Koncepcja narodu Maurycego Mochnackiego
p. 43-81
Texte intégral
Restauracja, czyli rewolucja
1Przełomem w refleksji nad tożsamością narodową w Polsce była praca ideowego przywódcy radykalnej młodzieży, krytyka literackiego i teoretyka romantyzmu, czołowego adwersarza warszawskich klasyków, Maurycego Mochnackiego O literaturze polskiej w wieku dziewiętnastym1. Książka ta ukazała się w przededniu powstania listopadowego i do pewnego stopnia była kontynuacją dotychczasowych poglądów autora, czerpiącego inspirację z filozofii niemieckiej, zwłaszcza z Schellingiańskiej teorii o jedności świata nieożywionego i ożywionego, traktującej świat jako organizm żywy, posiadający duszę. Jednakże pojawiają się w tej pracy nowe poglądy na temat literatury narodowej, szczególnie w kwestii narodowości. Mochnacki w swoich artykułach, a zwłaszcza O duchu i źródłach poezji w Polszcze z 1825 roku, ujmował jeszcze te pojęcia dość szeroko, widząc w literaturze siłę, mającą, jak podsumowywał to Aleksander Łucki, „odpowiadać danej epoce, a nie specjalnie jednemu narodowi”2. Wszystkie zwroty, jakie dokonały się w publicystyce Mochnackiego od jego debiutu w 1825 do wystąpień w 1830 roku cechuje radykalizm, będący najważniejszą cechą nie tylko jego pisarstwa, ale i charakteru. Mochnacki należy do tych romantyków, u których nie wolno rozdzielać życia od twórczości3.
2Niezwykłość Mochnackiego polegała na tym, że był on do końca swojego życia wierny sobie i własnemu programowi, a postawa ta czyniła go prawdziwie samotnym buntownikiem, wierzącym, że jest w stanie zmieniać rzeczywistość. Za świadectwo takiej postawy może posłużyć choćby O literaturze polskiej w wieku dziewiętnastym, którą należy czytać jako literacki i polityczny manifest. Mochnacki z jednej strony ukazuje, jaka literatura narodowa być powinna, a z drugiej strony uznaje swoje prognozy i postulaty za stan faktyczny. Po wybuchu powstania, kiedy w gorączce i podnieceniu pisał do swoich adwersarzy, że reprezentuje cały naród, zapowiadał swoim zaangażowaniem prometejską postawę Konrada z III części Dziadów. Własna bezkompromisowość skazywała go na walkę ze wszystkimi. Widać to wyraźnie podczas powstania listopadowego. Mochnacki nie wszedł na stałe do żadnego ugrupowania politycznego – był raczej wyrazicielem własnych poglądów, często odmiennych od tych, jakie wygłaszali wszyscy pozostali. Najpierw jego stanowisko doprowadziło go do konfliktu z Piotrem Wysockim i spiskowcami ze szkoły podchorążych, następnie, po założeniu klubu rewolucyjnego, uznającego się za reprezentanta ludu warszawskiego, chciał obalić Rząd Tymczasowy, by jeszcze później zająć się krytyką sejmu. W czasie dyktatury Chłopickiego z powodu swojego ostrego języka musiał się przez jakiś czas ukrywać. Następnie działał w Towarzystwie Patriotycznym, siejąc w nim ideowy zamęt. Ostatecznie, już na emigracji, jako zwolennik silnej władzy, dokonał zwrotu w stronę Hotelu Lambert i książę Adama Jerzego Czartoryskiego, co nie uszło uwadze demokratów, którzy oskarżyli go o kolejną zdradę ideową. Możemy się domyślać, że ten alians byłego listopadowego jakobina z arystokracją również zostałby zerwany, wyprzedziła go w tym przypadku choroba i śmierć krytyka.
3Mochnacki jako jeden z pierwszych stworzył program przebudowy całej kultury umysłowej w Polsce w duchu narodowym. Romantyzm w jego wydaniu przestał być jedynie pewnym kierunkiem w poezji czy estetyce. W życiu i pismach Mochnackiego można prześledzić zdumiewający proces przeobrażania się polskiego romantyzmu, w którym sztuka zaczyna służyć polityce, stając się jej częścią. W 1830 roku Mochnacki obwieścił koniec epoki sztuki i nastanie czasów polityki oraz świętego szału. Wkrótce pojawi się idea polskiego mesjanizmu, któremu publicysta dostarczył bardzo ważnych składników. Chodzi o fantazję i narcyzm, główne elementy romantycznej ideologii narodowej.
4Książka O literaturze polskiej w wieku dziewiętnastym, będąca jednocześnie summą dotychczasowej twórczości krytycznej, a zarazem przeformułowaniem światopoglądu Mochnackiego, stawiała nowe pytania i przesuwała całą jego dotychczasową refleksję w inne rejony.
5Zasadniczą kwestią poddaną tam weryfikacji nie były normy tworzenia poetyckiego, ale sposób pojmowania rzeczywistości, a w szczególności sfery kultury mającej zacząć kształtować tożsamość narodową. Przedmiotem zainteresowania młodego krytyka była nie tylko sztuka, lecz – przede wszystkim – naród4. Koncepcja „jestestwa narodowego” Mochnackiego stała się punktem odniesienia dla innych piszących o zadaniach polskiej narodowej literatury. Samowiedza narodowa, będąca podstawą jestestwa narodowego, mogłaby zostać osiągnięta, według niego, dzięki poezji i wielkim dziełom historycznym, objawiających istotę narodu. Przekształcona przez Kazimierza Brodzińskiego Herderowska idea literatury jako wyrazu charakteru narodowego oraz Schellingiańska filozofia przyrody dostarczyły Mochnackiemu brakujących w oświeceniowych definicjach podstaw metafizycznych dla narodowości. Rzeczywistość jako żywy, rozwijający się organizm, Natura jako wielka artystka i siła twórcza dążąca do samowiedzy i samourzeczywistnienia oraz naród żywy, naturalny i samoistny, świadomy siebie podmiot, mogący istnieć niezależnie od państwa, tworzyły w tej koncepcji jedną całość. Prowadzona przez Mochnackiego dyskusja z klasykami na temat polskiej kultury zyskała nowy kształt – od tego momentu najważniejsze stały się rozważania dotyczące możliwości traktowania kultury jako przejawu życia narodu. Za sprawą postawionego przez krytyka pytania „czy literatura może być narodową”, zaczęto traktować literaturę jako najpełniejszy wyraz i ucieleśnienie samowiedzy narodowej. Główne manifesty romantyczne, chociażby Seweryna Goszczyńskiego czy ziewończyków (a nawet Adama Mickiewicza), formułujących programy tożsamości słowiańskiej, w jakimś stopniu czerpały inspirację z publikacji Mochnackiego.
6Mochnacki sytuuje naród na styku sfery estetycznej i politycznej. Jego myśl nie ma charakteru systemowego, nie tworzy żadnej całości, a rozsadzające tok myślenia sprzeczności utrudniają analizę jego sposobu argumentacji, przez co z trudem wyłaniająca się definicja staje się wieloznaczna. Na pierwszy rzut oka ten rodzaj pojmowania narodu nie różni się w swoich podstawach i głównych założeniach od rozumienia typowego dla okresu przedpowstaniowego. Po utracie niepodległości, w okresie Księstwa Warszawskiego czy Królestwa Kongresowego, naród przestał być utożsamiany tylko z państwem. W publikacjach z tego okresu pojawiły się dowody na starożytność narodu polskiego (słowiańskiego), istniejącego długo przed narodzinami państwa5. W sferze publicznej bardziej nośne niż surowe diagnozy dotyczące nowej rzeczywistości politycznej okazały się mity o narodzie, będące zalążkiem późniejszych projektów politycznych. W kręgu literatów, filozofów czy publicystów na popularności zyskała idea upodmiotawiająca naród, który pozbawiony dotychczasowego osadzenia w sferze polityczno-geograficznej zaczął być postrzegany nie jako ogół ludności, lecz jako jednostka historyczno-kulturowa. W krótkim czasie za sprawą naszych elit, zaznajomionych z filozofią niemiecką, a zwłaszcza z teoriami Herdera i historyzmem Hegla, naród-podmiot dziejów zadomowił się na dobre w polskiej kulturze, przyznając sobie wszelkie prawa do kreowania wyobrażeń społecznych poprzez sztukę. U Mochnackiego naród jest już podmiotem zbiorowym, autor uwzględnia zarówno oświeceniowe kategorie widzące w nim jednostkę historyczno-językową, jak i romantyczne koncepcje, kładące nacisk na sferę duchową. W przypadku polskiego romantyzmu należy mówić nie tylko o duchu narodu, który dzięki Herderowi i Heglowi wszedł na stałe do naszego imaginarium, lecz także o narodzie, który jest duchem. Mickiewicz będzie szczególnie akcentować słowiańską wiarę w duchy (upiory) oraz ich związek z duchem narodu: „Ale filozoficznie rzecz biorąc, wierzenie to jest niczym innym, jak wiarą w indywidualność ducha człowieczego, w indywidualność duchów w ogóle, nigdzie zaś ta wiara nie jest tak silna, jak u ludu słowiańskiego. Dlatego też jakakolwiek teoria panteistyczna nie zdoła w nim nigdy zapuścić korzeni, instynkt narodowy ją odpycha. Z historii i mitologii wiemy, że kult duchów stanowił ważną część religii słowiańskiej: po dziś dzień przyzywa się tam duchy zmarłych, a ze wszystkich świąt słowiańskich największym, najbardziej uroczystym było święto Dziadów” [DX, s. 194-195]. Dla Mickiewicza niemieckie pojęcie ducha jest zbyt abstrakcyjne albo zbyt materialne. Uważa za Cieszkowskim, że powinno ono obejmować zarówno sferę duchową, jak i fizyczną: „«Wyrazy Geist, Hauch, Wind, spirytus są albo zbyt intelektualne, albo zbyt fizyczne». Cieszkowski pragnąłby zachować wyraz pneuma, aer, tchnienie, które wyraża równocześnie i działanie fizyczne i czynność duchową” [DX, s. 276].
7Na tle ówczesnych stanowisk, zarówno tych jeszcze z ducha oświecenia, jak i nowych poszukiwań najlepszej definicji i ram dla narodu, propozycja jestestwa narodowego Mochnackiego mimo wszystko wydaje się niezwykle nowatorska, szczególnie w sferze teorii estetycznych, ze względu na wyjątkowe miejsce, jakie w kształtowaniu tożsamości narodowej badacz przypisuje wyobraźni i fantazji. Jednakże kiedy zaczniemy śledzić ulotne broszury Mochnackiego z czasu powstania listopadowego uderzy nas zmiana w podejściu do narodu, który traci swoją duchowość na rzecz materialności. Z punktu widzenia dzisiejszych teorii, zwłaszcza postkolonialnych, nazwiemy to podejście – do kwestii narodowości i roszczeniowych praw narodu polskiego do terenów byłej Rzeczpospolitej – zachowawczym. W rozważaniach Mochnackiego na temat narodu znajdziemy więc zarówno elementy bardzo radykalne, nowatorskie, jak i niezwykle anachroniczne. W pismach tych krytyk dał się poznać, tak jak wielu innych polskich patriotów, jako zwolennik narodu historycznego – tworu mającego własną tradycję państwową, własną warstwę wyższą oraz kulturę wysoką. Decydującym aspektem świadczącym o przynależności do narodu był w tym wypadku język polski. Tak pojmowany naród nie obejmował warstw najniższych społeczeństwa i Żydów, a więc ważną rolę odgrywały tu kryteria stanowe i etniczne.
8W pismach powstańczych i rozprawie O literaturze polskiej w wieku dziewiętnastym widać, jak krystalizuje się idea ekskluzywizmu elit intelektualnych, ich szczególnego wybraństwa i misji tworzenia narodu, którego tożsamość budowana jest przez literaturę, historię i poezję. Według młodego romantyka obowiązek tworzenia narodu spoczywał na elitach narodu, poetach i historykach6. Mochnacki nie podaje w wątpliwość roli sił nadrzędnych tworzących tożsamość, czyli przywódców, ale w przypadku zasadniczej składowej – ludu/wspólnoty – ciągle poszukuje bardziej pojemnej definicji, dlatego liczne, często sprzeczne koncepcje nakładają się siebie w jego pismach i dają bardzo złożony obraz narodu. Na tą niejednoznaczność wpływ miały też wydarzenia polityczne, co widać w odezwach i pismach ulotnych krytyka z 1830 roku.
9Polityczne i filozoficzne stanowisko Mochnackiego w kwestii patriotyzmu i polskości opisał w sposób niemal wyczerpujący Andrzej Walicki. Jednakże warto poddać dyskusji niektóre jego poglądy w tej sprawie, gdyż w swoich interpretacjach koncepcji narodu Mochnackiego pomija on aspekt estetyczny, który odgrywa w nich niezwykle ważną rolę. Być może dzięki niemu uda się zrozumieć sposób konstruowania narodu przez Mochnackiego.
10Walicki łączy proponowaną przez Mochnackiego polityczną koncepcję narodu i restauracji terytorialnej z jego krytyką oświecenia i racjonalizmu7. Tomasz Kizwalter pisze, że po upadku Rzeczypospolitej pojawiły się oznaki kryzysu oświeceniowej formacji intelektualnej, wyczerpującej swój potencjał twórczy i stopniowo kostniejącej w obrębie powtarzanych od dawna formuł. Tak ewoluujące Oświecenie nabrało cech ideologii establishmentu o odcieniu wyraźnie zachowawczym i autorytarnym8. Przedstawiciele elit politycznych i artystycznych, posługując się frazeologią racjonalistyczną, budzili sprzeciw młodych romantyków, a do głównych oponentów należał tu Mochnacki. Przeprowadzona przez niego krytyka oświeceniowego racjonalizmu demaskowała kompromisową postawę i konformizm kół rządzących. Przede wszystkim jednak Mochnackiemu spędzał sen z powiek powszechnie akceptowany związek Królestwa z imperium rosyjskim. Królestwo Kongresowe przed powstaniem (podobnie jak poprzedzające je Księstwo Warszawskie) było bowiem pewną formą państwowości polskiej, wprawdzie w postaci protektoratu, ale z dużym zakresem niezależności – z własną konstytucją, rządem, instytucjami przedstawicielskimi i narodową armią. Państwowość tę firmował Stanisław Staszic, uosabiający tradycję reform oświeceniowych dokonywanych przez etatystyczną modernizację, czyli pracę organiczną. Najistotniejsze jest jednak to, że Staszicowska polityka ugodowo-państwowotwórcza zgodna była z dominującymi nastrojami społecznymi. Kizwalter zwraca uwagę na to, że Staszic i książę Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki, realizując strategię cywilizacyjnego awansu poprzez uprzemysłowienie kraju, dążyli do wprowadzenia silnej władzy państwowej oraz zwiększenia dyscypliny społecznej, uważając, że pierwszy krok w tym kierunku został zrobiony dzięki ustawodawstwu napoleońskiemu, które stworzyło fundament dla właściwego modelu społeczeństwa. Szansą dalszego rozwoju kraju, którego życie publiczne skażone zostało przez dziedzictwo szlacheckiej anarchii, miał być związek z Rosją9. Politycy ci wykorzystywali w swoich reformach ówczesne nastroje społeczne i poczucie wdzięczności wobec Aleksandra I, który nie tylko zachował autonomiczny status byłego Księstwa Warszawskiego, ale nawet podniósł je do rangi królestwa10.
11Mochnacki jako jeden z nielicznych Polaków uważał, że postawa ugodowa wobec Rosji ma charakter ograniczający i nie pozwala angażować się w przemianę świata, przez co osłabia energię narodową i prawdziwy patriotyzm. Wciąż podkreślał „nieprzedawnione prawa historyczne” narodu polskiego do własnego państwa w granicach przedrozbiorowych, prawa żyjące w świadomości patriotów i w pamięci zaborców. Dla zrozumienia jego poglądów ta właśnie sprawa – restauracja terytorialna – miała, według Walickiego, znaczenie kluczowe11.
12W pismach ulotnych Maurycego Mochnackiego uderza zdecydowana obrona „restauracji terytorialnej”. Twierdzi on bowiem, że celem powstania polskiego powinna być restauracja, czyli odbudowanie „odwiecznej Polski”. Przez całość ojczyzny (nieodłączną od niepodległości) rozumiał Mochnacki wszystkie ziemie dawnej Rzeczpospolitej w granicach najdalej posuniętych na wschód: „Od cyplu Kurlandii do porohów na Dnieprze”. To zadanie przedstawiał też w bardziej metaforycznych słowach: „albowiem nowej nie improwizujemy Polski, ale z grobu wywołujemy Ojczyznę”12. W 1928 roku w Głosie obywatela z Poznańskiego do Senatu Królestwa Polskiego z okazji Sądu Sejmowego pierwszy raz sformułował swój postulat połączenia ojczyzny w całość. Charakterystyczne, że ojczyzna z jednej strony staje się wyobrażeniem czy raczej „wspólną myślą” łączącą kochających ją patriotów, a z drugiej strony ma charakter całkowicie historyczny i rzeczywisty: „Wiedzcie o tym, starcy, że myśl połączenia w jedną całość przerwanych części Ojczyzny naszej jest ostatnią, jeszcze nie dobytą twierdzą, w której obwarowała się dola nasza. To jedno stoi nam teraz za skarby, za ziemię utraconą, za liczne zbrojnych hufców zastępy, w tym jednym mieszczą się bujne nasiona przyszłej dzielności naszej”13.
13Przechodzenie od abstrakcji do konkretu będzie w tych pismach typowm zabiegiem stylistycznym. Ta oscylacja między tym, co metaforyczne, a tym, co rzeczywiste, tworzy ramy dla fantazmatycznej Polski. Choć Mochnacki zarzeka się, że ojczyzną nie są piaski Mazowsza czy Wisła, lecz idea całej Polski, to jednak cała jego argumentacja jednoznacznie przekonuje czytelnika, że celem wszystkich wysiłków jest odzyskanie wszystkich polskich ziem, a więc i piasków, i rzek. Formułuje tu też Mochnacki niezwykle ważny postulat, który zwłaszcza na emigracji odegra ważną rolę – myśl o politycznej niepodległości ma objąć zjednoczenie Polski, jej boskie wybraństwo i misję obrony Europy. Elementy ideologii mesjanistycznej są tu, jak widzimy, wyraźnie obecne. Polska to Jerozolima słowiańska przeznaczona do najwyższych celów, przede wszystkich do walki z Rosją: „Wy zapewne odgadujecie, co to jest Ojczyzna, owa Jerozolima, owa święta ziemia obiecana pobożnym i wiernym, którzy się nie kłaniają cielcom i nie ofiarowują im? Zaprawdę, nie jest nią piaszczysta przestrzeń Mazowsza ani Wisła, przerzynająca niezmierzone okiem równiny wasze, ani stolica, ani wspaniałe w niej siedliska władz rządowych, ale jest nią owa wielka myśl politycznej niepodległości i nadzieja, że się kiedyś, za przewodnictwem i pomocą bożą w jedną nierozdzielną sprężymy całość, że będziemy twierdzą Europy, pogromem dla złych sąsiadów i wybranym Słowiańszczyzny ludem. Te tylko wyobrażenia, Senatorowie, są dzisiaj Polską”14.
14W Pierwszej odezwie do mieszkańców Warszawy w dniu 2 grudnia 1830 roku Mochnacki atakuje dotychczasowy rząd, nazywa niepodległość daną przez Rosję chimerą polityczną, żąda detronizacji cara Mikołaja i uznania przez senat konieczności włączenia do Polski prowincji straconych na rzecz Rosji: „Ten jest cel naszego powstania. Polska bez prowincji istnieć nie może. Powstanie nasze bez takiej uchwały jest nierozumem, jest fantasmagorią polityczną, jest szaleństwem”15.
15W trakcie powstania listopadowego Mochnacki, wstąpiwszy jako zwykły szeregowy żołnierz do wojska polskiego, postanowił jednak poszerzyć definicję narodu i uznał konieczność powołania szerszej kategorii obywatela, którym będzie nie tylko szlachcic czy człowiek wykształcony, lecz także przedstawiciele mas, gotowi stanąć w obronie ojczyzny: „Potrzeba zatem, żebyście mowę swoją obrócili do całej ludności, żebyście jedną oddzielną szlachetną uchwałą ogromną większość ludu polskiego powołali do praw człowieka, do praw obywatelskich, żebyście każdemu porywającemu oręż w tej sprawie obwarowali natychmiast bezpieczeństwo dla niego i dla rodziny jego w niezamierzone czasy”16.
16Przyznanie praw obywatelskich polskim patriotom jest tu historyczną koniecznością. Wywołany przez Mochnackiego na scenę historii lud polski pozostaje wszakże wyobrażeniem mglistym i niejasnym, jakimś rozpaczliwym postulatem, który ma się zmaterializować w odpowiedniej formule, nie do końca jasnej dla samego autora. W prowadzonej przez siebie walce z sejmem, w swoich artykułach-manifestach występował w imieniu albo narodu, albo opinii publicznej, albo mieszkańców Warszawy lub prawych Polaków17. W jego artykułach z tego okresu mamy więc do czynienia z wieloma językami i sposobami mówienia, co więcej, te same słowa w jednych kontekstach znaczą zupełnie to samo, podczas gdy w innych mają znaczenie odmienne18.
17W tym czasie Mochnacki był gorącym zwolennikiem klubu rewolucyjnego jako formy działania politycznego, nic więc dziwnego, że w jego politycznych pismach pojawia się zaczerpnięta z pism francuskiej filozofii społecznej kategoria ludu19. Jednakże pojęcie ludu jest do pewnego stopnia synonimem narodu czy raczej wyniesieniem ludu do poziomu narodu. Lud nie jest więc, jak w pismach francuskich filozofów, ponadklasowym zbiorem ludzi, którym z natury należą się prawa polityczne i publiczne, ale jednostką zbiorową, powołaną zgodnie z historyczną misją do walki w obronie ojczyzny.
18W artykule Restauracja i rewolucja Mochnacki pisze o narodzie polskim w sposób jednoznaczny, wskazując na określony zakres tego pojęcia, w którym wspólne pochodzenie stanowi główny element konstytutywny narodu: „Ten dzielny ród, jednogniezdny, plemienny jeszcze nie wygasł!”20. W walce o niepodległość nie przewiduje jednak miejsca dla przedstawicieli innych grup społecznych niż szlachta, nie ma miejsca w narodzie dla chłopów ruskich, białoruskich, litewskich czy Żydów. Można przypuszczać, że miało to związek z rozczarowaniem, jakie przeżył pod koniec wojny polsko-rosyjskiej, co odzwierciedla się w jego pismach politycznych, w których milcząco pomija kwestię ludu: „Co innego w naszej Polszcze patriarchalnej! Tu nie masz, dzięki niebu, ani motłochu bez praw, ani jego szumowin, które się pieniąc w każdym warze rewolucyjnym cząstkami wydzielają z gminu, a potem panują nad gminem pod nazwiskiem du juste milieu. Nasz cały ród jest plemienny, jednogniezdny, bez tych ostrych podziałów (dotąd niezatartego śladu zdobywców germańskich: Franków, Longobardów, Gotów, Normandów), które wszędzie indziej tak odgraniczały jedne stany od drugich, jak np. widzimy, że w ziemi i w górach różnią się między sobą kruszców pokłady odmienną ciężkością gatunkową, odłamem i ziarnem. Polacy to rodzima masa”21.
19Definicja narodu jest tu bardziej jednoznaczna, obejmuje tylko Polaków. Istotne jest też przeciwstawienie gminu i narodu. Gmin, czyli stan trzeci, dzięki któremu Europa zmieniła swoje oblicze, jest tu jak w przedrewolucyjnej Francji jedynie motłochem bez praw. Gmin nie jest w rozumieniu Mochnackiego, jak we wcześniejszych pismach z początków powstania, elementem pozytywnym. W tym miejscu zakres tego pojęcia całkowicie się rozmywa. Naród to jednak wybrani, a lud, który miał stać się narodem, spada do poziomu gminu i motłochu.
20O ile polityczny światopogląd Mochnackiego uznać trzeba za konserwatywny – czego dowodem jest rewolucja mająca być… restauracją starego porządku – o tyle jego niektóre idee estetyczne są radykalnie nowatorskie, wyprzedzają swój czas, zapowiadając pewne tezy dotyczące rozumienia historii przez Fryderyka Nietzschego, nowoczesności przez Charles’a Baudelaire’a czy nawet fantazji przez Herberta Marcusego. Dominującą cechą jest ich eskapizm – ucieczka w stronę fantazji – wartości jak najbardziej subiektywnych, dających możliwość dowolnego konstruowania kategorii narodu, historii czy pamięci22. Dlatego naturalnym środowiskiem są tu poetyckie marzenia, które następnie stają się fundamentem politycznych poglądów i programów.
Historia czy fantazja
21Mochnacki odegrał ważną rolę w środowisku słowianofilów, poszukujących ram dla rozumienia tożsamości narodowej. Choć nie można go nazwać propagatorem idei słowiańskich, to jednak proponowany przez niego polityczno-literacki program wskrzeszenia dawnej, silnej Polski przedrozbiorowej stał się bodźcem do tworzenia wizji Wielkiej Słowiańszczyzny u takich poetów romantycznych, jak chociażby Seweryn Goszczyński. Co prawda Mochnacki nazywał naród polski bastionem Słowiańszczyzny, jednakże nie stały za tym żadne konkretne postulaty zjednoczenia narodów słowiańskich. Określenie „bastion słowiański” trzeba raczej traktować jako rodzaj metafory Zjednoczonej Polski reprezentującej tradycję Zachodniej Europy przeciwstawiającej się Rosji, w której widział on azjatycką Barbarię. Jak zostało powiedziane, utworzenie przez Aleksandra Królestwa Polskiego oceniał skrajnie negatywnie. Mochnacki całkowicie odrzucał panslawistyczne idee Staszica oraz wszystkie słowianofilizujące prądy polskiego życia umysłowego. Walicki pisze, że zupełnie obce było mu przekonanie o „rodowym braterstwie” łączącym Polaków z Rosjanami oraz możliwość spełnienia przez Polskę ważnej roli w procesie okcydentalizacji Rosji23. Mimo niejednoznacznego stosunku do spraw słowiańskich Mochnacki wyznaczył wszakże pewne standardy dla rozumienia historii, pamięci, czasu, narodu, w których słowiańskość jest jednym z głównych elementów. Krytyk wielokrotnie podkreśla w najważniejszej, jeżeli chodzi o rozumienie istoty narodu, pracy O literaturze polskiej w wieku dziewiętnastym, że głównym budulcem tożsamości narodowej jest pamięć.
22Żeby wyjaśnić rolę pamięci u Mochnackiego, warto odnieść się do teorii Paula Ricoeura. Francuski filozof wyjaśnia, że nie jest to tylko zwykła zdolność rejestrowania i ponownego przywoływania wrażeń zmysłowych, skojarzeń czy informacji, ale także zdolność szczególna, kształtowana za pomocą wyobraźni skierowanej ku temu, co fantastyczne, fikcyjne, nierealne, utopijne: pamięć jest władzą umysłową „łączącą pojęcia, szeregi rozumowań i obrazy imaginacji”24. Sprzężenie pamięci i wyobraźni nie jest niczym zaskakującym czy nowym. Platon w rozważaniach nad różnymi stopniami istnienia wyodrębnia te dwa zmysły, oba bowiem posługują się obrazowaniem. Od jego czasów pojęcie eikon występuje w towarzystwie pojęcia fantasma, wskazującego na możliwość pomyłki25. To właśnie nie słowo/logos, ale obraz/eikon, który ze swojej istoty jest iluzoryczny, wymaga ciągłej weryfikacji. Zwłaszcza przedstawienie rzeczy nieobecnej stało się stałym przedmiotem namysłu filozofów.
23Z dwóch greckich pojęć – mneme i anamnesis – na oznaczenie, z jednej strony, wspomnienia jako czegoś, co się pojawia całkowicie biernie, a z drugiej wspomnienia jako obiektu poszukiwania zwanego zazwyczaj przypominaniem (przywoływaniem) Mochnackiemu bliższa jest pamięć aktywna, dynamiczna, poszukująca, chociaż i ona także nosi znamiona bierności, poddania się sile wyobraźni. Jego rozumienie pamięci i wyobraźni wpisuje się w opisaną przez Ricouera nowożytną tradycję filozoficzną łączącą wpływy angielskiego empiryzmu z kartezjańskim racjonalizmem, i czyniącą z pamięci dziedzinę wyobraźni. Te dwie zdolności działają wspólnie, podporządkowując się zasadzie kojarzenia idei. Wywoływanie uczuć powoduje ich sprzężenie zwrotne, wyobrażenie sobie czegoś automatycznie wywołuje wspomnienie. Najpierw działa wyobraźnia, a potem pamięć, zredukowana do przywołania, podąża śladem wyobraźni26.
24Mochnacki, odwołując się do kategorii pasywności i aktywności, definiuje pamięć na wiele sposobów, m.in. utożsamia ją z siłą (potencją), a także traktuje ją jako rezerwuar, miejsce gromadzenia wspomnień. Przede wszystkim uważa on, że przechowuje ona czasy największej chwały narodu i zapewnia mu trwanie. Katastrofa następuje, kiedy pamięć zawodzi lub zanika, naród pozbawiony pamięci jest narodem zwyciężonym, pogrążającym się w czarnych otchłaniach śmierci. Mochnacki pyta dramatycznie: „cóż się stało z ludem zwyciężonym?”: „Bo ze snu niemocy przechodzi naród do ciemniejszych jeszcze krain […]. Jeżeli tedy ten lud w powodzeniu swoim, za dni szczęśliwszych, nie miał żadnego mędrca, żadnego dziejopisa, żadnego wieszcza lub artysty, zaginie niepochybnym zatraceniem pamięć jego imienia – zginą szczątki szczątków”27.
25Mochnacki w swoim wywodzie o „jestestwie narodowym”, podkreślając analogię między jednostką a zbiorowością, zakłada, że rządzą nimi te same prawa i że mają podobną strukturę. W jednym i drugim przypadku ciągłość życia, ciągłość historycznej przeszłości i poczucia własnej tożsamości zależą od pamięci. Pozbawiony pamięci naród, tak jak człowiek, jest nie tylko bezsilny, ale co gorsza – popada w obłęd. Naród, który nie czerpie sił z siebie, a szczególnie z własnej pamięci, który nie ma swojego lustra pokazującego przeszłe czasy, zostaje pokonany i zatraca poczucie własnego jestestwa. Ludzie, którzy przestają wpatrywać się w obraz czasów przeszłych, nie potrafią postrzec, co wkoło nich się dzieje, tracą podmiotowość i jak szaleńcy pozbawieni rozumu stają przedmiotem rozumienia – nie siebie, ale innych. Podobnie rzecz ma się z literaturą: kiedy wyrzeka się ona swojej oryginalności, staje się wtórna i naśladowcza. Mochnacki w swoim wywodzie zrównuje pamięć indywidualną ze zbiorową. Według niego nie tylko człowiek może popaść w obłęd i szaleństwo, to samo może przydarzyć się narodowi: „Tak bywa i z narodem. W umyśle jego jest także pamięć, którą stracić może. Może zgubić nić przypomnienia i przyjść ku obłąkaniu. […] Cóż się wtedy dzieje? Oto cienie przeszłości tułają się bez czci i pożałowania. Nikt nawet nie wie, gdzie są groby wielkich ludzi, a wiara, cnota i nadzieja odlatują w inne czasy. […] Literatura stroi się kradzionymi wdziękami i cudzą wzbogaca, a raczej ubożeje, iścizną […] w takim umyśle jest obłąkanie”28.
26Ludzi ogarnia niemoc niepozwalająca widzieć piękna i prawdy o przeszłości. W tym poglądzie pobrzmiewa zdanie ze słynnego wówczas manifestu Zoriana Dołęgi Chodakowskiego O Sławiańszczyźnie przed chrześcijaństwem, twierdzącego, że przyjmując chrzest, staliśmy się sobie cudzymi. Mochnacki, nie odwołując się wprost do tego tekstu, pisze, że „kiedyś inszymi byliśmy i czujemy to w sercu naszym”: „Biada ludziom, którzy ku tej przychodzą niepamięci! Straciwszy sprzed oczu obraz przeszłych czasów, zarówno i tego nie postrzegają, co się koło nich dzieje. Samych siebie nie znają, są tylko przedmiotem rozumienia i znawstwa drugich”29.
Historia i nowoczesność
27Dla Mochnackiego głównym sposobem docierania do przeszłości jest intuicja (czucie). Jego stosunek do historii okazuje się jednak w dużym stopniu ambiwalentny, często uzależniony od sposobu prowadzenia przez niego argumentacji, czasem bowiem traktuje ją nawet jako bierną, ciemną stronę rzeczywistości, którą można wskrzesić lub uaktywnić za pomocą poezji/słowa. Nazywa ją „snem ludów, cieniem ich jestestwa”30. Prezentowane przez niego podejście jest całkowicie odmienne od oświeceniowego czy romantycznego stosunku do historii. Nie stanowi ona leku przeciwko rezygnacji, jak u pisarzy epoki stanisławowskiej, np. Naruszewicza. I nie sama historia jest tu wartością. Sposób jej rozumienia przez Mochnackiego odbiega też od powszechnie szanowanego i cenionego podejścia Lelewela – widzącego w niej autonomiczną i nowoczesną naukę. U autora O literaturze polskiej… historia posiada przede wszystkim charakter służebny wobec pamięci i wiąże ze sobą wszystkie obrazy wyobraźni: „Historia polska nie co innego być może, tylko nauką służącą narodowej pamięci. Pamięć jest niezmiernie ważną władzą umysłu ludzkiego. Wyobrazić by ją sobie można jako nić wiążącą nie tylko szczególne pojęcia, ale całe szeregi rozumowań i wszystkie imaginacji obrazy”31.
28Można się zastanawiać, do jakiego stopnia myślenie o historii i teraźniejszości zbliża Mochnackiego do Stanisława Brzozowskiego32. Maria Janion zauważa, że wspólny dla nich wydaje się dystans wobec historii, przekonanie, że nie wolno ulegać jej przeznaczeniu, gdyż wpływ przeszłości może być zabójczy i prowadzić do niewoli wewnętrznej uniemożliwiającej czyn33. Poglądy romantycznego myśliciela okazują się też zbieżne z teoriami Fryderyka Nietzsche34. Mochnacki, podobnie jak później niemiecki filozof, uważa, że historia potrzebna jest życiu. Nietzsche pisał: „Historia jest nam potrzebna do życia i do czynu, nie zaś, by odwodziła nas na wygodny dystans od życia i czynu lub zgoła upiększała życie samolubne i czyny tchórzliwe i złe. Chcemy służyć historii, jeśli ona służy życiu; ale przy pewnej intensywności uprawiania historii i pewnej jej ocenie życie psuje się wyrodnieje”35.
29Nietzsche jest przekonany, że niebezpieczeństwo pojawia się wtedy, kiedy zmysł historyczny nie służy życiu, ale jako część historii antykwarycznej je mumifikuje, nie wchłania bowiem rzeczy przeszłych, a tym samym nie przekształca i nie ożywia teraźniejszości. Niemiecki filozof uważa, że „przeszłość nie może stać się grabarzem teraźniejszości”36. Dowodzi, że historia, służąc życiu minionemu, podkopuje życie wyższe, dzisiejsze. Gdy zmysł historyczny nie wspomaga życia, historia antykwaryczna sama wyrodnieje, gdyż nie przenika jej świeżość teraźniejszości.
30Podobny stosunek do historii prezentuje Mochnacki, który uważa, że jej celem ma być uaktywnianie życia, ciągłe jego pobudzanie. Zwraca on wielokrotnie uwagę, że szczególnym aspektem historii i zmysłu historycznego jest ich osadzenie w teraźniejszości. Historia bowiem jest wytworem współczesności, często wręcz zapisem tego, czego historycy sami doświadczyli i co sami widzieli. Każdy wiek ma swoich kronikarzy-świadków, zostawiających ustne lub pisemne materiały, z których czerpią później krytycy i pisarze tworzący „osnowę narodową”. Są one jednak niepełne, cząstkowe, nie pozwalają na ogląd całości naszych dziejów. Mochnacki postuluje więc dzieło, które ogarnie wszystkie wydarzenia, minione chwile i pozwoli narodowi rozpoznać się w swoim jestestwie: „[Historia] nauka to poważna, dostojna, wzbudzając i zasilając nigdy nie wygasłe uczucie przeszłego bytu, dalej jeszcze takowe rozszerza w narodzie. Historię piszą spółcześni z podań, z wieści i powiastek, z tego, na co sami własnymi oczami patrzyli. Każdy wiek miał swoich kronikarzy, swoich latopisów, którzy to wszystko, co się za ich dni działo czy w powodnym czy przeciwnym szczęściu, przekazywali bądź pismem, bądź także tylko ustnym podaniem. Z tych przekazów tworzą się następnie historyczne materiały, a z nich za staraniem późniejszych zbieraczy, krytyków i pisarzy umiejętnych – ogólna powstaje dziejów ojczystych osnowa. Spółczesna historia każdego wieku świadczy: jako się naród w obecnym jestestwie swoim rozumiał, jak uważał i pojmował to jestestwo? Wszystkie zaś dzieje od najdawniejszych czasów do dnia dzisiejszego są, a raczej powinny być, zebraniem w treść jedną szykownie, umiejętnie, porządnie rozwinioną tych cząstkowych świadectw, tych ułamkowych, przemijających uznawań. Stąd jak z wątku potrzeba wyciągnąć nić historycznej powieści, zawierającej sumę wszystkich minionych momentów życia. Zachodzi pytanie: czy mamy w literaturze polskiej takiej dzieło ojczystej poświęcone pamięci?”37.
31Mochnacki w swoich rozważaniach na temat pamięci i historii wysuwa na plan pierwszy kategorię teraźniejszości i jednoznacznie stawia na swoich współczesnych, stając się ich piewcą i admiratorem. Uważa, że historia powinna być dla nich kołem napędowym, ponieważ dzięki geniuszowi, poczuciu teraźniejszości, mogą wchłonąć to, co było wielkie w przeszłości, i przekształcić w wartości pozytywne to, co dla innych stanowiło przedmiot narodowych lamentów i nostalgicznych wspomnień. To właśnie romantyczni poeci mogą stworzyć dzieło ujawniające wielkość narodu. Za najlepszy okres w historii Polski uważa czasy Bolesława Chrobrego. W świetle późniejszej teorii Nietzschego, jest to ten rodzaj historii, który był kiedyś i kiedyś jeszcze będzie możliwy38. Dla polskiego romantyka ten prawdziwy kapitał elit narodowych stanowi fundament tożsamości narodowej.
32Mochnacki cały czas podkreśla, że żyje w konkretnym czasie i miejscu. W horyzoncie jego rozważań znajduje się to, co ulotne, zmienne, przypadkowe, wykluczające się nawzajem, sprzeczne czy niejednoznaczne. W sferze teorii estetycznej odróżnia go to od jego poprzedników, klasycyzujących krytyków, którzy nie wykraczali poza wyznaczony przez Boileau kanon. Wydaje się, że nie byli w stanie dostrzec tego, co wymyka się rozumowi. To, co ulotne, jako zagrożone niepamięcią, nie mogło być przedmiotem sztuki, opierającej się na solidnych podstawach. Ale postawa Mochnackiego nie jest także typowa dla romantyzmu, jeszcze ślepego i głuchego na to, co nazywamy nowoczesnością. Według Michała Kuziaka paradoks romantyzmu, dostrzeżony przez Hansa R. Jaussa, polega na tym, że formacja ta początkowo definiuje swoją nowoczesność przez zwrot ku przeszłości, by zerwać z tą praktyką od czasów Baudelaire’a39: „Symbioza romantycznego i nowoczesnego nabiera własnej dynamiki, tzn. pojawia się nowa świadomość nowoczesności, która chce być nowocześniejsza niż romantyczność, a ponadto dochodzi coś, z czym dotąd w dziejach pojęcia się nie zetknęliśmy. Otóż zakres słowa nowoczesny zrazu obejmuje epokę chrześcijańską, stopniowa zawęża się do czasu życia jednego pokolenia i wreszcie kurczy się do aktualnej mody w dziedzinie smaku literackiego, a zarazem nowo ukute pojęcie moderny nie przeciwstawia się już – w sensie epoki – jakiejś określonej przeszłości”40.
33Mochnacki kieruje się zasadą poetyki fragmentu i w jego przeświadczeniu rzeczy przypadkowe czy zmienne przenikają to, co trwałe i niezmienne. Dlatego przedmiotem jego namysłu jest chwila obecna i samo życie. Drąży to zjawisko, ale oczywiście nie ujmuje go w tak sposób świadomy, jak późniejsi modernistyczni czciciele nowoczesności.
34Maria Janion pisze, że w poszukiwaniu prawdziwego ogniska życia Mochnacki radził się udać za „granicę teraźniejszej kultury”, tam, gdzie ruiny i zmarli. Łańcuch bytów łączył żywych i umarłych, niewidzialne prześwitywało przez to, co widzialne41. Jednakże według badań w jego myśli pojawiają się przeczucia innego życia: mrocznej, dynamicznej, pożądającej samej siebie mocy. Świadczy też o tym jego styl: namiętny, pełen napięć. Mochnacki, pisząc o życiu, popada niemal w jakiś rodzaj ekstatycznego rozedrgania, niecierpliwości. Tekst jest pełen aluzji, sprzeczności, niemal faluje, charakteryzuje go duża emocjonalna i intelektualna amplituda. Mochnacki próbuje objąć swoją myślą całą rzeczywistość, co powoduje, że pojawia się u niego uczucie nienasycenia, charakterystycznego dla romantycznej mentalności. Dla wielu romantyków nienasycenie jest nieodłączne od tajemnicy i nieskończoności. Mochnacki wielokrotnie podkreśla, że stoi po stronie natura naturans, którą można byłoby też interpretować w duchu „ja” Fichtego. Tam, gdzie jest ruch, konflikt, walka przeciwieństw, tam on widzi życie i temat własnych rozważań. Silnie akcentowane upodobanie Mochnackiego do tajemniczej, dzikiej i nocnej strony natury znajduje uzasadnienie w tym, że takie jej stany lepiej oddają ruch i życie42. To natura naturans pozwala na uchwycenie teraźniejszości, przejawiającej się w przemijaniu, ulotności pobudzających wyobraźnię. Samopożądanie, jakie się w tym wszystkim kryje, jest też konstytutywną cechą nie tylko życia, ale i jestestwa narodowego oraz narcyzmu narodowego.
35Jeśli u Mochnackiego odnajdujemy tylko niejasne przeczucie nowoczesności, to musimy przyznać, że ze wszystkich aspektów teraźniejszości najbardziej uchwytna była dla niego młodość. Maria Janion pisze: „młodość utożsamiała się z czuciem, wiarą, sercem, z kosmiczną miłością, z uniwersalnym braterstwem, ale także z ludem i jego prostotą, z jego wierzeniami i przesądami”43. Kategoria ta była mocno osadzona w teorii estetycznej i filozoficznej romantyzmu, dzięki czemu mogła być świadomie wykorzystywana w programach i manifestach epoki. Janion pisze: „Największe zagrożenie dla młodości stanowiła przeszłość, sen snu, historia, odbiera ona siły, zapał, miłość – niezbędne w walce o wyzwolenie narodowe. Młodość domaga się, by człowiek przede wszystkim nauczył się żyć i używał historii, tylko w służbie samowiedzy narodowej. Literatura, tworzona przez ludzi młodych i młodość w literaturze transponujących, kierowana manifestacyjnie również do młodych, budowała cały obraz świata na wrażliwości, pobudliwości młodzieńczej”44. Przykładem jest wiersz Oda do młodości Adama Mickiewicza, który mimo oświeceniowej poetyki miał wpływ na świadomość romantyczną i był odbierany jako zachęta do walki podczas powstania listopadowego. Janion zwraca uwagę, że mimo buntowniczego potencjału młodość poniosła porażkę. W 1830 roku zwyciężył autorytet starych, co zaważyło na losach powstania45. Przyczyny upatruje w różnym rozumieniu teraźniejszości przez młodych i starych. Uważa, że teraźniejszość nie interesowała młodych, a cele przez nich wyznaczane znajdowały się w przyszłości: „romantyzm młodości kieruje całą swą dynamikę w przyszłość, ku dokonaniom, które stać się mają. Starość jest spełnieniem, młodość – projektem”46.
36W tym kontekście bardzo interesujący jest spór Mochnackiego ze spiskowcami w sprawie bezinteresownego poświęcenia i ambicji oraz jak możemy się domyślać, w kwestii rozumienia teraźniejszości. Sprzeciwił się on postulatowi poświęcenia młodych za starych. Oddanie władzy tym drugim podczas powstania listopadowego było w jego rozumieniu regresem, a nie dowodem spełnienia patriotycznego obowiązku wobec ojczyzny, która wymagała takiej ofiary. Zwłaszcza że starzy, czyli przywódcy powstania, okazali się niewydolni i niezdolni do walki o niepodległość47.
37Zrzeknięcie się praw młodości należy rozumieć jako znak wycofania się romantyków z teraźniejszości, co jest charakterystyczne dla myślenia wielu działaczy emigracyjnych, w tym Mickiewicza. Postawę tę można nazwać polskim anachronizmem, polegającym na nieumiejętności czy niemożności zadomowienia się w teraźniejszości. Mamy do czynienia z charakterystyczną dla tej formacji strategią myślenia. Z pozoru brak ojczyzny, czyli eksterytorialność czasowa i przestrzenna, zmuszała do myślenia radykalnego, nowoczesnego. Emigranci wiedzieli, że muszą zaadaptować się do nowych warunków. Udało się to tylko nielicznym, tym, którzy odpowiedzieli na wyzwania nowych czasów, jak np. Ignacy Domeyko, główny inżynier górnictwa w Chile. Większość, co okazało się ich tragedią życiową, pozostała żołnierzami-tułaczami pogrążonymi do końca swoich dni w żałobie po ojczyźnie. Jeszcze inni, jak Mickiewicz, choć przedzierzgnęli się w politycznych radykałów, to w sferze symbolicznej nadal trwali w swoim tradycyjnym światopoglądzie. Zapowiedź nowych mesjanistycznych czasów nie przeszkadzała autorowi Pana Tadeusza chwalić liberum veto i złotą wolność szlachecką. Można odnieść wrażenie, że dla Mickiewicza chwila obecna należy albo do historii, albo do tego, co ma nadejść, a on sam interesuje się tylko przeszłością i przyszłością. W odniesieniu do całego niemal pokolenia romantyków można zauważyć ciągłą ucieczkę przed tym, co nowe, co nowoczesne. Industrializacja – rozwój przemysłu, produkcji, ze swoim przyrostem ludności i towarów jawiła się Polakom pochodzącym z zacofanej części Europy niemal jako spełnienie się Apokalipsy św. Jana. Nowoczesne miasta, takie jak Paryż czy Londyn, budziły strach i niechęć. Stawały się, z czym nie krył się Mickiewicz, miejscem piekielnym i przerażającym. Zmiany, jakie zachodziły na ich oczach, były zazwyczaj przedmiotem krytyki, rzadko fascynacji. Kolej jechała za szybko, a maszyny budziły religijną grozę. Nie wdając się w dywagacje, do jakiego stopnia poczucie odczłowieczenia tych czasów było słuszne, należy zwrócić uwagę, że kłopoty z teraźniejszością wynikały z unikania konfrontacji z rzeczywistością. Emigrantom bliższa była postawa nostalgiczna, szukająca łatwej pociechy w przeszłości, czego świadectwem jest popularność Pana Tadeusza, niż postawa rewolucyjna. Nic dziwnego, że pogrzeby stały się w najbliższych 200 latach ulubioną ceremonią Polaków. Ten anachronizm fundował tożsamość narodową opierającą się na sprzecznościach. Jeżeli odrzucimy mistyczną wykładnię usprawiedliwiającą coincidentia oppositorum naszego mitu narodowego, odsłonią się pokłady, które trudno uwspólnić. Powstaje pytanie, jak naród może być jednocześnie wolny i zniewolony, pokonany i zwycięski, umarły i żywy. Badanie traumatyzmu narodowego męczeństwa można rozpocząć od rozdzielnia tych opozycji, by odsłoniło się miejsce, w którym produkowane są polskie fantazmaty.
Fantazja i poezja
38Jednym z zasadniczych warunków samowiedzy narodowej miała być, według Mochnackiego, aktywna intuicja, chroniąca naród przed popadnięciem w zapomnienie, obłęd czy też sen. Wiedza tego rodzaju nie należy do porządku racjonalnego, lecz emocjonalnego – wewnętrzne spojrzenie polega na „czuciu samego siebie i na odzyskiwaniu przytomności”, którą traci się wraz z odchodzącym czasem. Wiedza ta potrzebuje wsparcia poezji i wielkich dzieł historycznych, których zadaniem jest „oprzytomnianie” w momentach klęski czy kryzysu narodu osuwającego się w kolejny sen. W sytuacji zagrożenia bytu narodowego dziejopisarstwo – szczególnie rozumiane – powinno być najwyższą formą twórczości literackiej. Dziejopis nie tylko gromadzi materiały, nie tylko opisuje fakty historyczne, lecz także na podstawie własnego wglądu (intuicji) oraz materiałów i przekazów historycznych tworzy jedną wielką poetycką narrację, w której opowiada minione koleje życia narodu. Nieszczęściem, jakie może spotkać naród, to brak wieszcza lub dziejopisa, świadka najlepszych czasów, szczęśliwych dni. W przypadku Polski ratują ją młodzi poeci romantyczni, gdyż ich poezja, literatura – „wyciągnieniem jest na jaśnią myśli narodu”48. Dlatego też Mochnacki widzi w poezji jedyny istniejący przejaw „uznania się” narodu polskiego w swoim jestestwie. Jeśli stworzenie nowego rodzaju dziejopisarstwa, nowej, narodowej filozofii było tylko postulatem, to narodowa poezja jest dla niego stanem faktycznym. Współczesna poezja romantyczna, czerpiąca natchnienie z polskiej tradycji historycznej, z folkloru, z obyczajów i wierzeń ludowych egzystuje bowiem na granicy dwóch czasów – jest objawieniem przeszłości i skarbnicą pojęć współczesnej cywilizacji. Poezja romantyczna za pomocą fantazji z łatwością przenosi się do przeszłości, skąd czerpie natchnienie: „Fantazja włada w tym świecie i jako duch nad ziemią się unosi po uskromieniu burzliwych żywiołów. Stwarza, czaruje! Fantazja w historii rozpościera się i mija niby sen albo mgła w świetle księżyca”49.
39Widzimy, jak ważną rolę odgrywa tu fantazja50. Koncepcja Mochnackiego wiele zaczerpnęła z ducha filozofii Schellinga, dla którego wyobraźnia i fantazja były dwoma równorzędnymi kategoriami estetycznymi51. W ujęciu Mochnackiego fantazja jako władza duszy posiadała ogromną siłę kreatywną, przeciwstawiającą się ograniczonemu rozumowi: „Nie um ani podrzędny, z umu wynikający rozum, lecz imaginacja przybiera w właściwe stroje wszelkie kształty, na jaśnią wywołane z pamięci. Owdzie znowu nad te zwierciadlaną wywyższa się wyobraźnię daleko silniejsza władza – twórcza, gwiaździsta, niepodzielna fantazja, i w całym tym systemie cywilizacji moc swoją szeroko rozpościera”52.
40Owej sile magicznej, boskiemu pierwiastkowi stwarzającemu z niczego (ex nihilo) romantykcy przypisują ogromną rolę w kreowaniu narodu. Fantazja nie tyle umożliwia uczestnictwo w rzeczywistości, co staje się sposobem jej kreacji. Mochnacki jako krytyk literacki i patriota w czasie powstania listopadowego diagnozuje sytuację kraju jako stan niebytu. Naród, według niego, uwikłany w dylematy hamletyczne, musi szukać wsparcia w sobie samym. W tej jakże beznadziejnej sytuacji fantazja, której wyznacza on ważną rolę, pozwala zasłonić horror rzeczywistości, przetrzymać rozpad państwa, jego śmierć czy sen i walczyć z zapomnieniem, na jakie narażony jest naród. Polityczne tło okazuje się tu zasadnicze i pozwala zrozumieć romantyczny mechanizm kreowania narodu. W sytuacji, kiedy państwa już nie ma, to fantazja staje się siłą narodotwórczą, powołuje do życia naród, w założeniach bardziej trwały niż państwo. Funkcjonowanie fantazji w ideologii polega na tym, jak pisze Slavoj Žižek, że „scenariusz fantazji przesłania prawdziwy horror danej sytuacji, zamiast pełnego odzwierciedlenia antagonizmów przenikających nasze społeczeństwo, pozwalamy sobie wierzyć w pojęcie społeczeństwa/narodu jako całości organicznej, scalanej siłami solidarności i współpracy”53.
41Fantazja jako proces narodotwórczy, rządzący się własnymi prawami, zaczyna funkcjonować w polskim romantyzmie częściowo za sprawą Mochnackiego. I jeśli krytyk znajduje dla fantazji uzasadnienie teoretyczne, to w późniejszym czasie jej uruchomiony w ten sposób mechanizm w myśli i twórczości wielu romantycznych działaczy działa w dużym stopniu na poziomie nieświadomym. Zwycięstwo fantazji nad zasadą rzeczywistości w polskim romantyzmie sprowadzało się do szczególnego rozumienia wolności, nieuznającej racjonalnych ograniczeń, co w przypadku literatury miało swoje uzasadnienie, ale w programach politycznych, takich jak np. mesjanizm, graniczyło z szaleństwem54.
42Herbert Marcuse, tropiąc związki fantazji i utopii, szczegółowo przedstawił metapsychologię Zygmunta Freuda, który odwołując się do relacji między popędami ego i czynnościami świadomości, opisał różne sposoby funkcjonowania fantazji. Według niemieckiego uczonego, początkowa jedność ego ze sferą przyjemności zostaje rozbita przez ustanowienie zasady rzeczywistości, która determinuje rozwój psychiki jednostki, ulegającej w trakcie tego procesu rozszczepieniu (część aparatu psychicznego – rozum – otrzymuje zdolność interpretowania, manipulowania, definiowania rzeczywistości, druga część, wolna od kontroli zasady rzeczywistości – fantazja – pozostaje przyjemna, ale bezsilna i bezużyteczna). Marcuse wyciągnął nieco odmienne od teorii Freuda wnioski: według niego fantazja, nie uznając żadnych ograniczeń, pełni rolę bufora, pozwalając przezwyciężyć antagonistyczną, niespełniającą wymagań i oczekiwań jednostki rzeczywistość. Mimo obowiązującej zasady rzeczywistości poczucie, że możliwe jest pogodzenie jednostki z całością czy pragnienie ze spełnieniem, jest tak silne, iż wydaje się realne. Choć ma to cechy utopijne i niemożliwe, fantazja jest na tyle mocna, że przełamuje, zwłaszcza w chwilach kryzysu, przemawiającą przeciwko niej zasadę rzeczywistości, sytuując się w sferze realnej i odnosząc zarówno do przeszłości, jak i do przyszłości55.
Naród
43Uważnie czytając wszystkie pisma Mochnackiego z okresu przedpowstaniowego, trudno nie zauważyć, że proponowane w nich pojęcie narodu jest jednak mgliste i wielokształtne. Odnosi się wrażenie, że Mochnacki próbuje zarysować i uchwycić wszystkie możliwe formy jego istnienia.
44Kluczem do tego, w jaki sposób krytyk rozumiał naród, wydaje się z jednej strony pragnienie znalezienia uzasadnienia metafizycznego dla wszystkich elementów rzeczywistości: natury, sztuki i narodu oraz stworzenie dla nich jednego horyzontu filozoficznego, a z drugiej jakieś uparte pragnienie substancjalizowania tych wszystkich zjawisk, a szczególnie narodu. Te tendencje widać na przykładzie rozumienia poezji. Pieróg pisze, że „to, co Mochnacki pierwotnie rozumiał przez literaturę (pewien zbiór myśli, uczuć, wyobrażeń), uległo substancjalizacji, czyli zmieniło się w duszę zbiorową, to zaś co początkowo określał narodem (pewien zbiór ludzi pod pewnym względem podobnych) zmieniło się w podmiot zbiorowy, określany przez jego własną samoświadomość”56. Charakterystyczna jest też zmiana w podejściu Mochnackiego do poezji, której na początku, w 1825 roku w dyskusji z klasykami przyznaje rolę estetyczną i filozoficzną, by ostatecznie uznać ją za wyraz literatury narodowej.
45W O literaturze polskiej… odnajdujemy jedną z najbardziej rozpowszechnionych definicji, zgodnie z którą naród jest rozumiany jako żyjący organizm, sam z siebie czerpiący siłę, pozwalającą mu przetrwać w każdych warunkach. Koncepcja rozeznania się w swoim jestestwie, odwołująca się w swojej głębszej warstwie do filozofii Schellinga, opierała się na akcie autorefleksji ustanawiającej byt narodu. Można powiedzieć, że naród widziany jest jako Arystotelesowski własny samoporuszyciel, mający korzenie metafizyczne i posiadający substancjalny byt. Mamy tu do czynienia z rodzajem obsesyjnej samozwrotności, polegającej na ciągłym odwoływaniu się do siebie jako punktu centralnego. Zasadnicza dla myśli Mochnackiego, a także innych romantyków-patriotów, okazuje się fantazja o omnipotencji. Samozwrotność obejmuje również pozostałe komponenty tożsamości narodowej, takie jak historia i pamięć, i jest stosowana jako retoryczne uzasadnienie wszystkich argumentów na rzecz narodu. Historię mają bowiem tyko narodowe podmioty obdarzone świadomością przeszłości i tylko te zbiory jednostek są narodami, które mają historię: „Życie historyczne wszelkiego ludu jest […] nie co innego tylko ciągły, nigdy nie przerywany proces uobecniania się samemu sobie, od początku, od kolebki, przez wszystkie pośrednie czasy”57.
46Ale owo wyłanianie się bytu narodowego nie jest wcale takie oczywiste i proste. Procesowi temu towarzyszy pragnienie spojrzenia na siebie z zewnątrz, mające więc charakter narcystycznej autoafirmacji, która nadaje ostateczny kształt tożsamości narodowej. Należy ona więc do sfery nie ratio, ale Erosa.
47To erotyczne pożądanie ewokuje obraz zwierciadła umożliwiającego samowidzenie/samowiedzę. Rolę zwierciadła spełnia literatura, która jednakże nie odbija stanu faktycznego, ale marzenia o narodzie. Nie oczekuje się od niej krytycznego podejścia czy głębokiej diagnozy o stanie faktycznym narodu, ale fantazji o jego niezwykłej mocy i przeznaczeniu: „że naród jedynie tylko w literaturze ma swoją refleksję. Że jedynie tylko w masie swoich wyobrażeń i myśli ma wewnątrz ujęcie, ma grunt pod sobą i uznanie samego siebie w jestestwie swoim”58.
48Naród dla Mochnackiego jest nie tylko żyjącym organizmem, ale i ideą. Trzeba zwrócić uwagę, że w jego myśli nie obowiązuje zasada niesprzeczności: „Ściśle rzecz biorąc: naród nie jest to zbiór ludzi zamieszkałych na przestrzeni określonej pewnymi granicami. Ale raczej istotą narodu jest […] zbiór wszystkich pojęć i uczuć odpowiadających religii, instytucjom politycznym, prawodawstwu, obyczajom, a nawet: będącym w ścisłym związku z położeniem geograficznym, klimatem i innymi warunkami empirycznego bytu”59. Naród scharakteryzowany został jako zespół pojęć i uczuć mających korzenie w warunkach empirycznych, takich jak geografia czy klimat. Te obiektywne warunki określające funkcjonowanie państwa determinują też treści przeżywane w ramach idei, w jakiej przebiega życie narodu. Nadrzędną kategorią jest samoświadomość zastępująca państwo, definiowane jako zbiór ludzi zamieszkałych na pewnym terytorium. Zastąpienie kategorii państwa ideą narodu pomaga uzasadnić przekonanie, że naród polski historycznie istnieje nawet po śmierci politycznej.
49Naród nieposiadający samowiedzy, musi według Mochnackiego utonąć w mrokach nieświadomości. Zdolność uświadamiania sobie przez dane społeczeństwo swych przeżyć nie jest bezwarunkowa; wpływ na to mają takie czynniki, jak język, sztuka i literatura. Istnienie narodu zależy więc od kultury umysłowej społeczeństwa: „Niechaj naród raz tylko i choć na czas najkrótszy ma to uznanie samego siebie w swoim jestestwie, a już pamięć jego nie zaginie. Wyrazi się bowiem, wyjawi, zasłynie. Będzie miał poetów, sztukmistrzów, dziejopisarzy, mówców. Uczucie to bowiem, kiedy się naród w swoim jestestwie nie rozdzielonym czuje jak po tętnie, jest tak piękne, tak szlachetne, że się koniecznie wszystek w nim wyjawić musi, wyrwać na jaw, wynurzyć, swoje «ja» na oko pokazać. To wyrażenie ducha, to wyciągnięcie myśli spójnej na jaśnią, ta ogólna masa wszystkich razem wyobrażeń i pojęć, cechująca narodu istotę, «stanowi literaturę tego narodu»”60.
50Literatura jest uznaniem się narodu w swoim jestestwie, co oznacza, że jest ona najpełniejszym wyrazem świadomości narodowej. Dzięki niej zbiór jednostek mieszkających na pewnym terytorium staje się jednolitym organizmem, „podmiotem zbiorowym”, zachowującym jednocześnie status idei. I jak w myśli panteistycznej Schellinga natura ma charakter boski, tak naród uzyskuje nieśmiertelność dzięki swojemu boskiemu pochodzeniu. Naród pojmowany jako byt sam w sobie zaczyna od czasów rewolucji francuskiej spełniać niezwykle ważną rolę w procesie historycznym. Po dekapitacji króla Ludwika XVI wszystkie prerogatywy boskie i królewskie przejmuje lud, dzięki czemu zostają zachowane dwie najważniejsze dla kultury europejskiej wartości: całość/ jedność i ciągłość. Z tego też powodu nie następuje przepowiadany przez wielu przeciwników rewolucji koniec Europy. W świadomości romantyków naród, mający boskie korzenie, konstytuuje się jako całkowicie naturalny i samoistny byt, mogący istnieć również niezależnie od państwa, a przy tym jako żywy, świadomy siebie podmiot niepotrzebujący zewnętrznego uzasadnienia, legitymizujący sam siebie. Nic dziwnego, że romantycy ciągle powołują się na nieśmiertelność narodu jako główny dowód jego istnienia, na co wskazywać mają m.in. jego zdolności regeneracyjne.
Narcystyczna natura narodu
51Maria Janion w Gorączce romantycznej z żelazną konsekwencją śledzi występujący w myśli Mochnackiego i w twórczości innych romantyków motyw podwojenia, pokazując, w jaki sposób operowanie wyobrażeniem dwoistego bytu było ważne dla refleksji na temat skończoności istnienia i nieśmiertelności. Wydaje się, że Mochnacki był obsesyjnie opanowany tezą o zwierciadlanej naturze świata: „Wszystko się tu na dwoje roznosi”61. Dla Mochnackiego myśl jest też zwierciadłem, „myśl jest istotą naszej istoty, nosi na sobie nasz cień, nasze podobieństwo, nasz obraz […]. Myśl jest jak czyste zwierciadło, co ukażesz, to się też w nim ukaże”62. Janion zwraca uwagę na związek lustra i myśli. Samopoznanie może dokonywać się tylko w toku obiektywizacji przez odbicie, przy czym musi to być „odbicie dwukrotne”, układ „odbić zwrotnych”, „ustawienie naprzeciw siebie dwóch luster wzajem się odbijających”. I uważa, że Mochnacki zresztą właśnie z odbić i podwojeń obecnych w naturze wysnuwa swą teorię sztuki walczącej o nieśmiertelność63. Figurą podwojenia jest nie tylko sobowtór, ale także i Narcyz, który okazuje się również efektem swoistej „dualistycznej” świadomości64.
52W postulacie „uznania samego siebie w swoim jestestwie” można więc dostrzec charakterystyczne dla postawy romantyków zainteresowanie dla sfery subiektywnej/fantazmatycznej, a w pragnieniu „bycia przedmiotem dla samego siebie” widzieć przesublimowaną figurę narcyzmu. Już od czasów Herdera koncepcja powrotu do siebie, wiedza o wewnętrznej istocie to konieczne elementy tożsamości. Jeśli naród ma być dla samego siebie przedmiotem widzenia, to narcystyczna kontemplacja wewnętrznej istoty możliwa jest za sprawą literatury pełniącej rolę zwierciadła. Kontemplacja ma nie tylko znaczenie ontologiczne, estetyczne, ale także polityczne. Ma ułatwić zebranie rozproszonych sił i kumulację energii narodowej. Często jednak przybiera formę introwertycznego odwrócenia się od świata, niechęci do konfrontowania się z nim. Towarzyszy temu wiara w czarodziejską moc słów oraz we wszechmoc własnych myśli, życzeń i pragnień. Freud w Próbie wprowadzenia pojęcia narcyzmu zwraca uwagę, że narcyzmu nie należy traktować jako perwersji. Trzeba w nim widzieć uzupełnienie egoistycznego popędu samozachowawczego o podłożu libidinalnym przynależnego każdej żywej istocie65.
53Aby zrozumieć, na czym polega narcystyczna osobowość polskiego narodu, należy odwołać się do teorii animizmu, przedstawionej przez Freuda, który zwrócił uwagę, że ten typ wrażliwości jest nie tylko charakterystyczny dla ludów pierwotnych, ale i dla neurotyków. Freud w Totem i tabu zestawia animizm i trzy stadia rozwoju popędów. Animizm jest pewnym systemem myślenia, nie tylko dostarcza wyjaśnienia jednostkowego zjawiska, lecz także pozwala ująć całość świata z jednego punktu widzenia, widząc w nim jednolity porządek. Światopogląd animizmu, który powstał jako pierwszy, jest zapewne najbardziej konsekwentny i gruntowny, wyjaśnia bowiem naturę świata. W stadium animistycznym człowiek przypisuje wszechmoc samemu sobie. W świecie współczesnym animizm istnieje w formie zdegradowanej.
54Freud pisze: „Można by powiedzieć, że w przypadku ludzi pierwotnych myślenie jest jeszcze w znacznej mierze naznaczone seksualnością, stąd zaś wypływa wiara we wszechmoc myśli, niezachwiana pewność co do możliwości opanowania świata, ale również niepodatność na – skądinąd łatwo dostępne – doświadczenia, które mogłyby pouczyć człowieka o tym, jaka jest jego prawdziwa pozycja w świecie. W konstytucji psychicznej neurotyków z jednej strony zachowała się znaczna część owej pierwotnej postawy, z drugiej zaś wyparcie tego, co seksualne, spowodowało wtórną seksualizację procesów myślowych. I tu i tam – to znaczy zarówno w przypadku pierwotnego, jak i powstałego w wyniku regresji libidalnego nadmiernego obsadzenia myślenia skutki psychiczne muszą być te same: intelektualny narcyzm, wszechmoc myśli.
55W pierwszym stadium popędy te nie kierują się na żaden obiekt zewnętrzny. Każdy z popędowych składników seksualności dąży z osobna do osiągnięcia zysku w postaci rozkoszy i znajduje zaspokojenie we własnym ciele. Jest to stadium autoerotyzmu.
56Drugie stadium polega na wyborze obiektu. Stadium trzecie – pośrednie – to podzielenie pierwszego stadium autoerotyzmu na dwa. W owym stadium pośrednim, którego znaczenie staje się w miarę rozwoju badań coraz bardziej oczywiste, popędy seksualne – wcześniej izolowane – połączyły się, jak również znalazły obiekt; obiektem nie jest nic zewnętrznego, obcego wobec indywiduum, lecz jego własne, ukonstytuowane już w tym okresie Ja. To stadium narcyzmu. Osoba zachowuje się w nim tak, jakby była zakochana w sobie samej; jak pokazuje nasza analiza, popędy Ja nie dają się tu jeszcze oddzielić od życzeń libidinalnych. […] organizacja narcystyczna nie zostaje nigdy bez reszty porzucona. Człowiek pozostaje do pewnego stopnia narcystyczny, nawet wtedy, gdy znajdzie dla swojego libido obiekty zewnętrzne; podejmowane przezeń próby obsadzenia obiektów są niejako emanacjami libido, które obstaje przy ja i które może je na powrót wchłonąć”66.
57Cechą charakterystyczną animizmu jest więc poczucie wszechmocy myśli i narcyzm. Freud już wcześniej wyróżnił dwa rodzaje narcyzmu, pierwotny i wtórny. Jego teoria pozwala podejść szerzej do narcyzmu narodowego, nie jest to bowiem zagadnienie zawężające się do opisu określonego stanu psychicznego, ale pewien projekt kultury zachodniej opierającej się na pojęciu całości, jedności i ciągłości, który odnajdujemy w wielu ideologiach narodowych. Współwystępuje z koniecznością ustanowienia mocnej tożsamości. Punktem odniesienia dla nas jest narcyzm pierwotny, w którym popędy są jeszcze nieukierunkowane i nie nastąpiła kateksja obiektu. Towarzyszy temu poczucie pełni i omnipotencji, wszechwładzy.
58Według tradycyjnej teorii psychoanalitycznej w tym wczesnym stadium rozwoju libido jest całkowicie zainwestowane w Ja, a właściwie w ciało. Nowo narodzone dziecko nie postrzega jeszcze swojej matki jako odrębnego bytu, a co za tym idzie, myli uzależnienie od matki, która natychmiast zaspokaja wszystkie jego potrzeby, z własną omnipotencją. W kulturze polskiej figurą tak pojmowanego narcyzmu jest Kochanek Ojczyzny, będący jednocześnie jej dzieckiem. Jednakże narcyzm zostaje wyparty przez postulat poświęcenia się, zrzeczenia się siebie dla dobra ogółu. Tak pojęty obowiązek stanie się zasadą organizacji dyskursu narodowego. Jednakże rozkosz/przyjemność przynależna narcystycznemu samouwielbieniu nie zniknie, ale trwać będzie w różnych hybrydalnych, latentnych formach67. Janion w Purpurowym płaszczu Mickiewicza pisze, że w polskim romantyzmie popowstaniowym krytyce poddano wszystko, co związane było ze sferą prywatną, a więc dotyczącą także rozkoszy i seksualności. Dopiero co odkryty przez romantyków indywidualizm stał się synonimem egoizmu. Szczególnie atakowana była – za skupianie się na sobie, odcinanie się od zewnętrznego świata – Miłość68. Tylko ten, kto poświęcał się za zbiorowość, miał prawo do bycia bohaterem, dlatego przemiana Gustawa w Konrada była zjawiskiem nie tyle politycznym, co poetyckim. Symboliczna i życiowa transformacja polegała na przemianie Ja w My. Liryki miłosne zastąpić miał zbrojny czyn. Ważna była miłość nie do kobiety, ale do ojczyzny. Ta literacka i symboliczna przemiana stała się na długo narodowym rytuałem i sposobem życia wielu romantyków, takich jak Mochnacki czy Goszczyński69.
59Na przykładzie polskim widzimy, że narcyzm należy rozpatrywać nie tylko jako symptom neurotyczny, lecz także konstytutywny element rzeczywistości, który związany jest z ego. Freud w Kulturze jako źródle cierpień opisuje treść wyobrażeniową pierwotnego uczucia Ja, uczucia, nieograniczoności i więzi ze wszechświatem. Owo „uczucie oceaniczne”, jak je nazywa Freud, dąży do odtworzenia bezgranicznego narcyzmu, do bezgranicznej jedności ze wszechświatem. Pierwotny narcyzm to coś więcej niż autoerotyzm; obejmuje całą rzeczywistość, integrując narcystyczne ego ze światem obiektywnym. (Zwyczajna antagonistyczna relacja między ego a zewnętrzną rzeczywistością to tylko późniejsza forma i faza relacji między ego a rzeczywistością. Pierwotne Ja zawiera wszystko, później zaś oddziela od siebie jakiś świat zewnętrzny)70.
60Herbert Marcuse w książce Eros i cywilizacja, odwołując się do romantycznej tradycji i do teorii Freuda, przedstawia utopijny projekt nowego społeczeństwa, za którego rozwój ma być odpowiedzialna fantazja/wyobraźnia pełniąca najwyższą władzę duchową w świecie. Przywołuje postulat Novalisa – wszystkie wewnętrzne zdolności i siły, a także wszystkie zewnętrzne zdolności i siły muszą zostać wyprowadzone z produktywnej wyobraźni. To, co Marcuse pisze o społeczeństwie, można odnieść w tym kontekście do narodu w rozumieniu Mochnackiego i naszych romantyków. Fantazja o narodzie, mimo głoszonych postulatów, lokuje się nie w sferze rzeczywistości, ale w sferze ukrytej/wypartej przyjemności, mającej charakter perwersji, która podporządkowana jest zasadzie rozkoszy. Te narodzone w sferze fantazji perwersyjne wyobrażenia stają się częścią narodowego imaginarium, tzn. wbrew sensom, jakie niosą, odczytywane są zgodnie z narodową matrycą. Tym sposobem niższa głębia popędowego zaspokojenia zyskuje nową erotyczną wartość, która ujawnia się jako figura Kochanka Ojczyzny. Ta alternatywna rzeczywistość przez swój antyracjonalny, podważający całą zewnętrzną opresyjną rzeczywistość charakter, ma działanie wyzwalające. Narcystycznie pojmowany naród, wyrażając niezgodę na rozłączenie się z obiektem libido (Ojczyzną), ujawnia tym samym nową rzeczywistość, posiadającą własny porządek, rządzącą się własnymi regułami. Wyobrażenia te należą do wymiaru estetycznego, który w tym wypadku wpływa na idee polityczne. A ponieważ dziedzina estetyki jest z samej swej istoty fikcyjna, sfera polityczna, która poddaje się jej wpływom, staje się również nierzeczywista. Uwolnienie się od zasady rzeczywistości dokonuje się za cenę utraty skuteczności w świecie rzeczywistym71.
Syn i Kochanek Ojczyzny
61Dla lepszego zrozumienia narcyzmu narodowego warto na zakończenie bliżej przyjrzeć się bohaterowi narodowemu – Kochankowi Ojczyzny. W Wilnie przy ulicy Ostrobramskiej, w klasztorze ks. Bazylianów przerobionym na więzienie rodzi się nowy bohater narodowy, mający dokonać wielkich czynów. Na rozmach jego przeznaczenia wskazują wzloty prometejskie, bunt przeciwko Bogu i światu, nakaz i pragnienie zemsty na wrogach Ojczyzny. Ostatecznie odchodzi jako człowiek złamany pokorą, niemal dewota, o czym świadczy scena spotkania z księdzem Piotrem. Konrad nie jest więc ani zbuntowanym bojownikiem, ani zbawcą, który ma nadejść. Nawet rola „Jana Chrzciciela” przypada nie jemu, ale księdzu Piotrowi.
62Czytelnika lubującego się w gwałtownych, krwawych, romantycznych jatkach, sycącego swoją wyobraźnię pełnymi napięć, nierozstrzygalnymi konfliktami, ukorzenie się Konrada wprawia w zdumienie i każe się zastanowić nad kondycją polskiego bohatera romantycznego. Niezwykle krótka, ale bardzo mocna scena, w której spotykają się, a właściwie mijają na schodach Konrad i ksiądz Piotr, wprowadza stan oczekiwania, bezwarunkowego zawieszenia przyszłości. Błaganie Konrada o „jedno słowo” wyjaśnienia zapowiada charakterystyczny klimat polskiego mesjanizmu. Jeśli nawet dramat czyni z Konrada figurę polskiego męczennika, należy pamiętać, jest on również identyfikowany ze wzorem polskiego patriotyzmu, odwołującego się do konieczności podejmowania kolejnych powstań w imię miłości do ojczyzny. Wydaje się, że jego ostateczna zgoda na złożenie w ofierze siebie, będąca ustępstwem w stosunku do wymogów heroizmu tyrtejskiego, a także poczucia własnej wyjątkowości wymyka się jako logiczna całość z wyobraźni społecznej, w ramach której te dwie sprzeczne postawy: buntowniczy patriotyzm i mesjanistyczna pokora nie znoszą się, ale funkcjonują obok siebie na trudno uchwytnych zasadach i nie prowadzą, tak jak chcieliby filozofowie, do Aufhebung czy coincidentia oppositorum, ale do polskiej paranoi, ujawniającej się co jakiś czas i dającej coraz to ciekawsze symptomy tej, jak się wydaje, nieuleczalnej choroby.
63Paradoksalnie bardziej wyrazistą postacią niż Konrad jest pojawiający się w Widzeniu ks. Piotra tajemniczy obrońca, wskrzesiciel ojczyny. Odnajdujemy w nim wszystkie atrybuty, które zostały niejako „odebrane” Konradowi – to on stać się ma prawdziwym bohaterem, gdyż „krew jego dawne bohatery”, a także zbawicielem Polski. Konrad wydaje się nieledwie jego cieniem i trudno wywnioskować, jeśli nie on ma być przywódcą, jaką pełni rolę w projekcie narodowym. Możemy jedynie przypuszczać, że będzie jednym z wielu czekających na Męża Opatrznościowego.
64Na naszych oczach w dramacie jednocześnie rozgrywa się ostatnia przemiana bohatera romantycznego i narodziny podmiotu zbiorowego, za jaki Mickiewicz uważał polski naród. Konrad jako tradycyjny romantyczny bohater po prostu zanika, jego kontury rozmywają się, tracą swoją wyrazistość, ponieważ staje się tylko częścią ciała zbiorowego. W tym akcie anihilacji należy szukać idei ofiarowania, ofiary totalnej i ostatecznej w wydaniu polskim. By lepiej zrozumieć trudny poród polskiego mesjanizmu, warto przyjrzeć się drodze, jaką przebył Konrad od momentu ponownych narodzin i konstruowania własnej tożsamości do narodzin tożsamości zbiorowej pozbawiającej go wszystkich cech jednostkowych.
65Między tymi dwoma momentami zwrotnymi rozgrywa się swoiście rozumiana polska bajka biograficzna – Familienroman, a konkretnie opowieść Konrada o Matce. Jak wiemy, sprawą zasadniczą są jego powtórne narodziny. Kontekst religijno-symboliczny jest oczywisty, chociaż wbrew zasadom obowiązującym w tego typu rytuałach bohater samodzielnie dokonuje unicestwienia i samowskrzeszenia. Dopiero później pojawia się ojciec duchowy, który wykonuje egzorcyzmy i na nowo chrzci bohatera. Przemiana Gustawa w Konrada nie jest jednakże aktem bluźnierczym czy samowolnym, gdyż od początku towarzyszą mu aniołowie, a więc rozumiemy, że otoczony jest opieką i otrzymuje na to zgodę sił wyższych. Czas przemiany jest też szczególny, święty – noc Bożego Narodzenia. W taką magiczną noc otwartą na kontakty z nadprzyrodzonymi mocami umiera Gustaw i rodzi się Konrad. We wszystkich religiach dobrowolna symboliczna śmierć i odrodzenie, będące ramami dla wszystkich rytów inicjacyjnych, czyniły z wtajemniczanego dziecko i tak też dzieje się z Konradem. Za sprawą księdza Piotra, który wypędza z niego diabła i go jakby ponownie chrzci, staje się on dziecięciem bożym.
66W sferze realnej wykładnia polityczna dramatu zatrzymuje czas na roku 1823, tzn. zamiast o klęsce powstania snuje się opowieść o cierpieniu i niewinnej ofierze dzieci. Zamiast na pole walki czytelnicy wprowadzeni zostają do więzienia, w którym panuje atmosfera przyjaźni i braterskiego wsparcia. Więźniów łączy nie tylko przyszły los, ale wspomnienie filomackich ideałów. Młodzieniec – bohater, który teoretycznie mógłby wziąć udział w powstaniu, niestety nie może do niego przystąpić, gdyż wcześniej został już aresztowany, skazany i wywieziony. Jednakże w sferze symboliczno-fantazmatycznej dramat nie wychodzi poza świat fantazji dziecięcych. Zwrócił na to uwagę już Wacław Kubacki w swojej klasycznej monografii sprzed 60 lat o III części Dziadów – Arcydramacie Mickiewicza72. W prologu do celi przybywa Anioł Stróż, by strzec więźnia porównywanego do dziecka, zaś odprawiane przez księdza egzorcyzmy mają charakter powtórnego chrztu. Prześladowanie młodzieży uniwersyteckiej przedstawione jest w konwencji biblijnej jako rzeź niewiniątek. W Widzeniu ks. Piotra padają znane wszystkim pokoleniom Polaków słowa: „Tyran wstał! – Herod! – Panie, cała Polska młoda / Wydana w ręce Heroda” [DIII, s. 188].
67Postaci dziecięcych jest więcej. Symbolizują one niewinność i oddanie się wyrokom boskim. Dlatego ksiądz Piotr, kiedy aniołowie zanoszą jego duszę przed oblicze Pana i sadzają Mu ją na kolanach, obdarzony zostaje rysami dziecięcia. Aniołowie czuwają również nad Ewą opisaną w tej samej stylistyce. Konwencję bajkową uzupełniają Nowosilcow, który przeobraża się w bajkowego pożeracza dzieci – Croquemitaine’a – i Bajkow, przemieniony w jakiegoś równie strasznego potwora73.
68Obsesyjnie powracające sceny dziecięce każą nam spojrzeć na głównego bohatera inaczej niż zaleca tradycja historycznoliteracka. Można odnieść wrażenie, że chociaż jest on młodzieńcem, byłym kochankiem Maryli, a teraz Kochankiem Ojczyzny, żyje wśród obrazów z czasów niemowlęctwa i dziecięctwa, które zmuszają go do ciągłego powrotu do początków życia. W sensie symbolicznym ponowne narodziny czynią go dzieckiem bożym, ale tym samym ewokują obrazy i fantazje innego rodzaju. Kochanek Ojczyzny okazuje się Jej dzieckiem. W historii Konrada zostaje przywołana historia Hamleta, a z nią wracają lęki, obsesje i… uczucie nienawiści do Matki. I dlatego na tę zamykającą się do tej pory w sferze symboliczno-religijnej historię polityczną warto popatrzeć przez pryzmat analizy psychoanalitycznej.
69Jeśli uznamy, za Jacques’em Lacanem i Slavojem Žižkiem, że instancją nadrzędną jest imię Ojca, to zrozumiemy, jak bardzo skomplikowana jest relacja Konrada z Matką i w jaki sposób to ona określa jego los74. W polskiej tradycji historycznej Ojczyzna jest jednocześnie Ojcem i Matką, co dodatkowo wzmacnia etymologia słowa wskazująca na jego męskość i żeńska końcówka fleksyjna. Jej wyobrażony status wyraża się poprzez śmierć ojca, co umożliwia symboliczną identyfikację Konrada, a także ujawnia się jako fantazmat Matki Ojczyzny niszczącej jego podmiotowość.
70Polska tragedia Hamleta realizuje swój scenariusz w III części Dziadów: duch Ojca objawia swojemu synowi misję zemsty na wrogu. Konrad gotowy jest jej dokonać, o czym świadczą pieśni zemsty śpiewane w więzieniu przez niego i współtowarzyszy. Zemsta okazuje się niemożliwa, ponieważ warunkiem jej wykonania jest mord na matce. Niemożność wykonania rozkazu Ojca i przekroczenia zakazu zabicia Matki sytuuje go sferze liminalnej, stąd liczne obrazy czyśćca III części Dziadów. Konrad stale znajduje się „pomiędzy”, co również wskazuje na jego nieokreślony status, na jego chwiejność – najpierw widzimy go między aniołem a szatanem, między księdzem a młodymi mścicielami.
71Po wydobyciu się z otchłani czyśćcowej poczucie winy popycha Konrada w ramiona Matki Ojczyzny. Sterroryzowany jej wszechogarniającą miłością ostatecznie uniemożliwiającą mu spełnienie aktu indywiduacji, bohater romantyczny stanie się kochającym i uległym wobec jej żądań synem. Tkliwe uczucie, jakie będzie do niej żywić, będzie skrywało nienawiść i różne podejrzenia co do jej pragnień, żądań czy życzeń. Niemożność uwolnienia się od Matki wywołuje zaburzenia emocjonalne, prowadzi do zachwiania statusu ontycznego, a ostatecznie do zatracenia cech jednostkowych. Nic dziwnego, że po akcie pokornego samoofiarowania Konrad zaczyna istnieć tylko jako część ciała zbiorowego, oczekującego na nadejście nowych czasów. Kondycja polskiego Hamleta zamknięta w tym rodzinno-politycznym resentymencie spowoduje, że on i jego następcy będą uciekać w coraz to nowe fantazje, takie jak mesjanizm, masochizm czy narcyzm. Wyparta nienawiść do Matki przekształci się w poczucie długu wobec niej, który nigdy nie zostanie spłacony. Istnieje więc paralelność między stanem ciągłego zadłużenia a mesjanistycznym oczekiwaniem nadejścia nowych czasów i zbawieniem Polski oraz świata.
72Niemożliwe do pozbycia się negatywne uczucia wobec Matki realizują się w retoryce tego, co Freud nazywał romansem rodzinnym – Familienroman, fikcyjną opowieścią, którą dziecko snuje na temat siebie i swoich rodziców75. Dziecko, czując się niekochane, często poniżone, wyobraża sobie nową sytuację rodziną – innego siebie, innych rodziców, w zależności od rodzaju fantazji są oni albo dobrzy, albo bardzo źli i okrutni. Biograficzna bajka ma być pocieszeniem dla niewytłumaczalnego poczucia bycia nieszczęśliwym i wstydu nieodpowiedniego urodzenia. Pragnienie dziecka kieruje się w stronę takiej rzeczywistości, która będzie odpowiadać jego potrzebom, stąd liczne sposoby jej przekształcania w wyobraźni. Freud jednocześnie dowodził, iż pragnienie to występuje w większym stopniu u chłopców niż u dziewcząt. W sferze politycznej należy go więc szukać w narracjach charakterystycznych dla continuum homospołecznego, takiego typu jak wspólnota więźniów politycznych „opisana” przez Mickiewicza w Dziadach. Familienroman należy więc traktować jako źródło wielu metafor i obrazów kreujących życie polityczne. Françoise Vergès udowodniła w swojej książce Monsters and Revolutionaries. Colonial Family Romance and Métissage, że działania polityczne podszyte są podświadomymi wyobrażeniami porządku rodzinnego76. W szeregu dziecięcych opowieści naszego romantyzmu pojawia się obraz Matki Ojczyzny gwałconej albo umarłej, składanej do grobu. Jest ona ofiarą, wywołującą najgłębsze uczucia litości, miłości i pragnienie samopoświęcenia. Co istotne, ten obraz w zależności od kontekstu polityczno-historycznego budzi jednocześnie masochistyczne uczucia pokory wobec wyroków boskich oraz uczucia gniewu czy pragnienia zemsty za wyrządzone jej krzywdy (a może i ukryty wobec niej resentyment).
73Przedromantyczne i romantyczne wyobrażenie Ojczyzny będącej, jak już wcześniej zostało wspomniane, jednocześnie Matką oraz Ojcem, tworzy obrazy wyimaginowanej pary rodzicielskiej, które często ulegają rozszczepieniu. W złych czasach, pod zaborami Rosji, Prus i Austrii zostaje tylko Matka, znajdująca się w grobie, która w jakiś tajemniczy sposób pochłonęła albo ukrywa w sobie Ojca. Matka patriarchalno-narodowa jako rodzic idealny i samowystarczalny, negując możliwość alternatywnej rzeczywistości, dominuje w życiu społecznym i prywatnym. Nie ma więc ucieczki od matki. Tak rozumiana władza matczyna, tyranizująca kolejne pokolenia Polaków, wyjaśnia brak silnego Ojca w naszej kulturze, który został przez nią unicestwiony. Jakikolwiek bunt przeciwko niej jest miażdżony w zarodku, każda forma oporu odbierana jest jako niewdzięczność, a w najcięższych wypadkach jako zdrada najwyższych ideałów. Synom pozostaje dochowanie jej wierności poza grób. W rzeczywistości im większa jest idealizacja Matki, tym większa jest wyparta nienawiść do niej.
74W dramacie Mickiewicza dokonuje się proces przetwarzania – introjekcji – uwewnętrznienia Matki Wyobrażonej Narodu Polskiego – której władza okazuje się po dziś dzień nieograniczona. Jest ona Matką kastrującą i jednocześnie umarłą. Na samym początku, w pierwszych słowach dramatu, w prologu, pojawia się matka Gustawa, czuła, czuwająca, kochająca:
Niedobre, nieczułe dziecię!
Ziemskiej matki twej zasługi
Prośby jej na tamtym świecie
Strzegły długo wiek twój młody. [DIII, s. 125]
75Zostaje ona przedstawiona już jako umarła, a dzieckiem na jej prośbę opiekuje się anioł. Wskazuje to na złożony i ambiwalentny stosunek Mickiewicza do figury Matki, która w dramacie ulega wielokrotnym przeobrażeniom. Klucza do zrozumienia tego ambiwalentnego sposobu jej przedstawiania dostarcza teoria rozwoju dziecka Melanii Klein, która w Zawiści i wdzięczności zauważa, że zawiść jest najpotężniejszym czynnikiem kształtującym relację z matką77. Matka jest pierwszym obiektem wzbudzającym w dziecku miłość, a kiedy jej brakuje lub nie zaspokaja jego pragnień – zawiść. Pierwszym obiektem, który budzi zawiść i miłość niemowlęcia jest pierś. W życiu prenatalnym niemowlę fizycznie jest częścią matki i to narcystyczne doznanie pierwotne będzie ujawniać się w poczuciu, że na zewnątrz „ciało” istnieje, które zapewni opiekę i ochronę. I to ciało-pierś na powrót brane jest przez niemowlę do środka, następuje więc złączenie, jak w życiu płodowym, tylko że dziecko ma teraz matkę w sobie, a nie na odwrót. Pierś odbierana jest jako niewyczerpane źródło pożywienia, życia oraz miłości, a ponieważ dziecko nie posiada jej na stałe – ciągle odczuwa jej brak, co nasila jego urazę czy nienawiść. Dziecko uważa, że matka zachowuje dla siebie to, co najlepsze, i nie chce się tym dzielić78.
76Mechanizm negatywnych emocji rządzi również sferą fantazji narodowych, które narodziły się wraz z utratą ojczyzny i poczuciem jej braku. Proces idealizacji Matki Ojczyzny możemy śledzić od samego początku dramatu. W ramach konwencji Familienroman następuje przemiana – dobra matka w niebie ustępuje miejsca Matce-tyrance-Ojczyźnie, której zapowiedzią jest Rollisonowa – wampir i ofiara. Budzi ona ambiwalentne uczucie, gdyż co prawda posiada cechy kochającej matki, ale niepokoi jej zachłanność i krwiożerczość przejawiająca się w żądaniu roztoczenia nad nią opieki ze strony syna. Następuje zamiana relacji: matka ma być utrzymywana i żywiona przez dziecko, które traci, co wywołuje jej wściekłość i szaleństwo. Czując krew swojego syna – swoje pożywienie – wykrzykuje: „tu czuję – krew tę samą, tu krew syna mego” i rzuca się na swoją ofiarę: „Ja cię tu rozedrę, jak mój Jaś na sztuki. – / […] / Me dziecię, mój jedynak! Mój ojciec-żywiciel” [DIII, s. 246 i 247].
77Zachłanność przypisana jest matce, nie dziecku, to Matka Ojczyzna kieruje się gwałtownym i nienasyconym dążeniem, wykraczającym poza jej potrzeby i możliwości jej synów. Na poziomie nieświadomym zachłanność dziecka zmierza przede wszystkim do tego, by całkowicie pożreć pierś, można powiedzieć, że w narodowej fantazji celem działań wyobrażonej Matki Ojczyzny jest niszcząca introjekcja synów, pozbawiająca ich tożsamości. W naszym kodzie narodowym ta fantazja ujawnia się jako żądanie ofiary. Frejend mówi w scenie więziennej: „Taki jak ja, ojczyźnie tylko śmiercią służy” [DIII, s. 165]. W mesjanistycznym porządku dominującym w utworze Mickiewicza krwawa ofiara jest odrzucona na rzecz niewinnej, dziecinnej, spełnionej przez cały narodowy podmiot zbiorowy, dlatego też w ciele tajemniczego gościa, przybyłego na obrządek Dziadów, w którym rozpoznajemy i nie rozpoznajemy Konrada, ponieważ nie jest on już sobą, ale wyobrażeniem całego narodu, widzimy ran wiele i tysiące wbitych mieczów:
Pierś miał zbroczoną posoką.
Bo w tej piersi jest ran wiele
Straszne on cierpi katusze,
Tysiąc mieczów miał on w ciele
[DIII, s. 261]
78Jedynym śladem, wstydliwą raną po jego poprzednim prywatnym życiu, jest mała skaza ledwo widoczna na czole:
Jedną ranę miał na czole.
Jedną tylko i niewielką
zda się być czarną kropelką
[DIII, s. 262]
79Konrad znika z naszych oczu, ale pozostaje długi cień – Matki Ojczyzny, który ogromnieje i ogarnia wszystkich Polaków, wszystkich kochających i nienawidzących synów, z pokorą czekających na wypełnienie się czasów, gotowych do złożenia najwyższej ofiary ze swojego życia.
Notes de bas de page
1 M. Mochnacki, O literaturze polskiej w wieku dziewiętnastym, oprac. i przedm. Z. Skibiński, Łódź 1985. Najważniejsze prace dotyczące
działalności krytyczno-literackiej Mochnackiego to: K. Krzemień-Ojak, Maurycy Mochnacki. Program kulturalny i myśl krytyczno-literacka, Warszawa 1975 i S. Pieróg, Maurycy Mochnacki, Studium romantycznej świadomości, Warszawa 1982. Najobszerniej recepcję i stan badań na ten temat przedstawia książka M. Strzyżewskiego, Działalność krytyczna Maurycego Mochnackiego, Toruń 1994. Warto też sięgnąć po pracę A. Kowalskiej, Mochnacki i Lelewel współtwórcy życia umysłowego Warszawy i kraju 1825-1830, Warszawa 1971.
2 A. Łucki, Ewolucja pojęcia literatury narodowej u Mochnackiego, Lwów 1931, s. 6.
3 Mochnacki był postacią kontrowersyjną nie tylko dla swoich współczesnych. We wstępie do Dzieł Maurycego Mochnackiego (Poznań 1863) Michał Podczaszyński, jego przyjaciel, wystąpił z płomienną obroną autora O literaturze polskiej… Pierwsze poważne monografie z początku XX wieku są diametralnie różne w ocenie tego romantyka. Artur Śliwiński w książce Maurycy Mochnacki. Żywot i dzieło (Lwów 1910) przedstawił jego życie w konwencji romantycznej biografii bohatera tragicznego, zaś Stanisław Szpotański w pracy Maurycy Mochnacki (Kraków 1910), odwołując się do poglądów przeciwników swego bohatera, nakreślił sylwetkę nikczemnego zdrajcy, kierującego się niskimi pobudkami. Natomiast Jan Kucharzewski (Maurycy Mochnacki, Kraków 1910) podjął próbę rewizji dotychczasowych sądów o romantyku. Współczesne głosy w sprawie Mochnackiego zadziwiają silnym nacechowaniem emocjonalnym, jak chociażby praca D. Sikorskiego, Szalony jasnowidz, czyli rzecz o Maurycym Mochnackim, Katowice 1977. Ważną pozycją jest książka B. Łagowskiego Filozofia polityczna Maurycego Mochnackiego, Kraków 1981, pokazująca Mochnackiego jako człowieka współczesnego, wyrastającego poza swoją epokę.
4 Patrz S. Pieróg, Maurycy Mochnacki, s. 95-96.
5 Starożytnicy z kręgu Towarzystwa Przyjaciół Nauk, tacy jak Ignacy Benedykt Rakowiecki, uważali, że Słowianie posiadali rozwiniętą organizację społeczną. Wawrzyniec Surowiecki dowodził, że posiadali nawet pismo, a Jan Potocki wyprawił się śladami sarmackich Słowian w głąb Azji.
6 Ten sposób konstruowania narodu został opisany przez E. Gellnera i innych konstrukcjonistów. Patrz A.D. Smith, Etniczne źródła narodów, przeł. M. Głowacka-Grajper, Kraków 2009, s. 242.
7 A. Walicki, Naród i terytorium narodowe w misjonistycznych ideologiach polskiego romantyzmu, w: tegoż, Naród. Nacjonalizm. Patriotyzm. Prace wybrane, t. 1, Kraków 2009, s. 192.
8 T. Kizwalter, Początki polskiego romantyzmu a pojęcie nowoczesności, w: Romantyzm a nowoczesność, red. M. Kuziak, Kraków 2009, s. 52.
9 Tamże, s. 73-74.
10 Patrz A. Walicki, Naród i terytorium narodowe…, s. 189-190.
11 Tamże, s. 191.
12 M. Mochnacki, Restauracja i rewolucja, w: tegoż, Pisma wybrane, wyb. i przyp. R. Janiec, wstęp J. Szacki, Warszawa 1957, s. 279.
13 M. Mochnacki, Głos obywatela z Poznańskiego do Senatu Królestwa Polskiego z okazji Sądu Sejmowego, w: tegoż, Pisma wybrane, s. 228-229.
14 Tamże, s. 229-230.
15 M. Mochnacki, Detronizacja Mikołaja, w: tegoż, Pisma wybrane, s. 240.
16 M. Mochnacki, Czemu masy nie powstają, w: tegoż, Pisma wybrane, s. 260-261.
17 Patrz S. Pieróg, Maurycy Mochnacki, s. 187.
18 Tamże, s. 190.
19 Tamże, s. 196.
20 M. Mochnacki, Restauracja i rewolucja, s. 265.
21 M. Mochnacki, O rewolucji społecznej w Polszcze, w: tegoż, Pisma wybrane, s. 294.
22 Pisma polityczne, jak już wyżej zostało opisane, również zawierają elementy fantazji, przysłonięte jednak konserwatywnym programem przywrócenia granic Polski sprzed 1772 roku.
23 A. Walicki, Naród i terytorium narodowe…, s. 192-193.
24 Patrz P. Ricoeur, Pamięć, historia, zapomnienie, przeł. J. Margański, Kraków 2006, s. 15-35.
25 Platon używa pojęcia wyobraźni wielokrotnie, nadając jej różne znaczenia, w zależności od tego, czy jest to porządek epistemologiczny czy pojetyczny. W jego teorii poznania nadrzędną i podstawową formą jest obrazowanie – eikasia, należąca zarówno do mniemania (doxa), jak i do myślenia (dianoia). Eikasia należy również do świata zmian (aisthesis) i dlatego może być prawdziwa i fałszywa (alethes i pseudes). Tworami jej są: obrazy (eikones), cienie (skias), idole (eidola), fantazje (fantasias) i fantazmaty. Fantazje, według Platona, z jednej strony są formami wyobraźni (eikasia), ale z drugiej strony oznaczają po prostu to, co się jawi naszym zmysłom albo jest mniemaniem wyrażonym w pewnej formie zmysłowej. Pojęcia fantazji i fantazmatu używane są przez Platona zamiennie, ale zazwyczaj fantazja oznacza zdolność do kłamliwego obrazotwórstwa, należy więc do sfery poiesis, zaś fantazmaty jako rezultat procesu fantazjowania mogą być albo prawdziwym, albo kłamliwym wyobrażeniem w zależności od tego, czy są pochodzenia ludzkiego, czy boskiego.
26 P. Ricoeur, Pamięć, historia, zapomnienie, s. 15-16.
27 M. Mochnacki, O literaturze polskiej…, s. 46.
28 Tamże, s. 73.
29 Tamże, s. 73-74.
30 Tamże, s. 45.
31 Tamże, s. 73.
32 S. Brzozowski uważał Mochnackiego za człowieka nowoczesnego:
„[Mochnacki] Słowem nam daje […] żywy wzór tego, czy jest człowiek nowoczesny, tj. świadomie uczestniczący w dziejach, w tworzeniu kultury i narodu” (S. Brzozowski, Eseje i studia o literaturze, t. 2, wyb. i oprac. H. Markiewicz, Wrocław 1990, s. 1094).
33 M. Janion, Gorączka romantyczna, Gdańsk 2007, s. 437 i 454.
34 Trzeba tu jednak dużej ostrożności, by nie popaść w sposób myślenia Mickiewicza, który dowodził, że Polacy byli heglistami przed Heglem.
35 F. Nietzsche, O pożytkach i szkodliwości historii dla życia, w: tegoż, Niewczesne rozważnia, przeł. M. Łukasiewicz, Kraków 1996, s. 84.
36 Tamże, s. 89.
37 M. Mochnacki, O literaturze polskiej…, s. 74.
38 F. Nietzsche, O pożytkach i szkodliwości historii dla życia, s. 98.
39 M. Kuziak, Mickiewicz wobec nowoczesności, w: Romantyzm i nowoczesność, s. 84.
40 Cyt. za: tamże, s. 84; Por. H.R. Jauss, Historia literatury jako prowokacja, przeł. M. Łukasiewicz, Warszawa 1999, s. 33.
41 M. Janion, Gorączka romantyczna, s. 54.
42 M. Mochnacki, O literaturze polskiej…, s. 110.
43 M. Janion, Gorączka romantyczna, s. 102.
44 Tamże.
45 Tamże, s. 99.
46 Tamże.
47 Tamże, s. 102-103.
48 M. Mochnacki, O literaturze polskiej…, s. 59.
49 Tamże, s. 62.
50 Już w starożytności wyobraźnię i jej wszystkie odmiany łączono ze światem zjawisk. Z tego też powodu Platon skazywał ją na ontologiczną niemoc i słabość. Jego nieufność do niej szybko przemieniła się w niechęć wobec sztuk naśladowczych, mimetycznych, utożsamianych z tworami wyobraźni. Tradycja europejska przechowała obiegowe określenia wyobraźni, wypracowane już w antyku i zmodyfikowane przez następne stulecia. Jak już wspomniałam, wyobraźnia u Platona oznacza połączenie wrażeń (aisthesis) i mniemania (doxa). Natomiast u Arystotelesa jest ona czymś pośrednim pomiędzy wrażeniem a mniemaniem. Traktował on ją jako rodzaj wewnętrznego ruchu, spowodowanego aktualnymi postrzeżeniami, które narzucają się rozumowi jak gdyby z zewnątrz. Arystoteles przypisuje jej formę zdegradowanej obiektywności. A odwołując się do etymologii, łączy fantasia z faos, czyli światłem. W jego rozumieniu wyobraźnia nasycona własnym światłem może oświetlać przedmioty zewnętrzne. Obaj ci filozofowie podkreślają niebezpieczeństwo, jakie tkwi w możliwościach wyobraźni, i postulują konieczność podporządkowania jej rozumowi. Jej pozytywne strony jako pierwsi docenili starożytni teoretycy sztuki. Fantazja, według nich, nie jest już tylko zdolnością obrazotwórczą, ale również wyobrażonym przedmiotem. U Kwintyliana i Longinusa termin fantasia oznaczał quasi-obecność przedmiotu, osoby, porywu namiętności odczuwanej przez autora i przekazywanej słuchaczowi. Longinus w dziele O górności wyznaczył jej inną rolę w poezji, a inną w retoryce. Celem poezji jest „porazić zdumieniem” i doprowadzić do „ekstazy”. W retoryce natomiast wyobraźnia nie może skłaniać do wiary w realność rzeczy fikcyjnych, w które skądinąd wcale nie wierzymy, lecz tylko zwielokrotniać realność tego, co i tak realne. Fantazja staje się środkiem, dzięki któremu mimesis dochodzi do punktu kulminacyjnego, osiąga magiczną intensywność i przenosi nas w region wzniosłości. Jest rzeczą znamienną, że to właśnie Longinus ustalił związek pomiędzy natchnieniem a fantazją, a więc połączył on wszystkie dotychczasowe teorie wyobraźni z boskim natchnieniem-szałem, opisanym przez Platona w Fajdrosie. W konsekwencji wyobraźnia przestała być tylko wrażeniem, zdegradowanym istnieniem czy cieniem przedmiotu, a stała się przede wszystkim ogniwem między światem zmysłowym a nadzmysłowym. Neoplatonizm najbardziej upodobał sobie tę właśnie interpretację, gdyż w jej świetle wyobraźnia miała możliwość wglądu w rzeczywistość duchową. Plotyński nous w swym ruchu zstępującym kształtuje materię za pośrednictwem fantasia, która to podczas ruchu wstępującego poprzez poznanie zmysłowe wynosi ciało na poziom duchowy. Patrz J. Starobinski, Wskazówki do historii pojęcia wyobraźni, przeł. W. Kwiatkowski, „Pamiętnik Literacki” 1972, z. 4, s. 218, 220 i 222-223. Wyobraźni i fantazji poświęcona jest książka W.M. Bundy, The Theory of Imagination in Classical and Mediaeval Thought, Illinois 1927.
51 Inne podejście prezentował S.T. Coleridge, który uczynił z fantazji najniższy stopień wyobraźni. Do XVIII wieku fantazja była wyższą, kreatywną siłą, a wyobraźnia jako niższa odnosiła się do wrażeń i obrazowania. Patrz M. Rudaś-Grodzka, „Sprawić, aby idee śpiewały”. Motywy platońskie w życiu i twórczości Adama Mickiewicza w okresie wileńsko-kowieńskim, Warszawa 2003, s. 266.
52 Tamże, s. 72.
53 S. Žižek, Przekleństwo fantazji, przeł. A. Chmielewski, Wrocław 2001, s. 22.
54 Wyobraźnia jest jednakże czymś więcej niż możliwością wywoływania obrazów. Jest przede wszystkim zdolnością poruszania się pomiędzy rzeczywistością a nierzeczywistością. J. Starobinski pisze: „Jest to umiejętność oddalania się, pozwalająca nam sobie przedstawić rzeczy odległe i wyprzedzać otaczającą nas rzeczywistość”. Autor uważa, że nieodłączną jej cechą jest dwuznaczność, bowiem przedstawia pewną możliwość urzeczywistniania, zanim zostanie to urzeczywistnione. Z drugiej strony dwoistość wyobraźni objawia się w jej funkcjach urealniania i odrealniania. Wyobraźnia może zdystansować się do świata realnego i odwrócić się od niego, zrywając więzi z rzeczywistymi wydarzeniami. W tym sensie jest ona fikcją, fantazją, marzeniem, grą. Tak więc może albo przyczyniać się do poszerzania naszego panowania nad rzeczywistością, albo sprawić, że stracimy z nią kontakt (J. Starobinski, Wskazówki do historii pojęcia wyobraźni, s. 218). Dlatego też dla niektórych współczesnych filozofów, m.in H. Marcusego fantazja może być pozytywnym warunkiem urzeczywistniania egzystencji. Inni zwracają uwagę na grożące z jej strony niebezpieczeństwa. Może być więc najgłębszym objawieniem lub niweczącą złudą.
55 Patrz H. Marcuse, Eros i cywilizacja, przeł. H. Jankowska i A. Pawelski, Warszawa 1998, s. 146-151.
56 S. Pieróg, Maurycy Mochnacki, s. 142.
57 M. Mochnacki, O literaturze polskiej…, s. 66.
58 Tamże.
59 Tamże.
60 Tamże.
61 Tamże, s. 8.
62 Tamże, s. 25.
63 Patrz M. Janion, Gorączka romantyczna, s. 46.
64 Tamże, s. 45.
65 Z. Freud, Próba wprowadzenia pojęcia narcyzmu, przeł. M. Poręba, w: Z. Rosińska, Freud, Warszawa 1993, s. 15. Freud zaliczał narcyzm do najważniejszych pojęć w psychoanalizie i stosował go do wyjaśnienia wielu różnych zjawisk psychicznych, takich jak zazdrość, miłość, lęk przed kastracją oraz zjawisk społecznych, takich jak uległość różnych grup uciskanych. Erich Fromm zajął krytyczne stanowisko wobec poglądów Freuda na temat narcyzmu. Uważał on bowiem, że błędem jest przeciwstawianie miłości własnej miłości wobec innych, gdyż według niego ten, kto kocha siebie, kocha innych. Fromm inaczej też rozumiał narcyzm wtórny. Uważał, że jest to rodzaj obrony, a nie nadmiar miłości własnej. Strach przed utratą akceptacji i brak wiary w siebie prowadzą do nadmiernego skoncentrowania się na sobie (E. Fromm, Narcyzm jednostkowy i zbiorowy, „Nowiny Psychologiczne” 1988, nr 5, s. 45-74). Patrz również E. Fromm, Serce człowieka: jego niezwykła zdolność do dobra i zła, przeł. R. Saciuk, Warszawa 1996. Teoria narcyzmu stała się bardzo popularna w XX wieku. Przeglądu jego różnych koncepcji dokonał Pierre Dessuant (Narcyzm. Przegląd koncepcji psychoanalitycznych, przeł. Z. Studnicka-Dmitriew, Gdańsk 2007). Za Freudem współczesna psychoanaliza wyróżnia dwa rodzaje narcyzmu: narcyzm pierwotny i narcyzm wtórny. Narcyzm pierwotny jest stanem, w którym popędy są nieukierunkowane i nie nastąpiło jeszcze obsadzenie (kateksja) obiektu. To okres niemowlęctwa, kiedy dziecko nie uświadamia sobie własnej odrębności. Narcyzm wtórny to miłość do samego siebie, która jest efektem wycofania libido z obiektów i osób oraz zainwestowania go w samego siebie. Ponadto wyróżnia się narcyzm patologiczny.
66 Z. Freud, Totem i tabu, przeł. M. Poręba i R. Reszke, Warszawa 1997, s. 9.
67 Jedną z takich form jest masochizm narodowy omawiany w tej książce w rozdziałach „Kopernik w świecie moralnym”. Mit słowiański i mesjanizm w pismach Kazimierza Brodzińskiego i Słowiańszczyzna zniewolona.
68 M. Janion, Purpurowy płaszcz Mickiewicza, Gdańsk 2001, s. 150.
69 Tamże, s. 146.
70 S. Freud, Kultura jako źródło cierpień, przeł. J. Prokopiuk, oprac. R. Reszke, Warszawa 1995.
71 H. Marcuse, Eros i cywilizacja, s. 176. Książka Marcusego ukazał się w roku 1955, a jej oddźwięk był ogromny. Widziano w niej zapowiedź rewolucji seksualnej, która zaczęła się w drugiej połowie lat 60. XX wieku. Do tej pory budzi różnego rodzaju emocje. C. Fred Alford zwraca uwagę, że klucze psychoanalityczne, takie jak kompleks Edypa, nie są już w stanie wyjaśnić doświadczenia dojrzewania w nowym społeczeństwie, które charakteryzuje słabość rodziny, przejęcie socjalizacji dzieci przez państwo (C. Fred Alford, „Eros and Civilization” after Thirty Years: A Reconsidaration in Light of Recent Theories of Narcissism, „Theory and Society” 1987, vol. 16, no 6, s. 870. Patrz również C. Fred Alford, Nature and Narcissim: the Frankfurt School, „German Critique” 1985, no 36, s. 174-192). Ważną diagnozę współczesnego społeczeństwa przyniosła książka Christofera Lascha, The Culture of Narcissism, wydana w 1979 roku, która okazała się wielkim bestsellerem, wielokrotnie nagradzanym. Lasch uważa, że XX wiek, charakteryzujący się uwielbieniem dla młodości, mody, sławy, umożliwił pojawienie się osobowości narcystycznej, która boi się angażować się trwałe w związki. Ten typ osobowości zewnętrznie przystosowuje się do różnych społecznych oczekiwań, ale wewnętrznie jest pełen frustracji, nienawiści i wściekłości. Patrz Ch. Lasch, Narcystyczna osobowość naszych czasów, przeł. M. Szuster, „Res Publica Nowa”, 1 stycznia 2002. Richard Sennett zwraca uwagę na nowe osadzenie narcyzmu w teorii i praktyce, widzi go w rozwoju społecznym między histerią opisaną przez Freuda a nadchodzącą dominacją sadomasochizmu, mającego określać naszą kulturę, dla której ból ma być centralną formą ekspresji (R. Sennett, Narcissism and Modern Culture, „October” 1977, vol. 4, s. 75).
72 W. Kubacki, Arcydramat Mickiewicza. Studia nad III częścią „Dziadów”, Kraków 1951, s. 49-50,
73 Tamże, s. 64, oraz Z. Stefanowska, Croquemitaine w Trzeciej Części „Dziadów”, w: tejże, Próba zdrowego rozumu, Toruń 1976, s. 86-107.
74 S. Žižek pisze: „Jasne jest zatem, dlaczego Lacan, prezentując swój graf pragnienia, nawiązał do Hamleta Szekspira. Czyż bowiem Hamlet nie jest ostatecznym dramatem nieudanej interpelacji? Już na początku mamy do czynienia z interpelacją w najczystszej postaci: oto duch króla-ojca interpeluje Hamleta-jednostkę, przekształcając go w podmiot, to znaczy: Hamlet rozpoznaje siebie jako adresata nadanego mu mandatu czy misji (zemsta na mordercy ojca). Zarazem jednak duch ojca enigmatycznie uzupełnia swój rozkaz żądaniem, aby Hamlet w żadnym wypadku nie skrzywdził matki. I właśnie konfrontacja z „Che vuoi?” pragnienia Innego nie pozwala Hamletowi działać, sprawia, że powstrzymuje się od wykonania nałożonego nakazu zemsty. […] Hamleta nie powstrzymuje zatem niezdecydowanie co do istoty własnego pragnienia: że nie wie, czego naprawdę chce”. On wie to bardzo dobrze: chce wszak pomścić ojca. Przeszkodą w zaspokojeniu pragnienia są raczej jego wątpliwości dotyczące pragnienia innego, konfrontacja z określonym „Che vuoi?”, które sygnalizuje bezmiar przerażającej, wstrętnej przyjemności” (S. Žižek, Wzniosły obiekt ideologii, przeł. J. Bator, P. Dybel., Wrocław 2001, s. 150). Žižek odnosi się tu do artykułu Jacques’a Lacana Desire and the Interpretation of Desire in Hamlet, „Yale French Studies” 1977, no 55/56, s. 11-52.
75 Zob. hasło Romans rodzinny w: J. Laplanche, J.-B Pontalis, Słownik psychoanalizy, przeł. E. Modzelewska, E. Wojciechowska, Warszawa 1996, s. 290-291.
76 F. Vergès, Monsters and Revolutionaries. Colonial Family Romance and Metissage, Duke University Press 1999.
77 M. Klein, Zawiść i wdzięczność, przeł. A. Czownicka, w: tejże, Pisma, t. 3: Zawiść i wdzięczność, Gdańsk 2007, s. 185.
78 Tamże, s. 188.
Le texte seul est utilisable sous licence Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0. Les autres éléments (illustrations, fichiers annexes importés) sont « Tous droits réservés », sauf mention contraire.
Zapomniana rewolucja
Rozkwit kobiecego pisania w dwudziestoleciu międzywojennym
Agata Araszkiewicz
2014
Warszawa w oczach pisarek
Obraz i doświadczenie miasta w polskiej prozie kobiecej 1864-1939
Małgorzata Büthner-Zawadzka
2014
Płeć i naród : Trans/lokacje
Maria Komornicka/Piotr Odmieniec Włast, Else Lasker-Schüler, Mina Loy
Karolina Krasuska
2012
Problem religii w polskich dziennikach intymnych
Stanisław Brzozowski, Karol Ludwik Koniński, Henryk Elzenberg
Katarzyna Nadana-Sokołowska
2012
Poradzieckie
Najnowsza migracyjna literatura żydowska w Stanach Zjednoczonych
Karolina Krasuska
2021