O przyjaźni polsko-ukraińskiej
p. 134-167
Texte intégral
Polacy i Ukraińcy w Galicji
1Romantycy, jak chociażby Seweryn Goszczyński czy Adam Mickiewicz, często pisali o słowiańskości i narodowości jako o nierozłącznych elementach polskości. Jednak są to sfery, które jak już się przekonaliśmy, nie muszą iść w parze, a z naszej współczesnej perspektywy narzuca się wręcz ich sprzeczność. Poczucie jedności słowiańskiej wszystkich narodów wchodzących w skład tej grupy etnicznej jest nie do pogodzenia z poczuciem niezależności narodowej, często przejawiającej się we wrogości wobec innych grup słowiańskich (wystarczy wymienić tu Polaków i Rosjan). Historycznie uwarunkowana sytuacja zależnościowa tych dwóch narodów nie wyjaśnia do końca istniejącego między nimi antagonizmu. Jeśli zabory decydowałyby o formie relacji, to Polacy i Ukraińcy, znajdujący się w podobnej sytuacji politycznej, pozbawieni państwowości i suwerenności, powinni być związani braterską miłością. Tymczasem odmienne racje tych słowiańskich narodów, tzn. inaczej rozumiana narodowość, nie mogły, mimo różnych deklaracji zjednoczeniowych, doprowadzić do stworzenia wspólnej platformy słowiańskiej.
2Konflikt tożsamości słowiańskiej i narodowej najlepiej prześledzić na przykładzie relacji polsko-ukraińskich i pogłębiającego się w Galicji w latach 30. XIX wieku antagonizmu między tymi narodami. Podstawą romantycznego myślenia o narodzie, które stało w sprzeczności z koncepcją jedności słowiańskiej, było niepodważalne przekonanie, że tereny dawnej Rzeczpospolitej mają na wieki należeć do Polski. Podejście to było wynikiem niedostrzegania przez Polaków różnic między narodami zamieszkującymi ziemie wschodnie. Traktowani jako „część” narodu polskiego Rusini (czy Litwini) pozbawiani byli możliwości decydowania o swojej tożsamości. W przypadku warstw wyższych od czasów Unii Lubelskiej bycie Polakiem oznaczało przynależność polityczną. Określenie gente Ruthenus, natione Polonus w czasach Polski Jagiellońskiej być może cementowało ideały polityczne, ale w XIX wieku tłumiło wszelkie myślenie federacyjne, pierwszy człon wskazywał jedynie ma miejsce urodzenia, a nie przynależność etniczną. Przez wieki wszechogarniająca polskość była sposobem homogenizowania różnoetniczej i różnojęzykowej szlachty.
3Dominującą w XIX wieku tendencją było lekceważenie zmian społeczno-politycznych, takich jak budzenie się świadomości narodowych we wschodniej części byłej Rzeczypospolitej. W mniemaniu polskich elit intelektualnych przynależność wszystkich grup etnicznych do narodu polskiego była wyznaczona przez polskie historyczne dziedzictwo. Po powstaniu listopadowym wroga postawa, którą można było zaobserwować w kraju wobec pierwszych oznak budzenia się świadomości narodowej wśród Litwinów czy Ukraińców, była spowodowana ślepotą polityczną polskich elit, ale również i na emigracji pomimo gorących dyskusji i politycznego wrzenia dominowała ponadzaborowa wizja Polski. Wszelkie próby manifestacji niezależności wśród Litwinów aż do lat 50. XIX wieku na emigracji tłumiono albo pacyfikowano. W 1835 roku na łamach „Nowej Polski” Józefat Bolesław Ostrowski z okazji obchodów wybuchu powstania listopadowego bronił polskiej jedności narodowej i za niedorzeczną uważał myśl o litewskim narodzie: „Nie ma Litwy! Nie ma Rusi! Nie ma Mazowsza, Wielopola i Małopolski! […] Jest Polska jedynie – jej powszechna jej narodowa, jej historyczna, jej umysłowa, jej religijna jedność, panująca wszechwładnie nad wszystkimi siłami”1.
4Daniel Beauvois pisze, że „w XIX wieku mieszanie mitu do polityki spowodowało iluzję Towarzystwa Litwy i Ziem Ruskich wśród emigrantów polistopadowych; spowodowało również złudy Mochnackiego o nowym powstaniu na tych terenach; ułudy Czartoryskiego, aż do śmierci powtarzającego w swoich dorocznych przemówieniach paryskich, że powrót do granic sprzed 1772 roku jest jedynym celem Polaków. Tragiczne stracenie Szymona Konarskiego w Wilnie u nikogo nie rozbudziło refleksji, a przecież, czy nie było jasne, że Stowarzyszenie Ludu Polskiego na terenach, gdzie „ludu polskiego” nigdy nie było, mogło tylko się źle skończyć?”2.
5Wśród propozycji alternatywnych, będących w niezgodzie z polską racją stanu, najciekawsza wydaje się zarówno z powodu autorstwa, jak i treści koncepcja Piotra Semenenki, słynnego współzałożyciela zakonu zmartwychwstańców3. W 1834 roku opublikował on w „Postępie”, organie prasowym Sekcji Centralnej Paryskiej TDP, artykuł O narodowości. Postulował wywyższenie narodu ruskiego i przyznanie mu misji zjednoczenia narodu polskiego. Idąc za Kazimierzem Brodzińskim i uznając narodowość za wrodzoną ideę rozwijającą się w czasie, doszedł do wniosku, że do tej pory narodowość polska nie znalazła dla siebie właściwego kształtu. Zabrakło jej przewodnictwa, ponieważ szlachta zapatrzona we własne partykularne interesy wytworzyła własne, ograniczone do samej siebie pojęcie narodu. Mimo poniesionych klęsk widział on możliwość zmian dotychczasowego społecznego i politycznego układu. Wierzył, że przed Słowiańszczyzną, która przejmie przodującą rolę w Europie, otwiera się wielka przyszłość. Ten mesjanistyczno-słowiański projekt uderzał w nacjonalizm terytorialny oraz egoizm klasowy szlachty i dlatego nie mógł znaleźć aprobaty poza wąskim kręgiem działaczy lewicowych na emigracji. Semenenko przewidywał, że w przyszłości zjednoczenie narodowe i słowiańskie jednocześnie znajdzie się w rękach ludu ukraińskiego, jak pisał „już potężnego, ale jeszcze nie uformowanego”4. W późniejszym czasie wycofał się ze swoich projektów ocalenia przez Rusinów polskiego narodu, ale sprawa Ukrainy, niedająca się zamknąć w idealistycznych deklaracjach i programach, nabrała realnych kształtów i stała się częścią dyskursu politycznego. Kwestia ukraińska w kręgach TDP była przedmiotem wielu dyskusji i wypowiedzi. Tadeusz Krępowiecki w drugą rocznicę powstania listopadowego wygłosił przemówienie, które w zamierzeniu miało mieć charakter wstrząsowy i było wymierzone w polską szlachtę. Uporczywie powtarzał, że Polskę zgubił brak idei i brak myśli rewolucyjnej, niechęć objęcia sprawą narodową ludu5: „Kiedy w XVII wieku, wspomagany mieczem panów, dopiekł do żywego dzielnemu ludowi Ukrainy, wówczas reakcja jego nauczyła ciemięzców, czym jest zemsta ludu. Wtedy narodzili się nowi Spartakusi: Pawluk, Nalewajko, swój odważny opór odpokutowali, wbrew danemu mu słowu, katuszami, przed którymi wzdraga się natura. Śmierć ich pomścił wkrótce groźny Bohdan Chmielnicki, pełzali przed nim ci, co nasycili swą zemstę, poddając najstraszliwszym torturom Pawluka i Nalewajkę, bo poruszając dwieście tysięcy chłopów ukraińskich Chmielnicki wstrząsnął dumnymi oligarchami Polski”6.
6Uznanie praw Ukraińców do własnej tożsamości, poczucie winy i chęć ułożenia w przyszłym państwie poprawnych stosunków między narodem polskim i ruskim były hasłami Gromad Ludu Polskiego Humań. Maria Janion i Maria Żmigrodzka zwróciły uwagę na aspekt ekspiacyjny, który pojawia się w liście odezwie gromady Humań do „Nowej Polski”7.
7Po rozbiorach Ukraina, należąca od XIV wieku do Polski, została podzielona między Rosję i Austrię8. Włączone do państwa Habsburgów tereny między Sanem i Zbruczem utworzyły Królestwo Galicji i Lodomerii. To terytorium jako polityczna całość było etnicznie zróżnicowane, część zachodnią od Białej po San zamieszkiwali Polacy, we wschodniej przeważała ludność ruska. Relacje społeczne, klasowe i religijne tego czasu odzwierciedlają te podziały. Klasą panującą była szlachta polska, uciskaną ruscy chłopi. System feudalno-pańszczyźniany został zniesiony dopiero w 1848 roku, co jednakże nie poprawiło na tym obszarze sytuacji bytowej chłopów9. Nadrzędny wobec innych form przemocy ucisk społeczny łączył się z narodowym i religijnym. Ruscy chłopi byli wyznania unickiego, szlachta należała do obrządku łacińskiego. W Galicji o przynależności narodowej świadczyła przede wszystkim religia. Jakub Hołowacki pisał, że Rusinami byli unici, a zmiana wyznania oznaczała zmianę narodowości na polską10. Ten trwający od wieków proces uczynił z Ukraińców pozbawiony elit naród chłopski, bowiem szlachta ruska, pragnąc przywilejów, ulegała polonizacji. Dla warstwy chłopskiej, mówiącej po rusku, mówiący po polsku i wyznania łacińskiego Polak stał się ucieleśnieniem obcej władzy, a ucisk feudalny był odbierany jako etniczny. W monarchii habsburskiej poddani zobowiązani byli odrabiać pańszczyznę trzy razy w tygodniu, ale polska szlachta podnosiła ją w niektórych majątkach aż do 6 dni. W Stanisławowskiem w 1847 roku pańszczyzna wzrosła o 60% w stosunku do lat 70. XVIII wieku. Wskutek ciągłego powiększania obowiązków pańszczyźnianych następowało rozwarstwienie chłopów11. Centralizacja i biurokracja zaborcy, bez wątpienia odpowiedzialne za zubożenie Galicji, w istocie umożliwiały ucisk społeczny i tylko w niewielkim stopniu przeciwdziałała bezkarności i okrucieństwu polskich właścicieli ziemskich.
8Nic dziwnego, że w Galicji wśród Ukraińców panował kult dobrego cesarza, który miał bronić biednych poddanych przed polskim złym panem. Wiara ta pojawiła się za sprawą Józefa II i jego polityki12. Austriacki cesarz przykładał wielką wagę do wizerunku dobrego władcy. Niezachwianie też wierzył w siłę swoich idących w setki dekretów i reform, z których duża część została odwołana lub zahamowana po jego śmierci. Za jego panowania zniesiono poddaństwo osobiste, umożliwiając chłopom opuszczanie wsi i zawieranie związków bez zgody dworu, zabroniono podwyższania pańszczyzny, ograniczono ją do 3 dni w tygodniu. Przede wszystkim jednak zezwolono im na odwoływanie się do władz państwowych, a ich skargi trafiały nawet do Wiednia. Cesarz występował więc jako obrońca, ale obowiązki administracyjne, takie jak podatki czy pobór do wojska, zrzucił na polską szlachtę, co w konsekwencji ugruntowało lojalizm chłopów w stosunku do władcy i ich nienawiść do dworu.
Kwestia chłopska w oczach Adama Mickiewicza i Iwana Franko
9Niechęć chłopów odczuli emisariusze i spiskowcy, którzy na początku lat 30. XIX wieku znaleźli się w Galicji, by tam przygotować grunt do powstania. Ich działania czy agitacje napotykały, jeśli nie brak zainteresowania, to wrogość, która często kończyła się denuncjacją działaczy polskich do władz austriackich. Sprawa chłopów ruskich stała się przedmiotem wielu sporów i dyskusji. W 1832 roku Mickiewicz napisał List do przyjaciół galicyjskich. Na prośbę Józefa Zaleskiego postanowił zabrać głos w sprawie realnych możliwości wywołania i przygotowania powstania w Galicji i w innych zaborach. Była to odpowiedź na skrajne poglądy Komitetu Lelewelowskiego, których konsekwencją była partyzantka Zaliwskiego z 1833 roku. Jak wiemy, poniosła ona całkowitą porażkę i okazała się chorym pomysłem. Mickiewicz krytycznie oceniał postępowanie tych radykalnych działaczy. Zaliwski, związany z Towarzystwem Litewskim Ziem Litewskich i Ruskich, w swojej odezwie zawarł co prawda postulat uwłaszczenia chłopów i nadania im ziemi, mający być pierwszym krokiem działań wojennych, ale kiedy znalazł się na miejscu, w Galicji, żeby nie narażać się potencjalnym uczestnikom powstania, zamilkł w tej sprawie13. Ostatecznie przyszła insurekcja miała oprzeć się nie na ciemnym chłopstwie, ale na oficjalistach. Mickiewicz również poruszył kwestię chłopską, lecz w jego oczach ważna była nie tyle sprawa społeczna, ile polityczna. Działania na rzecz pozyskania chłopów miały być częścią programu pracy dla Polski, jej odbudowy, przygotowania w przyszłości powstania narodowego: „Działania wewnętrzne powinny mieć na celu przygotowanie i gromadzenie sił i środków dla przyszłego powstania. Wszystkie siły i środki leżą w duchu narodowym, który wojska tworzy i uzbraja. Ten duch krzepić i rozszerzać jest dla odrodzenia Polski najczynniej pracować” [DVI, s. 316].
10O nieznajomości stosunków społecznych świadczy utopijny postulat finansowego wsparcia rodzin chłopskich. Protekcjonalna opieka, z ducha Pana Tadeusza, polegająca na kupowaniu domów i inwentarza, miała być w istocie alternatywą dla tych, którzy do tej pory chcieli kupować broń lub wysyłać emisariuszy do kraju. W centrum zainteresowania nie była sprawa chłopska, ale polska. Iwan Franko, ukraiński poeta i znawca literatury polskiej, w artykule Do przyjaciół galicyjskich [Adama Mickiewicza]. Próba analizy demaskuje egoizm narodowy i klasowy Polaków14. Dla polskich historyków są to niezwykle cenne uwagi. Pisze on: „Warto podkreślić ich całkowitą niejasność w zakresie stosunków narodowościowych w krajach dawnej Polski historycznej. Sam Mickiewicz nazywa siebie Litwinem, swój poemat Pan Tadeusz rozpoczyna inwokacją Litwo, ojczyzno moja. Podobnie jego przyjaciel Bohdan Zaleski wiele razy nazywa siebie Ukraińcem, rozpoczyna swój poemat Duch od stepu nie mniej entuzjastyczną inwokacją „I mnie matka Ukraina”. Mimo to obydwaj czują się Polakami i zdaje się, że nawet nie podejrzewają, iż w terminach Litwin i Ukrainiec może kryć się coś niepolskiego. Pisząc ten list do wschodniogalicyjskich ziemian, Mickiewicz wie, iż obcują oni z ruskim chłopstwem i duchowieństwem. Ale nawet mu do głowy nie przychodzi myśl, by chłopi ci względnie duchowieństwo mogli obecnie bądź kiedykolwiek mieć swoje odrębne aspiracje narodowe i dążenia, by mogli czuć się kimś innym niż Polakami”15.
11W ocenie Franka polityka narodowościowa Polaków nie różniła się od postępowania Rosjan czy Prusaków, jego uwagę zwrócił też fakt, że Mickiewicz radził polskim ziemianom prowadzenie polityki zdrady a Rusinom kupczenie własną narodowością, szlachta miała bowiem udzielać pomocy i protegować tych chłopów i duchownych, którzy będą walczyć o Polskę: „[…] i nie uświadamia nawet sobie, że taka rada może prowadzić do apostazji narodowej, że jest ona równoznaczna z postępowaniem Moskali lub Prusaków nagradzających i protegujących tych Polaków, którzy wyrzekłszy się solidarności ze swym narodem wysługują się zaborcom”16.
12Dla Franka było jasne, że Mickiewicz nie myślał o powszechnym uwolnieniu chłopów od pańszczyzny i że dla polskiego poety sprawą zasadniczą było odzyskanie niepodległości przez jego ojczyznę. Musimy pamiętać, że poglądy naszego wieszcza ewoluowały, po latach stały się bardziej dojrzałe, wystarczy zajrzeć do Składu zasad, aby się przekonać, że w 1848 roku uległy radykalizacji, również te związane ze sprawą włościańską. W latach 30. XIX wieku Mickiewicz pragnął wolności chłopów w sposób bardzo mglisty i nieokreślony. Wyobrażał sobie, czego przykładem jest już raz przywołany Pan Tadeusz, że stanie się to na mocy aktu łaski i dobrej woli polskich panów, jak to nieco złośliwie określił ukraiński historyk, „pomiędzy ostatnim kuflem piwa i pierwszym podskokiem tanecznym”17. Przede wszystkim Mickiewicz uważał, że za sytuację chłopów nie odpowiada polska szlachta, ale biurokracja austriacka. Punkt 5. Listu brzmiał: „Należy więc wyjaśnić wszystkim klasom mieszkańców, iż sprawa Polski jest sprawą wolności i równości; że niedola włościan, iż obywatele, mając związane ręce przez rząd [austriacki], nie mogą praw krajowych poprawić i odmienić, że sami ciśnieni podatkami, muszą ciężyć na poddaństwo; że rząd austriacki ma interes dzielić naród na magnatów, szlachtę i chłopów, że te różnice będzie wiecznie utrzymywać, że tych różnic bez wskrzeszenia Polski znieść niepodobna” [DVI, s. 316]. Pogląd ten był całkowicie fałszywy, co udowodnił Franko, porównując czasy sprzed 1772 i w 1833 roku. Po rozbiorach sytuacja chłopów znacznie uległa pogorszeniu. W tym czasie sprawcą zdzierstw, wszelakich krzywd czy pobić była szlachta polska, mająca władzę absolutną nad swoimi poddanymi. Sami zaś chłopi skarżyli się na nadużycia i nadmierne okrucieństwo przede wszystkim ze strony panów polskich. Franko podkreśla, że ziemianie za pomocą zwykłego kontraktu mogli zmieniać stosunki z chłopami i wprowadzać czynsz: „Wprawdzie ziemianie nie posiadali uprawnień ani możliwości zmiany przepisów krajowych na korzyść chłopów, ale na podstawie ówczesnego prawa cywilnego, nie naruszając przepisów pańszczyzny, każdy ziemianin mógł przy pomocy zwykłego kontraktu unormować swoje stosunki z chłopami. Był w stanie zamienić w obrębie własnych dóbr robociznę na czynsz”18.
13Nikt z Polaków nie kwapił się do tego typu zmian. A w polskiej tradycji utrwalił się obraz „szlachty galicyjskiej jako niewinnej ucisku chłopów, przejętej na wskroś szlachetnymi zamiarami oraz myślą o niepodległości”19. Ten obraz przetrwał do naszych czasów, w podręcznikach do historii możemy przeczytać, że zasada divide et impera i kryjące się za tym intrygi austriackie zakłóciły harmonię pomiędzy wsią a dworem. Wiara Mickiewicza, częściowo odzwierciedlająca poglądy emigracji, że wszyscy w nowej Polsce staną się Polakami, nie mogła znaleźć akceptacji w oczach Franka: „Książę, hrabia, chłop i Żyd równie są nam potrzebni, każdego z nich trzeba przerobić na Polaka” [DVI, s. 317].
Polityka polonizacyjna w Galicji
14Czas pokazał, że Rusini nie tylko nie dali przerobić się na Polaków, ale w krótkim czasie wzmocnili własną tożsamość narodową. Sprzyjała temu polityka Habsburgów. Bardzo przemyślanym posunięciem Wiednia, które zyskało poparcie Ukraińców, była polityka religijna. Józef II, jako oświecony władca absolutny, rozpoczął proces sekularyzacji, a więc rozdzielił kościół od państwa i dał się poznać jako rzecznik tolerancji wobec innych wyznań, równouprawnienia wszystkich religii. Władze austriackie podporządkowały sobie hierarchię unicką, otoczyły opieką niższy kler, początkowo nieróżniący się od chłopów, ale z czasem tworzący ukraińską inteligencję. W Wiedniu 1774 roku powstało seminarium dla unitów, a we Lwowie Józef II założył seminarium diecezjalne mające kształcić kandydatów do stanu duchownego z terenu Galicji, Węgier, Dalmacji i Siedmiogrodu. W 1784 roku rząd założył uniwersytet z wykładowym ruskim na wydziale filozofii i teologii, niestety z punktu widzenia elit był to język martwy, niepozwalający nawet na komunikację i w wyniku protestów ukraińskich studentów został wycofany.
15Te zmiany i reformy przyznające wolność religijną i wprowadzające język ruski do szkolnictwa napotkały na opór Polaków, którzy przede wszystkim faworyzowali szkolnictwo polskie. Marceli Handelsman pisze, że reakcją na nadworny dekret (1786) uznający język ludowy galicyjskich Rusinów za język narodowy, mający zostać wprowadzony do szkół, była gwałtowna „polonizacja, jakiej nie znały czasy dawniejszej Polski niepodległej”20. Na efekty tej polityki nie trzeba było długo czekać, ruska szlachta i ruskie mieszczaństwo polonizowało się w tempie przyspieszonym. Znajomość języka rodzinnego zanikła nawet wśród episkopatu. Język ukraiński został wycofany jako zbyt prymitywny z obrad konsystorzy unickich, a także z oficjalnej korespondencji. Ostatecznie księża nie znali ruskiego, a kandydaci na duchownych nie umieli się przeżegnać po rusku. Pojawiło się zagrożenie, że lud ruski przestanie rozumieć własny język, bowiem w szkołach ludowych wykładowym językiem był polski. W szkołach parafialnych uczono w języku polskim i w martwym cerkiewnym. Tylko lekcje religii odbywały się w języku ludowym. Ten stan zastali młodzi intelektualiści ukraińscy i konstatowali go z przerażaniem: „w Galicji polszczyzna wszystko przygłuszyła, przytłumiła Ruś – oświecony Rusin wstydzi się swojego języka, chwyta się polskiego, mówi, posługuje się nim – lżej mu wysłowić się w języku polskim, wyuczonym w szkole i społeczeństwie niż w swoim przyrodzonym”21. Nacisk i stopień polonizacji przypomina politykę germanizacyjną i rusyfikacyjną, jakiej była poddawana ludność polska w tych zaborach, z tym jednym zastrzeżeniem, że Polacy nie posiadali takich środków represyjnych, co zaborcy. Z drugiej zaś strony polska martyrologia, której przykładem jest chociażby strajk dzieci w obronie języka polskiego na lekcjach religii we Wrześni, zostawia bardzo mały margines na analizę i porównanie polonizacji i rusyfikacji w XIX wieku.
16Handelsman zwraca uwagę, że naród ruski na skutek wielopoziomowej opresji utracił swoje imię. Tego typu praktyki są częścią represji politycznych i symbolicznych. Nazwa narodu ruskiego uległa znaczeniowemu zawirowaniu, jednocześnie używanych było kilka określeń. Obok Rosjan, Ruskich, pojawiali się Rusyny, Ruśniacy, Południowi Rosjanie, Małorosjanie. Dopiero w 1843 roku weszła do języka oficjalnego nazwa Ruthenen22. Warto przypomnieć, że zmiana tytulatury Królestwa Polskiego na Kraj Przywiślański była dla Polaków ciosem i postrzegano ją jako gwałt na polskiej tożsamości. Ale ci sami Polacy, uważający się za patriotów, nie licząc się z odmiennością etniczną, byli winni analogicznej przemocy symbolicznej na Rusinach, jak Rosjanie i Niemcy na nich.
Folklor ukraiński
17W latach 30. XIX wieku pojawili się we Lwowie nieliczni, pierwsi inteligenci ukraińscy, którzy rozpoczęli walkę o język ruski i kulturę ukraińską. Kuźnią młodego pokolenia Ukraińców był uniwersytet i przede wszystkim greckokatolickie seminarium duchowne. Około 1840 roku Lwów był miastem dużym, liczącym 70 tysięcy mieszkańców, w tym czasie na Poznań czy Kraków przypadało po około 35 tysięcy. Polacy mieli zdecydowaną przewagę ludnościową, organizacyjną i kulturalną nad pozostałymi grupami. Oprócz Rusinów mieszkali tam Żydzi, Ormianie, Niemcy i Czesi. Ukraińcy należeli do najniższej warstwy, większość mieszkańców ruskich stanowiła służba. Karel Zap, Czech, przebywający przez jakiś czas we Lwowie, baczny obserwator lokalnej społeczności, pisał, że Rusini mówią po polsku i nie słyszy się mowy ukraińskiej23.
18Jednakże w tym czasie na fali fascynacji ideami słowiańskimi Ukraina stała się przedmiotem zainteresowania zarówno Polaków, jak i Ukraińców. Polacy traktowali wszakże folklor ukraiński jako część kultury polskiej i adaptowali do wzorów polskich miejscowe legendy, podania, pieśni, a ich przeróbki czy trawestacje były publikowane, najczęściej jako przekłady, we lwowskiej prasie. Większość polskich wielbicieli tego folkloru, jak Tymon Zaborowski, Ludwik Jabłonowski, Józef Dunin Borkowski, Januar Późniak, Kacper Cięglewicz, uważało narzecze ruskie za dialekt polski. Cieszące się wielką popularnością dumy i dumki pisali niemal wszyscy, ale największą sławę zdobyły Dumki w języku polskim wydane wspólnie przez Lucjana Siemieńskiego i Augusta Bielowskiego w 1838 roku. Sięganie do bogatych złóż ludowej kultury ukraińskiej i traktowanie jej jako własnej nie było zjawiskiem odosobnionym, w podobny sposób Mickiewicz, Zan czy Czeczot szukali inspiracji w folklorze białoruskim. Jest wszakże jedna różnica: Ukraińcy bardzo szybko upomnieli się o swoją własność, zaś Białorusini jeszcze długo w tej kwestii milczeli.
19Całkowita samowola i brak poszanowania odrębności narodowej ujawniła się w twórczości Tomasza Padurry (1801-1871)24. Poeta święcie wierzył, że pisze w „języku ruskim”. Światło dzienne ujrzało kilka tomików, które znalazły uznanie w środowisku ziewończyków. Jego szczególne potraktowanie języka, polegające na wytworzeniu mieszaniny ruskiego, polskiego i rosyjskiego, wywołało oburzenie w środowisku ukraińskim. Ukraińcy uważali, że tego rodzaju dziwactwo, wręcz bełkot, niszczy i podważa ich ówczesny wysiłek stworzenia własnego języka literackiego, gramatyki i zasad ortograficznych. Tendencyjnie przez Padurrę przedstawiona wspólna historia Polski i Kozaczyzny, przypominająca w swojej wymowie idealizujące Rzeczypospolitą dumki Zaleskiego, napotkała na ostry sprzeciw Ukraińców. Postrzegali oni tego autora jako oszusta, podszywającego się pod prawdziwego Ukraińca, używającego fałszywego języka ukraińskiego. Padurra deklarował, że realizuje postulaty słowianofilskie, a zarazem w swoich utworach wyrażał poglądy sprzeczne z interesami ukraińskimi. Polakom ten obraz Ukrainy odpowiadał, ponieważ zacierał konflikty i ciemne strony panowania Polaków na tych terenach i tylko chyba z tego powodu nie raził ich brak talentu i nieudolność Padurry. Polscy słowianofile, np. Goszczyński, umieszczali go w swoim panteonie obok Aleksandra Puszkina, Jána Kollára czy Vuka Karadzicia25.
Początek zmian
20Przedstawiciele ugrupowań radykalnych i demokratycznych, zwłaszcza ziewończycy, zafascynowani ludowymi pieśniami i obyczajami nie mogli nie dostrzec zachodzących zmian, w końcu niemal na ich oczach rodziła się młoda inteligencja ukraińska, która zamierzała sama kształtować swoją tożsamość i widziała inaczej własne dziedzictwo. W tym czasie Polacy nie chcieli zdawać sobie sprawy z różnic narodowych i zaprzeczali istnieniu odrębnej narodowości ukraińskiej i języka. Stronie polskiej, mimo sprzeciwu Ukraińców i chęci zaznaczania przez nich własnej odrębnośc, do 1848 roku udawało się czynić z kwestii ukraińskiej nie sprawę polityczną, a społeczno-kulturową. W istocie ruch emancypacyjny ludu ruskiego stanowił niebezpieczeństwo w dążeniu do restytucji państwa polskiego z roku 1772. Sprzeczność interesów oraz konflikt tych dwóch narodów ujawnił się podczas Wiosny Ludów i Zjazdu Słowiańskiego w Pradze. W tym czasie ukraiński ruch galicyjski nie miał takiej siły jak powstałe w 1846 roku w Kijowie Bractwo Cyrylo-Metodejskie. Należeli do niego i działali Iwan Kotlarewski, Petro Hułak-Artemowski, Jewhen Hrebinka, Hryhoryj KwitkaOsnowianenko i Taras Szewczenko26. To tajne stowarzyszenie od początku zakładało stworzenie federacji wszechsłowiańskiej i zniesienie pańszczyzny. Ukraińcy ze Lwowa nie formułowali postulatów społecznych i narodowych, ale wymowa ich utworów zmierzała właśnie w tym kierunku.
21W Galicji młodzi inteligenci ukraińscy, zwani Ruską Trójcą, o której szczegółowo opowiem za chwilę, nie byli jakąś separatystyczną grupą, unikającą kontaktów z innymi narodowościami. Współpracowali przede wszystkim ze środowiskiem polskim, a szczególnie z Zakładem Ossolineum i ziewończykami. Duży wpływ na poglądy działaczy ukraińskich, zarówno pozytywny, jak i negatywny, miało powstanie listopadowe i polski ruch konspiracyjny. Pierwsze oznaki antagonizmu odnajdujemy więc na początku lat 30. XIX wieku. Polska strona długo kładła nacisk na braterskie i przyjacielskie relacje Polaków i Ukraińców, nie dostrzegając tam raczej konfliktu ideologicznego. Jednak czytając utwory młodych ukraińskich literatów, odnieść można inne wrażenie. Wystarczy przejrzeć ich listy, żeby zorientować się, jak skomplikowana była ta przyjaźń, jak ewoluowała i jak wiele miała wymiarów. Wydaje się, że w tym czasie stosunek Ukraińców do Polaków był ambiwalentny, by po jakimś czasie stać się nawet niechętny. Możemy przypuszczać, że cały ich wysiłek koncentrował się na budowaniu swojej tożsamości nie tylko kulturowej, ale i politycznej.
22Warto więc przyjrzeć się bliżej związkom ziewończyków z przedstawicielami młodej ukraińskiej inteligencji. Wydawałoby się, że relacja jest symetryczna, połączyła ich bowiem miłość do Słowiańszczyzny oraz zainteresowanie historią i literaturą. Spotykali się w czytelni Zakładu Ossolineum, sięgali tam po te same książki, organizowali wspólne wycieczki i wyprawy etnograficzne. Jednakże szybko okazało się, że idea braterstwa rozpisana została według polskiego scenariusza. Polacy przyznali sobie rolę starszego brata i patrona wszystkich działań kulturalnych Ukraińców. I jeśli nawet ich znajomość zaczęła się od miłości, wzajemna fascynacja szybko przerodziła się w podejrzliwość, niechęć, nieufność, a czasami wręcz nienawiść. Wkrótce doszły do tego wzajemne oskarżenia o zdradę sprawy słowiańskiej. Deklarację o braterstwie odczytywano jako fałszywą, a inicjatywy Polaków spotykały się ze strachem Ukraińców przed całkowitym wchłonięciem przez kulturę polską. Polacy oferowali swoją pomoc, ale nie godzili się na działania autonomiczne czy nawet niezależne myślenie. Musiało to spotkać gwałtowną reakcją Ukraińców. O ile polska strona przyczyniła się do przebudzenia niezależnej myśli i ukraińskiej świadomości narodowej, to jednak nie miała wpływu na jej kierunek i rozwój.
23Ważną rolę odegrała literatura piękna, więc wydawałoby się, że na tej płaszczyźnie zbliżenie Rusinów i Polaków powinno być najbardziej owocne. Zafascynowanie polskim romantyzmem, a w szczególności poezją Adama Mickiewicza i twórczością poetów szkoły ukraińskiej: Malczewskiego, Zaleskiego, Goszczyńskiego było wręcz, jak pisał Franko, niebezpieczne, groziło utratą tożsamości narodowej: „koło roku 1830 Polacy mogli śmiało myśleć, że w Galicji nie ma żadnej Rusi, że jest tylko jeden naród polski gnębiony przez Niemców”27. Literatura traktowana była przez Polaków i Ukraińców jako wspólne dziedzictwo słowiańskie i dlatego początkowo, nie widząc w tym zagrożenia, młodzi poeci ruscy wzorowali się na polskich twórcach. To podejście pozwala nam zrozumieć tendencje zawłaszczające ze strony polskiej. Zarówno jedni, jak i drudzy w zależności od potrzeb traktowali dziedzictwo słowiańskie jako własność i w dość swobodny sposób z tego korzystali. W kręgu ich zainteresowań była literatura współczesna czeska, południowosłowiańska, ale i historyczna, czego świadectwem są przekłady pieśni serbskich czy Rękopisu królodworskiego dokonane zarówno przez Polaków, jak i Ukraińców. I jedni i drudzy traktowali Słowo o pułku Igora jako własne dziedzictwo.
24Iwan Franko pisał: „Prawie równocześnie z brzaskiem odrodzenia narodowej literatury rusińskiej w XIX wieku spotykamy wyraźne ślady wpływu polskiego na jej pierwszych pracowników. Inaczej też i być nie mogło. Przeszłość historyczna powiązała oba narody zbyt licznymi węzłami; osobliwie na polu literatury faktem pierwszorzędnej doniosłości była zupełna prawie polonizacja szlachty rusińskiej w Galicji i na prawobrzeżnej Ukrainie. Nie dziw więc wskutek tego, że pierwsze silne przebłyski odrodzenia rusińskiej literatury pojawiają się na lewym brzegu Dniepru, w Połtawie i Charkowie. Mimo to jednak i na prawym brzegu Dniepru element ukraiński nie umiera i nie pozostaje bez wpływu na spolszczoną nawet inteligencję; pod wpływem tego elementu ludowego ukraińskiego, pod wpływem ludowej poezji i ukraińskich tradycji historycznych wyrasta wspaniały kwiat poezji romantycznej, wyrasta tzw. ukraińska szkoła poetów polskich. Szkoła ta, wnosząc niejako całe nowe światy ducha i formy w poezję polską, równocześnie musiała oddziaływać i na przebudzenie narodowe Rusinów, stawiając im żywym przykładem przed oczy te konsekwencję, że jeżeli rusińska duma lub powieść ludowa, w obcą polską szatę przybrana, mogła wywierać tak potężny, czarodziejski wpływ, to czyż nie może ona wywrzeć takiego samego wpływu w swej własnej, rodzimej formie, w języku rusińskim”28.
25W środowisku ukraińskim ważną role odegrały „Rozmaitości”, redagowane przez Mikołaja Michalewicza, z pochodzenia Ukraińca, profesora literatury polskiej. Pismo to okazało się przyjazne, drukowało rozprawy i prace dotyczące Słowiańszczyzny, tam też ukazywały się recenzje utworów młodych Ukraińców. W tym czasie rozpoczęła się debata dotycząca języka ukraińskiego. Wzięli w niej udział Polacy, Czesi i Ukraińcy – wspólnie przekonani, że w gramatyce objawia się duch narodu, jak dowodził Jan Nepomucen Kamiński w artykule Czy nasz język jest filozoficzny, drukowanym w „Haliczaninie” w 1830 roku. Jednakże ważniejszą rozprawę na temat języka ruskiego napisał Iwan Mohylnicki29. Dzięki uprzejmości Michalewicza, będącego pierwszym kustoszem Ossolineum, opublikował on w „Czasopiśmie Naukowym Księgozbioru Publicznego im. Ossolińskich” rozprawę o języku ruskim w polskim przekładzie Ludwika Nabielaka. Praca ta miała pierwszorzędne znaczenie dla wyjaśnienia roli i miejsca języka ukraińskiego wśród narodów słowiańskich i była pierwszym traktatem naukowym broniącym praw tego języka. Prawdopodobnie z powodu tej publikacji Michalewicz stracił pracę w Zakładzie Ossolińskich.
26Mohylnicki twierdził, że język ukraiński nie jest mieszaniną powstałą z połączenia poszczególnych języków słowiańskich, lecz oddzielną gałęzią prajęzyka Słowian, podobnie jak naród ukraiński jest samodzielną częścią wielkiego praplemienia słowiańskiego. W swojej rozprawie postanowił udowodnić, że język ruski należy tak jak inne do języków słowiańskich: „Pierwotny język słowiański na różne się gałęzie podziela. Między tymi najmniej jest znany dialekt ruski i rozmaicie jest zwany. Stąd trudność, aby dać właściwe znaczenie wyrazom naród i język”30. Ostrze polemiki uderzyło w tych, którzy nie uważali języka ruskiego za oddzielny język, ale za dialekt polski lub rosyjski. Autor nie godził się także, żeby traktować go jako wymarły język cerkiewnosłowiański. Tym bardziej oponował przeciwko lekceważeniu go z powodu prymitywizmu i nieokrzesania. W swojej refutacji powołał się na autorytety Samuela Lindego i Józefa Dobrowskiego, uważających, że ruski jest językiem autonomicznym, od innych niezależnym: „Linde i Józef Dobrowski zaliczają ruski jako nieliczni do języków słowiańskich. Inni biorą go za cerkiewnosłowiański lub z gminnym rosyjskim mieszają, inni uważają go za mieszaninę polskiego i rosyjskiego, i inni uważają, że jest nieokrzesany i wyłączają go z ukształconych języków, Są tacy którzy uważają ruski za polską mowę powiatową (prowincjonalną)”31. Sytuację komplikował fakt, że Rusini zostali pozbawieni ich właściwej nazwy, a wielość nazw zaprzeczała istnieniu Rusi jako narodu, mówiącego tym samym językiem od wieków. Cały wysiłek Mohylnickiego skupił się na uwodnieniu tezy, że naród nie traci swojej udzielności i języka, który pozostaje jego własnością, nawet kiedy na skutek historycznych zmian może znaleźć się w niewoli: „Ruś jako rodu głównego słowiańskiego, jednym była od wieków narodem, i jednym tylko mówiła językiem. A temu właściwa nazwa inna nie może służyć, jak tylko języka ruskiego, po łacinie lingua ruthenica, po niemiecku ruthenische Sprache”32.
27Artykuł miał też uzmysłowić, jak ważną historyczną rolę odegrał ruski język w tworzeniu państwowości polskiej w XVI wieku. Był tak samo bowiem, jak polski, językiem urzędowym, stosowano go na dworze wielkich książąt litewskich i ruskich, spisywano w nim statuty obowiązujące dla Litwy, Podola i Wołynia. W tym czasie naród ruski miał takie same prawa i przywileje jak polski. Ruś była częścią Królestwa Polskiego, a jej przyłączenie odbyło się nie na drodze podboju, ale umowy respektującej prawa równości. Mohylnicki dla wzmocnienia swoich tez przytoczył list Zygmunta Augusta z roku 1569 i dalej dowodził: „W Koronie Polskiej ruski był językiem urzędowym, używanym na dworze Wielkich Książąt Litewskich i znakomitszych rodzin ruskich. Obowiązujący dla Litwy, Wołynia, Podola statut litewski pierwotnie napisany był po rusku. Podług niego wszystkie sądowe czynności w języku ruskim sprawowane i pisane były”33. W tamtym czasie, tak jak i później, język ruski odróżniał się od polskiego, rosyjskiego i cerkiewnosłowiańskiego używanego w księgach cerkiewnych, duchologiach, wykazach, agendach zawierających przepisy sprawowania obrzędów34. Autor upatruje przyczyn wyjścia języka ruskiego z oficjalnego użycia w polityce polskiej wobec Rusinów, dominacji katolicyzmu wymuszającej poprzez liczne przywileje porzucanie obrządku wschodniego i języka ruskiego. Polityka umniejszania tego języka przyniosła szybko efekty: aby uniknąć poniżenia przedstawiciele rodów ruskich zaczęli odcinać się od własnych korzeni: „Znakomite rody ruskie i litewskie, dopóki wyznawały wiarę obrządku wschodniego, mówiły ojczystym językiem. Po przejściu na obrządek łaciński, zmieniali mowę na polską. […] Dlaczego język wyszedł z użycia, dlaczego popadł w zaniedbanie? Dzieje polskie XVI/XVII w. dają odpowiedź na to pytanie. […] Ucisk i poniżenie Rusinów do tego stopnia doszły, iż aby ich uniknąć, własnego się rodu wypierać i wstydzić mowy ojców poczęli”35.
28Mohylnicki, broniąc języka ruskiego, neguje istnienie języka białoruskiego, sądzi bowiem, że był to język wymyślony i pojawił się za sprawą pisarzy rosyjskich za czasów Piotra I, za którymi mieli iść i polscy badacze, tacy jak Linde, udowadniający, że statut litewski był pisany białoruskim, który wyszedł potem z użycia36. Mohylnicki zaprzecza temu gwałtownie: „ten sam dialekt na białej, czarnej i czerwonej Rusi, nikt o dialekcie białoruskim nie słyszał”37. Stał on na stanowisku, że rozwój języka ukraińskiego był nierozdzielnie związany z losem narodu zamieszkującego ziemie ukraińskie, do których zaliczał Podole, Wołyń, Białą i Czarną Ruś. Nie uznawał więc Białorusinów jako odrębnego narodu. Nie był to pogląd odosobniony wśród Polaków i Ukraińców. W gramatyce języka ruskiego Józefa Łozińskiego czytamy, że język ruski rozciąga się od środka północnych Węgier i Galicji przez całą południową Rosję aż do rzeki Kubań – zaliczając do narodu ruskiego Białorusinów, autor odmawiał im prawa do własnej tożsamości.
29Obrona i pochwała języka ruskiego była jednocześnie atakiem i krytyką polskiego języka i kultury. Mohylnicki uważał, że poglądy polskich, rosyjskich i czeskich uczonych dowodzących oddziaływania polskiego na ruski kształtowały się pod wpływem polskiego i jest to tyleż „fałszywe, co krzywdzące”38, a pogląd, że ruski jest tylko dialektem, jest poniżający dla całego narodu39: „Prawda jest taka, że język ten jest starszy i rozwijał się wcześniej niż polski i jeśli kształtował się, to nie na wzorach polskich, ale starożytnych, gdyż wyrósł z tradycji greckiej, sławiańskiej i łacińskiej. Przede wszystkim język ten jest równie bogaty jak polski, a może nawet i bogatszy i można przypuszczać, że mowa polska wiele zawdzięcza ruskiej tradycji. A co więcej, zachowane zabytki pisarstwa polskiego różniące się znacznie od obecnej mowy, bardziej przypominają ruski niż polski”40.
30Głębokie przekonanie autora o odrębności języka ruskiego odegrało niebagatelną rolę w kształtowaniu poglądów ukraińskiej inteligencji. Tłumaczenie tej rozprawy na język polski i wydanie jej w polskim naukowym czasopiśmie potwierdzało ważność tej problematyki, która znalazła się w centrum zainteresowania polskich i nie tylko badaczy, pisarzy, miłośników Słowiańszczyzny. Ossolinenum posiadało w tym czasie już pokaźny zbiór tekstów ruskich, było więc bardzo atrakcyjne dla Ukraińców. Aż do 1834 roku, czyli do zamknięcia przez władze austriackie czytelni i drukarni, było to miejsce spotkań przedstawicieli Ruskiej Trójcy z ziewończykami: Siemieńskim, Bielowskim i innymi.
31Polscy badacze podkreślają, że „Ziewonia” była wzorem dla ukraińskiej „Zorii” i „Rusałki Dniestrowej”. Trudno nie zgodzić się z tym, ale konieczne są tu pewne uwagi i zastrzeżenia. Związki Polaków i Ukraińców były bardzo bliskie, a wzajemne wpływy ogromne. Wszakże lekcja patriotyzmu u Polaków nie trwała długo. Był to wstępny etap budowania przez Ukraińców własnej tożsamości. Rusini, zorientowawszy się, że ich „miłość” jest fałszywie ulokowana, zwrócili się w stronę własnych korzeni, fantazji i wyobrażeń. Polskę zastąpiła ich własna ojczyzna, z początku nieokreślona i mglista, ale dzięki zatrudnionej do jej budowania pamięci historycznej i fantazmatycznej szybko zyskująca własne ramy. W tym pierwszym okresie odzyskiwania ojczyzny zajęli się poszukiwaniem nowego języka literackiego. Aktualny pośredni styl literacki mieszający język ludowy z językiem cerkiewnym, krytykowany przez samego Zoriana Dołęgi Chodakowskiego, był ślepą uliczką i nie pozwalał na żaden rozwój.
Narcyzm małych różnic
32Na ewolucję stosunków polsko-ukraińskich należy spojrzeć poprzez pryzmat narcyzmu małych różnic. Zygmunt Freud określał tak wrogość, która pojawia się bynajmniej nie tam, gdzie różnice są duże i oczywiste, ale właśnie tam, gdzie są niewielkie i w związku z tym paradoksalnie domagają się symbolicznego podkreślenia, czego łatwo dokonuje przemoc (która w stosunkach międzyludzkich skutecznie stawia opór poczuciu więzi i przezwycięża przykazanie wzajemnej miłości). W Kulturze jako źródle cierpień w napięciach, jakie występują między sąsiadami zamieszkującymi ten sam obszar geograficzny, np. Hiszpanami i Portugalczykami czy Niemcami z południa i z północy, Freud widział mechanizm społeczny regulujący relacje wewnątrzgrupowe i neutralizujący agresję, która skierowana na zewnątrz umacnia więzy grupowe. Nazwał ten rodzaj samoregulacji narcyzmem małych różnic, który zaspokajał skłonności do agresji i zwiększał spójność grupy: „Oczywiście, ludziom nie przyjdzie łatwo zrezygnować z zaspokojenia swych agresywnych skłonności, bez nich nie czują się oni dobrze. Nie należy lekceważyć korzyści, jaka płynie dla małego kręgu kulturowego stąd, że pozwala on ludziom znaleźć ujście dla popędu agresji we wrogości wobec innych ludzi znajdujących się poza tym kręgiem. Zawsze można pewną ilość ludzi związać ze sobą miłością, jeśli tylko pewna ich ilość pozostanie jako przedmiot uzewnętrznienia popędu agresji. Zajmowałem się kiedyś pewnym zjawiskiem, a mianowicie tym, że właśnie sąsiadujące ze sobą i nawet spokrewnione społeczności zwalczają się nawzajem i wyszydzają, jak np. Hiszpanie i Portugalczycy, Niemcy z północy i z południa itd. Zjawisko to nazwałem «narcyzmem małych różnic». Jednakże nazwa ta niewiele przyczyniła się do wyjaśnienia samego zjawiska. W zjawisku tym poznajemy wygodne i względnie nieszkodliwe zaspokojenie skłonności agresywnych, dzięki któremu ułatwiona zostaje zwartość członków danej społeczności”41.
33Początkowo Freud uważał ten społeczny mechanizm za nieszkodliwy. Ale już wkrótce zmienił zdanie. W latach 30. XX wieku wskutek nasilenia antysemityzmu jego stosunek do agresji i niebezpieczeństw uległ wyostrzeniu. W rozprawie Człowiek imieniem Mojżesz a religia monoteistyczna z niepokojem pisał, że takie mniejszości, jak żydowska, narażone są na ciągłą agresję, ponieważ zbiorowe poczucie wspólnoty generuje wobec nich wrogość. W przypadku małych różnic, które obejmują także zjawisko antysemityzmu, największym niebezpieczeństwem dla społeczeństwa jest to, co podobne i niepodobne zarazem; nie podobieństwa, ale różnice trudne do określenia wywołują niepokój i chęć przemocy. Oskarżenie, że ktoś naśladuje nas, podszywa się, wręcz zabiera naszą tożsamość, mimo że jest całkowicie inny, nie dotyczy tylko relacji z mniejszościami żydowskimi, lecz także wskazuje na indywidualną skłonność – w tym wypadku patologiczną – do bronienia się przed tym, co do nas jest podobne i niepodobne zarazem, gdzie nie można wyznaczyć granicy. Ten temat podejmie René Girard, pisząc, to nie różnice, ale właśnie ich zniwelowanie, daje początek przemocy i chaosowi42.
34Przykładając schemat Freuda do sytuacji w Galicji lat 30. XIX wieku, odnajdujemy tam analogiczny problem tego, co nasze i nie nasze, co podobne i niepodobne. W przypadku Polaków i Ukraińców agresja pojawiła się po obu stronach, ale w sytuacji pod każdym względem uprzywilejowani jako klasa społeczna, grupa narodowościowa i religijna byli Polacy. Mimo braterskich deklaracji świadomie i nieświadomie narzucali oni wzory polskie młodym Ukraińcom. Powstanie listopadowe wywołało w środowisku ukraińskim entuzjazm i wstrząs, pobudziło ich solidarność, a młodzież, czując jedność z Polakami, wyruszyła bronić Zamościa, ale wkrótce, kiedy ujawniła się polityka polska dążąca do odbudowania państwa sprzed roku 1772, zapał po stronie ukraińskiej zmalał i w końcu znikł. Wyprawa Zaliwskiego, działalność Młodej Polski i TDP pokazała Ukraińcom kierunki polityki polskiej, nieuwzględniającej istnienia i praw narodu ruskiego. Polacy osiągnęli w zasadzie cel odmienny, niż zamierzali, chcieli podporządkować ruch ukraiński dążeniom polskim, a wzbudzili i ugruntowali poczucie odrębności narodowej43.
35Odpowiedzią ze strony ukraińskiej były ulotna poezja wyrażająca niezadowolenie. Autorami niektórych z tych antypolskich wierszy byli przedstawiciele Ruskiej Trójcy. Wspólna sytuacja pozbawienia wolności, opresja ze strony zaborców, badania i poszukiwania wspólnych korzeni, a zarazem silniejsza pozycja Polaków musiała powodować napięcia wewnątrz grupy ukraińskiej. Poczucie uzależnienia od kultury polskiej pozostawało w związku z hamowanym przez stronę polską procesem budzenia się świadomości narodowej. Polacy poczuli się zagrożeni, kiedy ich młodsi bracia słowiańscy zaczęli formułować według tych samych wzorów romantycznych swój program narodowy. Byli w ich oczach podobni, a zarazem inni.
36Na trudny związek Polaków i Ukraińców można spojrzeć przez rozpoznanie zjawiska opisanego przez Antona Bloka i nazwanego przez niego niebezpieczeństwem bliskości44. Zwraca on uwagę na porównanie użyte przez Freuda w Psychologii zbiorowości i analizie ego. Ojciec psychoanalizy odwołuje się tam do przypowieści Schopenchauera o marznących jeżozwierzach, które, żeby się ogrzać, tulą się do siebie, lecz ostre kolce uniemożliwiają im zbliżenie, więc wkrótce znów oddzielają się od siebie i marzną45. Freud zwraca uwagę, że wszystkie intymne związki czy to między dwoma osobami, czy też większymi grupami zawierają w sobie negatywne, wrogie uczucia, które są często niezauważalne, gdyż są początkowo stłumione46.
37Okoliczności historyczne, brak własnej państwowości i słowiańskie korzenie były czynnikami, które ułatwiły zbliżenie się omawianych dwóch grup narodowościowych. Sytuacja zależnościowa zmusiła Polaków do szukania sprzymierzeńców. Był to moment, który za Freudem moglibyśmy nazwać budowaniem libidinalnych więzi polsko-ukraińskich47. Ale szybko mimo deklaracji o wspólnocie interesów ujawniły się różnice klasowe i religijne, każące określać każdą z tych narodowości w sposób szczególny. Ten sam mechanizm budowania tożsamości odnajdujemy po dwóch stronach. Hanna Segal, idąc za Freudem, uważa, że „funkcjonowanie grupy często pozostaje pod przemożnym i niszczącym wpływem zjawisk psychotycznych”48. Tworzenie silnej grupy bowiem niesie za sobą potencjał destrukcji kierowany na zewnątrz. Podstawy takiej grupy zawsze są kruche, podlega ona procesowi idealizacji, którą rządzi zasada rozszczepienia, odbywająca się jednocześnie na dwóch poziomach. Na pierwszym następuje scalanie miłością braterską, podczas gdy na drugim złe emocje – agresja, destrukcja – kierowane są na zewnątrz. Miłość i nienawiść, tworząc jedność emocjonalną grupy, są elementami pozwalającymi budować narodowość, wzmacniać związki między członkami, zabezpieczając od zewnętrznego niebezpieczeństwa zarówno realnego, jak i fantazmatycznego49.
38Relacje polsko-ukraińskie odsłaniają konflikt pomiędzy etnosem słowiańskim rozumianym jako idea jedności wszystkich ludów słowiańskich a narodem traktowanym przez obie grupy jako ich odrębny sposób identyfikowania się. Słowiańskość, mająca być nadrzędnym, scalającym programem, zaczęła pękać pod naporem gwałtownych emocji, które nie kierowały się na zewnątrz, ale rozsadzały ją od środka. Okazało się, że plan zjednoczenia Słowian, mający być wspólny dla Polaków i Ukraińców, był przez nich odczytywany w odmienny sposób. Zawierał on co prawda postulat rewolucyjnego przeobrażenia Europy oraz program cywilizacyjnej i kulturalnej wzajemności, jednakże po stronie ukraińskiej miał często charakter austro-slawizmu lub prorosyjskiego panslawizmu, co ujawniło się w sposób najostrzejszy w latach Wiosny Ludów50.
39Ważną rolę w budowaniu jedności polsko-ukraińskiej miał odgrywać słowiańsko-ludowy program. Powrót do praźródeł był też wpisany w statut Stowarzyszenia Ludu Polskiego, według którego przyszła federacyjna Rzeczpospolita Polska stać się miała zawiązkiem „jedności słowiańskiej, wolnej, republikańskiej, bez przewagi któregokolwiek z narodów do plemienia słowiańskiego należących51”. W istocie idea słowiańska była ideą polską. Hołowacki w liście do brata pisał, że „Polacy chcą gwałtem, abyśmy uważali Polskę za swoją ojczyznę i ich pisownię, a może i język przyjęli – Polacy nie wierzą w Słowiańszczyznę”52. Działacze polityczni, w tym też ziewończycy, reprezentowali polską rację stanu, „polslawizm”, nieakceptujący procesu wyodrębniania się kolejnych narodów słowiańskich z własnym programem politycznym53. Polacy, co prawda dalecy od panslawizmu czy austrofilizmu, przekonani byli, że tylko w oparciu o kulturę polską można budować jedność polityczną, literacką i naukową. W innym liście rozgoryczenie polską polityką daje również znać: „Polacy uniesieni głosami narodów europejskich i potakiwaniem dworów, iż Polska będzie i być musi i to w dawnych granicach, zapomnieli o Rusinach, pragnęli tylko Polski, a język nasz nazywali narzeczem tylko, zaprzeczając nawet i nazwy Rusinów”54 .
40Rewolucyjni demokraci polscy okresu spisków, zgodnie ze swoimi standardami, dążyli do utrzymania jedności wszystkich działaczy społecznych i politycznych w całej Galicji i dlatego podkreślanie różnic między narodami słowiańskimi uważali za szkodliwe, uniemożliwiające mobilizację całego społeczeństwa. Przykładem ilustrującym tę sytuację było negatywne stanowisko Polaków w sprawie zmiany nazwy Stowarzyszenia Ludu Polskiego na Stowarzyszenie Ludu Polskiego i Ruskiego. Inteligencja polska dążyła do ścisłego zespolenia obu narodów i była wrogo nastawiona do działań podkreślających niezależność Ukraińców. Do Wiosny Ludów większość Polaków twardo wierzyła i utrzymywała, że Ukraińcy są szczepem polskim, od Polaków różniącym się wyłącznie obrządkiem greckokatolickim, a język ukraiński jest narzeczem języka polskiego, zaś kultura i literatura ukraińska częścią kultury i literatury polskiej. O zadufaniu i zaślepieniu świadczą wspomnienia polskich spiskowców. „Nie robiliśmy różnicy między Polakami a Rusinami”55, pisał Henryk Bogdański, a Julian Horoszkiewicz, konspirator, patriota i autor Nauki obyczajności dla dzieci (1848) uważał język ruski za narzecze należące do języka polskiego i z tego też powodu dowodził, że ruski i polski „powinny się zlać jedne i wyrobić na język piśmienny, właściwy ojczyźnie narodu”56. Wyjątkiem, jeżeli chodzi o podejście do Rusinów, był ks. Leon Sapieha, który popierał rozwój ruchu ukraińskiego i uważał, że Rusinom z racji, że jest to kraj ruski, należy się równouprawnienie57.
Ruska Trójca
41Działalność trzech literatów ukraińskich (pisujących również po polsku): Marcjana Szaszkiewicza (1811-1843), Jana Wagilewicza (1811-1866) i Jakuba Hołowackiego (1814-1888), zwanych Ruską Trójcą58, należy umieścić w kontekście kulturowych, ale i politycznych narodzin tożsamości narodowej ukraińskiej. Do tej pory polscy historycy literatury uważali, że dążenia tych młodych twórców do samodzielnego rozwoju ograniczały się do sfery kultury. Jednakże ich walka o prawo do własnej niezależnej kultury, własnej ortografii, języka, literatury i historii nie oznaczała, jak uważa Jan Kozik, odpolitycznienia ich działań59. Synowie popów, jak ich nazywano, dokonali przełomu nie tylko w sferze kultury, ale i świadomości. Dzięki nim poczucie przynależności do narodu ukraińskiego stało się w Galicji niezaprzeczalnym faktem.
42Debiutowali na początku lat 30. XIX wieku, a za ich najważniejszą publikację uważa się „Rusałkę Dniestrową” w 1837 roku wydaną po wielu trudach w Budapeszcie. Na almanach złożyły się pieśni ludowe i własne oraz tłumaczenia pieśni serbskich i rękopisów czeskich. Polscy badacze podkreślali, że almanach w swoim układzie i treści przypominał „Ziewonię”, co automatycznie umniejszało dokonanie Ukraińców i wskazywało na proweniencję polską. Mimo podobieństwa i pewnych zależności różnice są wszakże zasadnicze i to one zadecydowały o rozejściu się dróg Polaków i Ukraińców. Działania jednych i drugich wpisywały się w program jedności narodów słowiańskich opartej o twórczość ludową i dorobek wszystkich ludów słowiańskich. I ziewończycy, i Trójca utrzymywali kontakty nie tylko ze sobą, ale ze wszystkimi ważnymi badaczami Słowiańszczyzny, korespondowali z Józefem Szafarzykiem, Wacławem Hanką i innymi. Nic dziwnego, że w twórczości jednych i drugich powracały te same motywy. Wspólnie wierzyli w istnienie w odległej przeszłości idealnej słowiańskiej kultury, której utopijną wizję nakreślił Zorian Dołęga Chodakowski. Wspólnie wędrowali, szukając słowiańskich pomników i zabytków, jak choćby Bielowski z Hołowackim, którzy przemierzyli niemal całą Galicję. Nie można tu więc mówić o jednostronnym wpływie strony polskiej na ukraińską, byli raczej dla siebie wsparciem, nawzajem inspirowali się do dalszych działań.
43Od początku najbardziej lubiany i poważany przez Polaków był Wagilewicz/Wahylewicz, uczony, poeta, tłumacz60. O tej sympatii zadecydowało jego najbardziej z całej Trójcy propolskie nastawienie. Imponowała też Polakom jego ogromna erudycja i szerokie zainteresowania naukowe. Wiedza na temat dziejów Polski i Słowiańszczyzny zbliżyła Wagilewicza do kręgu działaczy i naukowców Zakładu im. Ossolińskich i znalazła szczególne uznanie u Augusta Bielowskiego, który zaprosił go do współpracy przy Monumenta Poloniae Historica61. Wagilewicz przełożył Latopis Nestora, Słowo o pułku Igora na polski i ukraiński, był też autorem Dziejów narodu polskiego od r. 1058 do 1090 i studium o języku starosłowiańskim w Polsce, w którym bronił obrządku słowiańskiego. Bliskie kontakty z Polakami, jego przyjaźń z braćmi Józefem i Leszkiem Dunin Borkowskimi, wywołały sprzeciw innych działaczy ukraińskich, a jego opowiedzenie się po stronie Polaków w 1848 roku pociągnęło za sobą oskarżenia o zdradę narodową i służalstwo wobec Polaków62. Narastająca po obu stronach niechęć budziła skrajne emocje w niedawnych sprzymierzeńcach; ta wzajemność charakteryzowała się pewną przesadą charakterystyczną dla narcyzmu małych różnic: Polacy wypominali młodszym kolegom podłość i niewdzięczność, a Ukraińcy oskarżali Polaków o pańską butę, pogardę, protekcjonalizm, kradzież mienia intelektualnego.
44Czołową postacią Trójcy był Marcjan Szaszkiewicz, posiadający największy talent literacki63. Znał on Goszczyńskiego i Siemieńskiego, przyjaźnił się z braćmi Borkowskimi. Ceniony był za ogromny zapał i wrażliwość. Przetłumaczył Rękopis królodworski na ukraiński. Hołowacki, posiadający talenty organizatorskie, najmocniej stąpający po ziemi, był najbardziej krytycznie nastawiony do Polaków, to on doprowadził do wydania „Rusałki Dniestrowej”64. Działalność Trójcy ogniskowała się wokół stworzenia podstaw literatury narodowej w języku ludowym. Droga do tego celu prowadziła przez prace folklorystyczne oraz studia językoznawcze i historyczne. Autorzy mieli świadomość, że pisząc po rusku, skazują się na różne ograniczenia i problemy. Podkreślali, że to marzenie o własnym języku i narodzie kazało im zrezygnować z kariery, jaką oferowała im kultura polska. Bali się grożącej im asymilacji, zwłaszcza że sami ulegli fascynacji tą kulturą. Młoda inteligencja ukraińska, chcąc zachować swoją tożsamość, musiała dążyć do zerwania z polskością. Źródło siły, pozwalającej im kształtować ich tożsamość, znaleźli w historii Rusi, będącej dla nich rękojmią prawa do ziemi, na której mieszkali. W ich oczach odziedziczona po przodkach – książętach ruskich – Ukraina stawała się realną ojczyzną.
45Związek z ziemią, zapowiadający nacjonalizm terytorialny, obrazuje historia związana z uporządkowaniem słowiańskich i staroruskich rękopisów znajdujących się w posiadaniu hr. Jana Feliksa Tarnowskiego. Poprosił on o pomoc Hołowackiego i Wagilewicza. Dokumenty z Dzikowa posłużyły Trójcy do naukowego uzasadnienia aspiracji narodowych Ukraińców i podbudowania ich materiałem historycznym. Hołowacki pisał: „radość nasza nie miała granic. Odkryliśmy pamiątki języka ruskiego. […] W swej wyobraźni przedstawialiśmy sobie potężne państwo, rozciągające się na całym Pogórzu Karpat, od źródeł Niemna do ujścia Dniepru i Morza Czarnego”65. Narodowe przebudzenie stało się celem ich życia i twórczości. W swoich utworach opisywali społeczny i religijny ucisk Rusinów przez Polaków. Już pierwsze ich wspólne publikacje: Syn Rusi (1833) i niewydany almanach „Zoria” (1834) zawierały akcenty antypolskie. Krytyce została tam poddana egoistyczna polityka przywódców powstania.
46W próbach określania, czym jest naród, poza kwestią odrębności narodowej ważną sprawą pozostawała jedność ludu ukraińskiego przynależącego do dwóch różnych państw. W rozważaniach historycznych Wagilewicza i Hołowackiego pojawia się problematyka etnogenezy Słowian i początków państwa ruskiego. Wagilewicz, odwołując się do Chodakowskiego, Lelewela i Szafarzyka, starał się udowodnić, że w przeszłości Słowianie stanowili jeden naród posługujący się jednym językiem, a nawet pismem. Wyprowadzał też Słowian z Indii, porzucił jednak tę koncepcję na rzecz autochtonizmu i za Szafarzykiem uznał, że pochodzą oni z terenów naddunajskich. Jedna i druga hipoteza wzmacniała rodzące się nacjonalizmy, teoria indyjska, którą znajdujemy już u starożytników w Oświeceniu, udowadniała starożytność Słowian i często była elementem mesjanistycznych programów przyznających wybranemu narodowi słowiańskiemu prawo do przewodzenia innym ludom. Teza rodzima (autochtoniczna) wskazywała zaś na niezbywalne prawa do zajmowanego terytorium.
Walka o język
47Młodzi Ukraińcy uważali, że głównym hamulcem rozwoju literatury ukraińskiej był język cerkiewno-ruski i wytykali światłym Ukraińcom, iż będąc profesorami Uniwersytetu, nie mają pojęcia o języku ukraińskim, wykładają w martwej cerkiewszczyźnie, mówią zaś i piszą po polsku. Tym ważniejsza okazała się rola, jaką odegrała „Rusałka Dniestrowa” (1837). Almanach wprowadził prosty język ludowy, używany w okolicach Czortkowa i Kołomyi, na stałe do literatury ukraińskiej.
48W tym czasie odbywała się we Lwowie poważna dyskusja o języku ludowym. Wielu uważało, tak jak Mohylnicki, że język prostego ludu ma być podstawą rozwoju literatury narodowej. Trójca przeciwstawiła się panującemu również w ówczesnej slawistyce przekonaniu, że język ludowy nie może być identyczny z językiem literackim. Ostatecznie wypowiedziała ona wojnę koncepcji tradycyjnej, propagującej pisownię etymologiczną i wzorowaniu się na języku cerkiewnym jako podstawie ukraińskiego języka literackiego. Członkowie grupy byli przekonani, że pisownia fonetyczna pozwoli przenieść język ludowy do rangi języka literackiego. Dlatego też zdecydowali się na rewolucyjne rozwiązania, a mianowicie zastosowali w almanachu pisownię fonetyczną i użyli grażdanki. Wielu Ukraińców odebrało to jako zamach na piśmiennictwo ukraińskie. Biskup Benedykt Lewicki, dostojnik cerkwi unickiej, będący cenzorem lwowskim, dla którego jedynym językiem literackim była martwa cerkiewszczyzna z nieodłączną pisownią etymologiczną i cyrylicą, rozpoczął krucjatę przeciwko „Rusałce”. Nowa ortografia stałą się przyczyną prześladowania wydawców i redaktorów. Zabroniono jej sprzedaży w Galicji. Josyf Łewycki, znawca gramatyki, rektor seminarium duchownego we Lwowie, oburzony rażącą dzikością tego języka wystąpił przeciwko niej publicznie66.
49Trójca ze względu na nowopowstający język literacki przykładała ogromną wagę do badań folklorystycznych. Patronem ich poszukiwań był Zorian Dołęga Chodakowski, który w 1818 roku przebywał w Galicji i prowadził badania. Poznał tam wielu Ukraińców m.in. Lewickiego, kanoników Iwana Mohylnickiego i Iwana Ławrowskiego, prof. Modesta Hryniewieckiego, których bardzo szanował i cenił. W listach podejmował temat języka i konieczności nauczania języka ruskiego w szkołach parafialnych: „Poznałem się z metropolitą tutejszym księdzem Lewickim i korzystnie wiele różnych wiadomości z niego wyczerpnąłem. Tym więcej zwracam się do niego, że on rozległą ma znajomość z duchowieństwem w Węgrzech i Ilirii. Usiłowania jego względem szkółek parafialnych, wymodlone u rządu i po wielu już miejscach do skutku przywiedzione, będzie J.W. Generał widział w kilku książeczkach tu przyłączonych, które ja do biblioteki krzemienieckiej ofiarowane tu umieszczam. Będzie to pamiątka pracy względem oświecenia ludu wiejskiego w tych okolicach i razem chęć utrzymania języka, który nachylał się coraz więcej do upadku. Chciało duchowieństwo użyć języka zupełnie tutejszego, lecz poszedłszy za przykładem dawnych unitów, którzy we Lwowie wydawali cerkiewne książki, pomięszało jedno z drugim”67. Zorian uważał ruski za oddzielny język i pisał, że należy go bronić przed inwazją polszczyzny. W liście do Jerzego Samuela Bandtkiego chwalił działania duchowieństwa unickiego na rzecz ochrony języka ruskiego: „Snuję się po różnych kątach Halickiego Królestwa. […] Ksiądz Mogilnicki z metropolitą unickiego obrzędu czynią ważną przysługę względem ruskiego języka. Zaprowadziwszy szkółki dla ludu wiejskiego i po uzyskanym, wymodlonym u cesarza, pozwoleniu wydali książki dla tegoż ludu w ruskim dialekcie chroniąc się, ile można, polskich przybyszowych wyrazów”68.
50Trójca oraz ich przyjaciele i zwolennicy za przykładem Zoriana ruszyli w lud i zbierali pieśni. Ich kolekcja stała się dla nich podstawą studiów nad językiem ludowym i próbami jego zastosowania w literaturze. Trzeba przyznać, że czekał na nich ogromny materiał. Na bogactwo pieśni zwrócił uwagę, Chodakowski, który policzył, że stosunek podań polskich do ukraińskich wynosi 1 do 16: „Co się tyczy podań wiejskich w śpiewach i obrzędach Polaków, ze smutkiem wyrażę, że tak mało znalazłem, iż zaledwo można ślad okazać, że co jest na Rusi, było kiedyś i w Polsce, a biorąc miarę ze zbiorów moich między Bugiem i Dnieprem, tedy ich 1 do 10 uważać można. Niezliczona moc klasztorów i kościołów w tym kraju stanęła na obaleniu ducha wesołości i zwyczajów narodowych. Jubileusze, ambony i konfesjonały zawsze piorunowały na to, co się z chwałą miłego Boga nie zgadzało i co dziesięciny wytycznej nie przynosiło”69.
51W latach 30. XIX wieku gromadzeniem pieśni zajmowali się Szaszkiewicz i jego brat, Wagilewicz, Hołowacki, jego brat Iwan i żona Maria, Iwan Birecki, S. Semenowicz, Iwan Biliński70. W ich rękach znalazł się ogromny materiał folklorystyczny, który został wykorzystany w publikacjach Trójcy. Ci zapaleni zbieracze przyczynili się znacznie do powstania i uzupełnienia zbiorów ukraińskich pieśni ludowych wydawanych przez Polaków. Wacław z Oleska w Pieśniach polskich i ruskich ludu galicyjskiego wykorzystał materiały dostarczone mu m.in. przez Szaszkiewicza, a Żegota Pauli, wydając Pieśni ludu ruskiego w Galicji (Lwów 1839-1840), posłużył się gotowymi zbiorami pieśni. Po latach jego byli znajomi i przyjaciele oskarżyli go o wyłudzenie i wykorzystanie we własnych celach tych utworów: „Pauli wyłudził od nas nie tylko zszytki pieśni ludowych, ale i przepisał ode mnie pieśni Maksymowicza i później sprzedał księgarzowi K. Jabłońskiemu, który wydał je w dwóch tomach, pod tytułem Pieśni ludu ruskiego w Galicji, zebrał Żegota Pauli, Lwów 1839, chociaż nie zbierał on w ogóle pieśni, a przepisywał je”71.
Pieśni Wacława z Oleska
52We Lwowie, w latach 20. XIX wieku, rozwinął swoją działalność zafascynowany ludową pieśnią Wacław z Oleska. Owocem jego badań było bardzo popularne dziełko Pieśni polskie i ruskie ludu galicyjskiego, wydane tamże w 1833 roku, z muzyką instrumentowaną przygotowaną przez Karola Lipińskiego72. Książeczka zainspirowała Kazimierza Władysława Wójcickiego, który wydał Pieśni ludu Białochrobatów, Mazurów i Rusi znad Bugu (Warszawa 1836). Wacław z Oleska zajął radykalne stanowisko w sprawie źródeł polskiej narodowości, wskazując na twórczość ludową jako wzór literatury narodowej. Ów znawca estetyki i filozofii niemieckiej w swoich poszukiwaniach ducha narodowego porzucił poezję Goethego na rzecz pieśni ludowej, w której doceniał tak wartość dokumentalną, jak i artystyczną. Opublikowany przez niego zbiór obejmuje 1496 pieśni, większość z nich to ruskie, które przeważają nad polskimi. Obszerna rozprawa wstępna informowała o potrzebie gromadzenia twórczości ustnej73. Zaraz po wydaniu dziełka ukazała się recenzja zatytułowana Nowe dzieła polskie w Galicji. Pieśni ludu w „Czasopiśmie Zakładu im. Ossolińskich”. Jest to interesujący dokument pokazujący stosunek Polaków do polskiego i ukraińskiego ludu. Pieśni czy szerzej folklor są tu jedynie pretekstem do zaprezentowania poglądów dotyczących relacji społecznych i etnicznych. Recenzent, Konstanty Słotwiński, reprezentuje typowe stanowisko w kwestiach etnicznych i klasowych. Jego protekcjonalizm, i idąca za nim niechęć do ludu ruskiego sprowadza się do gloryfikacji stanu szlacheckiego. Autor mimo deklarowanego entuzjazmu wobec całego przedsięwzięcia nie ukrywa też swoich obaw i zastrzeżeń. Przedmiotem jego krytyki stały się kwestie społecznie przedstawione przez Wacława, który pisał: „Lud ruski czyliż w lepszym był położeniu? Nie zachodząż tu te same, ba stokroć gorsze jeszcze stosunki? Nie byłże ten lud nieszczęśliwy ustawicznym gnębiony uciskiem, a któryby mu na wieki usta nie już do śpiewu, ale nawet do mowy zawrzeć był powinien?”74. Recenzent nie dostrzega różnicy w traktowaniu chłopów ruskich i polskich i dlatego sąd ten uważa za fałszywy. Tym bardziej niesprawiedliwa wydała się mu ocena szlachty polskiej. Wacław twierdził, że za niedolę chłopów odpowiadała polska szlachta – inaczej zachowująca się w Królestwie, a inaczej na Ukrainie. Tam według niego szlachta nie ingerowała w życie, uroczystości, rytuały, więc chłop ruski był w lepszej sytuacji – zostawiony sam sobie mógł układać dumki. Zaś chłop spod Krakowa, gnębiony przez szlachtę często wyuzdaną, okrutną, nie mógł poświęcić się twórczości. Poglądy tak autora, jak recenzenta wydają się nie tyle wybiórcze, co naiwne.
53Należy zauważyć, że recenzent pomija, jak zresztą i Wacław z Oleska, tak silnie akcentowany przez Chodakowskiego negatywny wpływ kościoła katolickiego na życie społeczne i prywatne chłopów w Królestwie. Na Rusi uroczystości kościelne odbywały się w języku narodowym, istniała więc ciągłość między życiem duchowym a życiem społeczności wiejskiej, a w kościele katolickim językiem obowiązującym poza kazaniami była łacina. Na koniec recenzent udowadnia wyższość kultury polskiej nad rosyjską, zestawiając słynny w całej Słowiańszczyźnie zbiór pieśni ukraińskich Mychajło Maksymowicza wydanych w Moskwie w 1827 roku z książeczką Wacława. Udowadnia, że ukraińskie pieśni w szacie rosyjskiej tylko tracą, a dzięki polskiej ortografii zyskują: „Maxymowicz starał się dialekt ukraiński nakręcać na rosyjski, przez co niemało ujął dźwiękowi mowy ukraińskiej kształconej na polszczyźnie, Przeciwnie zaś nasz Wacław, pisząc głoskami naszymi, oddał dokładnie”75.
54Publikacja Wacława była pierwszą książką zawierającą zabytki twórczości ludowej napisane językiem ludu ukraińskiego. Jeśli Polacy przyjęli ją z radością i entuzjazmem, to dla Ukraińców była ona darem problematycznym, niektórzy widzieli w pieśniach rodzaj konia trojańskiego. Działanie tej książeczki było jednocześnie pozytywne i negatywne. Rusinów raził język ukraiński zamknięty w ortografii polskiej. Nie ma wątpliwości, że ukazanie się Pieśni ludu polskiego i ruskiego było przełomowe dla piśmiennictwa ukraińskiego. Iwan Franko pisał: „Książka ta była pierwszą jaskółką naszego narodowego odrodzenia. Dopiero z niej przekonali się piśmienni Rusini, że i u nich, w ustach prostego chłopa-pańszczyźniaka, żyją pieśni i opowiadania, którymi można pochlubić się przed światem, żyje język, który nie tylko dopuszczają do książek, ale w którym obcy ludzie znajdują dziwne piękno, jakiego nieoświecony Rusin dotąd nie zauważył”76.
55W tej pochwale przebija się pewna gorycz zawierająca krytykę Rusinów niedostrzegających skarbów własnej kultury, ślepych na własne dziedzictwo i Polaków żądnych tego piękna. Jednak dzięki temu pożądaniu, jak zauważa Franko, ostatecznie Ukraińcy odzyskują własną kulturę. Idąc za zachwytem Polaków niejako zakochują się we własnym folklorze i zaczynają doceniać to, co posiadają77.
56Zainteresowanie Polaków folklorem ruskim, czego nie pisze Franko, podyktowane było interesem polskim i sprowadzało się do zawłaszczenia tradycji ukraińskiej, do włączania folkloru ruskiego do polskiego, czego dowodem jest w tym wypadku sposób, w jaki Wacław z Oleska pieśni te potraktował. Jego poglądy nie odbiegały od obiegowych sądów na ten temat. Wacław przekonany był, że Galicję zamieszkują dwa szczepy mówiące odmiennymi narzeczami, dobrze zrozumiałymi dla mieszkańców tego kraju. W związku z tym postulował połączenie się literatur obu narodowości w jedną: „W wyższych względach to wyłączanie Rusinów od naszej literatury zdaje mi się dla ogólnej literatury sławiańskiej, do której wiecznie i zawsze dążyć powinniśmy, być bardzo szkodliwe. Sławaki, Sławianie na Śląsku, Morawianie przyłączyli się do Czech; do kogóż się mają Rusini przyłączyć? Lub czyli mamy życzyć, żeby Rusini swoję własną mieli literaturę? Cóż by się było stało z literaturą niemiecką, gdyby szczególne plemiona germańskie usiłowały były własną mieć literaturę?”78.
57Wacław z Oleska widział jasną przyszłość: tylko dwie kultury połączone w jedną, czyli w polską, będą mogły więc uratować dziedzictwo ukraińskie. Przeszkodą był tylko alfabet, ale jak pisał, nie opuszczała go nadzieja, że w niedługiej przyszłości wszystkie narody słowiańskie porzucą alfabety cyrylickie. Wychodząc naprzeciw przyszłym zmianom, drukując swe pieśni, użył alfabetu łacińskiego. Nie krył się też z przekonaniem, że język ruski, nie dość rozwinięty, nieposiadający ani gramatyki, ani słownika, skazany jest na polską literaturę. Lecz nie sam język spędzał sen z powiek autorowi. Nie mógł on ponadto poradzić sobie z przeważającą liczbą pieśni ruskich, jakie sam zamieścił w tym zbiorze, i musiał, usprawiedliwić się, dlaczego jest w nim tak mało pieśni polskich. Dodatkową kwestią, którą starał się wyjaśnić, była decyzja zamieszczenia w jednym tomie pieśni ruskich i polskich. Uzasadnieniem mającym przekonać przeciętnego Polaka był fakt, że pieśni ruskie miały opiewać polską historię. Jak możemy się domyślać, było dla niego oczywiste, że wydarzenia z historii Polski stanowiły tło dla uczucia żalu, wyrażonego w ukraińskich dumkach: „Przedsięwziąłem sobie zebrać i wydać pieśni ludu galicyjskiego; że zaś Galicja zamieszkała jest przez lud polski i ruski, zebrałem więc i wydaję pieśni polskie i ruskie. Żem je razem wydał, uczyniłem to z tej przyczyny, że zbiór tak jednych jak drugich, osobno wydany, byłby zanadto szczupły. Pomieszałem je, gdyż i w Galicji lud polski i ruski pomieszany mieszka. Ostro je rozdzielić nie zdawało mi się rzeczą potrzebną, gdy i owszem jedne obok drugich położone w swoich charakterach lepiej się odbijają. Każdy Rusin zrozumie pieśni polskie a Polak zrozumie ruskie, jeżeli tylko zechce i jakiegokolwiek do tego przyłoży starania. Nareszcie historyczne pieśni ruskie opiewają dzieje z historii polskiej i pod tym więc względem do tego zbioru należą”79.
58W celu wzmocnienia żywiołu polskiego w tym tomiku autor rozszerza kryterium pieśni i zamieszcza też utwory pochodzące nie z ustnej tradycji ludowej, lecz literackiej. Dla niego pieśnią jest ta, „która między ludem powstała albo między ludem się upowszechniła”80. Podaje też swoją definicję ludu: „przez lud zaś w tym miejscu rozumiem nie tylko wieśniaków, ale w ogólności niepiśmienną część narodu, albo raczej tę część, która swoje pieśni nie z książek, ale z ustnego przekazu bierze”, dlatego też należą do nich te ludowe przekazy, które słyszeć można „po dworach panów polskich w tak zwanych garderobach, u mniejszych zaś dziedziców i dzierżawców po piekarniach, pralniach etc.”81. Z tego też powodu zamieścił w zbiorze niektóre pieśni Karpińskiego i Kniaźnina. Ostatecznie największą swoją zasługę widzi w łacińskim zapisie i ortografii: „Przelanie ich na papier niemałym podlegało trudnościom; niektóre nie były nigdy jeszcze napisane. Wspomniałem już raz o tych trudnościach. Język ruski nie ma grammatyki, nie ma słownika. W wymawianiu w różnych miejscach różny jest zachowany sposób. Chciawszy więc coś doskonałego wyrobić, trzeba by tak postąpić, jak zrobił Wilk Stefanowicz, który wydając zbiór pieśni serbskich, wydał oraz serbską grammatykę, ustalił pisownią dnia dzisiejszego najwięcej logiczną w całej Europie, i wydał słownik serbski, ze względem na dialekty tego języka. Przysłużyć się w ten sposób ludowi ruskiemu, nic mam ani sił, ani sposobności po temu; innym to więc zostawić muszę. Chcąc się jednak pewnych trzymać prawideł, położyłem sobie za zasadę, ile możności tak pisać, jak lud wymawia, choćby i oczywiście grammatyczne zachodziły błędy. […] Żem do tego użył charakterów polskich, nie głagolickich lub kirylickich, każdy mi zapewne pochwali. Przyjdzie zapewne czas, że wszystkie narody sławiańskie porzucą te stare charaktery, które wcieleniu literatury do ogólnej massy literatury europejskiej głównie staja na przeszkodzie”82.
59Po latach Hołowacki przedstawił debatę o alfabet jako wojnę o zachowanie bytu narodowego. Zwycięstwo polskiego alfabetu oznaczałoby śmierć ruskiej narodowości i ducha. Ruś galicyjską spotkałby los Chełmszczyzny83. Świadectwem tej walki była broszurka Szaszkiewicza Azbuka i abecadło, będąca polemiką z ks. Łozińskim i jego rozprawą o konieczności wprowadzenia alfabetu łacińskiego zamiast cyrylicy do piśmiennictwa ruskiego84. Łoziński pisał, powołując się na opinie Wacława z Oleska, że czcionki polskie zdolne są do oddania każdego brzemienia ruskiego85. Szaszkiewicz w stosowaniu polskiego alfabetu widział same zagrożenia i popełniane z tego powodu pomyłki prowadzić mogły tylko do całkowicie błędnego mniemania o języku ruskim: „Lecz ileż tam stąd niedokładności, ileż wątpliwości z których nieznający języka ruskiego bardzo mylne może powziąć zdanie o tymże języku”86. Łoziński za Wacławem z Oleska uważał, że cyrylica uniemożliwia włączenie ruskiej kultury do europejskiej. Odpowiedź Szaszkiewicza jest znamienna, dowodził on bowiem, że Polacy, kładąc nacisk na swoistość, niepowtarzalność narodowej literatury, jednocześnie odmawiają prawa do niej Rusinom. Jednym z powodów tego lekceważenia jest brak ortografii i gramatyki ruskiej. Autor broszury zauważył, że stoi to w sprzeczności z uwielbieniem ludowej kultury, która obywa się przecież bez ortograficznych zasad. Szaszkiewicz, broniąc ukraińskich racji narodowych, przywołał zdanie Wacława z Oleska, że literatura każdego narodu jest obrazem życia, jego sposobu myślenia, jego duszy, zaś obce zasady, ortografia są zagrożeniem dla życia narodu, przypominającym wprowadzanie w ciało narodu obcej duszy87.
60Szaszkiewicz przeciwstawił się upodrzędnieniu języka ruskiego, który Polakom i innym wydawał się tak bardzo uległy i otwarty na wszystkie interwencje zewnętrzne. Spolszczenie, zniemczenie, zrusyfikowanie ruskiego oznaczało tylko tworzenie dziwolągów i potworów. Jeśli kultura chce przetrwać, mimo niekorzystnych sądów wydawanych przez ortografię łacińską, musi zachować własną ortografię, a gramatyka ma być jej odbiciem. Język jest więc uprzedni wobec zasad. Przekonanie o prawie do odmienności było typowe dla myślenia Trójcy i przejawiało się w przeświadczeniu, że polskie abecadło nie jest w stanie wyrazić ruskich głosek, zwłaszcza, że nie potrafi oddać i polskich dźwięków: „czyż podobna, aby abecadło polskie dostatecznie było do wyrażenia wszystkich ruskich głosów, kiedy nie jest doskonałym do oddania wszystkich polskich”88 .
61Odmiennie odczuty duch Słowiańszczyzny przez Polaków i Rusinów przekreślił ideę braterstwa i etnicznego pokrewieństwa. Mimo że jedni i drudzy doceniali twórczość ludową, która jak się wydawało, w dużym stopniu była wspólnym dziedzictwem, duch narodowy kazał im podążyć w różne strony. Wiosna Ludów całkowicie przekreśliła ich pierwotnie wspólne cele, określone przez program jedności słowiańskiej.
Notes de bas de page
1 „Nowa Polska” 1835, t. 3, półark. 28-29, s. 349, 352; cyt. za: S. Kalembka, O naszą i waszą wolność. Studia z dziejów polskiej myśli politycznej doby romantyzmu, Olsztyn 1997, s. 46.
2 D. Beauvois, Mit „kresów wschodnich”, czyli jak mu położyć kres, w: Polskie mity polityczne XIX i XX wieku, red. W. Wrześniewski, Wrocław 1994, s. 99.
3 Piotr Semenenko (1814-1886), syn Ukraińca i kalwinki. Brał udział w powstaniu listopadowym, wstąpił do korpusu Antoniego Giełguda
i Dezyderego Chłapowskiego. Na emigracji związał się z TDP. Porzucił idee lewicowe na rzecz religii katolickiej. W 1832 roku wstąpił do Domku Jańskiego, a 1842 po otrzymaniu święceń kapłańskich powołał Zgromadzenie Zmartwychwstania Pańskiego. Jest autorem rozprawy Papież i jego nieomylność w świetle pierwszej i wiecznej przyczyny oraz w swej ostatecznej konsekwencji, wielu kazań i innych pism teologicznych.
4 P. Semenenko, O narodowości, „Postęp” 1834, nr 4, s. 49-57; nr 5, s. 65-73; nr 6, s. 82-88; nr 7, s. 97-102; cyt. za: S. Kalembka, O naszą i waszą wolność, s. 45-46.
5 M. Janion, M. Żmigrodzka, Romantyzm i historia, Gdańsk 2001, s. 541.
6 Wiosna Ludów. Teksty i materiały źródłowe, red. N. Gąsiorowska, Warszawa 1953, s. 56; cyt. za: S. Kozak, Polacy i Ukraińcy. W kręgu myśli i kultury pogranicza. Epoka romantyzmu, Warszawa 2005, s. 28-29.
7 „Rozpamiętywanie błędów ojców naszych, za które dziś ojczyzna i my srogą chłostę nieba ponosim, kazało nam palec do najboleśniejszej z ran przyłożyć. […] Nam godziło się przybrać nazwiska Humania, abyśmy z ludnością Ukrainy, z ludnością grecką, zawarli przymierze odrodzenia, sojusz przyszłości” (cyt za: M. Janion, M. Żmigrodzka, Romantyzm i historia, s. 121). O Gromadzie Ludu Polskiego Humań pisze S. Kalembka, Wielka emigracja. Polskie wychodźstwo polityczne w latach 1831-1862, Warszawa 1971, s. 186-200.
8 Pozostałe tereny należały już przed rozbiorami do Turcji, Rosji i Węgier.
9 J. Kozik, Ukraiński ruch narodowy w Galicji w latach 1830-1848, Kraków 1973. Kozik zwraca uwagę, że w Galicji Wschodniej Ukraińcy stanowili najliczniejszą grupę narodową, w 12 obwodach mieszkało 71% Ukraińców; 20,4 % Polaków; 7,9 % Żydów (s. 24).
10 Patrz tamże, s. 25.
11 Kozik pisze, że w latach 1787-1847 chłopi stracili 257 211,06 morgów, natomiast w tym samym czasie dominia magnackie i szlacheckie zyskały 331 481,64 morga. W skali całej Galicji straty chłopów wyniosły 343 658,75, a zyski dominiów 389 550,06 morga (tamże, s. 27).
12 Patrz. F. Fejtö, Józef II: Habsburg rewolucjonista, przeł. A. Kołodziej, Warszawa 1993.
13 Zob. I. Franko, Do przyjaciół galicyjskich [Adama Mickiewicza]. Próba analizy, w: tegoż, O literaturze polskiej, wyb. i oprac. M. Kuplowski, Kraków 1979, s. 79.
14 Iwan Franko (1856-1916) obok Tarasa Szewczenki jest uważany za najwybitniejszego przedstawiciela ukraińskiej myśli politycznej i literatury; urodził się on w rodzinie chłopskiej, ojciec był kowalem, a matka, Maria Kulczycka, pochodziła z zubożałej szlachty ruskiej. Był nie tylko poetą, ale też pisarzem i tłumaczem. Współpracował z „Kurierem Lwowskim”. Był socjalistą i tłumaczem Kapitału Marksa. Przyjaźnił się z wieloma Polakami, m.in. z Bolesławem Limanowskim, Janem Kasprowiczem. Jego poglądy, często bardzo radykalne i kontrowersyjne, ściągały na niego ostrza krytyki zarówno ze strony polskiej, jak i ukraińskiej. Jego artykuł opublikowany w 1897 roku w wiedeńskim „Die Zeit” Poeta zdrady, w którym dokonał krytyki Adama Mickiewicza, wywołał wśród Polaków oburzenie, którego skutkiem był ostracyzm odczuwany przez niego przez wiele lat. Jak pisze Florian Nieuważny: „został zwolniony z «Kuriera Lwowskiego», wykluczony z Polskiego Towarzystwa Historycznego i skreślony z listy członków Komisji Antropologicznej Akademii Umiejętności w Krakowie” (F. Nieuważny, Wstęp, w: I. Franko, Wybór poezji, Wrocław 2008, s. XXXVXXXVI). Tę skomplikowaną biografię w perspektywie mikrohistorii opisał Jarosław Hrycak w monografii Prorok we własnym kraju. Iwan Franko i jego Ukraina (1856-1886), przeł. A. Korzeniowska-Bihun, A. Wylegała, Warszawa 2010.
15 I. Franko, Do przyjaciół galicyjskich…, s. 78.
16 Tamże, s. 79.
17 Tamże, s. 80.
18 Tamże, s. 82.
19 Tamże, s. 83.
20 M. Handelsman, Ukraińska polityka ks. Adama Czartoryskiego przed wojną Krymską. Rozwój narodowości nowoczesnej, Warszawa 1937, s. 60
21 Cyt. za J. Kozik, Ukraiński ruch narodowy…, s. 91.
22 Patrz M. Handelsman, Ukraińska polityka…, s. 60. W celu uniknięcia zamieszania terminologicznego należy zwrócić uwagę, że obecnie używa się terminu nie Rusini, ale Ukraińcy. Pojęcie Rusin było obiegowe w XIX wieku, i oznaczało społeczność zamieszkującą tereny od Przemyśla do Kijowa. Dariusz Maciak w Próbie porozumienia polsko-ukraińskiego w Galicji latach 1888-1895 (Warszawa 2006) pisze: „W Galicji z określeniami «Ukraina» i «Ukraińcy» właściwie nie spotykamy się aż do schyłku XIX wieku. Nawet jeśli zdarzały się, to odnoszono je do terenów znajdujących się w państwie rosyjskim. Postawić można tezę […] że do lat 90. XIX stulecia Ukraińcy galicyjscy terminów «Ukraina» i «Ukraińcy» używali na oznaczenie obszarów na wschód od Zbrucza i określenie pobratymców tam mieszkających. Wobec siebie używali zawsze określenia «Rusini» («Rusyny»). Przełom odnoszony jest do ostatniego dziesięciolecia XIX wieku. Czyni się tak zapewnie w ślad za K. Łewyćkim, który pisał przy okazji obchodów 1898 roku «nastąpiło ustalenie nazwy naszego narodu: zamiast ruski, Rusin, Ruś, dobrowolnie, wolą naszego ludu, weszło do użycia: ukraińsko-ruski, Ukrainiec i Ukraina-Ruś, jako etap do ukraiński i Ukraina»” (s. 31). Prawdą jest też, że te terminy były używane wcześniej, jak choćby powstała w 1890 roku Rusko-Ukraińska Partia Radykalna. W tekście używam tych terminów zamiennie.
23 Por. Z. Niedziela, Słowiańskie zainteresowania pisarzy lwowskich w latach 1830-1848, Kraków 1966, s. 76. Karel Zap, Zapp (1812-1871) pisarz czeski, słowianofil, tłumacz literatury polskiej, ukraińskiej i rosyjskiej pracował jako urzędnik we Lwowie 1836-1845. Autor Zrcadlo žiwota na wýchodni Ewropě, Praha 1843, Cesty a procházky po Halické zemi, Praha 1844.
24 Tomasz Padurra podpisywał się też jako Timkó Padúra, Timіsz Padura, Tomasz Padura, Timko Padura, Tymko Padura, przydomek Jerczak (Тимко Падура, także: Тиміш Падура, Томаш Падура).
25 Z. Niedziela, Słowiańskie zainteresowania…, s. 81-84.
26 Patrz S. Kozak, Ukraińscy spiskowcy i mesjaniści. Bractwo Cyryla i Metodego, Warszawa 1990.
27 Cyt. za J. Kozik, Ukraiński ruch narodowy…, s. 42.
28 I. Franko, Adam Mickiewicz w rusińskiej literaturze, w: tegoż, O literaturze polskiej, s. 45-46.
29 I. Mohylnicki, Rozprawa o języku ruskim, „Czasopismo Naukowe Księgozbioru Publicznego im. Ossolińskich” 1829, nr 3.
30 Tamże, s. 56.
31 Tamże, s. 57.
32 Tamże, s. 59.
33 Tamże, s. 63.
34 Tamże, s. 69.
35 Tamże, s. 67.
36 Tamże, s. 73-74.
37 Tamże, s. 74.
38 „Niektórzy pisarze rosyjscy, czescy i polscy utrzymują, że mowa ruska tak potoczna i książkowa, stan swój zawdzięcza wpływom mowy polskiej, że mowa ruska jest mieszaniną polskiego i jakimś dialektem” (tamże, s. 76).
39 „Zdanie to poniżające, wzgardliwe. Tak jak język naród tej samej doli podlegał, wcześniej niż polski kwitł. Chociaż naród ruski podlegał koronie był od samych królów pobratymczy i równy narodowi polskiemu, mógł go język wzbogacać i nie uwłacza to. Nie zaprzeczamy że język ruski mógł się kształcić, wzbogacać i doskonalić na wzór greckiego, sławiańskiego, a później łacińskiego, ale wiadomość dziejów nie dozwala, aby mowa ruska z polskiej kształt swój wzięła. […] A mowa polska teraźniejszą czystość i obfitość, a nawet i skład swój po większej części mowie ruskiej winna” (tamże, s. 78).
40 Tamże, s. 78.
41 Z. Freud, Kultura jako źródło cierpień, przeł. J. Prokopiuk, oprac. R. Reszke, Warszawa 1997, s. 97.
42 Patrz R. Girard, Kozioł ofiarny, przeł. M. Goszczyńska, Łódź 1982, s. 35-36.
43 Patrz M. Handelsman, Ukraińska polityka ks. Adama Czartoryskiego…; S. Kozak, U źródeł romantyzmu i nowożytnej myśli społecznej na Ukrainie, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk 1978; S. Kozak Polacy i Ukraińcy; Z dziejów Ukrainy. Religia, kultura, myśl społeczna. Studia i szkice, Warszawa 2006; J. Hrycak, Historia Ukrainy 1772-1999: Narodziny nowoczesnego narodu, przeł. K. Kotyńska, Lublin 2000.
44 A. Blok, The Narcissism of Minor Differences, „European Journal of Social Theory” 1998, nr 1, s. 34.
45 „Pewnego mroźnego dnia kilka jeży zbiło się w gromadkę, aby się wzajemnie ogrzać. Ale wkrótce zaczęły się kłuć nawzajem, wskutek czego rozbiegły się z powrotem, Kiedy jednak potrzeba ogrzania się kazała im ponownie skupić się, wtedy znów spotkała je ta sama przykrość – także miotały się między jednym złem a drugim, aż wreszcie znalazły właściwą odległość najbardziej im odpowiadającą”. (A. Schopenchauer, Pererga und Paralipomena, II, Teil, XXXI, Gleichnisse und Parabeln)”, cyt za: Z. Freud, Psychologia zbiorowości i analiza ego, w: tegoż, Poza zasadą przyjemności, przeł. J. Prokopiuk, Warszawa 1975, s. 306.
46 Z. Freud, Psychologia zbiorowości i analiza ego, w: tegoż, Poza zasadą przyjemności, s. 307.
47 Tamże, s. 308.
48 H. Segal, Psychoanaliza, literatura i wojna. Pisma z lat 1972-1995, przeł. D. Golec i in., wstęp W. Hańbowski, Gdańsk 2005, s. 232
49 Tamże, s. 232.
50 K. Poklewska, Galicja romantyczna (1816-1840), Warszawa 1976, s. 178.
51 S. Kieniewicz, Konspiracje galicyjskie (1831-1845), Warszawa 1950, s. 127.
52 Cyt. za: J. Kozik, Ukraiński ruch narodowy…, s. 209.
53 O polskim slawizmie pisze K. Poklewska, Galicja romantyczna…, s. 178.
54 Cyt. za: J. Kozik, Ukraiński ruch narodowy…, s. 210.
55 Cyt. za: tamże, s. 54.
56 Cyt. za: tamże, s. 207.
57 Cyt. za: tamże, s. 207-208.
58 Powstanie Trójcy datuje się 1832 rok. O „Ruskiej Trójcy” pisali: K. Poklewska, Galicja romantyczna…; Z. Niedziela, Słowiańskie zainteresowania…; W. Mokry, „Ruska Trójca”. Karta z dziejów życia literackiego Ukraińców w Galicji w pierwszej połowie XIX wieku, Kraków 1997, J. Kozik, Ukraiński ruch narodowy…
59 J. Kozik. Ukraiński ruch narodowy…, s. 205-206.
60 Tamże, s. 93.
61 Monumenta Poloniae Historica (Pomniki dziejowe Polski) – zbiór źródeł dotyczących historii Polski. Pracę nad nimi zapoczątkował A. Bielowski. W latach 1864-1893 wyszło 6 tomów zawierających roczniki, kroniki, listy, bulle, inskrypcje nagrobne etc.
62 J. Kozik, Ukraiński ruch narodowy…, s. 215.
63 Tamże, s. 92.
64 Tamże, s. 93.
65 Cyt. za tamże, s. 214.
66 Tamże, s. 157-163.
67 Z. Dołęga-Chodakowski, „O Sławiańszczyźnie przed chrześcijaństwem” oraz inne pisma i listy, oprac. J. Maślanka, Warszawa 1967, s. 116.
68 Tamże, s. 114.
69 Tamże, s. 89.
70 Patrz J. Kozik, Ukraiński ruch narodowy…, s. 96.
71 Cyt. za tamże, s. 217.
72 K.P. Ostaszewski-Barański, Wacław Michał Zaleski (1799-1849). Zarys biograficzny, Lwów 1921.
73 Józef Turowski opublikował jako dodatek do zbioru Wacława z Oleska Pieśni ludu polskiego i ruskiego Lwów (1846). Żegota Pauli wydał swoje Pieśni ludu ruskiego w Galicji (1839-1840). Do osobnych lwowskich zbiorów pieśni ukraińskich należą Pieśni ludu wiejskiego w Galicji w obwodzie jasielskim i sanockim (1841).
74 Pieśni polskie i ruskie ludu galicyjskiego z muzyką instrumentowaną przez Karola Lipińskiego, zebrał i wydał Wacław z Oleska, Lwów 1833, s. XXXV.
75 Tamże, s. 76.
76 Cyt. za J. Kozik, Ukraiński ruch narodowy…, s. 49.
77 Dostrzec tu można mechanizm opisany wiele lata później przez Girarda, który dowodził, że nasze pożądanie jest odbiciem pożądania innych osób. Por. R. Girard Prawda powieściowa i kłamstwo romantyczne, przeł.
K. Kot, Warszawa 2001.
78 Pieśni polskie i ruskie…, s. XLIII.
79 Tamże, s. XLVII-XLVIII.
80 Tamże, s. XLVIII.
81 Tamże, s. XLVIII.
82 Tamże, s. XLVIII-XLIX.
83 Patrz J. Kozik, Ukraiński ruch narodowy…, s.144.
84 Por. tamże, s. 149, a także W. Mokry, „Ruska Trójca”, s. 43.
85 M. Szaszkiewicz, Azbuka i alfabet, Przemyśl 1836, reprint Kanada 1969, s. 6.
86 Tamże, s. 6.
87 Tamże, s. 9.
88 Tamże, s. 30.
Le texte seul est utilisable sous licence Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0. Les autres éléments (illustrations, fichiers annexes importés) sont « Tous droits réservés », sauf mention contraire.
Zapomniana rewolucja
Rozkwit kobiecego pisania w dwudziestoleciu międzywojennym
Agata Araszkiewicz
2014
Warszawa w oczach pisarek
Obraz i doświadczenie miasta w polskiej prozie kobiecej 1864-1939
Małgorzata Büthner-Zawadzka
2014
Płeć i naród : Trans/lokacje
Maria Komornicka/Piotr Odmieniec Włast, Else Lasker-Schüler, Mina Loy
Karolina Krasuska
2012
Problem religii w polskich dziennikach intymnych
Stanisław Brzozowski, Karol Ludwik Koniński, Henryk Elzenberg
Katarzyna Nadana-Sokołowska
2012
Poradzieckie
Najnowsza migracyjna literatura żydowska w Stanach Zjednoczonych
Karolina Krasuska
2021