Wieże w Tybindze. Nad wodą
p. 251-257
Texte intégral
Still und öde steht der Väter Feste,
Schwarz und moosbewachsen Pfort’ und Turm,
Durch der Felsenwände trübe Reste
Saust um Mitternacht der Wintersturm,
Dieser schaurigen Gemache Trümmer,
Heischen sich umsonst ein Siegesmal,
Und des Schlachtgerätes Heiligtümer
Schlummern Todesschlaf im Waffensaal.
Friedrich Hölderlin, Burg Tübingen
Sprich –
Doch scheide das Nein nicht vom Ja.
Gib dein em Spruch auch den Sinn:
gib ihm den Schatten.
Paul Celan, Sprich auch du
TYBINGA, STYCZEŃ
Do ślepoty na-
mówione oczy.
I ich – „jest
zagadką, co bez skazy
powstało” – i ich
wspomnienie o
wieżach Hölderlina mewio
ochmarzonych.
Odwiedziny topielców-stolarzy przy
tychże
nurkujących słowach:
Gdyby,
gdyby człowiek,
gdyby człowiek przyszedł dziś na świat,
ze świetlistą brodą
patriarchów: mógłby on,
mówiąc o tym tu
czasie,
mógłby
tylko bełkotać
wciąż i wciąż
dalej.
(„Palaksz, palaksz”) (UW, s. 135)
(oryginał wiersza na s. 376)
1Wiersz Tybinga, styczeń powstał 29 stycznia 1961 roku, dzień po krótkiej wizycie Celana w Tybindze, gdzie spotkał się z Walterem Jensem w sprawie jego opinii w związku z trapiącą Celana aferą plagiatową1. Bernhard Böschenstein w przekonujący sposób kontekstualizuje wiersz w obrębie nawiązań wynikających z sąsiedztwa, w jakim wiersz został opublikowany po raz pierwszy w „Neue Rundschau” 2: wiersze z tomu Die Niemandsrose ukazały się tam bezpośrednio po dwóch przełożonych przez Celana wierszach Mandelsztama, zaś wiersz Tybinga, styczeń pomiędzy Eine Gaunerund Ganovenweise a Mandorlą, które w warstwie leksykalnej odwołują się do postaci Mandelsztama 3.
2Może więc istotnie, jak sugeruje Böschenstein, Celan uderza tu w dwie struny jednocześnie, zewsząd otaczając Hölderlina migdałowcami jak poetycką mandorlą? Układ ten jednak nie został zachowany w książkowym wydaniu tomu i skutkuje to być może i takim otwarciem, które doprowadzi nas w końcu do ostatnich wierszy zamykających Różę Nikogo. Najpierw jednak zapewne do wierszy je okalających, czyli Psalmu i Chymicznie.
3Nie jest to bynajmniej niezobowiązujące towarzystwo. Obydwa przywołują przerażające niekiedy misterium przemiany: prochu w różę, imion w zgliszcza, dłoni w węgiel, palców w powietrzne korony… Nade wszystko jednak mowy w milczenie i milczenia w mowę. Hölderlina jako figurę Celanowskiej poezji należy widzieć i w tym kontekście: jako tego, który absolutne wyżyny języka zamienił na wieżę milczenia, na milczenie w wieży. A potem przekuł tę niemotę w swoje „palaksz, palaksz”, które już nie było słowem, nie znaczyło ani „tak”, ani „nie”, lecz samym już tylko dźwiękiem.
4Żeby wyjaśnić ten dziwacznie brzmiący wyraz, komentatorzy cytują biografię Hölderlina autorstwa Christopha Theodora Schwaba, w której wspomina on:
Jednym z ulubionych wyrażeń było słowo „palaksz!”, można je było uznać czasem za „tak”, innym razem za „nie”, ale on zazwyczaj, mówiąc to, nic nie miał na myśli. Potrzebował tego, kiedy wyczerpywała mu się cierpliwość albo resztki umiejętności myślenia i nie chciało mu się zastanawiać, czy należałoby powiedzieć „tak”, czy „nie”. Składanie osobliwych słów było jednym z jego głównych dziwactw, które najmocniej dochodziło do głosu, kiedy zapisywał, jak to często bywało, swoje myśli. 4
5Kiedy przychodzi przełożyć myśl na znaki języka, mowa się gubi i dobywa „pałasza”, którym tnie semantykę i przestaje czynić jakiekolwiek rozróżnienia, bez których nie ma ani znaczeń, ani komunikacji 5. To jednak głos spoza końca wiersza, z nawiasów i cudzysłowu. Na początku różnica jeszcze jest i jest język, mowa Hölderlina kryjąca zagadkę:
Poczęte z czystego źródła
Spowite jest Tajemnicą. 6
6Tak Hölderlin intonuje czwartą strofę swojego hymnu o Renie, strofę zadedykowaną ślepej determinacji: „Bo jesteś, jakim się rodzisz” 7. Hölderlinowska Tajemnica jest więc tajemnym fatum urodzenia, zagadką każdemu zadaną przez los. A może zarezerwowaną jako Tajemnica jedynie dla „poczętych z czystego źródła”, jak Ren, ta najbardziej niemiecka z niemieckich rzek, której imię wybrzmiewa w Hölderlinowskim „Reinentsprungenes”? Może dla nich, którzy wyszli „z łona tak świętego”, urodzenie nie jest ani ślepą determinacją, ani mrocznym fatum, bo choć ślepi przyszli na świat, to zaraz oświetlił ich „pierwszy promień światła / Dla nowo narodzonych”? A co z tymi, których oczy „namówiono do ślepoty”? Czyje oczy? Oczy Hölderlina – poety oślepłego w wieży, który przestał mówić, a słowa dawnego hymnu są dla niego takim samym wspomnieniem, jak „pływające wieże Hölderlina” dla Celana – poety, który widział to miejsce poetyckiej ślepoty, tę wieżę w Tybindze i tę drugą, wieńczącą pochwałę Renu, pochwałę powracającej harmonii między bogami i ludźmi, połączonych w świętych zaślubinach, wieżę pomieszania, Babel, na którego gruzach, nocą, gdy wszystko „traci wszelkie barwy i kształty”, „wraca pradawny chaos”? Może są to nawet oczy samego Renu, jednego z tych boskich synów, którzy są „największymi ślepcami”:
Bo człowiek wie, gdzie ma żyć,
A zwierzę gdzie się gnieździć.
Tamci zaś, mając duszę
Niedoświadczoną i ślepą,
Nie wiedzą, dokąd pójść. 8
7To odpowiadałoby zresztą jakiejś intertekstualnej chronologii, według której słowa wprowadzające cytat z czwartej strofy hymnu Hölderlina byłyby poprzedzone wykorzystaniem motywów ze strofy bezpośrednio go poprzedzającej. Mielibyśmy wtedy do czynienia z takim czytaniem Hölderlina, które od samego początku podkreślałoby dwuznaczność jego poetyckiej wizji i nakierowywałoby na paradoksalny motyw ślepoty jako autentycznego widzenia. W końcu „królewska dusza” Renu, będąc jeszcze blisko swych źródeł, „pędziła go do Azji”, a więc na Wschód, dokąd płynie Dunaj. Ślepota przeznaczenia byłaby wtedy odwróceniem tej pierwotnej jasności widzenia. To przecież nieprawda, że Ren nie wie, „dokąd pójść”. Od początku „pragnął / całkiem gdzie indziej wędrować”, tyle że „wobec Losu pragnienie to coś nierozumnego” 9. Oczy, które widziały, namówiono więc do ślepoty.
8Jedno jest pewne: to oczy, które pamiętają słowa i obrazy, które więc pewnie widziały, zanim namówiono je do ślepoty. Czy je namówiono nie wiemy, wiemy tylko, że są „na-mówione”. Wiemy za to, że poruszamy się tu w żywiole wody: żywiole Renu, pływających wież i „ochmarzających” je mew. Może więc Böschenstein ma rację, kiedy sugeruje, że rozdzielony przerzutnią czasownik „überreden” (namawiać, przekonywać) otwiera się tu na nowe znaczenia: „przeprowadzić przez mowę”, nade wszystko zaś „zalać mową”, mówić, aż język wystąpi z brzegów?
9W końcu to woda jest jedynym pomostem między pierwszą strofą wiersza a następną, trzywersową stanowiącą oś jego symetrii. Tutaj czekają nas „odwiedziny topielców-stolarzy”. Ponieważ multiplikują się „wieże Hölderlina”, także i Ernst Zimmer, stolarz, który opiekował się poetą w wieży pojawia się tu w liczbie mnogiej. Świat pierwszej strofy, naznaczony jeszcze pamięcią i życiem: oczu, poezji, mew latających wokół wież niesionych przez wodę, zmienia się tu w świat umarłych, woda staje się żywiołem śmierci, a ten, który był wierny aż do śmierci, przemienia się w jej wysłannika. Słowa także nurkują pod wodę. Skoro nurkują, to może jednak wypłyną. Ta możliwość pozostaje w wierszu do końca czystą hipotezą, wyrażoną w trybie warunkowym. Jeśli zatem środkowa strofa jest tu osią symetrii, to tak, jak w symetrycznym odbiciu, wszystko ulega odwróceniu. Nie ma powrotu do języka, nie da się mówić „o tym tu / czasie”:
Gdyby,
gdyby człowiek,
gdyby człowiek przyszedł dziś na świat,
ze świetlistą brodą
patriarchów: mógłby on,
mówiąc o tym tu
czasie,
mógłby
tylko bełkotać
wciąż i wciąż
dalej.
10Poezję zabrała woda. Może zresztą poezja sama była wodą Renu, melodią Hölderlinowskiego hymnu, której dźwięki to opiewały pojednanie bogów i ludzi, to zapadały się w noc i „pradawny chaos”? W trzeciej strofie stajemy z tym chaosem twarzą w twarz, to chaos „tego tu czasu”, świat po Potopie, w którym zatonęły słowa i ludzie, a ich odrodzenie jest tylko zwykłym „gdybaniem”. Gdyby przyszedł na świat człowiek, który byłby syntezą całkowicie nowego początku i świetlistej tradycji uświęconej przymierzem z Bogiem, gdyby się spełniła ta idylliczna wizja Hölderlinowskich zaślubin, gdyby narodziło się dziecko (Celan pracując nad wierszem, trzykrotnie użył słowa „dziecko” w miejscu ostatecznego „człowiek”) 10, które od razu byłoby starcem, ktoś taki „mógłby / tylko bełkotać”. Gdyby nawet pojawił się taki człowiek, nie powiedziałby ani słowa. Ani jednego słowa, które mogłoby znaczyć coś konkretnego. Mógłby tylko mówić bez składu i sensu.
11Böschenstein sugeruje, że w słowach „er dürfte, / spräche er von dieser / Zeit” (mógłby on, / mówiąc o tym tu / czasie) zawiera się nawiązanie do elegii Chleb i wino z jej retorycznym pytaniem: „wozu Dichter in dürftiger Zeit”11 („na co komu w tym marnym czasie poeci”)12. Cóż mieliby mówić ci nikomu niepotrzebni „kapłani boga wina”, przewodnicy po krainie nocy, tej „święt[ej] porz[e] umarłych i zbłąkanych” o tym tu (marnym) czasie? Bełkotać jak upojeni winem? Pijacki bełkot jako pean na cześć Dionizosa, boga poezji?
12W tym bełkotliwym chaosie dźwięków pobrzmiewają zatem, zgodnie z zasadami symetrii, także i odgłosy zmytej z ziemi poezji. Hölderlin przemawiający ze szczytów swojego hesperyjskiego Parnasu ustępuje zaraz miejsca Büchnerowi z jego bełkoczącym z rozpaczy i obłędu Woyckiem przy wyszynku: „immer zu, immer zu” 13. Słowa poety powracają echem w krzyku zaciętej niezgody i pomieszanych zmysłów.
13Ale jednak powracają, nie tylko jako „bełkot”, też jako „gaworzenie”14. Gaworzenie dziecka, które dopiero uczy się mówić. Jest więc nadzieja, że kiedyś wydobędzie dźwięk sprzeciwu, który rozetnie język pałaszem swojego nieoszlifowanego, dziwacznego brzmienia i pozwoli mu się wydostać na wolność. Gdyby się tylko narodził, gdyby go Nikogo „na powrót ulepi[ło] z gliny i z ziemi”.
14Docieramy tu do tak dalece negatywnego ujęcia języka, że zdaje się nie być od niego ucieczki. Ożywienie tego golemicznego kolosa wymaga bowiem aktu mowy, której nie ma skąd wziąć. Język może się narodzić tylko z języka, nie ma się więc skąd narodzić. Chyba że z mowy kreatury przez alchemiczną transmutację, która ma miejsce w następnym wierszu Chymicznie, na którego pokrewieństwo z Tybinga, styczeń wskazywał sam Celan 15.
Notes de bas de page
1 Afera dotyczyła zarzutów Claire Goll, wdowy po tłumaczonym przez Celana poecie Yvanie Gollu i rzuciła się głębokim cieniem na życie Celana. Szczegółowe informacje na ten temat w: Paul Celan. Die Goll-Affäre. Dokumente zu einer Infamie, red. B.Wiedemann, Frankfurt am Main 2000.
2 „Neue Rundschau”, 74. Jg., 1963, H. 1, s. 56–57.
3 Zob. B. Böschenstein, komentarz do wiersza Tübingen, Jänner, w: J. Lehmann, s. 119.
4 Cyt. za: GKG, s. 681. Zob. także J. Lehmann, s. 122.
5 O „pałaszu” jako możliwym znaczeniu ukrytym w słowie „palaksz” pisze Barbara Wiedemann, GKG, s. 682.
6 F. Hölderlin, Co się ostaje, ustanawiają poeci: 100 najsłynniejszych wierszy, przeł. A. Libera, wyd. II rozszerzone, Gdańsk 2009, s. 151.
7 Tamże, s. 151.
8 Tamże.
9 Tamże.
10 Zob. TCA/NR, s. 36–37.
11 J. Lehmann, s. 122, cytat z Hölderlina za: F. Hölderlin, Sämtliche Gedichte, red. J. Schmidt, Frankfurt am Main 2005, s. 290.
12 F. Höldelin, Sämtliche Gedichte, s. 120.
13 G. Büchner, Dichtungen, Text und Kommentar, red. H. Poschmann, Frankfurt am Main 2006, s. 163. Zakończenie trzeciej strofy wiersza brzmi w oryginale:
immer-, immerzuzu. (TCA/NR, s. 37)
14 Niemiecki czasownik „lallen” użyty przez Celana posiada oba te znaczenia.
15 Zob. J. Lehmann, s. 119.
Le texte seul est utilisable sous licence Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0. Les autres éléments (illustrations, fichiers annexes importés) sont « Tous droits réservés », sauf mention contraire.
Maszynerie afektywne
Literackie strategie emancypacji w najnowszej polskiej poezji kobiet
Monika Glosowitz
2019