Krajobrazy narodowe
p. 82-101
Texte intégral
Patriotyzm w określonych granicach geograficznych
1Powstanie listopadowe oraz wojna polsko-rosyjska okazały się bardzo ważne dla całego ruchu słowianofilskiego, zmieniły bowiem jego oblicze. Popularna w Królestwie Kongresowym idea połączenia Słowian pod przewodnictwem Rosji została wówczas poważnie zdyskredytowana i straciła wielu swoich admiratorów i propagatorów. Ci, którzy pozostali wierni polityce prorosyjskiej – reprezentanci nurtu panslawistycznego czy nawet serwilistycznego – nie stanowili jednak jednorodnej grupy. Najsilniejszą „partię” stworzyli konserwatyści, chodzi o tzw. koterię petersburską, ale ona także była wewnętrznie zróżnicowania, np. Michał Grabowski postulował zachowanie odrębności narodowej, a Heryk Rzewuski odrzucał prawo do zachowania tożsamości polskiej. W Warszawie do orientacji prorosyjskiej należeli naukowcy i badacze: Wacław Aleksander Maciejowski, autor Pamiętników o dziejach, piśmiennictwie i prawodawstwie Słowian, a także Ignacy Benedykt Rakowiecki, autor Prawdy ruskiej i wielu prac poświęconych starożytnościom słowiańskim. Natomiast zdecydowanymi przeciwnikami panslawizmu w zaborze rosyjskim byli działacze o lewicowych poglądach, publikujący najczęściej w „Przeglądzie Naukowym” i „Bibliotece Warszawskiej”, a w Galicji – przedstawiciele Ziewonii. Mimo ogromnych różnic ideologicznych reprezentanci obu orientacji, proi antyrosyjskiej, skupili swoją uwagę na zagadnieniach ustrojowych, a przede wszystkim narodowych.
2Ośrodkiem działalności ziewończyków był Lwów, który w latach 30. XIX wieku zasłużył się w badaniach nad Słowiańszczyzną. W środowisku słowianofilskim dużą rolę odegrał uniwersytet działający od 1817 roku oraz założony przez Józefa Maksymiliana Ossolińskiego Zakład Narodowy, skupiający życie naukowe, literackie, a także spiskowe1. Po powstaniu listopadowym do grupy słowianofilów publikujących swoje utwory na łamach „Haliczanina” (1829), a mianowicie do Augusta Bielowskiego, Ludwika Nabielaka, braci Aleksandra i Józefa Dunin Borkowskich oraz Lucjana Siemieńskiego, dołączyli poszukiwacze starożytności słowiańskich z Warszawy: Dominik Magnuszewski, Kazimierz Władysław Wójcicki, a także Seweryn Goszczyński. W ciągu pięciu lat ukazały się dwa tomy „Ziewonii”, pierwszy wydrukowany został we Lwowie w 1834 roku, drugi w Pradze, w roku 18372. Przedstawiciele grupy małoruskiej, jak nazywano wtedy ziewończyków, chętnie publikowali w krakowskim „Powszechnym Pamiętniku Nauk i Umiejętności”, w „Pamiętniku Naukowym” oraz we lwowskich „Rozmaitościach”.
3Przed powstaniem listopadowym znaczący wpływ na rozwój słowianoznawstwa miało działające nielegalnie Towarzystwo Zwolenników Słowiańszczyzny. Należeli do niego m.in. Bielowski, Siemieński i Kacper Cięglewicz. Inicjatorem i przywódcą tego ruchu był Ludwik Nabielak – patriota i słowianofil3. Nabielak wyłożył program słowianofilski w przedmowie do tłumaczenia Rękopisu królodworskego opublikowanego w „Haliczaninie”4. Odwołując się do wyników prac i poszukiwań Chodakowskiego, sformułował on definicję twórczości narodowej w oparciu o trzy źródła, do których zaliczył: podania i pieśni gminne, historię oraz starożytne zabytki słowiańskie. Testament ideowy Nabielaka został bez zastrzeżeń przyjęty przez ziewończyków. Wytyczona przez niego droga ostatecznie prowadziła nie do Prasłowiańszczyzny, ale do źródeł narodu polskiego.
4Do tej pory w tradycyjnej literaturze przedmiotu twórczość ziewończyków lokowana była w kręgu słowiańskich utopii i szeroko pojmowanego umiłowania przeszłości słowiańskiej5. Wydaje się jednak, że w ich programie słowiańskość była ideowym elementem polskiej narodowości. Była przez nich traktowana jako pars pro toto polskości, która zarówno w tekstach poetyckich i teoretycznych, jak i w działalności politycznej okazała się normą nadrzędną. Oni sami przyznawali się, że poza tradycją najważniejsza dla nich jest rodzimość. W swoich poszukiwaniach źródeł narodowości zwracali uwagę przede wszystkim na historię, krajobrazy, czyli – jak wtedy pisano – na piękno ziemi ojczystej, a w następnej kolejności na ludowe zwyczaje, dialekty oraz pieśni. Dostrzegali w nich źródło więzów narodowych, mających zastąpić stare, nieistniejące polskie instytucje państwowe. Nowe zasady i prawa miały być wprowadzane przez elitę intelektualną: poetów, pisarzy, zbieraczy starożytności słowiańskich6.
5W ich programach widzimy, jak myślenie w kategoriach narodu terytorialnego zmienia się w konstruowanie narodu etnicznego. U takich polskich myślicieli, jak Stanisław Staszic i Hugo Kołłątaj, najważniejszą rolę odgrywało poczucie patriotyzmu związanego z terytorium, określonym przez wydzielenie granic geograficznych. W swoich pracach nasi oświeceniowi myśliciele korzystali z dorobku Encyklopedystów i wypracowanej przez nich pierwszej ważnej definicji, według której naród to grupa ludzi zamieszkujących dane terytorium i podporządkowanych temu samemu prawu i rządowi7.
6W ramach tak pojętej narodowości istotną rolę odgrywał aspekt prawny i obywatelstwo, czyli aktywne uczestnictwo w życiu politycznym z racji zamieszkania z pokolenia na pokolenie, a także kultura – istnienie podzielanych przez wszystkich znaczeń i wartości, mitów i symboli – oraz język. W rozumieniu narodowości (w sensie etnicznym) przez ziewończyków poza tradycją i historią pojawiają się nowe elementy, które odrywają ważną rolę – są to przede wszystkim ludowość oraz rodzimość. Dla ich „ludowej” koncepcji narodu szczególne znaczenie miało założenie o wspólnych korzeniach wszystkich współczesnych Słowian.
7Słowiańsko-ludowemu programowi ziewończyków towarzyszyły polityczne działania zmierzające do podkreślenia braterstwa ludów słowiańskich. Myśl o wspaniałej przyszłości Słowiańszczyzny wspierała dążenie do stworzenia wspólnoty Słowian mającej być odzwierciedleniem pradawnej jedności: „Utopia powrotu do praźródeł łączyła się tu z historiozofią i polityką. Formuła polityczna została sprecyzowana w statucie Stowarzyszenia Ludu Polskiego, według którego przyszła Polska miała być republiką o charakterze federalnym, bez przewagi jakiegokolwiek narodu”8. Zarazem działacze SLP dążyli do odbudowy państwa polskiego sprzed 1772 roku, obejmującego ziemie zamieszkiwane przez Białorusinów, Rusinów oraz Litwinów. Ziewończycy, jak zostało podkreślone powyżej, pomimo równościowych deklaracji w kwestii wspólnoty słowiańskiej widzieli Polskę jako naród przewodzący pozostałym ludom słowiańskim. Przekonani o konieczności budowania jedności politycznej, literackiej i naukowej w oparciu o kulturę polską reprezentowali oni „polslawizm” i tym samym nie chcieli dostrzegać emancypacyjnych programów innych narodów słowiańskich.
Seweryn Goszczyński i jego manifest
8W kręgu ziewończyków ogromną rolę odgrywał Seweryn Goszczyński9. Najmocniej z nich wszystkich przekonany o konieczności realizowania programu literatury narodowej objął przywództwo ideowe. Za punkt odniesienia przyjął manifest słowianofilski Nabielaka, a swoje przemyślenia zawarł w rozprawie Nowa epoka poezji polskiej częściowo napisanej jako polemika z tezami Mochnackiego zawartymi w książce O literaturze polskiej w wieku dziewiętnastym: „Dzieło Maurycego Mochnackiego o literaturze polskiej jest jedynie zawadą, którą piszący dziś w tym przedmiocie napotka i usunąć powinien. Nie taję, że dzieło Mochnackiego ogarnęło wiele z tych przedmiotów, o których mam mówić, ale śmiem twierdzić, że nie wszystkie, a wszystkie może inaczej”10.
9Artykuł Goszczyńskiego pozwala nam uzmysłowić sobie, że zapoczątkowany przez Mochnackiego projekt wiązania założeń ideowych i artystycznych, łączenia literatury z polityką, stał się dominującym sposobem formułowania poglądów, legitymizującym myślenie w kategoriach narodowych. Mimo krytycznego ostrza tego manifestu skierowanego wobec ideowego przeciwnika, odnaleźć można wiele podobieństw między tymi dwoma romantykami. Zasadniczą sprawą, jaka ich łączy, jest problematyka narodu – jednak nieco inaczej przez nich rozumiana. Goszczyński, realizujący własny program, kładący nacisk na to, co rodzime, krytycznie postrzegał Mochnackiego jako przedstawiciela obcej polskości orientacji proeuropejskiej. Autor Zamku kaniowskiego odnalazł uzasadnienie dla istnienia narodu w ścisłym powiązaniu polskości ze słowiańskością i ludowością, czego wyrazem miała być poezja narodowa. Bycie poetą narodowym oznaczało więc związek artysty z ziemią i ludem: „literatura gminna wypływa z duszy poetów, którzy wychowali się na łonie ludu i przyrody znajomej, pokrewnej ludowi – przesiąkli niemi przez spółżycie, wyciągnęli z nich treść swoich uczuć i oddali je z taką prostotą, wiernością i prawdą”11. Sformułowany przez Goszczyńskiego program był we wszystkich swoich przejawach: kulturowych, etnicznych i ludowych wyrazem wczesnego nacjonalizmu. Zdefiniowana przez niego poezja narodowa miała być podstawą tożsamości słowiańsko-narodowej: „A naprzód przez poezję sławiańską rozumie się tylko albo pieśni starożytne, pomiędzy ludami sławiańskiego plemienia odszukane, ale też nowoczesne natchnięte przez ducha powyższych. Po wtóre, poezja tych pieśni powinna być wskazówką dla naszej, bo jest wyczerpnięta z przyrody ukochanej, zrozumiałej, bo jest prosta i serdeczna w objawieniu swoim, a od moralnego wpływu wszelkiej obczyzny swobodna, bo przez pokrewieństwo przeszłości, języków, obyczajów, wyobrażeń itd., przez jedność kolebki, a co wszystko z pokoleń słowiańskich tworzy tę samą rodzinę, poezja każdego z nich jest naszą. Po trzecie: zatem poeci, którzy z zachowaniem odcieni, będących własnością li polskiego narodu, przyjęli ją za zasadę swoich utworów, wiodą nas po drodze czysto narodowej i są poetami oryginalnie polskimi”12.
10W celu określenia polskości i zakreślenia jej granic Goszczyński rozdziela przede wszystkim to, co rodzime, i to, co obce, zaś największe zagrożenie widzi w tym, co nienarodowe. Z tego też powodu dokonał miażdżącej krytyki Mickiewicza jako przedstawiciela szkoły naśladowczej, ponieważ w jego nienarodowej poezji nijak – według autora Zamku Kaniowskiego – nie mogła odnaleźć się dusza narodu. Dowodził on, że panująca w Polsce sztuczna i naśladowcza literatura odcięła się od rodzimych, pierwotnych źródeł: przyrody i ludu, a naród, pogrążając się w czarnym byronizmie, skotyzmie czy innych mistycyzmach, musiał w końcu stracić rozeznanie co do własnego istnienia. Ideałem ziewończyków stał się prawdziwy piewca ludu Zorian, który jako pierwszy kazał wpatrywać się „w ziemię i czytać jej znaki i litery”, nauczając, że poezja narodowa rodzi się z obcowania z przyrodą.
11Tak radykalne wezwanie pozwala postawić diagnozę tego szczególnego podejścia do kwestii narodowości. Mimo że polskość jest bardzo wąsko rozumiana, to jej swoistość i oryginalność ujawnia się poprzez słowiańskość i ludowość. W rozumieniu Goszczyńskiego i pozostałych ziewończyków sama polskość jest niestety skażona europejskością, lecz jej głęboko ukryte źródła pozostają czyste. Można do nich dotrzeć tylko poprzez słowiańskość, czyli „dziewicze” pokłady jej ducha. Ujawniający się tu antyokcydentalizm jest przeciwstawiony regionalizmowi, który wydaje się kolejnym, ważnym wyznacznikiem polskiego nacjonalizmu.
12Podobnie jak większość poetów romantycznych Goszczyński wychodził z założenia, że poezja jako byt duchowy objawia sposoby samookreślenia się narodu i wskazuje jego duchowe korzenie. Dowodzi, że cała rzeczywistość ma charakter spirytualny i to, co transcendentne, manifestuje się w tym, co zmysłowe. Prawdziwa poezja z konieczności jest więc poezją narodową, ponieważ istnieje związek między poezją a duszą świata, która wciela się w narody. Dlatego można mówić o „podziale poezji na właściwą pewnym okolicom ziemi, pewnym plemionom, czyli narodową”13. Poeta wydobywa prawdziwą poezję, objawiającą się, jako narodowa, z łona rodzimej przyrody. Szczytem ziemskiej poezji jest grób: „Grób można by uważać za szczyt ziemskiej poezji, za najdobitniejsze jej objawienie się w postaci materialnej. Nie znam pieśni rzewniejszej, wznioślejszej i uroczystszej nad pogrzebowy obrzęd, choć tak prosty i powszedni. Te grudki ziemi, lecące na trunę z rąk stojących nad nią, to pożegnanie z łez rodziny, miłości, lub przyjaźni, to na koniec mogiła, usypana śród oznak boleści, są to dotykalne dźwięki, zlewające się w pieśń niezgłębionych myśli, nadziemskich uczuć, nierozjaśnionego nigdy znaczenia, w pieśń, nazwaną grobem. Grób ma służyć odtąd za pomnik zniszczonego jednego bytu, na przekór czasowi, który go zniszczył – za upominek pozostałych na ziemi, dany przenoszącemu się od nich w krainę nieziemską – za umówione niby miejsce spólnego kiedyś połączenia się. Tak ja mniemam, tak mniema wiara milionów gminu, utrzymując, że się na grobach zmarli pokazują”14.
13Metaforę grobu należy uznać za znaczącą dla rozumienia narodowości. Grób symbolizuje związek tych, którzy żyli na tej ziemi, i tych, co żyją i umrą. O zmarłych na modłę romantyczną upominał się już Mochnacki, a potem Mickiewicz. Również inni poeci podejmowali ten topos w swoich utworach. Często śmierć, tak jak u Malczewskiego, jest powrotem do natury, albo jak u Bielowskiego w dumce Pobojowisko – rodzajem zaślubin z ziemią15. Jednak u ziewończyków metafora grobu przede wszystkim wskazuje na prawo do ziemi zamieszkanej przez polski naród. Jako ucieleśnienie poezji i ducha narodowego grób poprzez swoją formę widzialną i zmysłową łączy wszystkie generacje ze sobą, a także z ziemią, w której znajdują się kości praprzodków. Groby, jako część nie tylko historii, ale i natury, tworzą narodowe terytorium. Wspominany wielokrotnie przez Goszczyńskiego gmin/ lud jako depozytariusz wiedzy o przeszłości, strażnik grobów, mający kontakt z umarłymi daje narodowi jego biologiczne i duchowe podstawy. Dzięki jego wiedzy i jego pieśniom poeci mogą tworzyć poezję narodową. Lud, nieulegający zmianom zewnętrznym i przechowujący odwieczne prawdy, jest prawdziwym twórcą narodu.
14Manifest lwowski Goszczyńskiego jest odbiciem jego ideowego zaangażowania w działalność Stowarzyszenia Ludu Polskiego, głoszącego hasła odmłodzenia narodu przez lud i podejmowania przezeń działań rewolucyjnych. Zawarte w programie literackim hasło powrotu do natury ojczystej ma wymiar również polityczny. Jak wszyscy romantycy, czytelnicy Rousseau, Goszczyński widział w naturze sferę czystą, nieskalaną, autentyczną i dlatego uważał, że właśnie tam należy szukać prawdziwych korzeni polskiego narodu (Ojczyzną jest ta ziemia, na której mieszka jej lud). Potrzeba posiadania „ojczyzny”, czyli własnej narodowej przestrzeni, jest główną zasadą nacjonalizmu. Smith pisze: „W rzeczy samej nacjonalizm zawsze, bez względu na to, jakie inne cele sobie stawia, odnosi się do posiadania i utrzymywania ziemi. Tylko na posiadanej ziemi i tylko dzięki niej można z powodzeniem w praktyce zbudować naród. Tylko w ojczyźnie etniczni członkowie społeczności mogą poczuć polityczne braterstwo i społeczną zwartość. Tylko w ramach ojczyzny państwa i elity mogą mobilizować «obywateli». Tak więc warunkiem wstępnym powstania narodu jest posiadanie ojczyzny […]”16.
15Po opuszczeniu Galicji Goszczyński udał się do Paryża. Na prośbę członków TDP przygotował relację dotyczącą sytuacji politycznej w Galicji. Memoriał. Do Centralizacji Polskiego Towarzystwa Narodowego jest niezwykle ciekawym dokumentem z tego względu, że autor, pozbywając się dotychczasowego marzycielstwa, rzeczowo opisuje relacje społeczne i klasy społeczne, by ocenić możliwość wszczęcia zbrojnego powstania. Z tego też powodu wymienia po kolei wszystkie grupy potencjalnie mogące wziąć udział w walce: arystokrację, szlachtę, młodzież szkolną, stan miejski (w tym Żydów i Niemców), urzędników, wojsko, duchowieństwo, osadników niemieckich, lud wiejski polski i ruski oraz kobiety. Poza szlachtą i kobietami, które wymienia na samym końcu jako rozumniejsze oraz szlachetniejsze od mężczyzn i gotowe do poświęcenia, jego ocena wszystkich pozostałych uczestników jest negatywna: zarzuca im egoizm, chciwość, głupotę i przede wszystkim nienawiść do Polaków. Uznaje on szlachtę mimo jej wielu wad za „jedyny historyczny żywioł polskiej przeszłości, jako jedyną dźwignię polską w chwili obecnej, zresztą, jako część ogółu narodowego, mimo to wszystko pragnącą ojczyzny, jak zbawienia, władającą pośrednio i bezpośrednio środkami materialnymi, umysłowymi i moralnymi narodu. Wszechmocną prawie w kraju, jedyną, przez którą w dniach przygotowawczych można coś zrobić, na którą w samym powstaniu rachować można, długo jeszcze najposilniejszy żywioł demokracji, najzdolniejszą wszystko pojąć, przyjąć, poświęcić własny swój interes i zrobić powstanie”17.
16W kontekście spraw narodowościowych i słowiańskich uderzające jest jego podejście do chłopów i Rusinów: „Lud polski, plemię w całej może Polsce najdzielniejsze, ale zepsute w wysokim stopniu przez machiawelizm austriackiego rządu, nie uważające się prawie za jedno z Polakami, nie cierpiące szlachty, ufające rządowi, który ma za ojcowski. […] Lud ruski nienawidzi Polaków nienawiścią plemienia, języka, wiary i niewolnika. […] O ludzie wiejskim w ogólności można to jeszcze powiedzieć, że starzy są lepsi od młodych, że głównie psują wojskowi, na urlopach będący, że wszystkie uciski rządowe panom przypisują, że go demoralizuje wielkie pijaństwo, że jego uczucia religijne są tylko systematem zabobonów, fanatyzmu i czci zewnętrznej, że na koniec nie ma podobieństwa, ażeby przed powstaniem można wlać w niego pojęcie całej ważności przyszłego powstania i usposobić go na lud, godny Rzeczypospolitej”18. Po dawnym entuzjazmie, zauroczeniu ludem, jego zwyczajami i religią nie ma tu śladu. Raczej przebija się rozczarowanie. Trzeba jednak oddać sprawiedliwość Goszczyńskiemu, który stanowczo opowiada się tu za uwłaszczeniem chłopów jako sprawą zasadniczą dla dalszych losów Polski19. Goszczyński w tej jednej sprawie nie zmienił zdania, a doświadczenia galicyjskie umocniły jego zapatrywania na sprawy narodowe. Wyraźnie jednak utożsamia naród z polskością. Narodowość polska jest dziś jedyną potęgą, która daje odpór napastnikom narodu polskiego; jest świętością naszą20.
Pomniki historii i pomniki przyrody
17Autor książki Etniczne źródła narodów podkreśla, że dla narodowej tożsamości sprawą zasadniczą jest poczucie odwiecznego przynależenia do danego terytorium. Jednakże istotny jest tu pewien pomijany przez Smitha aspekt, polegający na szczególnym ujmowaniu w ideologiach nacjonalistycznych przestrzeni jako kobiecego ciała i związanych z tym kontekstów. Terytorium, a szczególnie krajobraz postrzegany w kategoriach kobiecości jest najczęściej określany przez ideał piękna i czystości/ użyteczności Natury21. Mitologia zachodnia, a za nią nacjonalizm, odwołuje się głównie do figury Matki Ziemi, zapewniającej trwanie narodu, i figury kochanki, dającej poczucie bezpieczeństwa indywidualnego i ciągłości w czasie. Jest to jedyny wymiar, w którym wyobrażenie matki i kochanki są wymienne. Odnoszące się do ziemi a związane z seksualnością kategorie, takie jak płodność, żyzność, cykliczność, wskazują na seksualne relacje z kobietą, będącą jednocześnie matką i kochanką, którą należy poślubić, zdobyć, zawładnąć22. Zawarty w tym opresyjny i zawłaszczający wobec kobiecości aspekt myślenia jest charakterystyczny dla nacjonalizmu terytorialnego. W wyobraźni wspólnoty ważne miejsce zajmują mity początku często sięgające do pierwotnych czasów, które też określają miejsce narodzin narodu. Łącząca się z tym niedostępność krainy przodków jest pochodną fantazji o powrocie do łona matki. Świadczą o tym wyobrażenia i symbole, jakie pojawiają się w tego typu przekazach. Miejsce narodzin jest często owiane tajemnicą, trudna albo nieznana jest do niego droga powrotna. Dlatego powrót do natury-matki staje się próbą odnalezienia kolebki narodu. Metaforyka dotycząca początków narodów – jak widzimy – należy do sfery kobiecej, a szerzej do symboliki doświadczenia macierzyństwa.
18Uprzestrzennianie wizji narodu należy do najważniejszych strategii poetyckich i politycznych. Wezwanie Chodakowskiego, by „wpatrywać się w ziemię naszą”, stało się głównym hasłem ziewończyków. Poezja czerpiąca tylko z własnej tradycji narzucała sobie dość ciasne ograniczenia, które pozwalały jej obracać się w kręgu własnej historii i ojczystej przyrody. Goszczyński w duchu Zoriana pisał: „Poeci-rodacy, porzućmy tę drogę, wyklnijmy wszelką obczyznę, odłączmy z naszej literatury mieszaninę europejską, pokażmy tę literaturę światu w całym jej blasku rodzimym! Alboż to mało poezji na naszej ziemi, w naszych dziejach, w istocie narodu naszego? Zbliżmy się tylko do niego zanurzmy się w jego głębi, poznajmy tajniki jego wnętrza”23.
19W relacjach romantyków poszukujących słowiańsko-ludowych korzeni na plan pierwszy wysuwała się swojskość utożsamiana z macierzyńskością, a zarazem niezwykłość i piękno tych ziem. Dotyczyło to różnych krain, ale zwłaszcza Ukrainy czy Tatr. Na przykładzie tych wyobrażeń widać, że opis przyrody stał się nie tylko poetycką rekonstrukcją czasów minionych, ale kreacją narodowych mitów, których nieodłącznym elementem jest nakładanie kategorii płci na miejsca. Utopia powrotu do dzieciństwa i do matki poprzez przyrodę i lud krzyżowała się u kontynuatorów romantycznej myśli Mochnackiego i Chodakowskiego z pragnieniem budowania narodowej więzi. Zgodnie z koncepcją Erica Hobsbawma korzenie zostają więc wymyślone, a następnie odnalezione na konkretnym terytorium. Ten wyobraźniowy ruch umożliwiał romantykom powrót do ożywionej przez nich przeszłości i zaspokojenia potrzeb rodzącego się narodu. Nakreślając poetycką przestrzeń i wizję początków, romantycy umiejscawiali jestestwo narodu w konkretnych miejscach.
20Zakorzenianie narodu w ziemi odbywało się przy wsparciu historii, metafizyki i fantazji. Niezwykłość przyrody służyła w pierwszej kolejności uhistorycznianiu tych ziem. Fuzja wspólnoty i terenu polegała bowiem na identyfikacji miejsc naturalnych z historycznymi. Miejsca, takie jak drzewa, lasy, kopce, stawały świadkami i uczestnikami wielkich wydarzeń w przeszłości. Wyjątkową rolę w opisach romantyków odgrywały bołdy, czyli skały w Polanicy położonej w Karpatach Wschodnich. Bielowski w Bołdach na Sokołowem w Polanicy pisał, że w jego oczach układały się w tajemnicze kamienne miasto pamiętające czasy prasłowiańskie, w nowszych czasach udzieliły zaś schronienia rozbójnikom i konfederatom barskim24. Pierwsze wrażenie kazało mu w nich widzieć słupy korynckie, dopiero później zorientował się, że to pasmo nagich skał „ciągnące się z zachodu ku wschodowi, jakby kołowanie, ziemi wyrzucone, rozmaitej postaci i składu, najczęściej wydrążone i kończące się w wysokie ostrołupy, nad którymi mnóstwo orłów kołysało”25. Bielowski przekonany był, że miejsce to było bugajem, miejscem świętym w czasach Czerwonych Chrobatów (dawnych mieszkańców Czerwonej Rusi): „Wtedy to wznosiły się tu posągi Peruna i Łady i nigdzie uroczyściej nie przemawiał bóg grzmiący jak w kamiennym tych skał oddźwięku”26. Józef Ignacy Kraszewski wiązał to miejsce z kultami przedchrześcijańskimi: „Może najdawniejszym i najbardziej zastanawiającym pomnikiem pogańskich świątyń Słowian są Polanickie Bołdy, świątynia monolit na sposób indyjski, jak stare pagody wykute w skale, a raczej cała góra zamieniona ręką ludzką w świątynię”27. Tylko dzięki wsłuchiwaniu się w głos natury możliwe było uobecnienie przeszłości i utrwalenie teraźniejszości. Nacjonalistyczna wyobraźnia pozwalała również na odwrotną projekcję: historyczne miejsca były skutecznie naturalizowane. Wielką rolę zaczęły odgrywać ruiny, kurhany, groby, które z racji przynależenia do narodu stawały się częścią natury28. Siemieński, zafascynowany naturą, oddaje jej głos, a ona przemawia w imieniu słowiańskiej przeszłości: „Pamiętam, z jaką częścią ku słowiańskiej przeszłości zwiedzałem to horodyszcze […]. Obrazy z pieśni o wyprawie Igora zdawały się do nas żywo przemawiać, słowiczy śpiew starego Bojana odzywał się w świegocie leśnego ptactwa; Buj-tur Wsewołod jawił się w postaci starego dęba na jednej z wielolicznych mogił”29.
21Jako zapis pamiątek i świadek historii współczesnej krajobraz narodowy stał się ważną częścią pamięci narodowej. Przede wszystkim służył on budowaniu odrębności, specyficzności polskiego narodu i pozwalał lokować wspólnotę na danym terytorium jako odwiecznie tam mieszkającą. Alina Witkowska tak to ujmuje: „Od krajobrazu do istoty polskości drogi nie tylko mogły prowadzić, lecz w jakimś sensie – musiały. Wszelkie bowiem romantyczne przeświadczenia o narodzie, o jego charakterze i duchu, za podstawę brały tyleż naturę, co kulturę, tyleż przeszłość, co współczesność, tyleż świadectwa postrzegane, co prawdy ukryte. Krajobraz łączyły wszystkie te czynniki, różne sposoby istnienia w czasie, i dlatego w rękach romantyka stawał się niezastąpioną wykładnią ducha narodu”30.
22Pomniki przyrody i pomniki historii wspólnie wskazywały na odwieczność tych miejsc, ich pradawność. Tworzyły one w oczach romantyków nowy typ krajobrazu, który ewokował treści narodowe i wskazywał na to, co rodzime, swojskie, w odróżnieniu od tego, co obce i skażone. Z tego też względu opisy przyrody nie tylko mają charakter realistyczny, ale także mitotwórczy, czego przykładem jest romantyczny opis Tatr w Sobótce dokonany przez Goszczyńskiego. Miejsce realne nakłada się tam na przestrzeń baśniowo-symboliczną31.
23Trzeba jednak zaznaczyć, że dla ziewończyków ważne było realne, dotykalne doświadczenie miejsca. Nie było to ich indywidualne, wyjątkowe doświadczenie. Na przywiązanie wszystkich romantycznych poetów do regionu zwrócił uwagę Aleksander Tyszyński w swojej rozprawie O szkołach poezji polskiej (1837)32.
24W poszukiwaniu „ducha narodu” wędrowali młodzi literaci po Galicji, szukając nowych, nieznanych miejsc: „W 1829 roku […] August Bielowski i Ludwik Nabielak przewędrowali szlakiem podgórskim przez Urycz, Stryj, Skole, Halicz”33. W ślady Zoriana Dołęgi Chodakowskiego ruszył August Bielowski, który skierował się do Karpat Wschodnich, a Goszczyński zwiedził okolice Jasła i Krosna, a także Podhale i Tatry, co opisał w Dzienniku podróży do Tatrów. Poszukiwacze narodowych pamiątek widzieli siebie jako pionierów, zdobywających dziewicze i nieskalane cywilizacją miejsca. Należące do sfery kobiecej, pozytywnie waloryzowane cechy, takie jak dziewiczość, czystość, niepokalanie są kategoriami, które określają ich stosunek do tych ziem. Ann McClintock w Imperial Leather zwraca uwagę, że mit dziewiczej ziemi zawsze jest mitem ziemi pustej, tzn. do zagospodarowania34 To rozpoznanie jest również bliskie Annette Kolodny, która analizując mit Dzikiego Zachodu, wykazała, że tworzący go autorzy konsekwentnie feminizowali zdobywaną przez siebie przestrzeń, określając niezdobytą ziemię mianem „dziewiczej”, zaś podbój nowych terytoriów opisując jako rodzaj gwałtu35. Ponadto zwraca ona uwagę, że ci zdobywcy/pionierzy, próbując ująć w słowa znaczenia nowych terytoriów i zrozumieć sens swych długotrwałych wędrówek po nieznanych przestrzeniach prerii i lasów, nie zawsze radzili sobie z sytuacją bycia kochankami i synami jednocześnie, z utrzymaniem równowagi między intymnością a eksploatacją. Zdobywanie matki niebezpiecznie pobrzmiewało kazirodztwem i gwałtem36.
25W oczach ziewończyków poszczególne miejsca przypominały oblubienice czekające na swoich odkrywców-oblubieńców. Krajobraz utożsamiany przez nich z ciałem kobiecym tworzył „metafizyczny” teren pożądania. Często mamiąc jakąś tajemnicą, wywoływał pragnienie eksploracji, penetrowania i poznawania. „Nowe” – odkryte dla kultury wysokiej nazwy miejscowości, które dzięki tym romantycznym podróżnikom zostały wprowadzone do polskiej literatury, były jednocześnie znakami władzy, którą rozciągali na „zdobyte”/ poznane przez nich tereny. W wierszach Goszczyńskiego, ale trzeba dodać, że dość rzadko, pojawiają się nazwy konkretnych miejscowości, rzek, gór: Wzgórza Kamionki, rzeka Okunina, Las Turowski, Chrystyszcze. Nazwy topograficzne są kluczem we wszystkich relacjach z podróży. Prawdą jest, że geografia jako nauka zaczyna w Polsce wtedy raczkować i cieszy się ogromnym zainteresowaniem, ale nie zmienia to faktu, iż mamy do czynienia z zalewem tych opisów przyrody. Można odnieść wrażenie, że piszący podróżnicy prześcigają się w wyliczaniu nazw geograficznych37. McClintock porównuje imperialne odkrycia nowych lądów do chrztu i do powtórnych narodzin, w których najważniejsza rola przypada nie kobietom, ale kapłanom. Sam akt nadawania nazw staje się najważniejszą czynnością, zwłaszcza że jest on podparty często znakami władzy, takimi jak pomniki. Przede wszystkim wszakże zostaje on opisany jako relacja z podróży, wiersz, wspomnienie38.
Loci amoeni macierzyzny
26Zbliżeniu czy zjednoczeniu się z przyrodą towarzyszyły stany nazywane przez Edmunda Burke’a intymnością i wzniosłością (sublimacją), czego odzwierciedleniem była poezja. I tak utwory Goszczyńskiego charakteryzują się dużą rozpiętością emocjonalną, często poczucie zadowolenia i cichej radości przemienia się w odczucia zachwytu i grozy jednocześnie. Im większe zbliżenie z krajobrazem i poczucie zadomowienia w danym miejscu, tym głębsza intymność. Miejsca odległe, niedostępne, jak np. step, niebo, góry, dzikie rzeki dawały poetom raczej metafizyczne poczucie wzniosłości i nierzadko były skontrastowane z miejscami – loci amoeni, które spełniały funkcję prawdziwej małej ojczyzny, a właściwie należałoby powiedzieć – macierzyzny. Loci amoeni były to miejsca schronienia, odpoczynku i wytchnienia. Ale nie tylko – poezję ziewończyków przenikał rodzaj melancholii, gdyż często te miłe, pełne uroku ustronia budziły w nich uczucia smutku, rozpaczy, egzystencjalnej pustki czy niepełności39. Jednak odnieść można wrażenie, że ta dość naiwna rozpacz wkomponowana w idylliczny obrazek miała charakter nieco dekoratywny, by nie powiedzieć – kiczowaty. Ukrywa się za tym bardzo wyraźne przesłanie ideologiczne. Rodzima przyroda uczyć miała nie tylko historii czy poezji, lecz także wyrażania wszystkich emocji: miłości, przywiązania do ojczyzny, indywidualnego cierpienia i bólu istnienia. Świadomość rozdarcia wewnętrznego pokrywała się z sytuacją polityczną kraju.
27Ziewończycy wierzyli, że przyroda przemawiała w sposób bezpośredni do ludzi prostych, a świadectwem tej bliskości były pieśni ludowe. W dziełach ludu zgodnie z zasadą uhistoryczniania natury zachować się miało najwięcej wspomnień z dziejowych przeszłości. Należy zwrócić uwagę, że pojęcie ludu identyfikowano raczej ze sferą natury, a nie historii. W literaturze przedmiotu niedostatecznie wyeksponowano fakt, że niezmienność, ahistoryczność ludu była odbierana przez romantyków jako dowód na nieśmiertelność narodu. Odwieczność ludu odpowiada odwieczności terytorium, na którym on mieszka. Świadczył o tym wygląd, zwyczaje, obrzędy, strój, język, jakim się posługiwał. Relacje romantyków z podróży obfitują w komentarze pełne zachwytu nad obyczajami i wyglądem ludu. Chłopi – wieczne dzieci, naiwne, proste – symbolizowali nie tyle mit czasów arkadyjskich, co samą naturę. Bielowski pisał: „Dzieci niepodległej i bujnej przyrody składały niegdyś z ziemią jedno ciało”40.
28Goszczyński odnalazł więc zagubiony związek z naturą, która następnie pozwoliła mu na zbliżenie z ludem. Gdy przebywał wśród ludu, bawiąc się z nim i słuchając jego opowieści, w końcu objawił się mu duch natury jako naród: „Mnie się zdawało, że to powierzchowny urok ziemi, urok zmysłowy porywał mnie w te strony. Bynajmniej, dziś poznaję, że to była władza przyciągająca człowieka, który je posiada, ducha ludzkiego, który je ożywia. Dziś myśl moja o Tatrach spokojniejsza, bez zniecierpliwości, czekam na chwilę bliższego poznania się, a cały pęd mój zwraca się ku ludowi”41.
29Goszczyński należy do pionierów wprowadzenia ludu na narodową scenę. W procesie formowania się polskiej tożsamości proces włączania do wspólnoty narodowej warstw niższych, chłopów zwłaszcza, trwał przez cały wiek XIX. Uznanie chłopów za „swoich” objęte było pewnymi zastrzeżeniami, pozwalającymi w sferze symbolicznej na ich ubezwłasnowolnienie, co w praktyce oznaczało odmowę przyznania im pełnej podmiotowości. W tekstach literackich i publicystycznych przedstawiano chłopów jako grupę nie do końca odpowiedzialną za siebie i za swoje czyny. Znamienna wydaje się refleksja na temat odpowiedzialności za przygotowanie ich do bycia obywatelami. Pierwszy krok został wszak zrobiony. Romantyczny krajobraz, którego nieodłączną częścią są prości ludzie jako część ideologii narodowej, na stałe zagości w mentalności polskiej inteligencji. To w tym czasie we Lwowie, w środowisku ludzi piszących, pojawia się nostalgiczna refleksja i związana z nią opozycja między materializmem i pustką miasta a duchowością wsi i przyrody. Towarzyszyło temu pragnienie ucieczki z miasta i tęsknota za życiem prostym wśród pól, rzek i lasów.
30W oczach ziewończyków miejscami uduchowionymi i jednocześnie dzikimi były Ukraina i Tatry. Wyjątkową pozycję zajmowała jednak Ukraina, idealizowana na różne sposoby jako kolebka ludu słowiańskiego. Krew i kości przodków wymieszane z ziemią stepu stanowiły element wizji tego wzniosłego, bezkresnego terytorium. Kraina smutna, dzika, pokryta kopcami i kurhanami, grobami przodków była przestrzenią niedostępną. Tylko spojrzenie poetyckie mogło wykroić z tej nieskończoności bezpieczne ojczyste miejsce. W poetyckich krajobrazach wszystkie składowe zarówno natury, jak i historii: lasy, rzeki, ruiny, kopce przeobrażają się w ciało narodu polskiego. Napięcie między stepem, bezkresem a locus amoeni jest bardzo wyraźne w poezji ziewończyków. Step jako symbol wolności, dzikości był raczej wyzwaniem dla męskości niż miejscem schronienia42. Stąd tak ważna rola przypadła miejscom arkadyjskim, dającym odetchnienie i poczucie bezpieczeństwa. Cechą szczególną jest ich zamknięcie, na co zwraca uwagę Leonard Lutwack: „Zamknięcie automatycznie nadaje miejscom i rzeczom wartość szczególną: wyspa, dolina, ogród często postrzegane są jako raje na ziemi. Za ten status trzeba jednak zapłacić wysoką cenę: z powodu swojego wielkiego bogactwa i wyjątkowości rajskie miejsca wymagają stałej ochrony oraz wytwarzają poczucie winy i obawę przed ich utratą w przeciwieństwie do dogłębnego poczucia wolności rodzącego się z przestrzenności i otwartości kosmosu. W ogrodach czai się nawet sama śmierć (et in Arcadia ego), a – podążając za Proustem – jedynym prawdziwym rajem jest raj utracony”43.
31W literackich opisach obcowanie z naturą należy rozumieć dosłownie, przedstawiany krajobraz nigdy nie jest neutralny. Wyraźnie widać element erotycznego czy raczej seksualnego zbliżenia44. Często podmiot liryczny podkreśla, że wchodzi i zatrzymuje się, obejmuje swoim wzrokiem dane miejsce, nieraz znane mu z dzieciństwa czy młodości. Lutwack pisze: „Nie jest przesadą twierdzić, że odwracając się od tego, co zwykłe, i goniąc za transcendencją poeci dziewiętnastowieczni przenieśli ładunek erotyczny z ukochanej osoby na miejsca z nią związane”45. W przypadku bezkresu czy stepu w polskiej literaturze raczej mamy obraz rywalizacji wzroku z żywiołem, wzrok biegnie albo ucieka, nigdy nie zatrzymuje się. Krajobraz, w odróżnieniu od terytorium, pojęcia również politycznego, ale bardziej abstrakcyjnego, traktowany jest dosłownie jako ciało. I jeśli terytorium stawia opór przed patrzącym, nie zezwala na penetrację, to miejsce – locus amoenus – jak kochanka czeka na swojego ukochanego. Wybrane zostaje ono jako niepowtarzalne i szczególne – jego granice określa, ten, który patrzy i opisuje:
O, wy, nadbrzeżne Kamionki Zarośle,
Wy, skały, majaczące wśród krzewin wyniośle, Garbate wzgórki, poplątane jary,
Swarliwe Okniny zdroje,
Ciemny zarosły Turowie stary –
Zaludniły was dumania moje
[…] niech się zwrócę
I wsteczne wejrzenie rzucę.
Te same, jeszcze uśnierzone wzgórza,
Ten sam wkoło bór się zachmurza,
I nadbrzeżne, młode gaje,
I ogromne głazów składy,
I te, co po nich drapią się śmiało
Rozległe Chrystyszcz osady:
Wszystko przede mną to samo staje
Ostatnia przechadzka 46
32Miejsca wybrane mają wszystkie cechy określające ciało ludzkie. Góra Wyżnia znajdująca się w regionie nowotarskim, w paśmie gór równoległych do Tatr Wysokich, zostaje tak zobrazowana w Sobótce Goszczyńskiego:
I Wyżnia święta góralska ponęta […]
Ale na Wyżni w półokrytym łonie
Wabiąca woda lustrem niebo płonie,
A z jasnych skroni las płynie stu wzory;
Tu brzozy puszcza, jak włosy dziewicze,
I, jak włos, Wyżni ocienia oblicze –
Tam na pierś lekkie zarzuca ubiory
Lub z niskich krzewin, lub drzew jasnolistnych,
A z piersi spada puszczą gęstą, czarną,
Jak pełne fałdy strojów uroczystych.
Do Wyżni zewsząd potoki się garną
I wiecznym szumem grają u podnóża;
Do Wyżni zewsząd zbiegają się wzgórza
I wiszą wkoło zasłony łańcuchem,
By wiatr zimowy nie wiał na nią dmuchem,
By wschód zawczesny nie drażnił jej oczu.
Wyżnia, jak pani, patrzy ze stolicy
Na gród olbrzymi olbrzymki-Łomnicy47
33Płeć tych miejsc zazwyczaj jest żeńska i jak już zostało wspomniane, występują one w roli matki albo/i kochanki:
Przyrodo błogosławiona!
Wtedy, jak pieszczone dziecko,
Garnę się do twojego łona,
Aż mię przytuli, ukryje…
Matka przyroda48
Jakże luba ta altana
Ocieniona żywopłotem,
Ochłodzona wiatrów przelotem!
Ach, w twojej ciszy, moja kochana,
Powierniczko mego łona,
Czucia ziemskości do reszty kona!
Rozmowa ze słowikiem49
34Najczęściej miejsca określane są jako dziewicze i niewinne. Implikuje to erotyczny związek patrzącego z wybranym przez niego miejscem.
35Jak już wyżej zostało powiedziane, ziemia w utworach pisarzy i poetów galicyjskich często porównywana była do grobu i trumny. Ale w kontekście miejsc bliskich, intymnych ujawnia się też ambiwalentny stosunek do tego, co określa się jako kobiece. Emanujące z tych miejsc spokój i bliskość są tylko chwilowe, podobnie jak każde inne zbliżenie między ludźmi. Idylla podszyta jest niepokojem, gdyż gaje, ruczaje, altany mogą w każdej chwili stać się miejscem wojen, mordów, zdrad i zamienić się z powrotem w step, cmentarz i ruinę. Bo w końcu jest to nie Arkadia, ale Galicja, czego doświadczyli jej mieszkańcy w XVII, XIX i XX wieku:
Ziemia, jak trumna spoczywa
Żałobne pienia nucą jej puchacze,
Noc jak wieko, przykrywa,
Miesiąc nad śpiącą jak nad zmarłą płacze.
Zagadka tkliwego50
36W poezji ziewończyków krajobraz często przedstawiany był jako prawdziwa ojczyzna. Z tego też powodu stał się on symbolem posiadania na własność określonej ziemi. Nic dziwnego, że w tego rodzaju opisach pojawia się metafora kobiecego ciała otwartego na kontakt z poetyckim spojrzeniem. Jako idea miejsca pochodzenia nadawał on ramy niekreślonemu metafizycznie i artystycznie terytorium. Opisy przyrody stały się sposobem piętnowania, naznaczania polskością, jak np. Zofiówka – perła Ukrainy. Poetycka kolonizacja Ukrainy jest kontynuacją historycznej kolonizacji tych ziem. Wprowadzona przez Corrine Chaponnière metafora „białej przestrzeni poprzedzającej znak” pozwala zobaczyć symboliczną przemoc dokonującą się w opisach poetyckich w stosunku do tych ziem51.
Notes de bas de page
1 Zob. Z. Niedziela, Słowiańskie zainteresowania pisarzy lwowskich w latach 1830-1848, Kraków 1966, s. 9.
2 „Ziewonia. Noworocznik” t. 1, Lwów 1834, t. 2, Praga 1838, wyd. 2 Strasburg 1839.
3 W. Zawadzki, Ludwik Nabielak. Opowieść historyczna, Lwów 1886.
4 L. Nabielak, Zabytki starożytnej poezji sławiańskiej, „Haliczanin” 1830, t. 1, s. 198-201.
5 Zob. K. Poklewska, Galicja romantyczna (1916-1840), Warszawa 1976; M. Ruszczyńska, Ziewonia. Romantyczna grupa literacka, Zielona Góra 2002; M. Janion, Lucjan Siemieński. Poeta romantyczny, Warszawa 1955.
6 Patrz A.D. Smith, Etniczne źródła narodów, przeł. M. Głowacka-Grajper, Kraków 2009, s. 204.
7 Patrz tamże, s. 200.
8 Cyt. za S. Kieniewicz, Konspiracje galicyjskie (1831-1845), Warszawa 1950, s. 127; zob. również J. Kozik, Ukraiński ruch narodowy w Galicji w latach 1830-1848, Kraków 1973, s. 57. Por. też B. Łopuszański, Stowarzyszenie Ludu Polskiego (1835-1841). Geneza i dzieje, Kraków 1975.
9 Por. D. Sosnowska, Seweryn Goszczyński. Biografia duchowa, Wrocław 2000; B. Suchodolski, Seweryn Goszczyński. Życie i dzieło 1801-1830, Warszawa 1927; Z. Wasilewski, Z życia poety romantycznego. Seweryn Goszczyński w Galicji. Nieznane pamiętniki, utwory i listy z lat 1832-1843, Lwów 1910.
10 S. Goszczyński, Nowa epoka poezji polskiej, w: tegoż, Dzieła zbiorowe, t. 3, wyd. Z. Wasilewski, Lwów 1911, s. 177.
11 Tamże, s. 191.
12 Tamże, s. 202.
13 Tamże, s. 184-185.
14 Tamże, s. 181-182.
15 Zob. M. Ruszczyńska, Ziewonia, s. 73.
16 A.D. Smith, Etniczne źródła narodów, s. 245-246.
17 S. Goszczyński, Dzieła zbiorowe, t. 4, wyd. Z. Wasilewski, Lwów 1911, s. 3.
18 Tamże, s. 6-7.
19 Tamże, s. 12.
20 Tamże, s. 14.
21 Leonard Lutwack pisze: „Ciało kobiety jest w większym stopniu kojarzone w ziemią niż ciało mężczyzny zapewne dlatego, że kobiety spełniają funkcje reprodukcyjne i żywieniowe zbliżone do funkcji ziemi, a cykl menstruacyjny kobiet odpowiada ruchowi satelity ziemskiego, księżyca. Ponieważ rodzenie i wychowywanie dzieci wymagają raczej osiadłości niż ruchu, kobiety są głębiej związane z określonymi miejscami niż mężczyźni” (L. Lutwack, The Role of Place in Literature, Syracuse–New York 1984, s. 82).
22 Lutwack pisze: „Rola ziemi, podobnie jak matki, sprowadzana jest do roli kochanki; tendencja ta może wywodzić się z rolnictwa bądź też z odkrycia, że uprawa ziemi zasadza się na procesie reprodukcyjnym zbliżonym do reprodukcji ludzkiej” (tamże, s. 83).
23 S. Goszczyński, Nowa epoka poezji polskiej, s. 236-237.
24 A. Bielowski, Bołdy na Sokołowem w Polanicy, „Ziewonia” 1838, s. 72-73.
25 Tamże, s. 72.
26 Tamże, s. 73.
27 J.I. Kraszewski, Sztuka u Słowian, Wilno 1860, s. 106.
28 A.D. Smith, Etniczne źródła narodów, s. 279.
29 L. Siemieński, Z dzieła: Przechadzki i rozmyślania, Monaster i Podhorce, „Orędownik Naukowy” 1845, nr 12, s. 91, cyt. za: M. Ruszczyńska, Ziewonia, s. 63.
30 A. Witkowska, Sławianie, my lubim sielanki…, Warszawa 1972, s. 132.
31 Patrz M. Ruszczyńska, Ziewonia, s. 55.
32 W innym miejscu Tyszyński pisał: „Na szerokich, rozległych ziemiach rozsiane, różnorodne pierwiastkiem, a jednym językiem, zwanym powszechnie polskim, wyrażające się ludy, tak rozmaite położeniem i przeznaczenie, swoim, grodzone jedne od drugich wychowaniem wewnętrznym i zewnętrznym przedmiotów wpływem, mające oddzielne dzieje, pamiątki, zwyczaje, musiały koniecznie w swych odrębnych masach odrębny wycisnąć charakter, który mianowicie na owej giętkiej, zapalnej władzy, na imaginacji, najwyraźniejszy odcisk objawia. Dawne Królestwo Halickie, Litwa, Ukraina, Podlasie (Jaćwingi), Prusy, Poznań, Mazowsze, Kraków; każdy z tych krajów ma oddzielną przeszłość, oddzielne podania ludu, oddzielną naturę wkoło i oddzielne niebo; każdy jednak z tych krajów jednym językiem pisze” (A. Tyszyński, Z „Amerykanki w Polsce”, w: tegoż, Pisma krytyczne, zebr. i oprac. P. Chmielowski, t. 1, Kraków-Petersburg 1904, s. 5-6.
33 Romantyczne wędrówki po Galicji, wyb., oprac. i przedm. A. Zieliński, Wrocław i in.1987, s. 9
34 „Mit dziewiczej ziemi to także mit pustego kraju, a jego składową jest dyskryminacja zarówno ze względu na płeć, jak i na rasę. W narracji patriarchalnej bycie dziewicą jest tożsame z pustką pożądania i brakiem sprawczości seksualnej, jest biernym oczekiwaniem na aktywne męskie zapłodnienie: historią, językiem i rozumem” (A. McClintock, Imperial Leather. Race, Gender and Sexuality in the Colonial Contest, London-New York, 1995, s. 30).
35 A. Kolodny, Unearthing Herstory. An Introduction, w: Ecocriticism Reader. Landmarks in Literary Ecology, ed. Ch. Glotfelty, H. Fromm, Athens-Georgia 1996.
36 A. Kolodny, The Lay of the Land. Metaphor as Experience and History in American Life and Letters, Chapel Hill 1984, s. 73.
37 Warto pod tym kątem przejrzeć ówczesne czasopisma lwowskie, ale wystarczy też zajrzeć do antologii Romantyczne wędrówki po Galicji opracowanej przez Andrzeja Zielińskiego, żeby zorientować się, jak wyglądała ta ówczesna turystyka.
38 „Imperialny akt odkrycia można porównać z męskim aktem chrztu. W obu rytuałach zachodni mężczyzna publicznie odrzuca twórczą sprawczość innych (kolonizowanych/kobiet) i nadaje sobie moc tworzenia początku. […] Podobnie jak chrzest imperialny akt odkrycia jest zastępczy wobec rytuału narodzin: kraje są już zaludnione, podobnie jak dziecko już się urodziło. Dlatego odkrycie jest aktem retrospekcji. Jak zauważa Mary Louise Pratt, odkrycie nie istnieje samo w sobie: «Ono ‘staje się’ rzeczywistością, kiedy podróżnik (czy inna osoba, której udało się przeżyć) powrócił do domu i powołuje je do istnienia poprzez tekst: nazwę na mapie, […] dziennik, wykład, książkę podróżniczą» […]. Podczas tych spektakularnych aktów odkrycia imperialny mężczyzna odtwarza moment czystego (męskiego) początku i naznacza go jednym z europejskich fetyszów: flagą, nazwą na mapie, kamieniem, a później może i pomnikiem” (A. McClintock, Imperial Leather, s. 29-30).
39 Przykładem może być wiersz Pamięć serca Lucjana Siemieńskiego: „O! gdybyś duchem zapytał, pielgrzymie, / Tych drzew, wód, dolin, gdzieś młodość przeskał, / Czy-ć pamiętają? – kamień by zapłakał” (L. Siemieński, Dzieła, t. 9, Warszawa 1882, s. 133). Warto też przywołać wiersz nienależącego do ziewończyków, ale bardzo przez nich szanowanego Tymona Zaborowskiego: „Strumyku! Jakże miło spocząć nad twym brzegiem! / Nas obu jedno prawie przeznaczenie wiąże / Do różnych celów jednym uchodzim biegiem / Ty upływasz do morza, ja – do śmierci dążę, / Ciebie każda sekunda do morze przybliża / Każdy krok, co ja czynię, jest do śmierci krokiem” („Haliczanin”, t. 1, Lwów 1830, s. 109 i 111).
40 Cyt. za K. Poklewska, Galicja romantyczna, s. 190.
41 S. Goszczyński, Dziennik podróży do Tatrów, w: tegoż, Dzieła zbiorowe, t. 3, s. 74.
42 Interesujące wydaje się porównanie stepu z preriami Ameryki Północnej, a zwłaszcza odbiór tych dzikich terenów przez kobiety. Kolodny w książce The Land Before Her opisuje różne doświadczenia kobiet w XIX wieku. Szczególnie nam bliska z powodu znajomości z Mickiewiczem i swoich feministycznych poglądów Margaret Fuller w 1843 roku przemierzyła teren Wielkich Jezior w drodze do Chicago. Kolodny pisze: „Margaret Fuller też się wydawało, że na tych otwartych przestrzeniach prerii odkryła «ten Eden, który jeszcze ostał się na ziemi» […] w końcu pojęła i – co ważniejsze – umiała wyrazić […], w jaki sposób ów Eden może jednocześnie istnieć, a być nieosiągalny dla kobiet” (A. Kolodny The Land Before Her. Fantasy and Experience of the American Frontiers, 1630-1860, Chapel Hill 1984, s. 113). Jej początkowa niechęć wobec bezkresu zamienia się w zachwyt i oczarowanie: „Mimo pewnej początkowej obawy przed nieznaną otwartością terenu, Fuller […] była oczarowana krajobrazem. Najpierw preria zdawała się «wyrażać smutek monotonii», ale później, jak pojechała na pierwszą przejażdżkę i «zobaczyła kwiaty, obejrzała słońce zachodzące ze spokojem, jaki spotkać można tylko na prerii» […] przyznała: «zakochałam się, bowiem znałam już scenerię i sama nie kurczyłam się od ‘otaczającego [mnie] ogromu’»” (tamże, s. 114).
43 L. Lutwack, The Role of Place in Literature, s. 95.
44 Lutwack pisze: „W wykładzie dziesiątym ze Wstępu do psychoanalizy Freud zauważa, że żeńskie organy płciowe powiązane są w marzeniach sennych z krajobrazem, a organy męskie – z rzeczami. Rozwijając myśl Freuda, Erich Neumann opisuje szczegółowo, jak w pierwotnym myśleniu ciało kobiety ma swoje odpowiedniki pośród całej gamy miejsc naturalnych – jaskiń, gór, lasów” (tamże, s. 82).
45 Tamże, s. 98.
46 S. Goszczyński, Ostatnia przechadzka, w: tegoż, Dzieła zbiorowe, t. 1, wyd. Z. Wasilewski, Lwów 1911, s. 36 i 38.
47 Goszczyński, Dzieła zbiorowe, t. 2, wyd. Z. Wasilewski, Lwów 1911, s. 106. W Dzienniku podróży do Tatrów znajdujemy i taki opis: „Tatry bez człowieka byłyby tylko ciałem bezludnym, trupem olbrzymim zajmowałyby tyle wędrowca, o ile może zająć człowieka widok niezwyczajnego trupa” (s. 104).
48 S. Goszczyński Dzieła zbiorowe, t. 1, s. 28.
49 Tamże, s. 32.
50 Tamże, s. 26.
51 C. Chaponnière, Le mystere féminin, cyt. za: K. Kłosińska, Ciało, pożądanie, ubranie. O wczesnych powieściach Gabrieli Zapolskiej, Kraków 1999, s. 94. W tym kontekście na związki przestrzeni i nadawania jej kobiecych konotacji zwróciła mi uwagę Katarzyna Czeczot, za co jej bardzo dziękuję.
Le texte seul est utilisable sous licence Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0. Les autres éléments (illustrations, fichiers annexes importés) sont « Tous droits réservés », sauf mention contraire.
Zapomniana rewolucja
Rozkwit kobiecego pisania w dwudziestoleciu międzywojennym
Agata Araszkiewicz
2014
Warszawa w oczach pisarek
Obraz i doświadczenie miasta w polskiej prozie kobiecej 1864-1939
Małgorzata Büthner-Zawadzka
2014
Płeć i naród : Trans/lokacje
Maria Komornicka/Piotr Odmieniec Włast, Else Lasker-Schüler, Mina Loy
Karolina Krasuska
2012
Problem religii w polskich dziennikach intymnych
Stanisław Brzozowski, Karol Ludwik Koniński, Henryk Elzenberg
Katarzyna Nadana-Sokołowska
2012
Poradzieckie
Najnowsza migracyjna literatura żydowska w Stanach Zjednoczonych
Karolina Krasuska
2021