Zerwane więzi, czyli figura Słowianina w powieściach Józefa Ignacego Kraszewskiego
p. 227-245
Texte intégral
1Józef Ignacy Kraszewski zajmował się problematyką słowiańską od wieku młodzieńczego aż do końca życia. Przez lata niestrudzenie gromadził i studiował różne źródła oraz kolekcjonował zabytki sztuki materialnej. Przystępując do pisania Starej baśni, mógł zasłużenie czuć się znawcą archeologii krajowej. Z tego też powodu warto przyjrzeć się nie tyle Starej baśni, co dwóm kolejnym powieściom z cyklu 29 beletryzowanych kronik z dziejów Polski ze względu na przedstawioną tam archetypalną postać Słowianina. Powieść Lubonie opisuje przełomowy moment dla kształtowania się polskiego państwa – przyjęcie wiary chrześcijańskiej przez władcę Polski, Mieczysława (Mieszka). O kryzysie młodego chrześcijańskiego państwa i powstaniu ludowo-pogańskim można przeczytać w Masławie.
2Krytycy i badacze twórczości Kraszewskiego zgodnie podkreślają, że Stara baśń jest artystycznym obrazem jedności słowiańskiej, odwołującym się do powinowactwa plemiennego, językowego i kulturalnego, a także religijnego1. Nie zamierzam podważać tej tezy, jednakże chciałabym zwrócić uwagę na fakt, że jawna idealizacja czasów pogańskich – ubajkowienie ich, wyraża pewien dystans autora wobec utopii słowiańskiej. Dość schematycznie zarysowany świat pozytywnych wartości reprezentują „wybrani” przedstawiciele społeczności słowiańsko-pogańskiej. Głosicielami tej wspólnej sprawy są prości kmiecie, kapłani i pieśniarze. Wielokrotnie postaci te nawołują do zintegrowania plemion słowiańskich od Bałtyku do Bałkanów, od Łaby do Bugu i dalej na wschód. Na plan pierwszy wysuwa się postać Wisza, wzorowanego na patriarchach biblijnych. Jego dumna a zarazem pełna prostoty i łagodności postać w zamierzeniu autora ma górować nad resztą wspólnoty. Wyrazicielami patriarchalnych stosunków, cnót słowiańskich, i godności kmiecej, obok Wisza są Miłosz, Piastun oraz kapłan i wróżbita Wizun. Ślepy bard Słowian, mocno osadzony w romantycznym kanonie, symbolizuje pierwotną poezję i muzykę. U tych wszystkich bohaterów ujawniają się znamienne cechy plemienne, zauważone przez wielu starożytnych kronikarzy, a następnie wydobyte przez Johanna Gottfrieda Herdera i apologizowane przez Kazimierza Brodzińskiego. Po kilku stronach powieści czytelnik ulega czarowi bajkowej konwencji i zaczyna wierzyć, że Słowianie są wesołego usposobienia i muzykalnej natury, że są gościnni, dobrzy, miłują pokój, szanują wrogów i mają poczucie przynależności do wielkiej rodziny słowiańskiej. Cały zaś ten rolniczy lud, charakteryzujący się łagodnością obyczajów, wiernością wobec starodawnych tradycji, uosabia ideał szczęścia domowego i gminnego.
Słowianin – człowiek wolny czy rab?
3W Starej baśni Kraszewski wiele miejsca poświęca etymologii wyrazu „Słowianin”. Nazwę „Słowian” wyprowadza od „słowa”. Koncepcja ta wydaje się instancją organizującą całą powieść – wskazuje na pradawną jedność ludów słowiańskich i ich niepodważalne miejsce w kulturze. Bohaterowie powieści wciąż powtarzają, że należą do świata, w którym rządzi słowo, czyli ludzka mowa. Podkreślając wagę pochodzenia tego wyrazu, Kraszewski włącza się do bardzo istotnej dyskusji na temat samorodności i niezależności etnicznej Słowian. Pomimo wysiłków badawczych, nieodgadniona pozostawała nazwa Słowian, ich rodowód, siedziba, przeznaczenie i rola w dziejach. Józef Ignacy Kraszewski pisał w Dopisku do Starej Baśni: „Nic też trudniejszego, jak podnieść zasłonę odkrywającą pierwociny bytu narodu. Te chwile mało po sobie pomników zostawiają i śladów. [...] Dzieje Słowian w ogólności długo są prawie nieprzebitą mgłą okryte, nie zna ich nikt, nikt o nich nie wspomina. W tej ciszy, wśród której pewne skazówki tylko, pewne cechy charakterystyczne widocznie się ich domyślać każą, na tych samych ziemiach, na których później występują, rosną niezliczone plemiona jednej krwi i mowy, to nieznane i ukryte, to fałszywie do innych zaliczane”2.
4Autor Starej baśni opowiada się tu za najpopularniejszą wtedy wykładnią tego wyrazu, przedstawioną m.in. przez Pawła Józefa Szafarzyka (1795-1861), słowackiego slawistę, etnografa, inspiratora czeskiego odrodzenia narodowego, w jego fundamentalnym dziele Słowiańskie starożytności. „Slowienie”, według czeskiego znawcy, to ludzie mowni, obdarzeni mową, prawdomówni, dotrzymujący słowa; w sposób naturalny przeciwstawiają się „Niemcom” – ludziom bez mowy lub ludziom innego języka. Korzeniem tego słowa, twierdzi badacz, jest „sluju” – nazywam się, znaczące to samo, co greckie kluo, z którego wyrosło „slovit”, „slawit”, „sławić”, „słowo”3.
5Nie można pominąć tu drugiej hipotezy, wywodzącej „Słowian” od „sławy”. Była ona bardzo popularna zwłaszcza w okresie przedpowstaniowym4. Według tej wykładni Słowianie to inaczej sławni, względnie chwalebni (gloriosi, celebres, laudabiles). Sławę swą mieli oni zawdzięczać męstwu wykazanemu w walkach z nieprzyjaciółmi5. Ta koncepcja, choć podważona przez licznych polskich badaczy, a także przez Szafarzyka, miała swoich entuzjastów – wystarczy wymienić Zoriana Dołęgę Chodakowskiego. Wielu naszych poetów (m.in. Juliusz Słowacki) posługiwało się w tworzeniu genealogii słowiańskiej obydwoma znaczeniami, które często urastały do kategorii nadrzędnych i filozoficznych.
6Dla ludzi zamieszkujących Europę Południową i Środkowo-Wschodnią dyskusja nad etymologią wyrazu „Słowianin” nie była sprawą tylko naukową, ale przede wszystkim polityczną, a więc pierwszorzędną w tych czasach. Zwrot ku swojej duchowej odrębności i własnej formie życia był elementem procesu krystalizowania się nowożytnych tożsamości. Na przykładzie sporów językoznawczych widać, że wybór etymologii miał często charakter nie naukowy, lecz ideologiczny. Zgodnie z tendencjami epoki nowożytnej rodzące się w XIX wieku narody same określały cechy, które miały je konstytuować, takie jak: historyczna tradycja, mity i język6. Tworzenie więc własnej „swojości”, jak nazywali romantycy tożsamość, nie była naturalnym, samorzutnym i spontanicznym procesem organicznego dojrzewania i wzrostu. Przeciwnie – mamy do czynienia z procesem świadomie podjętym i kształtowanym przez przywódców duchowych lub polityczną grupę7. Podstawową rolę odgrywał tu mit, zwłaszcza mit początku.
7Spory dotyczące kwestii, czy „Słowianie” pochodzą od „sławy” czy od „słowa”, przypisywanie im wzniosłych i godnych podziwu cech plemiennych w ścisły sposób łączyło się z próbami oczyszczenia imienia Słowian. Zrzucenie wiekowego piętna z nazwy slavus, sclavus (niewolnik) stało się priorytetowym zadaniem romantycznych etymologów. Na ślady obrony i jednocześnie rehabilitacji imienia Słowian natrafiamy w Starej baśni. Kraszewski mocno przeciwstawia Słowian, ludzi wolnych i mownych – Niemcom, a przede wszystkim rabom (sclavinom). Ten silny, wręcz przerysowany kontrast między Słowianami i rabami jest, jak się wydaje, świadomą intencją autora, odrzucającego koncepcję o niewolniczej naturze Słowian.
8W Europie od wieków funkcjonował bardzo negatywny stereotyp Słowian jako odwiecznych niewolników lub ludzi przeznaczonych do niewoli. Powszechnie uważano, że tę nazwę nadali im Rzymianie, Germanie lub Goci. Słowianie nosili imiona Wenedów, Winidów, Antów czy Sclawinów. W opinii większości nowożytnych badaczy odbierało to Słowianom poczucie tożsamości, samoistności i niezależności. Szafarzyk stanowczo odrzuca uwłaczającą etymologię, zaliczając ją do wrogich Słowianom „bałamuctw i niedorzeczności”: „Przede wszystkim oczywiste jest, że jeśli mamy wyrokować między obcym i swojskim sposobem pisania i mówienia, musimy przyznać pierwszeństwo swojskiemu czyli ojczystemu (Słowianie, Słowienie) nie zaś obcemu (Sclavi, Sclavini, Sthlavi, Sthlaveni). Któżby bowiem świadomy dobrze języka słowiańskiego, śmiał twierdzić, żeby Słowianie, przy tej tak wielkiej tak oczywistej i dobitnej powodności i czystości języka swojego, już w prastarej dobie i we wszystkich niezmiernej ziemi swojej kończynach własne imię tak swawolnie i niedbale byli skazili, gdy przeciwnie oddaleni cudzoziemcy Grecy i Rzymianie zachować je mieli w pierwotnej czystości swojej! Tysiące przykładów odwrotne dają nam świadectwo, że ci ani jednego nawet imienia słowiańskiego nie umieli napisać czysto, wiernie i właściwie bez wykręcenia i przeinaczenia onego, a nawet że większa liczba słów, które oni nam zachowali, tak są pokaleczone i spotwarzone, że niepodobno je zrozumieć”8.
9Joachim Lelewel w rozprawie Narody na ziemiach słowiańskich przed powstaniem Polski popiera jego hipotezę i pisze, że imię Słowian w VI wieku uległo zmianie. Rzymianie i Grecy, powtarzając ten rodzimy wyraz, nazywali ich Slawi, Sklawi, Sklaweni9. Według historyka jest to nazwa całego plemienia, używana jako własna, oznaczająca jednocześnie wysłowienie, rozgłos, uręczenie, prawość, sławę. Według niego żaden znany mu naród nie przybrał wznioślejszego imienia. Szafarzyk i Lelewel starali się w sposób „obiektywny” udowodnić, że wbrew obiegowym hipotezom nazwa ta jest najprawowitszą własnością Słowian.
10Drugą kwestią podnoszoną w związku z negatywną etymologią był słowiański rodowód. Starożytni komentatorzy uważali, że Słowianie są spokrewnieni z Hunami, Scytami, Sarmatami, Getami, Trakami, Celtami. Szafarzyk zaprzecza temu i wielokrotnie podkreśla „starobyłość” i czystość pochodzenia10. Dowodził on, że chociaż przez wieki nie przyznawano im prawa do odrębności, to jednak Słowianie zachowali poczucie własnej niezależności i tożsamości. Według czeskiego uczonego jest to prastary lud, który od niepamiętnych czasów ukrywał się pod różnymi, dawnymi nazwami pomiędzy innymi narodami11.
11Należy wspomnieć też o dwóch pozostałych etymologiach nazw Słowian. Według pierwszej, bardzo nieprzychylnej, jak pisze Otrębski, nazwa „Słowianie”, urobiona od czasownika slavan – milczeć, powstała wśród Gotów i znaczyła tyle, co milczący, niemi. Później Słowianie mieli uznać ją za swoją, łącząc z wyrazami „słowo” lub „sława”. Podsunięta przez obcych pejoratywna nazwa dla Słowian stała się z czasem symbolem ich jedności12. Inną, bardzo oryginalną etymologię przedstawił Jacob Grimm. Utożsamił on mianowicie nazwę Słowian z występującą w starożytnych tekstach Cezara, Tacyta i Ptolemeusza nazwą plemienną „Suevi”, „Svevoi” łączącą się z polską „swobodą”. Początkowo więc „Słowianie” znaczyłoby tyle co ludzie wolni13. Natomiast w rozprawie Sztuka u Słowian Kraszewski łączy wyraz Słowianie ze „Swewi”, czyli swoi14. Według niego Słowianie to ludzie swoi, należący do tego samego plemienia. W pierwszym tomie Starożytności słowiańskich Szafarzyka czytamy, że imię swojskie starobyłych Słowian to „srb” – „imię pierwotne, prastare, ojczyste, u Słowian zakorzenione, u cudzoziemców nieużywane, w słowach pasierb, su, generare, presuti, syn oznacza pierwotnie zrodzonego, urodzonego, czyli swojego”15.
12Do tej pory na gruncie polskim nie została wypracowana jedna obowiązująca wykładnia tego słowa, a co jakiś czas pojawiają się nowe próby jego wyjaśnienia. Henryk Łowmiański w Początkach Polski pisze: „Nazwy uformowane od pierwiastka Sarbprzedstawiały polską formę eponimu, który brzmiał surbna Połabiu, a Serbna Rusi. Tadeusz Lewicki zebrał 32 nazwy (zweryfikowane) tegoż pochodzenia, znane w różnych stronach Polski, wśród nich 5 hydronimów. Stanisław Rospond związał te wszystkie nazwy z wyrazem scs. Sr-bati: ssać, łykać, płynny, przyjmując, że formowano z tego pierwiastka trojakiego rodzaju nazwy: wodne, osobowe oraz etniczne”16.
13Podsumowując te wykładnie, otrzymujemy zadziwiające bogactwo znaczeń wiążących się z tym słowem. Słowianie to znaczy zarówno swoi, jak i obcy, wolni i niewolni, mowni i niemowni, sławni i niesławni. Najtrafniej tę wieloznaczność ujmuje Cyprian Norwid:
„Sclavus, sława i słowo” – tak są zgodne mało,
Jak hańba i jak triumf – jak wiszące ciało
Na szubienicy podłej i wieniec laurowy
Tu jest klucz tajemnicy, tu dwuznaczność mowy!17
14U Kraszewskiego, niezdradzającego żadnych wątpliwości, Słowianie to ludzie jednego języka, jednej kultury, cieszący się wolnością.
Das Unheilmliche słowiańskie
15Dyskusja na temat pochodzenia nazwy Słowian była ważną i znamienną dla tamtego okresu. Kierując się w głównej mierze celami politycznymi, starano się usunąć lub przynajmniej wyjaśnić (najczęściej w kategoriach religijnych) wewnętrzną sprzeczność rozsadzającą to słowo. Jednakże nadmiar przeciwstawnych znaczeń, mimo zabiegów retuszujących, wyłania się w całej ostrości i skłania do refleksji. Pomijając czynniki historyczne, które wpływały na kształt i znaczenie tego wyrazu, należy ująć te wszystkie sensy w ich jednoczesności i zastanowić się, co z tego wynika. Otóż wielostronność, polimorficzność tego słowa, dzięki ustawicznym wewnętrznym i zewnętrznym wahaniom, prowadzi do sfery das Unheimliche18. Kategoria niesamowitego sformułowana przez Freuda w artykule Niesamowite łączy się z jego szkicem O przeciwnym sensie prasłów19. Znaczenie tego słowa jest bardzo szerokie, m.in. wiąże się z łacińskim locus suspectus – niesamowitym miejscem, z greckim ksenos (obcym, dziwacznym). Jest to określenie kogoś, kto wydaje się niezdrowy i podejrzany, nieswój. Przeciwieństwem, ukrytym wewnątrz tego wyrazu, jest das Heimliche – należący do domu, swój, znajomy, okiełzany, schowany, trzymany w ukryciu; w wielu swoich odcieniach znaczenie das Heimliche zbliża się do swojego przeciwieństwa – das Unheimliche. Według Freuda słowo to posiada zdolność łączenia w sobie dwóch przeciwstawnych znaczeń, z jednej strony swojskości, przynależności, z drugiej ukrycia, utajenia, dzikości, obcości. Ponieważ odnajdujemy bardzo wiele odniesień i kontekstów dla das Unheimliche, dlatego dla precyzji dalszych rozważań, przyjmijmy, że niesamowite jest wszystko, co miało pozostać w ukryciu, ale wyszło na jaw i stało się obce20.
16Das Unheimliche jest więc nie tylko immanentną cechą języka, ale zjawiskiem o wiele szerszym, ogarniającym życie psychiczne jednostek i narodów. Warto zadać pytanie, w jaki sposób w samym jądrze paradygmatu słowiańskiego powstawało poczucie egzystencjalnego wyobcowania, obcości, wypierania tego, co swoje, dziwności odczuwanej wobec siebie, a więc niezrozumiałości i niemożności dotarcia do swoich korzeni. Jest to próba zrozumienia Zoriana Dołęgi Chodakowskiego, mówiącego, że „staliśmy się sami sobie obcy” i zinterpretowania pod tym kątem procesu krystalizowania się romantycznej świadomości polskich twórców w tym również Kraszewskiego.
17W tym kontekście Słowianin jako das Unheimliche staje się symbolem procesu wypierania, wymazywania tego, co swoje, i zarazem nieudaną próbą odzyskania przez romantyków utraconego świata wartości. Należy potraktować, za Szafarzykiem, nazwę Słowian jako skrót lub symbol niezapisanych, a zapomnianych dziejów. Sądzę, że właśnie tu należy szukać źródła zachwianego poczucia romantycznej tożsamości. Romantycy, im głębiej sięgali w przeszłość, im ślad przeszłych dziejów stawał się słabszy, tym bardziej odczuwali wielką nieobecność, która paradoksalnie przybierała formę niewidzialnego nadmiaru, rodzącego jednocześnie anarchię i niemoc – dwa bieguny polskiej mentalności.
18Trzeba też pamiętać, że das Unheimliche otwiera sferę fantazmatów, pojawiających się podczas wspomnień, a także snów. Słowiańszczyzna romantyków w swej strukturze przypomina marzenie senne, ujmujące w jednoczesności wiele przeciwieństw, w nieokreślony sposób wskazujących na zerwane więzy z tym, co najbardziej archaiczne (samowite) i anarchiczne (niesamowite). Dlatego też w poszukiwaniu swojości (das Heimliche) romantycy docierają za każdym razem do obcości (das Unheimliche), która jak już wiemy, znajduje się bardzo blisko upragnionego celu.
19Działanie das Unheimliche jest więc nieoczekiwane i zaskakujące, często destrukcyjne. Tej sile nie oparł się i Kraszewski. Jego pozytywny stosunek do Słowian w Starej baśni ewoluuje, co widać już w kolejnych powieściach. W Luboniach i Masławie następuje przemiana figury Słowianina, polegająca na stopniowej degradacji. Zdehumanizowany, odstręczający etycznie i estetycznie, pozbawiony zostaje wszystkich cech konstytuujących jego wcześniejszy wyidealizowany status. Pogański kult bóstw również podlega zmiennemu wartościowaniu narratora. Początkowo bogowie są silni, pokojowo nastawieni, później wraz z demoralizacją pogan stają się bezsilni i bezużyteczni. Poszczególni przedstawiciele, dawni reprezentanci ludu słowiańskiego, następcy Wisza, Słowana czy Wizuna nabierają rysów nieodpowiedzialnych przywódców powstań narodowych. Dawni gęślarze i wróżbici tracą swoją łagodność i dobroć, przemieniając się w przebiegłych buntowników. Taki jest też Warga – przywódca buntujących się pogan. Zostaje przedstawiony jako człowiek okrutny i bezwzględny; radzi on, by Luboń zamorzył głodem swojego syna, który przeszedł na chrześcijaństwo21. Przypomina nieudolnego przywódcę z powstania styczniowego; podburzanemu ludowi raz każe działać, innym razem czekać. Chwiejny w decyzjach, nie potrafi ocenić sytuacji; niepohamowany i przebiegły, pragnie zabijać chrześcijan i podpalać ich świątynie.
20W ocenach Słowian nie jest jednak Kraszewski konsekwentny. Mamy tu do czynienia ze swoistą ambiwalencją emocjonalną autora. Mimo negatywnych cech Słowianie jako naród zachowują niektóre swoje stare zalety, takie jak pogoda ducha, uczciwość czy gościnność. Ta ambiwalencja jest zgrzytem, elementem dysharmonijnym w strukturze powieści, skrywającym w sobie das Unheimliche samego autora. Wyraża ona głęboką, nieusuwalną sprzeczność między jego intuicją i uczuciami a jego poglądami i nabytą wiedzą.
21Dla wyrazistszego zobrazowania, a zarazem uprawomocnienia procesu chrystianizacyjnego Kraszewski przedstawia chylący się ku upadkowi stary, zepsuty świat w krytycznym dla niego momencie. Są to czasy rozbicia jedności słowiańskiej. Na podzielonych ziemiach Słowian ten rozpad ma nie tylko charakter polityczny, ale i religijny. Nic dziwnego, że obok Słowianina-poganina pojawia się Słowianin-chrześcijanin. Oczywiście, Kraszewski opisywał proces wprowadzenia chrześcijaństwa z pozycji człowieka wierzącego, który jest przekonany o nadziemskim charakterze nowej religii. Z tego też powodu działanie das Unheimliche jest tak silne. Mimo założeń ideologicznych o wielkiej misji chrześcijaństwa linia podziału na dobrych chrześcijan i złych pogan nie jest początkowo taka ostra. W Luboniach Matia, apostoł nowej wiary, męczennik, człowiek święty, jeden z głównych bohaterów, nie budzi wielkiej sympatii. Mimo nienagannych cech bogobojnego neofity nie jest on kryształową postacią. Skrywa w sobie jakieś pęknięcie. Jego skłonność do „myszkowania”, śledzenia, jak też pragnienie męczeństwa za wszelką cenę może budzić w czytelniku jeśli nie niechęć, to przynajmniej dystans.
22Chociaż Kraszewski stoi po stronie nowego porządku, to jednak ze współczuciem opisuje wielki niepokój, strach, niepewność, bezsilność i cierpienie ludzkie, towarzyszące procesowi chrystianizacji. Jest to jednak, w mniemaniu autora, proces nieuchronny. Budowa nowej państwowości przynależy do przemian cywilizacyjnych. Ofiary są więc konieczne. Czytając Lubonie, ma się wrażenie, że autor nie jest w stanie wyważyć swoich poglądów: raz stanowczo przyznaje rację chrystianizatorom, zaś innym razem w sposób głęboko empatyczny stoi po stronie upodlonego ludu. Powieść pokazuje, wbrew zamierzeniom autorskim, że w trakcie przyjmowania chrztu przez Polskę dochodzi do samobójstwa narodowego Słowian. Nowa, „lepsza” cywilizacja w sposób bezwzględny i okrutny przyczynia się do dezintegracji narodowej i pozbawia naród jemu tylko właściwego pierwiastka. Ostatecznie Kraszewski przymyka oczy na ten fakt i pomija go znaczącym milczeniem. Z uporem podkreśla rację polityczną decyzji Mieszka, i tym samym usprawiedliwia wszystkie bestialstwa i zbrodnie, które dokonały się w trakcie budowania nowego państwa22.
23Odsuwając nieco na bok przeważające w powieści, jednostronne myślenie o wielkim dobrodziejstwie chrztu dla Polski, możemy z tego tekstu wydobyć to, co ukryte, a jednak jawne, tzn. ukryte jest to, co pozbawione zostaje swojego znaczenia – a więc pogaństwo. Jedyny sens znoszący i unieważniający wszystkie inne porządki reprezentuje kultura łacińska. Jednak kiedy czytamy te utwory, nie poddając się represyjnemu charakterowi narracji, wtedy widzimy i rozumiemy, że podważenie poczucia zakorzenienia i bezpieczeństwa u tego ludu polegało na nieludzkim zniszczeniu pogańskiej religii. Bogowie, tak jak ich wieszczkowie i kapłani, tracą swoją moc, stając się prymitywnymi, drewnianymi, źle ociosanymi słupami. Eksterminacja bogów rozpoczyna się od obalania bałwanów, niszczenia świętych gajów, a kończy się spaleniem świątyni.
24Reprezentujący nowy porządek Mieszko wie już, że bogowie są bezsilni i cynicznie mówi zgromadzonym ludziom, że jeśli bogowie mają potęgę, to obronią się sami (L, s. 246). W Starej baśni czczeni przez całą społeczność słowiańską bogowie są potężni i wszyscy się ich boją. Przypomnijmy, że rozgniewana Nija pokazuje swoją władzę i siłę, wywołując burzę na spokojnym jeziorze, aby ostrzec złego władcę23. W Luboniach upadek starego świata obrazuje zniszczenie świątyni Jessego. Miało to miejsce, kiedy na zamku bawiono się i biesiadowano wesoło: „świat się to walił stary. Ludzie oczy pozakrywali i płakali. Ze dworca, mimo łomu tego i wrzawy, nikt nie wyszedł, pachołkowie z zewnątrz zasuwali okiennice. Została kupa rumowiska, w której gdzieniegdzie jeszcze coś chrupnęło, obsunęło się głębiej i zapadło” (L, s. 272). Na uprzątniętym, pustym miejscu zakreślono krzyż, tam bowiem miał powstać nowy kościół. Pokazany został tu proces niszczenia tego, co rodzime, i wprowadzania na to miejsce tego, co obce. Zastąpienie kultu pogańskiego religią chrześcijańską, stawianie nowych świątyń na miejsce starych, budowanie kapliczek zamiast słupów, zmiana imion słowiańskich na łacińskie – wszystko to jest wymazywaniem pamięci i wpisywaniem nowej historii, uczącej zapominania i generującej nowy kod kulturowy: „Gdziekolwiek został jeszcze ślad pogaństwa, zatykano krzyże białe po drodze, które księża poświęcali. Na wszystkich rozstajach, u źródeł, gdzie dawniej składano ofiary, znoszono znamiona wiary. Nigdzie i nikt nie śmiał stanąć w obronie starych bogów. [...] Gromadami stojących dokoła grodu kapłani kropili wodą i dawali imiona nowe” (L, s. 280).
25Jeśli uznamy chrzest w duchu Zoriana Dołęgi Chodakowskiego za rodzaj samookaleczenia się czy samokastracji narodowej, polegającej na pozbawieniu się pierwiastka właściwego i twórczego, wtedy zrozumiemy złożoność tego „przypadku chorobowego”. Dla romantyków było jasne, że stało się to za sprawą kultury łacińskiej, która poprzez redukcję i upraszczanie form zmierzała do ośmieszenia, unieważnienia religii pogańskiej i demonizacji jej niektórych przejawów. Efektem końcowym było spychanie, wypieranie tych religii w sferę niezrozumiałości, niejasności, dziwności i obcości. Powołajmy się znów na Kraszewskiego: „Odosobnienie tylko, w jakim owi Słowianie z gęślami żyli, dozwalało im zgodnie z ich naturą wyrabiać się i tworzyć sobie cywilizację własną; zetknięcie z obcymi zmienia warunki. Nie ma najmniejszej wątpliwości, że pierwsze chwile takiego przesilenia w narodowym organizmie są zawsze upadkiem i osłabieniem, abdykacją i chwilowym obłędem. W całej walce Słowiańszczyzny, szczególniej z plemionami germańskimi, widzimy w niej zabytek starego organizmu, który nieprzyjaciele nawet wynoszą wysoko, i jako pierwszy skutek nowej cywilizacji: obezwładnienie, chorobę, upadek. Tracą oni to, co wyrobili w sobie sami, a nie mogą od razu przyswoić tego, co im w formie mało pojętnej i do ich natury nie zastosowanej przychodzi. Ci ludzie gęśli, nie znający żelaza, przez długie wieki zdradzają w sobie swe pochodzenie, pozostają marzycielami, a dają się podbijać, zawojowywać i ujarzmiać”24.
26Niestety, owo przesilenie nie zakończyło się tylko chwilowym obłędem, lecz poważnym osłabieniem organizmu, nie mogącym podźwignąć się z obezwładnienia i upadku. Oficjalna, czyli chrześcijańska kultura starała się za wszelką cenę zatuszować ten stan (jak zły lekarz ukrywający przed pacjentem diagnozę choroby). Co prawda, przekonanie o wyższości kultury łacińskiej, używającej pogaństwa jako budulca nowej wiary było w romantyzmie głęboko sprzeczne z poczuciem nieusuwalności pierwotnego pierwiastka narodowego. Ostatecznie na przykładzie twórczości Kraszewskiego można zobaczyć, jak za pomocą szczególnej formy pamięci kastrującej doszło do wyparcia poczucia dawnej tożsamości. Działanie owej pamięci polegało unieruchamianiu pulsującego, zmiennego i nieoswojonego przepływu przeszłości. Nałożona na to matryca „historii oficjalnej” zapewniała i zapewnia nadal trwanie narodowi w tylko określonych przez nią ramach25.
27Wprowadzone przez Waltera Benjamina pojęcie historii oficjalnej pozwala nam spojrzeć na Słowiańszczyznę z innego miejsca, mniej wyeksponowanego, ukrytego, ale dającego inny wgląd. Upolitycznienie i presja ideologicznego rozumienia, wyjaśniania oraz powtarzania, sprowadza się w historii oficjalnej przede wszystkim do wybiórczej selekcji wydarzeń i faktów, czego przykładem jest chrystianizacja Polski przedstawiana przez wieki jako konieczny etap krystalizowania się tożsamości narodowej.
28Strategia powtórzeń pewnych faktów, jak np. małżeństwo Mieszka z Dobrawą – utrwalanych przez obchody czy publiczne uroczystości neutralizowała również wyobraźnię, która, zamiast wspierać pamięć w konstruowaniu zmiennych, często sprzecznych obrazów przeszłości czy wspomnień, pozwalających na „swobodne podróże w czasie”, okazała się w tym wypadku niewydolna i mało elastyczna. Powrót do Słowiańszczyzny przedchrześcijańskiej z powodu braku ciągłości między pradziejami a historią oficjalną okazał się już w romantyzmie niemożliwy. Historia oficjalna i jej zideologizowana pamięć pilnowały, by pojawiały się tylko określone obrazy, a jeśli wymyka się im coś spod kontroli, to starały się nie dopuścić do żadnego ekscesu. W konsekwencji gra pamięci i wyobraźni pozostała w pustce oraz zawieszeniu.
29Zawłaszczająca pamięć historia chrześcijańska uczyniła tę przeszłość jeszcze bardziej daleką i obcą; powiększając nieobecność, utrwaliła zerwaną więź świadomości z przeszłością. Pamięć, cofając się do 966 roku, zatrzymuje się tam, gdyż dalej, jak historia przekonuje, znajduje się jakaś wyrwa, dziura po jakiejś potwornej katastrofie. Ta nieobecność, brak reprezentacji, zazwyczaj pozwalającej na empatię, pogłębia nasz obecny dystans do tych czasów. Argumentami nie do odparcia, którymi posługują się znane podręcznikowe wykładnie, jest brak dokumentów, brak zapisów, instytucji, archiwów. W istocie silniejsze są tu mechanizmy wypierania przeszłości, czyniące naszą świadomość historyczną niepełną26.
Słowiańszczyzna przedchrześcijańska w chrześcijańskiej
30Wypierana tożsamość pojawia się w następnej powieści w postaci pierwiastka anarchicznego, demonicznego, którego możemy nazwać nadmiarem słowiańskim; nie mieści się on w nowej rzeczywistości i będąc ukrytym, rozsadza ją od środka. W Luboniach lud nie ma jeszcze rysów negatywnych, źli są jedynie przywódcy, po nich zaś ginie ślad w następnej powieści. W Masławie, opisującym wydarzenia lat 1034-1039, zostaje tylko lud, jednoznacznie nazywany hołotą i czernią.
31Możemy się domyślać, że Kraszewski czytał interpretację Józefa Szujskiego, doszukującego się w przewrocie ludowym ujawnienia się idei pogańskich: „Była to reakcja słowiańskiego pierwiastka, która wystąpiła w całej sile, skoro spadły organizacyjne Chrobrego okowy. Niższe warstwy społeczne rzucają się na wyższe, poganie na chrześcijan, niewolnicy na panów; religia chrześcijańska «tak pięknie za Bolesława i Mieczysława rozkwitła» upada. Na Mazowszu staje na czele ludowego ruchu Masław (Mojsław), niegdyś koniuszy Mieczysława II, teraz wojewodą uczyniony. Powszechny zamęt grozi zupełnym pracy Bolesławowej zniszczeniem”27. Joachim Lelewel świadomie postawił problem społecznego i ideologicznego charakteru wystąpienia Miecława: „Masław człowiek ludu, uchwycił w nim władzę, dał otuchę narodowemu, a gościnę różnorodnym żywiołom”28. Ten tajemniczy książę mazowiecki, według historyka, był dla niego symbolem bezpowrotnie minionych czasów. Przywódca ruchu ludowego, obrońca religii pogańskiej zamierzał wskrzesić dawny świat. Wyniesiony przez zaburzenia społeczne na wyżyny władzy stał się udzielnym, niezależnym władcą i człowiekiem kochającym lud, pragnącym przywrócić mu jego dawne prawa; znany był z tego, że udzielał pomocy i schronienia wszystkim uciekającym przed kościołem i możnymi. Janusz Bieniak, autor monografii Państwo Miecława, analizuje problem Miecława w historiografii: „Lelewelowska hipoteza wystąpienia Miecława, identyfikująca je z ruchem pogańsko-ludowym, dominowała w nauce aż do końca XIX w., kiedy to podciął jej znaczenie Stanisław Kętrzyński, udowadniając jej niezgodność z relacją Galla. Badacze ówcześni tylko w szczegółach modyfikowali sąd Lelewela; dla Szujskiego powstanie było reakcją «pierwiastka» rodzimego na obce wpływy”29. Wydaje się, że w interpretacji Kraszewskiego powstanie pogańskie to tylko rebelia, bardzo przypominająca w szczegółach rabację galicyjską. Miecław, w jego powieści pozbawiony rysów pozytywnych, jest postacią z ludu, porywczą, gwałtowną, łaknącą zemsty i krwi.
32Masław zaczyna się alegorycznym opisem straszliwej klęski wojennej, jaka miała miejsce w XI wieku na ziemiach polskich. Wkrótce dowiadujemy się, że odpowiedzialny za ten stan rzeczy jest Mieszko i Ryksa: „a czego Niemka Ryksa nie uwiozła, to Czesi zabrali”30. Jednakże do prawdziwej katastrofy doprowadził lud, który zburzył własne kościoły i wymordował księży: „Nie było naówczas w kraju kąta prawie, którego by najazdy Czachów, Pomorców, Prusaków nie spustoszyły lub sam lud, do pogaństwa wracający, nie zakrwawił i nie zniszczył [...] Nie ostał się jeden kościół, żaden klasztor całym, żaden cmentarz nie splugawionym. Legli od zbójeckich rąk kapłani niemal wszyscy, a wielkie dzieło nawrócenia, z pomocą chrześcijańskich narodów dokonane, obalone zostało” (M, s. 26).
33Masław, uosabiający lud, niemal wbrew intencjom autorskim staje się figurą nadmiaru, obrońcą dawnej tożsamości. W obronie starej wiary wygłasza przemówienie: „Niedołężne plemię zniemczałe trzeba było precz za drzwi wyrzucić, starą swobodę powrócić kmieciom i wiarę dawną. Nam swoim życiem żyć, nie cudzym. Nie potrzebujemy cudzych bogów ani cudzych panów. Piasty nas sprzedawały cesarzom i papieżom. Z niemieckich matek poniemczałe rodziły się dzieci, pokurcze” (M, s. 73). On sam jednak nie ma siły sprawczej, nie stoi za nim tzw. racja historyczna, jego sprawa nie jest słuszna. Dlatego Kraszewski czyni go człowiekiem zdemoralizowanym. Ci, którzy mu służą, są przedstawieni jako pijane, plugawe i rozbestwione gromady. Wałęsają się po kraju, rabując i mordując niewinnych ludzi: „Stąd już widzieć mógł, iż nie na wojska żadne trafił [...], ale na tę zbójecką czerń, która z żagwiami i kołami od dworu do dworu ciągnęła. Biesiadowano około pobranych łupów ze śmiechem i krzykami. Dalej pośrodku obozu powiązane w łyka leżały pokotem niewiasty i wyrostki. Za obóz wyrzuconych kilka się trupów walało, około których psy, warcząc, chodziły. Namiotów ani szałasów nie klecili najeźdźcy, leżąc pod gołym niebem. Paliły się ogromne ognie, a przy nich piekły się barany i porżnięte bydło. Stały beczki poodbijane, z których, kto chciał, czerpał. Na ziemi dostrzegł Sobek kupy owe wszelkiego bogatego sprzętu dworskiego i kościelnego. Ponad gromadami sterczały starym obyczajem stanice z bożyszczami różnymi. A że dawnych, poniszczonych nie stawało, w większej części rzezane były lada jako, nieforemnie, z drzewa. Pieśni pogańskie i swawolne rozlegały się dokoła, bo gromady podpiły, a ochota wielka” (M, s. 47).
34W tych bandytach, ziejących żądzą zemsty i nienawiścią, rzeczywiście trudno dostrzec obrońców dawnej tradycji. Czytelnik ma czuć – i czuje – odrazę do tej wyuzdanej, bezmyślnej hołoty, hołdującej najniższym przyjemnościom. Bunt w imię dawnej pogańskiej tożsamości okazuje się nic nieznaczącym intermedium, chwilową dziejową zawieruchą. Ten świat – zdeformowany, niemoralny i potępiony przez autora – nie ma prawa odsłonić swojej twarzy. Bohaterowie ze Starej baśni w nowym świecie chrześcijańskim noszą maskę barbarzyńskiego Attyli lub Jakuba Szeli.
Kłopoty z tożsamością
35W Luboniach i Masławie to, co wyparte i wymazane przez kulturę łacińską, powraca, budząc w czytelniku i w samym autorze niepokój; okazuje się, że nie zostało całkowicie przezwyciężone. Można powiedzieć, że w tych powieściach, czyli w sferze imaginacji twórczej, precyzyjnie zadziałał mechanizm wypierania tego, co rodzime, swojskie, co z czasem stało się niezrozumiałe, odstręczające i obce. Aby zrozumieć złożoność tego problemu, należy odpowiedzieć najpierw na pytanie, dlaczego Kraszewski nie mógł uczynić z Wargi czy z Masława bohaterów pozytywnych, tak jak to zrobił Lelewel. Mimo że starał się być obiektywny, to jednak nie pozbył się swoich uprzedzeń, ideałów i przekonań. Kraszewski całkowicie poddał się tajemniczej sile i dzięki temu otrzymaliśmy próbkę procesu, jaki rzeczywiście miał miejsce w naszej historii. Możemy więc prześledzić upadek Słowianina – od wzniosłego głosiciela słowa do podłego poganina, niewolnika i buntownika. Słowiańszczyzna ma prawo istnienia tylko w baśni, w nierzeczywistej, wyidealizowanej sferze, kiedy zaś wkracza w horyzont dziejów, zamienia się w krwiożerczego potwora; staje się czymś obcym i ohydnym.
36Kraszewski dokonuje tutaj swoistej tabuizacji pogańskiej Słowiańszczyzny. Przedmiot jego dotychczasowej czci (Stara baśń) staje się przedmiotem pogardy, odrazy (Lubonie, Masław). Zakaz, jaki sobie Kraszewski narzuca, zawdzięcza swą siłę i kompulsywny charakter powiązaniu z ukrytym poczuciem winy za to, co się stało z dawną religią. Autor Masława chce zapomnieć, że to sami Polacy, własnymi rękami, bez niczyjej pomocy, w imię nowej wiary dokonali na sobie zbrodni – zniszczenia starej wiary. Tabuizacja ta wiąże się u Kraszewskiego z ambiwalencją uczuciową, podważającą jego przekonania światopoglądowe, zawarte m.in. w Odczytach o cywilizacji polskiej. Pisze on tam, że „dzieje cywilizacji rozpocząć się właściwie powinny od chwili, w której Polska ochrzczona weszła do społeczności chrześcijan i krzyż wzięła na ramiona i piersi”31. Wyjaśnia swoim czytelnikom, że musi cofnąć się w dawniejsze czasy, by pokazać, w jaki sposób prymitywny, barbarzyński i pogański lud stał się wielkim narodem: „dalej nieco sięgnąć potrzeba, aby pojąć lepiej, jak się wyrobiła [Polska] tym narodem wielkim w dziejach, choć nieznanym połowie świata, co stał milczącym na Kresach od barbarzyństwa i pogaństwa”32.
37Główna teza podtrzymywana w całej książce sprowadza się do przekreślenia inności pogan i wskazania na chrześcijaństwo jako główny świat wartości. Od pierwszych zdań Kraszewski podkreśla ważność chrztu: „powtarzam, że z Chrztem, który te ludy obmył, rodzi się dopiero Polska – nie było jej przedtem, jeno materiał nieożywiony i martwy”33. Widzimy tu, że jednym pociągnięciem pióra świat pogański zostaje zdegradowany do niemej i martwej materii. Taka konstatacja pozwala autorowi twierdzić, iż ów świat pozbawiony własnego istnienia, własnej mocy, nie mógł ukształtować naszej narodowej tożsamości. Kraszewski wyznacza mu jedynie poślednią rolę miejsca, w którym narodziła się prawdziwa wiara i cywilizacja. Prasłowiańska jedność, poczucie narodowe, też jest, według niego, fikcją: dopiero chrzest, a za nim idąca zmiana form rządu stworzyły naród i państwo. Pisarz, chcąc usprawiedliwić narodowe samobójstwo, odnajduje w końcu głęboki sens zniszczenia religii pogańskiej. Z przekonaniem głosi, że duch pogański był w istocie już przygotowany do przyjęcia nowej wiary. Wyjaśnia, że: „chrześcijaństwo znajdowało u nas pole świeższe i lepiej przygotowane do przyjęcia wiary, niż gdzie indziej, bo duch pogaństwa polskiego był już jakby przeczuciem prawdy, jakby przygotowany do niej. Czystość obyczajów, łagodność charakteru, pokora ducha, a męstwo duszy, tęsknica ku Niebiosom, wiara w nieśmiertelność już krzyż Mieczysławowy poprzedziły”34.
38Wprowadzenie teleologii, wpisanie dziejów pogańskich w boski plan zbawienia, wyekstrahowanie niektórych cech plemiennych i wpisanie ich do kanonu chrześcijańskiego – ubezwłasnowolnia, odbiera pogańszczyźnie jej jestestwo i zaciemnia zbrodnię. W tym samym klimacie utrzymana jest Stara baśń. Czytana jako traktat teologiczno-historiozoficzny ma dowodzić, że Słowiańszczyzna była predestynowana do chrześcijaństwa.
39Innego zdania był Zorian Dołęga Chodakowski. Dowodził on, że nasza rodzima kultura skończyła się wraz chrztem. Trzeba w tym miejscu dodać, że na ziemiach polskich „odrodzenie słowiańskie” rozpoczyna się od opublikowania w 1818 roku „naukowego poematu i manifestu” Chodakowskiego O Sławiańszczyźnie przed chrześcijaństwem. O ile starożytnicy z kręgu Towarzystwa Przyjaciół Nauk traktowali przeszłość jako dzieje rodu ludzkiego, to Chodakowski położył główny nacisk na plemienną odrębność Słowian i tę przeciwstawił uniwersalizmowi chrześcijańskiemu jako idei obcej duchowi słowiańskiemu. Według niego, unifikacja kultury i cywilizacji chrześcijańskiej zahamowała rozwój rodzimej, słowiańskiej oraz indywidualnej kultury i przyniosła jej niemal całkowitą zagładę. Pisze on, że: „Ogniwa nowej wiary wcielały niepodobnych nas do reszty narodów Europy”35. Momentem zwrotnym, katastrofalnym w swoich skutkach był chrzest. Wtedy to utraciliśmy naszą tożsamość i poczucie dawnej, pogańsko-słowiańskiej wspólnoty: „Od wczesnego polania nas wodą zaczęły się zmywać wszystkie cechy nas znamionujące, osłabiał w wielu naszych stronach duch niepodległy i kształcąc się na wzór obcy, staliśmy się na koniec sobie samym cudzymi”36.
40Kiedy Kraszewski pisał Starą baśń, dawno już przebrzmiały echa Zorianowych nauk. Wtedy też wielu badaczy i pisarzy zaczęło odnosić się jeśli nie krytycznie, to z większą ostrożnością do kwestii słowiańskiej. Podróż do korzeni zakończyła się fiaskiem, gdyż źródła „wody żywej” wyschły. Pomniki autentycznej pierwotnej poezji narodowej okazały się albo falsyfikatami albo pastiszami. Już w latach 40. XIX wieku cios słowianofilom zadał dawny entuzjasta ludowej twórczości Ryszard Berwiński. Zajął on stanowisko krytyczne wobec ludu, odmawiając mu zdolności twórczych. Podważając swoje wcześniejsze twierdzenia o samorodności kultury ludowej, wskazywał na jej wtórność oraz reproduktywność37. W tym właśnie kontekście należy umieścić krytyczne stanowisko Kraszewskiego. Kiedy pisze on, że dopiero po polaniu wodą staliśmy się narodem, wyodrębnia Słowiańszczyznę nie jako część składową naszej tożsamości, ale jako martwy relikt przeszłości. Nie chce mieć nic wspólnego z poszukiwaczami utraconej tożsamości. Konstruując te powieści, nie wierzy w żadną wspólnotę ideową, nie widzi możliwości powrotu do korzeni – czasy słowiańskie to tylko baśń i nic poza tym. Kraszewski jako przeciwnik utopii słowiańskiej, wyrażającej według niego odwieczne pragnienie anarchicznej wolności, opowiada się po stronie kultury łacińskiej. Staje po stronie historii oficjalnej, a więc po stronie zapomnienia. Zapomnienie to przybiera różne maski; przede wszystkim nakłada je historia oficjalna; w jej monumentalnych dziełach można usłyszeć tylko monolog wielkości kultury łacińskiej i jej historii zwycięzców. Drugi rodzaj zapomnienia można nazwać pełzającym, gdyż jest mało widoczny. „Chodzi tu o zapomnienie – jak pisze Ricoeur – polegające na wykrętach, o przejawy złej wiary, skupiające się w strategii unikania, która z kolei motywowana jest przez niejasne dążenie, żeby nie wiedzieć, nie dowiadywać się, nie dociekać niczego na temat zła”38 w tym wypadku popełnionego w dalekiej przeszłości.
41U Kraszewskiego mamy do czynienia z odrzuceniem myśli Chodakowskiego, który twierdził, że naród pozbawiony własnego początku zaczyna chorować. Odcinając się od korzeni, skazuje się on na trwanie ułomne, okaleczające jego tożsamość. Używając dzisiejszych kategorii, można powiedzieć, że Chodakowski miał świadomość, że brak krytycznej historii naszych przegranych uniemożliwia pracę żałoby i w żaden sposób nie zmierza do uzdrowienia chorej pamięci. W swych pismach zwracał on uwagę na konieczność podjęcia wysiłku pracy pamięci, dążącej do przywołania utraconej przeszłości. Praca ta, według niego, powinna polegać na uświadamianiu sobie tego, co zostało wyparte i zaciemnione. Należy więc odkryć skupić uwagę na owych objawach amnezji narodowej. Traktowanie przeszłości zamierzchłej jako czegoś oderwanego, odrębnego i zarazem gorszego od obecnego stanu, pogłębia niezrozumienie i niechęć do siebie, należy więc spojrzeć na nią jako na organiczną, nierozdzielną część samego siebie. Autor Sławiańszczyzny przed chrześcijaństwem twierdził, że naród, odcinając się od korzeni, zapominając o nich, skazuje się on na trwanie ułomne, okaleczające jego tożsamość. Dlatego też naród nie powinien sam siebie pozbawiać własnej przeszłości, odcinać się od niej, unieważniać, choćby była mniej „doskonała” od teraźniejszości czy aktualnie akceptowanej historii, bo im dalej w przeszłość sięga jego pamięć prawdziwa czy mityczna, tym mocniej ugruntowuje się jego tożsamość. Każdy naród bowiem zachowuje w sobie swoje dzieciństwo, swój początek. Uświadomienie sobie własnej przeszłości, umiejscowienie własnego początku w czasie, tautologiczne stwierdzenie, że ja to ja, są koniecznymi i niezbywalnymi prawami. „Nie jesteśmy sobą, zamordowano nam rodziców, zamieniono imiona, wymazano pamięć, skazano na cudzość” – wydaje się mówić Zorian i dlatego pragnie on jak najdalej przesunąć rzeczywisty początek narodu. Maria Janion, interpretując pisma Chodakowskiego, pisze, że „poczucie «cudzości», wydarcia z przynależnego i właściwego miejsca, można pokonać jedynie wracając do wewnątrz, umieszczając się znów w środku zamierzchłej dawności i identyfikując się z nią”39.
42Kraszewski w istocie godzi się na pamięć wymazaną, zaś wskazany przez niego początek ma charakter fikcjonalny i służy jedynie do tworzenia mitów chrześcijańskich. Jednakże słowiańskość pogańska pozbawiona wymiaru historycznego przedziera się w Masławie i staje się pierwiastkiem anarchicznym, ukrywającym w sobie to, co archaiczne, rozsadzającym ramy historii, naddatkiem, nadmiarem i ułomnością, das Unheimliche, której nie można się pozbyć, tak jak nie można pozbyć się tego, co rodzime, swojskie – das Heimliche.
Notes de bas de page
1 W. Danek, Sprawy słowiańskie w życiu i twórczości Kraszewskiego, w: tegoż, Pisarz wciąż żywy. Studia o życiu J.I. Kraszewskiego, Warszawa 1969, s. 136.
2 J. I. Kraszewski, Dopisek, w: tegoż, Stara baśń. Powieść z IX wieku, Wrocław 1988, s. 437.
3 J.P. Szafarzyk, Słowiańskie starożytności, przeł. H.N. Bońkowski, t. 2, Poznań 1844, s. 53.
4 Pisze o tym A. Witkowska (W mitycznej krainie Popiela i Piasta, w: tejże, Ja, głupi Słowianin, Kraków 1980).
5 J. Otrębski, Słowianie. Rozwiązanie odwiecznej zagadki ich nazw, Poznań 1947, s. 35.
6 E.W. Böckenförde, Naród – tożsamość w swych różnych postaciach, przeł. P. Kaczorowski, w: Tożsamość w czasach zmiany, red. K. Michalski, Kraków 1995, s. 124.
7 Tamże, s.126.
8 J. P. Szafarzyk, Starożytności słowiańskie, t. 2, s. 43-44.
9 J. Lelewel, Dzieła, t. 5, Warszawa 1972, s. 604, 606-607.
10 „Spodziewamy się, że po krytycznym rozważeniu wewnętrznej wartości każdego z wyżej przytoczonych świadectw tak co do pochodzenia i rodu, jak co do czasu i dawności jego, żadnej nieuprzedzony sędzia nie będzie się wahał jedynej formy Słowianie, Słowienie z najbliższymi jego odcieniami Słowieńcy, Słowacy uznać za starobyłą, domową, czyli swojską, czyli pierwotną i czystą, wszelkie zaś inne ogłosić za cudzoziemskie, wykrzywione i gorsze” (J.P. Szafarzyk, Starożytności słowiańskie, t. 1, s. 43).
11 Tamże, t. 1, s. 36-37.
12 Patrz J. Otrębski, Słowianie, s. 49.
13 Tamże, s. 45.
14 J.I. Kraszewski, Sztuka u Słowian, Wilno 1860, s.122.
15 J.P. Szafarzyk, Słowiańskie starożytności, t. 1, s. 43.
16 H. Łowmiański, Początki Polski, t. 6, cz.1, Warszawa 1985, s. s. 38-40.
17 C. Norwid, Rzecz o wolności słowa, w: A. Witkowska, Ja, głupi Słowianin, s. 73.
18 Z. Freud, Niesamowite, w: tegoż, Pisma psychologiczne, przeł. R. Reszke, t. 3, Warszawa 1997, s. 235-262.
19 Z. Freud, O przeciwnym sensie prasłów, w: tegoż, Pisma psychologiczne, t. 3, s. 221-226.
20 Por. Z. Freud, Niesamowite, s. 240.
21 J.I. Kraszewski, Lubonie. Powieść z X wieku, Warszawa 1975, s. 138. Kolejne cytaty lokalizuję w tekście, po skrócie L.
22 Zob. także K. Modzelewski, Barbarzyńska Europa, Warszawa 2004.
23 J.I. Kraszewski, Stara baśń. Powieść z IX wieku, Wrocław 1988, s. 184.
24 J.I. Kraszewski, Stara baśń. Dopisek, s. 440.
25 W. Benjamin, O pojęciu historii, przeł. K. Krzemieniowa, w: tegoż, Anioł historii. Eseje, szkice, fragmenty, wyb. i oprac. H. Orłowski, Poznań 1996, s. 413-425. Terminy „historia oficjalna” i „historia zwycięzców” pojawia się też w pracy P. Ricoeura, Pamięć – zapomnienie – historia, przeł. J. Migasiński, w: Tożsamość w czasach zmiany. Rozmowy w Castel Gandolfo, red. K. Michalski, Kraków 1995. Wymienione terminy Ricoeur zapożyczył od Benjamina.
26 A źródeł do historii Słowiańszczyzny jest przecież nie tak mało: greckie, rzymskie, bizantyjskie, ruskie, niemieckie. Podstawowe książki na ten temat to: G. Labuda, Słowiańszczyzna starożytna i wczesnośredniowieczna. Antologia tekstów źródłowych, Poznań 1999; H. Łowmiański, Początki Polski, Warszawa 1963. Wszyscy nasi romantyczni znawcy Słowiańszczyzny, chociażby Lelewel, Mickiewicz, i Kraszewski swoje rozważania zaczynali od omówienia źródeł antycznych. Najczęściej przywoływani byli: Herodot, Pomponiusz Mela, Pliniusz, Tacyt, Ptolemeusz, Jordanes, Prokop z Cezarei, pisarz bizantyjski Teofylakt Simokattes, Konstantyn Porfirogeneta, a z VIII wieku. Geograf Bawarski, Król Alfred, Al-Masudi.
27 J. Szujski, Dzieje Polski, t. 1, Kraków 1895, s. 87.
28 J. Lelewel, Bolesława Szczodrego, czyli Śmiałego upadek, Polska wieków średnich, t. 2, Poznań 1856, s. 237.
29 J. Bieniak, Państwo Miecława. Studium analityczne, Warszawa 2010. J. Szujski, Dzieje Polski podług ostatnich badań, t. 1, Lwów 1862, s. 74-76.
30 J.I. Kraszewski, Masław, Warszawa 1976, s. 24. Kolejne cytaty lokalizuję w tekście po skrócie M.
31 J.I. Kraszewski, Odczyty o cywilizacji w Polsce, Warszawa 1861, s. 3.
32 Tamże, s. 3.
33 Tamże, s. 6.
34 Tamże, s. 13.
35 Z. Dołęga Chodakowski, O Sławiańszczyźnie przed chrześcijaństwem, w: tegoż, O Sławiańszczyźnie przed chrześcijaństwem oraz inne pisma i listy, oprac. i wstęp J. Maślanka, Warszawa 1967, s. 19.
36 Tamże, s. 19.
37 Patrz M. Janion, Gorączka romantyczna, Gdańsk 2007.
38 P. Ricoeur, Pamięć – zapomnienie – historia, s. 38.
39 M. Janion, Gorączka romantyczna, s. 102.
Le texte seul est utilisable sous licence Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0. Les autres éléments (illustrations, fichiers annexes importés) sont « Tous droits réservés », sauf mention contraire.
Zapomniana rewolucja
Rozkwit kobiecego pisania w dwudziestoleciu międzywojennym
Agata Araszkiewicz
2014
Warszawa w oczach pisarek
Obraz i doświadczenie miasta w polskiej prozie kobiecej 1864-1939
Małgorzata Büthner-Zawadzka
2014
Płeć i naród : Trans/lokacje
Maria Komornicka/Piotr Odmieniec Włast, Else Lasker-Schüler, Mina Loy
Karolina Krasuska
2012
Problem religii w polskich dziennikach intymnych
Stanisław Brzozowski, Karol Ludwik Koniński, Henryk Elzenberg
Katarzyna Nadana-Sokołowska
2012
Poradzieckie
Najnowsza migracyjna literatura żydowska w Stanach Zjednoczonych
Karolina Krasuska
2021