Dwupienny gmach bez dachu
p. 98-102
Texte intégral
Albowiem silna jest śmierć jak miłość, mocna jak grób namiętność,
zarzewia jej jako zarzewia ogniste, jako płomienie Boskie.
Wody wielkie nie mogą zagasić miłości, ani zalać jej rzeki.
Pieśń nad Pieśniami 8, 6–7
Wer jetzt kein Haus hat, baut sich keines mehr.
Wer jetzt allein ist, wird es lange bleiben,
wird wachen, lesen, lange Briefe schreiben
und wird in den Alleen hin und her
unruhig wandern, wenn die Blätter treiben.
Rainer Maria Rilke, Herbsttag
1Kabalistyczny motyw wygnania Szechiny jako rozdzielenia pierwiastka żeńskiego i męskiego w Bogu, uniemożliwiającego swobodny przepływ życiodajnej, spermatycznej energii w obrębie kosmicznego systemu sefirot jest tematem wiersza umieszczonego w tomie Róża Nikogo prawie bezpośrednio przed Benedicta1. To wiersz Dwupienny jesteś, w dwóch domach, Wiekuisty (Zweihäusig, Ewiger):
DWUPIENNY jesteś, w dwóch domach, Wiekuisty, nie
zamieszkiwalny. Dlatego
budujemy i budujemy. Dlatego
stoi, to
żałosne łoże, – w deszczu,
tam stoi.
Przyjdź, kochana.
Byśmy tu spoczęli, to
jest ta działowa ściana –: On
wystarczy wreszcie samemu sobie, dwakroć.
Zostaw go, on,
mówią, siebie ma całego, jako pół
i drugie pół. My,
my jesteśmy deszczowym łożyskiem, on
ma, mówią, przyjść i nas osuszyć.
. . . . . . . . . . . . . .
Nie przyjdzie, on nas nie osuszy.
(oryginał wiersza na s. 370)
2Pojęcie dwupienności (inaczej dioecja, niem. Zweihäusigkeit) jest w botanice używane na określenie roślin rozdzielnopłciowych, u których męskie i żeńskie organy płciowe występują na dwóch różnych osobnikach danego gatunku. Jedne rośliny wytwarzają kwiaty męskie, a drugie – żeńskie. Jeśli zatem mamy tylko jeden egzemplarz takiej rośliny, to zakwitnie ona, ale nie wyda nasion, bo niemożliwe będzie zapylenie.
3Niemiecki odpowiednik tego określenia odwołuje się metaforycznie do dwóch domów, co dla konstrukcji całego wiersza ma pierwszorzędne znaczenie, otwierając pole semantyczne ogniskujące się wokół słów: dom, mieszkać, budować, łoże i ściana działowa.
4Bóg, określony tu w tradycji niemieckej haskali jako „Ewiger” (Wiekuisty)2, jest wprawdzie „dwupienny” z osobnym aspektem męskim i żeńskim, co w niemieckim oryginale brzmi, jakby miał „dwa domy”, jeden niebiański, gdzie tkwi korzeń drzewa życia, a drugi ziemski, jako miejsce pobytu Szechiny. Obydwa domy są „niezamieszkiwalne”. Ma to bezpośredni związek z wyobrażeniem Szechiny jako „zamieszkiwania Boga”. To zamieszkiwanie nie jest w ogóle możliwe. Szechina została nie tyle wygnana, co przestała być zamieszkiwaniem, nie jest już miejscem, w którym zamieszkuje Bóg. Nie jest tym miejscem ani niebo, ani ziemia.
5Dlatego – ten spójnik pojawia się dwa razy na końcu wersu drugiego i trzeciego – zbiorowy podmiot wiersza mówi: „budujemy i budujemy”. Ta mozolna praca przywodzi zrazu na myśl bezsensowne kopanie ziemi z wiersza otwierającego cały tom, różnica jest jednak znacząca: ta praca jest obliczona na zbudowanie domu jako miejsca zamieszkiwania, ma jasny cel, choć jego realizacja gubi się gdzieś w tym „budowaniu i budowaniu” bez końca. Ma też swoje uzasadnienie: budujemy dlatego, że nie ma innego miejsca zamieszkiwania, a na Boską opiekę też nie ma co liczyć.
6W tym budowaniu, którego efekty są żałosne, kryje się jednak nadzieja. Chociaż łoże, do którego wraz z nastaniem drugiej strofy podmiot wiersza zaprosi swoją kochankę, jest żałosne i stoi pod gołym niebem na deszczu, to jednak będzie ono miejscem erotycznego spotkania, przestrzenią seksualnego zjednoczenia. Pobrzmiewa tu – ironicznie, choć niekoniecznie tak – tradycja średniowiecznej liryki miłosnej spod znaku minnesangu. Jeden z największych mistrzów gatunku Walther von der Vogelweide (ok. 1170 – ok. 1230) pisał w słynnej pieśni Under der linden (Pod lipą):
Dô het er gemachet also riche von bluomen eine bettestat.3
7Chociaż to łoże kochanków, w zawalonym i nieodbudowywanym domu Szechiny, jest w opłakanym stanie, to tradycja poezji miłosnej daje mocną nadzieję na to, że takie łoże pod gołym niebem, popod lasem, można by umościć iście po królewsku.
8Do tego potrzebna byłaby jednak Królowa. Szechina jako oblubienica w boskim majestacie, z którą, jak podaje Zohar, Mojżesz odbył stosunek zupełnie cielesny4.
9Taki właśnie akt seksualny śmiertelnego mężczyzny z boską Szechiną zdaje się inicjować wiersz Celana w drugiej strofie, która mówi o ścianie oddzielającej politowania godną „alkowę” kochanków od części domu (jak wiemy równie niezamieszkanej) przeznaczonej dla dalekiego męskiego Boga, któremu kochankowie nie chcą wchodzić w paradę, wreszcie mógł po dwakroć nasycić się samym sobą. Dwakroć, bo jego całość jest zawsze dwupienna, zawsze „pół i drugie pół”5.
10Szechina nie jest tu oczywiście realnym uosobieniem boskiej oblubienicy, bo jako taka już nie zamieszkuje na ziemi i stała się już tylko „drugą połową” odseparowanego od świata Boga. Jest całkiem zwyczajną, ziemską kochanką, z którą podmiot szuka miłosnego odosobnienia w miejscu niegdysiejszego zamieszkiwania wspólnoty, czyli na nieodbudowanych mimo ciągłego wysiłku zgliszczach. Można by rzec, że wiersz próbuje znaleźć miejsce na miłość wśród świata, który legł w gruzach. Nie jest to zarazem zwykły erotyk, bo konteksty teologiczne są nazbyt wyraźne i uaktualniają w erotycznej grze tekstu kabalistyczne paradygmaty seksualności jako potencji podtrzymującej istnienie świata i cyrkulację witalnej energii.
11Podobnie więc jak w wierszu Benedicta kabalistyczna obrazowość wiodła ostatecznie ku dźwiękom matczynych słów, także i tutaj ta podszyta mistyczną spekulacją erotyczna bliskość jest zapewne bardzo konkretna, co nie stoi na przeszkodzie jej poetyckiemu przefunkcjonalizowaniu w obrębie tekstu.
12Separując się ponowionym w pierwszym wersie trzeciej strofy wezwaniem, by zostawić Boga w tak mu drogim spokoju, od iluzji opatrzności, wiersz nie chce się zarazem wyzbyć nadziei i oddać ślepemu fatalizmowi. Celan sięga po tryb warunkowy w formie typowej w niemczyźnie dla konstrukcji mowy zależnej i przytaczania zasłyszanych słów. Tej samej formy gramatycznej używa się też jednak w znaczeniu rozkazującym. To zatem, co brzmi z jednej strony jak podtrzymywanie iluzji, że ponoć Bóg ma przyjść, jak mówią, i dopomóc w potrzebie, może być też formą rzucenia Bogu rękawicy: jeśli chce, to niech tworzy swą całość z połówek, ale niech przyjdzie! Niech osuszy nasze zalane deszczem łoże, niech osuszy wezbraną od deszczy rzeczną dolinę, którą jesteśmy! To jedno jest bowiem pewne: jesteśmy łożyskiem rzeki, ani łożem poczęcia, ani łożyskiem karmiącym nowe życie. Jesteśmy tą ciemną doliną moczarów, po których za chwilę poniesie się głos wysupłanego z języka błogosławieństwa.
13Tutaj jeszcze nic takiego się nie dzieje, wiersz milknie za to na całą strofę. Jest w tym zamilknięciu i oczekiwanie na boską reakcję, i nadzieja, że może jednak przyjdzie, są też jednakowoż rzęsiste krople deszczy, które do szczętu zalewają mokradła wiersza. Jest też coś z ironiczno-blasfemicznej zabawy, każącej czekać w napięciu na ogłoszenie i tak przecież z góry pewnego zwycięstwa (od początku było wszak wiadomo, że nikt nie przyjdzie), które nie daje żadnej satysfakcji, bo oznacza – o ironio! – utratę iluzorycznych resztek nadziei6.
14Z tej perspektywy, kiedy znamy już rozwiązanie tych wątków, do jakiego dochodzi wiersz Benedicta, widać najwyraźniej, że nie ma takiej beznadziei, której Celan nie spróbowałby przekuć choćby w nikły pobłysk światła, choć, jak pokażą późniejsze jego wiersze, bywa to światło zwodnicze.
Notes de bas de page
1 Rozdziela je jedynie wiersz Syberyjsko (Sybirisch), który omówię w innym miejscu.
2 Jak pisze Franz Rosenzweig („Der Ewie”. Mendelssohn und der Gottesname, w: tegoż, Kleinere Schriften, Berlin 1937, s. 182–197), ta parafraza zapisywanego w postaci tetragramu niewymawialnego imienia Boga została wprowadzona przez Mojżesza Mendelssohna, najistotniejszego przedstawiciela XVIII-wiecznej haskali. Miał się on wzorować na tradycji kalwińskiego „l’Éternel” (por. J. Lehmann, s. 188). Analogicznego określenia „Wiekuisty” używa też Izaak Cylkow w swoim przekładzie Biblii Hebrajskiej.
3 Walther von der Vogelweide, Die Gedichte, hrsg. v. K. Lachmann, Berlin 1827, s. 40. Strofa pieśni Walthera, z której pochodzi ten cytat, brzmi w przekładzie Leopolda Staffa: „I poszedł łoże / Popod lasem / Z przeróżnych kwiatów usłać nam. / Śmiałby się może, / Ktoby czasem / Przechodził i przystanął tam. / Zaraz by po różach zgadł / Tandaradei! / Mej leżącej głowy ślad”. (L. Staff, Wiersze zebrane, t. II, Warszawa 1955, s. 62). Warto zwrócić uwagę i na to, że „świadkami” miłosnej gry są tutaj róże.
4 Zohar I, 21b-22a, por. G. Scholem, Mistycyzm żydowski…, s. 252.
5 Bardzo podobne stwierdzenia padają także nieco wcześniej w wierszu Twoje bycie poza tym (Dein Hinübersein) w nader ostrej tonacji opisującej zrastanie się przepołowionego Boga siłą czerpaną ze śmierci ofiar, Boga, który niejako zasysa ich życiową energię: „Bóg, jak czytaliśmy, / jest na dwie części rozdarty: / w śmierci / tych wszystkich skoszonych / zrasta się sobie” (Psalm i inne wiersze, s. 165, korekty – P.P.).
6 Przypomina to ironiczną pointę wiersza Zbiegłe (Die Entsprungenen) z tomu Przymus światła (Lichtzwang): „Słyszysz, jak pada deszcz, i wydaje ci się, że także tym razem jest to Bóg”. (Por. Psalm i inne wiersze, s. 289, przekład bardzo niedokładny).
Le texte seul est utilisable sous licence Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0. Les autres éléments (illustrations, fichiers annexes importés) sont « Tous droits réservés », sauf mention contraire.
Maszynerie afektywne
Literackie strategie emancypacji w najnowszej polskiej poezji kobiet
Monika Glosowitz
2019