44. Przez wezbrane rzeki
Pamiętnik [fragment]
p. 226
Texte intégral
1W takiej to chwili spadła na nas wiadomość, którą przyjęliśmy z niemałym zmartwieniem. Wskutek zabiegów, poczynionych bez naszej wiedzy w Warszawie, przyszedł rozkaz przeniesienia nas do innej guberni. Była to niby łaska, bo mieliśmy zamieszkać w mieście gubernialnym, ale w jakim! W Symbirsku, o którym prawie nikt z Warszawian za owych czasów nie wiedział. Ja przynajmniej pierwszy raz wtedy posłyszałam tę nazwę. [...]
2Niebezpieczeństwa tej drogi były bardzo wielkie. Mostów tam nie ma nigdzie, a choćby i były, to w tej porze roku powódź by je wszystkie na drzazgi rozniosła. Tak więc po dziesięć razy dziennie musieliśmy wpław przejeżdżać przez wezbrane rzeki, a w miejscu, gdzie Świaga łączy się z Wołgą, znaleźliśmy zupełne morze. Przyszła wnet po nas łódź spora; na niej pomieszczono i powozy, i konie, i nas wszystkich, i jak puściliśmy się na wichrzyste, wzbałwanione głębie, tak od brzegu do brzegu płynęliśmy przez dwadzieścia i jedną wiorst1, czyli całe polskie trzy mile! Od Kazania już statek parowy przeniósł nas na miejsce przeznaczenia.
3PRZEDRUK ZA: Deotyma [Jadwiga Łuszczewska], Pamiętnik, Warszawa 1910, s. 66–67.
Notes de bas de page
1 Wiorsta rosyjska liczyła wówczas 1066,8 m.
Auteur
1834–1908
Le texte seul est utilisable sous licence Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0. Les autres éléments (illustrations, fichiers annexes importés) sont « Tous droits réservés », sauf mention contraire.