Précédent Suivant

W oknie chaty: alef, bet

p. 267-279


Texte intégral

Mußt mir meine Erde
Doch lassen stehn,
Und meine Hütte,
Die du nicht gebaut,
Und meinen Herd,
Um dessen Glut
Du mich beneidest
.
Johann Wolfgang Goethe, Prometheus

Martwa godzina: niewielu tam będzie. Przeciął Townsend Street, minął odrażającą fasadę Bethelu. El, tak: dom: Alepha, Betha.
James Joyce, Ulisses

1W tomie Róża Nikogo wędrówka do domu wiedzie z lodowego Edenu, przez syberyjskie „ławice żwiru” i „morze turzycy” 1, aż po ostatnie wiersze z czwartego, zamykającego tom cyklu. Tych sześć wierszy, zaskakująco długich, jak na Celanowskie standardy, znaczy drogę do siebie, do ojczyzny, do domu. Poeta nie przemierza jej sam. Stale towarzyszą mu inni poeci. Hölderlin, wsparty przez Heinego i Villona (Eine Gaunerund Ganovenweise), Baudelaire’a (À la pointe acérée), Petrarkę w „uszach Tundry” (Hinausgekrönt) i Verlaine’a (Huhediblu) spotyka tu Mandelsztama, obecnego w tomie od samego początku. Cały czas słychać też resztki rozmowy z Nelly Sachs. Hölderlin spotyka tu także Rilkego, nie tylko jako tego, któremu na grobie napisano: „Różo, o czysta sprzeczności, rozkoszy / bycia snem nikogo pod tyloma / powiekami”, lecz także patronował zarzuconemu pomysłowi stworzenia odrębnego cyklu pod tytułem Elegia paryska (Pariser Elegie). Zarzuconemu, ale nie ostatecznie, raczej rozproszonemu w tych ostatnich wierszach, które w rękopisach Celan wielokrotnie tytułował „Elegia paryska” 2. Do Rilkego odwołuje się też zresztą wiersz Elegia z Wallis (Walliser Elegie) z 1 kwietnia 1961, który nie został włączony do Róży Nikogo. Hölderlin, który odcisnął w poetyckiej niemczyźnie swoje elegijne znamię, spotyka więc autora Elegii Duinejskich, który ten elegijny ton przetransponował na modernistyczną tabulaturę.

2Ta elegijna tonacja spod znaku Hölderlina i Rilkego, projektowana na siatkę Celanowskich południków, daje ostatnim wierszom z tomu Róża Nikogo nową poetycką energię. Z bełkotliwego dziecięcego słowotoku palaksz, palaksz” wyłaniają się znaki naładowane siłą poetyckiej mowy Innego, elegijnym impetem Hölderlinowskich podróży szlakami wielkich rzek, ku ich źródłom i ujściom, przerażeniem, jakie budzi Rilkowski anioł i patrzącą w przestwór Otwartego niemotą kreatury.

3Pierwszym z tych sześciu wierszy jest Okno chaty (Hüttenfenster).

OKNO CHATY

To oko, ciemne:
jako okno chaty. Gromadzi,
co światem było, co światem zostanie: ten wędrujący Wschód, tych
Ludzi-i-Żydów,
ten lud-z-lotu-chmur, jak magnes
przyciąga, palcem serdecznym
cię, Ziemio:
przychodzisz, przychodzisz.
mieszkać będziemy, mieszkać, coś

– jakiś oddech? jakieś imię? –

chodzi po osieroconym,
tanecznym krokiem, niezgrabnie,
skrzydło
anioła, ciężkie niewidzialnym, na
stopie zdartej do krwi, z głową
przyciężko zgoloną
czarnym gradem, który
i tam spadł także, w Witebsku,

– a ci, co go siali, ci
go pisząc ścierają
mimetycznym kłem Pancerfausta! –

chodzi, zbłąkane,
szuka
szuka na dole
szuka na górze, daleko, szuka
okiem, na dół
Alfę Centauri sprowadza, Arktura, sprowadza
promień do tego, z grobów,
idzie do Getta i do Edenu, kwiat po kwiatku
zbiera cały gwiazdozbiór, który on,
człowiek, by mieszkać mieć musi, tutaj
wśród ludzi.

odmierza krokami
litery i liter śmiertelnie-
nieśmiertelną duszę,
idzie do alef i jud i dalej idzie,

kleci Tarczę Dawida, sprawia,
że płonie, raz jeden,

sprawia, że gaśnie – tam stoi,
niewidzialna, stoi
przy alfie i alef, przy jud
i przy innych, przy
wszystkich: w
tobie,

bet, – to jest
dom, gdzie stół stoi ze

światłem i światłem.

(oryginał wiersza na s. 378)

4Bezpośrednim punktem odniesienia jest w tym wierszu całkiem jeszcze inna elegia: Elegia pruska (Pruzzische Elegie) Johannesa Bobrowskiego z tomu Czas sarmacki (Sarmatische Zeit). Wiersz musiał zirytować Celana, który przez lata pozostawał w przyjaznych kontaktach z Bobrowskim, co zaświadcza ich korespondencja 3. Rzecz w tym, że Elegia pruska opiewa zagładę ludu Prusów dokonaną przez Zakon Krzyżacki, co Celan skłonny był interpretować jako rozmazywanie odpowiedzialności za zagładę innego całkiem ludu w nie aż tak odległej przeszłości: bezpieczniej i łatwiej wziąć odpowiedzialność za zbrodnie dokonane przez bliżej nieokreślonych odległych przodków niż za zbrodnie, których się dokonało samemu. Myślenie Celana mogło przyjąć taki obrót zwłaszcza w kontekście wypowiedzi Bobrowskiego cytowanej w antologii niemieckiej liryki powojennej Hansa Bendersa, którą Celan musiał znać:

Zacząłem pisać nad jeziorem Ilmień w roku 1941, o rosyjskich krajobrazach, ale jako obcy. Stało się to moim tematem, powiedzmy: Niemcy i Europa Wschodnia. Ponieważ wychowałem się blisko rzeki Niemen, gdzie żyli obok siebie Polacy, Litwini, Rosjanie, Niemcy, między nimi wszystkimi Żydzi. Długa historia krzywd i winy, od czasów Zakonu Krzyżackiego, przypada w udziale mojemu narodowi. Nie da się jej chyba wymazać ani odpokutować, ale warta, by mieć nadzieję i podjąć próbę mówienia o niej szczerze w niemieckich wierszach. 4

5Konkluzje Bobrowskiego aż nadto dobitnie wpisują się w zarysowany powyżej tok myślenia. Wolno zatem przypuszczać, że czwarta strofa Okna chaty:

– a ci, co go siali, ci
go pisząc ścierają
mimetycznym kłem Pancerfausta! –

odnosi się także do Bobrowskiego i trudno uznać to za subtelną krytykę. O ile jednak ten nagły wybuch szczerej wściekłości kieruje się w stronę Bobrowskiego osobiście, o tyle cały wiersz nawiązuje ironiczny dialog z jego napisaną, jak się okazuje, „mimetycznym kłem Pancerfausta” Elegią 5.

6Elegia Bobrowskiego przedstawia Prusów jako poddany unicestwieniu lud, którego „zagłady nigdy nie opiano”, któremu jak żadnemu innemu należy się miano „ludu śmierci”. Jest to nadto „lud palących się chat”, lud „złożony na ofiarę”, którego „krzyk zawisł u płomiennych chmur”, a ślady jego bytowania i mowy kryją się tylko jeszcze w topograficznych nazwach, podaniach ludowych i „szeleście jaszczurki”. No i – rzecz jasna – w „tej dzisiejszej pieśni”, tej czystej „jak woda na bagnie” elegii Bobrowskiego 6. Zagłada Prusów dokonała się za sprawą kolonizacyjnej działalności Zakonu Najświętszej Marii Panny, co sugerują ironicznie potraktowane motywy maryjne i antychrześcijański wydźwięk wiersza z całą jego apoteozą pruskiego pogaństwa.

7Daleki od bałwochwalstwa Celan odpowiada na wskroś nie-pogańskim wierszem, w którym monoteistyczna tradycja żydowska dojdzie do głosu bardzo wyraźnie.

8Na początku mamy tu „oko, jako okno chaty”, może takie, jak z obrazu Chagalla Dom z zielonym okiem powstałego w 1944 roku na wygnaniu w Ameryce.

9Może Celan patrzy tu faktycznie okiem Chagalla, którego rodzinne miasto jest wspomniane w tak poczesnym miejscu wiersza? Tym wielkim okiem wpisanym w trójkątny szczyt domu jako oko opatrzności?

Image 10000000000003000000037EB8843868F8C69269.png

10Nawet jeśli to nie Celan patrzy tym okiem, to ono, lub jakieś jemu podobne, patrzy w jego wierszu. Patrzy i zbiera, „gromadzi, / co światem było, co światem zostanie”, a aliteracja: „was Welt war, Welt bleibt: den Wander/ Osten” 7dźwięczy początkową literą słowa „Witebsk”. Wiersz i jego oko są na Wschodzie i tam szukają twardego gruntu, świata, który był, jest i pozostanie. Zdają się być u celu poszukiwania, lecz ten odnaleziony fundament świata daleki jest od masywnej trwałości. To świat naznaczony przemianą, „wędrujący Wschód”, szybujący pod chmurami „Ludzie-i-Żydzi”, lewitujące postacie, unoszący się w powietrzu Żydzi z obrazów Chagalla, zwiewni i ulotni, Żydzi, już nie z obrazów, którzy ulecieli z dymem w powietrze i stali się Ludem-z-Lotu-Chmur. Wersy Bobrowskiego o „ludzie, na ofiarę złożonym palącej błyskawicy”, którego „krzyk zawisł u płomiennych chmur”, poddane zostają trawestacji zmieniającej ich historyczne odniesienia.

11Oko, które – „ciemne” – szuka po omacku, przemierza podniebne pustkowia. Szybuje pośród swego ludu. Serdecznym palcem – więc już nie tylko oko, lecz jakaś szczątkowa postać, może z palcem, u którego „obudził się pierścień”, albo palcem „zwiewnym jak dym” – przyciąga niczym magnes Ziemię. To już nie jest jednak bezkształtna masa, którą się przekopuje, która jest w tych, co są z niej ulepieni, albo czeka, bezpłodna, bo „Nikogo, kto by ulepił”. Ziemia jest tu – i pozostanie przez kolejne wiersze – także planetą, częścią gwiezdnego uniwersum, Ziemią – planetą ludzi, ich domem, który opuścili, puszczeni w przestworza. Exodus zdaje się dobiegać końca, zbliża się kres tułaczki: będziemy mieszkać! Ludzie-i-Żydzi wracają do swojej Ziemi Obiecanej? Nie, to ona przychodzi do nich: w lotnym pejzażu Okna chaty nawet ziemia nie jest stabilnym oparciem, bo jako planeta Ziemia, bezlitośnie wpisana w dynamikę Kosmosu, to się oddala, to zbliża. Teraz jednak, posłuszna prawom magnetyzmu, wznosi się i skraca kąt widzenia, pozwalając dostrzec na swej powierzchni coś jeszcze, „jakiś oddech? jakieś imię?”, coś, co dopełnia z dołu obraz tej rudymentarnej postaci składającej się z oka tylko i palca, znacząc ją śladem życia i własnej pojedynczości. To niedające się jeszcze bliżej nazwać „coś” „chodzi po Osieroconym” – to, jak się zdaje, nowa nazwa kraju, o którym Celan mówił już kiedyś „Stracony” i który, także i tu, jest Edenem. Był skuty lodem, teraz zostaje skuty okowami getta. Raj utracony albo rajski ogród Sprawiedliwego, do którego nie zagląda już ogrodnik 8. A może zwyczajnie dom, który się zmienił w kostnicę, po której, to pokracznie, to zwiewnie, snują się widma umarłych „ciężkie niewidzialnym”? To „coś” tkwi tu jak „skrzydło anioła”, które może odpadło od jednego z tych Rilkowskich aniołów, które „często nie wiedzą, czy idą / między żywymi, czy umarłymi” 9. Odpadło i przylgnęło, błękitne, do Chagallowskiego zegara, na którym zatrzymał się czas, i który niczym trumna kryje swą czernią sylwetki kochanków. Od którego odwraca się ukradkiem prawie niewidoczna postać wędrowca w kolorze drogi, po której idzie.

Image 10000000000002D0000003361D2456E550203992.png

12Skrzydło, które jest także śladem bożej obecności i bożego wyroku, raju i wypędzenia, skrzydłem Cheruba „usadowionego na wschód od Edenu”, by strzegł „drogi do drzewa życia”. Ponad wszystko jest w semantyce wiersza Celana okruchem, pozostałością po czymś, co było postacią i zostało zredukowane do swojej resztki, nie mocą poetyckiej synekdochy, lecz za sprawą „schodzenia” stop do krwi i „czarnego gradu”, który „przyciężko ogolił jej głowę”. Przerażający anioł Rilkego, który był wysłannikiem śmierci, ale dawał choć nikłą otuchę niewiedzy o życiu i śmierci, staje się tutaj jej umęczoną ofiarą, eterycznym substytutem ciała mającym udźwignąć ciężar jego nieobecności.

13To skrzydło, które kiedyś było aniołem, jest w ciągłym ruchu. Może to zresztą jego łopotanie na wietrze sprawiało wrażenie czyjegoś oddechu, śladu życia, a było w istocie odgłosem uderzeń piór o powietrze. Jedynym imieniem zaś okazała się nazwa prawie doszczętnie zniszczonego w czasie wojny Witebska.

14Wracając do ruchu: nie jest to bynajmniej bezładny lot niesionego wiatrem oderwanego skrzydła, lecz przemyślana aktywność, celowe poszukiwanie zburzonego domu. Skrzydło anioła szuka na dole, na Ziemi, i na górze, na firmamencie nocnego nieba, gdzie spotyka oko jako okno chaty. Chata jest zburzona, może spłonęła, domu nie ma. Ocalało tylko okno, przez które donikąd nie można zajrzeć, tak jak z anioła jedynie skrzydło, które nie może odlecieć i potrafi tylko chodzić.

15Szuka wraz z okiem 10i sprowadza (na Ziemię, gdzie było getto i gdzie był Raj) Alfę Centauri, najjaśniejszą gwiazdę w Gwiazdozbiorze Centaura na południowym niebie. Po linii południka idzie na Północ i sięga po Arktura, bliźniaczo podobnego do swojej południowej siostry, jak A i A.

16Ciemny krajobraz nocnego nieba dominujący dotychczasowe strofy zaczyna wypełniać się światłem, którego człowiek potrzebuje, by żyć, jako mieszkaniec Ziemi, wśród ludzi.

17W tym emfatycznym uniesieniu, raz jeszcze powracającemu do trzykrotnego „mieszkać” w wersie 11, kryje się sroga ironia. Nie tylko, jak sugeruje aparat krytyczny, na płaszczyźnie specyficznie Celanowskiego dialogu z Heideggerem, który w eseju …poetycko mieszka człowiek… pisał: „Zamieszkiwanie człowieka polega na przemierzaniu, ze wzrokiem skierowanym ku górze, tego wymiaru, do którego niebo należy na równi z ziemią” 11.

18Co jednak – zdaje się pytać Celan – jeśli tym wymiarem jest getto, nie Eden, jeśli po światło kierujące się wraz ze wzrokiem ku górze trzeba sięgać do grobów, które są w powietrzu, między gwiazdami Południa i Północy? Cóż to może być za promień? Jakie światło? Idź do getta, tego antyraju danego Żydom na zamieszkiwanie. Jedyne, czego będziesz potrzebował, by mieszkać, tu – w getcie, wśród takich samych podludzi (Unter-Menschen, unter Menschen), to „obraz gwiazdy”, nie żaden „gwiazdozbiór”, lecz ten znak przynależności do narodu skazanego na zagładę: gwiazda Dawida, którą będziesz nosić nie na chwałę, lecz jak znamię hańby. Jedyną zresztą częścią ciała, która ci pozostała, która „z ciebie” została, jest skrzydło, ramię, w sam raz, by założyć opaskę.

19Skrzydło anioła, jak wiersz, odkryło jednak coś jeszcze, co pozwala mu zwrócić się na nowo ku pozytywności. Odkryło bliźniaczość Arktura i Alfy, alfy i a. Zwraca się więc ku literom i odmierza je krokami, przemierza, jakby to one były tym wymiarem, ku któremu, ku górze, mają się kierować oczy człowieka, ku znakom alfabetu, które przynależą do nieba tyleż co i do ziemi, mają duszę śmiertelną tyleż co i nieśmiertelną, przypisane gwiazdom i znaczące historię stworzenia, która się przez nie dokonała. Ku literom jako miejscu zamieszkiwania. Ku Bet.

20Najpierw jednak odnajduje jeszcze jedną bliźniaczkę alfy – hebrajską literę alef, podobnie jak w grece, pierwszą w alfabecie. Odnajduje Żyda jako literę Jud, pierwszą w świętym tetragramie, niewypowiadalnym imieniu Jedynego Boga, Boga Izraela. Literę jud, o której w Księdze Zohar czytamy:

Woda świętego nasienia ma być naznaczona znakiem duszy żywego. Jest to znak litery jud, którym naznaczone jest święte ciało i który jest ważniejszy od wszystkich innych znaków świata. 12

21Skrzydło nie służy już mu do noszenia opaski z gwiazdą Dawida. Teraz „buduje Tarczę Dawida”, już nie znak poniżenia, lecz ochronną tarczę, która uchroni przed wrogimi mocami. Zanim stała się bowiem jednym z najbardziej rozpoznawalnych znaków judaizmu była ważnym symbolem magicznym i alchemicznym. Obydwa nakładające się na siebie trójkąty równoramienne, a więc doskonałe, skierowane ku górze i ku dołowi, symbolizowały koniunkcję przeciwieństw, jak głosiły alchemiczne arkana: ognia i wody 13. Czyżby więc chymiczne zaślubiny i narodziny języka ze znaków pisma? Niekoniecznie. Może także i tutaj jest raczej „czarnym weselem”, o którym pisał Piotr Paziński w swoim eseju o wierszu Es war Erde in ihnen:

[…] szwarce chasene – czarne wesele z żydowskiego folkloru, kiedy w obliczu czekającej wspólnotę katastrofy urządzano na cmentarzu ślub – przeważnie samotnej i pozbawionej posagu pary, dzieci ludzi zmarłych podczas epidemii albo zamordowanych podczas pogromu. Uroczystość ta miała zwykle charakter przebłagalny: chodziło o odwrócenie wyroków bożych. 14

22Miało więc chronić, niczym tarcza, przed bożymi wyrokami, czy jednak także przed Zagładą, która też była takim wyrokiem Boga,

który – tak słyszeli – tego wszystkiego chciał,
który tak słyszeli – to wszystko wiedział? (UW, s. 123)

23Jak czytamy u Pazińskiego: „Z relacji wiemy, że czarne wesela, po hebrajsku zwane jeszcze dosadniej chupat metim, «chupą wśród zmarłych», odbywały się w Polsce nawet podczas Zagłady” 15.

24Ironiczna parabaza permanentnie odbija się od szyderstwa i sprzeciwiającej się mu emfazy, od takiego radykalnie negatywnego odczytania symbolu, ku zgoła odmiennemu: tarcza Dawida jest budowana, jak się buduje dom, hartuje się, łącząc przeciwieństwa ognia, którego płomieniami rozbłyskuje, i wody, w której gaśnie.

25W przeciwieństwie do innych gwiazd, Gwiazda Dawida nie wydaje światła. Nie jest ciałem niebieskim jak Alfa Centauri i Arktur. Od początku do końca została zrobiona skrzydłem anioła (wraz z okiem), gdzieś w jakiejś przestrzeni pomiędzy ziemią i niebem – może w Edenie, zanim zamienił się w getto. Raz tylko rozbłysła płomieniami, może odbiło się w niej światło prawdziwych gwiazd, zaraz potem została ugaszona – wszystko skrzydłem anioła – i pozostaje odtąd w ukryciu, niewidzialna, jakby się wtopiła w mrok nocnego nieba.

26Jest niewidzialna, ale czuwa w ukryciu:

[…] stoi
przy alfie i alef, przy jud
i przy innych, przy
wszystkich.

27Stoi przy Żydach, przy innych, przy Ludziach-i-Żydach, przy wszystkich. Może nawet staje się ich nowym niebem, pod którym mogliby zamieszkać.

28Stoi przy wszystkich, ale tylko w tobie jednej: w literze bet, literze, od której rozpoczyna się pierwsza księga Tory: Bereszit. Pierwsza litera Boskiego objawienia: na początku. Litera, od której, jak głosi Księga Zohar, Bóg zaczął stworzenie świata, kiedy to wszystkie litery Tory, które były przez dwa tysiące lat przedmiotem boskiej kontemplacji, stanęły jako budulec świata przed obliczem Boga, by mógł wybrać jedną z nich, od której rozpocznie akt kreacji. Dopiero litera bet okazała się tego godna:

– Panie świata! ode mnie racz zacząć stworzenie, bo właśnie przeze mnie błogosławią Ci w niebiosach i na ziemi.
Odrzekł jej na to Święty, oby był Błogosławiony:
– Zaprawdę, od ciebie rozpocznę to dzieło: ty będziesz początkiem stworzenia – nowego, trwałego świata. 16

29Bet – początek Pisma i początek stworzenia. Litera, której nazwa brzmi jak hebrajskie słowo bejt oznaczające dom:

bet – to jest
dom, gdzie stół stoi
ze światłem i światłem.

30Znów jest więc dom, w tej literze, „w tobie: bet”. „Oko, jako okno chaty” pozwala zajrzeć do jej środka, „gdzie stoi stół” przygotowany do świętowania szabatu.

Notes de bas de page

1 Psalm i inne wiersze, s. 183.

2 Zob. TA/NR, s. 120, 134 i 144.

3 J. Lehmann, s. 307.

4 Cytat z Bobrowskiego (za: tegoż, Gesammelte Werke in sechs Bänden, wyd. E. Haufe, Bd. IV, Berlin 1987, s. 335) podaję za powyższym źródłem (s. 208).

5 Polski przekład Elegii pruskiej Bobrowskiego autorstwa Eugeniusza Wachowiaka, w: „Borussia” 2000, nr 20–21, s. 7–9.

6 Moja ironiczna wykładnia tekstu Bobrowskiego nie ma na celu deprecjonowania historycznej doniosłości przedstawionej w wierszu problematyki, nie stanowi też wartościującej opinii na temat jego walorów estetycznych. Chodzi mi raczej o takie jego przedstawienie, które mogłoby być pomostem prowadzącym w stronę retoryki Celana w wierszu Okno chaty.

7 GKG, s. 157.

8 Por. wiersz Radix, Matrix.

9 J. M. Rilke, Poezje, s. 189.

10 Oryginał niemiecki dopuszcza także inne rozumienie frazy „sucht / mit dem Auge”: szuka okiem. Oznaczałoby to jednak istnienie jakiegoś drugiego oka, w które wyposażone byłoby samo skrzydło, co wydaje mi się mało przekonujące, bo oznaczałoby zaburzenie całej struktury wiersza opierającej się na budowaniu domu z pojedynczych pozostałości i roztrzaskanych resztek niegdysiejszej całości. Oku przypada w tym procesie rola całkowicie wyjątkowa. Trudno więc uznać, że musiałoby „konkurować” z jakimś innym szukającym okiem.

11 M. Heidegger, Odczyty i rozprawy, przeł. J. Mizera, Warszawa 2007, s. 177. Por. J. Lehmann, s. 311.

12 Sohar. Schriften aus dem Buch des Glanzes, przeł. i wyd. G. Necker, Frankfurt am Main 2012, s. 70. Księga Zohar wielokrotnie wypowiada się na temat wyjątkowości tej litery. Jest ona w obrębie tetragramu znakiem odpowiadającym „dolnej” Szechinie (s. 82), otwiera łono, by zakwitło i wydało owoc i – analogicznie – pozwala wydobyć się dźwiękom z szofaru ukazującemu zniewolonym drogę ku wolności, jak wtedy, kiedy Żydzi opuścili niewolę egipską (s. 74), jest potencją zapładniającą i mocą sprawiedliwego (s. 83).

13 Wnikliwą i krytyczną historię symboliki Tarczy Dawida w jej różnych funkcjach: od magicznego talizmanu po symbol ruchu syjonistycznego i państwa Izrael prezentuje Gershom Scholem w opublikowanym po hebrajsku eseju Tarcza Dawida. Historia pewnego symbolu (wyd. niem. Das Davidschild. Geschichte eines Symbols, przeł. G. Necker, Berlin 2010).

14 P. Paziński, Historia pewnego odwrócenia, s. 268.

15 Tamże, s. 268.

16 I. Kania, Opowieści Zoharu. O Kabale i Zoharze, Kraków 2012, s. 11.

Précédent Suivant

Le texte seul est utilisable sous licence Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0. Les autres éléments (illustrations, fichiers annexes importés) sont « Tous droits réservés », sauf mention contraire.