Tuż po wojnie napisali już wszystko. Radykalni publicyści i pisarze o antysemityzmie
p. 251-287
Texte intégral
Emanuel Mounier w artykule swoim w czerwcowym numerze katolickiego „Esprit” pisze, jak to w różnych rozmowach, nie wyłączając rozmów z dostojnikami Kościoła katolickiego w Polsce (a my wiemy, kogo odwiedzała wycieczka francuskich intelektualistów!) – gdy schodzi się na temat sprawy żydowskiej, wtedy „oczy rozmówców stają się bezwzględne, zimne” i wszelka możliwość porozumienia niknie. Ani pogardzany Żydek, ani nienawistny Żyd nie mogą w Polsce oczekiwać dla siebie ludzkiego traktowania.
Witold Kula, Nasza w tym rola (Głos pesymisty)
1Już w trakcie wojny ustanowiony został sposób mówienia o Żydach, który utrzymuje się w Polsce po dziś dzień. Wyznacza on Polakom rolę świadków zaangażowanych po stronie dobra. Na zastane i podtrzymywane przedwojenne wyobrażenia antysemickie nałożono obraz Polaków jako nieposzlakowanych ratowników Żydów. W tej opowieści granice polskiej pomocy wyznacza jedynie obiektywna, niemożliwa do przekroczenia sytuacja – niemiecki terror. Dyskurs pomocy zdominował debatę publiczną po wojnie, nadając ton wypowiedziom na temat Zagłady.
2Powojennym mordom na Żydach towarzyszyło kilka rodzajów opowieści: podziemia antykomunistycznego, Kościoła katolickiego, władzy komunistycznej oraz radykalnych lewicowych publicystów i pisarzy. Można je sprowadzić do dwóch podstawowych typów: opowieści podziemia i Kościoła katolickiego nie są tożsame, ale pod wieloma względami podobne, tak jak podobne, ale nie identyczne są dyskursy komunistycznej władzy oraz lewicowych publicystów i pisarzy. Władza przedstawiała opis uproszczony, podporządkowany celom politycznym, unikający analizy społecznej sytuacji Żydów, nie znaczy to jednak, że nie zawierał on elementów istotnych.
3Moim zdaniem najpełniejszy i niezwykle nowoczesny obraz sytuacji Żydów oraz wojennego i powojennego antysemityzmu zakorzenionego w antysemickich wzorach kultury przedstawili radykalni lewicowi publicyści i pisarze w tekstach powstałych tuż po wojnie. To oni dostrzegli i scharakteryzowali antysemityzm II Rzeczpospolitej jako siłę, która przygotowała społeczeństwo polskie na Zagładę. Oni też rozpoznali w inteligencji, a więc społecznej elicie, inicjatorkę antysemickiego dyskursu i działań, opisali postawę dominującej większości wobec zagłady Żydów w czasie wojny (bynajmniej nie obojętną), powojenny antysemityzm i sposoby jego racjonalizacji, bierność elit wobec mordów na Żydach i źle wróżący na przyszłość brak działań pedagogiczno-edukacyjnych.
4Ich diagnoza była na wskroś nowoczesna, siła jej oddziaływania okazała się jednak niewielka – przede wszystkim ze względu na niszowy i transgresyjny wobec dominującej kultury charakter, a także brak aktywnego wsparcia państwa. Dlatego wypowiedzi trafnie rozpoznające antysemickie przekonania i praktyki zaczynają znikać bardzo szybko, jak się wydaje już w roku 1947.
5Celem niniejszego tekstu jest odkurzenie zapomnianych, lecz wciąż aktualnych głosów w debacie o polskim antysemityzmie oraz rekonstrukcja rozpoznań przeprowadzonych przez ich autorów. Artykuły, które omawiam, były publikowane w latach 1944–1946 pod wpływem zdarzeń z bezpośredniej przeszłości i bieżących. Powstawały w trakcie rewolucji, walki o władzę, ale też w warunkach względnego pluralizmu ideologicznego połączonego z wolnością wyrażania myśli. Później antysemityzm znika z pola widzenia – ustają zarówno motywowane nim działania (likwidacja podziemia kładzie kres morderstwom na Żydach), jak i mowa nienawiści (jest cenzurowana w wypowiedziach dopuszczanych do druku1), nie ukazują się też teksty, które omawiałyby samo zjawisko. Rządzący nie wykorzystują posiadanej władzy do edukacji wymierzonej w antysemityzm. Rewolucja usunęła go z przestrzeni publicznej, ale nie rozbroiła.
6O rewolucji roku 1944 można powiedzieć, że została niedokończona lub przerwana, ale jeśli chodzi o społeczne promowanie i wzmacnianie niektórych wartości, w ogóle się nie rozpoczęła. Równościowy charakter ustroju – gwarantujący między innymi równouprawnienie Żydów – nie był traktowany jako powód do dumy i wartość legitymizująca ów ustrój2, choć został zadeklarowany w manifeście PKWN, akcie założycielskim nowej Polski, i był wcielany w życie. Uprawomocnienie ekonomicznego i politycznego panowania nowego systemu zakładało nieporuszanie problemu antysemityzmu (tzn. państwo postanowiło powstrzymać się od zwalczania wrogich Żydom postaw i przekonań)– był to jeden z filarów społecznego konsensusu3.
7Dyskurs, którym tu się zajmuję, jest krytyczny wobec kulturowej i społecznej rzeczywistości zastanej – to dyskurs ludzi będących aktorami dokonującej się rewolucji. Radykalni lewicowi intelektualiści przywoływani w tym tekście należą do osób, które zaakceptowały nowy ustrój: część z nich wstąpiła do partii komunistycznej (niektórzy już przed wojną byli bliscy komunizmowi – np. Władysław Broniewski czy Franciszek Gil), w przypadku innych natomiast poparcie dla nowego systemu nie wiązało się ani z przedwojennym, ani z powojennym akcesem do partii (np. Witold Kula). Wszystkich łączyło poczucie, że nowy ustrój jest szansą dla społeczeństwa. W latach 1944–1946 spod ich pióra wyszły teksty, do których bezpośrednim impulsem były na ogół konkretne wydarzenia: mordy i pogromy na Żydach. W tekstach tych dali wyraz swoim poglądom na genezę owych zdarzeń i przedstawili środki potrzebne, by z antysemityzmem zacząć się mierzyć naprawdę. Omawiam te ich artykuły, w których w moim mniemaniu można znaleźć najbardziej całościową analizę antysemityzmu. Jest ona nowoczesna w tym sensie, że dopiero dziś, po siedemdziesięciu latach, pojawiły się prace w podobny sposób krytyczne wobec kultury4. Ówcześni publicyści opisywali obserwowaną rzeczywistość. Radykalnie lewicowym, wolnym od zastanych przekonań i „tradycji” autorom problem nienawiści do Żydów narzucał się z całą oczywistością.
8Wszystkie omawiane teksty – poza dwoma – były drukowane na łamach tygodników „Odrodzenie” i „Kuźnica”, najważniejszych wówczas społeczno-literackich pism lewicy. Tekst Juliana Tuwima, który powstał zimą 1944 roku, po raz pierwszy ukazał się w Polsce roku 20035, tekst Witolda Kuli, napisany po pogromie kieleckim – w roku 20046. Większość analizowanych artykułów została przedrukowana w zbiorze Przeciw antysemityzmowi7.
I. Antysemityzm jako powszechnik kulturowy
9Normy społeczne regulujące zachowanie członków wspólnoty mogą być mniej lub bardziej widoczne, a także mieć mniej lub bardziej zasadnicze znaczenie dla życia społeczności. Antysemityzm, regulujący stosunek do Żydów, zawsze zajmował ważne miejsce w życiu polskiego społeczeństwa, co przesądza o trwałości tego zjawiska.
10Teza, że antysemityzm jest normą społeczną, została dobrze uzasadniona siedemdziesiąt lat po wydarzeniach opisywanych w analizowanych artykułach8. W nich samych nie pojawia się termin „norma”, są natomiast wszystkie jej atrybuty. Norma pociąga za sobą oczywistość, nie wymaga namysłu ani do niego nie skłania. Na straży norm, które socjologia nazywa nieformalnymi, czyli nieujętymi w pisane kodeksy, stoi opinia publiczna, tzn. kontrola społeczna, społeczny nacisk. W artykule, który powstał prawdopodobnie po pogromie w Krakowie w sierpniu 1945 roku (w samym tekście nie ma do tego wydarzenia bezpośrednich odwołań), Mieczysław Jastrun pisał:
Gdyby nie powszechność przesądu antysemickiego, jego zakorzenienie i „oczywistość”, nie byłoby rzeczą możliwą, by całe gromady szantażystów handlowały bezkarnie na oczach społeczeństwa krwią ukrywających się w Warszawie Żydów, najczęściej Polaków żydowskiego pochodzenia.9
11W tym opisie sytuacji znajdziemy wszystkie cechy zachowania zgodnego z normą: powszechność, zakorzenienie i bardzo ważną „oczywistość”. Działania, które mieści się w normie, ukrywać nie trzeba – krwawy szantaż odbywał się jawnie, „na oczach społeczeństwa”. Zachowanie takie było uznawane za zwyczajne, powszechne („całe gromady szantażystów”) i moralnie akceptowalne („handlowały bezkarnie”), nie groziła za nie żadna sankcja społeczna – potępienie czy ostracyzm.
12Działania wedle normy to działania zgodne z głęboko zakorzenionymi przeświadczeniami. Jastrun przytacza wypowiedzi uczestników tajnych kompletów na warszawskiej Pradze. Jedna z uczennic twierdziła na przykład, że
Żydzi zbiegli z getta mordują Polaków. Na próżno starałem się jej wytłumaczyć, że ulega rozpuszczanym przez Niemców fałszywym pogłoskom. Zawsze zgodliwa, bardzo inteligentna uparła się tym razem. Nie uwierzyła moim słowom. Wtedy dopiero zrozumiałem: ona chciała, żeby tak było, i dlatego wierzyła nawet tej wieści, obliczonej na najniższy gmin intelektualny.10
13„Chciała, żeby tak było” oznacza, że niemiecka plotka trafiała na doskonale przygotowany grunt – potwierdzała obraz świata, dzięki czemu dziewczyna mogła potraktować ją jako fakt. Podobny charakter mają inne przytaczane przez Jastruna „przeświadczenia”:
W czasie wywożenia Żydów z getta warszawskiego latem 1942, w czasie palenia tam ludzi żywcem w Wielkanoc 1943 roku słyszało się najczęściej głosy w tym rodzaju: „Dobrze, że nie naszymi rękami”, „Szkoda kamienic, no ale zbudują nowe, piękniejsze”, „Niemcy uprzedzili akcję Żydów przeciwko nam” itp. W czasie nalotu sowieckiego na Warszawę w roku 1943, gdy jeszcze płonęła łuna podpalonej przez Niemców dzielnicy żydowskiej, zwierzył mi się jeden z mieszkańców domu z podejrzeniem, że świetlne rakiety wyrzucają powstańcy żydowscy, by wskazać lotnikom najczulsze punkty stolicy.11
14Zdaniem Jastruna u podłoża antysemickiej normy leży przekonanie, że Żydzi nie są po prostu symbolem zła, ale są złem samym:
Bez wątpienia trzeba było silnej wiary już nie tylko w szkodliwość „elementów żydowskich”, ale więcej: w straszliwe niebezpieczeństwo, w demoniczną siłę żywiołu żydowskiego, by móc choćby obojętnie patrzeć na największe w historii świata męczeństwo.12
15Żydzi to jedyny lud, który jest złem absolutnym. Jastrun widzi różnicę między nienawiścią do Niemców – zrozumiałą, ale nie „eliminacyjną” – a utrzymującą się po wojnie nienawiścią do Żydów, których nie ma.
Mimo słusznej i sprawiedliwej nienawiści do Niemców za zbrodnie reżimu hitlerowskiego większość Polaków nie pragnie zlikwidowania narodu niemieckiego, nie pragnie palenia czy duszenia w komorach gazowych kobiet i dzieci. (…) Tymczasem „sprawa żydowska” dalej rozpala umysły w nienawiści – do kogo? Do cienia, do widma, do garstki ocalałych ze straszliwego pogromu.13
16To mocne słowa i trafne rozpoznanie. Jastrun dostrzega różnicę między antysemityzmem a innymi uprzedzeniami. Zestawienie z nienawiścią do Niemców pokazuje, że nienawiść do Żydów nie wynika z realnych doświadczeń. Żydów już nie ma. Jednocześnie nienawiść trwa i okazuje się silniejsza od tej skierowanej przeciw faktycznym sprawcom polskich nieszczęść. Jej trwałość, mimo Zagłady, sugeruje eliminacyjny charakter uprzedzenia, choć nie mówi się o tym wprost. Logika porównania wskazuje jednak na co najmniej akceptację masowych zbrodni. Współcześni badacze kultury i historycy wyjaśniają Zagładę, wskazując na szczególne położenie społeczne Żydów oraz kulturową charakterystykę uprzedzeń wobec nich14.
17Po publikacji artykułu Jastruna w „Odrodzeniu” ukazała się polemika – bardzo interesująca, wręcz emblematyczna, bo zawierająca wszystkie elementy polskiego dyskursu niewinności: Polacy powszechnie pomagali Żydom w czasie wojny; nikt nie mógł zrobić nic więcej, bo za pomoc groziła kara śmierci; Polacy pomagali ze świadomością, że po Żydach przyjdzie kolej na nich, a „wytykanie społeczeństwu polskiemu rzekomej współwiny w barbarzyńskim dziele zdziesiątkowania ludności żydowskiej, przy jednoczesnym tuszowaniu ogromu strat, jakie poniosło państwo polskie, (…) jest chwytem, który nie tylko nie łapie, ale wywołuje wprost przeciwny od zamierzonego efekt”15. Nieempatycznie wobec Żydów zachowywały się wyłącznie „elementy zhitleryzowane”, współpracujące z Niemcami. Gdyby po wojnie Żydów było tak mało, jak pisze Jastrun, nie byłoby kwestii żydowskiej. Żydzi tylko pogarszają swoją sytuację, wstydliwie ukrywając własną rolę w „twórczej odbudowie kraju” – to nie pomaga „w dodatnim ustosunkowaniu się do nich reakcyjnych kół polskich”. Odrodzona Polska uczciła pamięć Żydów i będzie co roku manifestować rocznicę „wzniosłego zrywu”. Przygórski pisał też, że Żydzi sami są winni, bo zamiast się ratować, zawierzyli „w latach 1939–1941 potędze złota”, sądząc (jak zwykle), że za jego pomocą uda im się uniknąć śmierci. Tekst jest do tego stopnia „wzorcowy” – przez zgrupowanie wszystkich możliwych elementów polskiej narracji o Żydach – że wydaje się pisany na zamówienie, w celach polemicznych.
18W ramach antysemickiej normy Żydów jako wcielenie zła otaczała moralna pustka: skoro znajdowali się poza ludzkim uniwersum, czyny wobec nich nie podlegały ocenie moralnej. Dostrzegł to pisarz i publicysta Franciszek Gil – przed wojną sekretarz lewicowych lwowskich „Sygnałów”, znany z tekstów w obronie Żydów w czasie ekscesów na Uniwersytecie Jana Kazimierza – który po pogromie w Kielcach pisał: „proces kielecki toczył się w dramatycznej próżni pozaludzkiego i pozamoralnego stosunku do Żydów”16.
19Proces przebiegał w całkowitej ciszy17, pokrywającej podstawową konfuzję. Oskarżeni wydawali się zdziwieni i zaskoczeni, że zabicie Żyda jest czynem karalnym: „o co chodzi?… po co to wszystko?… przecież biło się Żydów…”18. Tymczasem bicie Żydów było przez wieki dozwoloną oczywistością: „Do bicia Żydów można się było przyznać zarówno w rodzinie, jak i w szerszych kręgach społecznych”19. Praktyka ta – jak zauważa Franciszek Gil – nie miała żadnych moralnych konsekwencji:
Iluż sprawiedliwych brzydziło się korporantami, którzy wracali z bicia Żydów? Nie odwracała się od nich rodzina, nie gardziło towarzystwo. Ilu ludzi nie odczuwało sobie tylko wiadomego, cichego zadowolenia z bicia Żydów. „Bij Żyda” znaczyło bowiem nie tylko pohulać. Szło o zniszczenie kogoś, kogo się nie lubiło (…).20
20„Bij Żyda” – ważna to konstatacja – znaczyło co innego niż „bij Niemca” czy „Rusina”21. Nie była to opisywana przez etnografów „kawalerka”, zwyczaj brutalny, ale nie złowrogi.
21Żydów chroniły wprawdzie przepisy prawa, był to jednak, jak pisze Gil, „naskórek bez tkanki”22. Naskórek łatwo zetrzeć, a o zdrowiu, chorobie, życiu i śmierci w rzeczywistości decyduje tkanka. Tymczasem w Polsce tkanka społeczna chroniła wspólnotę przed Żydami. Korporanci wracający z bicia Żydów na uniwersytetach nie musieli kryć się ani wstydzić. Odwrotnie, byli obrońcami: chronili Polaków – ich kulturę i tożsamość – przed śmiertelnym wrogiem. Działali dla wspólnoty i w jej imieniu. Bicie Żydów nie było zwykłym biciem. Stanowiło wstęp do pogromów. Gil pisze: „Stąd nagłe i nieoczekiwane pogromy, miernik obłudy i zakłamania tego współżycia”23, i jest to konstatacja kapitalna. Pogromy ujawniały prawdę o relacjach między Żydami a Polakami – obnażały „obłudę i zakłamanie” obrazu wspólnego życia, falsyfikowały sielskość relacji, stanowiły kwintesencję hipokryzji, jej logiczne ukoronowanie, były wydarzeniem w pewnym sensie nieuchronnym. Jak zauważa Joanna Tokarska-Bakir: „mentalność antysemicka utrzymuje pogrom w stanie możliwości”24.
22Odbywający się publicznie w czasie wojny „handel krwią żydowską”, o którym pisał Jastrun, został przygotowany przez lata bezkarnego bicia Żydów. Na straży tej normy stała opinia publiczna. W tekście o pogromie kieleckim Mariusz Margal przytacza niestworzone plotki o sytuacji Żydów w Polsce po wojnie i konstatuje, że nigdy się nie zdarzyło, by ktokolwiek je dementował: „Nie słyszałem jeszcze ani razu, żeby ktoś zaprotestował. Zresztą biada takiemu zdrajcy!”25.
23Opinia odmienna od opinii ogółu w ważnej dla społeczności sprawie jest zdradą tej społeczności. Jastrun zauważał:
Działa tu silnie obawa przed oryginalnością sądu, niechęć do przeciwstawienia się prawdom, które uznają sąsiedzi i przyjaciele, lęk przed śmiesznością, pragnienie osiągnięcia „pełni polskości” – skoro za nieodłączną cechę polskości w pewnych grupach społecznych uważa się antysemityzm. Obrona Żydów była od dawna u nas uważana (…) za wrogą robotę antypaństwową.26
24Walka z antysemityzmem nie jest pogwałceniem dowolnej normy – to pogwałcenie normy centralnej, decydującej o istocie polskości. Antysemityzm to cecha immanentna tożsamości Polaka, pozbycie się jej naraża co najmniej na śmieszność. Ale także na zarzut zdrady. Cóż można powiedzieć więcej27?
25Jeśli antysemityzm jest normą czy wzorem kultury, jego występowanie i natężenie nie ma związku z obecnością lub liczbą Żydów. Norma jest abstrakcją, konkretny Żyd nie ma tu nic do rzeczy, siła nienawiści nie jest związana z fizyczną dostępnością jej przedmiotu. Po pogromie w Kielcach Witold Kula pisał o „setkach tysięcy potencjalnych pogromowców”28. Uważał, że rozmiary i natężenie polskiego antysemityzmu po wojnie są większe niż w okresie przedwojennym. I to mimo że Żydów jest dziś w Polsce mniej niż w Anglii, twierdził Jan Alfred Szczepański w eseju napisanym po zamordowaniu wiosną 1946 roku w Zakopanem Józefa Oppenheima, członka Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego i TOPR-u:
Zdawało się naiwnym, że wymordowanie 90 proc. Żydów polskich przez Niemców zlikwidowało sprawę antysemityzmu w Polsce. Okazało się, że sprawa żydowska dalej istnieje, że zmieniła się tylko, przesunęła w proporcjach gospodarczych, ale utrzymała całą swoją ostrość moralną i napięcie emocjonalne.29
26Podobnie widział to Jastrun:
Antysemityzm w Polsce, silnie zakorzeniony już przed obecną wojną, nie osłabł – mimo że z górą trzy miliony Żydów i tak zwanych Żydów zostały wymordowane przez inkwizycję hitlerowską. Fakt ten jest w sferze oceny moralnej nie mniej potworny od faktu masowej zbrodni hitlerowskiej.30
27Wymordowanie Żydów nie tylko nie wywołało „zbiorowego odruchu współczucia”, ale odwrotnie, „podnieciło jeszcze drzemiące instynkty tłumu”31. We wstępie do polskiego wydania broszury Juliena Bendy Antysemita z przekonania32 Władysław Broniewski pisał, że wojna i zagłada Żydów niczego nie zmieniły. Żydzi są dalej mordowani. „Nie jest to tylko rezultat zwyrodnienia spowodowanego wojną, okupacją i przykładem niemieckich oprawców; znaczny odłam młodzieży polskiej wyznaje zasady tej postaci z dialogu Bendy, która reprezentuje faszyzm”33.
28W eseju uznawanym za pierwszą wersję utworu My, Żydzi polscy34 – jednego z tekstów najmocniej oskarżających polskie społeczeństwo, jakie powstały w czasie wojny i po niej – Julian Tuwim pisał, że przed wojną „sprawa żydowska” była głównym zagadnieniem życia państwa i narodu. Waga tego zagadnienia brała się i bierze z perswazyjnego potencjału, który ze sobą niesie. Ten potencjał to antysemityzm. „Ktokolwiek i gdziekolwiek rzuca hasło «sprawy żydowskiej» w oderwaniu od sprawy ludzkiej, ogólno-ludzkiej, wszech-człowieczej, ten w konsekwencji m u s i [podkr. w oryginale – H.D.] doprowadzić do rzezi”35.
Kto sprawę żydowską wywołuje, kto wysuwa ją na pierwsze miejsce i robi z niej naczelne zagadnienie życia państwa i narodu (jak to było w Polsce przed wojną), ten oszukuje własne społeczeństwo, dając mu „do zabawy” Żyda; ten świadomie czy nieświadomie już przez samo podniesienie „sprawy żydowskiej” do rangi osobnego zagadnienia rozsypuje ziarna, z których wyrasta najpierw niechęć do Żydów, potem nienawiść, następnie ograniczenia, bojkoty, sporadyczne pogromiki, a wreszcie getta i rzeź.36
29U Tuwima zajmowanie się „kwestią żydowską” w oderwaniu od „spraw ludzkich” należy rozumieć jako zabieg wykluczający Żydów ze wspólnoty ludzkiej, pozbawiający ich człowieczeństwa. Zabieg ten stosowano automatycznie, Żyd bowiem uosabiał najwyższe zło – Tuwim wprawdzie o tym nie wspomina, ale zgodnie z antysemicką logiką podobne utożsamienie rozumiało się samo przez się. Tego rodzaju wykluczenie nieuchronnie musiało prowadzić do mordu: „Nienawiść ma tę właściwość, że jej wzrostu, rozwoju i pochodu nie można zatrzymać. Rozpętany żywioł zła rozwija szybkość, o jakiej poczciwy żywioł dobra nawet marzyć nie może”37.
30Jak pisał Jan Błoński w eseju Biedni Polacy patrzą na getto, przedwojenny antysemityzm był w Polsce tak silny, że mogło się to fatalnie skończyć – ale „Bóg tę rękę zatrzymał”. Według Tomasza Żukowskiego cud ten „ma jednak charakter retoryczny. Jak to bywa w literaturze, szczęśliwe rozwiązanie nie jest dziełem Pana Boga, ale autora, który konsekwentnie odwraca wzrok od tego, czego nie chce zobaczyć”38. Tuwim nie odwracał wzroku. Już p r z e d wojną nadzwyczaj ostro widział to, czego p o Zagładzie nie dostrzegł Błoński.
II. Historia polskiego antysemityzmu
Pokolenie ONR
31Krótką historię antysemityzmu i analizę jego charakteru przedstawił we wstępie do Antysemity z przekonania Władysław Broniewski39. Swój przegląd zaczął od okresu przed pierwszą wojną światową i działań Narodowej Demokracji, która choć głosiła wówczas „tylko” hasła bojkotu ekonomicznego, była przesiąknięta ideą rasizmu – tą samą, której apogeum stanowił hitleryzm. Rewolucjonista Broniewski nie analizował antysemityzmu w kategoriach walki klasowej („pomijam tu sprawę konkurencji dwóch antagonistycznych odłamów drobnomieszczaństwa” – pisał), bo zależało mu, aby zwrócić uwagę, że „wojna już wówczas została wypowiedziana Żydom”40. Inaczej niż komuniści-działacze, którzy poprzestawali na bezpiecznej płaszczyźnie walki klas lub starcia reakcyjnego faszyzmu z siłami postępu, uznawał analizę klasową za mało precyzyjną i w przypadku sytuacji polskich Żydów zacierającą sprawę najistotniejszą. Do kwestii tej jeszcze powrócę.
32Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości rasizm się umacniał. Narastały podsycane przez państwo nastroje antysemickie. Znamienne pod tym względem było internowanie siedemnastu tysięcy żołnierzy żydowskich przez generała Sosnkowskiego w obozie w Jabłonnie. Był to rasizm czystej próby. „Już wówczas zaznaczony został podział obywateli państwa wedle klucza rasowego”41. Broniewski bardzo poważnie traktuje słowa, które padły z ust Składkowskiego w drugiej połowie lat trzydziestych: „Bojkot ekonomiczny? – owszem…” – według poety Jabłonna stanowiła pierwszy krok do akceptacji wykluczenia ekonomicznego Żydów przez państwo. Tymczasem „między Jabłonną a «owszem» na wyższych uczelniach i pośród sklepikarskiego drobnomieszczaństwa rodził się prawdziwy faszyzm, którego bojowym hasłem był antysemityzm”42. Odpowiadali za to chłopcy witający się podniesieniem ręki: „Pokolenie oenerowców marzyło o tym, żeby być hitlerowcami, tyle że z biało-czerwoną opaską”43. Antysemityzm od początku był rasizmem, a polski antysemityzm lat trzydziestych – faszyzmem. Broniewski, co niezwykle ważne, podkreśla jakościową ciągłość zjawiska, jego rasistowski charakter i fakt, że znalazło kontynuację w rodzimym faszyzmie.
33Analiza Tuwima sięga głębiej. Poeta opisuje przypadek podpalenia przez przechodnia brody Żyda w czasie „największego nasilenia tzw. ekscesów żydowskich, a mówiąc po prostu: systematycznego, bezkarnego bicia Żydów na ulicach Warszawy”44. Nazywa więc rzecz po imieniu: nie były to żadne przypadkowe wybryki, tylko bandycka napaść, a podpalenie uważa za symbol, znak straszliwej rzeczywistości, dowód na to, do czego prowadzi traktowanie Żydów jako „wyjętych spod prawa, na każdym kroku bezkarnie krzywdzonych obywateli”45. Jest to dla Tuwima najbardziej wymowny efekt zmasowanej propagandy antyżydowskiej, żądania, by pozbawić Żydów praw obywatelskich i wyrugować z gospodarki, pisania na murach haseł domagających się ich śmierci. „Nie winiłbym kretyna podpalacza ludzi – powiada – i potrafiłbym dowieść, że jest on ofiarą wyzutej z wszelkiego wstydu agitacji żydożerczej, idącej z prasy, czyli od panów inteligentów”46. Zwraca uwagę na bezpodstawność obrony przedwojennego antysemityzmu jako „łagodnego”, „nieeksterminacyjnego”, postulującego „co najwyżej” przesiedlenie Żydów na Madgaskar: „Drab [podpalacz brody – H.D.] słyszy o projekcie wysłania Żydów na Madagaskar i czuje swoim drabim, prostym węchem, zastępującym mu rozum, że to «granda», «lipa», projekt bezdennie głupi i niewykonalny”47. Jednocześnie jest poddany zmasowanej propagandzie antyżdowskiej: „Cóż więc, na Boga Ojca, ma ten drab zrobić? Podpala. Podpala symbolicznie”48. Tłum nie wnika w subtelne rozróżnienia, rozumie jednak, że pomysł z Madagaskarem jest niewykonalny. Rozumie też, że Żydów należy zniszczyć, bo przecież wszyscy do tego nawołują. I to zniszczenie jest wykonalne na miejscu.
34Tuwim wie, że nie ma „kulturalnego”, „humanitarnego” sposobu rozwiązania „sprawy żydowskiej”.
Tłum nie rozumie teorii i nie uznaje półśrodków. W roku 1940, a najdalej 1941 mielibyśmy getta zaprowadzone przez polskich hitlerowców – pp. Bieleckich, Demidowiczów, Berezowskich, Bolesławów Piaseckich, którzy przy milczącej aprobacie ówczesnego rządu przygotowywali w Polsce faszyzm (…) [Gdyby nie Hitler], sami musieliby tę robotę wykonać. Tak jest: musieliby. Bo takie jest nieubłagane prawo judzenia narodu przeciwko narodowi.49
35O tym, że uczenie przez elity niższości i pogardy musi prowadzić do zbrodni, był przekonany również Franciszek Gil, który pisał: „Wielki Hitler w gigantycznym stylu kończył robotę małych hitlerków, senatów akademickich i rad wydziałów, które uchwałami o żydowskich ławkach uczyły masy inności, niższości Żydów”50.
Klucze i kasa
36Tak więc społeczeństwo polskie wkroczyło w czas wojny przygotowane. Jak odnotowywał Gil, getta i karę śmierci dla całego narodu żydowskiego uznano za sprawiedliwy wyrok boży: „Żydzi nie mogli być dobrymi ludźmi, skoro ich tak Pan Bóg pokarał”51. Liczył się także materialny aspekt ich śmierci – okazało się, że śmierć Żyda jest towarem, ma wymierną wartość materialną, oznacza „mieszkanie, sklep, biżuterię”52:
setki tysięcy ludzi z dnia na dzień stawały się kupcami, posiadaczami miejskich mieszkań i warsztatów zarobkowych nie drogą pracowniczego i kształceniowego wysiłku, nie skutkiem zapobiegliwości i konkurencji, ale drogą biernego i aktywnego współudziału w niemieckiej zbrodni, która, chcemy to widzieć czy nie chcemy, jednak przesunęła miliony naszych obywateli w lepsze warunki życia.53
37O wojennej gospodarce już jesienią 1944 roku pisał Jerzy Putrament, analizując stan umysłów, moralności i psychiki Polaków spowodowany okupacją. Jednym z istotnych aspektów tego stanu była zdaniem Putramenta gwałtowna zmiana struktury społeczno-gospodarczej – miejsce Żydów zajęli Polacy. Spełniło się marzenie antysemitów – Polska zyskała własne mieszczaństwo. A choć zgodnie z marksistowską tezą wielkie bogactwo zawsze powstaje z wyzysku, majątki naszego „nowego” mieszczaństwa zbudowane są nie tylko na wyzysku, ale na krwi. Krwi mordowanych Żydów. „W porę dana łapówka któremuś z Niemców – i ma mieszkanie po Żydach i graty”. Podsumowując, Putrament stwierdza: „nie może żyć naród, w którym istnieje cała warstwa wyrosła na zbrodni, na krwi, w której pokutują poglądy usprawiedliwiające morderstwa niewinnych ludzi”54.
38Polacy zajęli miejsce Żydów, zmierzając po trupach do celu. Zbrodnię usprawiedliwiały poglądy podzielane przez większość społeczeństwa. W znanym tekście Gospodarka wyłączona, który powstał na początku 1945 roku, Kazimierz Wyka pisał, że są to fakty „skromnie zapamiętane i mało uświadamiane”, chociaż tak niedawne i mocno ważące na psychice Polaków. W ten sposób zrealizowało się „wiele dotąd niespełnionych nadziei”55. W czasie wojny gospodarka nie podlegała odpowiedzialności społecznej i moralnej, przy czym w niektórych sferach to wyłączenie było szczególnie wyraźne. Głównym rezultatem takiego stanu rzeczy i „centralnym faktem psychogospodarczym” czasu wojny było zniknięcie Żydów. Warto zauważyć, że choć „ochrzczeni” zajęli w handlu miejsce „niechrzczonych”, nie doprowadziło to do żadnej zmiany w jego społecznym funkcjonowaniu i nie stał się przez to wcale bardziej prospołeczny. Zgodnie z marksistowską tezą, w myśl której miejsce w społecznym podziale pracy stanowi o cechach zajmujących je jednostek oraz ich działań, nowi kupcy mają te same „właściwości” co przedtem Żydzi56.
39Omawiając tę przemianę w sferze gospodarczej, Wyka stawia pytanie, czy przejęcie kluczy do żydowskiej kasy było akceptowalne pod względem moralnym, i udziela na nie zdecydowanej odpowiedzi: sposób, w jaki zawłaszczono mienie żydowskie, i nadzieje, które temu towarzyszyły, „były haniebne, demoralizujące, niskie”57. „F o r m y, j a k i m i N i e m c y l i k w i d o w a l i Ż y d ó w, sp a d a j ą n a i c h s u m i e n i e. R e a k c j a n a t e f o r m y sp a d a j e d n a k n a n a sz e s u m i e n i e”58. Charakteryzując potoczną moralność, Wyka nazywa ją obrzydliwą. Jej logika przedstawia się następująco: my byśmy zbrodni nie popełnili, dokonali jej inni – obciąża Niemców, i to oni poniosą za nią karę; my zaś, choć odnieśliśmy z owej zbrodni same korzyści, pozostajemy nieskalani59.
40Wyka pisał, że „złoty ząb60 wydarty trupowi będzie zawsze krwawił, choćby już nikt nie pamiętał jego pochodzenia”. Putrament twierdził, że nie może żyć naród, którego poglądy usprawiedliwiają zbrodnię. O etycznych skutkach współudziału w rabunku żydowskiego mienia wspominał także Gil. Tymczasem po siedemdziesięciu latach, jakie upłynęły od tego czasu, wiadomo, że naród może żyć ze świadomością zbrodni, złoty ząb niekoniecznie krwawi, a wyrzuty sumienia (konsekwencje etyczne) nie zaprzątają specjalnie uwagi obywateli. W obrazie zarysowanym tuż po wojnie kryła się nadzieja na przemianę moralną społeczeństwa – wydawało się, że z takimi obciążeniami nie sposób żyć. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Pamięć o zbrodni została przyswojona, ale nie spowodowała traumy, ponieważ ramy kultury usytuowały ją w rzędzie zjawisk akceptowalnych. Poglądy, o których pisał Putrament i które zbrodnię usprawiedliwiają, nie są po prostu poglądami. Są elementem kulturowej całości, zapewniającej im trwałość i niewywrotność.
Żydokomuna
41Wspominając o krwawym antysemityzmie powojennym i jego związkach z antysemityzmem dwudziestolecia, Broniewski nawoływał: „Przypomnijmy sobie przedwojenne słowa «żydokomuna», «folksfront»”61. Przywołując termin „żydokomuna”, poeta zwraca uwagę na jedną z najbardziej chwytliwych, rozpowszechnionych i jednocześnie zabójczych postaci antysemityzmu w Polsce: utożsamienie Żydów z komunizmem62.
42Antysemityzm powojenny nie był skutkiem wojennej demoralizacji. Wojna stworzyła okoliczności, w których istniejące wcześniej postawy mogły się w pełni ujawnić. Żydzi pełniący po wojnie funkcje państwowe byli dla antysemitów spełnieniem przepowiedni. Przemoc stanowiła logiczną reakcję na „żydowskie panowanie”. Poza żydokomuną i mordem rytualnym, któremu zresztą publicyści nie poświęcali wiele uwagi, powojnie miało własny wariant antysemickich pogłosek zebranych przez Mariusza Margala: o repatriantach z ZSRR, którzy dostają ogromne fundusze, dzieciach żydowskich, które „kosztem polskich” pobierają dodatkowe przydziały jedzenia i mleka, i o tym, „że Rosja ma jeszcze trzy miliony Żydów przysłać do Polski, a w Polsce jest ich już milion”63. Jak zauważa Margal, demonstracje przeciwko angielskiej Białej Księdze w Palestynie kwitowano stwierdzeniem: „Nawet Araby ich nie chcą”64.
43Skądinąd artykuł Margala, choć nosi tytuł Podczas procesu Greisera, został w całości poświęcony pogromowi w Kielcach i powojennemu antysemityzmowi, a o zakończonym wyrokiem śmierci procesie niemieckiego zbrodniarza nie ma w nim ani słowa. Tytuł ów można zatem potraktować jako symboliczną ramę, w której Margal umieszcza mord w Kielcach, sygnalizując w ten sposób paralelę z hitlerowskim bestialstwem. Podobnie Franciszek Gil, który kończy swój tekst paragrafem Veto plam na bruku, wspomina, że przed domem na ulicy Planty, gdzie rozegrał się główny akt kieleckiego dramatu, widnieją plamy krwi: „Tej samej ciemnobrązowej barwy i tak samo lepką ziemię widziałem na lwowskich «Piaskach» i w dolinach śmierci janowskiego obozu, tak samo zabarwiała się ziemia zakrywająca rowy niemieckiej śmierci narodu żydowskiego”65.
III. Charakterystyka antysemityzmu
44Antysemityzm odgrywał doniosłą rolę w polskim życiu społecznym zarówno przed wojną, jak i po niej. Stanowi on formę rasizmu, który w dwudziestoleciu miał charakter de facto państwowy. Według Witolda Kuli jest to zjawisko całkowicie irracjonalne, czego dowodzi wzrost antysemityzmu w okresie powojennym, przy nieporównywalnie mniejszej liczbie Żydów w kraju. Widać stąd, że związek między nienawiścią a jej obiektem jest wyobrażony. To norma czy też wzór kultury, który z natury rzeczy jest abstrakcyjny, nie wymaga obecności przedmiotu niechęci, działa za to z siłą, w jaką wyposażyła go kultura.
45Spostrzeżenie Kuli jest niezwykle istotne i nowoczesne, zważywszy że po dziś dzień szuka się racjonalnych, czyli realnych, gospodarczych i społecznych przyczyn antysemityzmu66. Po wojnie nawet wybitni badacze podawali „przyczyny” nienawiści do Żydów, wikłając się w stereotypy i antysemickie kalki. Na przykład Stanisław Ossowski, analizując pogrom kielecki, postrzegał powojenny antysemityzm przede wszystkim jako „puściznę Nessosa”, którą pozostawili Polakom Niemcy, przedwojenny zaś jego zdaniem tłumaczyła odmienność kulturowa Żydów67.
46Radykalni publicyści dostrzegali próby racjonalizowania nienawiści do Żydów, czyli pomijania przyczyn rasistowskich. Jan Alfred Szczepański pisał, że Józef Oppenheim zginął „za krew”, nie za poglądy, i że to w zasadniczy sposób różni jego śmierć od innych, motywowanych politycznie. Oppenheim nie padł też ofiarą mordu rabunkowego, jak twierdzili „ludzie naiwni lub mniej rzetelni wobec otaczającego ich świata”68. Szczepański widział i opisywał nie tylko charakter tego mordu, ale także postawy otoczenia, reakcje na tę i podobne śmierci. Były to reakcje, dodajmy, które pozwalały nie dostrzec problemu, sprawiały, że nie sposób go było stosownie nazwać i w konsekwencji rozwiązać69.
Bo Oppenheim nie padł ani za koce, ani za wczasy robotnicze70; zamordowano go za to, że był pochodzenia żydowskiego, zamordowano go za to, za co padł Dawid Grasgrün, przewodniczący Komitetu Żydowskiego w niedalekim Nowym Targu, i za co w ostatnich tygodniach padają w całej Polsce jednostki z piętnem swej „krwi”, próbujące ze zgliszcz i w pustce cmentarnej odbudować na nowo swe istnienie.71
47Opinię, że w mordach na Żydach nie ma niczego szczególnego, skoro w całym kraju padają działacze demokratyczni, kwestionował także Mariusz Margal, który twierdził, że między śmiercią za coś, na przykład za poglądy, a śmiercią, której powodem jest atmosfera otaczająca Żydów, jest zasadnicza różnica. Franciszek Gil z kolei zwracał uwagę, że o ile podczas przedwojennego pogromu w Przytyku rozbijano nie tylko żydowskie głowy, ale też stragany (na ich miejsce stanęło sześćdziesiąt straganów chłopskich), o tyle w Kielcach zabijano tych, „którzy nie byli (…) społecznością gospodarczą”72, czyli zabijano zupełnie „za nic”.
48Radykalni publicyści dostrzegali jedność różnych form antysemityzmu pod względem ich skutków społecznych. Od nienawistnego słowa do czynu droga jest krótka. Tuwim zwracał uwagę, że raz indukowanej nienawiści nie sposób zatrzymać, wskazywał także na „poznawcze” aspekty zmasowanej propagandy antyżydowskiej, w którą wielu ludzi wierzyło. Broniewski twierdził, że od aprobaty mordu do samego mordu jest tylko jeden krok. Żaden z nich nie dzielił antysemityzmu na łagodny i eksterminacyjny73. Tuwim podkreślał ogromną dynamikę zła – słowa wymierzone przeciwko Żydom, brane w Polsce za dobrą monetę, muszą prowadzić do mordu. Podobnie uważał Broniewski: „Przypomnijmy sobie ten prawie slogan reakcjonistów po hitlerowskiej zagładzie żydostwa w Polsce: «Hitler zrobił za nas czarną robotę»”74. Ciekawe, że w dyskusjach o polskim antysemityzmie temu obiegowemu, wielokrotnie powtarzanemu „prawie sloganowi” poświęca się niewiele uwagi. Wszyscy się przecież zgadzają, że to niemiecki antysemityzm był eksterminacyjny…
Społeczna baza antysemityzmu
49Antysemityzm jest zjawiskiem powszechnym. Witold Kula oceniał, że w pogromie kieleckim brał udział co czwarty mieszkaniec miasta75. Mariusz Margal pisał, że skoro przez sześć godzin trwania pogromu nikt („ani partie, ani organizacje, ani robotnicy, ani inteligenci”) nie reagował, odpowiedzialni są wszyscy mieszkańcy Kielc76. Według Kuli pogromy mają zawsze jakiś ośrodek dyspozycyjny i kierowniczy, „ale znacznie za mało mówiło się i myślało o nagromadzonym rezerwuarze sił gotowych słuchać podszeptów tego ośrodka”77. Jest to jego zdaniem problem ważniejszy, a dotychczas w dyskusjach zapoznany. Ten rezerwuar sił to „setki tysięcy” zwykłych ludzi, których mijamy co dzień w biurach, fabrykach i urzędach i którzy „od dziś wyrażanej pogardy czy nienawiści mogą przejść jutro do miażdżenia wyrwanym ze sztachety prętem czaszek”78.
50Według lewicowych autorów potencjał pogromowy w Polsce jest po wojnie ogromny. Antysemickiego tłumu nie stanowi margines społeczny, żaden ze wspomnianych publicystów nie ma co do tego wątpliwości. Skład społeczny antysemickiego tłumu to nie męty społeczne. Ten tłum to przede wszystkim drobnomieszczaństwo, do „nieoświeconej większości” należy też „część tak zwanej inteligencji”.
51Nieoświecony to niekoniecznie niewykształcony; nieoświecony jest tutaj synonimem tego, który nienawidzi. Publicyści wymieniają grupy społeczne, w których przede wszystkim tkwi potencjał antysemicki i pogromowy. Gil, opisując proces sprawców pogromu kieleckiego, wskazuje na przedwojenną inteligencję akademicką i jej szczególną rolę nauczycielki pogardy. Ci, którzy zasiedli na ławie oskarżonych podczas procesu, „mieli prawo zażądać dostojnego towarzystwa senatów akademickich, mężów stanu, profesorów, studentów”79. Kula, zastanawiając się, do kogo w powojennej Polsce należą uszy, które nie chcą słuchać o antysemityzmie, wymienia byłych ziemian i kapitalistów, chłopów i część robotników, wreszcie inteligencję urzędniczą, w tym nauczycieli („duża część nauczycielstwa uległa ostatnio propagandzie antysemickiej”)80. „Kościół właściwie odmówił” pomocy w walce z antysemityzmem. Ci, którzy „są z nami”, to garstka działaczy chłopskich i robotniczych oraz inteligencji. Broniewski z kolei pisał o młodzieży jako o głównej sile antysemickich wystąpień:
Na szosach polskich dziś (…) polscy porucznicy Chenavardowie mordują Żydów. Mordują ich metodycznie, beznamiętnie, na rozkaz swoich władz zwierzchnich. Nie jest to tylko rezultat zwyrodnienia spowodowanego wojną, okupacją i przykładem niemieckich oprawców; znaczny odłam młodzieży polskiej wyznaje zasady tej postaci z dialogu Bendy, która reprezentuje faszyzm.81
52Dopowiedzmy, że te zasady to nieprzerwany ciąg antysemickich przekonań i praktyk, których historię Broniewski wcześniej pokrótce przedstawił.
Analiza klasowa, polityczna i opis historyczno-socjologiczny
53Dla radykalnych lewicowych publicystów oczywistą ramę myślową stanowiły marksistowska filozofia historii, dokonująca się rewolucja społeczna i walka z przeciwnikami ustroju, jednak w żadnym z tekstów nie zastąpiły one opisu konkretno-historycznego i socjologicznego.
54Kula uważał, że antysemityzm osłabnie naprawdę dopiero po latach, jako skutek przebudowy społecznej, która się dopiero zaczyna. W tekście z 1945 roku pisał, że „zoologiczny polski antysemityzm, by go wyjaśnić, musi być rzucony na tło patologicznej, uwstecznionej polskiej struktury społeczno-gospodarczej”82. Podobnie dla Jastruna antysemityzm był rezultatem zapóźnienia społecznego i narzucania przez ziemiaństwo własnej ideologii – czyli „feudalnego stosunku człowieka do człowieka”83 – mieszczaństwu oraz inteligencji. Jednak u żadnego z omawianych publicystów ta makroanaliza nie zastępuje konkretu społecznego i wezwania do aktywnego udziału w walce z antysemityzmem84. Historiozofia marksistowska jest wprawdzie ramą i nadzieją dokonującej się rewolucji społecznej, ale w rzeczywistości w przedstawianych analizach nie odgrywa większej roli.
55Publicyści opisują mordy na Żydach również w kategoriach politycznych. Widzą inspiracje „ośrodków NSZ-owskich” czy „band Andersa”. Broniewski uważał, że celem mordowania Żydów jest „niszczenie aparatu państwa demokratycznego w imię powrotu reakcji”, dodawał jednak, że „nie wyczerpuje to (…) zagadnienia”85. Mariusz Margal twierdził, że pogromy organizują „andersowcy”, ale odpowiedzialność ponoszą wszyscy, c a ł e społeczeństwo kieleckie, skoro nikt w trakcie pogromu nie zaprotestował. Według Kuli zajęcie się „setkami tysięcy potencjalnych pogromowców”86 jest ważniejsze niż problem ośrodka kierowniczego, przy czym kwestię tę ignoruje się w dotychczasowej dyskusji. Tymczasem pogromów nie można traktować wyłącznie jako elementu walki politycznej, nawet jeśli ten aspekt jest istotny.
56Polityczny charakter mordu na Żydach rozumiem tak jak Broniewski, jako niszczenie ludzi tworzących aparat nowego państwa oraz zasad równościowych, emancypacyjnych, na których to państwo miało się opierać. Lewicowi publicyści wiedzieli jednak, że obraz antysemitów wyłącznie jako przeciwników politycznych jest niepełny, bo zawęża ich charakterystykę i ogranicza możliwość analizy społecznej. Żydów morduje społeczeństwo, realizując swoje cele. Zasadnicze znaczenie ma fakt, że „ośrodki” polityczne znajdują posłuch. Żydzi ginęli jako Żydzi, nie z innych powodów, i ta kwestia wymaga odrębnej analizy. „Antysemityzm w Polsce występuje nie tylko u sfaszyzowanych reakcjonistów; jest on wynikiem wielowiekowej tradycji i ciasnego wychowania, a nikt nie jest, tak jak Polak, do tej swojej, często bzdurnej tradycji przywiązany”87, pisał Margal w cytowanym tu wielokrotnie tekście. Radykalni publicyści widzieli ramy, w jakich antysemityzm polski funkcjonował. Miejsce, jakie zajmował w modelach kultury i tożsamości, zapewniało mu trwałość.
Kultura a trwałość antysemityzmu
57Kontynuując myśl, że Polak jak nikt jest przywiązany do swojej tradycji, Margal pisał:
Antysemityzm wynika z uczuciowego nastawienia Polaka i nie dziw, że masy nie potrafiły się wyzbyć dotąd ksieżo-Trzeciakowskiej ideologii i świadomości, że słuszna była „owszemowa” polityka Sławoja. Trudno będzie zerwać zaszczepiony przez „Orędowniki” i „Falangi” owoc antysemityzmu…88
58Trwałość antysemityzmu wynika z przywiązania do tradycji. Tradycja jest dziedziczona społeczne. To droga transmisji emocjonalnego, a więc trwałego nastawienia do Żydów. „Ciasne wychowanie”, które jest cechą nie jednostek, ale kultury, nie sprzyja krytycznemu stosunkowi do tej tradycji. Mechanizmy kultury, które przyczyniają się do trwałości antysemityzmu, dość szczegółowo opisuje Jastrun. Nieoświecona większość, do której należy także część inteligencji, „jest raczej bezwładna niż fanatyczna, ulega po prostu zbyt rozpowszechnionemu poglądowi, który w danych warunkach nabiera znamion niemal obyczajowych. Działa tu silnie obawa przed oryginalnością sądu, niechęć do przeciwstawiania się prawdom, które uznają sąsiedzi i przyjaciele”89, wszechogarniający konformizm w wyznawaniu rozpowszechnionego poglądu, uznanie go za oczywistość, za „obyczaj”. Konformizm i społeczna bierność, bezwład charakteryzują ludzi pióra, tych, którzy mogliby i powinni pisać o hańbie antysemityzmu: „publicystyka nasza nie ma piór dość namiętnych i prawdę miłujących, bo literaci nasi wolą unikać zbyt drastycznych tematów”90.
59W tym miejscu przywołajmy dwie niewykluczające się koncepcje kultury, które tłumaczą społeczny tradycjonalizm i konformizm, czyli to, co wspomaga trwanie i reprodukcję antysemityzmu.
60Antropologowie kultury i psychologowie społeczni zwracają uwagę, że w wyjaśnianiu stosunku do „obcych” szczególnie ważny jest indywidualistyczny lub kolektywistyczny wymiar kultury. Niekiedy do tego stopnia determinuje on zachowania ludzi, że można mówić o kulturach indywidualistycznych i kolektywistycznych91. Dla kultur kolektywistycznych to grupa – naród, a nie jednostka – jest wartością podstawową i zwierzchnią, pociągającą za sobą inne: posłuszeństwo normom grupowym, czyli konformizm, tradycję, bezpieczeństwo, porządek. Wartość jednostki jest pochodną umiejętności podporządkowania się normom grupy. Kultura polska ma wszystkie cechy kultury kolektywistycznej.
61Radykalni lewicowi autorzy artykułów omawianych w tym tekście zwracali uwagę na jeszcze inną cechę kultury polskiej, a mianowicie mocną pozycję ideologii szlacheckiej, będącą skutkiem opóźnienia rozwoju społecznego. Dla materialistów historycznych była to rama historiozoficzna, ale uszczegółowienie niektórych związanych z nią twierdzeń pozwoliło stworzyć interesujące charakterystyki, przede wszystkim inteligencji. Ta grupa odgrywała w analizach lewicowych publicystów ważną rolę ze względu na swe historyczne przywództwo i jako rezerwuar antysemickich postaw. Polskie piśmiennictwo socjologiczne i kulturoznawcze poświęca inteligencji sporo krytycznego miejsca. Przytoczona wyżej charakterystyka Jastruna po części pokrywa się z obrazem stworzonym przez wcześniejszych i współczesnych mu krytyków kultury i socjologów 92.
IV. Co robić?
62Lewicowym publicystom towarzyszy poczucie całkowitego niedostosowania podejmowanych kroków do rozmiaru i powagi problemu antysemickiej przemocy. Reakcją na mordy jest milczenie, „humanitarne kaznodziejstwo”, sentymentalizacja, bagatelizowanie, pomijanie faktów. Dla radykalnych publicystów główny polemiczny punkt odniesienia stanowi „Tygodnik Powszechny”, reprezentujący myśl katolicką. W przypadku omawianych tekstów mamy do czynienia z polemikami nie wprost – z wyjątkiem Powrotu z Kielc Gila i Naszej w tym sprawy Kuli.
63Gil poświęca postawie Kościoła cały paragraf zatytułowany Stracona szansa biskupa Kaczmarka. Dyskusję o roli Kościoła proponuje przenieść z płaszczyzny „nagabywania o deklaracje” (irytują go nawoływania lewicowej prasy o zabranie głosu w sprawie pogromu kierowane pod adresem kogoś, „kto i tak co niedziela potępia wszelki grzech”) w obszar rozważań, czy biskup ordynariusz kielecki mógł uratować Żydów od śmierci, a swoich wiernych od „kainowej zbrodni”. Otóż zdaniem Gila mógł: gdyby w trakcie pogromu udał się na miejsce mordu, nie odważono by się w jego obecności katować niewinnych. Sytuacja Kaczmarka byłaby trudna, bo musiałby wystąpić przeciwko „ludziom z administracji” (tzn. funkcjonariuszom nowego państwa), którzy przechodzili na stronę pogromowców, i wziąć na siebie odium „żydowskiego wojtka”. Gil wspomina przy okazji, że na przykład papież („w imię Chrystusa”) stanął w obronie niemieckiego zbrodniarza Artura Greisera, skazanego właśnie na śmierć przez polski sąd: „Jakąż piękną szansę stracił dla chrześcijaństwa namiestnik kieleckiej diecezji”, nie wchodząc w tłum pogromowy93. Kula stanowisku „Tygodnika Powszechnego” poświęca jedno zdanie: według katolickiego periodyku przyczyną pogromu w Kielcach było kłamstwo dziewięcioletniego chłopca, nic więc dziwnego, że dla „Tygodnika” sprawa jest prosta – „musimy uczyć dzieci mówić prawdę”94.
64Nie chodzi o deklaracje. Kula przedstawia ważną charakterystykę wystąpień publikowanych po pogromie i zwraca uwagę, że część jest wymuszona, a ich przesłanie niejasne. Wprawdzie nie rozwija tego wątku, ale dopowiedzenie można znaleźć u Jastruna: brak jasności występuje u zwolenników idealizmu historycznego.
Utopii nienawiści nie można zwalczać utopią humanitarnego kaznodziejstwa. Nieracjonalistyczne, antymaterialistyczne ujmowanie zagadnienia pozostawia dość szerokie ramy dla tych ożywionych uczuciem humanitarnym jednostek, które nie umiejąc strząsnąć z siebie zabobonu, usiłują nadać mu odcień szlachetny.95
65Próby nadania zabobonowi odcienia szlachetnego – to spostrzeżenie kluczowe. Nie wiemy, czy Jastrun i Kula mieli na myśli wojenne deklaracje Zofii Kossak-Szczuckiej, Marii Kann i Antoniego Szymanowskiego, w których tego rodzaju „dwuznaczność” przebija z każdej strony96. Stawką i przedmiotem troski nie byli w nich Żydzi, których opisywano z takim samym ładunkiem antysemityzmu jak przed wojną, ale obraz chrześcijańskiej wspólnoty polskiej. W oświadczeniu redakcji „Tygodnika Powszechnego” po pogromie kieleckim wyraźnie widać, że liczy się tylko naród polski97. To tekst o Polakach i ich chrześcijańskim dziedzictwie. Przerażający fakt, jakim był pogrom, został potępiony przez „cały naród”, co stanowi wyraz „zdrowia moralnego” wspólnoty. Nie może być zresztą inaczej, bo naród polski „wychowany w duchu chrześcijańskiej moralności nigdy nie ulegał psychozom masowych prześladowań”:
Kościół wielokrotnie potępił antysemityzm. Kościół uczy miłości. (…) Katolik musi nienawidzić zła, nie wolno mu nienawidzić człowieka. Dlatego właśnie w tradycjach narodu polskiego nie było nigdy prześladowań rasowych czy wyznaniowych.98
66O tradycji miłości bliźniego zaświadcza pomoc Żydom w czasie wojny udzielana przez „bardzo wielu Polaków” z narażeniem życia. Kielce pojawiają się deus ex machina: tamtejsze wypadki „boleśnie wyłamują się z tej naszej tradycji dziejowej”. Będą tacy, którzy odpowiedzialnością za bestialstwo zechcą obarczać „szersze kręgi społeczeństwa”, ale prawda wygląda inaczej: pogrom został sprowokowany i podchwycony przez „ciemną masę”. „Jasne jest, że tego rodzaju sprowokowana reakcja (choć nie mniej przez to zbrodnicza), jest zjawiskiem odosobnionym i wyjątkowym”. Redakcja przestrzega, żeby nie wyciągać stąd zbyt pochopnych i uogólniających wniosków. Co robić? Odbudować moralnie naród. To rola Kościoła. Episkopat spełnił swe zadanie, bo w liście odczytanym z ambon „potępił stanowczo wszelkie morderstwa i akty gwałtu”99.
67Można tu zwrócić uwagę na pewną nielogiczność: naród przecież nie upadł, odwrotnie, wykazał się zdrowiem moralnym. Polacy, nic się nie stało, skąd więc pomysł odbudowy? Dalej mamy do czynienia z klasyczną narracją: na mocy definicji („jasne jest…”) chrześcijański naród polski był, jest i będzie bez skazy. Polacy w czasie wojny pomagali Żydom, ile mogli, w Kielcach gromiła „ciemna masa” i nie wolno ulegać podszeptom, że było inaczej, nie należy dokonywać fałszywych uogólnień. W oświadczeniu zamieszczonym w „Tygodniku” w tydzień po opublikowaniu stanowiska redakcji i podpisanym przez kilkadziesiąt osób czytamy apel o odcięcie się od mordu w imię moralności chrześcijańskiej i „wielkich, chlubnych tradycji”, ponieważ zbrodni nie usprawiedliwiają „żadne względy”100. Chrześcijaństwo narodu jest definicyjnym puklerzem, który zwalnia z analizy, całkowicie zasłaniając przy okazji rzeczywistość. Według „Tygodnika Powszechnego” tradycje polskie – dlatego że chrześcijańskie – są wyłącznie chlubne. Istnieją co prawda względy, dla których Polacy mogą chcieć Żydów zabijać, ale pod żadnym pozorem nie wolno tego robić.
68Kula miał rację: oświadczenia potępiające pogrom kielecki podpisywano powszechnie, presja publiczna działała101. Protesty ukazywały się na łamach pism o różnym zabarwieniu politycznym. W „Kuźnicy” publikowano artykuły, których autorzy dokonywali głębokiej analizy sytuacji Żydów w Polsce, ale pojawiło się tam też oświadczenie „pracowników kultury” niewykraczające poza średnią krajową. O ofiarach pogromu mówi się w nim tylko tyle, „że niepoczytalną zbrodnię” popełniono na „ocalałych z obozów hitlerowskich Żydach” – to i tak bardziej empatycznie niż w tekstach publikowanych w „Tygodniku Powszechnym”, w których Żydzi występują wyłącznie jako obiekt ratunkowych wysiłków Polaków w czasie wojny. Nieco dalej idzie rezolucja dziennikarzy, w której jest mowa o współczuciu dla „męczeńskiego narodu żydowskiego”. Z kolei Zarząd Główny Związku Literatów Polskich nie wspomina wprawdzie o Żydach, ale jednak stwierdza, że pogrom kielecki to zbrodnia popełniona „na niewinnych ludziach, obywatelach polskich”102. Głos w sprawie zabierali także pojedynczy przedstawiciele świata kultury. Karol Adwentowicz pisał o mordzie na „nieszczęśliwych resztkach ofiar” ocalałych „z potwornej rzezi hord Hitlera”103, w czym widać dystans i pewien paternalizm. O mordzie „wyłącznie ze względów rasowych” na „współobywatelach Żydach” oraz o „kompromitującej postawie części społeczeństwa” (bez konkretów), a w szczególności kleru, pisał w liście do redakcji „Kuźnicy” Juliusz Żuławski104. Było to oświadczenie, które najdalej posuwało się w krytyce postaw polskich i najbardziej otwierało na Żydów. Ogólnie bowiem, choć wydarzenia w Kielcach część osób przeraziły, o Żydach wspominano jedynie półgębkiem. Nie powstał tekst, apel, protest, w którym zwracano by się wprost do żydowskich współobywateli, by wyrazić współczucie czy żal.
69We wszystkich niemal listach i oświadczeniach inteligentów lub ich instytucji potępiających pogrom w Kielcach obok nieposzlakowanego obrazu polskiej tradycji pojawia się wątek szkód, jaki to wydarzenie uczyniło w wizerunku Polski. Polska jaźń doznała uszczerbku, i to cierpienie kolektywnego narcyza zajmuje centralne miejsce w tym, co większość publicystów ma do powiedzenia o zbrodni na Żydach105. Patrzcie, co nam uczyniono! Uszczerbek jest tym większy, że wojenne cierpienia narodu polskiego i jego walka przyoblekły go w moralny majestat, a pogrom z tego majestatu go odarł – oto wielka krzywda106. W oświadczeniu intelektualistów krakowskich mowa jest o zhańbieniu imienia Polski, zbrodnia kielecka bowiem zmniejszyła moralny kapitał zgromadzony podczas wojny, czyli wartość „ofiar męczeństwa i krwi rozlanej”107. Pogrom jest złem, bo narusza bohaterski i jednocześnie martyrologiczny wizerunek Polski z czasów wojny.
70W oświadczeniach nawoływano do powszechnego potępiania zbrodni w Kielcach, czasem wyrażano nadzieję, że swojemu oburzeniu dadzą wyraz Kościół i „nauczycielstwo”, czyli szczególnie ważne instytucje edukacyjne. Nie pojawiały się jednak żadne konkrety, żadne apele do własnych środowisk.
71Pod tym względem lewicowi publicyści stanowili wyjątek. Mówili głosem Kuli: „nasza w tym rola” i odpowiedzialność. Nie chodziło im o apele. Kula zwracał uwagę, że protesty pojawiające się w prasie to jedynie piękne słówka, „mniej lub bardziej pomysłowo” skomponowane i „dwuznaczne” (tzn. z jednej strony potępiające zbrodniarzy, a z drugiej często wymierzone przeciwko ofiarom). Zauważał nie tylko płytkość takich deklaracji, ale też fakt, że pozwalają zignorować kwestię antysemityzmu.
72Tymczasem milczenie nie tylko nie rozwiązuje problemu, ale wręcz go utrwala. Uważali tak wszyscy omawiani autorzy. Mariusz Margal pisał:
Po pogromie zrywa się fala artykułów potępiających zbrodnię. Dwa, trzy dni i fala opada – następuje cisza. Do następnego pogromu. To milczenie prasy, to zapoznanie żywotnego, niestety, problemu antysemityzmu świetnie wpływa na jego rozwój.108
73Kula: „Przez prasę przeszła fala mniej lub bardziej pomysłowo sformułowanych protestów przeciwko wypadkom kieleckim”109 i te głosy ucichły. Wreszcie Jan Alfred Szczepański:
I nie wolno się łudzić, że rozładuje ją [sprawę żydowską – H.D.], przemilczanie, przeczenie faktom lub rozdrabnianie ich wymiarów i reagowanie na nie. Po dawnemu stosunek do Żydów jest w Polsce sprawdzianem i miernikiem demokracji. Oportunizm i pewnego rodzaju bezczynność w sprawie żydowskiej, rozprzestrzenione bardziej, niż zwykliśmy sądzić, nie są ani usprawiedliwione moralnie i ideowo-politycznie, ani, wbrew pozorom, trafne pod względem taktycznym.110
74Oportunizm wobec czego? Szczepański nie precyzuje, ale nie ulega wątpliwości, że chodzi o dominujący nastrój wobec Żydów, o antysemickie przekonania. Jastrun: pokrywanie tej „głośno krzyczącej hańby milczeniem nie przyczyni się do polepszenia stanu rzeczy”111.
75Wśród reakcji na pogrom poza milczeniem Szczepański wymienia także negowanie faktów lub pomniejszanie ich znaczenia. Oto wiecznotrwały konglomerat polskich postaw i działań – od negowania antysemityzmu lub jego marginalizowania po wyrzucanie przyczyn poza obręb wspólnoty przez podkreślanie jej definicyjnej nieskazitelności112.
76Omawiani autorzy zwracają uwagę na jeszcze jedną strategię, która pojawia się wśród reakcji na pogrom, a mianowicie na sentymentalizację. Zastępuje ona realne działanie i jednocześnie wzmacnia dobre samopoczucie. Sentymentalizacja to pełne zaangażowanie emocjonalne, wzruszenie wobec przedmiotu, ale też sentymentalizującego podmiotu, czyli samego siebie. Jest rodzajem psychologicznej rekompensaty i jednocześnie znakiem, że coś się robi. To mało ingerująca w przekonania wspólnoty, a więc bezpieczna forma działania113. Szczepański pisał o poruszeniu po śmierci Józefa Oppenheima:
sprawiedliwość brachialną winna wspomóc akcja społeczna. Dlatego jeżeli śmierć Józefa Oppenheima nie ma być tylko jednym z licznych, tragicznych epizodów schyłku czasów pogardy, niepomszczonym (choć w istocie rzeczy jest to mniej ważne) i przebrzmiałym bez echa – powinny zawiązane już komitety dla uczczenia jego pamięci mniej się wyżywać w urządzaniu akademii, wydawnictw pamiątkowych itp., a główny nacisk położyć na akcję czynnego przeciwstawiania się zarazie antysemityzmu w organizmie polskim.114
77A Margal pytał kolegów literatów: „Cóżeście napisali o Żydach polskich i ich losie obecnym poza paroma sentymentalnymi wspomnieniami o Korczaku czy Oppenheimie lub męce Żydów w obozach?”115.
78Wszyscy omawiani publicyści twierdzili z mocą, że nie wolno milczeć, ponieważ „pokoju nie wygramy na pewno tchórzliwym przemilczaniem spraw drażliwych, odkładaniem ich na później, kokietowaniem kołtuna”116. Przyznając słowu rolę podstawową, apele kierowali pod adresem własnej grupy.
79Kula nadał swojemu artykułowi podtytuł Głos pesymisty. Pesymizm ów brał się stąd, że siły były wątłe, możliwości działania niewielkie, a rezultaty widoczne dopiero w dalszej perspektywie. Nie było jednak innej drogi. Przed postępową częścią inteligencji stało jasne zadanie: należało organizować masowe akcje, docierać do nieprzekonanych i prowadzić działania uświadamiające we własnych szeregach, bo i tam – Kula nie miał co do tego wątpliwości – trzeba wyjaśniać, propagować, szkolić kadry. Sytuacja jest wyjątkowo trudna, dodawał Jastrun, skoro także szkoła polska, polscy nauczyciele nie są wolni od zarazy antysemityzmu.
80Musimy jednak, mówił Kula, spełnić swoją rolę.
Notes de bas de page
1 Ingerencje w literaturę piękną to już, poza niszczeniem integralności dzieła, typowe leczenie snem. Na przykład w wydanych w 1953 roku Dziennikach Żeromskiego usunięto wszystkie fragmenty o „zabarwieniu antysemickim”. Por. K. Kościewicz, Intymistyka i cenzura – na przykładzie pierwszego wydania „Dzienników” Stefana Żeromskiego, w: Lancetem, a nie maczugą. Cenzura wobec twórców w latach 1945–1965, red. K. Budrowska, M. Woźniak-Łabieniec, Wydawnictwo IBL PAN, Warszawa 2012, s. 183. Na posiedzeniu Wydziału Prasy i Wydawnictw KC PZPR w 1953 roku jeden z uczestników przypomniał, że „obok zwalczania kultu jednostki drugim frontem jest walka z nacjonalizmem, rasizmem – na to trzeba zwrócić uwagę”; tamże, s. 188.
2 Spostrzeżenie Anny Zawadzkiej. Por. tejże, Nie skłamać i prawdy nie powiedzieć. O uniwersalizacji Zagłady w polskiej literaturze i podręcznikach szkolnych z lat czterdziestych, s. 100 w tym tomie.
3 Por. M. Zaremba, Komunizm, legitymizacja, nacjonalizm. Nacjonalistyczna legitymizacja władzy komunistycznej w Polsce, Wydawnictwo Trio, Warszawa 2005. Charakterystyczne są hasła, którymi przygotowywano opinię publiczną do wyborów w roku 1947, a które miały zapewnić władzy ostateczne zwycięstwo, np. „Przez jedność narodu do silnej Polski” („Głos Ludu” 1947, nr 12) czy „Obóz demokratyczny wywalczył niepodległość. Potrafi ją utrwalić i wzmocnić” („Głos Ludu” 1947, nr 9).
4 Do tekstów założycielskich analizy antysemityzmu z punktu widzenia wzorów i procesów zachodzących w kulturze należą: E. Janicka, Mord rytualny z aryjskiego paragrafu. O książce Jana Tomasza Grossa „Strach. Antysemityzm w Polsce tuz po wojnie. Historia moralnej zapaści”, „Kultura i Społeczeństwo” 2008, nr 2, s. 229–252; E. Janicka, T. Żukowski, Przemoc filosemicka, „Studia Litteraria et Historica” 2012, nr 1, s. 1–39. Prace te i inne powstałe w tym kręgu refleksji są ramą odniesienia dla niniejszego tekstu.
5 W zbiorze Nieszczęsny Cagliostro, red. T. Cieślak, Muzeum Historii Miasta Łodzi, Łódź 2003.
6 W. Kula, Nasza w tym rola (Głos pesymisty), w: M. Kula, Uparta sprawa. Żydowska? Polska? Ludzka, Universitas, Kraków 2004.
7 Przeciw antysemityzmowi 1936–2009, t. 2, wybór, wstęp i oprac. A. Michnik, Universitas, Kraków 2010.
8 E. Janicka, Mord rytualny z aryjskiego paragrafu. Zob. też J.T. Gross, Ten jest z ojczyzny mojej…, ale go nie lubię, „Aneks” 1986, nr 41–42.
9 M. Jastrun, Potęga ciemnoty, „Odrodzenie” 1945, nr 29, cyt. za: Przeciw antysemityzmowi…, s. 3.
10 Tamże.
11 Tamże, s. 2.
12 Tamże, s. 3.
13 Tamże, s. 4.
14 Izraelski badacz Zagłady Dan Michman podkreśla rolę „stanu umysłów”, „atmosfery kultury” towarzyszącej Żydom przez całą ich historię. Atmosfera ta brała się z przekonania, że Żydzi „zatruwają i nękają świat”, co stało się decydującą przyczyną Holokaustu. To właśnie stanowi, zdaniem Michmana, o niepowtarzalności i specyfice Zagłady; por. tegoż, „The Holocaust”. Do We Agree What We are Talking About?, „Holocaust Studies, A Journal of Culture and History” 2014, no 1/2, s. 117–128. Integralnym elementem, a nie tylko „produktem ubocznym” Zagłady jest wedle Michmana szeroka pomoc nie-Niemców w eksterminacji Żydów, skutek wieków trwania owej atmosfery. Z kolei Joanna Tokarska-Bakir pisała o tym, że Żydzi zajmowali w społeczeństwie „miejsce niebezpieczne”, z którego w każdej chwili mogli zniknąć; zob. J. Tokarska-Bakir, Żydzi u Kolberga, w: tejże, Rzeczy mgliste. Eseje i studia, Pogranicze, Sejny 2004, s. 66.
15 Z. Przygórski, Przeciw potędze ciemnoty, „Odrodzenie” 1945, nr 34/35, s. 2.
16 F. Gil, Powrót z Kielc, „Odrodzenie” 1946, nr 34, cyt. za: Przeciw antysemityzmowi…, s. 110.
17 Cisza, milczenie pokrywające pogromy i mordy po wojnie, to najczęstsza reakcja prasy – piszą o tym prawie wszyscy omawiani publicyści.
18 W sprawozdaniu z badań nad postawami dzieci, prowadzonych w Warszawie w czasie wojny, psycholożka i pedagożka, obrazując stosunek do Żydów, przytacza pytanie małego dziecka: „Czy zabito człowieka, czy Żyda?”. I. Chmieleńska, Dzieci wojenne, „Kuźnica” 1945, nr 15. Pytanie to wydaje się równie emblematyczne jak stwierdzenie, że „Hitler wykonał za nas brudną robotę”, i tak jak ono nie jest poddawane społecznej refleksji.
19 F. Gil, Powrót z Kielc, s. 109.
20 Tamże, s. 110.
21 Tamże.
22 Por. tamże, s. 109.
23 Tamże.
24 J. Tokarska-Bakir, Żydzi u Kolberga, s. 64. „O tym, jak żywe jest myślenie, które utrzymuje pogrom w stanie możliwości, przekonuje sam język, przepełniony antyżydowskimi kliszami”. Jest to wniosek kończący rozdział zatytułowany Antyświat.
25 M. Margal, Podczas procesu Greisera, „Kuźnica” 1946, nr 28, s. 5.
26 M. Jastrun, Potęga ciemnoty, s. 7.
27 O tym, że antysemityzm ma centralne znaczenie dla polskiej tożsamości, pisze Elżbieta Janicka. Autorka uzasadnia posługiwanie się pojęciem już nie normy, ale kultury antysemickiej: „W kategoriach kultury antysemickiej chodziłoby o coś więcej w tym sensie, że antysemityzm nie stanowi jedynie jednego z nurtów czy kodów tej kultury, lecz jest generatorem tożsamości wspólnoty”, tejże, Pamięć przyswojona. Koncepcja polskiego doświadczenia zagłady Żydów jako traumy zbiorowej w świetle rewizji kategorii świadka, „Studia Litteraria et Historica” 2014–2015, nr 4–5, s. 166. Dla umocnienia tożsamości podstawowe jest wskazanie „uosobienia różnicy” – w tej roli w Polsce zawsze występowali Żydzi. Zob. J. Tokarska-Bakir, Legendy o krwi. Antropologia przesądu, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2008, s. 632. Zwraca na to uwagę też Elżbieta Janicka, Pamięć przyswojona, s. 166.
28 W. Kula, Nasza w tym rola (Głos pesymisty), w: Przeciw antysemityzmowi…, s. 143. W innym, wcześniejszym tekście Kula nazywa polski antysemityzm „zoologicznym”. Zob. tegoż, O program i jego wykonanie, „Kuźnica” 1945, nr 8, s. 2.
29 J.A. Szczepański, Po zamordowaniu Józefa Oppenheima, „Kuźnica” 1946, nr 13, cyt. za: Przeciw antysemityzmowi…, s. 42.
30 M. Jastrun, Potęga ciemnoty, s. 2.
31 Ten tłum to zdaniem Jastruna bynajmniej nie żaden motłoch, ale drobnomieszczaństwo i część inteligencji.
32 Książeczka francuskiego intelektualisty Juliena Bendy ze wstępem Władysława Broniewskiego ukazała się nakładem Spółdzielni Wydawniczej Książka (Łódź 1946). Napisana po upadku Francji w 1940 roku jest dialogiem między porucznikiem Chanevardem, faszystą, a jego krewnym, inżynierem humanistą. Znamienne jest zakończenie: humanista dochodzi do wniosku, że między osobami reprezentującymi te dwa całkowicie odmienne systemy wartości wszelkie porozumienie jest niemożliwe i jedna z nich musi zabić drugą.
33 W. Broniewski, Wstęp do książki Juliana Bendy „Antysemita z przekonania”, cyt. za: Przeciw antysemityzmowi…, s. 45.
34 Warto zauważyć, że manifest My, Żydzi polscy i omawiany tu tekst to bardzo różne wystąpienia, warte analizy porównawczej. W świetle tego ostatniego na pewno nie da się utrzymać tezy, że Zagłada jest dla Tuwima „niepojętym zdarzeniem”, jak pisze Bożena Keff w szkicu Biedny Tuwim (maszynopis w archiwum autorki). Tekst Tuwima komentuje (i omawia historię jego wydania) Monika Adamczyk-Garbowska w artykule Trudne tematy w twórczości Juliana Tuwima, w: Żydowskie konteksty twórczości Juliana Tuwima, red. M. Adamczyk-Garbowska, Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin 2015, s. 119–123. Tam też można znaleźć pierwotną wersję manifestu (s. 123–126) razem z korespondencją izraelskiego literaturoznawcy Ryszarda Löwa z redakcją londyńskich „Wiadomości”, prowadzoną w 1974 roku w sprawie publikacji (s. 126–127). Dziennikarz i poeta Szmul Lejba Sznajderman, który nazywa ów tekst „wersją My Żydzi polscy”, otrzymał od Tuwima pozbawioną tytułu kopię, nim ten powrócił do Polski w 1946 roku, przełożył na jidisz i opublikował pod tytułem Od stosów do krematoriów w almanachu „Tzuzamen” (Tel-Aviv 1974). Tekst ukazał się po polsku w izraelskim „Nowinach i Kurierze” 1974, nr 218. Ryszard Löw przesłał go „Wiadomościom” z informacją, że napisany zimą 1944, nie został wówczas przyjęty do druku „przez żadne z emigracyjnych pism polskich”. Otrzymał odpowiedź od Stefanii Kosowskiej z redakcji pisma: „Czyżby Tuwim mógł w 1944 roku, po pięciu latach mordowania Polaków i Żydów przez Niemców, występować «przeciwko domowym polskim rasistom»? Jeśli tak było, trudno się dziwić, że nie tylko żadne emigracyjne pismo, ale ż a d n e p o l s k i e p i s m o [podkreślenie w oryginale] nie mogło i nie może drukować takiego płodu nieprzytomnej nienawiści” (s. 127).
35 Żydowskie konteksty twórczości Juliana Tuwima, s. 123.
36 Tamże, s. 124.
37 Tamże.
38 T. Żukowski, Wytwarzanie „winy obojętności ”oraz kategorii „obojętnego świadka” na przykładzie artykułu Jana Błońskiego „Biedni Polacy patrzą na getto”, „Studia Litteraria et Historica” 2012, nr 1, s. 448, https://ispan.waw.pl/journals/index.php/slh/article/view/slh.2013.018 (dostęp: 01.02.2019).
39 W. Broniewski, Wstęp do książki Juliana Bendy…, s. 46.
40 Tamże.
41 Tamże.
42 Tamże.
43 Tamże.
44 Żydowskie konteksty twórczości Juliana Tuwima, s. 124.
45 Tamże.
46 Tamże.
47 Tamże.
48 Tamże, s. 125.
49 Tamże, s. 126.
50 F. Gil, Powrót z Kielc, s. 111. W analizie panujących przed wojną nastrojów antyżydowskich Gil w pewnym miejscu stawia znak równości między „senatami akademickimi” a żydowskimi twórcami „obcych naszej cywilizacji czarnych gett chasydzkich”, gdzie jego zdaniem Żyd musiał się czuć istotą niższą. To zapewne refleks antyreligijnego, „postępowego” stosunku komunistów do tradycji żydowskiej.
51 Tamże.
52 Tamże.
53 Tamże, s. 108–109.
54 J. Putrament, Odbudowa psychiczna, „Odrodzenie” 1944, nr 4–5, s. 1.
55 K. Wyka, Gospodarka wyłączona, w: tegoż, Życie na niby. Szkice z lat 1939–1945, Książka i Wiedza, Warszawa 1985, s. 139.
56 Tamże, s. 157.
57 Tamże, s. 158.
58 Tamże, s. 159; wyróżnienie autora.
59 Tamże, s. 158.
60 Zob. K. Kotowicz, Skutki dwóch rewolucji, „Kuźnica” 1945, nr 6, s. 5. Świadomość krwawego zniknięcia Żydów i rabunku ich mienia była powszechna w środowisku radykalnych lewicowych publicystów. Autorzy artykułów zwracają uwagę, jak słabo się o tym pamięta i jak niewiele osób zdaje sobie sprawę ze skutków tego zniknięcia, chociaż doszło do niego właściwie przed chwilą.
61 W. Broniewski, Wstęp do książki Juliana Bendy…, s. 45.
62 Dyskurs antykomunistyczny jest w Polsce dyskursem podstawowym, matką innych narracji; było tak też w Polsce przedwojennej, por. A. Zawadzka, Żydokomuna. Szkic do socjologicznej analizy źródeł historycznych, „Societas Communitas” 2009, nr 2, s. 199–243.
63 M. Margal, Podczas procesu Greisera, s. 5.
64 Tamże.
65 F. Gil, Powrót z Kielc, s. 114.
66 Myśl, że antysemityzm nie jest poglądem, ale uprzedzeniem i nie ma nic wspólnego z Żydem realnym, rzadko występuje w polskim dyskursie historycznym.
67 Ossowski uważał, że najbardziej drastyczny przedwojenny antysemityzm panował na wyższych uczelniach. Przypisywał go „przyczynom rodzimym”, których nie wyjaśniał, oraz „wpływom hitlerowskim”. Antysemityzm „innego rodzaju” (nie rozwija tego określenia) – w Polsce jego zdaniem ostrzejszy i bardziej rozpowszechniony niż w Niemczech – należy przypisać liczbie Żydów, ich kulturowej odmienności, a także zaszłościom historycznym, takim jak „przymusowa migracja Żydów rosyjskich do Królestwa Polskiego przed pierwszą wojną światową”. Zob. tegoż, Na tle wydarzeń kieleckich, „Kuźnica” 1946, nr 38, w: Przeciw antysemityzmowi…, s. 116–128. Ossowski dorzuca do przyczyn także „poziom umysłowy polskiego drobnomieszczaństwa” oraz „typ jego religijności” i ostrzega przed upajaniem się etniczną jednorodnością państwa: „Sławiąc państwo narodowe, uczymy się patrzeć na człowieka przez pryzmat przynależności narodowej i ujmować stosunki między ludźmi w kategoriach: swoi i obcy”. Tworzy to klimat sprzyjający tendencjom nacjonalistycznym, „w którym słabnie odporność na miazmaty kieleckie” (s. 124). Ta niezwykle wnikliwa uwaga pojawia się obok słabej, wikłającej się w stereotypy analizy antysemityzmu.
68 J.A. Szczepański, Po zamordowaniu Józefa Oppenheima, s. 41.
69 Śmierć na tle rabunkowym, a zwłaszcza politycznym, jest dla wspólnoty łatwiejsza do przyswojenia, często też nie tylko w pełni zrozumiała, ale i chwalebna dla egzekutora. Czysta nienawiść nie ma tej zaszczytnej sankcji.
70 Józef Oppenheim był przedwojennym ratownikiem TOPR-u, a po wojnie także kierownikiem Domu Wczasów Robotniczych.
71 Tamże.
72 F. Gil, Powrót z Kielc, s. 106.
73 Podział na antysemityzm łagodny i eksterminacyjny ma długą tradycję i bogatą literaturę: w odróżnieniu od antysemityzmów charakterystycznych dla innych krajów to właśnie antysemityzmowi niemieckiemu przypisuje się często cechy mordercze. Podział ten występuje również polskim dyskursie o Zagładzie – antysemityzm polski nie jest w tym ujęciu rasistowski i naturalnie nie jest też eksterminacyjny. Tymczasem podobne rozróżnienia służą osłabianiu znaczenia antysemityzmu. Taką rolę odgrywał na przykład podział na nowoczesny antysemityzm i antyjudaizm – stało za nim wyobrażenie o łagodnym antysemityzmie na tle religijnym i bardziej agresywnym antysemityzmie politycznym Charakterystyka taka nie wytrzymuje krytyki zarówno ze względu na skutki obu rodzajów dyskryminacji, jak i dobrze ugruntowany w nauce pogląd, że u genezy antysemityzmu leży fundamentalny element kultury – religia. Zmieniają się formy, istota pozostaje ta sama.
74 W. Broniewski, Wstęp do książki Juliana Bendy…, s. 45–46.
75 W. Kula, Nasza w tym rola (Głos pesymisty), s. 144.
76 M. Margal, Podczas procesu Greisera.
77 W. Kula, Nasza w tym rola (Głos pesymisty), s. 143.
78 Tamże.
79 F. Gil, Powrót z Kielc, s. 112.
80 O „wstecznej” atmosferze wśród nauczycieli polskich pisano na łamach „Kuźnicy”, zob. np. S. Żółkiewski, Obrachunki nauczycielskie, „Kuźnica” 1945, nr 17.
81 W. Broniewski, Wstęp do książki Juliana Bendy…, s. 45. Obserwacja Broniewskiego znajduje potwierdzenie w faktach opisywanych przez ówczesnych i współczesnych badaczy i publicystów. Oskarżeni w procesie kieleckim to dwudziestolatkowie; grupa strzelająca do żydowskiego domu dziecka w Rabce składała się z młodzieży gimnazjalnej, której przewodził nauczyciel i miejscowy ksiądz. Zob. K. Panz, Dlaczego oni, którzy tyle przecierpieli i przetrzymali, musieli zginąć? Żydowskie ofiary zbrojnej przemocy na Podhalu w latach 1945–1947, „Zagłada Żydów. Studia i Materiały” 2015, t. 11.
82 W. Kula, O program i jego wykonanie, „Kuźnica” 1945, nr 8.
83 M. Jastrun, Potęga ciemnoty, s. 8. Problemem pozostałości feudalizmu, czyli ideologii szlacheckiej, w Polsce i skutkami tego dla postaw inteligencji zajmował się Józef Chałasiński w szeroko dyskutowanych tekstach z 1946 roku – por. tegoż, Społeczna genealogia inteligencji polskiej, Czytelnik, Warszawa 1946.
84 Jak zauważa Kula, spór między aktywizmem a pasywizmem jest już nieaktualny: „Do przeszłości należy w dziejach myśli socjalistycznej spór między deterministycznym charakterem ideologii i aktywistycznym nastawieniem ruchu”, tegoż, Nasza w tym rola (Głos pesymisty), s. 148.
85 W. Broniewski, Wstęp do książki Juliana Bendy, s. 45.
86 W. Kula, Nasza w tym rola (Głos pesymisty), s. 143.
87 M. Margal, Podczas procesu Greisera, s. 5.
88 Tamże.
89 M. Jastrun, Potęga ciemnoty, s. 7.
90 Tamże, s. 6.
91 Zob. D. Oyserman, A. Lauffer, Badanie implikacji ram kulturowych dla ruchów i działań grupowych, w: Zrozumieć Zagładę. Społeczna psychologia Holokaustu, red. L.S. Newamn, R. Erber, przeł. M. Budziszewska, A. Czarna, E. Dryll, A. Wójcik, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2009, s. 147–167.
92 O skutkach postszlacheckości w kształtowaniu cech inteligencji polskiej pisał Józef Chałasiński w książce Społeczna genealogia inteligencji polskiej. Bierność, konformizm, niedemokratyczny stosunek do innych to cechy dominujące wśród inteligencji. O cechach strukturalnych „ludzi dobrze wychowanych” pisał Florian Znaniecki, że należą do nich: koteryjność, konformizm, tradycjonalizm, niechęć do pełnienia ról kierowniczych, por. tegoż, Ludzie teraźniejsi a cywilizacja przyszłości, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2001, s. 161–162, 167. Stanisław Brzozowski z kolei wspominał o „zasadniczej niewierze w złożoność świata” jako „podstawowym dogmacie szlachty polskiej”, zob. tegoż, Eseje i studia, Ossolineum, Wrocław–Kraków 1990, t. 1, s. 32–33.
93 F. Gil, Powrót z Kielc, s. 112–113.
94 W. Kula, Nasza w tym rola (Głos pesymisty), s. 142.
95 M. Jastrun, Potęga ciemnoty, s. 5–6. „Antymaterialistyczne ujmowanie zagadnienia” i „ moralistyczne kaznodziejstwo” to cechy narracji ludzi związanych z Kościołem. Mariusz Margal pisał: „Humanitaryzm wsiąkł gdzieś w ziemię wraz z przelaną krwią milionów i nie potrafi go wskrzesić nawet tchnący miłością bliźniego «Tygodnik Powszechny» i jego pomniejsi satelici. W każdym razie nie potrafi go wskrzesić w stosunku do Żydów”, tegoż, Podczas procesu Greisera, s. 5.
96 Por. E. Janicka, Świadkowie własnej sprawy. Polska narracja dominująca wobec Zagłady na przykładzie tekstu Marii Kann „Na oczach świata” (1943) i W. Wilczyk, Reportaż z likwidacji w propagandowym tonie w niniejszym tomie.
97 Zbrodnia kielecka, „Tygodnik Powszechny” 1946, nr 30, w: Przeciw antysemityzmowi…, s. 87–88.
98 Tamże, s. 87.
99 Tamże, s. 88.
100 Oświadczenie, „Tygodnik Powszechny” 1946, nr 30, w: Przeciw antysemityzmowi…, s. 89.
101 Sam fakt zaistnienia w takiej sprawie presji społecznej można uznać za pozytywny. Przed wojną podobna presja nie występowała; presja powojenna miała charakter polityczny – była rezultatem faktycznych lub wyobrażonych przekonań władzy.
102 W sprawie kieleckiej, „Kuźnica” 1946, nr 30, w: Przeciw antysemityzmowi…, s. 78–79.
103 K. Adwentowicz, List przedstawicieli świata teatralnego Krakowa, „Dziennik Polski” 1946, nr 30, w: Przeciw antysemityzmowi…, s. 75.
104 „Kuźnica” 1946, nr 30, w: Przeciw antysemityzmowi…, s. 81. „Poprzez ambony i prasę katolicką tworzy się w Polsce głupotę polityczną, kołtunerię i zdegradowany fanatyzm. W piwnicach proboszczów wydaje się broń. Broń przeciw kulturze polskiej”, pisał Żuławski w zakończeniu listu.
105 Psychologowie społeczni posługują się pojęciem „kolektywnego narcyza” jako destruktywnej formy identyfikacji narodowej. „Za wrogość i agresywność wobec innych grup odpowiedzialna być może szczególnie wysoka, defensywna samoocena grupowa”. Kolektywny narcyzm definiowany jest jako wysoka samoocena grupowa związana z percepcją braku uznania ze strony innych. Defensywność samooceny polega na jawności samooceny wysokiej i niskiej utajonej. Zob. A. Cichocka, A. Golec de Zavala, Kolektywny narcyzm a sprawa polska, w: Wobec obcych. Zagrożenia psychologiczne a stosunki międzygrupowe, red. M. Kofta, M. Bilewicz, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2011, s. 233, 235.
106 Por. oświadczenie Ksawerego Pruszyńskiego, „Dziennik Polski” 1946, nr 190, w: Przeciw antysemityzmowi…, s. 77–78.
107 Oświadczenie intelektualistów krakowskich, „Dziennik Polski” 1946, nr 190, w: Przeciw antysemityzmowi…, s. 73. Imię Polski zostało zhańbione jednak także przez „obniżenie ceny strat” poniesionych w obronie „godności ludzkiej, uznania w człowieku człowieka”.
108 M. Margal, Podczas procesu Greisera, s. 5.
109 W. Kula, Nasza w tym rola (Głos pesymisty), s.141.
110 J.A. Szczepański, Po zamordowaniu Józefa Oppenheima, s. 42–43.
111 M. Jastrun, Potęga ciemnoty, s. 6. Siedemdziesiąt lat później młoda badaczka urodzona w Radziłowie, analizując historię miejscowości, pisała o milczeniu: „Próbuję spojrzeć na wydarzenia z 1941 roku z innej perspektywy. Bo gdyby nawet założyć, że mordu, zgodnie z pamiątkowym napisem na grobie, dokonali faszyści, skąd wówczas miałoby się brać nasze milczenie? Przecież nie byliśmy niczemu winni. Dlaczego zatem nie potrafimy uczcić pamięci naszych żydowskich sąsiadów? Dlaczego kolejne pokolenia wychowywane są w niewiedzy?”. W. Walewska, Sprawcy – perspektywa lokalna, „Karta” 2016, nr 87, s. 135.
112 Psychologowie społeczni mówią tu o skrajnym błędzie atrybucji w wyjaśnianiu zdarzeń, gdy grupa własna może być obwiniana o uczynienie czegoś złego. Członkowie grupy mają wówczas skłonność do szukania przyczyn na zewnątrz, chętnie w sytuacji „obiektywnej”; wyjaśnianie mordu w Jedwabnem współpracą Żydów z bolszewikami należy do tego schematu.
113 Rozmaite współczesne formy upamiętniania, z niezwykle popularnymi festiwalami, najchętniej wielokulturowymi, są taką sentymentalizacją.
114 J.A. Szczepański, Po zamordowaniu Józefa Oppenheima, s. 43.
115 M. Margal, Podczas procesu Greisera, s. 5.
116 M. Jastrun, Potęga ciemnoty, s. 8. „Sprawy drażliwe” – ten eufemizm skrywa na ogół działania kompromitujące społeczność, takie, o których się nie mówi lub mówić nie chce, i jest używany do dziś.
Auteur
Le texte seul est utilisable sous licence Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0. Les autres éléments (illustrations, fichiers annexes importés) sont « Tous droits réservés », sauf mention contraire.
Przemoc filosemicka?
Nowe polskie narracje o Żydach po roku 2000
Elżbieta Janicka et Tomasz Żukowski Elżbieta Janicka et Tomasz Żukowski (éd.)
2016
Literatura polska wobec Zagłady (1939-1968)
Sławomir Buryła, Dorota Krawczyńska et Jacek Leociak (dir.) Sławomir Buryła, Dorota Krawczyńska et Jacek Leociak (éd.)
2016
Pomniki pamięci
Miejsca niepamięci
Katarzyna Chmielewska et Alina Molisak (dir.) Katarzyna Chmielewska et Alina Molisak (éd.)
2017
Spory o Grossa
Polskie problemy z pamięcią o Żydach
Paweł Dobrosielski Paweł Dobrosielski (éd.)
2017
Nowoczesny Orfeusz
Interpretacje mitu w literaturze polskiej XX-XXI wieku
Maciej Jaworski Maciej Jaworski (éd.)
2017
Refleksja nad literaturą w polskim piśmiennictwie emigracyjnym
Tymon Terlecki, Czesław Miłosz, Gustaw Herling-Grudziński
Andrzej Karcz Andrzej Karcz (éd.)
2017