Wirujące stoliki
p. 439-450
Texte intégral
Duchy zaczynają objawiać się przez pukanie
1Posłuchajmy, jak się ta nauka poczęła i rozeszła, a to nam da pojęcie o jej wartości rzetelnej. W ciągu lata i jesieni r. 18491 gruchnęła pogłoska, że w Rochester, gdzie najwięcej było w okolicy Mormonów, duchy nieboszczyków zaczynają przeszkadzać i żywym objawiać się przez pukanie. Jako pośredniczki do znoszenia się z zaświatem wymieniono siostry Małgorzatę i Katarzynę Fox, piętnastoi trzynastoletnie dziewczęta. Zaraz to gruchło szeroko, nie mówiono tylko o tym nowym odkryciu, które miało świat odrodzić i stać się drugą ewangelią; jakoż niebawem, na żądanie samych duchów, odczytaną została publicznie rozprawa o początku i charakterze: spiritual manifestations. Owe dwie guślarki, czyli tak zwane medium, znajdowały się na tym zgromadzeniu, popisując się wywoływaniem duchów, które się bardzo szczęśliwie udało.
2Jednakże dla sprawdzenia faktu wybrano komitet, mający zastanowić się nad tą potęgą czarnoksięzką i wypadki głębokich badań złożyć na następnym publicznym posiedzeniu.
3Tak się też i stało: komitet złożył raport, że słyszał mistyczne pukanie, ale nie wie, skąd pochodzi. Że zaś w komitecie byli sami mężczyźni, uradzono, żeby go zastąpić kobietami, które gruntowniej mogą prawdy domacać. Ale komitetowe panie, pomimo że kazały do koszuli przetrząść one guślarki, pomimo że im związały nogi, zawsze słyszały pukanie... Tak tedy ugruntowała się prawda i stosunek ze światem duchów, i fenomen niewytłumaczony lub źle tłumaczony wzięto za matematyczny pewnik.
4Owe panny Fox, widać niebite w ciemię, zaraz od początku pojęły zawód swój ze strony praktycznej; zrozumiały one, że każde rzemiosło, osobliwie takie, co spekuluje na łatwowierność ludzi, jest prawdziwą kopalnią złota. Jakoż przeciągając z jednej prowincji do drugiej, nie tylko zebrały dużo grosza, obudziły ciekawość, natworzyły wierzących i admiratorów, ale i naśladowców.
5Zdolność komunikowania się z duchami nie ograniczała się już na samych pannach Fox; nie dość, że nieboszczykowie pukali, ale zaczęli się na żywe oczy pokazywać tak dalece, iż nie było prawie miasteczka, gdzie by podobnego nie robiono eksperymentu. Rozszerzyło to się piorunem po Stanach Zjednoczonych i spirytualiści tworzą obecnie sektę w całym znaczeniu uorganizowaną. Zwykłe sztuki owych guślarek z Rochester stały się przedmiotem umiejętnych i naukowych badań mędrców zaatlantyckich, którzy pochwytawszy to i owo z mesmeryzmu i z książki Reichenbachowskiej „o Odzie”, a wszystko uosobliwszy cytacjami z Biblii, wznieśli gmach filozoficznej teorii.
6Karol Kucz, Pamiętniki miasta Warszawy, t. 1, Nakładem Henryka Natansona, Warszawa 1854, s. 267–268.
7Karol Kucz (1815–1892) – dziennikarz, wydawca, komediopisarz; w latach 1848–1863 redaktor „Kuriera Warszawskiego”; założyciel, redaktor i wydawca (między 1865 a 1882) „Kuriera Codziennego”. Pamiętniki miasta Warszawy z roku 1853 (1854) powstały jako alternatywa dla historii skupionej na życiu elit i „wielkich politycznych wypadkach”. Ambicją autora było „objęcie w nich tak treści społecznego życia, a tym samym i obyczajów Warszawian, jako też całego obrazu tegoczesnej umysłowości, bez wyłączenia najmniejszego faktu zespolonego jak z jednym, tak z drugim” (Pamiętniki..., s. 1).
8Spirytyzm niszczy przesądy ► 461
Jakby ziemia obracała się wok.ł stołowej nogi
9Szanowny Panie. Zostałem ostatnio poproszony o wzięcie udziału w dochodzeniu dotyczącym wirujących stolików. Mam nadzieję, że nie pomyśli Pan, iż uznałem za niezbędne przeprowadzenie go na własny rachunek. Wniosek na temat natury tego zjawiska sformułowałem szybko i nie uległ on zmianie. Często jednak byłem źle cytowany i tak wiele przypisywano mi opinii, że doszedłem do wniosku, że eksperyment umożliwi mi wydać jeden osąd, który być może Pan zgodzi się udostępnić zainteresowanym sprawą. Efekt wywoływany przez kręcących stolikami przypisywano elektryczności, magnetyzmowi, urokowi, jakiejś nieznanej lub dotąd niezidentyfikowanej sile zdolnej wpływać na nieożywione ciała, obrotowi ziemi, a nawet diabelskiemu bądź nadprzyrodzonemu działaniu. Fizyk jest w stanie przebadać wszystkie z tych założonych przyczyn oprócz ostatniej, która będąc bardziej kwestią wiary i przesądu, nie może stać się przedmiotem jego uwagi. Opis doświadczenia byłby zbyt długi, by otrzymać miejsce na Waszych łamach. Znajdą go Państwo w przyszłą sobotę w „Athenaeum”, tutaj przedstawię jedynie ogólne wyniki. Wierząc, że pierwsza z założonych przyczyn, a mianowicie quasi‑mimowolny ruch mięśni (ponieważ w przypadku większości podmiotów wynik tego ruchu jest zgodny z życzeniem bądź wolą), była prawdziwą przyczyną, najpierw należało wykluczyć, aby umysł obracający stolikami miał nadmierny wpływ na skutki powstałe w wyniku zastosowania określonych tworzyw. Wykonano do tego celu mnóstwo płytek składających się z papieru ściernego, płyty pilśniowej, kleju, szkła, ceramiki, cynfolii, kartonu, gutaperki, wulkanizowanego kauczuku, żywicznego kitu. Związane razem i umieszczone na stole pod ręką kręcącego nie zatrzymały przepływu siły; stolik obracał się lub poruszał dokładnie tak, jakby płytek nie było, ku całkowitej satysfakcji zebranych. Eksperyment został powtórzony, z różnymi substancjami i osobami, o różnych porach, z tym samym wynikiem. W efekcie nie było zastrzeżeń, by substancji tych użyć do budowy aparatu. Następnym krokiem było ustalenie miejsca i źródła ruchu, uzgodnienie tego, czy stół rusza rękę, czy ręka rusza stół, w tym celu zbudowano odpowiednie wskaźniki. Jeden z nich składał się z lekkiej dźwigni, mającej swój punkt podparcia na stole, z krótkim ramieniem przyczepionym do szpilki wbitej w tekturę, która mogła się ślizgać po powierzchni stołu i ze swoim dłuższym ramieniem rzucającym cień jako wskaźnik ruchu. To jasne, że gdyby ekperymentator zechciał przesunąć stół w lewo, a ten przemieściłby się stosownie, wskaźnik również przemieściłby się na lewo, a punkt podparcia zmieniłby miejsce wraz ze stołem. Jeśli ręce przemieściłyby się w lewą stronę bez stołu, wskaźnik skierowałby się na prawo. A jeśli nie ruszyłby się ani stół, ani ręce, nieruchomy pozostałby również sam wskaźnik. Rezultat był taki, że kiedy uczestnicy widzieli wskaźnik, pozostawał on bardzo stabliny; kiedy był ukryty przed nimi lub gdy nie patrzyli na niego, odchylał się, chociaż wierzyli oni, że naciskali zawsze zdecydowanie w dół. Kiedy stolik się nie ruszał, wypadkowa siły ręki wciąż skierowana była w stronę, w którą istniało życzenie, by stół szedł, co było wykonywane całkiem mimowolnie przez działającą grupę. Wypadkowa ta była charakterystyczna dla chwili, gdy wraz z upływem czasu oczekiwania przez wzrastający nacisk palce i ręce sztywnieją, drętwieją i tracą czułość do stopnia, który wystarcza, by ruszyć stolik lub uciskane materiały. Najcenniejszym jednak rezultatem tego testowego urządzenia (które potem zostało udoskonalone i uniezależnione względem stołu) jest jego korygująca władza, jaką posiada nad umysłem kręcącego stolikami. Jak tylko wskaźnik zostanie umieszczony przed najgorliwszymi i oni dostrzegają – tak jak w mojej obecności zawsze to robili – że mówi on prawdziwie, czy oni naciskają tylko w dół czy ukośnie, wówczas wszystkie efekty wirujących stolików ustępują, nawet jeśli towarzystwo trwa w pragnieniu ruchu, aż zmęczą się, wyczerpią. Nie ma potrzeby namawiania czy sprawdzania rąk – siła znika; i to tylko dlatego, że towarzystwo uświadomiło sobie, co robi mechanicznie, więc nie mogą nadal bezwiednie oszukiwać się. Wiem, że niektórzy mogą powiedzieć, że to tektura obok placów porusza się pierwsza i że to ona zarówno ciągnie stół, jak i kręcących stoliki. Mogę na to odpowiedzieć jedynie, że tektura może w praktyce sprowadzać się do cienkiej kartki papieru ważącej tyle co ziarnko lub do błony, a nawet końca dźwigni i (w zasadzie) do naskórka samych palców. Wówczas wnioski, które się nasuwają, są zbyt absurdalne, by je przyznać, stół sam staje się obciążeniem, a osoba trzymająca palce w powietrzu, czy to gołe, czy to zakończone błoną lub tekturą, powinna zostać, jednak powstrzymuję się od razważania urojonych choć następczych skutków, które nie mają w sobie nic filozoficznego ani rzeczywistego. Do tej pory byłem szczęśliwy ze spotkania z najbardziej szanowanymi i uczciwymi, choć sangwinicznymi osobami, wierzę, że umysłowy sprawdzian, który proponuję, stanie się dostępny dla tych, którzy naprawdą pragną zgłębić filozofię tematu, i zadowalając się rezygnacją z oczekiwań, pragną jedynie, by wiodły ich fakty i prawda natury. Ponieważ jestem niezdolny nawet teraz odpowiedzieć na wszystkie listy, jakie przychodzą do mnie w tej sprawie, być może Pan pozwoli mi zatrzymać ich dalszy napływ poprzez powiedzenie, że mój aparat można zobaczyć w sklepie wytwórcy aparatów instrumentów filozoficznych. Newman, 122, Regent‑street.
10Niech Pan mi pozwoli dodać, zanim przejdę do konkluzji, że jestem ogromnie zaskoczony odkryciem, jakie ten całkowicie fizyczny temat uczynił z publicznego umysłu. Bez wątpienia istnieje kilka osób, które wydały właściwy osąd lub zachowały ostrożną rezerwę, gdyż sam znam kilka takich i publiczna komunikacja okazała się taką być. Ale ich liczba to niemal nic w porównaniu z ogromną masą, która uwierzyła i niesie świadectwo, które jest, jak sądzę, dziełem błędu. Nie odwołuję się tutaj do rozróżnienia między tymi, którzy zgadzają się ze mną, i tymi, którzy się różnią. Mówiąc o ogromnej masie, mam na myśli odrzucenie wszelkich rozważań dotyczących równoważności przyczyny i skutku, tych, którzy odwołują się do efektów elektryczności i magnetyzmu, nic jednak o tych siłach nie wiedzą lub przyciągania, nie pokazują jednak żadnej czystej siły przyciągającej lub do obrotu ziemi, tak jakby ziemia obracała się wokół stołowej nogi, lub do nieznanej siły fizycznej bez dociekania, czy nie wystarczą do tego znane siły lub nawet odnoszą je do diabelskiej lub nadprzyrodzonej potęgi raczej, niż zawieszą swój osąd lub uznają, że nie są odpowiednio wykształceni w tych dziedzinach, żeby rozsądzić o naturze działania. Myślę, że system edukacji, który mógł pozostawić umysłową kondycję publicznego ciała w stanie, w jakim się ona obecnie znajduje, musi mieć jakieś poważne braki w swojej podstawowej zasadzie.
11Pański Uniżony Sługa
M. Faraday
Royal Institution, 28 czerwca
12Michael Faraday, Do redaktora „Times’a”, 30 czerwca 1853 r., s.8. Przeł.J.Brzeziński, przejrzał i poprawił R. Sudół.
13W 1853 roku moda na seanse spirytystyczne trwa już od kilku lat. Ich wzór stworzyły siostry Fox, mediumiczne nastolatki Margaret i Katherine. Uczestnicy seansu siadali wokół stołu, dłonie albo kładąc na blacie tak, by palce stykały się z rękami sąsiada(‑ki), albo trzymając je tuż nad jego powierzchnią. W tej pozycji czekano, aż stół podniesie się i zacznie się obracać. Wierzący przypisywali ten ruch duchom, jednak w seansach uczestniczyło wówczas z ciekawości wiele osób, które z czasem, coraz bardziej zaintrygowane zagadkowymi zjawiskami, chciały usłyszeć zdanie naukowców. W roli tej obsadzony został Michael Faraday, uważany za niekwestionowany autorytet, który zgodził się przeprowadzić na grupie chętnych kilka doświadczeń. Choć jego wyjaśnienie nie wszystkim wydało się zadowalające, to jednak w pewnym sensie zapoczątkowało ono naukowe badania nad komunikacją z duchami zmarłych. Ich kulminacją było założenie w 1882 roku, istniejącego zresztą do dziś, Towarzystwa Badań Zjawisk Paranormalnych (Society for Psychical Research).
14Apokaliptyczne podrzuty historii ► 453
Spirytyzm niszczy przesądy ► 461
Stół porywał ze sobą do ochoczego krążenia
15Kraków d. 14 kwietnia 1853
16Odczytawszy z niedowierzaniem artykuł o skaczących stołach w nr. 84 „Czasu”, nie spodziewałem się, że jeszcze tego samego dnia przekonam się o istotnej prawdzie zjawisk w nim opisanych. To rychłe naoczne przekonanie się o tak ciekawym i tajemniczym zjawisku zawdzięczam prof. Sławikowskiemu, który ze zwykłą swą uprzejmością zaprosił mnie dzisiaj do siebie w celu robienia doświadczeń opisanych w pomienionym artykule. Widząc jak w obszernej sali, wobec licznie zgromadzonych gości, przy kilku stolikach nadarmo usiłowano wywołać pożądane ruchy, zaprosiłem pół żartem, pół serio kilka osób do ubocznego węższego o jednym oknie pokoju. Tam wzbudzając w sobie silną wiarę, iż mogą być w naturze siły, których nie znamy, siedliśmy przy orzechowym stoliku 3 stopy długim, 2 stopy szerokim, 2 stopy wysokim, przestrzegając jak najściślej dopełnienia wszystkich warunków, od których według wspomnianego artykułu zależy udanie się doświadczenia. Było nas osób sześć, trzy damy i trzech mężczyzn. Utworzyliśmy więc koło z trzech par złożone, tak iż każdy mężczyzna miał swoją damę po prawej ręce, po lewej zaś damę poprzedzającej pary. O godzinie 5 położyła każda osoba składająca koło palec mały ręki prawej na palec mały u lewej ręki obok siedzącej osoby. Po 10 minutach uczułem wiatr lekki od palców idący do łokcia w ręce lewej, wnet i inne osoby w kole będące uczuły już to pewne ciepło w końcach palców rozchodzące się przez ręce do ramion, a nawet do twarzy, już to lekkie drżenie w rękach i rodzaj prądu wewnętrznego płynącego od jednej ręki do drugiej, który przypominał wstrząśnienia sprawiane przez bardzo słabe prądy magneto‑elektryczne, tak zwane libracje. Te zjawiska odtąd to się wzmacniały, to osłabiały, wszakoż nie zawsze równocześnie u wszystkich osób w kole będących; czasem zdawało się, jak gdyby kolejno udzielały się od lewej do prawej. Niektóre osoby czuły ciepło i wspomniane drżenie w lewej, inne w prawej ręce, a nawet zdawało się z opisów, że uczucia różne były nieco w różnych osobach. Po 25 minutach od chwili rozpoczęcia doświadczenia noga stołu położona ze strony południowo‑zachodniej z trzaskiem posunęła się ku wschodowi blisko o 1 cala. Odtąd to trzaskanie stołu i towarzyszące mu posunięcie się jednej z czterech jego nóg powtarzało się już to w krótszych, już to w dłuższych ustępach, tak iż cały stół, którego dłuższe boki pierwotnie równoległe były do dłuższych ścian pokoju, po upływie 40 minut skręcił się widocznie. Obrót odbywał się od zachodu przez południe ku wschodowi i północy na około nogi północno‑zachodniej. Przed każdym poruszeniem się stołu wzmacniało się wspomniane drżenie rąk, podobnież ciepło w rękach, u niektórych osób w dłoniach, i opisane wyżej prądy we wszystkich osobach koło składających; tak iż zwracając pilnie uwagę na te uczucia, posunięcie stołu na kilkadziesiąt sekund można było przepowiedzieć. Po upływie godziny pomienione prądy i uczucie ciepła ciągle się wzmagały; stół drżał coraz silniej, ręce wszystkich osób w kole będących widocznie się trzęsły. Potem wydawało się, jakoby górna część stołu okręcać się i od nóg oderwać się chciała. O godzinie 6 i 45 minucie, to jest w pięć kwadransów od chwili zamknięcia koła, stół rozpoczął dość nagle formalny obrót, od zachodu przez południe ku wschodowi i północy. Myśmy powstali. Usunięto krzesła. Uczucie, które mnie naówczas całego przejęło, było nadzwyczaj przyjemne. Jakieś błogie ciepło od stołu przez ręce rozchodziło się po całym ciele. Wesołość nie do opisania, rodzaj uniesienia. Stół porywał ze sobą do ochoczego krążenia, jakby do tańca. Palce zdawały się lekko przyciągane do stołu. Kilku z widzów utrzymywało, iż stół krążył około jednej tylko nogi, to jest około północno‑zachodniej, w pomienionym wyżej kierunku. Lecz gdy przy skręceniu się stołu o 90 blisko stopni w wąskim pokoju jedna z osób koło składających, unikając zetknięcia się z krążącym stołem, oparła się o sofę i tym sposobem w ruchu wstrzymaną została stół zaczął się pochylać ku stronie północnej, a nogi stołu trzeszczeć i łamać się poczęły. Naówczas ta sama osoba odepchnęła stół nogą w kierunku od wschodu ku zachodowi. Koło na chwilę przerwane znów zamknięto. Wtedy to rozpoczęło się coraz bardziej przyspieszane krążenie stołu, które prawie mimowolnie nas porywało do ochoczego i również przyspieszonego krążenia, czyli raczej biegania, bynajmniej nas nie utrudzając. Po trzech obrotach stół został uszkodzonym, koło przerwane i obrót ustał. Stół stał na posadzce woskowanej. Myśmy siedzieli na krzesłach drewnianych, niewysłanych. Stół był o czterech nogach wywijanych na zewnątrz, bez kółek; słowem, do obrotu wcale niestosownie zbudowany. Sądząc, iż Szanowny Redaktor chętnie zamieści w swym piśmie tak rychłe sprawdzenie tego szczególnego zjawiska, zostaję z winnym poważaniem
17Kuczyński Prof. fizyki w Uniw. Jag. P. S. Osoby koło składające były Pani domu, dwie panny, Dr.Fierich dziekan i prof. prawa,
Dr. Czyrniański prof. chemii w tutejszym Uniwersytecie i wyżej podpisany
18List o skaczących stołach, „Czas” 1853, nr 87, s. 2.
19Z 14 kwietnia 1853 roku pochodzi najstarsza znana polska relacja z seansu spirytystycznego. Sporządzona przez uniwersyteckich profesorów i opublikowana w formie listu do redakcji nie przypomina jednak rzeczowej i chłodnej wypowiedzi Faradaya. Tym opisem szaleńczego wiru stołu „Czas” zapoczątkowuje ciąg tekstów zdających sprawę ze spirytystycznych seansów.
20Wydarzenie dwudzieste ► 434
Notes de bas de page
1 Pomyłka autora. Wydarzenia, o których tu mowa, miały miejsce w 1848 roku.
Le texte seul est utilisable sous licence Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0. Les autres éléments (illustrations, fichiers annexes importés) sont « Tous droits réservés », sauf mention contraire.