Świadek w medialnych asamblażach
p. 245-263
Texte intégral
Świadectwo i jego media
1Bodaj nikogo nie trzeba o tym przekonywać, że aktu składania świadectwa nie sposób sobie wyobrazić, jeśli nie uwzględni się kwestii medialnego zapośredniczenia. We wstępie do tomu Media Witnessing1 Paul Frosh i Amit Pinchevski stawiają wręcz tezę, że świadectwo to prototypowa forma takiego zapośredniczenia minionych wydarzeń i doświadczeń, żeby można było zdać z nich sprawę określonej grupie odbiorców tu i teraz. Zarazem jednak, jak dodają, przekazywanie informacji za pomocą analogowych bądź cyfrowych mediów (w tym również mowy i pisma) zawiera już w sobie zalążek aktu świadczenia, szczególnie w sytuacji, kiedy określona technologia rejestracji danych pełni funkcję prymarnego odbiorcy. W kulturze cyfrowych mediów społecznościowych ten drugi przypadek stał się szczególnie powszechny, kiedy świadectwa zarówno kryzysowych i dramatycznych, jak i błahych i codziennych wydarzeń składa się w pierwszej kolejności przed obiektywami kamer i aparatów fotograficznych w przenośnych urządzeniach komunikacyjnych. Z kolei John Durham Peters w artykule Witnessing, opublikowanym w tym samym tomie, idzie nawet o krok dalej, kiedy stwierdza: „Świadek to paradygmatyczny przypadek medium: to środek pozwalający przekazać doświadczenie tym, którzy nie znają oryginału”2. W ten sposób Peters stawia znak równości między świadczeniem jako aktem zarezerwowanym prototypowo wyłącznie dla człowieka a procesami przekazywania danych za pośrednictwem technologii komunikacyjnych. Wprowadza tę analogię zaś przede wszystkim po to, by zwrócić uwagę na nie dość silnie akcentowany dotąd związek między aktem świadczenia a zmiennymi historycznie metodami jego zapośredniczania. Tymczasem, jak przekonują zarówno Peters, jak i inni medioznawcy3, właśnie dzisiaj, w dobie gwałtownego rozwoju nowych technologii komunikacyjnych i form interakcji społecznej, należy ze szczególną uwagą przyglądać się wpływowi, jaki wywierają one na praktyki świadczenia o przełomowych wydarzeniach społecznych, kryzysach politycznych i katastrofach.
2Jak refren powraca we wspomnianych już tekstach medioznawczych stwierdzenie, że w wyniku rozwoju technologii cyfrowych, szczególnie przenośnych urządzeń telefonicznych połączonych z siecią cyfrową, akty świadczenia zyskały dziś bezprecedensową skalę i siłę oddziaływania. Obecnie każdy, kto ma dostęp do tych technologii, może prowadzić relację na żywo, a następnie rozpowszechniać zarejestrowane wydarzenie na ogólnodostępnych platformach internetowych. Te nowe możliwości techniczne przyczyniły się nie tylko do powstania takich na poły amatorskich form działalności publicystycznej jak dziennikarstwo obywatelskie. Nagrania wideo trafiają także do głównego obiegu informacyjnego, stacje telewizyjne chętnie bowiem korzystają z materiałów, których dostarczają im naoczni świadkowie dramatycznych wydarzeń. Co więcej, pojawiające się dziś nowe technologie, wyposażone w systemy sztucznej inteligencji, zyskują bezprecedensową autonomię. Medialne świadectwa dokumentujące choćby katastrofy ekologiczne w rejonach niedostępnych dla ludzi powstają w dużej mierze za sprawą takich samosterujących urządzeń, jak satelity czy drony 4. Z nowych technologii korzystają również organizacje zajmujące się działalnością humanitarną, jak choćby założona w 1992 roku platforma Witness. Współpracuje ona z lokalnymi grupami aktywistów z całego świata, dokumentując przypadki naruszania praw człowieka, a jednocześnie wykorzystuje zgromadzone świadectwa w trakcie kampanii mobilizujących zachodnią opinię publiczną do działania. Nie brakuje również takich portali, jak CitizenTube (część popularnego serwisu YouTube), gdzie prywatni użytkownicy zamieszczają przygotowane przez siebie materiały dotyczące bieżących problemów politycznych i społecznych. Zapewne można mnożyć przykłady tego typu technologicznych rozwiązań, przyczyniających się dziś do rozpowszechniania aktów świadczenia. Skala tych zjawisk sprawia, że powstające dziś prace medioznawcze nie tylko starają się określić nowe wyzwania metodologiczne, które stają przed badaczami świadectw, ale także skłaniają do spojrzenia z perspektywy ery cyfrowej na nieco starsze praktyki świadczenia i ich związki z historycznie zmiennymi technologiami medialnymi.
3Na znaczącą rolę takiego spojrzenia wstecz zwróciła uwagę Michal Givoni w pracy The Care of the Witness 5, w której zajmuje się związkami między historycznie i kulturowo zmiennymi praktykami świadczenia a teoretycznymi koncepcjami świadka i świadectwa. Jak przekonująco pokazuje Givoni, ustalenia Jean-François Lyotarda, Giorgia Agambena, Shoshany Felman i Doriego Lauba, które dostarczyły podstaw obowiązującej w badaniach nad Holokaustem definicji aktu składania świadectwa, w dużej mierze ignorowały jego polityczne i praktyczne konsekwencje. Badacze ci, proponując uniwersalizujące wykładnie tego aktu, uznawali go bowiem za powinność etyczną i fundament podmiotowości – za indywidualny gest oporu wobec oficjalnych narracji historycznych, który ujawniał ograniczenia w komunikacji przeszłych doświadczeń ze względu na pośrednictwo języka i innych form ekspresji, w tym również mediów. Pomimo wszelkich różnic w sposobach ujęcia tej problematyki takie konceptualizacje „przedstawiały katastrofę jako paradygmat ogólnego kryzysu reprezentacji, kryzys reprezentacji traktując zarazem jako najbardziej adekwatną odpowiedź na katastrofę”6. Utrwalały one jednocześnie przekonanie, że świadectwa Holokaustu jako wydarzenia wyjątkowego nie mogą służyć za prototyp dla innych form świadczenia o ludobójstwach, wojnach czy katastrofach. Givoni zaproponowała krytyczną lekturę kanonicznych prac z dziedziny badań nad świadectwem przede wszystkim po to, żeby pokazać, w jakim stopniu te ujęcia, akcentujące etyczny wymiar świadectwa, pomijały jego znaczenie polityczne jako aktu mobilizującego do interwencji w momentach kryzysów. Jak twierdzi badaczka, wspomniane koncepcje akcentowały raczej konieczność upamiętnienia, które miało zapobiec powtórzeniu się tamtej katastrofy.
4Tymczasem, powiada Givoni, jeśli świadectwo ma dziś zyskać siłę społecznego oddziaływania, należy na nowo zdefiniować jego kształt i funkcję. Chodzi jej przede wszystkim o znaczące przeniesienie akcentu z etycznego wymiaru świadczenia na jego aspekt polityczny, a więc o potencjalny wpływ na przebieg akcji humanitarnych, działań ratunkowych, procedur prewencyjnych, gromadzenie danych z miejsc katastrof, a także na decyzje instytucjonalne i codzienne praktyki. Dlatego zamiast koncentrować się na kwestii nieprzedstawialności, należy zwrócić uwagę na afektywne oddziaływanie świadectw, które stanowi wynik specyficznych strategii retorycznych i konwencji narracyjnych. Givoni bacznie przygląda się ponadto formom, jakie przybierają świadectwa wykorzystywane przez organizacje humanitarne, które głównie po to zdają sprawę z aktualnie toczących się konfliktów oraz kryzysów politycznych i ekologicznych, by zyskać społeczne wsparcie i środki na interwencje kryzysowe. Oczywiście autorka The Care of the Witness ma pełną świadomość tego, że każdy akt świadczenia jest nieuchronnie uwikłany w relacje władzy. To one przecież decydują o tym, kto i na jakich warunkach może zabierać głos w sferze publicznej. Nic dziwnego zatem, że w zakończeniu swojej pracy Givoni tak wielkie nadzieje wiąże z nowymi mediami cyfrowymi, które zdają się oferować ogromne możliwości gromadzenia i rozpowszechniania świadectw poza oficjalnymi instytucjami regulującymi przepływ informacji zgodnie z potrzebami konkretnych reżimów politycznych.
5Na uwagę zasługuje przede wszystkim jeden aspekt tej problematyki, zaledwie wspomniany przez Givoni w zakończeniu książki. Badaczka odnotowuje pojawienie się nowych form świadczenia, które skłaniają do ponownego przemyślenia relacji między świadkiem a świadectwem jako typem medialnego zapośredniczenia. Dlatego twierdzi, że coraz większą rolę w głównym nurcie życia politycznego odgrywają świadectwa „posthumanistycznych asamblaży”7, czyli hybrydycznych, ludzko-maszynowych układów, w ramach których technologia zyskuje coraz większą siłę sprawczą. Wspomina choćby o platformie internetowej Ushahidi, którą wykorzystano w 2010 roku w trakcie trzęsienia ziemi na Haiti. Pozwoliła ona kolektywnie sporządzić kryzysową mapę, dostarczającą aktualnych informacji o stanie zagrożenia w poszczególnych rejonach wyspy. W tym przypadku, jak przekonuje Givoni, trudno uznać za świadków tych, którzy wprowadzali dane do systemu komputerowego, posiadając jedynie bardzo fragmentaryczną wiedzę o stanie zagrożenia ekologicznego w danym miejscu i czasie. Świadkiem stawała się raczej cyfrowa mapa, powstająca dynamicznie w wyniku integracji danych, których wprawdzie dostarczali ludzie, lecz ich obróbką i rozpowszechnianiem zajmowało się już wyspecjalizowane oprogramowanie. O podobnym asamblażu mówi Givoni w przypadku projektu Witnessential Cyborg, który opracował inżynier Steve Mann. Przez wiele lat Mann dokumentował własne życie za pomocą przenośnej kamery, która rejestrowała wszystko, co znalazło się w jego otoczeniu. Mann nazwał tę formę interakcji z technologią sousveillance, czyli nadzorem oddolnym. Chciał stworzyć w ten sposób przeciwwagę dla odgórnych form medialnej inwigilacji stosowanych przez oficjalne instytucje i organy władzy.
6Trudno nie zgodzić się z Givoni, kiedy dochodzi ona do wniosku, że coraz powszechniej stosowane rozwiązania technologiczne tego typu podważają fundamentalne dla koncepcji świadectwa założenie, że winno ono ocalać typowo ludzką perspektywę w przypadku przerażająco nieludzkich kryzysów i katastrof. Jednak wspomniane nowe sposoby wykorzystania technologii cyfrowych skłaniają również do spojrzenia wstecz na historyczne związki między mediami a praktykami świadczenia. Do tego typu rozszerzenia perspektywy zachęca wykorzystane przez Givoni, choć nigdzie bliżej przez nią niedefiniowane określenie „asamblaż”, szeroko wykorzystywane dziś na polu metaloznawstwa, socjologii i historii nauki. Idąc w kierunku wytyczonym przez autorkę w zakończeniu The Care of Witness, chciałbym przyjrzeć się kategorii świadka i świadectwa przez pryzmat koncepcji asamblażu, którą zaproponował Manuel DeLanda. Jak mi się wydaje, można z pożytkiem wykorzystać ją do opisu nie tylko powstających współcześnie świadków-cyborgów i innych ludzko-maszynowych hybryd. Ujęcie to skłania również do bliższego przyjrzenia się relacjom między świadkiem a starszymi, analogowymi mediami, pozwala bowiem podkreślić aktywną rolę medialnych zapośredniczeń w akcie składania świadectwa, a także określić stopień i rodzaj sprawczości, którą zyskują rozmaite technologie służące rejestracji, gromadzeniu, przetwarzaniu i rozpowszechnianiu świadectw. Tego typu perspektywa zakłada, że świadczenie to akt performatywny, w efekcie którego pojawia się nie tylko określona wizja relacji z przeszłością, ale także afektywne oddziaływanie na odbiorców tu i teraz. Wychodząc z takiego założenia, przyjrzę się zatem roli mediów w dwóch kontekstach kluczowych dla koncepcji świadka i świadectwa – w obszarze prawodawstwa, gdzie świadectwo dostarcza podstaw do ustalania faktów, a następnie w sferze aktywizmu, gdzie głównym celem świadczenia jest wywołanie afektywnej reakcji inicjującej mobilizację polityczną.
Świadek jako asamblaż
7Z punktu widzenia historycznych związków między mediami a praktykami świadczenia szczególnie problematyczne wydaje się założenie, że media to jedynie powolne ludziom instrumenty, służące do wyrażania doświadczeń i relacjonowania minionych wydarzeń. Takie przekonanie leżało u podstaw modernistycznego paradygmatu produkcji wiedzy, który opierał się na zapisie i przechowywaniu śladów przeszłości. W artykule poświęconym literackim świadectwom Zagłady Hayden White przekonuje wręcz, że paradygmat ten dyktował nie tylko formy składania świadectw, lecz ponadto również takie sposoby ich czytania, które miały rzekomo gwarantować dostęp do obiektywnego obrazu przeszłości 8. White’a interesuje przede wszystkim problematyczny status świadectw, które – choć powszechnie zaliczane do kategorii tekstów faktograficznych – posługują się literackimi tropami i metaforami, żeby skutecznie oddziaływać afektywnie na odbiorców. Jednocześnie literackie konwencje i intertekstualne odniesienia ułatwiają czytelnikom świadectw wyobrażenie sobie doświadczeń wymykających się racjonalizacji. W ramach takiego ujęcia świadectwo nie tyle stanowi wyraz doświadczeń tego, kto je składa, ile raczej daje podstawę do wytwarzania określonej wizji przeszłości zależnie od tego, kto i w jakim kontekście je odczytuje. Ta perspektywa, choć niezaprzeczalnie istotna w kontekście interesujących mnie nowych form świadczenia, domaga się jednak uzupełnienia o jeszcze jeden wątek. Nie sposób przecież mówić o sposobach czytania świadectw, jeśli nie uwzględni się tego, w jaki sposób akt ich lektury warunkują medialne technologie służące do gromadzenia, obróbki i rozpowszechniania świadectw.
8Pisał o tym choćby niemiecki medioznawca Friedrich Kittler w artykule otwierającym tom Draculas Vermächtnis 9. Przyjął jednak nieco inną niż White perspektywę analizy związków między aktem składania świadectw, jego maszynową obróbką i późniejszą lekturą. Odmienność tego ujęcia wynika przede wszystkim z wykorzystanego materiału poglądowego. Zamiast analizować istniejące świadectwa wydarzeń historycznych, Kittler przyjrzał się fikcyjnej powieści na różne sposoby wykorzystującej poetykę świadectwa i jego prototypowe konwencje. Jako przykład wybrał Drakulę Brama Stokera i zaproponował oryginalną wykładnię tego kanonicznego dzieła literatury gotyckiej, traktując je „nie tyle jako powieść o wampirze, ile poglądowy wykład na temat konsekwencji biurokratyzacji” 10. Podkreślił jednocześnie, że najlepszym dowodem na słuszność tej tezy jest sama forma Drakuli. Ma ona charakter hybrydyczny i polifoniczny, gdyż składa się z różnego rodzaju dokumentalnych zapisków, takich jak listy, relacje prasowe, przepisane na maszynie fragmenty pamiętników i stenogramy rejestracji fonograficznych. Różni się jednak zasadniczo od wcześniejszych powieści grozy, wykorzystujących poetykę osobistego świadectwa w formie listów czy pamiętników. W przeciwieństwie do tych starszych form literatury gotyckiej Drakula jawnie wskazuje na różnicę między osobistym świadectwem a dokumentem jako efektem maszynowej obróbki zeznań i wyznań świadków. Stoker sproblematyzował tę relację także w toku akcji.
9Maszyna do pisania Remington, z którą nie rozstaje się Mina Harker, oraz fonograf służący doktorowi Sewardowi do rejestracji wywiadów z pacjentami to dwa z powszechnie wykorzystywanych pod koniec XIX wieku urządzeń rejestrujących i archiwizujących indywidualne świadectwa. To właśnie te maszyny, które zmieniają świadectwa w dokumenty na drodze swoistej puryfikacji (usuwania wszelkich śladów indywidualnych afektów), stają się niezbędnymi instrumentami zdobywania zobiektywizowanej wiedzy. Kittler, analizując Drakulę jako tekst, który wnikliwie diagnozuje fundamentalne problemy formacji modernistycznej, wydobywa zarazem na jaw paradoks leżący u samych podstaw funkcjonowania maszyn archiwizujących: zmieniają one świadectwa w dokumenty dopiero wówczas, kiedy oczyszczą je z wszelkich znamion autentyzmu i śladów indywidualnych afektów łączących je z miejscem i czasem dawnych zdarzeń. Jednak postępująca biurokratyzacja ma znacznie poważniejsze konsekwencje. W rodzaj maszyny zmienia się w powieści Stokera przecież Mina, zahipnotyzowana przez van Helsinga, co też nie uchodzi uwagi Kittlera. Ugryziona przez wampira nawiązuje z nim psychiczną więź, a kiedy znajduje się w hipnotycznym transie, jej umysł przenosi się tam, gdzie aktualnie przebywa hrabia, do ładowni statku płynącego do Warny. Tym samym Mina staje się w dosłownym sensie aparatem przekazującym informacje, swoistym medium technologicznym, „czujnikiem albo radiostacją”11, jak konkluduje Kittler. Dowodzi tego również jej mechaniczny sposób mówienia. Jak odnotowuje van Helsing, w momentach hipnozy Mina mówi tak jednostajnym tonem, jakby odczytywała stenograficzne notatki. Kittler odczytuje więc ten wątek jako naoczny dowód na poparcie tezy, że Drakula to powieść, która ostrzega przed zagrożeniami ze strony nadmiernej, zmechanizowanej biurokratyzacji. Choć Mina w tej interpretacji staje się podobna do współczesnych maszynowo-ludzkich hybryd, nie sposób przeoczyć podstawowej między nimi różnicy. Kittler odnalazł bowiem w powieści Stokera typowo modernistyczny topos przeobrażenia człowieka w maszynę w wyniku niepohamowanego rozwoju technologii. Tym samym oparł swoją interpretację na charakterystycznej dla tego paradygmatu binarnej opozycji między ludźmi a maszynami. Tymczasem już wspomniane i coraz bardziej powszechne formy ludzko-maszynowego świadczenia, o których z takim optymizmem pisze Givoni, nie muszą prowadzić do podporządkowania człowieka technologii czy wręcz jego zmiany w maszynę. To raczej takie układy, w których człowiek i maszyna w różnym stopniu dzielą się kompetencjami w procesie produkcji pożądanego obrazu przeszłości. Dawny antagonizm zastępuje tu zatem logika symbiozy i współpracy, co skłania do postawienia pod znakiem zapytania binarnej opozycji między świadkiem a maszyną. Jedynie wtedy uda się uchwycić rosnącą dziś sprawczość technologii w wytwarzaniu rozmaitych relacji z przeszłością.
10Najlepiej dowodzą tego przemiany praktyk świadczenia, do których dochodzi obecnie w sferze prawnej, a więc w kontekście źródłowym dla nowożytnej koncepcji świadka i świadectwa12. O tym, jak bardzo problematyczny był status mediów w trakcie dochodzeń sądowych, przekonuje choćby Louis-Georges Schwartz w pracy Mechanical Witness (2009)13, w której przedstawia zmieniający się stosunek do materiałów filmowych w amerykańskich sądach, poczynając od pierwszych lat XX wieku. Choć medium to oferowało możliwość dotarcia do śladów przeszłych wydarzeń, od początku traktowano je z dużą podejrzliwością jako potencjalne źródło zniekształceń obrazu przeszłości. Jak bowiem przekonuje Schwartz, już na samym początku ubiegłego stulecia zarysowały się dwa konkurencyjne sposoby traktowania filmowych dowodów w sądach: uznawano je albo za materiał dowodowy, albo za wizualną reprezentację zeznań świadka. W pierwszym przypadku o wiarygodności rejestracji musiał zaświadczyć ten, kto jej dokonał. W drugim film uznawano za równorzędny z zeznaniami ustnymi, składanymi w majestacie sądu przed ławą przysięgłych. Jak konkluduje Schwartz, ten niejednoznaczny status zapisów filmowych w kontekście prawnym to symptom konfliktu między dwiema koncepcjami dochodzenia do prawdy. Jedna z nich akcentowała wagę traktowanych jako obiektywne obrazów, druga zaś – słów wypowiadanych przez świadków. Tymczasem problematyczny status zapisów filmowych wynikał przede wszystkim z tego, że kamerę uważano do pewnego stopnia za autonomiczną maszynę patrzącą, której spojrzeniem nie musi kierować już człowiek. Stąd wynikała konieczność dookreślania w każdym przypadku, jaka relacja łączyła człowieka z technologią rejestracji i w jakim stopniu zachowane na taśmie filmowej obrazy stanowiły wynik intencjonalnych działań operatora. Widać zatem, że problematyczny status materiałów filmowych w sądach wynikał bodaj ze wspomnianej już, typowej dla modernistycznej formacji kulturowej binarnej opozycji między człowiekiem a maszyną. Tę poglądową historię dziejów filmu zarazem jako materiału dowodowego i świadka kontynuuje Schwartz jedynie do połowy lat dziewięćdziesiątych XX wieku, dlatego nie obejmuje nią przemian, które dokonują się dziś w sferze sądownictwa i domagają się daleko idących weryfikacji procedur ustalania prawdy.
11O konieczności zmiany podejścia do zapisów medialnych wykorzystywanych w sądach jako dowody i materiały rzeczowe przekonuje na łamach „The Yale Law Journal” Andrea Roth z Berkeley School of Law. Jak uzasadnia w obszernym artykule Machine Testimony 14, maszyny pomocne w trakcie postępowania sądowego zyskały już taki stopień autonomii, że „zachowują się niekiedy jak świadkowie: składają zeznania stanowiące podstawę dochodzenia do prawdy”15. Roth rozpoczyna od stwierdzenia, że rozmaite instrumenty naukowe, aparaty fotograficzne i kamery pełnią istotne funkcje na salach sądowych od co najmniej stu pięćdziesięciu lat. Jednak to trzy ostatnie dekady stały się okresem bezprecedensowego rozwoju technologii, które coraz częściej obywają się bez człowieka. Chodzi na przykład o komputerowe systemy monitoringu miejsc publicznych, które nie dość, że działają automatycznie, to nierzadko wykazują też inteligentne zachowania. Zostały bowiem zaprogramowane tak, żeby w miarę zdobywania informacji z otoczenia uczyły się rozpoznawać potencjalne zagrożenie. Podobną sprawczością charakteryzuje się oprogramowanie do badania próbek DNA pobranych z miejsca zbrodni. Jednak, jak twierdzi Roth, amerykańskie sądy nadal upierają się, że informacje dostarczane przez maszyny mogą stanowić jedynie dowody poszlakowe, „ze słyszenia” (hearsay), rzeczowe czy też metody badawcze bądź śledcze. Sama Roth tymczasem uznaje, że w obliczu daleko posuniętej autonomizacji technologii należałoby postawić wreszcie znak równości między maszynami a świadkami-ludźmi. Nie chodzi jej przy tym wyłącznie o zmianę nomenklatury, lecz o prawne konsekwencje takiej zmiany. Zgodnie bowiem z szóstą poprawką do amerykańskiej konstytucji oskarżony ma prawo do bezpośredniej konfrontacji ze świadkiem, który składa obciążające go zeznanie, jeśli chce dokonać weryfikacji jego wiarygodności.
12Nietrudno się domyślić, że uznanie maszyn za pełnoprawnych świadków stanowiłoby dla aparatu prawnego poważne wyzwanie. Weryfikacja wiarygodności maszyn wymaga przecież nie tylko eksperckiej wiedzy technicznej, ale nierzadko też dostępu do informacji objętych tajemnicą handlową czy chronionych patentami (takich choćby jak kody źródłowe oprogramowania maszyn do testów genetycznych, będących własnością prywatną firm czy korporacji). Dlatego od czasu, kiedy na salach sądowych zaczęły pojawiać się fotografie, włączano je do materiałów dowodowych wyłącznie pod warunkiem, że autor osobiście zagwarantował ich wiarygodność, zaświadczając, że nie zostały spreparowane i adekwatnie oddają przedstawione wydarzenia 16. Roth ma jednak pełną świadomość, że zrównanie maszyny ze świadkiem-człowiekiem to daleko idące uproszczenie. Przywołane przez nią przykłady dowodzą raczej, że składane w majestacie prawa świadectwo to efekt interakcji człowieka i technologii czy też rezultat tego, co ona sama nazywa „poznaniem rozproszonym między technologią a ludźmi” (distributed cognition between technology and humans) 17. Oczywiście Roth problematyzuje kwestię świadectwa głównie w tym celu, by wskazać na anachroniczność sądowych procedur weryfikowania zeznań maszyn. Choć w świetle współczesnych rozstrzygnięć prawnych ten kontekst wydaje się niezwykle istotny, znacznie bardziej interesuje mnie tutaj związek poruszanej przez nią problematyki z szerszym kontekstem badań nad przemianami form świadczenia.
13Przypomniana przez Roth kategoria poznania rozproszonego sytuuje się w kręgu tych metodologii badawczych, które akcentują sprawczość technologii i ich wpływ na sposób kształtowania obrazu przeszłości. Pokazuje to choćby pouczająca praca Memory 18. Alison Winter przypomina w niej, że historia XX wieku zna wiele wykorzystywanych w trakcie dochodzeń i na sali sądowej wynalazków, które miały usprawnić proces ustalania faktów. Chodzi jej nie tylko o stosowane do dziś wariografy, lecz o technologie z pierwszej połowy XX wieku, które słusznie odeszły w zapomnienie, takie jak stosowany w latach dwudziestych hipnograf. Wysyłał on rytmiczne impulsy świetlne, wprowadzając świadka w stan hipnozy i ułatwiając w ten sposób dotarcie do wypartych lub świadomie ukrywanych wspomnień. Podobny efekt, choć za sprawą ingerencji farmakologicznej, wywoływało serum prawdy. Jak twierdzi Winter, te i inne przykłady wspieranych technologicznie metod śledczych pokazują, że maszyny nie tyle pełnią funkcję narzędzi, ile raczej działają jak instancje o znacznie większej sprawczości niż poddawany przesłuchaniu człowiek, który staje się zaledwie biologicznym nośnikiem danych. Dlatego autorka Memory, która przyznaje się otwarcie do inspiracji historycznymi badaniami Foucaulta, nie ma większych wątpliwości, że tego typu ludzko-maszynowi świadkowie stanowią istotny element biopolitycznego zarządzania populacją. Jak podkreśla, za równie istotny co technologia element tych heterogenicznych układów należy uznać szersze uwarunkowania instytucjonalne, które zrodziła formacja modernistyczna. W latach dwudziestych XX wieku to przede wszystkim psychoanalityczny model wyparcia dostarczył stosownej sankcji naukowej dla nowych metod wydobywania wspomnień, aparat sprawiedliwości zaś musiał włączyć je formalnie w zakres uznanych metod śledczych. Takie ujęcia historyczne, które akt świadczenia traktują jako efekt współpracy ludzi, maszyn, koncepcji i szerokich uwarunkowań instytucjonalnych i społecznych, domagają się w konsekwencji nowych ujęć teoretycznych, akcentujących rosnącą rolę technologii i nieludzkich instancji sprawczych w procesie wytwarzania świadectw.
14Odpowiednim narzędziem metodologicznym wydaje się w tym kontekście kategoria asamblażu. Wprawdzie wspomniana już Givoni posłużyła się tym pojęciem do opisu współczesnych form świadczenia, ale w zasadzie ani nie podała jego definicji, ani nie interesowały jej konsekwencje zastosowania go do analizy przemian procesów świadczenia. Tymczasem właśnie asamblaż jako dynamiczna całość, złożona z niejednorodnych elementów, pozwala zakwestionować binarne opozycje leżące u podstaw koncepcji świadectwa. Pojęcie to zaproponowali Gilles Deleuze z Félixem Guattarim w pracach poświęconych nowej ontologii, przede wszystkim w Tysiąc plateau. Do dyskursu nauk humanistycznych trafiło ono jednak dopiero za sprawą Manuela DeLandy, który w A New Philosophy of Society 19wykorzystał je na gruncie socjologii. Zależało mu bowiem, żeby podważyć podstawowe dla badań socjologicznych przekonanie, że zjawiska społeczne to organiczne i spójne całości, każdy zaś wchodzący w ich skład element ma właściwości swoiste (a zatem można go wyodrębnić i zbadać poza danym kontekstem). Natomiast w późniejszej o dekadę książce Assemblage Theory 20DeLanda rozszerzył tamtą perspektywę, przekonując, że pojęcie asamblażu może się przydać również na innych polach badawczych jako koncepcja alternatywna wobec wszelkich ujęć esencjonalnych, opartych na opozycjach binarnych. Najistotniejszym bowiem aspektem asamblażu jest to, że właściwości składających się nań elementów nie istnieją autonomicznie, lecz wyłaniają się dopiero w wyniku wzajemnych interakcji. DeLanda wielokrotnie podkreśla ponadto, że wcale nie próbuje obiektywnie opisać rzeczywistości. Chce raczej zaproponować taki punkt widzenia, który akcentuje emergentny charakter zjawisk społecznych i kulturowych, ich dynamiczne stawanie się w sieciach relacji.
15O zaletach takiego podejścia świadczyła już jego wcześniejsza praca War in the Age of Intelligent Machines 21. DeLanda naszkicował w niej genealogię dzisiejszych maszyn wojennych (rakiet, urządzeń szpiegowskich, symulacji działań wojennych itd.), kierowanych przez złożone systemy sztucznej inteligencji. Zostały one zaprogramowane tak, żeby działać bez ingerencji człowieka, gdyż potrafią same się uczyć na podstawie danych ze środowiska. Oczywiście, pisze DeLanda, człowiek wciąż podejmuje kluczowe decyzje w trakcie działań wojennych, niezaprzeczalnie jednak rozwój technologii prowadzi do stopniowego usamodzielnienia się maszyn cyfrowych. Trudno pominąć ostrzegawczy ton jego pracy. W końcu DeLanda pokazuje, że we współczesnych armiach o rodowodzie z połowy XIX wieku człowiek stał się tylko jednym z elementów maszynowego phylum, czyli asamblażu ludzi i maszyn o rosnącej sprawczości i mocy decyzyjnej. Tak zarysowana genealogia wymagała jednak zmiany przyjętych sposobów pisania narracji historycznych. Jedynie w ten sposób mógł DeLanda uzmysłowić czytelnikom kluczowy w tym kontekście fakt: historię systemów wojennych tworzyli nie tylko ludzie, ale i maszyny jako coraz ważniejsza instancja sprawcza i czynnik wpływający na podejmowanie kluczowych decyzji strategicznych. Dlatego autor War in the Age of Intelligent Machines całkiem serio dodaje, że powinniśmy wysłuchać maszyn jako świadków ich własnej historii, by dostrzec skrzętnie usuwaną w cień sprawczość technologii i odpowiednio zdefiniować na nowo nasze relacje z nimi. Z dzisiejszej perspektywy nie traci zasadności podjęta przez niego niemal trzy dekady wcześniej decyzja, by stosownie do tych założeń napisać książkę z punktu widzenia robota-historyka, odrzucając antropocentryczną perspektywę i wizję postępu technologicznego na rzecz niehierarchicznych relacji między ludźmi a maszynami.
16Jak podkreśla DeLanda, robot-historyk widzi inaczej i coś innego niż człowiek: armię Fryderyka I wyobraża sobie jako mechanizm zegara, a wojska Napoleona jako rodzaj silnika. Wielkich dowódców opisuje nie tylko jako wybitne jednostki o wyjątkowych umiejętnościach strategicznych, lecz także jako katalizatory w wielkiej, samoorganizującej się machinie wojennej. DeLanda nie pozostawia też wątpliwości co do celu takiej zmiany perspektywy oglądu przeszłości – jeśli się spojrzy na rozwój maszyn z manifestacyjnie nieludzkiej perspektywy, uda się być może lepiej uchwycić zmieniające się relacje między ludźmi a maszynami. O podobną zmianę perspektywy upomina się także wspomniana już Roth, która jednoznacznie stwierdza, że w imię sprawiedliwości musimy dostrzec rosnącą sprawczość maszyn w procesach ustalania prawdy na sali sądowej i odpowiednio zrewidować obowiązujące dziś procedury prawne. Koncepcja asamblażu pozwala jednak na redefinicję świadectwa nie tylko w kontekście prawnym, w którym stanowi ono podstawę dochodzenia do prawdy. Z perspektywy zaproponowanej przez DeLandę można nieco inaczej niż dotychczas spojrzeć na funkcję świadectwa w kontekście aktywizmu społecznego i działalności humanitarnej. Tu bowiem relacje świadków mają przecież nie tyle przekazać odbiorcom prawdę o katastrofie, ile raczej oddziaływać na nich afektywnie, nakłaniając do działania. W ramach koncepcji asamblażu afekt również ulega redefinicji i nie oznacza już typowo ludzkich emocji. Odnosi się raczej do wszelkiego typu relacji, jakie nawiązują się między elementami asamblażu. Siłę takiego afektywnego oddziaływania mają przy tym nie tylko ludzie, lecz również inne instancje sprawcze. Dlatego konieczna redefinicja aktów świadczenia w erze inteligentnych maszyn musi uwzględnić też potencjał afektywnego oddziaływania oferowany przez media.
Świadectwo – między faktem a afektem
17Jak podpowiadają Frosh i Pinchevski, to właśnie nowe możliwości rejestracji, archiwizacji i rozpowszechniania świadectw, które oferuje technologia wideo od końca lat sześćdziesiątych XX wieku, wywarły istotny wpływ na to, co uznano za kryzys świadectwa. Dość choćby przypomnieć, że od 1979 roku Laub we współpracy z dziennikarką i dokumentalistką Laurel Vlock prowadził na Uniwersytecie Yale projekt archiwizacji świadectw Holokaustu 22. Zapisy te miały wówczas upamiętnić katastrofę, jednocześnie dostarczając dowodów na kryzys świadectwa, które żadną miarą nie zdoła przedstawić Zagłady. Frosh i Pinchevski słusznie wskazują na leżący u podstaw tej koncepcji paradoks – zrodzone z potrzeby ocalenia pamięci o Zagładzie praktyki archiwizacji świadectw doprowadziły w drugiej połowie XX wieku do innego rodzaju kryzysu. Kiedy zaś reprezentacje Shoah stały się integralną częścią kultury masowej, katastrofie przestało grozić zapomnienie, problem natomiast zaczęła stanowić nadmierna widzialność Holokaustu. W jej wyniku właśnie świadczenie o nim stało się prototypem innych zagład, zbrodni przeciwko ludzkości i aktów publicznej przemocy. Co więcej, zrodzone w dobie gromadzenia świadectw Zagłady przekonanie, że upamiętnienie pozwoli zapobiec powtórzeniu się katastrofy, sankcjonuje stosowane dziś praktyki społecznego nadzoru i prewencji, wykorzystujące przenośne cyfrowe urządzenia komunikacyjne, kamery przemysłowe i drony. Innymi słowy, to właśnie technologie medialne umożliwiają pojawienie się świadectw w sferze publicznej, nie tylko udzielając głosu naocznym świadkom, ale także dostarczając modeli afektywnego oddziaływania na odbiorców pozwalających nakłonić ich do interwencji bądź działań prewencyjnych.
18W pracy Creating the Witness 23, poświęconej strategiom gromadzenia i rozpowszechniania świadectw ludobójstwa przez organizacje humanitarne, Leshu Torchin stwierdza wprost, że masowe media produkują świadków w efekcie stosowania środków retorycznych charakterystycznych dla każdej technologii komunikacyjnej. Ma jednak na myśli nie tylko to, że każde medium oferuje uczestnikom wydarzeń inne sposoby ich relacjonowania. Pisze bowiem o „transformacyjnym potencjale świadectwa”, które – odpowiednio przygotowane i przedstawione odbiorcom – zmienia ich w równoprawnych świadków wydarzeń rozgrywających się w innym miejscu i czasie. Dopiero kiedy odbiorca stanie się świadkiem, poczuje na swoich barkach brzemię odpowiedzialności za los innych, co skłoni go do działania na rzecz przyszłych zmian. Pod tym względem świadczenie o Holokauście nie stanowi wyjątku. Podobne założenia, jak twierdzi Torchin, legły u podstaw praktyk reprezentowania świadectw Zagłady już w początkach XX wieku, kiedy pojawiła się współczesna koncepcja praw człowieka oraz takie czuwające nad nimi instytucje, jak Liga Narodów (1919), a później ONZ (1945). Strategie medialnego wytwarzania świadków na masową skalę stosowano już w okresie tak zwanego kryzysu armeńskiego, czyli ludobójstwa popełnionego na Ormianach w Imperium Osmańskim w latach 1894–1896, a następnie 1915–1917. Wtedy bowiem, wbrew wysiłkom polityków, którzy próbowali zatuszować akty ludobójstwa, chrześcijańskie organizacje humanitarne organizowały kampanie informujące zachodnią opinię publiczną o skali zbrodni przeciwko ludzkości. Torchin nie ma wątpliwości, że sukces tych akcji w dużej mierze zależał od wykorzystania fotografii i rysunków przedstawiających ofiary Zagłady, które towarzyszyły dziennikarskim relacjom w codziennej prasie amerykańskiej. Już zatem u samych początków współczesnych praktyk świadczenia Torchin odkrywa sprawczą rolę mediów jako instancji, która wytwarza świadków w dwojakim sensie: nie tylko udziela głosu ofiarom, ale również czyni świadkami adresatów medialnego przekazu. W kolejnych rozdziałach swojej pracy badacz pokazuje ponadto, w jaki sposób typowe dla każdego medium środki i konwencje retoryczne wytwarzają pożądane reakcje odbiorców. Zwraca przy tym uwagę na istotny aspekt tak rozumianego procesu produkcji afektów – zależą one od tego, jak określony kontekst aktualizuje potencjał danego medium, by zacząć w konkretny sposób oddziaływać na odbiorców. Innymi słowy, jedno i to samo świadectwo może wywoływać odmienne afekty zależnie od sposobu jego prezentacji. Dowodem słuszności tej tezy jest przykład nagłośnionej przez media sprawy pobicia czarnoskórego Rodneya Kinga przez policję w marcu 1991 roku. Nagranie wideo dokumentujące to zajście trafiło zarówno do głównych serwisów informacyjnych, budząc falę społecznych protestów, jak i na salę sądową jako dowód w sprawie przeciwko oskarżonym funkcjonariuszom. Jednak, jak tłumaczy Torchin, te dwa konteksty narzuciły odmienne sposoby oglądania rejestracji, produkując odmienne oddziaływanie afektywne. Stacje telewizyjne prezentowały bowiem tylko ten wycinek nagrania, który pokazywał akt przemocy, tym samym akcentowały brutalność policji. Na sali sądowej natomiast to samo nagranie odtwarzano kilkakrotnie klatka po klatce, by umożliwić przysięgłym rzeczową ocenę sytuacji. Nic dziwnego zatem, że taka prezentacja narzucała inny rodzaj afektu, neutralizując emocjonalne oddziaływanie na rzecz racjonalnego dystansu. Torchin pisze w tym kontekście o „alchemii między świadectwem a kontekstem jego prezentacji” 24, akcentując asamblażowy charakter aktu świadczenia, którego charakter i efekt stanowią emergentny rezultat interakcji między medium a jego odbiorcami.
19Spojrzenie na praktyki świadczenia z perspektywy teorii asamblażu okazuje się zatem przydatne nie tylko do badania najnowszych form świadczenia, o których pisała Givoni. Z proponowanego przez DeLandę punktu widzenia można jeszcze raz przyjrzeć się również historycznym praktykom oraz koncepcjom świadka i świadectwa, akcentując ich związek z rozwojem mediów i technologii komunikacyjnych. Jak mi się wydaje, ten punkt widzenia oferuje przede wszystkim możliwość innego ujęcia problematyki kryzysu świadectwa. W miejsce rozważań nad nieprzedstawialnością wprowadza bowiem refleksję nad rozmaitymi typami sprawczości maszyn, akcentując ich aktywną rolę w procesie społecznego zarządzania informacjami. Zarazem pozwala wprowadzić kategorię świadka w obszar tych współczesnych ujęć teoretycznych, które badają symbiotyczne relacje ludzi i maszyn w ramach naturokulturowych ekologii.
Notes de bas de page
1 Por. P. Frosh, A. Pinchevski, Introduction. Why Media Witnessing? Why Now?, w: P. Frosh, A. Pinchevski (ed.), Media Witnessing. Testimony in the Age of Mass Communication, Palgrave Macmillan, London 2009, s. 1.
2 J. Durham Peters, Witnessing, w: P. Frosh, A. Pinchevski (ed.), Media Witnessing, s. 26.
3 Por. M. Neiger, O. Meyers, E. Zandberg (ed.), On Media Memory. Collective Memory in a New Media Age, Palgrave Macmillan, Basingstoke 2011.
4 O tego typu praktykach i ich związkach z przemianami sztuk wizualnych pisze Joanna Zylinska w pracy Nonhuman Photography, The MIT Press, Cambridge 2017.
5 M. Givoni, The Care of the Witness: A Contemporary History of Testimony in Crises, Cambridge University Press, Cambridge 2016.
6 Tamże, s. 91.
7 Tamże, s. 212.
8 H. White, Realizm figuralny w literaturze świadectwa, przeł. E. Domańska, w: tegoż, Proza historyczna, Universitas, Kraków 2009, s. 199–220.
9 F. Kittler, Draculas Vermächtnis. Technische Schriften, Reclam, Leipzig 1993.
10 Tamże, s. 43.
11 Tamże, s. 50.
12 Por. B. J. Shapiro, A Culture of Fact. England, 1550–1720, Cornell University Press, Ithaca–London 2000.
13 L. G. Schwartz, Mechanical Witness. A History of Motion Picture Evidence in U. S. Courts, Oxford University Press, New York 2009.
14 A. Roth, Machine Testimony, „The Yale Law Journal” 2017, no 126, s. 1972–2053.
15 Tamże, s. 2001.
16 Dziś ten proces znacznie bardziej się skomplikował, gdyż fotografie z kamer przemysłowych czy bankomatów stały się wyłącznie dziełem maszyny, żaden człowiek nie może zatem dać takich gwarancji.
17 Tamże, s. 2017.
18 A. Winter, Memory, The University of Chicago Press, Chicago–London 2012.
19 M. DeLanda, New Philosophy of Society, Bloomsbury, London–New York 2006.
20 M. DeLanda, Assemblage Theory, Edinburgh University Press, Edinburgh 2016.
21 M. DeLanda, War in the Age of Intelligent Machines, Zone Books, New York 1991.
22 P. Frosh, A. Pinchevski, Introduction, s. 4
23 L. Torchin, Creating the Witness. Documenting Genocide on Film, Video, and the Internet, University of Minnesota Press, Minneapolis–London 2012.
24 Tamże, s. 7.
Auteur
Uniwersytet Jagielloński
Le texte seul est utilisable sous licence Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0. Les autres éléments (illustrations, fichiers annexes importés) sont « Tous droits réservés », sauf mention contraire.
Maszynerie afektywne
Literackie strategie emancypacji w najnowszej polskiej poezji kobiet
Monika Glosowitz
2019