Précédent Suivant

Pasztet z gęsich wątróbek

p. 226-227


Texte intégral

1Nie wiem, czy jadłeś go kiedy; bo ja w Wilnie słyszałem tylko o nim; w Warszawie już go widziałem przez okno u Chovota; ale dzisiaj dopiero skosztowałem raz pierwszy, przy śniadaniu, którem nas towarzysz podróży nasz, David, jako robiący nam honory ziemi Francuzkiej, w pierwszej tutejszej restauracji uraczył. A więc spytasz pewnie, czy smaczny? Jużciż sława nikomu i niczemu nie może przyjść bez zasługi; ale nie idzie za tym, aby każdy zasługę tę jednakowo ocenić umiał. Ja i w gastronomii, widać, jak we wszystkim, niestety, nie mogę wznieść się wyżej nad poziom prostego profana. I powiedz proszę ode mnie dobrej twojej żonie, że owe ciastko w mleku i naleśniki z sokiem, które uprzejmość Jej, jako najulubieńsze moje specjały, na ostatnim u was śniadaniu zastawić dla mnie raczyła, zajmują zawsze zenit mego podniebienia; że o nich dzisiaj właśnie przy pasztecie myślałem, i że je sobie z góry u Jej dobroci, na pierwszą da Bóg ucztę po powrocie zamawiam. Wracając zaś do pasztetu – grunt jego jest massa z wątróbek gęsich, a główną ingrediencją trufle. Ale wiesz, jak się ten grunt przysposabia? Oto sadzą gęś najprzód do tak ciasnego kojca czy klatki, że się w niej ani ruszyć nie może, i zaczynają karmić jakimiś smacznymi gałkami. Z początku pewnie cieszy się nieboga, jak młoda żona starego bogacza, kiedy ją ten w dzień ślubu prezentami i klejnotami obsypuje. Ale pociecha prędko przemienia się w męczarnię. Biedne ptaszę, bez ruchu, zaczyna tęsknić i traci apetyt. Wtedy gwałtem jej gałki wpychają do gardła, a im tęsknota bardziej ściska serce, tym więcej pęcznieje wątroba. Dopiero gdy już ma ją udusić, nóż uprzedza nożyce Parki. Wejdź więc tylko w położenie tej biednej gęsi, a przyznasz, że jest to istny pendant losu Prometeusza. Tam ptak bogów pastwi się nad człowiekiem, szarpiąc jego wątrobę, że śmiał sięgnąć w sfery nadziemskie i wykradł im ogień niebieski. Tu ludzie, potomkowie Gallów, mszczą się zda się nad ptakiem, rozdymając jego wątrobę, że kiedyś jego przodkowie ich przodkom z rąk już prawie Romę wydarli. W obu zaś razach, i Prometeusz, i gęś, mogliby ujść za symbol uczonego mędrca, który myślą jak Prometeusz, z nieba światło wykrada; a ciałem musi siedzieć, jak gęś, przy stoliku albo w bibliotece, i połykać xiążki jak gałki. Cierpi zatem nieborak i często kończy na wątrobę, a dzieła jego potem, jak pasztet Strasburski, świat cały pożywa i chwali.

2Przedruk za: A. E. Odyniec, Listy z podróży. (Z Warszawy do Rzymu), t. 2, Warszawa 1875, s. 6–7.

Précédent Suivant

Le texte seul est utilisable sous licence Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0. Les autres éléments (illustrations, fichiers annexes importés) sont « Tous droits réservés », sauf mention contraire.