Kury po węgiersku
p. 224
Texte intégral
1Na kwaterze naszej dobrze się nam działo. Było nami niegłodno i niechłodno. Zajmowaliśmy się kuchnią sami, urządziwszy pomiędzy sobą kolej. Kto się na kolei znajdował, powinien był nie tylko gotować, ale w izbie porządkować i czyścić. We względzie tym wytworzyło się śród nas współzawodnictwo. Jeden sadził się nad drugiego; wymyślaliśmy potrawy i sposoby przyrządzania takowych. Nie pomnę, który z nas kupił dwie kury, obiecując przyrządzić je po węgiersku. Chodziło jednak przede wszystkim o zarżnięcie kur. Żaden z nas nie chciał się operacji tej podjąć. Nam, cośmy na bagnety uderzali, do uśmiercenia kur serca zabrakło. Po długich wreszcie wahaniach się zdecydował się na to Zamoyski: z nożem i kurami na ganek wyszedł, gardło poderżnął jednej i na śnieg ją rzucił, poderżnął drugiej i toż samo uczynił i – obie uciekły. Musieliśmy je łapać i Bułgarki o spełnienie nad nimi wyroku prosić.
2Przedruk za: T. T. Jeż, Od kolebki przez życie, t. 1, Kraków 1936, s. 379–380.
Auteur
(1824–1915)
Le texte seul est utilisable sous licence Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0. Les autres éléments (illustrations, fichiers annexes importés) sont « Tous droits réservés », sauf mention contraire.