Od świadków do postronnych. Kategoria bystander i analiza podmiotów uwikłanych
p. 61-82
Note de l’auteur
Artykuł jest pierwszą częścią tekstu Zeugen versus Nebenstehende. Ein Versuch über bystander (tłum. Hans Gregor Njemz) przygotowanego w 2017 roku, publikowanego w języku niemieckim w tomie Testimoniale Strategien: Vom Dokumentarismus zwischen den Weltkriegen hin zu medialen Assemblagen der Gegenwart, red. Magdalena Marszałek, Dominika Herbst, Kulturverlag Kadmos, Berlin 2019. Druga część została wydana po polsku w „Tekstach Drugich” (2018) pod tytułem Od obserwatorów do gapiów. Kategoria bystanders i analiza wizualna.
Tekst powstał w ramach grantu „Nieupamiętnione miejsca ludobójstwa i ich wpływ na pamięć zbiorową, tożsamość kulturową, postawy etyczne i relacje międzykulturowe we współczesnej Polsce” (NPRH, nr 2aH 15 0121). Za uwagi, komentarze i inspiracje do tej pracy dziękuję Katarzynie Bojarskiej, Magdalenie Marszałek, Christinie Morinie i Eryce Lehrer oraz Jenny Wüstenberg.
Texte intégral
1Dyskusja nad kategorią świadka w Polsce ma szczególny charakter, obejmuje bowiem zarówno żydowskie ofiary, jak i społeczność nieżydowską, obecną na scenie przemocy w czasie Zagłady. Pojęciowe utożsamienie dwóch grup pociąga za sobą wiele niejasności, które trzeba koniecznie rozważyć, by móc z precyzją i bez nieporozumień prowadzić w rodzimym kontekście dalsze badania i rozmowy odnoszące się do tej problematyki.
2Wydany w 1992 roku tom Perpetrators Victims Bystanders: The Jewish Catastrophe, 1933–1945 autorstwa Raula Hilberga 1uschematyzował podział osób włączonych w dziejące się ludobójstwo, ujmując je w trzy dobrze dziś już przyswojone kategorie: ofiar, sprawców i tych, którzy pozostają poza sednem konfliktu, pomiędzy dwiema podstawowymi grupami. Rozróżnienie to nieomal natychmiast zostało przekształcone w bardziej skomplikowane i niejednorodne konfiguracje w duchu zjawiska szarej strefy opisanego w ostatniej pracy Primo Leviego 2. Jeśli jednak mówi się o nakładaniu i przenikaniu się kategorii, najczęściej analizowane są współzależności między sprawcami a obserwatorami3. Ustabilizowane w polskim dyskursie utożsamienie pozycji ofiar i otaczającej ich społeczności ma w tej sytuacji kilka konsekwencji: w planie moralnym – wzbudza konsternację, a czasem gwałtowny opór, gdy tylko ten znak równości pojawia się na forum globalnym, na którym jest zupełnie niezrozumiały; w polskim dyskursie w płaszczyźnie psychosocjologicznej (i politycznej) wzmacnia koncepcję „polskiej ofiary”; w planie praktycznym – prowadzi do komplikacji przekładowych; w końcu w planie badawczym utrudnia autonomizację ważnego dla Polski obszaru analitycznego, czyli studiów nad bystander: aktorami wojny rozumianymi nie jako ofiary, ale przede wszystkim jako – jak określił to niedawno Michael Rothberg – podmioty uwikłane (implicated subjects), „które zostały wplątane (entwined) lub wwikłane (folded into; im-pli-cated in) w historie i sytuacje przekraczające naszą indywidulaną sprawczość”4.
3Krytyczne rozróżnienie w obrębie lokalnego dyskursu dwóch torów (nawet jeśli w wielu miejscach przecinających się) studiów nad „świadkami” ma zasadnicze znaczenie. Stawką jest nadanie autonomii i wagi polskim badaniom (w których polscy badacze już mają wybitne osiągnięcia5) nad „obecnością w czasie ludobójstwa”; w planie szerszym – upowszechnienie w znaczącym zakresie wyników tych badań – prowadzonych na najważniejszej i najliczniejszej zbiorowości towarzyszącej wydarzeniom Zagłady – w ramach rozwijających się właśnie międzynarodowych bystanders studies.
1. Badania nad bystander
4Do trwających przynajmniej od powojnia w Polsce, a od lat sześćdziesiątych w świecie intensywnych badań nad losem ofiar dołączyły w latach dziewięćdziesiątych tzw. perpetrator studies 6– badania nad sprawcami. Dziś, gdy istnieją Perpetrator Studies Network 7i „Journal of Perpetrator Research” 8, ten nurt można uznać za w pełni samodzielną dyscyplinę badań 9. Nieco później – po 2000, a szczególnie od 2010 roku – rozpoczęła się emancypacja badań nad trzecią, najsłabiej dotąd opisaną grupą aktorów pola wojny, tzw. bystander. Wciąż niepoddane instytucjonalizacji, bez stowarzyszeń i pism, programów studiów i przeglądowych podsumowań, badania te nabierają widocznego rozpędu 10, co jest niezwykle ważną okolicznością dla polskiej humanistyki i nauk społecznych. Polskie społeczeństwo lat czterdziestych jest bowiem potencjalnie głównym – choć rzecz jasna nie jedynym – przedmiotem studiów, gdy te podejmują kwestię Holokaustu 11.
5Włączanie się w trwające prace jest ważne z wielu oczywistych względów, lecz już na samym początku prób zbliżenia perspektywy zewnętrznej z wypracowanymi dotąd w Polsce ustaleniami pojawiają się kłopoty. Nie chodzi o zakres ustaleń historycznych: w kwestii społeczności dopełniającej pole przemocy kłopot niekonwergencji zaczyna się wcześniej, zanim przystąpimy do omawiania analiz, mianowicie gdy tylko posłużymy się kluczowym terminem. Elżbieta Janicka zgłaszała wątpliwości w 2008 roku, gdy pisała: „Bystander? Ani stander, ani by. I ciągle brakuje nam języka, by nazwać to miejsce – polskie miejsce” 12. W 2014 roku Jan Tomasz Gross dodawał: „W języku polskim słowo «bystanders» nie ma dobrego ekwiwalentu” 13. Bystander – czyli kto?
6Termin bystander na określenie owej dopełniającej pole przemocy społeczności, używany był w piśmiennictwie dotyczącym drugiej wojny światowej, zanim upowszechnił go Hilberg14. Badania etymologiczne wskazują na pojawienie się tego słowa w angielszczyźnie na początku XVII wieku15 – w „zdroworozsądkowym” rozumieniu oznacza ono kogoś „stojącego blisko czegoś”. Krytyczne odczytania propozycji Hilberga szybko wprowadziły jednak potrzebne zniuansowanie: wyraziste rozpodobnienie trzech kategorii aktorów przemocy czasów drugiej wojny w praktyce bywa niemożliwe16, zakwestionowana została zwłaszcza teza o bierności „trzeciej grupy”17. Jak piszą Cesarani i Levine, Hilberg „decydującym gestem rozdzielił na trzy monolityczne bloki materię wcześniej postrzeganą jako różnorodna”18, co w latach dziewięćdziesiątych szybko doprowadziło do wielu polemicznych odpowiedzi, polaryzujących zaproponowane podziały19.
7Termin bystander w pracy Hilberga funkcjonuje jako „pojęcie pierwotne” – tak oczywiste, że aż niewymagające wyjaśnień: autor nigdzie nie poświęca osobnego miejsca, by je ująć w trybie „słownikowym”. Bardzo ogólnikową definicję można jednak zrekonstruować, łącząc rozrzucone po tomie opisowe sformułowania z przedmowy i początków kolejnych podrozdziałów trzeciej sekcji, poświęconej bystanders (18–24): „Większość żyjących w czasach zagłady nie była ani sprawcami, ani ofiarami. Jednakże wielu obserwowało pewne wydarzenia albo o nich słyszało. Ci spośród nich, którzy mieszkali w okupowanej przez nazistów Europie, zapewne określiliby się – z nielicznymi wyjątkami – jako bystanders” 20. „Na obszarach kontrolowanych bądź znajdujących się pod wpływem reżimu nazistowskiego mieszkała licząca kilka milionów ludność nieżydowska. Wiele osób nie stykało się z działalnością antyżydowską, wielu było sąsiadami Żydów” 21. Nawet ci, którzy postanowili ignorować Zagładę, „mieli mimo wszystko mglistą świadomość zachodzących procesów”. Badania nastrojów społecznych monitorowane przez „niemieckich oficjalnych obserwatorów” „wskazują na dominujące poczucie obojętności, a nawet apatii wobec wszelkich wydarzeń niemających bezpośredniego związku z własnym życiem” 22. Jeśli chodzi o podejmowane aktywności, grupa ta była skrajnie niejednorodna: „w czasie zagłady Żydów europejskich część ludności nieżydowskiej niosła im pomoc. Liczniejsi osiągali ich kosztem pewne korzyści, a niezliczona liczba przyglądała się wydarzeniom” 23.
8Ostrożny komentarz tej patchworkowej definicji mógłby mówić o komplementarnym wydzieleniu grupy (dopełniała ona pole społeczne po wskazaniu bardziej wyrazistych i jednoznacznych kategorii sprawców i ofiar), o jej zróżnicowaniu ontologicznym (od instytucji po jednostki) i funkcjonalnym (różne dominujące działania – od pomocy po prześladowanie). Ciekawe wydaje się mocne zaznaczenie stanu afektywnego grupy (bardziej jednoczącego niż inne cechy – chodzi o „obojętność” i „apatię”) i niedobór poznawczy (wiedza była „mglista”, jeśli nie liczyć „posłańców”, którzy „wiedzieli”). Dominująca część grupy definiowana jest poprzez czynność wzrokową: „przyglądali się wydarzeniom” – przyglądali się w szczególny sposób i ze swoistej pozycji, skoro wysłani przez Trzecią Rzeszę do oceny nastrojów agenci są określeni u Hilberga innym terminem („obserwatorzy oficjalni”).
2. Świadek – kłopoty kategoryzacji, problemy z charakterystyką
9Dyskusja, która z pewnym opóźnieniem rozwinęła się w Polsce, skoncentrowała się wokół krytyki powiązania terminu bystander z funkcją świadka i była pochodną terminologicznej propozycji tłumacza tomu Hilberga, Jerzego Giebułtowskiego. Termin „świadkowie” został przyjęty w momencie polskiej publikacji Perpetrators, Victims, Bystanders w 2007 roku bez protestów24. Dekadę później pojawiły się jednak poważne wątpliwości. Przeciwko stawianiu znaku równości między fizyczną obecnością w kraju, w którym dzieje się ludobójstwo, a statusem świadka wystąpił m.in. Jan Tomasz Gross25. Elżbieta Janicka i Tomasz Żukowski, gdy zastanawiali się w tym samym czasie, jak „nazwać to miejsce, polskie miejsce”, odpowiadali: na pewno nie jest ono „miejscem świadka”26. Bo czy „świadek zaangażowany (…) to jeszcze świadek” 27?
10Gross w krótkim, dynamicznym tekście Sprawcy, ofiary i inni z 2014 roku kwestionował użycie terminu „świadek”, pisząc: „Bystander to jedynie ktoś przypadkowo znajdujący się w pobliżu, który wcale świadkiem (tego, co się dzieje w pobliżu) być nie musi”28. W rozumieniu Grossa więc bystander to ktoś zdefiniowany topograficznie – osoba będąca w relacji do wydarzeń ze względu na swoje zlokalizowanie. „Bliskość” przemocy nie równa się jednak gotowości, by o niej zaświadczać. Gross wyraża swoje obiekcje na dwóch poziomach – po pierwsze, niefortunny jest wybór terminu bystander w wyjściowym tekście Hilberga (z dwóch powodów, o których poniżej). Po drugie, nietrafione jest jego polskie tłumaczenie.
11Bystander jest kategorią zbyt zróżnicowaną (Hilberg umieszcza w niej i obywateli państw okupowanych, i instytucje „dużej skali”, czyli kościoły oraz rządy; wśród obywateli wyróżnia grupy tak różne, jak ratujących i denuncjatorów), by mogła być funkcjonalna. W odczuciu Grossa angielski termin sugeruje neutralność 29– oddzielenie, dystans – tymczasem wymienione przez Hilberga kategorie aktorów mają jedną cechę wspólną, „mianowicie nie są bystanders procesu Zagłady, lecz bardzo aktywnie w nim uczestniczą. Jedni ratując Żydów, a drudzy na odwrót, przyczyniając się do ich zguby” 30. Podobny postulat formułuje Janicka – potrzebny termin powinien sugerować nieuniknione zaangażowanie: „Ze stwierdzeniem, że «nic-nie-robienie w obliczu Zagłady też jest działaniem» [podkreślenie – J.T.G.], można się tylko zgodzić” 31.
12Gross wybiera dwa terminy, które jego zdaniem ściśle pasują do opisu omawianej kategorii społecznej. To „ułatwiacze” (facilitators) i „beneficjenci” (beneficiaries). Obie propozycje przypisuje wydanej rok wcześniej pracy Mary Fulbrook A Small Town Near Auschwitz: Ordinary Nazis and the Holocaust 32. Ułatwiacze w myśleniu Fulbrook to ci, którzy zostali uwikłani w „skomplikowane schematy przemilczeń, reinterpretacji i błędnych reprezentacji” kumulujących się w formule „nic nie widziałem”, powiązani „nikłym poczuciem osobistej winy za to, co się działo”, gdy tymczasem owe wydarzenia poprzez swe „postawy, działania, zaniechania działań w praktyce umożliwiali”, sprowadzając na innych cierpienie 33. Beneficjent natomiast to pomysł w gruncie rzeczy nie Fulbrook, lecz Hilberga (podrozdział jego książki z 1992 roku nosi tytuł Sprawiedliwi, beneficjenci, obserwatorzy) 34. Beneficjentem były instytucje, firmy, osoby prywatne w Niemczech i krajach, w których przeprowadzana była Zagłada. Gross sugeruje, by oba powyższe terminy – stosowane przez brytyjską historyczkę do opisu „wymykających się uwadze” grup w społeczeństwie niemieckim – wykorzystać do analizy społeczeństwa w Polsce.
13Elżbieta Janicka w tekście z 2008 roku zgłosiła propozycję zastąpienia kategorii świadka w sensie „bystander /onlooker” kategorią „obserwatora uczestniczącego” w rozumieniu „innym niż przyjęte w antropologii kulturowej” 35. Dokładniej zaś wprowadziła termin „obserwacja uczestnicząca wtajemniczona” 36, precyzując go do „obserwacji wtajemniczonej uszczelniającej” – bo, jak pisała
sama „obserwacja uczestnicząca” to za mało. Byłaby ona dokonywana w trybie myśli, mowy, uczynku i zaniedbania. W tej kategorii – wydaje mi się – jest miejsce na mnogość i zniuansowanie przejawów. I być może otwiera ona także furtkę do zrozumienia, że tutaj chodziło o większość – zdecydowaną, a nade wszystko decydującą. 37
14Potrzeba precyzyjnego terminu jest wedle Janickiej ewidentna i trudno się z krytyczką nie zgodzić – zbyt duża grupa podejmująca zbyt zróżnicowane działania umyka uwadze, gdy zastanawiamy się nad aktorami sceny wojny w Polsce. Badaczka notuje propozycje pojawiające się na polskim rynku idei (ich liczebność jest dowodem nie wprost, co chętnie podkreślę, pilnej potrzeby takiej interwencji nomenklaturowej): była mowa o „pomocnikach zbrodni”, „asystentach zbrodni”, „uczestnikach zbrodni”, „pomocnikach śmierci” i „zleceniodawcach zbrodni” 38.
15Co jednak jest nie tak z terminem „świadek”, tradycyjnie stosowanym nie tylko w polskiej historiografii, ale i światowej 39?
Tłumaczenie [terminu bystanders] jako „świadkowie” jest niewłaściwe – pisał Gross. – W języku angielskim istnieje słowo „świadek” i jest nim witness. Bystander to jedynie ktoś przypadkowo znajdujący się w pobliżu, który wcale świadkiem (tego, co się dzieje w pobliżu) być nie musi. Może nim być, ale nie musi. Znaczenie słowa bystander jest bardziej neutralne, obojętne w stosunku do tego, co się dzieje nieopodal. 40
16Przemoc, przekonuje dalej autor Złotych żniw, obliguje świadków do przeciwstawnia się jej, działa bowiem uniwersalna „norma kulturowa” 41. Jakkolwiek to przeświadczenie z antropologicznego punku widzenia wydaje się nie do utrzymania, pozwala wnioskować, że dla Grossa termin „świadek” jest aksjologicznie nacechowany i oznacza kogoś zaangażowanego, oponującego wobec przemocy, stającego po stronie ofiar.
17Termin „świadek” bywa również krytykowany, jeśli został użyty w stosunku do nieżydowskiej części społeczeństwa wojennego. Myślenie takie jest pochodną stanowiska wymownie i precyzyjnie wyrażonego przez Giorgio Agambena w Co zostaje z Auschwitz?, gdzie sformułowana została słynna już trójdzielna koncepcja świadka. Świadkiem (testis) Zagłady jest bowiem ten, „który prze-trwał, który prze-żył, jest ocalałym”42, przetrwał do samego końca, może zatem złożyć świadectwo. Paradoks jednak polega na tym, że w przypadku Zagłady ci, którzy mogliby opisać najpełniej i najdokładniej wszystkie elementy mechanizmu Holokaustu, nie są w stanie złożyć świadectwa, ponieważ dotarłszy do samego końca – do komór gazowych i krematoriów – są martwi. Dlatego Zagłada to – o czym była wielokrotnie mowa – „wydarzenie bez świadka”43. Potrzeba więc z grona testis wyodrębnić kategorię jeszcze ściślej zdefiniowaną, tzw. super-stes, obejmującą oniemiałe lub martwe ofiary. Tak więc ci, którzy przeżyli i mogą składać świadectwo (testis), to ci, którzy ocaleli, ale nie przeżyli wszystkiego do końca. Są jedynie depozytariuszami „niewyraźnego mamrotania lub rzężenia konającego człowieka” (super-stes), owego, jak pisze Agamben, „pomruku dobywającego się z głębi” 44.
18W analizie Agambena pojawia się jednak jeszcze „ten trzeci” – terstis: świadek powołany przed sąd, składający zeznania z tego powodu, że został uznany za „osobę trzecią w sporze”, za dostarczyciela „zbioru faktów, które można by wykorzystać jako materiał dowodowy na potrzeby procesu”. Terstis to ktoś, kto jest „dostatecznie bezstronny” 45, nieuwikłany, neutralny. Figura „tego trzeciego” wydaje się dokładnie opisywać funkcję, jaką chciałoby sobie przypisać – zdaniem Janickiej i Grossa – polskie społeczeństwo.
19Niesłusznie, ponieważ pojęcie „świadka” (w sensie tersits) sugeruje bezstronność w konflikcie, dystans od zdarzeń, precyzję, kontrolę nad funkcjami poznawczymi (świadek rozumie relacjonowaną sytuację, posiada wiedzę o wydarzeniach) i komunikacyjnymi (jest zdolny do ujęcia jej w słowa i poinformowania innych). Tymczasem terstis wyraża gotowość do publicznego ujawnienia się i wypowiedzenia w celu ustalenia przebiegu zbrodni, a więc w efekcie stanięcia po stronie ofiar. Świadek jest więc figurą nieneutralną na wielu poziomach: James Young we Writing and Rewriting of the Holocaust 46przypomina dodatkowo, że w tradycji kultury judeochrześcijańskiej bycie świadkiem oznacza pozycję autorytetu uczącego innych o prawdzie 47. Bycie świadkiem jest równoznaczne z przyjęciem ważnej funkcji społecznej.
20W efekcie pozycja „świadka” konotuje istotne do rozważenia jakości: jest nobilitująca (jako równoznaczna z potwierdzeniem statusu „prawowitego godnego zaufania obywatela”), sugeruje brak podejrzeń o współudział w zbrodni, aktywne zaangażowanie przeciwko przemocy, a więc postawę nieobojętności, która w najdalszym planie ujawnia wybór etyczny. Tymczasem Gross i Janicka wskazują na aktywność, lecz nienakierowaną na opowiadanie się po stronie cierpiących; obojętność, która innym aktorom pozwala utrzymać status quo przemocy, a więc w rzeczywistości będącą swego rodzaju zaangażowaniem; odmowę użycia aparatu kognitywnego („nic nie widziałem”) i komunikacyjnego („nie mam nic do dodania”); w końcu – niechęć do publicznego opowiedzenia się po stronie ofiar (zarówno w czasie wojny, jak i dziś). W tej sytuacji być może słuszną decyzją byłoby w polskim dyskursie ograniczenie stosowania terminu „świadek” i rezerwowania go tylko dla tej części bystander, którzy podejmują wysiłek złożenia zeznań w celu ustalenia sprawców zbrodni. Nadal jednak kłopotliwa byłaby supozycja obiektywności i neutralności takiego sprawozdawcy. Z obu powodów konieczne jest dalsze poszukiwanie funkcjonalnych terminów.
21Dwie postawy identyfikowane powyżej, wyraźnie opozycyjne, odkrywają fundamentalny problem z badaniami nad bystander. Jeśli pomyśleć powyższe jako dwa bieguny zachowań „społeczności dopełniającej” z czasów Zagłady, można wykreślić scenę, po której poruszają się badacze przeszłej rzeczywistości wojny: pomiędzy ekstremami, które generują gesty idealizacji i esencjalizujacej krytyki. O ile wyznaczenie granic pola jest ważne dla zdefiniowania zakresu działań w jego wnętrzu, o tyle największa przyszła praca zapewne odbywać się będzie tam, gdzie napotykać będziemy postawy mniej wyraziście sprofilowane, niekonsekwentne, niezrozumiale sprzeczne – jak wtedy, gdy w Miejscu urodzenia, projekcie Pawła Łozińskiego i Henryka Grynberga z tego samego roku co tom Hilberga (1992), udzielająca wywiadów społeczność mówi o aktach denuncjacji, drobnych gestach nienawiści, w końcu o morderstwie, płynnie łącząc to ze wspomnieniami okazjonalnej, a nawet trwałej, lecz niewielkiej pomocy 48oraz życzliwości, i czasem w jednym zdaniu zestawiając głębokie uprzedzenia z wyrazami współczucia.
22Niespolaryzowany, zniuansowany opis analizowanej kategorii proponuje Mary Fulbrook w artykule Bystanders: Catchall concept, alluring alibi or crucial clue?49, w którym główną tezą jest przekonanie, że dla dalszej analizy w obrębie rodzącej się subdyscypliny ważne jest dostrzeżenie płynności postaw. Zdaniem Fulbrook pozycja bystandera jest zasadniczo niestabilna, wywoływana sytuacyjnie: „W efekcie to nie człowiek, ale kontekst definiuje tę rolę: osoba znajduje się lub okazuje się znajdować w pobliżu czegoś, co jest w gruncie rzeczy częścią historii kogoś innego. Bystander – z definicji – jest «poza» prawdziwą dynamiką sytuacji” 50. Odmiennie więc niż Gross i Janicka brytyjska historyczka nie wiąże pozycji bystandera ze świadomym aktem woli opowiedzenia się za grupą represjonowaną lub przeciwko niej i poddaje krytyce tezę o pełnej autonomii i sprawczości bystandera. Jej alternatywna analiza opiera się na spostrzeżeniu, które może być przydatne zwłaszcza w dalszych badaniach nad studiami przypadku: przemoc, w stosunku do której definiuje się zazwyczaj rolę bystandera, trwa krótko, jest „izolowana”. Przemoc wojenna była kolektywna, zorganizowana systemowo z pozycji władzy państwowej, obejmowała rozległy terytorialnie obszar i długi okres (była trwała i ciągła). Z tego powodu stosowanie wobec jej efektów modeli budowanych dla zdarzeń iteratywnych daje opaczne poznawczo wyniki, jak na przykład przekonanie, że „obywatel powinien zawsze ująć się za ofiarą” 51. Rzecz jasna Fulbrook nie próbuje zwolnić bystander z odpowiedzialności: akty wolicjonalne i reakcje bezwiedne, kontekstowe to kolejne bieguny organizujące pole poznawcze kategorii.
3. Postronny – alternatywne ujęcia aktorów pola przemocy
23Dyskusja nad terminem „bystander” w polskim piśmiennictwie wydaje się ostatecznie nierozwiązana. Nie przekonuje stosowanie wobec społeczności polskiej terminów wypracowanych wobec obywateli niemieckich (Gross) – ruch ten wymagałby dodatkowych uzasadnień i zróżnicowań terminologicznych, skoro sytuacja polskiego i niemieckiego społeczeństwa w czasie wojny była jednak skrajnie różna, nawet jeśli pewne postawy wobec losu Żydów wydają się pokrewne i oczywiście – konieczna jest dalsza dyskusja (zarówno nad formami umożliwiania przemocy, jak i korzystania z jej efektów). Koncepcja obserwatora uczestniczącego mimo deklaracji Janickiej nie jest w stanie ze względu na potężne i mocno ugruntowane w humanistyce konotacje funkcjonować w oderwaniu od swego antropologicznego źródła, implikuje więc „zewnętrzne”, „świadome”, „poznawczo nacechowane”, dokonywane z pozycji przewagi epistemicznej włączenie się w los pewnej społeczności w celu poznania jej zwyczajów (odcięcie się od schedy antropologii funkcjonalnej wymagałoby dłuższej dyskusji, tymczasem autorka pozostaje jedynie przy deklaracji odmienności projektów w abstrakcie pracy). Nawet jeśli przyjąć, że koncepcja ta, jak chce Janicka, ma charakter pozaantropologiczny, „zdroworozsądkowy” czy „wizualny” 52, to opierająca się na niej analiza (podkreślajaca „zewnętrzność” obserwatora) 53popadałaby w błąd, przed którym przestrzegała Fulbrook: bystanderzy nie funkcjonowali „na zewnątrz” systemu przemocy, ich pozycja była niestabilna i zmieniała się zbyt często bez udziału ich woli w ramach wytwarzających się kontekstów sytuacyjnych.
24Uznając jednak zarówno zastrzeżenia Fulbrook, jak i wiele trafnych uwag Janickiej i Grossa, chciałabym się zastanowić nad możliwą terminologiczną propozycją, która pozwoliłaby ująć obie skrajne postawy bystanderów (za ofiarami i przeciwko nim), zaznaczyć niemożliwość przyjęcia postawy neutralnej, a także uchwycić kontekstualność i niestabilność ich roli, jej uspołecznienie (bystander objawia się zawsze w relacji do sytuacji, która dotyczy innych). Dyskusja nad możliwymi synonimami i wariantami przekładowymi słowa „bystander” (za którą dziękuję uczestnikom seminarium „Patrząc na cudze cierpienie (O widzach, gapiach, obserwatorach i świadkach Zagłady)” 54) sprowadziła nasze rozmowy do terminu, który znaleźć można w przekładzie Sławomira Królaka, gdy ten w Co zostaje z Auschwitz Agambena szuka ekwiwalentu dla włoskiego słowa l’outsider (par. 1.13). W ujęciu tłumacza anglicyzm ten pojawia się w polskiej translacji z niejakim naddatkiem, zmieniając się w rozbudowaną, trójczłonową frazę: „osoba postronna, osoba z zewnątrz (outsider)”. W cytowanym fragmencie Agamben opisywał kogoś, kto nie może „dać świadectwa z wnętrza śmierci” 55. „Postronny” – słowo to, które przemknęło przez pole idei 56budowane wokół naszej własnej przeszłości w relacji do Zagłady, warte jest, jak sądzę, uwagi.
25„Postronny” to „nie należący do danego grona, środowiska, nie zaangażowany w jego sprawy”57 – termin konotuje więc rozdzielenie doświadczenia, „zewnętrzność” pozycji postronnego, brak uczestnictwa w głównym nurcie zdarzeń, a nawet obojętność wobec losu pewnej grupy. Co więcej: to „sąsiedni, sąsiedzki, okoliczny; pograniczny, ościenny, zamiejscowy, cudzoziemski, cudzy, obcy, zagraniczny, obcokrajowy” 58– słownikowe synonimy tego określenia to przymiotniki o rosnącym natężeniu obcości, z czego można wnosić, że termin ten skutecznie mógłby objąć różne „stopnie oddalenia” od ofiar – od zjawisk bliskich, lokalnych, po globalne. Ponadto określenie to „spokrewnia się” z Hilbergowskim terminem bystander znaczeniowo dzięki natychmiastowemu skojarzeniu z czasownikiem „stać”: „stać po jakieś/czyjejś stronie”. Dodatek przyimka „po” do wyrażenia „przestrzennego” wytwarza strukturalne i logiczne pokrewieństwo z konstrukcją złożoną z prefiksu i „zlokalizowanego” rzeczownika w by-stander (dosł. przy-stojący). Postronny, skoro jest zawsze „po jakiejś/czyjejś stronie”, nie może być „bezstronny”: neutralna pozycja jest wykluczona (co zgadza się z zastrzeżeniami Grossa i Janickiej). Został wciągnięty w wydarzenia – skoro jest z nimi w relacji przestrzennej, oddalony, niewłączony w sedno konfliktu, co nie oznacza jednak, że nie bierze w nich udziału i nie ma do odegrania jakiejś roli. Jego funkcja określana jest w kontekście do czegoś zewnętrznego (jakiejś „strony” – także w sensie społecznym – czyjegoś stanowiska lub czyjejś sytuacji): termin ten skutecznie ujmuje więc relacyjność i uspołecznienie bystander (Fulbrook). Co więcej, przyimek „po” w dyskutowanej konstrukcji „służy do tworzenia wyrażeń, w których część za przyimkiem jest materią, wzdłuż której odbył się ruch”59 – co pozwala wpisać w obszar znaczeniowy „postronnego” także cechy zmienności, niestabilności i dynamiki procesów.
26Termin ten ma ponadto konotacje zarówno prawnicze lub przynajmniej aletyczne (gdy wzywani są „postronni świadkowie zdarzenia” lub liczy się „relacja postronnych obserwatorów” w ustaleniu faktów)60, jak i etyczne (postronni w słowniku Lindego pojawiają się w przykładzie ze Statutu litewskiego (Wilno 1744): „ma z czterema ludźmi postronnemi dobremi niepodeyrzanemi przysięgać”61), nie pozwala się jednak zrównać z koncepcją „świadka” – nie sugeruje sprawności komunikacyjnej, kognitywnej, neutralności stanowiska, społecznego statusu, wręcz przeciwnie, „postronny” jest „stronniczy” i „niewiarygodny”, dopóki nie zostanie dowiedzione, że jest „dobry, niepodeyrzany”. O ile więc wśród „postronnych” można wskazać takich, którym da się przyznać status „świadków” (w sensie terstis), o tyle grupa ta zasadniczo jest „obojętna” i „niepoinformowana”, „nieuprawniona”. Określenie to wydaje się najbliższe sensom, które przypisujemy kłopotliwej jak dotąd kategorii bystandera, a zarazem jest pozbawione niewygodnych skojarzeń, które wprowadzał „świadek”.
4. Zakończenie: o potrzebie badań nad podmiotami uwikłanymi
27W 2005 roku Tim Cole zachęcał do zdynamizowania bystanders studies 62:
sześćdziesiąt lat po końcu wydarzenia, które otrzymało określenie Holokaust, bystander jest nadal postacią, której obecność rozbrzmiewa mocnym echem w tej historii. Jeśli wziąć pod uwagę współczesne znaczenie i historyczną wagę tego aktora, ważne stają się dalsze badania nad złożonymi zachowaniami tych, którzy nie byli ani „sprawcami” ani „ofiarami”, lecz nie stali zupełnie obok. 63
28Najnowszą „dynamiczną” propozycję w polu badań nad „trzecią grupą” konstruuje Michael Rothberg. Praca o roboczym tytule The Implicated Subject: Beyond Victims and Perpetrators (zamówiona przez Stanford University Press) zapowiada „nowe podejście wykraczające poza jednoznacznie zdefiniowane kategorie ofiar i sprawców. By zrozumieć traumę, przemoc i procesy władzy we współczesnym świecie, analiza ta proponuje nową figurę historycznej odpowiedzialności: podmiot uwikłany” 64. Zalety wprowadzanej kategorii tłumaczy Rothberg w tekście upublicznionym na Presidential Forum Modern Language Association w 2014 roku: nowa koncepcja terminologiczna pozwoli uniknąć
polaryzowania i puryfikowania relacji między ofiarą a sprawcą, usuwania z pola widzenia innych kluczowych pozycji podmiotowych, modelowania przemocy w mikroskali na pozbawionej kontekstu scenie, podczas gdy przemoc ta dotyczy wydarzeń o wielkiej skali, takich jak Holokaust lub transatlantyckie niewolnictwo. 65
29Wyprowadzając koncepcję uwikłanych podmiotów z teorii traumy, lecz przekraczając narzucane przez nią ograniczenia, Rothberg nie ma wątpliwości, że nowe studia muszą uwzględnić kolektywny charakter politycznej przemocy, który rzadko pozwala jasno podzielić straumatyzowane podmioty na ofiary i sprawców, że musi skończyć z upraszczającym rekonstruowaniem pola przemocy: działają na nim rozliczne inne podmioty poza sprawcą i ofiarą. Te brakujące, przeoczane i pomijane figury to właśnie podmioty uwikłane – historyczne studia nad nimi są konieczne nie tylko w partykularnym, polskim kontekście, w którym wypełnią lukę w wiedzy o praktykach społeczeństwa w sytuacji anomii, ale także w planie najszerszym, pomogą bowiem pojąć współczesne i przyszłe scenariusze przemocy, pozwolą wykazać nasze współuczestnictwo w oddalonych geograficznie obecnych konfliktach: w zglobalizowanym świecie jesteśmy zawsze postronnymi. Świadomość i odpowiedź na fakt uwikłania – twierdzi Rothberg, co chętnie za nim powtórzę – jest jednym z podstawowych zadań humanistyki XXI wieku.
Notes de bas de page
1 R. Hilberg, Perpetrators Victims Bystanders: The Jewish Catastrophe, 1933–1945, New York, 1992; wyd. polskie: Sprawcy, ofiary, świadkowie: zagłada Żydów 1933–1945, przeł. J. Giebułtowski, Centrum Badań nad Zagładą Żydów, Wydawnictwo Cyklady, Warszawa 2007.
2 P. Levi, I sommersi e i salvati (1986); wyd. polskie: Pogrążeni i ocaleni, przeł. S. Kasprzysiak, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2007.
3 Zob. V. Barnett, Bystanders: Conscience and Complicity During the Holocaust, Praeger, Westport 2000.
4 M. Rothberg, Trauma Theory, Implicated Subjects, and the Question of Israel/ Palestine, https://profession.mla.hcommons.org/2014/05/02/traumatheory-implicated-subjects-and-the-question-of-israelpalestine/ (dostęp: 20.02.2018). Zob. też tegoż, Multidirectional Memory and the Implicated Subject: On Sebald and Kentridge w: L. Plate, A. Smelik, Performing Memory in Art and Popular Culture, Routledge, New York 2013.
5 Mam na myśli zwłaszcza edytorskie i analityczne prace nad tzw. trzecią fazą Holokaustu prowadzone przez Centrum Badań nad Zagładą Żydów IFiS PAN. Tamtejszym badaczom badania nad bystander zawdzięczają bardzo wiele: prace Barbary Engelking, Jana Grabowskiego, Jacka Leociaka, Aliny Skibińskiej i Dariusza Libionki odsłoniły nie tylko skalę problemu, ale też zasób materiałów dokumentalnych będących w posiadaniu polskich archiwów i wyznaczyły tor dalszych analiz. Przy tej okazji wspomnieć trzeba także o publikacjach Joanny Tokarskiej-Bakir i oczywiście – choć badacz ten pracuje w Princeton – Jana Tomasza Grossa.
6 Studia nad sprawcami wyłoniły się z badań nad Holokaustem, choć obecnie rozwijają się w skali globalnej, obejmując inne konflikty i ludobójstwa. Patronuje im prekursorska praca Hannah Arendt Eichmann w Jerozolimie: rzecz o banalności zła, wydana w 1963 r., choć zapewne uzasadnione byłoby przyznanie pierwszeństwa historykom z warszawskiej grupy Oneg Szabat, którzy rozpoczęli analizę działań sprawców, ofiar i społeczności obserwatorów już w 1940 roku (trzydzieści sześć tomów tych studiów kończy właśnie opracowywać i wydawać Żydowski Instytut Historyczny). Publikacja książki Christophera Browninga Ordinary Men: Reserve Police Battalion 101 and the Final Solution in Poland (1992; wyd. polskie: Zwykli ludzie. 101. Policyjny Batalion Rezerwy i ostateczne rozwiązanie w Polsce, przeł. P. Budkiewicz, Bellona, Warszawa 2000) wskazywana jest zazwyczaj jako moment, od którego dynamika prac w ramach tego nurtu znacznie wzrosła.
7 Interdyscyplinarna inicjatywa Uniwersytetu w Utrechcie zapoczątkowana w 2015 roku. Zob. https://perpetratorstudies.sites.uu.nl/about-us/ (dostęp: 10.08.2017). W przygotowaniu m.in Routledge Handbook of Perpetrator Studies.
8 Zob. https://perpetratorstudies.sites.uu.nl/journal-of-perpetratorresearch/ (dostęp: 14.08.2017). Pismo wydawane jest przez Winchester University Press. Pierwszy numer ukazał się w grudniu 2017 roku.
9 Zob. L. Cohen-Pfister, D. Wienröder-Skinner, Victims and Perpetrators, 1933–1945: (re)presenting the Past in Post-Unification Culture, Walter de Gruyter, Berlin 2006.
10 Warto wspomnieć o dwóch konferencjach i kilku publikacjach. Mam na myśli przede wszystkim kolokwium z września 1999 roku w Uppsali (Uppsala Colloquium on the Bystander in Holocaust History), którego efektem jest książka: D. Cesarani, P. A. Levine (ed.), Bystanders to the Holocaust: A Re-Evaluation, Routledge, New York 2002; międzynarodową konferencję naukową „Być świadkiem zagłady” (Żydowski Instytut Historyczny, 22–23 kwietnia 2013, program: http://www.jhi.pl/blog/2013–04–22-miedzynarodowa-konferencjanaukowa-byc-swiadkiem-zaglady – dostęp 10.08.2016) oraz spotkanie w Amsterdamie: Probing the Limits of Categorization: The „Bystander” in Holocaust History, 24–26 września 2015 (konferencja organizowana m.in. przez Duitsland Instituut Amsterdam). Konferencje na temat bystanders organizuje też International Holocaust Remembrance Alliance (IHRA). Wydane zostały ponadto pierwsze prace zbiorowe, zob. H. Edgren (ed.), Looking at the Onlookers and Bystanders. Interdisciplinary Approaches to the Causes and Consequences of Passivity, The Living History Forum, Stockholm 2012; C. Guttstadt, T. Lutz, B. Rother, Y. San Román (ed.), Bystanders, Rescuers or Perpetrators? The Neutral Countries and the Shoah, Metropol Verlag, Berlin 2016 (efekt konferencji IHRA pod tym samym tytułem, która odbyła się w listopadzie 2014). Ukazał się ponadto tom po konfrenecji amsterdamskiej: C. Morina, K. Thijs (ed.), Probing the Limits of Categorization: The Bystander in Holocaust History, Berghahn Books, New York 2019. W nim René Schlott szczegółowo analizuje historię kategorii i rekonstruuje rozwój badań (artykuł Raul Hilberg and His “Discovery” of the Bystander). Zob. też: V. Barnett, Bystanders: Conscience and Complicity During the Holocaust, Praeger, Westport, Conn., 2000.
11 Nieprzypadkowo wiele inicjatyw rodzi się w Holandii, która po Polsce i krajach z nami sąsiadujących straciła procentowo największą cześć przedwojennej społeczności żydowskiej (76%). Atmosferę rozgrzała kontrowersyjna publikacja Barta van der Booma ‘Wij weten niets van hun lot’: Gewone Nederlanders en de Holocaust (Boom, Amsterdam 2012; w przekładzie na polski jej tytuł brzmiałby: „Nic nie wiedzieliśmy o ich losie”. Zwykli Holendrzy i Holokaust), która dołączyła do coraz liczniejszej grupy tekstów rozliczających społeczeństwa biorące udział w Zagładzie; wspomnieć tu trzeba oczywiście Sąsiadów Jana Tomasza Grossa (Sąsiedzi. Historia zagłady żydowskiego miasteczka, Fundacja Pogranicze, Sejny 2000) oraz Mūsiškiai Ruty Vanagaitė i Efraima Zuroffa (Alma Littera, Vilnius 2016; wyd. polskie: Nasi. Podróżując z wrogiem, przeł. K. Mazurek, Czarna Owca, Warszawa 2017). Praca van der Booma wyraźnie inspirowana jest głośną książką Daniela Goldhagena Hitler’s Willing Executioners: Ordinary Germans and the Holocaust (Vintage, New York 1997). Dwie inne prace, o których trzeba wspomnieć, gdy mowa o „zwykłych obywatelach” czasów Holokaustu, to: M. Fulbrook, A Small Town Near Auschwitz: Ordinary Nazis and the Holocaust, Oxford University Press, Oxford 2012, oraz Ch.R. Browning, Ordinary Men: Reserve Police Battalion 101 and the Final Solution in Poland, Penguin, New York 1992.
12 E. Janicka, Mord rytualny z aryjskiego paragrafu: o książce Jana Tomasza Grossa „Strach. Antysemityzm w Polsce tuż po wojnie. Historia moralnej zapaści”, „Kultura i Społeczeństwo” 2008, nr 2, s. 238. Fragment ten wszedł do napisanego wspólnie z Tomaszem Żukowskim tekstu Ci nie są z ojczyzny naszej, „Gazeta Wyborcza” 7 maja 2012; zob. http://wyborcza.pl/magazyn/1,124059,11677718,Ci_nie_sa_z_ojczyzny_naszej.html (dostęp: 10.08.2017).
13 J. T. Gross, Sprawcy, ofiary i inni, „Zagłada Żydów. Studia i Materiały” 2014, nr 10, s. 885.
14 M. R. Marrus (ed.), Bystanders to the Holocaust, vol 1–3, Meckler, Westport– London 1989, tom 8 serii: The Nazi Holocaust.
15 Zob. http://www.etymonline.com/index.php?term=bystander (dostęp: 10.08.2017).
16 Hilberg pisał: „W latach 1922–1945 sprawcy, ofiary i świadkowie stanowili odrębne grupy”, zob. tegoż, Sprawcy, ofiary, świadkowie, s. 397.
17 „W ścisłym związku z pragnieniem zachowania dawnych nawyków pozostawała bierność”, tamże, s. 398.
18 D. Cesarani, P. A. Levine (ed.), Bystanders to the Holocaust, s. 2.
19 Zob. np. I. Flunser Pimentel, Neutral Portugal and the Holocaust. Salazar and the German Ultimatum of 1943 w: C. Guttstadt, T. Lutz, B. Rother, Y. San Román (ed.), Bystanders, Rescuers or Perpetrators?, s. 156. Na marginesie warto dodać, że badania nad rolą państw jako bystanderów Holokaustu rozpoczęły się już w latach osiemdziesiątych, w latach dziewięćdziesiątych dostępnych było już wiele historycznych omówień, zob. C. Guttstadt, T. Lutz, B. Rother, Y. San Román, Introduction, w: tamże, s. 16.
20 R. Hilberg, Sprawcy, ofiary, świadkowie, s. 11–12. Zamiast terminu „świadkowie” wprowadzam w cytacie termin oryginalny.
21 Tamże, s. 283, początek rozdziału Narody w Europie okupowanej przez Adolfa Hitlera.
22 Tamże.
23 Tamże, s. 310, początek rozdziału Sprawiedliwi, beneficjenci, obserwatorzy.
24 Tom Hilberga nie skupił uwagi recenzentów w Polsce, co wpisuje się w tendencję światową. Zob. P. H. Hutton, The Memory Phenomenon in Contemporary Historical Writing: How the Interest in Memory Has Influenced Our Understanding of History, London 2016, s. 107. Jedną z nielicznych recenzji w Polsce napisał Sławomir Buryła, zob. Z perspektywy sprawców, ofiar i świadków, „Znak” 2007, nr 11.
25 J. T. Gross, Sprawcy, ofiary i inni, s. 885.
26 Zob. http://wyborcza.pl/magazyn/1,124059,11677718,Ci_nie_sa_z_ojczyzny_naszej.html; zdanie to pada już w tekście Janickiej z 2008 roku (zob. tejże, Mord rytualny…, s. 238) – powtórzone w 2012 rezonuje z późniejszym o kilkanaście miesięcy tekstem Grossa.
27 E. Janicka, Mord rytualny…, s. 238.
28 J. T. Gross, Sprawcy, ofiary i inni, s. 885.
29 Recenzent tomu Hilberga Marcel Marruss czyta tę rozprawę inaczej: nie ma wątpliwości, że ujęcie bystandera ma charakter inkryminujący; zob. tegoż, Acts That Speak for Themselves, „New York Times” 20 września 1992: „Dominującym tonem Hilberga jest oskarżenie”; zob. http://www.nytimes.com/1992/09/20/books/acts-that-speak-for-themselves.html?pagewanted=all&mcubz=3 (dostęp: 10.08.2017)
30 Zob. J. T. Gross, Sprawcy, ofiary i inni, s. 886. Zarzut Grossa co do przeoczonej sprawczości bystandera u Hilberga nie jest przekonujący: amerykański historyk opisuje działania skierowane przeciwko ofiarom, choć faktycznie największej grupie przypisuje bierność; zob. R. Hilberg, Sprawiedliwi, beneficjenci, obserwatorzy, w: tegoż, Sprawcy, ofiary, świadkowie, s. 310.
31 E. Janicka, Pamięć przyswojona. Koncepcja polskiego doświadczenia zagłady Żydów jako traumy zbiorowej w świetle rewizji kategorii świadka, „Studia Litteraria et Historica” 2014–2015, nr 3–4, s. 156.
32 M. Fulbrook, A Small Town Near Auschwitz.
33 Tamże, s. 15–16.
34 Fulbrook używa terminu beneficiaries, Hilberg – gainers. Obojgu chodzi o grupę czerpiącą korzyści z likwidacji społeczności żydowskiej. U Hilberga to grupa złożona z osób od 1933 roku przejmujących żydowskie przedsiębiorstwa, otrzymujących żydowskie mieszkania Volksdeutschów czy szabrującą miejscową ludność krajów okupowanych; zob. tegoż, Sprawcy, ofiary, świadkowie, s. 313; u Fulbrook to niebiorąca bezpośredniego udziału w walkach i przemocy grupa „porządnych obywateli” niemieckich, powodowanych oportunizmem, potrzebą kariery, ambicją i strachem; zob. tejże, A Small Town Near Auschwitz, s. 8.
35 E. Janicka, Pamięć przyswojona, s. 148. Tekst ten stanowi kulminację analiz Janickiej na temat bystanders z „Kultury i Społeczeństwa”, „Gazety Wyborczej” i wykładów; zob. J. Grabowski The Polish Police. Collaboration in the Holocaust, https://www.ushmm.org/m/pdfs/20170502-Grabowski_OP.pdf (dostęp: 10.08.2017).
36 „Wtajemniczenie” krytyczka rozumie jako „uprzednie przygotowanie”, „wprowadzenie w temat” – chodzi jej o przedwojenny antysemityzm, który rozpoznaje jako potencjalnie genocydalny; zob. E. Janicka, Mord rytualny…, s. 238.
37 Tamże. Obserwator uszczelniający – zob. E. Janicka, Pamięć przyswojona, s. 161: „Na wszystkich trzech etapach Zagłady obserwator uczestniczący wtajemniczony byłby tym samym obserwatorem uczestniczącym uszczelniającym. Jego obecność miałaby pośredni wpływ na liczbę ofiar od samego początku”. Autorce chodzi o to, że Żydzi nie mogli uciekać z konwojów, gett i obozów, bo na wolności czekały ich brak pomocy i denuncjacja ze strony „niezaangażowanych świadków”.
38 Propozycje Jean-Charles’a Szczurka, Tomasza Stryjka, Tadeusza Markiela i oczywiście Czesława Miłosza z wiersza Biedny chrześcijanin patrzy na getto. Zob. E. Janicka, Pamięć przyswojona, s. 165. Zob. T. Stryjek, „Wojna o pamięć” o wydarzeniach lat trzydziestych–pięćdziesiątych XX wieku w Europie Środkowej i Wschodniej w latach 2005–2010 – strategie polityki Litwy, Łotwy, Estonii, Ukrainy i Rosji, „Kultura i Społeczeństwo” 2011, nr 4; J. Ch. Szurek, A. Wieviorka (éd.), Juifs et Polonais 1939–2008, Albin Michel, Paris 2009, s. 486–521; T. Markiel, Gniewczyna w czas wojny, w: T. Markiel, A. Skibińska (red.), „Jakie to ma znaczenie, czy zrobili to z chciwości?”. Zagłada domu Trynczerów, Stowarzyszenie Centrum Badań nad Zagładą Żydów, Warszawa 2011.
39 Przykładem praca Michaela Steinlaufa, z którą polemizuje Janicka – nie pada tam termin bystander, lecz konsekwentnie używany jest witness. Por. M. Steinlauf, Pamięć nieprzyswojona. Polska pamięć Zagłady, przeł. A. Tomaszewska, Wydawnictwo Cyklady, Warszawa 2001; pierwodruk: Bondage to the Dead: Poland and the Memory of the Holocaust, Syracuse University Press, Syracuse 1997.
40 J. T. Gross, Sprawcy, ofiary i inni, s. 885.
41 Tamże.
42 G. Agamben, Co zostaje z Auschwitz?, przeł. S. Królak, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2008, s. 15.
43 To znane twierdzenie Shoshany Felman i Doriego Lauba. Zob. tychże, Testimony: Crises of Witnessing in Literature, Psychoanalysis, and History, Routledge, New York 1992.
44 G. Agamben, Co zostaje z Auschwitz?, s. 38.
45 Tamże, s. 15.
46 J. Young, Writing and Rewriting of the Holocaust. Narrative and the Consequences of Interpretation, Indiana UP, 1988, s. 19.
47 Świadek, by mógł zająć pozycję autorytetu, musiał wcześniej dysponować pełnią przywilejów obywatelskich – nie-obywatel (niewolnik, kobieta) nie mógł być w tradycji żydowskiej powoływany przed sąd. Świadkiem mógł być jedynie dorosły mężczyzna, „nie głuchy, mentalnie i moralnie stabilny”; por. https://en.wikipedia.org/wiki/Testimony_in_Jewish_law (dostęp: 10.08.2017). Można założyć więc, że w obszarze kultury zachodniej z funkcji „idealnego świadka” wykluczamy „innych”, „obcych”, a także dzieci i kobiety. Figura świadka jest zatem nacechowana wedle kategorii płci kulturowej (stąd zapewne trudność z wprowadzeniem w obieg słowa „świadkini”).
48 Hilberg wyróżnia dwa rodzaje pomocy: okazjonalną, krótkotrwałą, „wolną od ryzyka” (ostrzeganie, żywienie, udzielanie wskazówek) i trwałą (schronienie – często opłacaną). Zob. tegoż, Sprawcy, ofiary, świadkowie, s. 310–311.
49 Zob. Ch. Morina, K. Thijs (ed.), Probing the Limits of Categorization.
50 Tamże.
51 Tamże.
52 Potencjał ewentualnej analizy wizualnej, wyzyskującej różnice znaczeniowe między obserwatorem, gapiem, widzem, osobą patrzącą, spoglądającą, podglądającą i widzącą, opisuję w tekście: Od obserwatorów do gapiów. Kategoria bystanders i analiza wizualna, „Teksty Drugie” 2018 , nr 3, s. 117-130; oraz w artykule Bystanders as Visual Subjects: Onlookers, Spectators, Observers, Gawkers, opublikowanym w: Ch. Morina, K. Thijs (ed.), Probing the Limits of Categorization.
53 Janicka ma świadomość tego problemu i dlatego dodaje określenie „uczestniczący”, które niepotrzebnie wikła jej pomysł w tradycję antropologii funkcjonalnej.
54 Wydział Polonistyki, Uniwersytet Jagielloński, rok akademicki 2014/2015, prowadzenie: Roma Sendyka. Jako ekwiwalent angielskiego terminu bystander proponuję go w tekście Poświadek, przeciw-postronny i (niczyja) trauma („Widok. Teorie i praktyki kultury wizualnej” 2017, nr 18) oraz stosujemy go w publikacji Nie-miejsca pamięci. Elementarz, wydanej w 2017 roku przez Ośrodek Badań nad Kulturami Pamięci UJ (red. K. Jarzyńska, M. Kobielska, J. Muchowski, R. Sendyka, A. Szczepan), towarzyszącej projektowi badawczemu „Nieupamiętnione miejsca ludobójstwa”. Jako „postronny świadek” używa go Aleksandra Szczepan, jako „postronny” rozwija Karolina Koprowska w pracy Postronni? Zagłada w relacjach chłopskich świadków (Kraków 2018).
55 G. Agamben, Co zostaje z Auschwitz?, s. 35.
56 Frazę „postronny obserwator” znajdziemy i w polskim przekładzie tomu Hilberga (s. 314) i u Grzegorza Niziołka w: Polski teatr Zagłady, Instytut Teatralny im. Z. Raszewskiego, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2013, s. 33: „Sceny prześladowania, poniżania, wykluczania i zabijania były dobrze widzialnym i powszechnym doświadczeniem społeczeństwa bystanders (jak nazywa postronnych obserwatorów Zagłady Raul Hilberg)”.
57 Hasło Postronny, w: M. Szymczak (red.), Słownik języka polskiego, tom L–P, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1998, s. 807.
58 Hasło Postronny, w: M. Arct (red.), Słownik ilustrowany języka polskiego, Wydawnictwo M. Arcta, Warszawa 1929 , s. 600.
59 Zob. https://pl.wiktionary.org/wiki/po#po_.28j.C4.99zyk_polski.29 (dostęp: 10.08.2017).
60 Zob. hasło Postronny, w: S. Dubisz (red.), Uniwersalny słownik języka polskiego, t. 3, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2003, s. 424.
61 Zob. S. Linde (red.), Słownik języka polskiego, t.2, cz. 2, Drukarnia XX. Pijarów, Warszawa 1811, s. 360. Zob w wersji cyfrowj: http://kpbc.umk.pl/pub-lication/8173 (dostęp: 10.08.2017).
62 T. Cole, Writing ‘Bystanders’ into Holocaust History in More Active Ways: ‘Non-Jewish’ Engagement with Ghettoisation, Hungary 1944, „Holocaust Studies” 2005, nr 11.
63 Tamże, s. 71.
64 Zob. https://michaelrothberg.weebly.com/work-in-progress.html (dostęp: 20.02.2018).
65 M. Rothberg, Trauma Theory, Implicated Subject…
Auteur
Uniwersytet Jagielloński
Le texte seul est utilisable sous licence Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0. Les autres éléments (illustrations, fichiers annexes importés) sont « Tous droits réservés », sauf mention contraire.
Maszynerie afektywne
Literackie strategie emancypacji w najnowszej polskiej poezji kobiet
Monika Glosowitz
2019