Obserwatorzy uczestniczący i inne kategorie. O nowy paradygmat opisu polskiego kontekstu Zagłady
p. 32-60
Texte intégral
1Do roku 2000 i szoku narracyjnego1, jaki spowodowała książka Jana Tomasza Grossa Sąsiedzi, dominująca w Polsce narracja o Zagładzie porządkowana była przez siatkę pojęć skorelowaną z kategorią polskiego świadka Zagłady. Źródłem legitymizacji owego konstruktu była definicja Zagłady jako wymierzonej w Żydów niemieckiej nazistowskiej zbrodni państwowej, w obrębie owej definicji zaś – tak zwana triada Hilberga: sprawcy, ofiary, świadkowie2. „Polski świadek Zagłady” oscylował w polu semantycznym wytyczanym przez pojęcia, takie jak izolacja, bezsilność, bierność, Jaspersowska wina niezarzucalna, w najgorszym razie obojętność i wina obojętności. Tak prezentowała się mapa pojęć szczególnie intensywnie wykorzystywana w latach osiemdziesiątych. W latach dziewięćdziesiątych pojawiła się na niej dodatkowo – bezpodstawnie przeniesiona z kontekstu euroatlantyckich badań nad ocalałymi z Zagłady – kategoria traumy świadka. Wraz z nią zaś pojęcia, takie jak milczenie czy utrata. Niekiedy również – zaczerpnięta z innego nieco słownika – niewyrażalność. „Traumatyczna nadbudowa” kategorii polskiego świadka Zagłady czerpała swoją prawomocność z amerykańskiego dyskursu eksperckiego, a konkretnie tej jego odmiany, która expressis verbis legitymizowała koncepcyjne przewłaszczenie. Rolę argumentu z autorytetu odegrała w tym zakresie książka Pamięć nieprzyswojona. Polska pamięć Zagłady Michaela C. Steinlaufa 3.
2Słowo „świadek” w odniesieniu do polskiego kontekstu Zagłady używane było zazwyczaj w dwóch znaczeniach. Jako ekwiwalent słowa bystander, a więc na oznaczenie trzeciego ogniwa triady Hilberga. Mieliśmy tu do czynienia z postronnym, któremu blisko do widza czy gapia. Słowo to używane było także jako ekwiwalent słowa witness w sensie wywodzącym się od Izajasza, a dookreślonym przez Primo Leviego4. O polskiej większości zwykło się mówić jako o świadkach Zagłady w rozumieniu Hilbergowskim lub – w rozumieniu Leviego – jako o świadkach świadków Zagłady, czyli świadkach ofiar 5. Badacze tekstów kultury, którzy wychodzili z założenia, że grupa dominująca była grupą świadków, w punkcie dojścia opisali fiasko polskiego świadectwa i polskiego paradygmatu świadectwa 6. Pośrednio zatem – choć nie formułowali tego w ten sposób – podważyli kategorię polskiego świadka Zagłady.
3Dotychczasowe kategorie opisu Zagłady okazały się nieadekwatne także względem rozumianej neopozytywistycznie wiedzy o stanie faktycznym – nie tylko w rezultacie gwałtownego przyrostu owej wiedzy. W świetle relektury wcześniejszego i, zdawałoby się, oswojonego oraz przyswojonego korpusu analitycznego wyszło bowiem na jaw, że to owe narzędzia terminologiczne – nie zaś cenzura czy niepełny dostęp do źródeł – pozwalały latami nie dostrzegać lokalnego kontekstu Zagłady. Zasłaniały go i umożliwiały jego pomijanie, jeśli nie zakłamywanie. Tworzyły warunki odbioru, które nie pozwalały słyszeć – czy może pozwalały nie słyszeć – głosu ofiar i które niekiedy także utrudniały, jeśli nie udaremniały ofiarom przebywającym w polskim kręgu kulturowym artykulację ich doświadczenia 7. Jakim terminem można zatem zastąpić kategorię polskiego świadka Zagłady?
Kilka faktów, co nienowe
4Stawka operacji terminologicznej jest najzupełniej kluczowa, jeśli zważyć, że tłem polskiego szoku narracyjnego była rewizja definicji Zagłady odnosząca się do całej okupowanej Europy. Jej istotę stanowiło rozszerzenie pola widzenia o współzależność między niemieckim nazistowskim przedsięwzięciem eksterminacyjnym a jego lokalnymi kontekstami. Pytanie o to, jak całkowita była eksterminacja Żydów w różnych krajach, odsyła bowiem właśnie do owych lokalnych kontekstów. W skali okupowanej Polski chodzi o blisko 100% Żydów, którzy znajdowali się na jej terytorium. Wojnę w okupowanej Polsce przeżyło od 30 tys. do 50 tys. Żydów – głównie w obozach pracy, obozach koncentracyjnych, oddziałach partyzanckich w lasach na terenach, gdzie funkcjonowała partyzantka radziecka. Tych, którzy przeżyli z pomocą czy dzięki pomocy nieżydowskiego otoczenia, była śladowa mniejszość. (Liczba Sprawiedliwych wśród Narodów Świata z Polski – 6,5 tysiąca przypadków udokumentowanych w Yad Vashem – to mniej niż ¼ procenta nieżydowskiej populacji.) Stanowi to o randze pytania o miejsce i rolę nieżydowskiej większości i kultury dominującej w strukturze zbrodni.
5Periodyzacja zagłady Żydów polskich (w tym osób przyporządkowanych do tej kategorii wbrew samookreśleniu) obejmuje trzy fazy: gettoizację, eksterminację (na którą składa się eksterminacja masowa w ramach Einsatz Reinhardt oraz poprzedzająca ją eksterminacja masowa metodami tradycyjnymi – franc. Shoah par balles) i polowanie na Żydów (niem. Judenjagd). Niemieckie sprawstwo we wszystkich trzech fazach nie ulega wątpliwości i nie podlega dyskusji. Polska – reprezentowana przez rząd na wychodźstwie – była członkinią koalicji antyhitlerowskiej i nie miała rządu kolaboracyjnego. Udokumentowana jest natomiast szeroko zakrojona kolaboracja lokalnej policji, dawnej polskiej policji państwowej, oraz władz niższego szczebla, czyli lokalnej administracji w jej kształcie zazwyczaj przedwojennym. Szczególnie aktywne w procesie Zagłady były także służby mundurowe w rodzaju ochotniczej straży pożarnej czy hufców pracy. Miejsce i rola tych instytucji sytuują je po stronie sprawców – także w sensie możliwym do odniesienia do ich poszczególnych członków na gruncie prawa karnego. Osobną sprawą są postawa i polityka rządu w Londynie8 oraz Polskiego Państwa Podziemnego (Delegatury Rządu na Kraj i Armii Krajowej)9 – postawa i polityka, których co do reguły nie daje się ocenić pozytywnie. Nie to jednak jest przedmiotem niniejszej analizy.
6Miejsce i rola polskich instytucji postrzegane są zazwyczaj jako drugorzędne. Miejsce i rola większościowej populacji chrześcijańskiej – jako trzeciorzędne. W obrazie wydarzeń przypada im wszystkim miejsce na tak zwanych obrzeżach Zagłady. I na tychże obrzeżach liczba żydowskich ofiar nieżydowskiej większości – czy to ujętej, czy nieujętej w ramy instytucji – szacowana jest na około 125 tysięcy. Względnie dwa razy tyle, jeśli wziąć pod uwagę liczbę Żydów, którym udało się uniknąć wywózki i którzy zostali zamordowani zaraz po tym, jak niemieckie – i inne – jednostki likwidacyjne opuściły miasta i miasteczka.
Obrzeża czy rama Zagłady?
7Zacząć należy od tego, że kategoria bystanders – jakkolwiek by ją tłumaczyć na język polski – zakłada brak kontaktu między Żydami a nie-Żydami, jakoby całkowicie odizolowanymi od siebie na mocy niemieckich zarządzeń i działań. Znakiem emblematycznym dla tego wyobrażenia jest drewniany most nad warszawską ulicą Chłodną, czyli „korytarzem aryjskim”, pilnie strzeżonym i odgrodzonym od getta wysokim murem. Tymczasem kontakt między Żydami a nie-Żydami istniał nieprzerwanie we wszystkich trzech fazach Zagłady – także w Warszawie i także przy Chłodnej, ledwie czterysta metrów dalej. Natomiast większość z sześciuset gett ustanowionych przez Niemców w okupowanej Polsce było gettami ogrodzonymi prowizorycznie lub całkiem otwartymi. W każdym z nich panowały warunki bliskie katastrofie humanitarnej lub identyczne z katastrofą humanitarną.
8Zachowanie Żydów często bywa opisywane jako niezrozumiałe. Niekiedy nawet badacze pytają: dlaczego poszli do getta, dlaczego stamtąd nie uciekli itd. Najprostsza odpowiedź na te pytania zawarta jest w losach tych, którzy usiłowali nie pójść do getta, i tych, którzy z getta uciekali. Israel Gutman, urodzony w Warszawie, ocalały, a do tego historyk, zwykł natomiast odpowiadać serią pytań:
Dokąd uciekać? Oni sobie nie wyobrażają tego… Nawet w dżungli można uciekać… może się to skończyć bardzo źle, ale jest jakaś droga, możliwość poruszania się, wyjścia z tej klatki. A getto to była klatka bez wyjścia – dokąd? Do kogo? (…) Dokoła tego muru był inny mur… Polacy nie powinni brać odpowiedzialności ogólnonarodowej za to, co było, ale w pewnym sensie – tak. 10
9Z getta uciekano w ostateczności, najczęściej do innego getta. Niejednokrotnie także wracano do getta ze strony aryjskiej. (Zaś sam Israel Gutman uciekł: z transportu do Treblinki z powrotem do getta warszawskiego, gdzie wziął udział w żydowskim powstaniu. I ocalał. W Mauthausen, dokąd trafił przez Majdanek i Auschwitz.) Co dokładnie oznacza konkluzja wypowiedzi Gutmana – owo „nie, ale tak”: Polacy „nie powinni, ale powinni” wziąć ogólnonarodową odpowiedzialność za to, co się stało?
10W ciągu całego okresu niemieckiej okupacji Żydzi odbierali werbalne i niewerbalne sygnały wysyłane przez chrześcijan. Sygnały te lokowały się na przedłużeniu i pozostawały w zgodzie z większościowymi postawami i zachowaniami względem Żydów przed wojną. Składały się one na cykliczną przemoc na tle religijnym (Wielki Piątek, Boże Ciało, Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny 15 sierpnia), apartheid, czyli segregację rasową oddolną (chodniki chrześcijańskie) i odgórną (Jabłonna 1920, getto ławkowe 1937–1939), dyskryminację ekonomiczną oddolną (bojkot ekonomiczny) i odgórną (reformy Grabskiego 1924), fale pogromów (1918–1919, 1920, 1935–1937), obóz internowania w Zbąszyniu (1938), aryzację państwowego szkolnictwa i harcerstwa oraz innych państwowych instytucji (przykład: Polskie Radio), powszechność podżegania do nienawiści i wszechobecność mowy nienawiści, eliminacyjne programy i eksterminacyjne fantazmaty obecne w języku oraz ikonosferze. Po niemieckiej napaści na Polskę – przed ustanowieniem gett – panowała „atmosfera pogromowa” (to słowa Emanuela Ringelbluma) z nagminnym biciem Żydów w biały dzień i jawnymi kradzieżami w sklepach należących do Żydów. W samej tylko Warszawie owa atmosfera kulminowała w trwającym tydzień pogromie na Wielkanoc 1940 roku. Po ustanowieniu w Warszawie getta 12 tysięcy ludzi zostało wpędzonych za druty siłą przez polską granatową policję na podstawie imiennych denuncjacji. Wszystko w roku 1940.
11Faza gettoizacji to także – niezależnie od niemieckiego rabunku – przejmowanie własności Żydów przez Polaków 11. Proces ten przybierał różne formy, lecz wszystkie one przebiegały na zasadach rabunkowych: były zbliżone do rabunku lub tożsame z rabunkiem – jak np. tak zwany handel między gettem a tak zwaną stroną aryjską. Druga faza Zagłady oznaczała dalszą „aryzację” żydowskiej własności, która obejmowała także rabowanie uciekinierów z gett i transportów. Wszystkie te działania – nawet jeśli nie towarzyszyły im denuncjacje – pozbawiały ofiary wszelkiej szansy na przeżycie. Warunkiem korzystania z polskiego biznesu pomocy było wszak posiadanie ponadprzeciętnych środków materialnych 12. Obowiązywał bowiem podwójny cennik towarów i usług. Toczący się wówczas proces można określić jako rozbieranie Żydów do śmierci.
12Postawy i zachowania chrześcijańskiej większości były jednym z czynników, które w znacznym i znaczącym stopniu determinowały sytuację Żydów – w tym liczbę żydowskich ofiar – nie tylko w trakcie ostatniej fazy Zagłady, lecz także w okresie gettoizacji i masowej eksterminacji. Rola nieżydowskiej większości – datowana dotychczas po 1942 roku i sytuowana w obszarze zwanym obrzeżami Zagłady – powinna być zatem datowana i rozpatrywana od samego początku niemieckiej okupacji. Powinna być również opisywana w kontinuum z dyskursem i praktykami antysemickimi istniejącymi w II Rzeczypospolitej. Z powyższych powodów kategoria obrzeży Zagłady jest, moim zdaniem, nieadekwatna względem polskiego kontekstu Zagłady. Uważam, że mamy tutaj do czynienia nie z obrzeżami, lecz ze społeczno-kulturową ramą konfigurującą pole, w którym rozegrała się Zagłada jako niemiecka nazistowska zbrodnia na Żydach.
Obserwacja jako uczestnictwo. Parametry spojrzenia
13W ciągu całego czasu trwania Zagłady nieżydowska większość przedsiębrała szereg działań – tyleż cząstkowych i rozproszonych, co szeroko rozpowszechnionych. Owe działania były nieporównanie częstsze niż denuncjacje i bezpośrednie mordowanie Żydów. Jako mniej wymierne są one znacznie słabiej opisane w historiografii Zagłady. Najbardziej wspólnym i permanentnym z owych działań – nieuznawanym nawet za działanie sensu stricto – była tak zwana bierna obecność nieżydowskich obserwatorów, na przykład tworzących szpalery podczas wywózek czy praktykujących społeczny rytuał rozpoznawania Żyda wobec tych, którzy usiłowali przeżyć po tak zwanej aryjskiej stronie. Przy bliższej analizie staje się jasne, że sama obecność tak zwanych biernych obserwatorów była najbardziej podstawową formą sprawczości (agency) czy wręcz sprawstwa. Ten czynnik miał bowiem decydujący wpływ na los wielu ofiar, które za jego sprawą zostały pozbawione możliwości ucieczki czy ukrycia się, czy pozostania w ukryciu.
14To dlatego kategoria świadka nie pozwala na precyzyjny opis miejsca i roli polskiej większości dominującej względem żydowskiej mniejszości. Jako taka powinna zostać wykreślona ze słownika opisu polskiego kontekstu Zagłady wraz z towarzyszącym jej polem kategorialnym (bezsilność, wina niezarzucalna, bierność, obojętność, trauma). Jednocześnie objęcie postaw i zachowań większości za pomocą jednej kategorii jest warunkiem utrzymania triady. Chodzi o to, by nie dzielić zjawiska na tak wiele części, że przestaniemy je postrzegać jako jedno zjawisko i wyodrębniać jako wyraźny problem. Uważam, że nieżydowską większość w polskim kontekście należy opisać jako obserwatorów uczestniczących.
15Kategoria obserwacji uczestniczącej (obserwacji jako uczestnictwa) byłaby nieredukowalną częścią wspólną szerszej typologii zachowań. Termin ten pozwala, jeśli to konieczne, na uszczegółowienie rozmaitych dalszych trybów uczestnictwa. Wydaje się odpowiednio pojemny i elastyczny, by pozwolić na uchwycenie zróżnicowanych form zjawiska, w tym także jego ewolucji. Pozwala również wziąć pod uwagę, że ci sami ludzie podejmowali różne działania w różnych miejscach w różnym czasie. I to, że wielu z nich działało przez zaniechanie.
16Jednego możemy być pewni: patrzyli wszyscy. Wszelako to nie sam fakt patrzenia, lecz sposób patrzenia miał decydujący wpływ na los ofiar. To ów sposób stanowił „mur wokół muru” i sprawiał, że – jak wyraził się Jan Karski – „cała Polska była gettem” 13: śmiertelną pułapką bez wyjścia, bez zewnętrza. Spojrzenie jest tym, co Bourdieu określił jako habitus: wcieleniem i egzekwowaniem norm kulturowych, czyli porządku społecznego. W tym wypadku był to porządek, który nie przewidywał nie tylko bezpiecznego miejsca, lecz w ogóle żadnego miejsca dla Żydów. Był on bowiem systemem opartym na etniczno-religijnej definicji wspólnoty. I nie było dla niego alternatywy prawomocnej w sensie społeczno-kulturowym. Modele alternatywne – takie jak wspólnota ufundowana na obywatelstwie – były (i są do dzisiaj) postrzegane w Polsce przeważnie jako zewnętrzne, obce, a wręcz zagrażające.
17Większość dominująca zatem – włączając w to jej elity w społecznym rozumieniu tego słowa – nie definiowała Żydów jako współobywateli bądź po prostu ludzi w krańcowej potrzebie, lecz utożsamiała ich z wyobrażonym przez siebie wizerunkiem Żyda: sprowadzającym wielość do jedności, różnicę do tożsamości. W etniczno-religijnym (polskim katolickim) rozumieniu narodu ów fantazmatyczny Żyd jest wrogiem konstytutywnym, fantazmatyczną figurą, w opozycji do której skonstruowana została tożsamość większości: najpierw religijna, następnie narodowa. Jest to tożsamość zdeterminowana przez opowieści, takie jak narracja o Ukrzyżowaniu czy mit żydokomuny. (Ukrzyżowanie i żydokomuna to dwa warianty jednego i tego samego wzoru. Czy może raczej mit żydokomuny – jak mit mordu rytualnego – powtarza strukturę opowieści o Ukrzyżowaniu.) Te właśnie narracje pozwoliły większości zracjonalizować niemiecką politykę. Ale przede wszystkim i nade wszystko czyniły tę politykę możliwą do pojęcia, ponieważ w perspektywie antysemityzmu jako zjawiska długiego trwania Żyd był postrzegany jako szkodliwy element, który należy usunąć.
18Przemoc wobec Żydów nie była przemocą anomiczną. Była to przemoc zakorzeniona w normach i wartościach. Instytucjonalna i nieinstytucjonalna kolaboracja z Niemcami w zakresie zagłady Żydów nie odbywała się w społecznej, kulturowej i moralnej próżni. Za prawodawcę w zakresie moralności uważane było Polskie Państwo Podziemne (w obu jego pionach: cywilnym i wojskowym) – twór stanowiący pierwsze ucieleśnienie ideału Polski dla Polaków 14. Emanacją owego ideału były dyskurs i praktyki składające się na politykę podziemnego organizmu państwowego wobec Żydów: w roku 1940 15, w roku 194116, w roku 194217, następnie zaś w roku 194318 i do końca istnienia podziemnych struktur państwowych. Wymownym tego przykładem jest historia stosunku Londynu i Delegatury Rządu na Kraj do Rady Pomocy Żydom „Żegota” 19.
19Wszelako najbardziej widocznym punktem w krajobrazie Zagłady – punktem, który dominował nad krajobrazem Zagłady w dosłownym sensie, lecz w opisie wydarzeń pozostaje nieobecny – był Kościół katolicki: źródło norm moralnych, strażnik indywidualnej i zbiorowej tożsamości w jej etniczno-religijnym (polskim katolickim) rozumieniu. Wiemy, że do kaźni Żydów z rąk chrześcijańskich sąsiadów dochodziło w biały dzień, na widoku publicznym, najczęściej właśnie w bezpośrednim sąsiedztwie kościoła. Wiemy, że przez cały okres hitlerowskiej okupacji chrześcijanie zbierali się w świątyni co najmniej w każdą niedzielę, uczestniczyli w obchodach świąt religijnych, chodzili do spowiedzi. Mamy również dowody na to, że przy okazjach religijnych rozpoznawali na sobie nawzajem ubrania zamordowanych żydowskich sąsiadów. Niedostępność kościelnych archiwów sama w sobie stanowi informację. Nie powinna też być przeszkodą w formułowaniu hipotez. Z krzyżowej analizy źródeł niekościelnych wynika dostatecznie wiele. Nasza wiedza jest wystarczająca, żeby pytać – o religijną prawomocność i kościelną legitymizację tego, co się działo z Żydami.
20Przez odwołanie do kategorii antysemityzmu jako kodu kultury opisanej przez Shulamit Volkov20 możemy mówić o polskiej kulturze większościowej jako kulturze strukturalnie antysemickiej. Lokalny kontekst Zagłady w Polsce był zdominowany przez antysemityzm jako zjawisko długiego trwania: jako wzór kultury – zespół wyobrażeń i dyskursów, tekstów kultury i praktyk społecznych. Jako taki antysemityzm nie tylko powodował przemoc i wykluczenie, lecz także pozwalał na ich integrację w obrębie wyobrażeń o porządku świata. Tym samym zaś delegitymizował współczucie dla ofiar czy też narzucał mu ramy, które sprawiały, że owo współczucie pozostawało bez trwałych pozytywnych dla ofiar konsekwencji. Współczucie dla ofiar było postrzegane jako zagrożenie dla wspólnoty i jej spójności. Empatia lokowała się w obszarze społeczno-kulturowej nieprawomocności. I to właśnie przesądzało o ryzyku związanym z pomocą Żydom, nie zaś kara śmierci, grożąca w okupowanej Polsce za niezliczone inne działania, które mimo to podejmowano powszechnie i niekiedy całkiem otwarcie (niekolczykowanie zwierząt hodowlanych i ich ubój, posiadanie radia, produkcja alkoholu czy konspiracja). Największym niebezpieczeństwem dla pomagających Żydom było dostrzeżenie przez czujne oko nieżydowskiej większości.
Obserwacja jako uczestnictwo. Tryby i funkcje
21Czujne oko nieżydowskiej większości było czymś w rodzaju gospodarskiego oka i sprawowało władzę, którą można nazwać władzą spojrzenia (franc. le droit de regard), prawem kontroli czy superwizji.
22Za sprawą tego mechanizmu getto nie potrzebowało murów. Natomiast tam, gdzie mury istniały – jak w Warszawie – nie musiały być hermetyczne, ponieważ getto obowiązywało również po „aryjskiej” stronie. Getto było performatywem niezależnym od formalnych wyznaczników i terytorialnych delimitacji. Prawo spojrzenia zasadzało się na prawie do produkcji Żyda. Obserwator uczestniczący przywoływał dostrzeżonego/dostrzeżoną do żydostwa, jak się przywołuje do porządku. Wkraczamy tutaj w sferę ubezwłasnowolnienia: odarcia z prawa do samostanowienia.
23Produkcja Żyda – zwana rozpoznawaniem – polegała na nakładaniu na jednostkę fantazmatu Żyda. Obiekt spojrzenia był wyposażany w ten sposób nie tylko w zestaw cech, ale też w instrukcję obsługi. W porządku symbolicznym już „Przednowoczesny antysemityzm, religijny, etniczny i społeczny, w narracji symbolicznej wyznaczał im [Żydom – E.J.] prawdziwe «miejsce niebezpieczne», które w każdej chwili mogło zniknąć z powierzchni ziemi” 21. Scenariusz akcji był zatem wstępnie przygotowany – podszykowany – i należał do obszaru społeczno-kulturowej oczywistości charakterystycznej dla dominującej percepcji: zarówno na poziomie mentalności, jak wrażliwości. Ów społeczny scenariusz to wzór kultury właśnie. Wzory kultury zaś – nieuświadomione i niepoddane krytyce – działają z siłą przymusu.
24Według Michela Foucaulta „widzialność jest pułapką”22. Formuła Jana Karskiego – „Cała Polska była gettem” – może zostać przetłumaczona na obraz okupowanej Polski jako rzeczywistości panoptycznej. Rzeczywistość panoptyczna to społeczno-kulturowy aparat umożliwiający akt permanentnego widzenia i natychmiastowej identyfikacji oraz gwarantujący, że najmniejszy i najbardziej peryferyjny element nie zostanie pominięty. A zatem aparat sięgający wszędzie i dosięgający wszystkiego. Foucault określał go jako kompletny „aparat wszechdyscyplinarny”. Jako coś, co „nie ma zewnętrza ani luk, [co] nie ustaje, póki całkowicie nie wypełni swojego zadania”23. Ten aparat pracuje zresztą w Polsce do dzisiaj. Można go zatem badać w działaniu na bieżąco.
25Rzeczywistość panoptyczna jest „ogromną i mikroskopijną zarazem maszynerią” 24, „bezgranicznie zwartym splotem procedur panoptycznych” 25. W wersji polskiej – z perspektywy ofiar Zagłady – ta struktura była ufundowana na wszechobecnym i wszechwidzącym chrześcijańskim obserwatorze, stanowiącym rozproszone spojrzenie o wielu twarzach, „które przekształca całość ciała społecznego w pole percepcji: tysiące rozmieszczonych wszędzie oczu, ruchliwe i gotowe na zawołanie punkty obserwacyjne”26. Pisząc o rojeniu się czy mrowieniu mechanizmów dyscyplinarnych, Foucault używał terminu „dezinstytucjonalizacja”. W polskim kontekście mamy do czynienia z formą – czy raczej mechanizmem lub strukturą – już wyjściowo zdezinstytucjonalizowaną: nieformalną, nieinstytucjonalną.
26W tym miejscu pojawia się problem z kategorią głównych sprawców przyporządkowaną w opisie wydarzeń Niemcom. Z punktu widzenia ofiar bowiem po roku 1942 rola widzącego otoczenia okazała się kluczowa, a konkretnie rozstrzygająca. Widzące otoczenie stało się głównym rozgrywającym: „zamawiającym ostatnią posługę u Niemców” czy wręcz „zlecającym ją Niemcom” – według oryginalnego sformułowania Tadeusza Markiela ze wsi Gniewczyna 27. Odnosząc się do struktury mordów charakterystycznych dla tego okresu, Andrzej Żbikowski kwalifikuje Niemców mordujących Żydów na podstawie denuncjacji jako „pośredników” zbrodni 28. Chrześcijanie byli świadomi możliwości powołania się na alibi w postaci Niemców jako głównych sprawców czy też – jak wyraził się Calel Perechodnik – jako „redaktora naczelnego”: „Niemcy, w razie czego i tak wszystko pójdzie na karb Niemców” 29. I faktycznie – jest to odkrycie Aliny Skibińskiej – w powojennym Rejestrze miejsc i faktów dotyczących zbrodni popełnionych przez hitlerowskiego okupanta po społecznej praktyce polowania na Żydów pozostały zapisy w rodzaju: „W tym i w tym miejscu, w takim a takim czasie, Niemcy z takiej czy innej formacji zamordowali tylu a tylu Żydów” 30. W tym świetle niezrozumiałe są sceny w rodzaju tej, która rozegrała się w Węgrowie podczas likwidacji getta – przez Niemców – w roku 1942. „Mężczyzna stojący obok małej dziewczynki krzyczał do Polaków: «Wpychacie nas do pieców»” 31. Dominująca polska (przeciw)narracja o Zagładzie zatrzymała w pamięci jedynie ostatnie ogniwo procesu.
27Fakt śmierci Żydów z rąk konkretnego, zazwyczaj niemieckiego mordercy czy widoczne znaki – jak mury getta lub komory gazowe – nie odzwierciedlają istoty procesu, który zachodził w tkance społecznej okupowanej Polski. Proces ten nazwałabym working toward the Holocaust, zainspirowana sformułowaniem Iana Kershawa: working toward the Führer. Raz jeszcze: working toward the Holocaust. Żadną miarą working toward the Führer czy working toward the Germans. Ani bezpośredni polscy sprawcy, ani wspólnoty, z których pochodzili i wśród których działali – wspólnoty obserwatorów uczestniczących, które po wojnie podjęły ich stanowczą obronę na salach sądowych – nie zakwalifikowaliby swoich czynów jako kolaboracji z Niemcami, a tym bardziej III Rzeszą czy hitleryzmem. Mieli oni względem Żydów własne cele i priorytety wynikające z imperatywu samoobrony. Zbieżność owego imperatywu z niemieckim nazistowskim antysemityzmem i z niemieckim nazistowskim przedsięwzięciem eksterminacyjnym nie była okolicznością kompromitującą ów imperatyw. Wręcz przeciwnie, była postrzegana jako okazja, szansa. W Polsce bowiem – w odróżnieniu od na przykład Francji – antysemityzm nie pozostawał w sprzeczności z etosem antyhitlerowskiego ruchu oporu i szerzej, etosem patriotycznym.
28Fragmentaryczne i rozproszone gesty – jak i całe sekwencje zachowań – powinny zostać dostrzeżone jako system charakteryzujący się zarówno czytelną regułą, jak i elastycznością, zdolnością adaptacji w konkretnych sytuacjach. Jeśli opisujemy Zagładę jako niemiecki nazistowski system totalnej eksterminacji Żydów, należy stwierdzić, że polska większość dominująca uszczelniła jego niedoskonałości, rozstrzygając w ten sposób o stopniu jego wydajności. Z punktu widzenia analizy funkcjonalnej obserwator uczestniczący sprawował nieformalną, lecz faktyczną kontrolę społeczną nad ostatecznym charakterem Ostatecznego Rozwiązania. W Polsce ta kontrola nie ustała wraz z wojną. Dlatego w odniesieniu do ostatniej fazy Zagłady, a także okresu powojennego, można przywołać figurę kłosiarzy, którzy wkraczają do akcji po głównych żniwach i zbierają to, co zostało po przejściu żniwiarzy właściwych. Mimo klasowej – wiejskiej, chłopskiej – konotacji obraz ten stosowałby się do całego przekroju społecznego. Pozwalałby również uwzględnić brakujący często element obrazu: aktywność dzieci.
29Zapytany o „stronę aryjską”, Israel Gutman odpowiedział:
Ci, którzy wychodzili z placówkami, chodzili w kolumnach. Jak wracali, zawsze było to samo: dzieci krzyczały, naśmiewano się z nich. Czy to wszystko był antysemityzm? Przecież to śmieszne. Ale oni tak to odczuwali, że jak wychodzą – ludzie tak się patrzą. 32
30„Przecież to śmieszne”. I to jest właśnie to – owo das – rozproszone i nieskoordynowane, a jednocześnie tak całkowite, nieustające, wszechogarniające, nieubłagane i nieomylne. Permanentne i performatywne. Tymi, którzy zdeterminowali poziom wydajności niemieckiego nazistowskiego przedsięwzięcia eksterminacyjnego w okupowanej Polsce, byli obserwatorzy uczestniczący.
Kolejne kategorie: intencjonalizm à la polonaise
31W obrębie historiografii Zagłady toczy się spór między intencjonalistami a funkcjonalistami. Intencjonaliści są zwolennikami poglądu, że eksterminacja Żydów była celem założonym przez III Rzeszę od początku. Funkcjonaliści natomiast pozostają w przekonaniu, że była ona wynikiem kumulacji niezliczonych i rozproszonych – w sensie: nieplanowanych i nieskoordynowanych – praktyk podporządkowanych antysemickiej doktrynie, które dopiero w następnej kolejności wymuszały czy powodowały kolejne korekty systemu. Intencjonalizm i funkcjonalizm odnoszą się do niemieckiego państwa oraz społeczeństwa.
32W moim przekonaniu istnieje też jednak intencjonalizm à la polonaise. Mam tu na myśli wzór narracji na temat polskich intencji wobec Żydów spod znaku potocznej frazy: „My byśmy tego nie zrobili”. Stanowi on spójną całość z przekonaniem o rozłączności antysemityzmu niemieckiego i polskiego, z których pierwszy byłby antysemityzmem eksterminacyjnym, drugi zaś – „ledwie” [sic!] – eliminacyjnym. Intencjonalizm à la polonaise bierze myślenie życzeniowe za rzeczywistość 33. Pozwalając nie widzieć rzeczywistości, pełni funkcję parawanu. Ofiary jednakże pozostawały z rzeczywistością w relacji full contact, co lokowało je na pozycjach niczym niezapośredniczonego funkcjonalizmu.
33I tak „subtelny” polski intencjonalizm czasu Zagłady zderzał się z „ordynarnym” żydowskim funkcjonalizmem. Gdzie intencjonaliści zapewniali: „My byśmy tego nigdy nie zrobili”, ergo „To wszystko Niemcy”, funkcjonaliści twierdzili tyleż kategorycznie, co nieustępliwie: „Wpychacie nas do pieców” 34, „Jesteście gorsi niż Niemcy” 35. Czynili tak, nie wnikając zazwyczaj w intencje intencjonalistów. Gdy analiza intencji intencjonalistów jednak następowała, prowadziła funkcjonalistów do rozpoznań w stylu: „Ot, zwykła moralna kurwa, ale z manią udawania porządnego człowieka” 36. Trudno abstrahować od głosów ofiar – tych i tym podobnych – w zetknięciu z machiną dyskursywną produkującą żydowską śmierć i polską niewinność. To głosom żydowskim i znacznie mniej licznym polskim – wypowiadającym posłuszeństwo polskiej narracji dominującej – zawdzięczamy, że z polskiego współudziału w Zagładzie nie wyszła zbrodnia doskonała.
34Przekonanie o istotowej różnicy między antysemityzmem polskim a niemieckim hitlerowskim jest nieadekwatne względem stanu faktycznego. Należy je odrzucić jako – kolejną obok kategorii polskiego świadka czy polskiej obojętności – zmistyfikowaną kategorię opisu Zagłady. Wyobrażenie istotowej różnicy każe zamykać oczy na eksterminacyjne fantazmaty i idee obecne w polskim antysemityzmie. Pozwala również nie dostrzegać, że antysemityzm niemiecki hitlerowski pozostawał antysemityzmem eliminacyjnym osobliwie długo jak na potoczne wyobrażenia na jego temat.
35W listopadzie 1938 roku, po Nocy Kryształowej, Göringowi nie mieściło się w głowie, że można by Żydów głodzić37. (Tymczasem w II Rzeczypospolitej ani bojkot ekonomiczny propagowany nieprzerwanie przez całe dwudziestolecie międzywojenne przez endecję z czynnym poparciem Kościoła, ani reformy Grabskiego z 1924 roku, które godziły w materialne podstawy bytu większości Żydów, dla wielu z nich oznaczając dosłownie głód i wywołując exodus znany w historii Żydów jako alija Grabski, nie niepokoiły chrześcijańskich sumień.) Jeszcze idea Vernichtung, wypowiedziana przez Hitlera 30 stycznia 1939 roku przy ewidentnym wektorze eksterminacyjnym, wymagała szeregu translacji.
36„Na początku wojny Niemcy myśleli o stworzeniu swego rodzaju rezerwatu dla Żydów. Najpierw brali pod uwagę Madagaskar, który był wówczas kolonią francuską” 38. Przy czym autorstwo projektu przypada II RP i jej Ministerstwu Spraw Zagranicznych, gdzie w Departamencie Konsularnym funkcjonowała „grupa robocza do rozwiązania «problemu żydowskiego» na drodze przesiedlenia” kierowana przez Wiktora Tomira Drymmera i licząca w swym składzie Jana Karskiego39. „Żaden z projektów kolonizacyjnych, absorbujących rzeszę polskich dyplomatów w przededniu napaści Hitlera na Polskę, nie został zrealizowany. Ich trud docenił jednak organizator Zagłady Adolf Eichmann”40. „Gdy 14 czerwca 1940 roku wojska niemieckie wkroczyły do Paryża, Eichmann wysłał emisariusza, by ten odnalazł dokumentację toczonych od 1936 roku polsko-francuskich rozmów o Madagaskarze”41. „Po ataku na Polskę we wrześniu 1939 roku myślano jeszcze nad utworzeniem kolonii na terytorium Polski, w Nisku niedaleko Lublina”42.
37Przy czym „w styczniu 1940 roku, podwładny Heydricha Eichmann zwrócił się z ofertą do Stalina: czy Związek Radziecki nie byłby skłonny przyjąć 2 milionów Żydów z okupowanej przez Niemców Polski?”43. W drugiej połowie roku 1940 natomiast zmieniano koncepcje i odwlekano decyzję o utworzeniu w Warszawie getta. O przyczynach tych wahań pisał w referacie ze stycznia 1941 roku Waldemar Schön, kierownik niemieckiego nazistowskiego Wydziału Przesiedleń (Umsiedlung): „nie miano tworzyć ściśle i hermetycznie zamkniętych gett, lecz żydowskie dzielnice, umożliwiające wymianę gospodarczą z otoczeniem aryjskim li-tylko dla utrzymania żydowskiej dzielnicy przy życiu” 44. Dopiero od lutego 1941 roku Żydom zakazano opuszczać teren Wielkich Niemiec. Początek Shoah par balles to czerwiec 1941 roku w związku z operacją Barbarossa, czyli inwazją III Rzeszy na Związek Radziecki. Ośrodek Zagłady w Chełmnie nad Nerem rozpoczął funkcjonowanie w grudniu 1941 roku.
38Antysemityzm niemiecki hitlerowski nabierał eksterminacyjnego charakteru równolegle z antysemityzmem w krajach Europy Wschodniej. Wystarczy zważyć na rolę odegraną przez nieżydowską większość w „uszczelnianiu” gett, przeważnie nieogrodzonych lub ogrodzonych prowizorycznie. W Polsce ową równoległość uzmysławia dodatkowo ciąg całopaleń w Łomżyńskiem latem 1941 roku przeprowadzonych przez chrześcijan na Żydach, jak również postać, jaką przybrały prowadzone wówczas operacje Einzatzgruppen – nie do wyobrażenia bez udziału ludności nieżydowskiej – na terenach wolnych uprzednio od niemieckiej nazistowskiej obecności, a więc także od niemieckiej nazistowskiej propagandy.
39Rozłączenie antysemityzmu eliminacyjnego i antysemityzmu eksterminacyjnego stanowi tymczasem istotę intencjonalizmu à la polonaise. Intencjonalizm à la polonaise jest tą strategią, która – obok etniczno-religijnej definicji narodu – pozwalała utrzymać rozłączność między historią Polski a historią Zagłady. Rzecz jasna, chodzi tutaj o historię Polski rozumianą jako historia Polaków. Inna zresztą, jak dotąd, nie została napisana. Radykalnym wariantem twierdzenia, że antysemityzm eksterminacyjny z antysemityzmem eliminacyjnym nie miał nic wspólnego, jest zdobywające dzisiaj poklask twierdzenie, że antysemityzm nie miał nic lub miał niewiele wspólnego z Zagładą. Epistemologicznie, ale też etycznie wywody tego typu – ich intelektualnym patronem jest Timothy Snyder – są ściśle podporządkowane zasadzie „Rozłączaj kropki na obrazku dotąd, aż widoczny na nim kształt stanie się nieczytelny”. Na owo rozłączanie składa się szereg myślowych operacji zarówno w sferze opisu rzeczywistości, jak w sferze jej interpretacji.
40Parafrazując obserwację Zofii Nałkowskiej, można powiedzieć, że w paradygmacie Snyderowskim rzecz nie tyle „tak się przeplotła”, ile tak została przepleciona, z komentarzem, że zatraciła swą rzeczywistość 45. Choć jeszcze zanim ją na dobre zatraciła, została przedstawiona jako niezmuszająca do rewizji i zmiany, a więc porzucenia dotychczasowych wyobrażeń i przywiązań. Paradygmat ów blokuje zatem wyciąganie wniosków z wiedzy rzeczowej – i niejednokrotnie osobistego doświadczenia – na rzecz utrzymania w mocy przyjętych kategorii postrzegania i rozumienia świata (w tym wypadku Żydów, antysemityzmu i Zagłady).
41O znaczeniu i roli antysemityzmu oraz o konieczności walki z antysemityzmem byli przekonani intelektualiści, którzy poparli powojenną władzę. Ich doświadczenie Zagłady wyrażało się w przekonaniu o nieodzowności reedukacji społeczeństwa i rewizji kultury polskiej – do fundamentów. Kultura i społeczeństwo jednakże zwyciężyły w ich dominującym kształcie. Innymi słowy, zwyciężyło takie przedstawienie przedmiotu, które unieważnia przedmiot przedstawienia. Realne zostało uzgodnione ze społeczno-kulturową ramą percepcji, czyli de facto rozbrojone i unieszkodliwione. Zagłada stała się nieszkodliwa, ale nie dla Żydów, lecz dla Polaków. W tym sensie Zagłada dała radę polskim Żydom, ale nie dała rady polskiej kulturze dominującej. Poddany próbie ognia, antysemityzm został ocalony: pozornie stary, de facto nowy i lepszy, bo zahartowany w ogniu Zagłady.
Kolejne kategorie: kategoria głównych sprawców
42Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa polskie ludobójstwo na Żydach nie byłoby możliwe, gdyby nie wojna i okupacja Polski przez III Rzeszę realizującą wymierzony w Żydów projekt eksterminacyjny. Wojna jest zresztą okolicznością sprzyjającą ludobójstwu, jeśli nie warunkiem ludobójstwa ujętym w samej jego definicji. Warunek ów odnosi się wszakże jednako do niemieckiego projektu i do jego polskich uzupełnień. Co znaczy słowo „jednako” w sytuacji, gdy to Niemcy wywołali wojnę przeciwko Polsce i w jej ramach dokonywali planowych, masowych zbrodni również na polskich obywatelach nie-Żydach – i nie umniejsza ich fakt, że były to zbrodnie o charakterze innym niż eksterminacyjny?
43Chodzi tutaj o model sytuacyjny spod znaku tego, co Jan Karski nazwał „wąską kładką”: „Naród nienawidzi swego śmiertelnego wroga – ale ta kwestia stwarza jednak coś w rodzaju wąskiej kładki, na której przecież spotykają się z go d n i e Niemcy i duża część polskiego społeczeństwa”46. „Ta kwestia” to – jak się wówczas wyraził Karski – „rozwiązywanie kwestii żydowskiej”. Nakreślony przez niego obraz jest szokujący po pierwsze dlatego, że kładka – miniatura mostu – jest symbolem tego, co łączy ponad wszelkimi podziałami, choćby i ponad przepaścią. Po drugie zaś, w figurę spotkania na kładce wpisany jest rodzaj partnerstwa czy symetrii, a w każdym razie odstąpienie od hierarchiczności. Poza kładką możemy się różnić statusem, wszelako na kładce spotykamy się niejako na równi i w pół drogi.
44Karski obalił zatem przyjęty podział na sprawców głównych i pobocznych, pośrednich (sprawstwo kierownicze) i bezpośrednich 47. Podział taki nie istniał jednak przede wszystkim dla Żydów szukających ratunku i ginących po aryjskiej stronie. Z ich perspektywy bowiem to Polacy byli sprawcami głównymi i bezpośrednimi. Mamy tutaj zresztą do czynienia z sytuacją typową dla ludobójstw uszczelnianych spontanicznie, jak obecne ludobójstwo na Rohingya w Birmie czy wcześniejsze na Tutsi w Rwandzie:
Dla ocalałych kaci nie są „małymi” zabójcami: ci, którzy wymordowali ich rodziny, nie byli ideologami sądzonymi przez Międzynarodowy Trybunał Karny do spraw Rwandy (…), ale bliskimi, tymi, którzy zaprzęgli całą swoją wiedzę i umiejętności do dzieła eksterminacji. Opowieści ocalałych wywracają więc hierarchię zbrodniczości ustanowioną przez logikę prawa. 48
45Zjawisko to zostało drobiazgowo przebadane na przykładzie Rwandy:
Uwaga skierowana na praktyki uśmiercania odsłania inny – kapitalny – wymiar ludobójstwa: autonomię sprawców. Autonomię, która dalece nie odpowiada kliszom takim jak tłum zmuszony, „zaciężny” i nieuporządkowany. Mikro-lokalne formy organizacji mordowania świadczą o zaangażowaniu w masakrę powszechnej perspektywy rozumiejącej, zwłaszcza że tryb, który zabójcy wybrali dla mordowania nie został im podyktowany przez „wielkich sprawców prowadzących zaciąg”. (…) Oddając swoją wiedzę i umiejętności na służbę masakry, zapewnili jej skuteczność. Skuteczność, która w całej pełni objawia się w teraźniejszości, zwłaszcza z punktu widzenia ocalałych. Nie można nie widzieć efektów, jakie na tych ostatnich wywarły rozległość i okrucieństwo ludobójstwa, gdy podczas przesłuchań ujawniają oni skandal wymordowania ich bliskich przez własnych sąsiadów. Doskonale zrozumieli oni bowiem uruchomioną przez sprawców perspektywę rozumiejącą, obalając tym samym wszelką hierarchię „wielkich” i „małych” zabójców: gdy w toku przesłuchań wskazują na odpowiedzialnych za ludobójstwo, przywołują przede wszystkim swoich sąsiadów. 49
46W polskich warunkach odzwierciedlenie tego stanu rzeczy stanowi fraza często powtarzana przez ocalałych: „Polacy byli gorsi niż Niemcy”. Mówią to ci, którzy „wygrali z Niemcami”.
47Decyzyjność i sprawczość Polaków odzwierciedla niezależność ich motywacji – innymi słowy: autonomię polskiego antysemityzmu. Uwiedzenia ani zastraszenia przez III Rzeszę w tym względzie nie było. Stąd być może gwałtowność polskich reakcji na słowo „kolaboracja”. Z perspektywy grupy dominującej – w jej własnych kategoriach – tego, co było, kolaboracją nazwać nie sposób. Jak już zostało powiedziane, w odniesieniu do Żydów polska większość i polskie podziemie niepodległościowe realizowały własną agendę – symboliczną i praktyczną. W przedmiocie antysemityzmu agenda ta okazywała się być współbieżna z agendą III Rzeszy. Współbieżna. Tłumaczyłoby to zdumiewającą artykulację dekretu sierpniowego, który zawierał sformułowanie: „idąc na rękę hitlerowskiemu państwu niemieckiemu”. „Iść na rękę” to język nieformalny i pole semantyczne letnie, niemal nieaangażujące. Opis stosunku do III Rzeszy przedziwny, a w każdym razie zaskakujący. Zaskakująco niedbały czy zaskakująco świadomy stanu faktycznego, lokalnej specyfiki społeczno-kulturowej? Współbieżność była bowiem tyleż faktyczna, co dla polskiej większości nieistotna, możliwa do pominięcia w emocjonalnym i mentalnym horyzoncie, niekolidująca z oporem w imię przetrwania i cywilną oraz wojskową walką w imię triady „Bóg – Honor – Ojczyzna”. Jak gdyby owo „państwo niemieckie” – w tak dotkliwy sposób realne – w tym względzie było rzeczywistością nie do końca rzeczywistą, drugorzędną, a obsługiwanie jego interesu czymś w rodzaju skutku ubocznego czy może mniejszego zła. Mniejszego w porównaniu ze złem większym, żydowskim.
48Obrazową konkluzję i kwintesencję strukturalnych obserwacji dotyczących miejsca i roli nieżydowskiej większości w procesie popełniania zbrodni na Żydach stanowić może jedna z końcowych scen filmu fabularnego Pokłosie (2012) Władysława Pasikowskiego. Jest to scena zgromadzenia całej społeczności – bohatera zbiorowego – w gospodarstwie braci Kalinów w momencie odsłonięcia zwłok ukrzyżowanego. Nie ma oto bowiem wątpliwości, że grupa z pozoru postronnych (bystanders) czy gapiów (onlookers) jest grupą sprawców czy też sprawcą zbiorowym. Dlatego, jak sądzę, z filmu nie dowiadujemy się, kto zabił Józefa Kalinę ostatecznie. Reżyser zablokował w ten sposób możliwość obarczenia winą i odpowiedzialnością iksa czy igreka. Do wytworzenia i zabicia Żyda potrzebni byli wszyscy. Reżyser pokazuje, co to znaczy i na czym polega. Pokłosie jest filmem o społeczno-kulturowej konstrukcji i legitymizacji zbrodni na Żydach. Podobnie jak w filmie dokumentalnym Miejsce urodzenia (1992) Pawła Łozińskiego grupa nie rozpoznaje ani swojego czynu, ani swojego położenia. Zamiast jako sprawcę postrzega siebie jako postronnego i gapia właśnie. Jako instancję nieuwikłaną w czyn, sam czyn zaś jako przechodzący własną zdolność pojmowania.
Terminologia i narracje – stawka
49W procesie negocjowania „pułapu prawdy”50, który polska kultura dominująca prowadziła i prowadzi z własnym odbiciem w oczach tak zwanej zagranicy, narracja o polskim świadku Zagłady stanowiła alternatywę dla narracji o Sprawiedliwych rozumianej jako narracja o powszechności pomocy Żydom w okupowanej Polsce. Narracja o Sprawiedliwych została bowiem skompromitowana – zdawało się, ostatecznie – w roku 1968. Obie narracje jednakże były narcystyczne, wymierzone w wiedzę o stanie faktycznym i zwrócone przeciwko ofiarom – narracja o Sprawiedliwych na zasadzie active agression, narracja o polskim świadku na zasadzie passive agression. Obie – jako sposoby unikania konfrontacji z Zagładą i antysemityzmem – stanowiły część problemu, który usiłowały wymijać.
50W roku 2000 w centrum uwagi znalazło się to, co spychane dotąd poza nawias refleksji, usuwane z pola widoczności, uważane za ekstremum i przesadę, a więc bezpiecznie odsunięte od wyłączonego środka (nieżydowskiej większości i polskiej kultury dominującej). Innymi słowy, do publicznej debaty przedostała się wiedza rzeczowa o polskim kontekście Zagłady, nieodłączna od pytania o jej wcześniejsze cenzurowanie, reglamentowanie i neutralizowanie zarówno przed rokiem 1989, jak i potem – we wszystkich obiegach polskiej kultury.
51W ramach narracyjnej rewolucji humanistyka i nauki społeczne zaczęły badać i problematyzować lokalne kontinuum antysemickiej przemocy i wykluczenia oraz źródła owego wykluczenia i owej przemocy ulokowane w głównym nurcie kultury51. Zaczęto dokumentować oraz dekonstruować społeczno-kulturową prawomocność antysemityzmu52. Pozwalając nie dostrzec/nie pozwalając dostrzec miejsca nieżydowskiej większości w strukturze zbrodni, kategoria polskiego świadka Zagłady stanowiła bowiem – i chroniła jednocześnie – większościową narrację. Tym samym obsługiwała interesy grupy większościowej – materialne i symboliczne. Te ostatnie w ich wymiarze przede wszystkim tożsamościowym.
52Od początku debaty jedwabieńskiej było jasne, że jej stawką nie jest wycinkowa korekta obrazu sześciu lat hitlerowskiej okupacji, lecz całokształt narracji konstytuującej większościową zbiorową tożsamość, a także model relacji społecznych. Nie do utrzymania okazały się mity założycielskie III RP: mit II RP, mit Polskiego Państwa Podziemnego czy legenda powojennego podziemia antykomunistycznego. W ślad za mitami w stanie zagrożenia znalazła się podtrzymująca je infrastruktura: relacje międzypokoleniowe w rodzinach, autorytety społeczne (również naukowe), moralny immunitet religii dominującej, instytucjonalna – polityczna i ekonomiczna – pozycja Kościoła rzymskokatolickiego. Zamiast bezprecedensowej szansy emancypacji, wybicia się na mentalną i emocjonalną niepodległość, wyzwolenia przez samoupodmiotowienie większość dominująca, a na pewno decydująca – nie wyłączając znacznej, a w każdym razie znaczącej części elit – ujrzała na horyzoncie widmo czegoś znacznie gorszego niż koniec świata, a mianowicie: Finis Poloniae.
53Piętnaście lat po debacie jedwabieńskiej usankcjonowane przez najwyższych urzędników państwowych „kłamstwo jedwabieńskie”53 – będące polską wersją negacjonizmu – stało się w Polsce doktryną oficjalną. Regres do narracji o powszechności pomagania Żydom osiągnął zaś rozmiary niespotykane nawet w 1968 roku. Problemem pierwszoplanowym wydaje się dzisiaj zatem dyskurs o Sprawiedliwych, karze śmierci i żydowskiej niewdzięczności. Mimo to imperatyw krytyki dyskursu spod znaku polskiego świadka Zagłady nie tylko pozostaje w mocy, lecz – w moim przekonaniu – nabiera wręcz nowej aktualności.
54Perspektywa rozumiejąca wytyczona przez teorię krytyczną – słusznie kojarzona z jedwabieńskim szokiem narracyjnym i, co ciekawe, starannie i konsekwentnie izolowana od publicznej edukacji – zaczęła być postrzegana jako rodzaj ekstremizmu. W tej sytuacji dyskurs spod znaku polskiego świadka Zagłady – niezdekonstruowany do końca i nieodrzucony dostatecznie jasno – może awansować, jeśli już nie awansował, do rangi nieskrajnej opcji złotego środka. Dowodzi tego chociażby konceptualizacja Zagłady w Muzeum Historii Żydów Polskich, zaczerpnięta z połowy lat osiemdziesiątych.
55Dlatego też istnieje obawa, że – gdy załamie się dyskurs o Sprawiedliwych – grozi nam powrót do dyskursu spod znaku świadka jako wyidealizowanego status quo sprzed debaty jedwabieńskiej. Polska tradycja dyskursywnej przemocy pozwoli go wówczas nazwać kompromisem narracyjnym. Krytyka dyskursu spod znaku polskiego świadka Zagłady jest zatem niezbędna, aby pokazać, że – na równi z dyskursem o Sprawiedliwych – jest on wyrazem myślenia życzeniowego i stanowi opcję w pozornej alternatywie, która nie tylko nie pozwala opisać w rozumiejący sposób rzeczywistości Zagłady, ale też blokuje rewizję kultury i społeczno-kulturową zmianę.
Notes de bas de page
1 Szok narracyjny to kategoria, której używa Geneviéve Zubrzycki dla nazwania „wstrząsu, którego doświadczyli Polacy, gdy dowiedzieli się, że nie byli głównymi ofiarami II wojny światowej, a nawet sami popełniali wówczas zbrodnie”, G. Zubrzycki, Krzyże w Auschwitz. Tożsamość narodowa, nacjonalizm i religia w postkomunistycznej Polsce, przeł. P. Tomanek, Nomos, Kraków 2014, s. 21; wydanie amerykańskie: 2006.
2 Por. R. Hilberg, Perpetrators, Victims, Bystanders: The Jewish Catastrophe, 1933– 1945, Aaron Acher Books, New York 1992.
3 Por. M. C. Steinlauf, Pamięć nieprzyswojona. Polska pamięć Zagłady, przeł. A. Tomaszewska, Cyklady, Warszawa 2001; wydanie amerykańskie: 1997.
4 „Powtarzam to raz jeszcze: to nie my, którzy przeżyliśmy, jesteśmy prawdziwymi świadkami. (…) My, którzy przeżyliśmy, stanowimy odbiegającą od normy mniejszość, a nie tylko nieliczną garstkę ocalałych (…). Kto zszedł na dno, kto nie uniknął wzroku Meduzy, ten nie powrócił, by dać świadectwo, albo powrócił niemy. (…) Oni stanowią regułę – my zaś wyjątek. (…) My mówimy zamiast nich, mówimy w ich imieniu”, P. Levi Pogrążeni i ocaleni, przeł. S. Kasprzysiak, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2007, s. 100–101. W tym sensie ocalali stają się świadkami świadków. W perspektywie posttraumatycznej natomiast „świadków Zagłady nie ma wcale, ponieważ tego rodzaju traumatyczne zdarzenie jest oparte na utracie doświadczenia, zostawia po sobie niemożność sprostania rzeczywistości poprzez akt złożenia świadectwa”, G. Niziołek, Polski teatr Zagłady, Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego & Krytyka Polityczna, Warszawa 2013, s. 49 – w nawiązaniu do tekstu: D. Laub, Zdarzenie bez świadka: prawda, świadectwo oraz ocalenie, przeł. T. Łysak, „Teksty Drugie” 2007, nr 5, s. 118–130. W polskim kontekście refleksja ta nie znajduje zastosowania, gdyż ofiary – nie wszystkie, lecz jednak masowo – wypowiadały swoje doświadczenie, niewyrażalność zaś była niejednokrotnie zewnętrzną i kulturowo konstruowaną formą represji lub wręcz blokowania świadectwa.
5 Przypadkiem domagającym się osobnej polemiki jest kategoria świadków świadectw zastosowana do prozy piszących w języku polskim autorów niewspółczesnych Zagładzie; por. A. Mach, Świadkowie świadectw. Postpamięć Zagłady w polskiej literaturze najnowszej, Fundacja na Rzecz Nauki Polskiej, Warszawa–Toruń 2016.
6 Por. G. Niziołek, Polski teatr Zagłady; L. i F. Tych, Świadkowie Shoah. Zagłada Żydów w polskich pamiętnikach i wspomnieniach, w: F. Tych, Długi cień Zagłady. Szkice historyczne, Żydowski Instytut Historyczny IN-B, Warszawa 1999, s. 9–54.
7 Charakterystyczne pod tym względem są różnice między wypowiedziami formułowanymi po polsku i np. w jidysz przez te same osoby (casus choćby Szymona Datnera).
8 Por. D. Engel, In the shadow of Auschwitz: The Polish Government-in-exile and the Jews, 1939–1942, University of North Carolina Press, Chapel Hill 1987; tegoż, Facing a Holocaust: The Polish Government-in-exile and the Jews, 1943–1945, University of North Carolina Press, Chapel Hill 1993.
9 Por. D. Libionka, ZWZ-AK i Delegatura Rządu RP wobec eksterminacji Żydów polskich, w: A. Żbikowski (red.), Polacy i Żydzi pod okupacją niemiecką 1939–1945. Studia i materiały, IPN – Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, Warszawa 2006, s. 15–207; A. Puławski, W obliczu Zagłady. Rząd RP na uchodźstwie, Delegatura Rządu RP na Kraj, ZWZ-AK wobec deportacji Żydów do obozów zagłady (1941–1942), IPN, Lublin 2009.
10 Z profesorem Israelem Gutmanem rozmawia Barbara Engelking, „Zagłada Żydów. Studia i Materiały” 2013, nr 9, s. 226.
11 Por. J. Grabowski, D. Libionka (red.), Klucze i kasa. O mieniu żydowskim w Polsce pod okupacją niemiecką i we wczesnych latach powojennych 1939–1950, Stowarzyszenie Centrum Badań nad Zagładą Żydów, Warszawa 2014.
12 J. Grabowski, Ratowanie Żydów za pieniądze – przemysł pomocy, „Zagłada Żydów. Studia i Materiały” 2008, nr 4, s. 81–110.
13 J. Karski, Widziałem, oprac. M. Cichy, „Gazeta Wyborcza” 2–3 października 1999, s. 15.
14 Por. M. C. Steinlauf, Pamięć nieprzyswojona, s. 59.
15 Por. J. Karski, Zagadnienie żydowskie w Polsce pod okupacjami, „Mówią Wieki” 1992, nr 4, s. 3–8; J. T. Gross, Raport Jana Karskiego o stosunkach polsko-żydowskich w czasie wojny, „Mówią Wieki” 1992, nr 4, s. 2. Chodzi o raport Jana Karskiego z początków roku 1940, sfałszowany – przez Karskiego – według wskazań rządu polskiego na wychodźstwie z siedzibą w Angers.
16 Por. P. Machcewicz, K. Persak (red.), Wokół Jedwabnego, IPN – Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, Warszawa 2002, t. 1 i 2.
17 Por. W. Rappak, Raport Karskiego – kontrowersje i interpretacje, „Zagłada Żydów. Studia i Materiały” 2014, nr 10, t. 1, s. 96–130.
18 Por. Wojna żydowsko-niemiecka. Polska prasa konspiracyjna 1943–1944 o powstaniu w getcie Warszawy, wybór i oprac. P. Szapiro, Aneks, Londyn 1992; D. Libionka, Walka i propaganda. Powstanie w getcie warszawskim z perspektywy polskiego Londynu, „Zagłada Żydów. Studia i Materiały” 2014, nr 10, t. 1, s. 57–95.
19 Por. M. Urynowicz, La Délégation du Gouvernement de la République Polonaise de Londres et le financement du Conseil d’aide aux Juifs (Zegota), w: J.-C. Szurek, A. Wieviorka (éd.), Juifs et Polonais 1939–2008, Albin Michel, Paris 2009, s. 79–93.
20 S. Volkov, Antysemityzm jako kod kulturowy, w: B. Breysach (red.), Ze sobą, obok siebie, przeciwko sobie. Polacy, Żydzi, Austriacy i Niemcy w XIX i na początku XX wieku, przeł. B. Hański, Znak, Kraków 1995, s. 7–41.
21 J. Tokarska-Bakir, Żydzi u Kolberga, w: tejże, Rzeczy mgliste. Eseje i studia, Pogranicze, Sejny 2004, s. 49–72.
22 M. Foucault, Nadzorować i karać. Narodziny więzienia, przeł. T. Komendant, Aletheia, Warszawa 2009, s. 195.
23 Tamże, s. 228.
24 Tamże, s. 216.
25 Tamże, s. 217.
26 Tamże, s. 208.
27 T. Markiel, Gniewczyna w czas wojny, w: T. Markiel, A. Skibińska, „Jakie ma to znaczenie, czy zrobili to z chciwości?”. Zagłada domu Trynczerów, Stowarzyszenie Centrum Badań nad Zagładą Żydów, Warszawa 2011, s. 88.
28 A. Żbikowski, U genezy Jedwabnego. Żydzi na Kresach Północno-Wschodnich II Rzeczypospolitej. Wrzesień 1939–lipiec 1941, Żydowski Instytut Historyczny, Warszawa 2006, s. 229.
29 C. Perechodnik, Spowiedź. Dzieje rodziny żydowskiej podczas okupacji hitlerowskiej w Polsce, oprac. i posłowie D. Engel, Ośrodek Karta, Warszawa 2004, s. 124.
30 A. Skibińska, Gniewczyna w czas wojny – zbliżenie, w: T. Markiel, A. Skibińska, „Jakie ma to znaczenie, czy zrobili to z chciwości?”, s. 250.
31 S. F. Bielawski, Ostatni Żyd z Węgrowa. Wspomnienia ocalałego z Zagłady w Polsce, przeł. S. Abrahamer, red. i wstęp J. Grabowski, Stowarzyszenie Centrum Badań nad Zagładą Żydów, Warszawa 2015, s. 130.
32 Z profesorem Israelem Gutmanem rozmawia Barbara Engelking, s. 227.
33 „Jeden z nazistów, którego przesłuchiwano podczas procesu, powiedział rzecz następującą. W szkole policyjnej nauczono go definicji przestępstwa. Każde przestępstwo składa się z czterech elementów: przedmiotu, podmiotu, intencji i działania. W moim przypadku – powiedział oskarżony – nie było intencji, więc nie było i zbrodni”, R. Vanagaitė, E. Zuroff, Nasi. Podróżując z wrogiem, przeł. K. Mazurek, Czarna Owca, Warszawa 2017, s. 91.
34 S. F. Bielawski, Ostatni Żyd z Węgrowa, s. 130. „[N]nienawiść Polaków do Żydów była tak zapalczywa, tak obłędna… Wspominam to ze zgrozą. Wszyscy chcieli mnie zabić. Naprawdę. (…) Ten obłęd narodowy był tak bezgraniczny, i mówię to z całą świadomością, że podczas tych prawie sześciu lat wojny ja nie spotkałem ani jednego dobrego Polaka. Ani jednego. (…) Gdziekolwiek się obróciłem, była nienawiść”, Ani jednego dobrego Polaka. Z Baruchem Bergmanem rozmawia Rafał Betlejewski, „Gazeta Wyborcza”, „Duży Format” 9 października 2014, s. 24–25. „Przybysze z Europy nie umieli powiedzieć niemal jednego dobrego słowa o Polsce, przynosili straszne osobiste historie, ale też narrację ogólną”, D. Harris, Europo, otwórz oczy, „Gazeta Wyborcza” 1–2 kwietnia 2017, s. 22.
35 „Ani moi rodzice, ani ich goście, nikt z nich nie miał nic dobrego do powiedzenia o Polakach. Nikt. Nic. Zero. Że w najlepszym razie wszystko tylko za pieniądze, do ostatniego grosza. Że bezwzględni, bezlitośni. Że prędzej Niemiec się zmiłował. Że Polacy byli gorsi od Niemców”, To nie była Ameryka. Z Michaelem Charlesem Steinlaufem rozmawia Elżbieta Janicka, „Studia Litteraria et Historica” 2015, nr 3, s. 406 – DOI: 10.11649/slh.2015.021. To opinia krańcowa. Na początku okupacji hitlerowskiej ocena wypadała mniej więcej ex aequo. Jan Karski notował wówczas: „Stosunek żydów [sic!] do Polaków jest podobny do ich stosunku do Niemców”, tegoż, Zagadnienie żydowskie w Polsce pod okupacjami, „Mówią Wieki” 1992, nr 4, s. 5.
36 C. Perechodnik, Spowiedź, s. 121. Perechodnik podsumowuje w ten sposób reakcję chrześcijanki, która systematycznie odmawiała wydania wziętych na przechowanie rzeczy jego ciotki aż do momentu, gdy ta – pozbawiona materialnych podstaw egzystencji i możliwości ucieczki przed wywózką – została zagazowana w Treblince. Na wiadomość o śmierci ofiary złodziejka – a jeszcze ściślej: oprawczyni – zalała się łzami.
37 Por. Document 1816-PS, w: Trial of the Major War Criminal before the International Military Tribunal, tom 28, Nuremberg 1948, s. 535.
38 A. Wieviorka, Czym było Auschwitz? Rozmowy z moją córką, przeł. P. Tarasewicz, Wydawnictwo w Podwórku, Gdańsk 2015, s. 43.
39 Por. W. Kostyrko, Tancerka i Zagłada. Historia Poli Nireńskiej, Czerwone i Czarne, Warszawa 2019, s. 345-357.
40 Tamże, s. 356.
41 T. Snyder, Czarna ziemia. Holokaust jako ostrzeżenie, przeł. B. Pietrzyk, Znak, Kraków 2015, s. 160. „Od maja do sierpnia 1940 r. centralne władze niemieckie rozważały plan skoncentrowania milionów Żydów europejskich na Madagaskarze. Hans Frank mówił 12 lipca w Krakowie do swoich współpracowników: «planuje się po zawarciu pokoju przetransportować całą ‘sitwę’ żydowską z Rzeszy, Generalnej Guberni i Protetoratu w możliwie najkrótszym czasie do jakiejś kolonii afrykańskiej lub amerykańskiej. Przewidziany jest Madagaskar, który Francja musiałaby odstąpić w tym celu. Na przestrzeni 500 000 km znajdzie się dosyć miejsca dla kilku milionów Żydów»” (J. Leociak, Topografia i komunikacja, w: B. Engelking, J. Leociak, Getto warszawskie: Przewodnik po nieistniejącym mieście, Wydawnictwo IFiS PAN, Warszawa 2001, s. 77-78 – cytat wewnętrzny za: Okupacja i ruch oporu w dzienniku Hansa Franka 1939-1945, wybór i oprac. S. Płoski, L. Dobroszycki, J. B. Garas, M. Getter, L. Herzog, A. Janowski, M. Malinowski, t. I: 1939-1942, Książka i Wiedza, Warszawa 1972, s. 231).
42 A. Wieviorka, Czym było Auschwitz?, s. 44.
43 T. Snyder, Czarna ziemia, s. 159.
44 J. Leociak, Topografia i komunikacja, s. 79.
45 Na przykładzie świadectwa pracownicy cmentarza powązkowskiego Nałkowska ukazała zwycięskie przejście antysemityzmu przez próbę ognia, w którym płoną Żydzi Anno Domini 1943. W zakończeniu opowiadania czytamy: „Nasłuchiwała. W miękkim nawoływaniu się ptaków cmentarnych rozeznawała dalekie głosy ciał upadających na kamienie. (…) Niebawem nadpływał nowy samolot od strony lotniska i wielkim zakolem zdążał ponad mury getta. (…) Kobieta cmentarna widziała to samo i słyszała. I dla niej jednak rzecz tak przeplotła się z komentarzem, że zatraciła swą rzeczywistość”, Z. Nałkowska, Kobieta cmentarna, w: tejże, Medaliony, Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1983, s. 34.
46 J. Karski, Sytuacja Żydów pod okupacjami, s. 7.
47 Podział taki obalały później sądy Republiki Federalnej Niemiec, pod których jurysdykcję trafiali niemieccy mordercy Żydów zasłaniający się rozkazami, szeregowym statusem etc.; por. K. Stoll, Hitler’s Unwilling Executioners? The Representation of the Holocaust through the Bielefeld Bialystok Trial 1965–1967, w: D. Bankier, D. Michman (ed.), Holocaust and Justice. Representation and Historiography of the Holocaust in Post-War-Trials, Yad Vashem & Berghahn Books, Jerusalem & New York/Oxford 2010, s. 159–193; tejże, Die Herstellung der Wahrheit. Strafverfahren gegen ehemalige Angehörige der Sicherheitspolizei für den Bezirk Białystok, De Gruyter, Berlin 2012.
48 H. Dumas, Le génocide au village. Le massacre des Tutsis au Rwanda, Seuil, Paris 2014, s. 30–31. Dumas powołuje się w tym punkcie na rozpoznania zawarte w tekście: J. Kagabo, Après le génocide. Notes de voyage, „Les Temps Modernes” 1995, nr 583, s. 102–125. Por. także opis likwidacji przez wojsko trzyipółtysięcznej wsi Tula Toli w Birmie: „Kto przedarł się przez linię strzału, ten trafił na noże birmańskich sąsiadów, na ich sierpy, maczety”, W. Tochman, Ziemia, „Gazeta Wyborcza”, „Wysokie Obcasy” 18 listopada 2017, s. 18.
49 H. Dumas, Le génocide au village, s. 240–241.
50 Kategoria zaproponowana przez Feliksa Tycha, por. tegoż, Długi cień Zagłady, s. 160.
51 Por. chociażby: J. Tokarska-Bakir, Legendy o krwi. Antropologia przesądu, WAB, Warszawa 2008; A. Cała, Żyd – wróg odwieczny? Antysemityzm w Polsce i jego źródła, Żydowski Instytut Historyczny & Wydawnictwo Nisza, Warszawa 2012.
52 M. Janion, Bohater, spisek, śmierć. Wykłady żydowskie, WAB, Warszawa 2009; M. Rudaś-Grodzka, A. Zawadowska (red.), Honor, Bóg, Ojczyzna, kierownictwo naukowe M. Janion, Fundacja Odnawiania Znaczeń i Dom Spotkań z Historią, Warszawa 2009; M. Rudaś-Grodzka, A. Zawadowska (red.), Żebro Mesjasza, kierownictwo naukowe M. Janion, Fundacja Odnawiania Znaczeń i Dom Spotkań z Historią, Warszawa 2009.
53 „Musimy przyjąć, że udawanie, iż nie partycypowaliśmy w Holocauście, nie odpowiada prawdzie historycznej, że taką postawę należy nazywać – per analogiam do «kłamstwa oświęcimskiego» – «kłamstwem jedwabieńskim»”, K. Jasiewicz, Pierwsi po diable. Elity sowieckie w okupowanej Polsce 1939–1941. Białostocczyzna, Nowogródczyzna, Polesie, Wileńszczyzna, ISP PAN & Oficyna Wydawnicza Rytm, Warszawa 2001, s. 227.
Auteur
Instytut Slawistyki PAN
Le texte seul est utilisable sous licence Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0. Les autres éléments (illustrations, fichiers annexes importés) sont « Tous droits réservés », sauf mention contraire.
Maszynerie afektywne
Literackie strategie emancypacji w najnowszej polskiej poezji kobiet
Monika Glosowitz
2019