Wymyślanie narodu w prelekcjach paryskich
p. 319-339
Texte intégral
Tradycja wynaleziona
1Adam Mickiewicz przypisywał Rękopisowi królodworskiemu i Słowu o pułku Igora szczególną rolę kształtowaniu tradycji słowiańskiej. Chociaż poeta wiedział, że od dłuższego czasu toczą się dyskusje podważające ich autentyczność, to jednak w wykładach z ogromnym entuzjazmem prezentował je jako oryginalne teksty, lekceważąc wszelkie wątpliwości dotyczące proweniencji tych literackich zabytków kultury słowiańskiej. Mickiewicz jako profesor literatur słowiańskich nie był typowym badaczem, jego wywody miały charakter często wizjonerski i polityczny. Wielu znawców, np. Zofia Stefanowska, dostrzegało naukową słabość tych wystąpień, przede wszystkim doceniając w nich przejaw poetyckiego wzlotu i bardzo osobistego zaangażowania poety1.
2Mickiewicz zawdzięczał swoją ogromną popularność wśród licznych przedstawicieli narodów słowiańskich nie tyle tematyce swoich wypowiedzi, co mesjanistycznemu przesłaniu, które wyrastało z pragnienia zmiany politycznej rzeczywistości. Jego subiektywne, dalekie od naukowej rzetelności podejście do przeszłości zaowocowało w prelekcjach nową wizją historii narodów słowiańskich. Przetworzona świadomie przez poetę historia zyskiwała wymiar nie tylko poetycki, lecz – a nawet przede wszystkim – polityczny, wypracowana zaś przez niego matryca narracyjna stawała się punktem odniesienia dla wielu partyjnych działaczy czasów późniejszych i ich często nacjonalistycznych programów. Warto przyjrzeć się tym elementom Mickiewiczowskiej wizji, które wpłynęły na rozwój szeroko pojętej polskiej myśli narodowej (nacjonalistycznej). Jeśli nawet czasy zmieniły się, a wraz z nimi rozumienie narodu i nacjonalizmu, to jednak przekaz i siła przedstawianych ideologicznych założeń zachowały swoją świeżość, gdyż do dziś inspirują (neo)mesjanistów sytuujących się na prawej stronie sceny politycznej.
3Słuchacze wykładów Mickiewicza czuli się, jakby znaleźli się w jakimś niezwykłym miejscu: na ich oczach profesor wyczarowywał przeszłość i układał nowe wzory dla przyszłości. Słowa Mickiewicza padały na podatny grunt i przyjmowane były z niebywałym aplauzem słuchaczy. Mężczyźni wiwatowali na cześć wykładowcy, a kobiety mdlały z wrażenia i trzeba było je cucić chusteczkami2.
4Krytyczne i entuzjastyczne uwagi, jakie pojawiały się pod adresem Mickiewicza, czy spory towarzyszące prelekcjom świadczyły o pewnej panującej wśród audytorium gorączce. Czar jego wielkiej opowieści działał na wszystkie osoby zgromadzone na sali wykładowej, a każda słyszała to, co chciała. Jedni przyjmowali słowa wieszcza jako prawdę objawioną, inni – co się zdarzało – jako szatańskie czy heretyckie kazania. Dla recepcji Mickiewiczowskiego przesłania decydujące było nastawienie poszczególnych słuchaczy. W prelekcjach historia – niedające przewidzieć się wydarzenia, niejednoznaczne i mroczne, często stające po stronie „niewłaściwej” (nie naszej) – ustępowała Historii-opowieści, w której zwyciężało Dobro i „nasza racja”. Zaś zwroty historyczne, choć bolesne, uzyskiwały teologiczne uzasadnienie. Nie powinno ujść naszej uwadze, że Mickiewicz reprezentował narody, które utraciły niepodległość, a on sam za sprawą rządu francuskiego otrzymał prawo głosu, możliwość wypowiadania się w sferze publicznej i co najważniejsze głos jego okazał się donośny. W optyce postkolonialnej prezentował podbitych, czyli tych, którym odebrano wszelkie prawa uczestniczenia w sferze publicznej i politycznej. Mamy więc tu do czynienia z przypadkiem szczególnym, kiedy to „podbici bez prawa głosu” sami się reprezentują, sami mówią w swoim imieniu3. Jednakże mowa Mickiewicza, choć często podkreślająca udręczony los narodów słowiańskich, nie była głosem słabych i bezsilnych. Reprezentowała ona przyszłą władzę narodów słowiańskich. Siłą rzeczy nie wykraczała poza horyzont projektów, pomysłów, idei, a jej moc pochodziła z elitarnej wiedzy poety, która umożliwiała „wytwarzanie” przeszłości i przyszłości narodu. Wiedza ta, mimo że była jedynie daleką zapowiedzią władzy, bez trudu generowała liczne narodowe fantazmaty. W przypadku Mickiewicza wyrastała z umiejętności opowiadania, czyli przetwarzania materii historycznej w mit. Ten rodzaj transformacji był możliwy dzięki temu że historia narodu polskiego załamała się, ciągłość została przerwana, a puste miejsce, jakie na skutek tego powstało, mogło być zajmowane przez wszelkiego rodzaju mity, fantazje i legendy.
5Prawdę objawioną z ostatnich wykładów poprzedzała więc długa historia narodów słowiańskich. Jej legendarno-bajkowy charakter czynił narrację bardziej swobodną i otwartą na wszelkie przesunięcia akcentów czy większe zmiany. Mickiewicz dopowiadał dzieje, które powinny mieć miejsce (a niekoniecznie miały) w dziejach narodu wybranego do wielkiej misji dziejowej, dlatego w jego narracji tak ważną rolę odgrywały ofiara, poświęcenie, przeznaczenie oraz objawienie. Prelekcje, będąc manifestacją czasów mających nadejść, dawały poczucie siły słuchaczom/ słuchaczkom oraz późniejszym wielbicielom i wielbicielkom.
6W ostatnim kursie panuje przede wszystkim wszechobecny kult męża opatrznościowego wprowadzającego lud w nową epokę. Według Mickiewicza, sprawowanie władzy to wielki dramatyczny wysiłek, to poskramianie Zła, to walka o zachowanie jedności świata, któremu grozi rozpad. Poeta występuje tu jako zwolennik tyrańskich i apodyktycznych form rządzenia. Jego marzenia o władzy ucieleśniała jednostka silna i władcza, taka jak Napoleon, Dżyngis-chan czy Piotr Wielki. Jego „mąż” powołany był do urzeczywistniania zmian i dysponował mocą, pozwalającą mu narzucać swą wolę całemu światu. Posłuszeństwo wobec takiego przywódcy nie miało wynikać z przymusu, ale wypływać z wewnętrznej potrzeby jego narodu. Ten pogląd, na wskroś romantyczny, jest też jedną z charakterystycznych cech nacjonalizmu. Wódz narodu, taki jak Napoleon, zespala mocą swojego autorytetu rozproszone emocje swoich wyznawców. Jego charyzma sprawia, że wielu myśli i postępuje jak on. Wierzą oni, że to wódz jest wykonawcą ich pragnień i woli, a nie na odwrót. Kiedy wielu myśli i postępuje jak ich przywódca, łatwo utożsamić jednostkę z narodem i łatwiej jednostkom utożsamić się z narodem. Taki władca jest bohaterem, zmieniającym bieg dziejów. Mickiewiczowska wizja zaślubin ducha Chrystusowego z Napoleonem i narodami słowiańskimi oferowała nowy mit polityczny, mający pokierować losami Europy4.
7Prelekcje paryskie wpisują się w zjawisko określane przez Erica Hobsbawma jako tradycja wynaleziona5. Pisze on, że „tradycje te mają duże znaczenie dla tej stosunkowo niedawnej innowacji historycznej, jaką jest naród i związane z nim zjawiska: nacjonalizm, państwo narodowe, symbole narodowe, dzieje narodowe itd. Wszystko to opiera się na działaniach z zakresu inżynierii społecznej, które często są dobrze przemyślane”6. Badacz zwraca też uwagę, że zwłaszcza w XIX wieku można zaobserwować nasilone działanie tradycji zrodzonych w głowach wielu przedstawicieli kultury – były one budowane od podstaw, niejako wysyłane w przeszłość, aby móc zaprogramować na nowo teraźniejszość. Wprowadzane w obieg jako istniejące od wieków miały poszerzać perspektywę danego narodu o nowe wartości i uzupełniać dotychczasowe braki: „Głównym mechanizmem zakorzeniającym wymyśloną tradycję jest repetycja norm, wartości, sugerująca kontynuację przeszłości”7. Hobsbawm zwraca uwagę, że tradycja bardzo szybko zakorzeniała się w pamięci społecznej, stwarzając pozór istniejącej od niepamiętnych czasów8.
8W przypadku prelekcji mamy do czynienia z tradycją wynalezioną, ograniczoną do sfery symbolicznej. Wprowadzane przez Mickiewicza symbole, atrybuty i alegorie wytwarzające duchową ciągłość dziejów dawały niezwykle silne poczucie jedności wspólnoty narodowej. Wyznaczały one nowe wzorce zachowań społecznych za pomocą nowych wartości – traktowanych jako odwieczne9. Nie zapominajmy, że w tym czasie toczyła się gorąca dyskusja dotycząca przyszłego ustroju Polski. Naród, który do tej pory był pojęciem wąskim i odnosił się do warstwy szlacheckiej, w projektach części emigrantów, zwłaszcza tych z bardziej radykalnych kręgów, poszerzył swój zakres – w ich demokratycznych programach pojawił się naród innego typu. Jednak u Mickiewicza wszelkie odniesienia do nowożytnej myśli politycznej były szczególne, naznaczone jego osobistym odczytaniem dziejów, charakteryzującym się anachronicznym powrotem do koncepcji narodu szlacheckiego, pochwałą złotej wolności, liberum veto i nieistniejących form ustrojowych, takich jak gminowładztwo słowiańskie. W koncepcjach narodu szczególne miejsce odgrywała tradycja słowiańska.
9Mickiewicz w swoich rozważaniach odwoływał się do popularnego w tym czasie mitu o pradawności Słowian, udowadniającego ich ogromny wkład w kulturę Europy. Z drugiej strony w prezentowanym przez siebie micie politycznym (mesjanistycznym) poeta podkreślał żywotność, młodzieńczość tego ludu. W tym czasie mit o starożytnych korzeniach Słowian miał ogromny wpływ na rozwój zainteresowania własną historią dawną i archeologią. Starożytni Słowianie odzwierciedlali marzenia Polaków, którzy chcieli poszczycić się chwalebną przeszłością. Wszystkie te wyobrażenia pomagały w uzyskaniu idealnego obrazu własnego kraju i miały wyjątkowe znaczenie dla spajania wspólnoty narodowej, która nie była państwem w sensie politycznym. Hobsbawm zwraca uwagę, że czynniki polityczne – zerwanie ciągłości historycznej, amatorskie poszukiwanie korzeni, odkrywanie zamierzchłej przeszłości – nie sprzyjały co prawda rzetelnym badaniom, ale za to pobudzały wszelkiego typu fantazje tak, że nawet u poważnych badaczy mit mieszał się z prawdą historyczną: „Z jednej strony brak naukowej krytyki, a z drugiej ciche przyzwolenie umożliwił Macphersonowi wydawanie rzekomych Pieśni Osjana […], a Vaclavowi Hance – wydanie podrobionego czeskiego manuskryptu z czasów średniowiecznych znanego jako Rukopis Kralodvorský. Hanka napisał go zaledwie dwa lata po tym, jak Pieśni Osjana zostały przetłumaczone na czeski, a fałszerstwo zostało odkryte dopiero w pół wieku później przez Tomasza Masaryka”10.
10Ważną strategią tradycji wynalezionej jest „niezwykłe” pojawienie się dawnego, zagubionego dokumentu lub odkrycie jakichś nieznanych dotąd faktów, wzbogacających dotychczasową wiedzę. To „sensacyjne” często odkrycie odsłania przeszłość, nigdy nie do końca poznaną, a więc obfitującą w domysły i tajemnice. Tradycja wynaleziona sytuuje się na pograniczu nauki i fikcji, dzięki czemu otwiera się na sferę myślenia magicznego i fantazji. Zarówno znane źródła, fakty historyczne, jak i legendy, uzupełnione wymyślonym i zarazem sensacyjnym naddatkiem, otrzymują nową jakość, służącą do budowania spoistości narodu. Tak było w przypadku słowiańskich rękopisów. Falsyfikaty stały się dla wielu słowianofilów fundamentem, na którym można było oprzeć mocną tożsamość narodów słowiańskich. Mamy tu do czynienia dosłownie z wymyślaniem tradycji, tworzeniem alternatywnego biegu historii. Falsyfikat/kopia funkcjonujący jako oryginał służył reperowaniu nadwątlonej, niespełniającej oczekiwań teraźniejszości, a wynaleziona na nowo przeszłość tworzyła własny bieg historii i własną wersję teraźniejszości. Falsyfikat romantyczny był reprezentacją tego, co mogłoby się wydarzyć. Jego siłą była umiejętność powoływania do istnienia tego, co nieistniejące. Produkowanie falsyfikatów było rodzajem autoterapii. Narody, aby móc siebie zrozumieć lub przedstawić w lepszym świetle, tworzyły z pomocy mitów lepszą historię, która przecież zazwyczaj niesie ze sobą wiele przykrych faktów. W sukurs przychodziła tu myśl historiozoficzna, za którą łatwo skrywały się fantazje poszczególnych wytwórców narodów.
Mickiewiczowskie prawdy tajemne. Podwójne życie falsyfikatów
11Mickiewicz podkreślał, że swoje wykłady zawsze mówił z pamięci. Nie jest prawdą, że nie miał dostępu do książek, opracowań, źródeł, najnowszej literatury i że nie przygotowywał się do zajęć. W swoją pracę na uczelni wkładał wiele wysiłku, ale zależało mu na zachowaniu statusu poety, pozwalającego sobie na artystyczne improwizacje podczas wykładów: „Pozbawiony przeważnie możności korzystania z dokumentów historycznych, musiałem rozpoczynać z jedynymi środkami, jakie miałem: ze wspomnieniami. Com uczuł i uważył w czasie pobytu mego w różnych krajach słowiańskich, com spamiętał z dawnych prac moich nad ich dziejami i literaturą, a szczególniej to, co z ducha ożywiającego teraz te narody we mnie przeszło, oto wszystko, co posiadałem: tym dzieliłem się ze słuchaczami. […] Przedmiot poruszony wiódł mnie często do tego, że wnikałem w sam rdzeń wiążących się z nim zagadnień literackich i filozoficznych i w sposób improwizacyjny przedstawiałem wyniki swoich dawnych prac, jak i najgłębsze swe uczucia osobiste” [DVIII, s. 7].
12Od lat toczy się dyskusja nad prelekcjami. Badacze starszego i młodszego pokolenia zastanawiają się, jak je traktować i czy mają jakąś wartość artystyczną albo naukową11. Wiktor Weintraub przytacza różne opinie, poczynając od Seweryna Goszczyńskiego, który miał nazwać prelekcje najwspanialszym poematem. Przywołuje on też zdanie Andrzeja Walickiego, że niektóre strony prelekcji są przykładem wspaniałej, nieprześcignionej w swym autentyzmie literatury proroczej, a także przekonanie Zofii Stefanowskiej, iż wykłady te są summą polskiego romantyzmu12. Wszyscy są jednak zgodni, że bez względu na wartości artystyczne czy naukowe prelekcji mesjanizm przeobraził się tu w program praktycznego działania politycznego. Z tego też powodu dla Mickiewicza ważniejsza była przyszłość – bardziej niedostępna niż przeszłość. Poeta, chcąc się do niej zbliżyć, wkroczyć w nią, przepowiedzieć, dokonywał zwrotu w tył i rzucał się w otchłanie przeszłości. W ujęciu Mickiewicza przeszłość i przyszłość sąsiadowały ze sobą, w jego mesjanistycznych spekulacjach były niemal zrośnięte, stanowiły obszar niedostępny dla innych, otwarty w cudowny sposób dla jego historyczno-proroczych wizji. Jednak jak pisze Maurice Halbwachs: „Przeszłość (poza marzeniami sennymi) w rzeczywistości nie pojawia się jako taka; wszystko wydaje się wskazywać na to, że nie przechowuje się ona, lecz że odtwarza się ją, wychodząc od rzeczywistości”13. Punktem wyjścia dla formułowania projektu politycznego była więc własna wizja, imaginacja oraz wspomnienia poety.
13On sam jako żywy świadek objawienia miał wydobyć głos ducha słowiańskiego. Wybrany spośród wielu był w posiadaniu tajemnicy, którą przed swoimi słuchaczami odsłaniał. Dopóki mówił aluzjami, używał poetyckich zwrotów, utrzymywał swoją wyjątkową pozycję. Słuchacze dzielili z Mickiewiczem przekonanie, że wszystko, co głębokie i znaczące, spowija tajemnica. Można na to spojrzeć z bardziej krytycznej perspektywy i dostrzec, że u podstaw takiego mniemania znajduje się odwrotna zależność: to, co jest utrzymywane w tajemnicy, musi być ważne i dlatego staje się przedmiotem wiary. W obliczu nieznanego ujawniają się różne mechanizmy lękowe, wyobraźnia działa jak szalona, górę biorą skłonności do idealizacji. Wykłady były więc przez dłuższy czas intrygujące, później, w miarę odsłaniania tajemnic, nabrały jednak cech demagogii politycznej. W ostatnich kursach Mickiewicz występował już jako natchniony profeta, wieszcz narodu, co tym samym miało zapewniać legitymizację jego nauk.
14Na pierwszy rzut oka wcześniejsze wykłady nie mają stygmatu prawdy objawionej. Jednakże wystarczy pobieżnie prześledzić tok kursów, żeby dostrzec, że już w tych początkowych kryje się źródło polityczno-religijnego programu Mickiewicza. Dotyczy to także wykładów poświęconych zabytkom słowiańskim. „Odnaleziony” przez Wacława Hankę Rękopis królodworski wywołał ogromną dyskusję na temat jego autentyczności w całej Europie. Mickiewicz wystąpił jako żarliwy obrońca czeskiego filologa, a jego narracja zawiera wszystkie elementy historii cudownego odnalezienia starożytnego dokumentu: „Jednakże bardziej cudowna historia wiąże się ze znalezieniem tego cennego dokumentu. Tajemnicza osoba pragnąca zachować anonimowość, służąca u magnata nienawidzącego Słowian wykrada rękopis, by uczeni czescy mogli się z nim zapoznać. Dobrowski, główny autorytet, podważa jego autentyczność, ale Hanka publicznie ogłasza to jako dokument oryginalny. Na łamach wiedeńskiej prasy Dobrowski wypowiada wojnę i oskarża Hankę o oszustwo. Żąda nawet przeprowadzenia badań, do których nie dochodzi, gdyż istniało jako zagrożenie, że zniknie inkaust, że zostanie pergamin uszkodzony” [DVIII, s. 122].
15Wielu badaczy, znawców, filologów podejrzewało, że Hanka sam poemat napisał i sfabrykował całą historię. Mickiewicz stanowczo odrzucał te podejrzenia. Nie tylko dlatego, że nie uważał Hanki za poetę, a utwór oceniał jako dzieło niezwykłej piękności, lecz także dlatego, że dostrzegał w nim potencjał polityczny, wzmacniający tożsamość słowiańską. Prelegent, mając świadomość, że może pojawić się zarzut fałszerstwa, użył bardzo znamiennego określenia, sugerując swoim słuchaczom, że „zbożne kłamstwo” jest w pełni usprawiedliwione. Użyty przez Mickiewicza zwrot należy do najbardziej brzemiennych w skutki i kontrowersyjnych sformułowań z zakresu filozofii politycznej: „Hanka za młodu ułożył kilka pieśni, które jednak bynajmniej nie świadczą, jakoby był zdolny do takiego podrobienia; a jednak posądzono go, że dopuścił się tego zbożnego fałszerstwa, aby zapewnić swej ojczyźnie zaprzeczaną jej wyższość” [DVIII, s. 134].
16Termin „zbożne kłamstwo” pochodzi z księgi III Państwa Platona, z fragmentu, wokół którego do dziś trwa nieprzerwana dyskusja dotycząca prawa używania kłamstwa w polityce: „Fałsz zawarty w słowach, kiedy i w stosunku do kogo jest użyteczny? Tak że nie zasługuje na nienawiść? Czy nie w stosunku do wrogów i w stosunku do tak zwanych przyjaciół, kiedy skutkiem obłąkania albo jakiejś głupoty gotowi są robić coś złego? Wtedy, żeby to odwrócić, kłamstwo staje się użyteczne. Jak lekarstwo (382 C)”14.
17Niektórzy uważają, że zbożne kłamstwo Platona było jedynie satyrą albo że należy je tłumaczyć jako „śmiały poryw wyobraźni”15. Jednak podejście Platona do kłamstwa wydaje się, jeśli nie pokrętne, to skomplikowane. Zwłaszcza jego stosunek do politycznej kontroli wydaje się niepokojący. Platon jako rzecznik nadzoru i cenzury mitów żądał, żeby wszyscy piszący byli poddawani kontroli, a nieodpowiednie passusy usuwano (zawłaszcza te, które w fałszywy sposób kształtują postawy wobec życia i śmierci)16.
18Greckiemu filozofowi łatwiej było zachować równowagę między prawdą i kłamstwem, między dobrem i złem w świecie czystych idei niż w świecie rzeczywistym, którego wymiar polityczny chciał zmieniać i kształtować. Uzasadnienia dotyczące konieczności kłamstw łączą się u niego z projektami życia obywateli (Rep. 306 C)17. U Platona usuwanie niebezpiecznych passusów ma charakter chirurgicznych cięć, czynionych dla dobra publicznego. Zaś kłamstwa są często jedynym lekarstwem podawanym przez lekarzy, czyli rządzących w państwie. Dla dobra państwa mogą oni okłamywać zarówno wrogów, jak i swoich obywateli. Natomiast w ustach obywateli kłamstwo może być bardzo niebezpieczne i dlatego należy zań karać, gdyż jest to praktyka wywrotowa i zgubna. Platon nie zapomina dodać, że przede wszystkim trzeba cenić prawdę (Rep. 389 B).
19Mickiewiczowi, podobnie jak Platonowi, towarzyszyło pragnienie zmiany rzeczywistości politycznej, ponadto tak jak filozof grecki poeta nasz żywił przekonanie, że słuszność stoi po jego stronie. Mesjanizm pokazuje, że wystarczy głęboka wiara i poczucie misji, by stać się posiadaczem jednej jedynej „prawdy”. Mamy tu wszakże do czynienia nie tylko z kłamstwem historyczno-politycznym, lecz także z samooszukiwaniem się Mickiewicza. Oszukiwanie siebie jest tworzeniem nowej czy alternatywnej rzeczywistości, mającej wspierać działania podmiotu. Zwrócił na to już uwagę Szekspir w Burzy: „Przez powtarzanie go ciągłe tak zgrzeszył / Brakiem pamięci, że kłamstwu uwierzył” (akt I, 2)18. Z tego zdania jasno wynika, że kłamstwo, jak pisze Derrida, nie jest faktem ani stanem. Ma ono przede wszystkim charakter intencjonalny19. W przypadku zniewolonych narodów oszukiwanie siebie, często nawet nieliczące się z pozorem prawdomówności, daje im siłę i poczucie bezpieczeństwa, ponieważ często okazuje się jedyną możliwą formą walki o przeżycie. Steffen Dietzsch, rozważając podwójną naturę kłamstwa, jego moc niszczącą i ocalającą, pisze: „W kłamstwie mieści się performatywna siła wytwarzania przeciwświatów. Kłamstwo nie jest ani pryncypialnie złe, ani pryncypialnie dobre. Jest po prostu formą społecznego działania. Nie można go więc oceniać «samego w sobie». Jako społeczne działanie wymaga ono oceny w tym kontekście społecznym, w jakim do niego dochodzi”20.
20Od pytania, czy Mickiewicz świadomie używał kłamstw, ważniejszy wydaje się więc namysł nad kontekstualnością fałszowania historii – mianowicie, w jakich okolicznościach do niego dochodzi i jakie są jego konsekwencje. I jaką rolę sam sobie wyznaczył Mickiewicz. Te pytania przestaną się nam wydawać banalne, gdy uświadomimy sobie, że wiążą się z działalnością polityczną. Mickiewicz pragnął być człowiekiem czynu, ale nie chciał też zrezygnować z funkcji maga i kapłana, lekarza uzdrawiającego zło świata. Posługując się kłamstwami historycznymi i używając przy tym ekwipażu poetyckiego, a zarazem magicznego, pragnął zakląć rzeczywistość, odwrócić jej bieg skutkowo-przyczynowy. Mickiewicz, zamykając świat w micie narodzin, upadku, ponownych narodzin, przekonywał, że nie przyczynowość, lecz przeznaczenie jest siłą sprawczą w historii ludzkiej. Zbożne kłamstwo i związane z tym fałszowanie historii należy umieścić blisko zjawiska symulacrum, które rządzi w dużym stopniu fantazmatami narodowymi21. Nie bez znaczenia jest też forma wykładów poety – miały one charakter teatralny, sprawiały wrażenie natchnionych mów płynących z serca. Spektakle te były miejscem wytwarzania odczucia prawdziwości tradycji i historii. W istocie mamy tu do czynienia z mechanizmem performatywnego wytwarzania narodu. W jego efekcie naród zyskiwał swój byt – niekwestionowalny i niepodważalny, zaś towarzysząca temu wiara w jego substancjalność zapewniała mu długie trwanie. Jeśli potraktujemy wykłady Mickiewicza o zabytkach słowiańskich jako wypowiedzi performatywne, opierające się na kłamstwie, to możemy prześledzić jak się rodzi i jak ono działa na ich moc sprawczą22. Mówienie o historii bowiem okazało się w tym kontekście działaniem, i to działaniem zmierzającym do zmiany rzeczywistości politycznej. Mickiewicz, zmieniając porządek rzeczy, nadając nowy status historii, ludziom i rzeczom, wzmacniał poczucie wspólnoty23. Działał jak człowiek czynu: aktor i polityk24.
21Falsyfikaty i ich popularność wskazują na ważną strategię uprawomocniania się narodów bez państw, w dużym stopniu przypominającą proces włączania się nowych narodów w średniowieczną Europę. Origenes gentium – ponowne narodziny narodów – uważane za jeden z najważniejszych etapów tworzenia się kultury zachodniej należy zaklasyfikować jako podstawową formę przemocy wobec ludów pogańskich. Krystalizowaniu się kultury chrześcijańskiej towarzyszyła śmierć świata germańskiego czy słowiańskiego i hipokryzja nowej cywilizacji. Asymilacja oznaczała bowiem zanik dawniej wypracowanych form społecznych – religia chrześcijańska utrwalała przekonanie o konieczności powtórnych narodzin. Ale żeby urodzić się po raz drugi, trzeba najpierw umrzeć, więc pomagano barbarzyńskim narodom skutecznie, wykorzystując w tym celu narzędzia latynizacji: pismo i liturgię rzymską. Za wielką innowację kultury uważa się włączanie przez samych kronikarzy barbarzyńskich, takich jak Jordanes, tradycji etnicznych w podwójną historię powszechną – świętą i świecką. Tradycja, do tej pory rodzima, przekazywana ustnie w języku danego narodu, zapisywana teraz po łacinie miała zacząć płynąć nurtem wyznaczanym przez św. Hieronima, który dokonał połączenia przekazu Starego Testamentu i historii Rzymu. Dla każdego ludu tworzono więc legendę etnogenetyczną, łączącą jego własne dzieje z kulturą oficjalną25. Tym samym otrzymywał on nową tożsamość, nową twarz i kostium – i nowe miejsce w historii oraz na mapie świata. Bez takiej uwierzytelniającej legitymacji żaden lud nie mógł przetrwać, dlatego znikli z naszej historii Słowianie Połabscy, Jaćwingowie czy Prusowie.
22W Polsce świadectwem tworzenia się legendy etnogenetycznej są średniowieczne kroniki, zwłaszcza dzieło Wincentego Kadłubka, który wpisuje historię Słowian w historię Rzymu i historię biblijną. Ten zabieg może dzisiejszemu czytelnikowi wydać się groteskowy czy wręcz absurdalny, ale za tą fantazją stał program politycznego zjednoczenia wspólnoty, mający wzmacniać więzi emocjonalne nowo narodzonego narodu, próbującego odnaleźć swoje miejsce w Europie26. Z drugiej strony jednak mamy niezwykle ciekawe świadectwo i musimy przyznać, że dzięki niemu przetrwały ślady starszych przekazów. Kadłubek tworzył historię od podstaw, uwzględniając wszakże tradycję oralną. Nie jest to konstrukcja oparta tylko na wiedzy średniowiecznego wykształconego w europejskich ośrodkach uniwersyteckich kanonika – włącza on wszystkie krążące wśród ludu legendy, m.in. o Wandzie, w nową historię, przekształconą w barwną kontaminacją ówczesnej wiedzy, historii i słowiańskich przekazów. Można powiedzieć, że jest to zapis fantazji, który trwale wpłynął na naszą tradycję. Zmyślenie, fantazje, kłamstwo od zawsze należały do tradycji europejskiej, nic więc dziwnego, że pojawiły się w czasach późniejszych, które znamionował kryzys albo jakiś przełom – w tym wypadku był to kolejny czas narodzin narodów w nowożytnym sensie.
23Na koniec tej części rozważań jeszcze jedna refleksja – czyż u podstaw naszej piśmiennej kultury nie znajdujemy donacji Konstantyna Constitutum Constantini, najsłynniejszego fałszerstwa w dziejach Zachodu, dokonanego w Rzymie na początku drugiej połowy VIII wieku, na mocy którego Konstantyn z okazji nawrócenia się na religię chrześcijańską uznał papieża za jedyną głowę Kościoła, a także zwierzchnika pozostałych patriarchów i uczynił go cesarzem całego Zachodu? Obecnie potraktować możemy to fałszerstwo z przymrużeniem oka, ale wtedy ten akt miał dawać realną władzę nad światem. Trzeba dodać, że tak się nie stało, ale donacja ta była przez wieki narzędziem walki politycznej27.
24W przypadku fałszerstw XVIIIi XIX-wiecznych obserwujemy inny proces kulturowy, gdyż nie możemy już mówić o przemocy symbolicznej wobec bezbronnych, czyli niepiśmiennych ludów. Nowe historie nie stanowiły już niepasującego kostiumu, w którym dany naród nie mógł się rozpoznać, raczej było na odwrót: każdy z tych narodów przykrawał strój sam sobie, na swoją miarę – pisał własny scenariusz. W wiekach średnich kłamstwo pisma było narzucone z zewnętrz – u progu nowożytności chodziło raczej o samooszustwo, sprawnie posługujące się już pismem. Wydaje się, że wypływało ono z egotycznego pragnienia zaistnienia na scenie politycznej. Kryła się za nim nie tylko rozpacz z powodu utraty ojczyzny, ale i narcystyczne samouwielbienie elit, a ich marzenia, fantazje i ostatecznie fałszerstwa miały wpływać, jak wspomniana donacja Konstantyna, na kształt teraźniejszości.
Czechy, Rosja, czyli zawsze Polska
25Sprawa falsyfikatów pozwala nam ostrzej spojrzeć na konstruowanie narracji o narodzie, ponadto odsłania sposób dowodzenia w prelekcjach wyższości Polski/polskości w rodzinie słowiańskiej; łączy się to bezpośrednio z walką między Polakami a Rosjanami i Czechami o przywództwo ideowe we wspólnocie słowiańskiej.
26Katedra literatur słowiańskich dawała ogromne możliwości zaprezentowania bogactwa kultury słowiańskiej. Możemy podejrzewać, że przedstawiciele narodów słowiańskich liczyli, iż Mickiewicz będzie mówił w ich imieniu, czyniąc szeroko rozumiane braterstwo osnową swoich wykładów. Jednakże więcej jest o różnicach i konfliktach wśród narodów słowiańskich niż o poczuciu wspólnoty i podobieństwach, gdyż nie o podobieństwo Mickiewiczowi chodziło, ale o zróżnicowanie, na tle którego miałaby jaśnieć idea polska. Trzeba zaznaczyć, że autor Dziadów nie kierował się osobistą niechęcią czy tradycyjnymi uprzedzeniami wobec Rosjan czy Czechów. W tym całkowitym oddaniu się Mickiewicza idei polskości należałoby dostrzec swoisty autorytaryzm doktryny mesjanistycznej.
27W drugim kursie Mickiewicz, kładąc nacisk na język i literaturę, przedstawia historię tych trzech narodów. Jego uwaga, że słowiańska mowa, wspólna dla wszystkich plemion, jest zróżnicowana, pozwala mu wyznaczyć hierarchiczną siatkę wartości: „Mowa słowiańska w najpospolitszym rozumieniu wyrazu oznacza język wszystkich plemion słowiańskich, rozdzielony później na dwie familie: ruską i polsko-czeską. Jaki był ów język prastary? Któryż lud ma język najbardziej zbliżony do języka starodawnego? Temu ludowi przypadnie starszeństwo” [DVIII, s. 115].
28Zgodnie z zasadą etiologiczną mitu o pradawności Słowian, w myśl której to, co najstarsze, jest najlepsze, Mickiewicz postanawia już na samym początku kursu przyznać palmę pierwszeństwa językowi najbardziej zbliżonemu do prasłowiańskiego. Wydawałoby się, że podział na ludy lechicko-czeskie i ruskie ma służyć jako podstawa dla jego historyczno-filologicznych rozważań i tak jest, ale tylko częściowo, czego dowodzą kolejne wykłady. Ujawnia się w nich bowiem i to bardzo silnie kontekst polityczny. Mickiewiczowi podział ten służy do tego, by wskazać na wyższość tych pierwszych i niższość tych drugich. Tym, co różnicuje narody, jest zasada obcości rozumiana jako psucie czy skażenie czystej tkanki narodowej. W tym wykładzie profesor formułuje oskarżenia tylko przeciwko Rosji i słuchacze nie wiedzą, że Mickiewicz ukrywa asa w rękawie, gdyż w jego mniemaniu zepsucie zalęgło się nie tylko w łonie wschodniej Słowiańszczyzny, nie tylko w Rosji, ale na razie o tym tu milczy. Żarliwie przekonuje swoje audytorium, że idea rosyjska, wchłaniając w siebie pierwiastek normański – nieznany duchowi słowiańskiemu – całkowicie przekreśliła możliwość przewodzenia innym narodom słowiańskim28. Polacy i Czesi zachowali czystość narodową i dzięki temu uzyskali wyższość nad pierwiastkiem rosyjsko-normańskim: „W dwóch stronach dwa plemiona usadowiły się w krajach słowiańskich: Lechowie i Czechowie wokół Karpat, a Normandowie w głębi Rusi. Rządy zaprowadzone przez te ludy różnią się wielce od siebie. Lechowie i Czechowie […] nigdy nie mieli władcy, który by państwu ich nadał organizację. Normandowie, przeciwnie, posuwali się stale ku południowi Rusi, pod wodzą jedynowładców” [DVIII, s. 98]. Te różnice doprowadzają do wielkiego rozłamu między Słowianami: „Ich rodzina panująca została obalona przez rodzinę krajową, i w Polsce i w Czechach zaczęli panować Słowianie, podczas gdy Normandowie nadal władają Rusią. To właśnie stanowi ów wielki rozłam […]. Na Rusi – zawsze obca dynastia i obce zasady; w Czechach i w Polsce – dynastia i zasady narodowe, czysto słowiańskie” [DVIII, s. 99].
29O wyższości i pierwszeństwie świadczyć ma zatem w pierwszej kolejności czystość narodowa, przejawiająca się w rządzących dynastiach i panującym ustroju. Wyznacznik czystości stosowany był przez poetę także przy omawianiu literatur narodowych. Dowodził, że tylko literaturę polską można nazwać żywotną, ponieważ nie wynarodowiła się. Należy ją więc utożsamiać z ideą słowiańską: „Spomiędzy trzech wielkich języków, na które dzisiaj rozpada się mowa słowiańska, język rosyjski przejął spuściznę po piśmiennictwie bizantyjskim i byłby już nawet dawno uwiądł, gdyby później nie usiłował uczepić się cywilizacji nowożytnej, wzorując się naprzód na polszczyźnie, a potem biorąc popęd z literatury [francuskiej]. Literatura czeska zdławiona została pod wpływem niemczyzny, […] i sama się wynarodowiła. Literatura polska, będąc mniej oryginalną od serbskiej na przykład, pozostała najpotężniejszą” [DVIII, s. 164-165].
30Mickiewicz w tej walce o przywództwo duchowe wskazuje na Rosję jako główną przeciwniczkę. Jednakże bardzo poważnym rywalem okazały się także Czechy. W tym czasie były one wysoko cenione dzięki osiągnięciom praskich badaczy i wyrosły w oczach europejskiej opinii publicznej na odnowiciela ducha słowiańskiego. Czytając prelekcje, można ulec złudzeniu, że Mickiewicz docenia zasługi Czechów i oddaje im hołd jako pierwszemu ludowi, który przyjął chrześcijaństwo, a w czasach nowożytnych stał się ośrodkiem ruchu słowiańskiego. Jednakże co chwilę spotykamy się z ostrą krytyką naszych południowych sąsiadów. Mickiewicz stara się, żeby sprawa o pierwszeństwo, która stanęła u niego na wokandzie, zachowała cechy obiektywizmu, przedstawia więc wszelkie za i przeciw.
31Ta stosowana przez niego zasada dialektyczna nie zawiera w sobie równowagi obu przedstawianych tez i jest zwykłym mechanizmem wykluczającym i deprecjonującym. Na początku, by nie zrażać co wrażliwszych odbiorców, poeta zaczyna od przedstawiania jaśniejszej strony czeskiego wkładu w odrodzenie myśli słowiańskiej. Przypomina, że stąd, ze środka Europy, chrześcijaństwo dalej szerzyło się na państwa słowiańskie, a wpływ języka czeskiego na rozwój języka polskiego był ogromny do XIII wieku. Jednocześnie jakby mimochodem dodaje, że „język czeski wpłynął raczej na formę niż na istotną treść literatury polskiej” [DVIII, s. 56]. Ten łagodny opis szybko przechodzi w płomienną krytykę, w której Mickiewicz odsłania swoje karty i demaskuje prawdziwą naturę narodu czeskiego, dowodząc, że lud ten jest tak samo skażony jak Rosja. Wykładowca swój wywód zaczyna od pytania, dlaczego ten naród, mimo swego doskonałego położenia „w sercu” Europy, nie odegrał ważnej roli duchowej. Jako wytrawny wytwórca historii ledwie napomyka o złotym wieku kultury czeskiej, o cesarzach Ottokarze i Wacławie, w znacznym stopniu obniżając rangę najważniejszego okresu historii tego kraju. Historycznie rzecz biorąc, był to czas tworzenia przez Czechów kultury europejskiej. Ostatecznie oskarżenia są bardzo poważne: polski poeta zarzuca kulturze czeskiej, że jest posępna, ponura i chłodna, a na dodatek: „Był jakiś zaród rozkładu w łonie tej społeczności politycznej, która nigdy nie umiała odgadnąć swego posłannictwa wśród ludów chrześcijańskich. Może sam jej dobrobyt, samo spokojne położenie było przyczyną jej nieszczęść” [DVIII, s. 47]. Za ten stan odpowiedzialny jest więc dobrobyt oraz poczucie bezpieczeństwa, a co się z tym wiąże – brak samoświadomości i wewnętrzna pustka: „Chcieli oni tę cywilizację przeszczepić do siebie, brali ją ze zewnątrz, ale wewnątrz siebie nie mieli czym ją żywić” [tamże]. Ujawnia się to w ich literaturze. Piszą dużo więcej niż inni, ale „jest to literatura osobliwa, nie ma ona żadnej mocy samoistnej, nie wydała ani jednej potężnej indywidualności, politycznej ni literackiej, była zawsze naśladowczą” [tamże].
32Do rozkładu i duchowej pustki dochodzi jeszcze jedna czeska cecha narodowa – naśladownictwo29. Oddajmy raz jeszcze głos Mickiewiczowi, który uważał, że bliski związek z Niemcami pozbawił omawiany lud całkowicie ziem i autonomii: „Później Czesi wszczęli walkę w obronie swej narodowości, walkę nieszczęśliwą, bo narodowość pojmowali tylko z jej strony materialnej, zewnętrznej. Dla Czechów narodowość leżała w ich plemieniu, w ich języku; zasadą jej było nie słowo właściwe, ale język jako narzędzie tylko. Środek wypowiadania myśli, a nie jako tworzyciel myśli” [DVIII, s. 47-48].
33Dopiero w kontekście idei mesjanistycznej widać, jak mało znaczący jest według Mickiewicza wysiłek badaczy czeskich. A cały wywód mogący sprawiać na początku wrażenie pochwały, sprowadza się do umniejszenia czeskiego wkładu w europejską kulturę. Mickiewicz na wstępie bowiem pisał, że w ostatnich czasach Czesi odkryli swoje powołanie i znaleźli swoje miejsce. Zajęli się przeszłością, nauką o przeszłości – stali się badaczami starożytności słowiańskich. Tłumaczenia, edycje, gromadzenie pomników słowiańskich oraz inne inicjatywy popularyzatorskie Czechów stały się elementem polityki jednoczącej współczesne narody słowiańskie. Jednak dla Mickiewicza jako głosiciela idei mesjanistycznych praca nad przeszłością narodów to jedynie pierwszy etap, można potraktować Czechów co najwyżej jako apostołów słowiańskiej myśli, od których jednak nie zależy, jak potoczą się losy świata [por. DVIII, s. 48-50]. Ostatecznie ocena Czech wypada negatywnie, a argumentacja Mickiewicza jest miażdżąca. Poeta udowadnia bowiem, że Czechom brakuje ducha, tak potrzebnego dla rozwoju świata. Ich ociężałość i materializm stanowią zaprzeczenie tego, co ma wnieść w przyszłości naród polski do historii narodów. W tym związku pierwszeństwo przypada więc Polakom. Strategia ukrytej apologii polskości opierała się zatem na pozornym wywyższeniu Czech, które w istocie zawierało intencję ich poniżenia.
34W tym też kontekście jasna się staje obrona czeskich falsyfikatów. Służyły udowodnieniu, że starożytności literatury czeskiej przyczyniły się do wielkości i pierwszeństwa polskiej idei słowiańskiej. Wykład z 2 lutego 1841 poświęcony Rękopisowi królodworskiemu jest też polemiką z uczonymi czeskimi, wątpiącymi w jego oryginalność.
35Mickiewicz ostatecznie i tak triumfuje, gdyż główny oponent Dobrowski, zmarły przed paru laty, przestał protestować przeciwko fałszowaniu historii. Jego „zamilknięcie” wykorzystali zwolennicy Hanki. Przeciągając na swoją stronę takie sławy, jak Paweł Józef Szafarzyk czy doktor Franciszek Palacki, publicznie ogłosili, że Dobrowski się mylił i nie poznał się na wartości tego dokumentu. Mickiewicz uznał, że sprawa najstarszego utworu słowiańskiego i pierwszeństwa wśród języków słowiańskich została ostatecznie więc rozstrzygnięta: „Słowem, jest to dokument bezcenny. Z chwilą ustalenia jego autentyczności sprawa starszeństwa została rozstrzygnięta, a dialekt użyty w tym poemacie jest uznany i przyjęty za najstarszy dialekt mowy słowiańskiej” [D VIII, s.123].
36Kiedy Mickiewicz uznał, że przedstawił wystarczające argumenty świadczące o wyższości języków czesko-lechickich, ze spokojem mógł następne wykłady poświęcić kolejnemu zabytkowi słowiańskiemu, tym razem z kręgu kultury ruskiej – Wyprawie Igora na Połowców. W wykładzie z 12 lutego 1841 przedstawia on obfitującą w liczne zagadki historię odkrycia tego zabytku, jak zaznacza, początkowo nierozpoznanego, niedocenionego i w swoim czasie nieogłoszonego. Niestety, jak to się dzieje w przypadku takich romantycznych historii, oryginał spłonął podczas pożaru Moskwy. Trzeba przyznać, że Wyprawa… cieszyła się niebywałą popularnością w środowisku badaczy Słowiańszczyzny. Entuzjaści doszukiwali się związków między poezją ukraińską a poematem30. Zestawiali go z Pieśniami Osjana czy epopejami Homera, widząc ogromne podobieństwa.
37Wszelkie dyskusje na temat jego rzekomej autentyczności były wyciszane. Każdy, kto podważał wiarygodność poematu, spotykał się z wrogością czy nieprzychylnością jego admiratorów. Cypriana Godebskiego, który jako jeden z nielicznych powątpiewał w oryginalność tekstu, niemal obwołano zdrajcą sprawy narodowej. Publicznie wytykano mu, że tłumaczył wyjątki z francuskiego. Tymczasem według Godebskiego ów „płód podrzucony” – jak go nazwał – miał być dziełem Aleksego hrabiego Musin-Puszkina, który ogłosił, że zakupił zbiór rękopisów po kijowskim archimandrycie.
38W krótkim czasie wyszło kilka tłumaczeń rosyjskich. Nie trzeba było też długo czekać na oddźwięk z Niemiec. Na niemiecki przetłumaczył go August Kotzebue, widząc w nim nowe Pieśni Osjana. Na język czeski przełożył Wyprawę… w roku 1808 roku Józef Jungmann, znakomity badacz starożytności słowiańskich prozą, a następnie, w 1821 roku, Wacław Hanka. Polskiego przekładu dokonał August Bielowski. Dziełko ukazało się we Lwowie w roku 1833 ze znamiennym podtytułem – Poemat słowiański. Takie interpretacyjne dookreślenie wpisywało się w słowianofilskie poglądy ziewończyków31, marzących o wielkiej wspólnocie ludów słowiańskich z czasem przybierającej postać wielkiego imperium. Identyfikacja w przeszłości tego, co narodowe, i tego, co słowiańskie, pozwalała im uznać za własną tradycję literacką Słowo o pułku Igora, Rękopis zielonogórski, Rękopis królodworski. Mickiewicz, omawiając poemat, prawdopodobnie korzystał z tłumaczenia Bielowskiego, a z pewnością tak jak ziewończycy zawężał w swoim ideologicznym wywodzie słowiańskość do polskości32. W przypadku Słowa… nie robił tego wprost, ale zestawiał Puszkina i Zaleskiego jako dziedziców dawnego języka [DVIII, s, 187]. Mianowicie zauważył on, że ci najwięksi poeci naszych czasów, nie wiedząc o istnieniu tego dzieła, używali tych samych słów czy zwrotów. Z tego zadziwiającego faktu Mickiewicz wnioskował, że ten język żyje, ale żyje w dziełach natchnionych poetów. Zestawienie Polaka i Rosjanina nie jest przypadkowe, oczywiste jest, że największy poeta rosyjski mówi językiem staroruskim, ale jak to się dzieje, że polski poeta tak biegle włada tym językiem? Mickiewicz, mówiąc o Zaleskim jako o spadkobiercy tej tradycji, dał do zrozumienia, że to w poezji polskiej musimy szukać źródeł mocy zasilających inne słowiańskie języki. Na polskość poematu zwracał uwagę także Bielowski we wstępie do swojego tłumaczenia: „Jakub Pożarski tłumacz jej na język rosyjski trafnie uważa, że klucza do rozumienia języka tej pieśni szukać potrzeba w dawnej Polszcze w narzeczu gminnym koło Kijowa, w którym to miejscu podług wszelkiego podobieństwa pieśń niniejsza tworzona była”33.
39Na zakończenie warto postawić pytanie, co w tej starożytnej poezji słowiańskiej było dla Mickiewicza najważniejsze. W rękopisach czeskich zachwycał go panujący tam klimat bojowy, opisy zażartych walk między Słowianami a Niemcami. W poemacie ruskim przedmiotem fascynacji, obok wojennego zapału i miłości do ojczyzny, była silna władza. Mickiewicz głosił ze swojej katedry: „Uczucia miłości ojczyzny, jakie poeta kładzie w usta kniazia Igora, są zmyśleniem poetyckim. Poeta wyidealizował wiek, w którym żył, i wyraża własne życzenia i pragnienia. Wypowiada powszechne uczucia ludu słowiańskiego tych czasów: pragnienie posiadania silnego i potężnego, a przede wszystkim zjednoczonego państwa. Przytacza nawet słowa Bojana, owego starego mitycznego piewcy, który woła: «Biada ciału bez głowy, a państwu bez władzy»” [DVIII, s. 188].
40Poglądy Mickiewicza i ziewończyków były zgodne w sprawie zamierzchłej przeszłości. Mickiewicz, tak jak literacka grupa z Galicji, zdecydowanie odrzucał Herderowską bajkę o dobrych Słowianach: pogodnych, łagodnych rolnikach ujarzmianych przez wszystkie ludy Europy. W nowych warunkach historycznych, za sprawą też ewoluującej doktryny mesjanistycznej pojawiła się potrzeba nowego mitu pozwalającego na modyfikację naszych dziejów. Mickiewicz próbował wprowadzić do narodowego imaginarium wojowników, a nie łagodnych pasterzy. I nie sielanka, ale krwawe wojny, prowadzące do stworzenia silnego państwa miały stać się przedmiotem marzeń Polaków.
Notes de bas de page
1 Z. Stefanowska, Legenda słowiańska w prelekcjach paryskich, w: tejże, Próba zdrowego rozumu. Studia o Mickiewiczu, Warszawa 1976, s. 145. Patrz J. Ławski, Mickiewicz. Mit – historia. Studia, Białystok 2010, s. 33-34.
2 Na ten fakt zwraca też uwagę Jarosław Ławski (Mickiewicz, s. 234).
3 Z tego też powodu trudno tu wprowadzić kategorię subalterns, opisaną przez G.CH. Spivak w artykule Can the Subaltern Speak, w: Marxism and the Interpratation of Culture, ed. C. Nelson, L. Grossberg, Chicago 1988, s. 271-313. Subalterns to według niej najniższe skolonizowane warstwy społeczeństw, które nie tyle są opresjonowane, co pozbawione dostępu do mechanizmów kształtujących kulturę. Patrz. J. Sowa, Fantomowe ciało króla. Peryferyjne zmagania z nowoczesną formą, Kraków 2011, s. 453-455.
4 Patrz W. Weintraub, Poeta i prorok. Rzecz o profetyzmie Mickiewicza, Warszawa 1982, s. 417-418.
5 Tradycja wynaleziona, red. E. Hobsbawm, T. Ranger, przeł. M. Godyń i F. Godyń, Kraków 2008. Piszę o tym szerzej we wstępie.
6 Tamże, s. 21.
7 Tamże, s. 10.
8 Tamże, s. 9.
9 Tamże, s. 17.
10 Tamże, s. 103-104.
11 M. Kuziak, O prelekcjach paryskich Mickiewicza, Słupsk 2007.
12 W. Weintraub, Mickiewicz – mistyczny polityk, Warszawa 1998, s. 115.
13 M. Halbwachs, Społeczne ramy pamięci, przeł. M. Król, Warszawa 1969, s. 7.
14 Platon Państwo, t. 1, przeł. S. Witwicki, Warszawa 1958, s. 129.
15 Tak sądziła Hannah Arendt: „Mam nadzieję, że już nikt mi nie powie, że Platon był wynalazcą „szlachetnego kłamstwa”. Przekonanie to opiera się na błędnym odczytaniu kluczowego fragmentu (4114) Państwa, gdzie Platon mówi o jednym ze swych mitów – «bajce fenickiej» – [jako o pseudos]. Ponieważ wyraz ten oznacza w zależności od kontekstu «fikcję, błąd» lub «kłamstwo» – kiedy Platon chce dokonać rozróżnienia pomiędzy błędem a kłamstwem, język grecki zmusza go do mówienia o «mimowolnym» i «rozmyślnym» pseudos – tekst można zinterpretować za Cornfordem jako «śmiały poryw wyobraźni» lub za Voegelinem […] jako zamierzoną satyrę; w żadnym przypadku nie można go rozumieć jako zalecanie kłamstwa w naszym rozumieniu. Platon dopuszczał oczywiście okazjonalne kłamstwa w celu oszukania wrogów lub obłąkanych – Państwo 382 C; przydają się one «jako lekarstwo […] które trzeba zostawić lekarzom», zaś lekarzami w polis są «rządzący w państwie» (H. Arendt, Prawda i polityka, w: tejże, Między czasem minionym a przyszłym, przeł. M. Godyń, W. Madej, Warszawa 1993, s. 273-274).
16 Platon pisze: „Więc zdaje się, że musimy roztoczyć nadzór i nad tymi, którzy się biorą do układania mitów tego rodzaju, i prosić ich, żeby nie hańbili tak po prostu tego wszystkiego, co się dzieje w Hadesie. Niechby raczej chwalili, bo tak, to ani prawdy, ani pożytku nie przynoszą tym, którzy mają być bitni. […] Zatem, będziemy skreślali – dodałem – od tej epopei począwszy wszystkie takie miejsca: «Wolałabym ja tam na ziemi być; służyć u kogoś, / Gdzieś u jakiegoś biedaka, bez gruntu i bez utrzymania, / Niż nad nieboszczykami mieć tutaj władze królewską». I to: «Dom ten ludzi i bogów przeraża. Taki jest straszny. / Pleśnią cuchnie wilgotną. Bogowie tego nie znoszą». I: «Strach pomyśleć, że jakaś nawet i w domu Hadesa / Siedzi dusza i widmo, a serca nie ma w środku». I to: «Być przytomnym samemu, a tam cię cienie miotają» (386 C). […] Te i wszystkie podobne miejsca będziemy skreślali i poprosiwszy Homera i innych poetów, żeby się na nas o to nie gniewali, bo to nie dlatego, żeby one nie były poetyczne i niemile szerokim kołom do słuchania, ale im bardziej są poetyczne, tym mniej nadają się do słuchania dla dzieci i ludzi dojrzałych, którzy powinni być wolni i więcej się niewoli bać niż śmierci (387 B)” (Platon, Państwo, t. 1, s. 132-134).
17 Znów Platon: „I mówienie prawdy wypadnie cenić wysoko. Bo jeżeli słusznie mówili przed chwilą, jeżeli istotnie bogowie nie używają kłamstwa, a ludziom ono się przydaję tylko jako lekarstwo, to jasna rzecz, że coś takiego trzeba zostawić lekarzom, a ludzie prywatni nie powinni się tego tykać. […] Zatem jeżeli w ogóle ktokolwiek, to rządzący w państwie mają prawo kłamać; albo w stosunku do wrogów, albo własnych obywateli dla dobra państwa. A inny nikt niech czegoś takiego nie próbuje. Gdyby człowiek prywatny takich rządzących okłamywał, uznamy to za taki sam, a nawet za większy grzech, jak gdyby chory lekarzowi albo ćwiczący się nauczycielowi gimnastyki mówił nieprawdę o tym, jak się ma jego ciało, albo jak gdyby sternikowi mówił nieprawdę o okręcie, co się na nim dzieje, i o płynących, i o tym, jak mu się wiedzie samemu albo któremuś z towarzyszów podróży (389 B – C)” (tamże, s. 137-139).
18 W. Szekspir, Burza, przeł. M. Słomczyński, Kraków 1980, s. 17.
19 J. Derrida, Historia kłamstwa. Prolegomena, przeł. V. Hmissi, Warszawa 2005, s. 17.
20 S. Dietzsch, Krótka historia kłamstwa, przeł. K. Krzemieniowa, Warszawa 2000, s. 9.
21 Na związek symulacrum, fantazmatu i szeroko pojętego kłamstwa zwraca uwagę Jacques Derrida: „Bajka i fantazmat mają jedną cechę wspólną: w istotnym sensie tych terminów nie wynikają stricto sensu ani z prawdy, ani z fałszu, ani z prawdomówności, ani z kłamstwa. Przynależą raczej do nieredukowalnego gatunku symulacrum, czyli symulacji, w cieniu wirtualności niebędącej ani bytem, ani nicością, ani nawet możliwością, z której jakaś ontologia czy mimetologia mogłaby zdać sprawę lub mieć na jej temat rację. Nie bardziej niż mit, bajka lub fantazmat, nie są to prawdy czy wypowiedzi prawdziwe jako takie. Tym bardziej jednak nie są to pomyłki, złudzenia, fałszywe świadectwa czy pomówienia” (tegoż, Historia kłamstwa, s. 7).
22 Derrida pisze: „Kłamstwo zawiera manifestacje typu perfomatywnego, ponieważ pociąga za sobą obietnice prawdy właśnie tam, gdzie ją zdradza, a ponieważ jednocześnie tworzy jakieś zdarzenie, produkuje efekt wiary, gdzie nic nie ma do stwierdzenia albo przynajmniej, gdzie w stwierdzeniu niczego nie da się wyczerpać (tamże, s. 21-22).
23 Na ten typ wytwarzania rzeczywistości społecznej zwrócił uwagę J.L Austin, Mówienie i poznawanie. Rozprawy i wykłady filozoficzne, przeł. B. Chwedeńczuk, J. Woleński, Warszawa 1993. Zob. także J.L Austin, How to Do Things With Words, Oxford 1962; J. Butler, Uwikłani w płeć. Feminizm i polityka tożsamości, przeł. K. Krasuska, Warszawa 2008; J. Derrida, Sygnatura zdarzenie kontekst, przeł. B. Banasiak, w: tegoż, Pismo filozofii, Kraków 1992; V. Turner, Proces rytualny. Struktura i antystruktura, przeł. E. Dżurak, wstęp J. Tokarska-Bakir, Warszawa 2010. Patrz B. Chołuj, Performatywność, hasło w: Encyklopedia Gender. Płeć w kulturze, w druku.
24 Derrida streszcza rozważania H. Arendt o naturze kłamstwa i polityki: „Kłamca jest z natury aktorem, mówi to, co nie jest, ponieważ chce, żeby rzeczy stały się inne, niż są – to znaczy chce zmieniać świat. Innymi słowy, nasza zdolność do kłamstwa – a niekoniecznie nasza zdolność do mówienia prawdy – należy do kilku wyraźnych i łatwych do wykazania danych, które potwierdzają istnienie wolności ludzkiej (tegoż, Historia kłamstwa, s. 71). H. Arendt ujmuje to w ten sposób: „Kłamca – jest aktorem z natury, przedstawia rzeczy innymi niż są, ponieważ chce, aby były inne – to znaczy chce zmieniać świat. Wykorzystuje on niezaprzeczalne pokrewieństwo naszej zdolności do działania, do zmieniania rzeczywistości, z ową tajemniczą umiejętnością, która pozwala nam mówić «świeci słońce», kiedy leje z jak z cebra” (tejże, Prawda i polityka, s. 293). Warto przywołać jej dalszą myśl: „Nasza zdolność do kłamstwa – ale niekoniecznie nasza zdolność do mówienia prawdy – należy do nielicznych oczywistych danych świadczących o wolności człowieka. To, że w ogóle możemy zmieniać warunki, w których żyjemy, wynika stąd, że jesteśmy od nich względnie niezależni i właśnie ta wolność nadużywana jest i wypaczana przez kłamstwo” (tamże, s. 295).
25 K. Pomian, Europa i jej narody, Warszawa 1992, s. 18.
26 Patrz. J. Bieniak, Jak Wincenty rozumiał i przedstawiał ustrój państwa polskiego, w: Onus Athlanteum. Studia nad Kroniką biskupa Wincentego, red. A. Dąbrówka i W. Wojtowicz, Warszawa 2009, s. 39-56.
27 J. Baszkiewicz, Myśl polityczna wieków średnich, Poznań 1998, s. 226. Apokryf powstał wiele lat po śmierci Konstantyna (ok. 280-337). Fałszerstwo odkrył renesansowy humanista, uważany za jednego z najlepszych filologów tych czasów, Lorenzo Valla (1405-1457), który zakwestionował autentyczność tego dokumentu.
28 Mickiewicz był zwolennikiem teorii podboju, tzn. uważał, że państwa słowiańskie powstały w wyniku najazdów innych ludów. Normandowie/ Waregowie, lud skandynawski, podbił tereny Rusi i założył tam dynastię Rurykowiczów. Podobna sytuacja miała miejsce w samej Polsce. Plemiona Lechów i Czechów, spokrewnione z Waregami – potomkowie indoeuropejskich Azów – przybyły z Kaukazu i założyły własne dynastie. W krótkim czasie przybysze przyjęli język i zwyczaje słowiańskie. W Polsce i Czechach rządy ostatecznie przejęli Słowianie, zaś na Rusi władza pozostała w rękach obcych. Patrz A. Wierzbicki, Historiografia polska doby romantyzmu, Wrocław 1999, s. 417-419.
29 Patrz. J. Ławski, Mickiewicz, s. 227; W. Szturc, Wokół sporu o „ideę czeską” pomiędzy Adamem Mickiewiczem a Leonem Thunem, w: M. Dybizbański, W. Szturc, Mitoznawstwo porównawcze, Kraków 2006, s. 216-226.
30 Należeli do nich: prof. Uniwersytetu Kijowskiego Michał Maksymowicz i Jan Wagilewicz.
31 Piszę o tym w rozdziale O tłumaczeniach ziewończyków. Tam też podaję informacje o różnych brzmieniach tytułu.
32 Nie wiemy, z jakich przekładów korzystał podczas swoich wykładów Mickiewicz, chociaż z pewnością znał tłumaczenia Bielowskiego i Siemieńskiego. Krystyna Poklewska pisze: „W tłumaczeniu polskim wykładów Feliks Wrotnowski w miejsce francuskich przekładów prozą dał obszerne wyjątki z przekładu Wyprawy przez Bielowskiego, włączając nawet niektóre przypisy Bielowskiego jako komentarz Mickiewicza. W wydaniu Narodowym i Jubileuszowym tradycję tę podjęto: wywodowi Mickiewicza towarzyszą poetyckie fragmenty Wyprawy Bielowskiego. Romantyczny tekst i romantyczny komentarz uzupełniają się wzajemnie. Jak dawniej, tak i dzisiaj recepcja Mickiewiczowskich sądów o poemacie dokonuje się w oparciu o poetycki przekład ziewończyków” (tejże, Galicja romantyczna (1816-1840), Warszawa 1976, s. 203-204).
33 A. Bielowski, Wstęp, do: Wyprawa Igora na Połowców. Poemat słowiański, Lwów 1833, s. 5.
Le texte seul est utilisable sous licence Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0. Les autres éléments (illustrations, fichiers annexes importés) sont « Tous droits réservés », sauf mention contraire.
Zapomniana rewolucja
Rozkwit kobiecego pisania w dwudziestoleciu międzywojennym
Agata Araszkiewicz
2014
Warszawa w oczach pisarek
Obraz i doświadczenie miasta w polskiej prozie kobiecej 1864-1939
Małgorzata Büthner-Zawadzka
2014
Płeć i naród : Trans/lokacje
Maria Komornicka/Piotr Odmieniec Włast, Else Lasker-Schüler, Mina Loy
Karolina Krasuska
2012
Problem religii w polskich dziennikach intymnych
Stanisław Brzozowski, Karol Ludwik Koniński, Henryk Elzenberg
Katarzyna Nadana-Sokołowska
2012
Poradzieckie
Najnowsza migracyjna literatura żydowska w Stanach Zjednoczonych
Karolina Krasuska
2021