Précédent Suivant

Oswojone bawoły

p. 210


Texte intégral

1Torre di Tre Ponti. Początek Bagien Pontyńskich. Ależ to wcale nie bagna, jak ja sobie wyobrażałem, ale najpiękniejsza na świecie, najrówniejsza, najświeższa, najzieleńsza łąka. Za nic wszystkie ogrodowe trawniki. Step chyba tak wygląda na wiosnę. A i tu pustynia stepowa. Nigdzie wsi, nigdzie domu (prócz stacji i oberży), nigdzie człowieczka! Po obu stronach drogi tu i ówdzie czernią się tylko z daleka stada koni lub wołów, (rzeczywiście bawołów), ale których żaden pasterz nie pasie. Droga prosta i płaska, wydaje się jak galon złocisty, na zielonym axamicie przyszyty. Ale na stepie, jak mówią, tchnie wonność dzikich kwiatów i świeżość w powietrzu, która upaja i ożywia. Tu czuć w powietrzu zapach jakby błota, który dusi i zabija. Bo ten zapach – to malaria, która stąd sięga do Rzymu. Nie jestże to jakby podobieństwo i symbol tak zwanej cywilizacji dzisiejszej? I czy także jej powiew nie dosięga Rzymu? [...] Mesa. Droga wciąż jednostajna, płaska, pusta, wysadzana drzewami. Najwięcej wiązów i topoli. Przypatrzyłem się z bliska bawołom. Mniejsze od zwyczajnych wołów, czarne, z zakrzywionymi w tył rogami. Z natury są złe i dzikie, i obces rzucają się na ludzi; ale tak znają swoich dozorców i nadane sobie imiona, że na proste zawołanie przychodzą same i pozwalają się doić spokojnie. Nie widziałem, ale tak nam opowiadał konduktor.

2Przedruk za: A. E. Odyniec, Listy z podróży. (Z Neapolu do Genewy), t. 4, Warszawa 1878, s. 6–8.

Précédent Suivant

Le texte seul est utilisable sous licence Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0. Les autres éléments (illustrations, fichiers annexes importés) sont « Tous droits réservés », sauf mention contraire.