Świadek wobec triady: prawda – sprawiedliwość – wyrok. Refleksje na kanwie procesu Amona Götha
p. 212-227
Texte intégral
1Proces Amona Götha toczył się w Krakowie od 27 sierpnia do 5 września 1946 roku1. Najwyższy Trybunał Narodowy, do którego należało sądzenie głównych sprawców zbrodni popełnionych na terenie okupowanej Polski, został powołany w styczniu, jedynie parę miesięcy wcześniej. Proces Götha był drugim procesem, który się przed nim odbywał, a zarazem pierwszym, w jakim sądzony był komendant obozu2. Podkreślano, że było to wydarzenie precedensowe, gdyż Amon Göth nie tylko wydawał rozkazy mordów, ale również sam, z własnej inicjatywy zabijał swoje ofiary, był zarówno decydentem, jak i bezpośrednim sprawcą3.
*
2Snując refleksję nad kategorią świadka występującego w procesie Götha, mam świadomość, iż pojęcie to stosowane w dyskusjach o Zagładzie bywa naznaczone błędnym założeniem obiektywizmu, braku zaangażowania. Z tego powodu bezpieczniejsze byłoby zapewne stosowanie kategorii zdefiniowanego ze względu na swoją lokalizację bystandera lub z definicji opowiadającego się po (którejś) stronie postronnego. W niniejszym artykule, odwołując się niekiedy do innych propozycji terminologicznych, konsekwentnie pisała będę jednak o świadku ze względu na procesową konotację tego terminu.
3Według Agambena jednym z błędów popełnianych w refleksji nad obozami jest niejawne pomieszanie kategorii etycznych i prawnych. Zaznacza on, iż celem przewodu sądowego jest wydanie wyroku, a nie dążenie do ustalenia prawdy czy wymierzenia sprawiedliwości4. Wyrok jest zatem celem samym w sobie, a proces możemy uznać za karę. W niniejszym tekście jednym z interesujących mnie wątków będzie analiza deklaratywnych prób sytuowania się uczestników procesu wobec triady: prawda – sprawiedliwość – wyrok. Pod tym kątem przeanalizowane zostaną nie tylko słowa padające podczas rozprawy, ale również prasowa recepcja jej przebiegu i reakcja na wydany wyrok.
4Gdy analizuje się proces Götha, nie sposób nie zadać pytania, których uczestników wydarzenia można zaliczyć do grupy świadków. Z definicji należą do niej osoby składające zeznania podczas rozprawy – świadkowie w myśl prawa. Taka kategoryzacja sprawia, iż do jednej grupy zaliczamy żydowskich ocalałych, Polaków, którzy przeszli przez obóz, oraz świadków w znaczeniu Hilbergowskich bystanderów, czyli tych, którzy na obóz patrzyli z zewnątrz, i może prowadzić do zrównania doświadczenia ofiar i grupy zewnętrznej, podobnego ich pozycjonowania podczas dawania świadectwa, a w konsekwencji nawet do zrównania traumy uczestnika i patrzącego. Do uniknięcia takiego zakłamania oraz zoperacjonalizowania kategorii poprzez wprowadzenie w jej obrębie stosownych rozróżnień posłużyć może zaproponowany przez Agambena podział na testis oraz super-stes5 – wśród świadków procesowych wymienimy tu zatem tych, którzy prze-żyli, prze-trwali Zagładę w Płaszowie (żydowskich więźniów), tych którzy przeszli przez obóz (zarówno więźniów żydowskich, jak i polskich, przy zachowaniu świadomości, jak różne były losy obu grup), oraz tych, którzy na obóz patrzyli z zewnątrz, jeśli tylko zechcieli skoncentrować na nim spojrzenie, by móc go dojrzeć/ zobaczyć (znakomitą większość polskich mieszkańców Krakowa).
5W procesie Götha wymieniani są również świadkowie, których nie wezwano na rozprawę, jedynie odczytano złożone przez nich wcześniej świadectwa. Osób tych nie powołano przed sąd w konkretnym procesie, a ich fizyczna obecność, materialność ciała, które, przeszedłszy Płaszów, samo w sobie stanowiło dowód w sprawie, wobec trudności logistycznych nie wydawały się istotne z perspektywy aktorów wydarzenia. Grupa ta to świadkowie w rozumieniu składających świadectwo, a nie osoby odgrywające konkretną rolę procesową.
6Pozostali uczestnicy rozprawy – sędziowie, prokuratorzy, obrońcy czy choćby gapie – również mieli dostęp do wiedzy o obozie i niejednokrotnie osobisty stosunek do sprawy. Proces Götha toczył się w Krakowie, a jak wskazuje Mieczysław Pemper, tłumacząc szerokie zainteresowanie tym wydarzeniem, komendant KL Płaszów był znienawidzony nie tylko przez byłych żydowskich więźniów, ale również przez Polaków, mieszkańców Krakowa powszechnie zdających sobie sprawę z sąsiedztwa obozu6, który stanowił trudny do przeoczenia element okupacyjnej rzeczywistości. Z pisma Hansa Franka z 4 kwietnia 1944 roku wynika, że panujące w Płaszowie warunki były dobrze widoczne z drogi:
Wyraziłem już Panu ustnie moje usilne życzenie, żeby obóz pracy przymusowej w Płaszowie jak najszybciej przeniesiony został gdzieś w teren, dalej od Krakowa. Obóz ten wywiera po prostu druzgocące wrażenie i pozostaje w jaskrawej sprzeczności z moimi ogólnymi zamierzeniami politycznymi na tym obszarze. Obecny stan rzeczy, gdy bezpośrednio przy głównej arterii komunikacyjnej, po obu jej stronach, rozciąga się ten brudny, źle wyposażony obóz, jest absolutnie niedopuszczalny. 7
7Druzgocące wrażenie, jakie Płaszów wywierał na Hansie Franku, nie było chyba tak silne, skoro wspomina on o terenie po obu stronach ulicy Wielickiej, podczas gdy obóz główny został zbudowany na zachód od tej arterii, po jej wschodniej stronie znajdowały się zaś podobozy zwane julagami, które w momencie pisania notatki nie istniały już od mniej więcej pół roku. Nie zmienia to jednak faktu, iż generalny gubernator życzył sobie przeniesienia obozu, powołując się na jego nadmierną widoczność, lokalizację w obrębie stolicy Generalnego Gubernatorstwa.
8W celu wykazania wizualnej obecności obozu na pograniczu Krakowa można przywołać fragment filmu zrealizowanego 25 września 1944 roku przez Tadeusza Franiszyna. Ów członek AK chodził przylegającymi do obozu ulicami wzdłuż drutów, z kamerą ukrytą w połach ubrania, a na zarejestrowanym przez niego obrazie można wskazać zarówno strażników, jak i więźniów. Dokumentalistę mijały inne zarejestrowane przez obiektyw osoby – przypadkowi przechodnie. We wspomnieniach Franiszyn zaznaczał, że bał się denuncjacji z ich strony 8.
9Istnieją świadectwa, iż na ulicę Wielicką docierały z obozu odgłosy strzałów, podczas akcji zacierania śladów mieszkańcy stolicy Generalnego Gubernatorstwa wdychali odór palonych zwłok, część więźniów Płaszowa przez pewien czas pracowała w komandach zewnętrznych lub podobozach, w których stale spotykała się z mieszkańcami „strony aryjskiej”, a ponadto w obozie więzieni byli również Polacy, osadzeni za różne uchybienia oraz masowo (na kilka dni) w wyniku „czarnej niedzieli” – łapanki na ulicach Krakowa zorganizowanej 6 sierpnia 1944 roku 9. Uwaga Jana Tomasza Grossa, iż „los żydowskich współobywateli tkwi w centrum doświadczenia okupacyjnego polskich mieszkańców każdej miejscowości” 10, jest zasadna również w odniesieniu do mieszkańców Krakowa i doświadczenia obecności obozu w mieście. Jeśli istnienie Płaszowa uznać za doświadczenie centralne – zaraz za świadomością Zagłady w krakowskim getcie – to z pewnością nie stanowi ono punktu centralnego zbiorowej pamięci. Elżbieta Janicka stawia w tym kontekście pytanie, czy „Zagłada – choć fizykalnie bliska ciału jak koszula «po Żydzie» – percepcyjnie nie lokowała się na peryferiach polskiego doświadczenia: psychicznie odległa, poznawczo i aksjologicznie problematyczna” 11, przywołując dla wzmocnienia tej tezy mechanizmy grupowe oraz postępowanie odznaczającej się autorytetem instytucji Kościoła. W opisanej przez badaczkę próżni społeczno-kulturowej (próżnia ta nie była zresztą próżnią, gdyż, jak wskazuje Janicka, wypełniał ją antysemityzm), w której nie było miejsca na współczucie w stosunku do Żydów, a tym bardziej na zbudowanie języka i postaw mogących stanowić podwaliny przyszłej pamięci o Zagładzie, mocno odznacza się budzący duże zainteresowanie krakowski proces Amona Götha, podczas którego doświadczenie obozu próbowali uprzytomnić sobie, nazwać i opisać stanowiący zgoła niejednolitą grupę, lecz określani tu roboczo jednym mianem, różnego typu świadkowie. Najwyższy Trybunał Narodowy dostarczał instytucjonalnych ram takiego działania 12.
*
10W „Głosie Ludu” o obserwatorach procesu mówi się, wprowadzając podział na biorących udział w procesie specjalistów, będących odpowiednikiem agambenowskich testis, i „publiczność” (sic!), grupę naznaczoną, związaną z oskarżonym poprzez traumatyczne wspomnienia oraz stratę najbliższych – czyli agambenowskich superstes, którzy osobiście doświadczyli cierpienia z rąk zbrodniarza:
Wśród publiczności przeważają Żydzi. To są ich dni, wielkie dni tych, którzy przeżyli. Dziś mogą szepnąć swoim umarłym, że chociaż nie ma zadośćuczynienia za ich mękę, jest sprawiedliwość. Licznie reprezentowana jest prasa, Żydowska Komisja Historyczna, są profesorowie uniwersytetu, biegli, wybitni adwokaci. I oczy tych wszystkich ludzi, prawników, uczonych, dziennikarzy i te – „publiczności”, nabrzmiałe bólem straszliwych wspomnień i strat najdroższych zwracają się w stronę wchodzącego pomiędzy dwoma policjantami Amona Goetha. 13
11Warto odnotować, iż autorka artykułu, choć zadośćuczynienie nazywa niemożliwym, wskazuje na zaistnienie sprawiedliwości. Pojęcie to w tym kontekście oznacza właściwie wyrok sądowy. Występujący w roli świadka były żydowski więzień Płaszowa Mieczysław Pemper pokusił się o charakterystykę tłumu zainteresowanego obserwacją rozprawy:
Proces odbywał się przy ulicy Senackiej, w największej sali rozpraw Małopolskiego Sądu Wojewódzkiego. (…) W sali rozpraw było kilkaset miejsc dla publiczności, lecz o karty wstępu i tak trzeba było niemal walczyć. Chętni mogli się przysłuchiwać procesowi tylko przez godzinę, a wychodząc przekazywali swój bilet następnym w kolejce. (…) W końcu postanowiono transmitować przebieg procesu za pośrednictwem megafonów. Na skwerku przed budynkiem sądu zebrały się setki osób. 14
12Proces stanowił spektakl, główny temat rozmów w Polsce, a zwłaszcza w Krakowie, gdzie mieszkańcy tłoczyli się na trasie, którą doprowadzano do sądu byłego komendanta: „W wąskich podwawelskich uliczkach codziennie od wczesnego rana gromadzi się tłum. Lecz szanse oczekujących nie są wielkie, bo droga więźnia trwa bardzo krótko” („Głos Ludu”). Gapie, a wśród nich niedoszłe ofiary zbrodniarza oraz osoby, które straciły przez niego bliskich, chcieli ujrzeć Götha na własne oczy, stać się świadkami jego ostatniej drogi, zwieńczenia historii. Zainteresowanie postacią byłego komendanta ze strony Polaków ówcześni dziennikarze interpretują jako chęć zrozumienia niewytłumaczalnych zdarzeń czy może uwierzenia w niezrozumiałe zbrodnie, przyjęcia ich do wiadomości – jakby proces miał dowodzić ich prawdziwości lepiej niż dotychczas znane fakty i spostrzeżenia, a prawda o Zagładzie domagała się instytucjonalnego potwierdzenia. Amon Göth staje się w niektórych relacjach figurą zdolnej do wszystkiego „duszy niemieckiej”, której zrozumienie wydaje się niemożliwe, skłania jednak tłum do podjęcia próby konfrontacji – zajrzenia w duszę potwora poprzez spojrzenie mu w oczy. Interpretacja ta jest godna uwagi jako formułowana na bieżąco, „wtedy”, jednak obecny w niej podział na zbrodniczych Niemców i absolutnie niewinnych, bezradnych w próbie zrozumienia zła Polaków każe traktować ją nie jako próbę opisu, ale społecznej autokreacji grupy większościowej.
*
13Giorgio Agamben, dzieląc świadków na testis i superstes, wskazuje, iż do wydania obiektywnego wyroku potrzebny jest z założenia bezstronny, typowy dla postępowań sądowych testis (ten który daje świadectwo), będący zarazem terstis, tym trzecim, niezaangażowanym obserwatorem. Dochodzimy tu do teoretycznego pytania, czy świadek zaangażowany byłby jeszcze świadkiem15, świadkiem przydatnym z punktu widzenia procesu? W kontekście analizowanego wydarzenia pytanie to jest tym właściwsze, iż podczas rozprawy uznawano za oczywiste, że jej uczestnicy, w tym również osoby zatrudnione w organach sądowych, mają świadomość Zagłady oraz charakteru obozu Płaszów, powracał również wątek stosunku organów procesowych do dokonanej zbrodni. Prokurator Siewierski w pierwszej ze swoich mów wskazywał powszechność wiedzy o przeznaczeniu obozu oraz fakt, iż zamiar wymordowania Żydów nie był przez Niemców tajony, choć sam proceder toczył się w ukryciu:
Aczkolwiek osk. Goeth starał się w obozie płaszowskim tak stawiać i budować poszczególne baraki, ażeby zasłaniały wszystko, co się działo wewnątrz obozu, to jednak jest rzeczą niewątpliwą, że świadomość, iż obóz ten ma na celu wymordowanie znajdujących się tam Żydów, była powszechną u nas, wśród społeczeństwa po tej stronie drutów obozu płaszowskiego. 16
14Zarówno trybunał, jak i komentatorzy procesu podkreślali, iż owa wiedza, wręcz pewna oczywistość roli Götha, nie może stanowić o przebiegu sprawy, oskarżenie zaś powinno opierać się nie na powszechnej świadomości, ale na dowodach zebranych przez Okręgową Komisję Badania Zbrodni Niemieckich w Krakowie i Wojewódzką Żydowską Komisję Historyczną. Sędziowie, prokuratorzy i obrońcy byli zarazem członkami społeczeństwa, w którego obecności rozgrywała się Zagłada, nosicielami powszechnej świadomości. Nie byli więźniami Płaszowa, superstes, zarazem jednak wskazywali, iż ich pozycja z definicji nie jest neutralna. Zwłaszcza obrońcy podnosili fakt swojego zaangażowania, bezskutecznie prosząc o zwolnienie z wyznaczonej funkcji:
Ponieważ należymy do tej społeczności, która tyle wycierpiała w czasach Okupacji niemieckiej, uważamy, że wypełnienie tak ciężkiego i odpowiedzialnego obowiązku, jak obrona oskarżonego, zmusza nas niejako do negacji własnych naszych zapatrywań, przekonań i uczuć. 17
15W procesie podkreślano potrzebę opierania się jedynie na faktach – dowodach – zachowanie pozycji neutralnej stanowiło wyzwanie związane z celem – wydaniem wyroku, o którym nie może decydować wiedza powszechna ani tym bardziej zaangażowanie organów sądowych w konkretną sprawę. Organy uczestniczące w procesie miały zatem dążyć do wyzbycia się roli postronnego, jeśli charakteryzujemy go jako tego, który z definicji nie może być bezstronny18. Zwieńczeniem pracy trybunału miał być wyrok, nie osiągnięcie prawdy lub wymierzenie sprawiedliwości, a także sformułowanie precedensu, który wyznaczy ścieżkę kolejnym rozprawom, sformułowanie precyzyjnego kodeksu karnego o zasięgu międzynarodowym.
16Według Agambena wyrok jest celem samym w sobie przewodu sądowego. W wypowiedziach najważniejszych aktorów procesu zasada ta znajdowała jednak tylko częściowe potwierdzenie. W przemówieniu prokuratora argumentem bardziej znaczącym niż prawo okazywała się etyka wszechludzka, społeczna potrzeba zachowania równowagi, karania za zło, potrzeba sprawiedliwości 19. Zauważał on, że w wypadku potwierdzenia zarzutów rozmiaru zbrodni oskarżonego, fakt licznych zabójstw popełnianych „z przyjemności” osiągnął wymiar, wobec którego „zasada płacenia życiem ze życie okaże się bezsilną, bo życie można zabrać człowiekowi raz tylko, a oskarżony ma na sumieniu niezliczoną liczbę ofiar, pomordowanych własnymi rękami, nie mówiąc już o tych, których zgładzić rozkazał” 20. Wymierzenie sprawiedliwości jawiło się więc jako niemożliwe. Oskarżyciel, przynajmniej deklaratywnie, stawiał sobie zatem za cel dotarcie do prawdy – i to nie jedynie do prawdy o winach pozwanego: „rozprawa ta ma przede wszystkim na celu rzucenie pełnego światła na mroczną głębię duszy narodu, którego synowie popełniali tak potworne zbrodnie, wstrząsające sumieniem świata” 21. Celem procesu miało być dotarcie do prawdy – prawdy o całym narodzie, a nawet szerzej: prawdy o złu hitlerowskiego systemu, którą należało rzucić światu w twarz. Do osiągnięcia takiego celu nie wystarczyło zgromadzenie dowodów potrzebnych do wykazania winy Götha – prokuratorzy chcieli dążyć do „pełnego wykrycia całej prawdy, prawdy bez reszty” 22. Prawda stanowiąca stawkę procesu dotyczyła zobrazowania Zagłady – działalność Götha, jako jej wycinek, miała dać wgląd w całość zbrodni. Roszczenia do poznania prawdy o Zagładzie z perspektywy jej wycinka – obrazu powstałego na kanwie dochodzenia i procesu – wskazuje na dążenie do tego, by zamknąć temat Zagłady, stworzyć wrażenie, iż problem został rozwiązany, oraz sprowadzić go do zbrodni popełnionych przez naród o „mrocznych duszach”.
*
17W procesie Götha nie powoływano świadków, których scharakteryzowalibyśmy jako terstis – osób niebędących w obozie. Powoływano natomiast licznych superstes – świadków, którzy uczestniczyli w wydarzeniach, przeżyli, pomimo że znajdowali się w ich centrum. Według Agambena dla superstes, którego figurę badacz konstruuje głównie na podstawie pism Primo Leviego, w ostatecznym rozrachunku nie ma znaczenia wyrok czy uniewinnienie. Jest on rozpaczliwie świadom, iż prawo nie może wyczerpać całości problemu, nie może dotrzeć do „pozaprawnej treści prawdy”, która pozostaje po procesie. Mimo to superstes za słuszne uznaje skazanie zbrodniarzy na karę śmierci i dąży do dania świadectwa Zagładzie. Świadkowie uczestniczący w sprawie Amona Götha zostali wskazani przez Komisję Badania Zbrodni Niemieckich, która prowadziła postępowanie przygotowawcze, oraz przez Wojewódzką Żydowską Komisję Historyczną występującą w procesie w roli eksperta. Były to zatem osoby zaangażowane w działania CŻKH czy, szerzej, takie, które same, z własnej woli, już wcześniej zgłaszały się do instytucji z zamiarem złożenia zeznań. Była to powszechna praktyka – nie inaczej postępowano choćby w Düsseldorfie, gdzie na świadków powoływani byli chętnie autorzy publikowanych świadectw dotyczących funkcjonowania obozu na Majdanku, czy podczas procesu Eichmanna, kiedy świadków wybrano spośród tych, którzy zgłosili się na ochotnika. Praktyka ta była krytykowana między innymi przez Hannah Arendt 23.
18Spośród świadków wzywanych przed trybunał w procesie Götha najliczniejszą grupę stanowili ci, którzy prze-żyli, prze-trwali, ocaleli – Żydzi, którzy przeszli przez getto, głównie getto w Krakowie, uczestniczyli w przeprowadzanej przez Götha likwidacji, byli więzieni w Płaszowie, superstes, których świadectwo według Agambena nie powinno być traktowane jak czysty dowód, zbiór faktów procesowych. Superstes jest na to za bardzo zaangażowany w wydarzenie, z definicji nie może być bezstronny, jego prawda nie sprowadza się do składających się na nią elementów czy do dowodów procesowych. Spostrzeżenia Agambena raczej nie trafiłyby do przekonania uczestnikom procesu Amona Götha, podczas którego osobisty udział w wydarzeniach, bycie ocalałym stanowiły raczej podstawę do składania świadectwa, czyniły superstes cennym elementem dochodzenia. Jak stwierdził jeden z prokuratorów, zgromadzone w procesie przygotowawczym zeznania złożyli „świadkowie-Żydzi, którzy przeszli przez gehennę obozów takich jak Płaszów lub Oświęcim i dożyli chwili, w której mogą świadczyć przeciwko swoim katom” 24. Trudno w tych słowach doszukiwać się próby uwiarygodnienia świadków biorących udział w procesie poprzez wykazanie ich bezstronności i dystansu względem opisywanych zdarzeń.
19Na świadków powoływano również polskie ofiary Götha – nie były one ofiarami Zagłady, którą obserwowały z boku, ale niejednokrotnie czyniły to z bardzo bliska – z tego samego obozu. Oczywiście doświadczeń wymienionych grup nie sposób porównywać, co było zresztą uczciwie podkreślane w procesie – w jego uczestnikach najmniejszych wątpliwości nie budził fakt, iż to Żydzi stanowili społeczność skazaną na Zagładę. Przesłuchiwani polscy świadkowie to w dużej części więźniowie tzw. obozu polskiego – funkcjonującej przez pewien czas w Płaszowie wydzielonej drutem części obozu. Opowiadali oni o ciężkiej pracy i karach fizycznych dotyczących zarówno Polaków, jak i Żydów. Najczęściej były to osoby, którym praca w obozie pozwalała na przemieszczanie się oraz dokonywanie obserwacji. Opowiadały one o przypadkowo, przez szpary w budynkach obserwowanych egzekucjach Żydów oraz o poszczególnych, wyjątkowo okrutnych zbrodniach dokonywanych bezpośrednio przez Götha. Spośród zeznań świadków występujących w procesie wyraźnie wyżej cenione były te, których autorzy znajdowali się bliżej wydarzeń, bliżej dokonywanych zbrodni – zarówno ze strony oskarżenia, jak i obrony konsekwentnie padały pytania o to, w jakiej odległości od egzekucji znajdował się świadek, jak dużo i jak dobrze mógł widzieć. Mający prawo do formułowania pytań oskarżony chętnie pytał, jak blisko opisywanych zdarzeń znajdował się świadek, starając się podkreślić, iż dana osoba jedynie obserwowała wydarzenia, nie była natomiast fizycznie ich częścią.
20Z zachowań uczestników procesu można wnioskować, iż w praktyce sądowej uprzywilejowane zostają zeznania świadków, którzy fizycznie znajdowali się w danym miejscu podczas opisywanych wydarzeń. Wydaje się, iż chodzi tu jednak jedynie o naoczność świadectwa. Wobec trudności ze ściągnięciem świadków z innej strefy okupacyjnej trybunał zadowala się zapisami zeznań. Ciała superstes nie postrzega się jako dowodu, znaku o charakterze indeksu – w analizowanym procesie podkreśla się co prawda obecność świadka tam i wtedy, niewielką jednak wagę przywiązuje się do jego stawiennictwa tu i teraz, na sali sądowej.
*
21Amon Göth otrzymał najwyższy wymiar kary – karę śmierci. O panujących wśród widowni oczekiwaniach możemy wnioskować na podstawie wzmianek o pokazywaniu oskarżonemu gestem stryczka 25. Publiczność zgromadzona na procesie nie zachowywała dystansu względem oskarżonego, do którego krzyczano: „du Hund!” (Ty psie!). W tej sytuacji sędzia nakazał uczestnikom i obserwatorom procesu powstrzymanie się od manifestacyjnych uwag, odwołując się do powagi instytucji. W reakcji na zakończenie procesu autorzy artykułów prasowych pisali, iż wyrok wydany na Götha to „wymiar sprawiedliwości, a nie odwet” 26. W słowach tych pobrzmiewa świadomość, iż w procesie komendanta obozu Płaszów nie sposób było osiągnąć sprawiedliwości rozumianej jako zadośćuczynienie, a także duma ze stosowania przez trybunał narodowy procedur prawnych charakterystycznych dla czasów pokoju i świata cywilizowanego, stanowiących przewagę dla postępowania Niemców w czasie wojny. W artykułach natrafiamy jednak również na wątpliwość, czy Göth zasługiwał na proces 27, czy postępowanie sądowe nie stanowiło dla niego nadmiernej nobilitacji. Przyzwyczajona do funkcjonowania w rzeczywistości okupacyjnej publiczność nie uważała procesu za formę kary, ale za przywilej – na sali sądowej słychać głosy: „ja bym go zastrzeliła jak psa, po co się bawić, to zwierzę, nie człowiek” 28. Niektórzy obserwatorzy, w duchu zgodnym z późniejszymi uwagami Agambena, wskazywali, iż dzięki procedurze wymiaru sprawiedliwości Göth „po wielekroć umiera” 29, inni jednak widzieli w procesie ofiarowaną zbrodniarzowi łaskę nadziei. Kara śmierci była powszechnie postrzegana jako nieadekwatna względem popełnionych przez Götha zbrodni, w prasie pojawiły się głosy, iż nie jest dostatecznym zadośćuczynieniem za mord tej skali 30. Dziennikarze nie omieszkali zauważyć, iż każdego dnia procesu wśród publiczności co najmniej połowa zebranych ze względów osobistych miała moralne prawo zabić Götha31. Równolegle podkreślano różnicę między wyrokiem a odwetem – ten pierwszy, jako oparty na dowodach i procesach prawnych, miał być zgodny z sumieniem, mieścić się w kulturze, którą Niemcy zniszczyli i którą należało odbudować.
22W przebiegu przewodu sądowego autorzy artykułów doszukiwali się próby osiągnięcia prawdy – prawdy o zbrodni. Wskazywano, iż na proces przychodziły matki zamordowanych dzieci, które wpatrywały się w Götha, próbując pojąć makabryczne zbrodnie i własną stratę. Społeczne oczekiwanie prawdy nie zostało jednak zaspokojone – Göth nie wyjawił w procesie w sposób dostateczny swoich motywów, nie przedstawił filozofii, skupiał się na drobiazgach, dyskredytowaniu pojedynczych faktów, zrzucaniu z siebie winy za niektóre morderstwa 32.
23Wyrażana w kolejnych artykułach potrzeba prawdy oraz sprawiedliwości nie została zaspokojona. Göth nie był w stanie odpłacić za dokonane zbrodnie, a proces nie wyjaśnił, jak syn z mieszczańskiego domu stał się zbrodniarzem; wykazał jedynie, iż na sali sądowej Göth nie był gotów bronić swych dawnych idei, co prasa poczytywała mu zresztą za tchórzostwo. Jedynym, co za pośrednictwem przewodu sądowego otrzymało społeczeństwo, był wyrok oraz jego wykonanie, a zatem elementarne poczucie, iż prawo zostało przywrócone 33. Wyrok zamknął cykl procesów precedensowych oraz, jak deklarowała prasa, zaświadczał, iż zbrodnie nie ulegną zapomnieniu 34.
24Zagadnienie, czy i w jakim stopniu proces przyczynił się do wpisania obozu Płaszów w narrację tożsamościową Polaków, czy choćby krakowian, pozostaje w tym wypadku kwestią odrębną. Agamben podkreśla, iż procesy zbrodniarzy hitlerowskich miewały negatywne konsekwencje dla świadomości społecznej – przyczyniły się do „upowszechnienia przekonania, iż problem Auschwitz został rozwiązany raz na zawsze, prawomocne wyroki zapadły, a dowody winy zostały ostatecznie ustalone” 35. Możliwe, że tak właśnie było w przypadku obozu Płaszów, który przez dziesięciolecia funkcjonował jako nie-miejsce pamięci i dopiero niedawno rozpoczął się proces jego upamiętnienia. Być może fakt skazania na śmierć Amona Götha, który stał się symbolem obozu i w świadomości zbiorowej uosabiał właściwie całą jego załogę, przyczynił się do wytworzenia społecznego przekonania, iż prawda została odkryta, a sprawiedliwości stało się zadość. Pomieszanie kategorii prawdy, sprawiedliwości i wyroku mogło stanowić jeden z czynników, dla których Polakom łatwiej było uniknąć uczynienia z Zagłady doświadczenia tożsamościowego.
Notes de bas de page
1 Zob. E. Gawron, Proces Amona Goetha i pierwszy wyrok w sprawie zbrodni ludobójstwa, w: A. Bartuś, P. Trojański (red.), Auschwitz a zbrodnie ludobójstwa w XX wieku, Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau, Oświęcim 2012, s. 133–142.
2 Amon Göth był komendantem obozu pracy przymusowej, później obozu koncentracyjnego Płaszów czy też ZAL/KL Plaszow. Dziękuję prof. Jackowi Leociakowi za uwagi dotyczące stosowania przeze mnie nazw Płaszów i Plaszow. Obóz pracy przymusowej, późniejszy obóz koncentracyjny w Krakowie, usytuowany głównie na terenie Woli Duchackiej i Podgórza, nosił niemiecką nazwę Konzentrationslager Plaszow bei Krakau i został zlokalizowany w pobliżu stacji kolejowej Płaszów. Określenie KL Plaszow jest obecnie promowane przez Muzeum Historyczne Miasta Krakowa, które stało się gospodarzem terenu, przyjmując na siebie obowiązek jego opracowania i zagospodarowania w formie muzeum – miejsca pamięci. Z drugiej jednak strony sformułowanie „obóz Płaszów” używane przez Polaków, w tym mieszkańców Krakowa jeszcze podczas istnienia obozu oraz podczas analizowanej sprawy Amona Götha, przetrwało do dziś. Miejsce funkcjonuje w pamięci zbiorowej właśnie jako „obóz Płaszów”. W niniejszej pracy stosowane będzie zatem określenie „obóz Płaszów” jako emiczne względem badanego zjawiska pamięci miejsca.
3 Zob. np. S. Kosiński, Wymiar sprawiedliwości a nie odwet, „Dziennik Polski” 1946, nr 241.
4 G. Agamben, Co zostaje z Auschwitz. Archiwum i świadek. Homo sacer III, przeł. S. Królak, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2008, s. 16.
5 Tamże, s. 15.
6 M. Pemper, Prawdziwa historia Listy Schindlera, przeł. A. Kuć, Książka i Wiedza, Warszawa 2006, s. 233.
7 Z. Polubiec (red.), Okupacja i ruch oporu w Dzienniku Hansa Franka 1939–1945, Książka i Wiedza, Warszawa 1970, s. 442.
8 T. Franiszyn, Wspomnienia Jagody. Pamiętnik z II-ej wojny światowej, maszynopis, Archiwum b. Komisji Historycznej ZBOWiD, Arch. 05 III nr 1286.
9 Zob. R. Kotarba, Niemiecki obóz w Płaszowie 1942–1945, Wydawnictwo IPN, Warszawa–Kraków 2009.
10 J. T. Gross, „Ten jest z Ojczyzny mojej…”, ale go nie lubię, w: J. T. Gross, Upiorna dekada. Trzy eseje o stereotypach na temat Żydów, Polaków, Niemców i komunistów 1939–1948, Austeria, Kraków 1998, s. 58.
11 E. Janicka, Pamięć przyswojona. Koncepcja polskiego doświadczenia zagłady Żydów jako traumy zbiorowej w świetle rewizji kategorii świadka, „Studia Litteraria et Historica” 2014–2015, nr 3–4, s. 175–176.
12 Osoby zainteresowane procesem oczywiście nie są reprezentatywną próbą społeczną. Niniejszy tekst stanowi obserwację konkretnej i bardzo szczególnej grupy.
13 J. Wierzbowska, Amon Goeth przed sądem w Krakowie, „Głos Ludu” 1946, nr 243. Tekst z 4.09.1946.
14 M. Pemper, Prawdziwa historia Listy Schindlera, s. 233.
15 Jedna z głównych kontrowersji dotyczących stosowania w badaniach nad Zagładą terminu „świadek”, formułowana podczas konferencji zwłaszcza przez Elżbietę Janicką, wynikająca ze stwierdzenia, iż względem ludobójstwa Żydów niemożliwy był brak zaangażowania, pozostanie Agambenowskim terstis/testis.
16 Proces ludobójcy Amona Goetha przed Najwyższym Trybunatem Narodowym, Wydawnictwo Centralnej Żydowskiej Komisji Historycznej w Polsce, Warszawa–Łódź–Kraków 1947.
17 Tamże.
18 „Z mocy prawa ciąży na nas wszystkich obowiązek całkowitej bezstronności, a jest on również obowiązkiem naszego sumienia” – słowa przewodniczącego trybunału, tamże, s. 11.
19 „nie tylko na podstawie ustaw krajowych, nie tylko pod powagą prawa międzynarodowego, ale pod powagą zasad ludzkości, pod powagą tych idei etyki wszechludzkiej, które nie tylko potępia czyny takie, jakich dopuścił się Göth, ale i nakazuje czyny te karać”, tamże, s. 13–14.
20 Tamże, s. 15.
21 Tamże.
22 Tamże.
23 H. Arendt, Eichmann w Jerozolimie. Rzecz o banalności zła, przeł. A. Szostkiewicz, Znak, Kraków 2010, s. 288.
24 Proces ludobójcy Amona …, s. 16.
25 Ten niewerbalny znak mógł przypominać gest utrwalony w filmie Shoah Claude’a Lanzmanna – gest pokazywany przez polskich bystanderów Żydom wiezionym na śmierć w zaplombowanych wagonach kolejowych. W przypadku Götha nie może być tu mowy o ostrzeżeniu. Za pomocą gestu jednoznacznie przekazywana jest groźba lub życzenie śmierci.
26 S. Kosiński, Wymiar sprawiedliwości a nie odwet, „Dziennik Polski” 1946, nr 241.
27 Tamże; Por. J. Wierzbowska, Amon Goeth przed sądem w Krakowie.
28 F. Gil, Na procesie ludobójcy, „Odrodzenie” 1946, nr 40.
29 Tamże.
30 S. Kosiński, Wymiar sprawiedliwości a nie odwet.
31 F. Gil, Na procesie ludobójcy.
32 Tamże. Przebieg procesu skłaniał oskarżonego do tego typu postępowania, gdyż wobec precedensowego charakteru sprawy, oskarżyciele wkładali wiele trudu w udowodnienie poszczególnych zbrodni Götha.
33 S. Kosiński, Wymiar sprawiedliwości a nie odwet.
34 J. Kudryński, Amon Goeth przed sądem, „Przekrój” 1946, nr 74.
35 G. Agamben, Co zostaje z Auschwitz, s. 18.
Auteur
Wydział Polonistyki, Uniwersytet Jagielloński
![Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0](/assets/images/by-nc-nd.png)
Le texte seul est utilisable sous licence Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0. Les autres éléments (illustrations, fichiers annexes importés) sont « Tous droits réservés », sauf mention contraire.
Maszynerie afektywne
Literackie strategie emancypacji w najnowszej polskiej poezji kobiet
Monika Glosowitz
2019