Zęby Brylanta
p. 117-118
Texte intégral
1Antosia miała od dzieciństwa umysł czynny, zwrócony do życia praktycznego. Lubiła kwiatki, ptaszki, roboty ręczne, lubiła stroje, ale razem i porządek. Już wówczas przebijała się w niej myśl gospodarna, i wytrwałość w zatrudnieniach. W owym czasie miała na własność tylko mały ogródek pod oknem, kwiaty w pokoju, klatkę z ptaszkami, w dodatku kurę z kurczętami, która co dzień przychodziła pod okno z drobną familią odbierać jadło i napój z rąk swojej pani, ale tego wszystkiego doglądała porządnie i troskliwie, nie zapominając się w przyjętych obowiązkach. Nie tak jak zwykły robić inne osoby jej wieku, co niby ukochawszy jakie stworzenie, pieszczą je czas niejaki, zarzucają wygodami i staraniem, a jutro przez niepamięć zamarzają głodem.
2Ja doścignęłam końca lat trzynastu, która to epoka wraziła się w pamięć moją ważnym dla mnie wypadkiem.
3Za dwa dni miała być wilia Bożego Narodzenia. Ten dzień zawsze był w Hołynce obchodzony uroczyście, więc każdy sposobił się do tej uroczystości według swoich potrzeb i stanowiska. Dla mnie święto, które nadchodziło, miało znaczenie w tym roku ważniejsze niż w latach ubiegłych. Na drugi dzień świąt kończyłam lat trzynaście, kończyło się zatem dzieciństwo, bo któż ośmieli się wziąść za dziecko panienkę, co liczy rok czternasty? Ten wiek ma już między ludźmi pewne przywileje, o których dobrze pamiętałam, a pamiętając, układałam sobie projekta na następną wilię, myśląc jak się ubiorę, jak włosy utrefię, jak głowę opaszę sznelką1 błękitną, robiąc zgrabne kokardki i puszczając końce za uchem. Zdało mi się, że to będzie ładnie a bez pretensji, a jednak mniej powszednio niż co dzień.
4Kiedy się zatapiam w tych błogich marzeniach, zbliżył się do mnie wyżeł pokojowy Brylant, mój wielki faworyt, i zaczął robić różne umizgi, aby mię wyzwać do karesów. Że serce moje nigdy nic było dla niego obojętne, pogłaskałam, on zaczął lizać moją rękę, głaskać się wzajemnie. Ja, odpowiadając na te czułe pieszczoty, objęłam go za szyję, przytuliłam twarz moją do jego głowy, głaszcząc drugą ręką, i zostawaliśmy przez minut kilka w najczulszej harmonii. Wtem, nie wiem co mu się stało, raptownie zawarczał i w mgnieniu oka ukąsił mię za twarz dwa razy, a ja się krwią zalałam.
5Ci, co byli w pokoju, przelęknieni przybiegli do mnie: nie było można krwi utamować, twarz natychmiast spuchła, a co najgorzej, nie można było wiedzieć czy oko całe, czy skaleczone, bo jedno ukąszenie było pod samym okiem, a koło ust drugie, i oko tak zapuchło i tak krwią zaszło, że widzieć, co się wewnątrz dzieje, sposobu nie było.
6Można łatwo odgadnąć, że myśli moje naówczas wcale nie były wesołe. Tylko co marzyłam, jak za dni kilka zostanę słuszną panną, a tu w perpektywie staje kalectwo, z dodatkiem przeczucia długiej przyszłości, bo zawsze przeczuwałam długą przyszłość.
7W niepewności, obawie i najsmutniejszych myślach przepędziłam noc całą. Nazajutrz, kiedy potrafiono zajrzeć pod zbrzękłę powiekę i zapewniono, że oko całe, byłam uradowana tak, że zapomniałam o tymczasowym kalectwie.
8Dotąd nie można zgadnąć, co spowodowało psa dobrze znajomego i pieszczonego do tak szkaradnej zdrady. Do dnia dzisiejszego została mi pewna obawa i nieufność do psów pokojowych, nierada ich mam przy sobie, a w cudzym domu, choćby się który najwięcej łasił i okazywał dobrą wolę, ja go unikam.
9Nadeszły imieniny stryjenki, ale choć było dużo gości, nie wychodziłam z mego pokoju. Miejsce niebieskiej sznelki zastąpiło obwiązanie twarzy. Na dobitkę Adam, który przyjechał z Mińska na imieniny matki, a razem na święta, najnielitościwiej dokuczał, bez względu na moje kalectwo i niepomyślną przygodę, właściwym sobie konceptem.
10Przedruk za: E. Felińska, Pamiętniki z życia, seria 1, t. 2, Wilno 1856, s. 90–94.
Notes de bas de page
1 Sznelka – sznurek jedwabny.
Auteur
(1793–1859)
Le texte seul est utilisable sous licence Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0. Les autres éléments (illustrations, fichiers annexes importés) sont « Tous droits réservés », sauf mention contraire.