Précédent Suivant

Opus magnum lodowych zaślubin

p. 258-266


Texte intégral

Ziemia musi zostać oddzielona od ognia, subtelne od gęstego, delikatnie z nieustającą uwagą.
Tablica szmaragdowa

Alßbald machet sich der Alte Atlas vons Königs wegen herfür, thät ein kurtze doch zierliche Oration, darmit er uns hieß willkommen sein, mit begeren, ob die Königliche Gaab zugerüst were: Meine andere Gesellen nam größlich wunder, warvon dieser König aufferstanden wäre, dann sie meineten nit anderst, dann sie musten ihn wider erwecken…
Johann Valentin Andreae: Chymische Hochzeit Christiani Rosencreutz Anno 1459

1Pokrewieństwo między obydwoma wierszami jest dalekie od oczywistości. Pozostańmy jednak, przynajmniej na chwilę, przy hipotezie, że to właśnie próba stworzenia języka stanowi pomost łączący obydwa wiersze. Tybinga, styczeń wybrzmiewa w rytmie powtarzanego „palaksz” wyznaczającym kres semantyki między nawracającymi ruchami zgrzytającego wahadła dźwiękowej tautologii. Wiersz Chymicznie nazywa zrazu milczenie: „wygotowane jak złoto, w / zwęglonych / dłoniach”.

CHYMICZNIE

Milczenie, wygotowane jak złoto, w
zwęglonych
dłoniach.

Wielka szara,
jak wszystko utracone bliska
postać siostry:
Wszystkie te imiona, wszystkie te zarazem
spalone
imiona. Tyle
popiołu do pobłogosławienia. Tyle ziemi
pozyskanej
nad
lekkimi, jakże lekkimi
obrączkami dusz.
Wielka. Szara. Niepo-
szlakowana.
Ty, wtedy.
Ty z tym bladym,
rozgryzionym pąkiem.
Ty w powodzi wina.
(Nam też, czyż nie,
pozwolił odejść ten zegar?
To dobre,
dobre, jak twoje słowo zmarło tu w przelocie.)
Milczenie wygotowane jak złoto, w zwęglonych, zwęglonych
dłoniach.
Palce, zwiewne jak dym. Jak korony, powietrzne korony
wokół – –

Wielka. Szara. Bez
śladu.
Niepo-
ślednia. 1

(oryginał wiersza na s. 377)

2Na pierwszy rzut oka milczenie, które jest ponoć – w przeciwieństwie do mowy – złotem, zostało poddane alchemicznym zabiegom. Jakim? Tutaj pojawia się zasadniczy problem: niemiecki imiesłów „gekocht” może sugerować czynność przeszłą i dokonaną, może też jednak odnosić się do czynności dokonującej się w teraźniejszości, tu i teraz. Wtedy milczenie nie byłoby „wygotowane jak złoto”, lecz po prostu „gotowane”.

3Co to jednak w ogóle znaczy, w języku alchemii lub nie, „gotować złoto”? Chyba tyle, co przeprowadzać proces transformacji, „wygotowywać” złoto z nieszlachetnych metali. Takie znaczenie podaje Słownik Braci Grimm 2. Konieczna jest zatem pierwsza korekta: milczenie nie zostało poddane żadnej transmutacji, lecz wręcz odwrotnie – ma być rezultatem wieńczącym alchemiczne opus magnum. Będziemy zatem świadkami rozkładu języka, bo z niego chyba tylko da się wytrącić milczenie, a nigredo, sprowadzenie wyjściowej substancji do jej materia prima przez kalcynację, czyli palenie jej żywym ogniem 3. Zwęglone dłonie układają się w kształt laboratoryjnej kolby, ale i one także przemieniły się w czarny węgiel. Za dłońmi pojawia się

Wielka, szara,
jak wszystko utracone bliska
postać siostry.

4Proces, któremu poddawany jest język, kryje się pod sugestywnymi obrazami Zagłady: zwęglone dłonie, spalone imiona, popiół do pobłogosławienia, lekkie obrączki dusz, palce zwiewne jak dym, powietrzne korony wokół – wszystko wpisane w misterium „chymicznych zaślubin”, koniunkcji przeciwieństw, połączenia siarki i rtęci, męskiego i żeńskiego. Już nie o uszlachetnienie w milczeniu tu chodzi, nie o zwykłą transmutację w złoto-milczenie, lecz o stworzenie kamienia filozoficznego, o najwyższy stopień alchemicznego wtajemniczenia, o zdobycie substancji przemiany, która jest też eliksirem życia. Trudno się łudzić, że ta sztuka się uda, bo nie udała się żadnemu z alchemików. „Nikogo, kto by nas na powrót ulepił z gliny i z ziemi”. Skoro nie da się „ożywić naszego prochu” ani eliksirem życia, ani „mową”, to nie o „nas” tu chodzi („Nam też, czyż nie, / pozwolił odejść ten zegar?”), lecz o samą mowę, o „wszystkie te imiona”, o słowo, które „zmarło tu w przelocie” i pod „postacią siostry” powraca w wierszu jako wspomnienie. Język, po niemiecku zawsze żeński jak mowa, powraca jako siostra. Wielki i ziemiście szary, jest jednak bliski, jak wszystko, co utracone. Jest „nieposzlakowany”, a więc czysty, choć chyba tylko dlatego, że nie pozostał po nim żaden ślad, jak po tych, których spalono wraz z ich imionami. Że został wyczyszczony nawet z tych rudymentarnych znaków tożsamości, że nawet w nim nie pozostał żaden ślad po tych, których „zwiewne jak dym” palce zaślubiono powietrzu.

5Po co jednak „gotować milczenie jak złoto”, skoro jest ono w „tym tu czasie” dobrem najbardziej dostępnym? Po co świętować zaślubiny, skoro „w owym pomieszaniu wraca pradawny chaos”?

6Konieczna jest druga korekta: milczenie inicjujące wiersz nie ma dopiero być rezultatem transmutacji, ale już nim jest, upiorna alchemia Zagłady już dokonała swego dzieła, milczenie zaś nie jest ratunkiem, lecz przerażającą pustką chaosu i pomieszania.

7Wiersz nie jest więc przestrzenią transmutacji, lecz – daleki od performatywności – składa z niej na wskroś ironiczną relację. Nie jest w stanie nazwać tych, wokół których krążą powietrzne korony.

8A jednak ta „bez śladu” ostaje się na końcu jako postać królewska. Jak „królewska dusza” Renu, jeszcze wolna i „nie namówiona do ślepoty”, która wie, dokąd chce płynąć. Także jednak i pod tą postacią jawi się śmierć. Ostatnie, „królewskie” słowo wiersza rozcięte jest na dwie części. Dzieli i łączy, co męskie i żeńskie, króla (König) i królową (Königliche), rozróżnia i łączy przeciwieństwa, królewski triumf i trupa (Leiche) 4. Z dionizyjskiej „powodzi wina” wyłania się topielica. Wyłania się wszakże jako postać, „bez śladu” wprawdzie, ale mimo wszystko postać. Coś się jednak materializuje, po karceracji następuje finisz w postaci koniunkcji życia i śmierci, możliwej tylko w poetyckim języku, który musi uwewnętrznić śmierć, karmić się nią, by istnieć, może nawet, by się wydostać na wolność i wiedzieć, dokąd popłynąć. Nawet gdyby miałaby to być li tylko podróż palcem po wyimaginowanej mapie „dla dzieci”, po linii południka, który nie wraca, jak chyba chciałby Celan, do własnego początku. Nawet wtedy, gdy nie zatoczyłby się pełen krąg, byłoby to „coś w rodzaju powrotu do domu” 5.

9Do domu, który jest utracony, jak wszystko, co bliskie, jak rodzinne „acony” z wiersza Lód, Eden (Eis, Eden):

LÓD, EDEN

Jest taki kraj Stracony
gdzie w łęgu księżyc tkwi,
z nami on wraz zmrożony,
on widzi i się tli.

On widzi, bo ma oczy,
jak Ziemie jasne dwie.
Noc, noc się w ługu moczy.
Widzi, ócz dzieckiem jest.

On widzi, my widzimy,
ja widzę cię, ty mnie.
Powstaną z martwych zimy,
zanim się domkną dnie.

(oryginał wiersza na s. 378)

10Także i ten wiersz, bezpośrednio poprzedzający Psalm, a więc usytuowany bardzo blisko Chymicznie, nawiązuje do alchemicznych motywów. Barbara Wiedemann przytacza w tym kontekście fragment Das Pronzip Hoffnung Ernsta Blocha poświęcony siedemnastowiecznemu dziełu Chymische Hochzeit Christiani Rosencreutz Anno 1459 (Alchemiczne zaślubiny Christiana Rosenkreutza roku 1459) Johanna Valentina Andreae:

Gotowanie złota przybrało rysy chiliastyczne, jak to zostało napiętnowane w jednym z ówczesnych pism polemicznych: „Cały świat ma być przed Sądem Ostatecznym obrócony w raj na ziemi, w jakim Adam zamieszkiwał przed upadkiem i nastąpić ma restytucja wszelkich sztuk i nauk, jakie posiedli Adam po upadku, Henoch i Salomon”.

11I dalej:

Takie miało być zatem, w tego rodzaju kręgach alchemicznych, owe wspomniane powyżej uroczyste znaczenie: znaczenie mającego zostać stworzonym siłą fantazji wielkanocnego poranka przeciwko lodowi i ograniczeniom.

12Albo z tej samej strony:

Chodziło o wezwanie do przebudzenia, które miało rozbrzmiewać po całej powierzchni ziemskiej, takie „Obudźcie się, zmrożeni chrześcijanie”, na wskroś przez ołów, stworzenie, społeczeństwo i wszystko inne. 6

13Także więc i w tym wierszu chodzi o alchemiczny proces przemiany, może nawet o alchemiczne narodziny nowego Człowieka-Wyzwoliciela. Fred Lönker podpowiada w swoim komentarzu do wiersza, że rymy występujące w utworze i cała jego struktura rytmiczna stanowią paralelę do znanej niemieckiej pieśni bożonarodzeniowej Es ist ein Ros‘ entsprungen 7:

I odrośl się puściła,
gdzie korzeń długi tkwi,
jak stara pieśń głosiła,
z Jessego wyszła krwi
i kwiatek nam zrodziła
pośrodku mroźnej zimy,
gdy północ już wybiła.

A odrośl ta świetlista,
Izajasz mówi tak,
Maryja to przeczysta,
Ona nam niesie kwiat.
Z wieczystej woli Boga
dziecię to nam zrodziła
panna czysta, uboga. 8

14Krajobraz wiersza skuty jest lodem i mógłby to być krajobraz bożonarodzeniowy, gdyby nie to, że wraz z nim, wraz z całym krajem, któremu na imię Stracony, w bryły lodu zamienieni są także i wszyscy ci, którzy mówią w wierszu o sobie „my”, zapewne społeczność związana z tym krajem.

15Jak sugeruje to już sam tytuł, wiersz łączy w sobie, na alchemiczną modłę, skrajne przeciwieństwa: lód i zamrożone życie vs. rajska kraina obfitości. W konsekwencji więc także i opisywany w pierwszej strofie lód ma tę nieoczekiwaną właściwość, że „widzi i się tli”, że „ma oczy, jak jasne Ziemie dwie”. Ta koniunkcja ognia i wody, światła i ciemności („noc, noc się w ługu moczy”) doprowadzić ma w finiszu tego poetyckiego opus magnum do zmartwychwstania lodu 9.

16Droga do zmartwychwstania wiedzie przez narodziny. Koniunkcja prowadzi do transformacji. Nieokreślone i bezosobowe „es”, inicjujące oryginał wiersza, staje się „nim”, tym krajem, który, choć skuty lodem, „widzi i się tli”. Z tego „es” kraju o imieniu Stracony, ze światła zaślubionego nocy w ługowej kąpieli, rodzi się w ostatnim wersie drugiej strofy dziecko oczu (das Augenkind) i zaczyna widzieć. Jest dzieckiem oczu tego tlącego się pod lodem kraju, które są „jak jasne Ziemie dwie”. Nie zachodzi tu koniunkcja Merkurego i Saturna, nie uczestniczymy w świętych zaślubinach Króla i Królowej, lecz – w specyficznej kosmologii wiersza – dwóch „jasnych Ziem”, gdzie wyraźnym echem odbija się przysięga uroczyście złożona Chrystusowi Nowemu (jest więc też wątek chrystologiczny) w wierszu Późno i głęboko z tomu Mak i pamięć (Mohn und Gedächtnis), żeby „zaślubić proch z prochem” 10. Ziemia traci tu sporo ze swego planetarnego splendoru i zyskuje wymiar „ziemi i gliny” z kolejnego w tomie Psalmu i z inicjującego Różę Nikogo wiersza A była ziemia w nich 11. Podobnie jak w tym ostatnim, także i w wierszu Lód, Eden ćwiczona jest koniugacja. Podczas jednak gdy tam odmieniany jest czasownik „kopać”, a jedyną postacią, jaka się przy tym wyłoniła, był ślepy robak, tutaj odmienia się w ostatniej strofie słowo „widzieć”, a w trakcie tej koniugacji pojawia się postać Ty („ja widzę cię”), a wieńczy ją zapowiedź zmartwychwstania. Patos tej eschatologii łatwo zrelatywizować uwagą, że wiersz mówi tu tylko o zmartwychwstaniu lodu, nie wspomina zaś o „nas zmrożonych”. Ta subtelna ironia istotnie przełamuje nadmiernie może egzaltowaną tonację finału wiersza, ale nie niweczy chyba całkowicie nadziei, która w nim pobrzmiewa. Jeżeli zaś, w oczywisty sposób, nie może to być nadzieja na zmartwychwstanie umarłych (znowu pobrzmiewa tu wiersz Późno i głęboko z finałowym „niech przyjdzie podmuch odwrotu, / dzień o północy, / niech przyjdzie, czego jeszcze nigdy nie było! // Niech przyjdzie ktokolwiek z grobu” 12), może jest to nadzieja choćby na przełom oddechu, na wydostanie się mowy spod lodu, na wskrzeszenie języka poezji, który jest dzieckiem oczu. W Południku Celan mówił o Büchnerowskiej Lucile, jako o tej, która jest „ślepa na sztukę”, „dla której język ma w sobie coś osobistego i postrzegalnego” i która „swoim nagłym «Niech żyje król!»” wygłasza „słowo-sprzeciw”, „słowo jako akt wolności” 13. Chwilę później dodał: „Sądziłem, że w osobie Lucile stykam się z poezją, a Lucile postrzega język jako postać i kierunek, i oddech” 14. Może więc Lucile, która patrzy oczyma na język, mający dla niej coś z osoby i postrzegany jako postać, jest dobrą figurą języka jako „dziecka oczu”, postaci Ty, która wyłania się z odmiany widzenia. Wiersz zdaje się przemawiać tu „w sprawie Innego”, może nawet całkiem innego języka.

17Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do kraju nazwanego przez Celana Stracony. To nie tylko przecież Eden, utracony raj, to także kraj, do którego Celan dociera, błądząc palcem po swojej dziecięcej mapie. To także zaginiony kraj jego dzieciństwa, bliski „jak wszystko utracone”. Celan często powraca do siebie na Wschód, snując opisy śnieżnego, zimowego krajobrazu. Motywy takie charakterystyczne są dla jego wczesnych tekstów, jak choćby wiersza Czarne płatki (Schwarze Flocken) z tomu Piasek z urn (Der Sand aus den Urnen), w którym spadające płatki „palącego” śniegu są niczym prochy matki przywiane „znad ukraińskich usypisk”, jak wcześniej przyniesiony z wiatrem liść, list, w którym nieżyjąca matka prosi o:

Chuste, choćby chusteczkę, wąską, ażebym mogła
teraz, gdy ty uczysz się płakać – przy sobie zachować
ciasnotę świata, który nigdy się nie zieleni, dziecko moje, dla
twego dziecka! 15

18Wiersz kończy się zapewnieniem: „Tkałem chusteczkę” 16.

19Poeta dotrzymuje danego matce słowa. Powraca, w tomie Krata mowy (Sprachgitter), do domu, jako „uczucie, przywiane przez lodowy wiatr” i „mocuje swą gołębio-, swą śnieżno/ barwną chustę sztandaru” na drewnianym kołku, który pozostał po „jakimś w niemotę ześliźniętym Ja” na jednym ze wzgórz pokrytych grubą warstwą śniegu znaczonego śladami sań „po tym, co stracone” 17.

Notes de bas de page

1 Celan, Chymicznie, przeł. J. St. Buras, „Literatura na Świecie” 2010, nr 1–2, s. 8. Kolejne cytaty z polskiego przekładu wiersza pochodzą z tego samego źródła.

2 http://www.woerterbuchnetz.de/DWB?lemma=goldkochen [data dostępu: 23.05.2013].

3 http://hermetik.ch/eidolon/lexikon/lexikon_a-z/calcinatio.htm [data dostępu: 23.05.2013].

4 Tak w swoim komentarzu do wiersza interpretuje te wersy Klaus Manger, zob. J. Lehmann, s. 129.

5 Południk, s. 26.

6 Wszystkie cytaty za: GKG, s. 678–679.

7 Zob. J. Lehmann, s. 108.

8 Tekst tej pieśni stanowi także istotne odniesienie dla wiersza Radix, Matrix, o czym wspominałem w poświęconej mu części.

9 W oryginale:„Das Eis wird auferstehen” („Lód powstanie z martwych”), zob. GKG,

s. 132.

10 P. Celan, Późno i głęboko, przeł. J. St. Buras, „Literatura na Świecie” 1994, nr 6, s. 103.

11 Świetną interpretację tego tekstu zaprezentował Piotr Paziński w swoim eseju Historia pewnego odwrócenia, w: Kartki Celana. Interpretacje, red. J. Roszak, Budapeszt-Kraków 2012, s. 249–268.

12 Późno i głęboko, s. 104.

13 Południk, s. 15.

14 Tamże, s. 19.

15 Psalm i inne wiersze, s. 9.

16 Tamże.

17 GKG, s. 94.

Précédent Suivant

Le texte seul est utilisable sous licence Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0. Les autres éléments (illustrations, fichiers annexes importés) sont « Tous droits réservés », sauf mention contraire.