Teorie
p. 259-278
Texte intégral
Myśl może się przenosić przez undulacje
1Powiedzieliśmy, że somnambulizm sztuczny ma wyłączny początek, właściwy rodzaj powstawania i jedyną przyczynę, a zawsze tę samą, to jest działanie woli. Magnetyzerowie wywołują somnambulizm samą tylko pojedynczą akcją myślenia. Dla sprowadzenia somnambulizmu dostateczną jest rzeczą tylko chcieć. Ale potrzeba chcieć z energią, potrzeba woli stałej, skierowanej wyłącznie do celu, jaki się chce osiągnąć, bez dystrakcji, bez zwracania jej na inne przedmioty. Gdy się posiada jędrność postanowienia i woli siłę, i zaufanie w swoją moc, pociągi i różne fizyczne manipulacje magnetyzowania są zwykle niepotrzebne i bezużyteczne, nie ma konieczności ich użycia, skoro skutkiem pewnego nawyknienia nabyło się władzy i panowania nad somnambulistą. Są to środki dodatkowe i pomocnicze woli, nie mają innego wpływu, gdy się do nich uciekamy, tylko skierowanie i utrwalenie myśli magnetyzera, a wzniesienie wyobraźni somnambulisty. Cóż się odbywa w tym cudzie myśli ludzkiej, przeskakującej granice określające zwyczajną jej akcję, kiedy się z jednego indywiduum przenosi na drugie, aby wywołała tu rozmaite skutki? Jakaż to jest nowa wrażliwość, sprawująca, że somnambulista staje się czułym na promieniowanie niematerialnej zdolności? Jakiż jest sposób, mechanizm, jakie konduktory tej tajemnej transmisji? Jestże to akcja, zbliżenie się, wzajemne porozumienie, zlanie i połączenie dusz? Jestże to tylko akcja pomiędzy niematerialnymi skutkami duszy lub mózgu, pomiędzy myślami, w chwili gdy one występują wypracowane albo wytryskują, że tak powiem, z organu. Nie mamy żadnej drogi, którą byśmy się zbliżyli do rozwiązania tych kwestii, nie możemy opierać naszego sądu na podstawie niepewnej, chwiejącej; rozum nie posiada władzy nad sprawami niematerialnymi, a chcąc rozumować o przenoszeniu się z miejsca na miejsce duszy lub myśli, jest to samo, co rzucić się na bezdroże próżnych subtelności lub gubić się w zamętach ciemnego mistycyzmu. Wszystko, co nam wolno udowodnić i pochwycić w tym dziwnym zjawisku, jest to, że się daje poczuwać, daje się spostrzegać. Somnambulista odbiera, czuje, przenika akcją myśli obcej, jest to fakt niewątpliwy i niezaprzeczony, bo ta nadzwyczajna wrażliwość najwidoczniej się objawia. Przyznać jednakże należy, że jeżeli to zjawisko słusznie zadziwia i zajmuje umysł, nie można dlatego powiedzieć, aby niweczyło swoje prawa lub zawierało w sobie sprzeczność albo niedorzeczność. W tym wszystkim jest tylko jeden stopień więcej co do skutków zdolności, do której cudów w stanie normalnym, że tak powiem, jesteśmy przyzwyczajeni. Jeżeli dodamy cośkolwiek więcej do nadzwyczajnej dostrzegalności, która sprawia, że oko potrafi podchwycić świecące promienie, że ucho może ująć wiele delikatnych modyfikacji w falach i drganiach głosowych, to łatwo dojdziemy do tej dostrzegalności, co ułatwia promieniowanie samej myśli. Niesłychana ta delikatność dostrzegania zadziwia nas dlatego, że jest przypadkową, że należy wyłącznie do somnambulistów. Lecz czyliż ona jest bardziej nadzwyczajną? Jestże więcej niepojętą jak wielkie czyny pierwotne natury i życia? Jak samo nawet pojęcie w swym najniższym stopniu? Jestże łatwiej zachować w pamięci pojęcie ciała niematerialnego niż pojęcie myśli? Promienie świecące zbiegają się i malują obraz w głębi oka; obraz ten jest poczuty; stąd pochodzi uczucie, myśl, które nam dają pojęcie nas samych, świadomość siebie. Tak wielka między światem fizycznym i moralnym graniczy przepaść, tak niepojęty przedział, że wszystkie usiłowania naszego rozumu nigdy ich zgłębić nie potrafią. Lecz aczkolwiek nie zachowujemy pojęcia światła, zmuszeni jesteśmy wierzyć, bo nas o nim przekonywa doświadczenie, bo własne uczucie żadnej pod tym względem nie zostawia wątpliwości. Jeżeli tedy doświadczenie nas przekonywa, że somnambuliści przenikają myśli, dlaczegóż odmawiamy im tej władzy i nie chcemy jej przypuścić? Czyliż nie ma w naturze faktów również cudownych i również niepojętych? Czyliż nie widzimy pomiędzy wszystkimi ciałami materialnymi akcji i reakcji wzajemnych, a których sposób i drogi przenoszenia się są nam nieznane? Nie łatwiej jest poznać atrakcję, jaka zachodzi między słońcem a ziemią, od stosunków tajemnych, jakie się wywiązują między magnetyzerem a somnambulistą. Tak w jednym, jak i w drugim przypadku musimy się ograniczyć na sprawdzeniu bez wyjaśnień, musimy zostawić na stronie rozumowanie, a wierzyć doświadczeniu. Objaśniamy bardzo dobrze skutki atrakcji, nie znając jej mechanizmu ani też natury; tak samo widzimy bardzo jasno, że somnambuliści przenikają myśl, chociaż nie możemy zdać sobie sprawy ani ze sposobu, ani ze środków tej niezwykłej percepcji. Nie mamy wcale pretensji wyjaśnić tę tajemnicę; z tym wszystkim sądzimy, że nie będzie nam niepodobnym z faktów znanych i lubo z ciemnego początku wyprowadzić niektóre porównawcze analogie, które nam ułatwią pojąć, jeżeli nie sposób, w jaki się odbywa ta percepcja, to przynajmniej poznamy, czy się może odbywać. Wszyscy fizycy dzisiaj bardzo są skłonni do przyjęcia egzystencji pewnego płynu albo ogólnego eteru, od którego różnych modyfikacji, wibracji i oscylacji chcą wywodzić wszystkie zjawiska światła, ciepła i elektryczności. Czyż nie jest możebnym, że akcja mózgowa, z której powstaje pierwotnie według materialistów, a następnie według spirytualistów, myśl, wola, nie może również tworzyć pewnych wibracji, pewnych ruchów oscylacyjnych, które się przenoszą i przenikają ten eter ogólny? Czyż nie jest możebnym, że wibracje, wychodząc z jednego, a następnie przychodząc do drugiego mózgu, obudzają w nim ruchy podobne i odpowiednie tym, jakie już w pierwszym miały? Można by przypuścić, że jedna myśl z jednego mózgu powtarza się w drugim, tak jak obraz odbijający się z jednego lustra spostrzega się w drugim, albo jak ruchy dźwięcznej struny przenoszą się za pośrednictwem powietrza do jednej lub kilku strun harmonijnie ułożonych w pewnej odległości. Nie wiem, czy rzeczy tak się odbywają w somnambulizmie, nie wiem, czy można wytłumaczyć przez podobne wibracje tę zadziwiającą wrażliwość, co dozwala somnambulistom przenikać drugich myśl i wolę, co ich poddaje w jednej chwili podwpływ pojedynczy samej myśli magnetyzera; z tym wszystkim przyznać wypada, że zjawisko to tym pojmowane i tłumaczone sposobem, nie jest niedorzecznym i nie jest niepodobnym. Fakt, który umysł przypuszcza, że jest możebnym, aby był przyjętym, potrzebuje tylko sprawdzenia. Właśnie też sommnabuliści przedstawiają nam zdolność przenikania myśli z niezaprzeczoną oczywistością; a dlatego, że mają ten przywilej, którego innym ludziom brakuje, to wcale nie upoważnia, aby im można zaprzeczyć tej władzy. Zdaje mi się, że na zasadzie tej władzy w pospospolitym stanie rzeczy widzimy bardzo często, że jedni przewidują to, czego drudzy przewidzieć nie mogą. Przypuszczając taki sposób pojmowania rzeczy w tłumaczeniu zjawisk somnambulizmu, zstępujemy z krainy niematerialnych akcji w krainę faktów materialnych i fizycznych; umysł oswobadza się z metafizycznych ciemności i mistycyzmu, a opiera się na obrazach i analogiach, które może są jedynymi wyjaśnieniami, jakie materia przypuszcza. Może kto powie, że błądzimy, że nasza teoria jest wymarzona, ale przynajmniej te będzie miała korzyści, że uspokoi umysł, który widząc, że fakta tak nowe, co ich nie chciał przypuścić, nie są niepodobnymi, uczuje się pozbawionym niedowiarstwa i będzie szukał wszelkimi siłami prawdziwego rzeczy wyjaśnienia. Nie jest bez wątpienia rzeczą dostateczną fakt przypuszczać dlatego, że jest możebny, ale też przenoszenie się i przenikanie myśli są faktami stwierdzonymi w somnambulizmie, bo nas doświadczenie o tym przekonywa. Czyż te fakta, jeszcze raz pytamy się, są więcej zadziwiające i niezrozumiałe jak wszystkie cuda, które nam odkrywa nauka natury, jak wszystkie pierwsze przyczyny i wielkie prawa życia? Może kto powie, że skoro myśl może się przenosić ruchami wibracyjnymi lub przez undulacje1, czy to za pośrednictwem eteru, czy przez powietrze atmosferyczne, na podobieństwo strun brzmiących, to i ludzie powinni by żyć w pewnym rodzaju związku i jedności pod względem władz moralnych i umysłowych. Myśli tym sposobem odniesione do spraw fizycznych i poddane prawom ruchu miałyby ową fatalność, jaką posiadają sprawy mechaniczne, to jest każda myśl powtarzałaby się bez oporu we wszystkich mózgach, któreby tylko zachowały dostateczną energię wibracji. Uczucia i myśli każdego człowieka mnożyłyby się i odbijały, jak się z głównego szkła odbija obraz w innych szkłach sąsiednich. Kto wie, bo to wcale nie jest niepodobnym, dlaczego by rzeczy nie miały się odbywać w tym sposobie, a jeżeli nie mamy uczucia i świadomości tych obrazów, czyli myśli odbitych, może pochodzić stąd, że nasza czułość nie ma tyle wprawy do pochwycenia akcji tak subtelnej. Ale że ten przywilej należy się somnambulistom, nie ma wątpliwości. Wreszcie, może i my sami w pewnych okolicznościach posiadamy, że tak powiem półprzenikliwość (semiperception) myśli drugich ludzi. Czy by to nie zależało od tajemnych stosunków, pomimowolnych, niewytłumaczonych, z których powstają owe sympatie, antypatie, przeczucia i różne spółczesne moralne zdarzenia, a które przypisywać zwykliśmy przypadkom? Wiele z nich wyliczyliśmy w powyższym opisie. Gdyby tak było, to pomiędzy nami i somnambulistami zachodziłaby tylko różnica co do więcej lub mniej. Wszyscy filozofowie zgadzają się, że w naturze jeżeli zachodzą różnice, to nie co do natury przyczyn, ale co do pojedynczych odmian w natężeniu. Kropla wody, która się ulatnia, podobnie jak stos Wolty wywięzuje elektryczność, pierwsza nie jest dostrzegalną dla ludzi gminnych, długo nawet o niej nie wiedzieli mędrcy, gdy tymczasem druga jest widoczną dla wszystkich, bo może stać się piorunem; a wszakżeż natura płynu elektrycznego jest zawsze ta sama. Natura pokazuje nam zawsze swoją płodność nie co do liczby przyczyn pierwotnych, ale w niewyczerpanej rozmaitości skutków.
2Augustin René Bellanger, Historia analityczna krytyczna, filozoficzna i lekarska magnetyzmu zwierzęcego, przeł. L. Chodakowski, „Tygodnik Lekarski” 1854, nr 47, s. 371–374.
3Bellanger należał raczej do tych teoretyków mesmeryzmu, którzy powątpiewali w istnienie fluidu i nie negując realności zjawisk magnetycznych, starali się znaleźć dla nich inne wyjaśnienie. Zarazem jego rozważania dotyczące przenoszenia się myśli wydają się pokrewne wizji Mesmera, przekonującego, że cały wszechświat wypełniony jest niewidzialnym płynem. Postawiona przez Bellangera hipoteza dotycząca komunikacji między magnetyzerem a somnambulikiem stanowi wymowny przykład tego, że doktryna wiedeńskiego lekarza miała wiele cech wspólnych z niektórymi współczesnymi mu koncepcjami formułowanymi na gruncie nauk przyrodniczych. W opisie „modyfikacji, wibracji i oscylacji”, odpowiedzialnych za zjawisko przenikania przez jednego człowieka myśli drugiego, pobrzmiewa między innymi falowa teoria światła, której rozwój odnowił Thomas Young w 1801 roku, wyznaczając przybliżoną wartość długości fali światła. Odkrycie Younga nie pozostawało bez związku z XIX‑wieczną ezoteryką. Jak przekonuje Srdjan Smajić, autor książki o związkach między spirytyzmem a rozwojem powieści kryminalnej (Ghost‑Seers, Detectives and Spiritualists. Theories of Vision in Victorian Literature and Science), „przywróciło [ono] do życia wcześniejsze spekulacje na temat eteru i okazało się niezwykle użyteczne w konstruowaniu naukowych dowodów na istnienie niewidzialnych duchów i wyższej inteligencji”. Przykłady przeplatania się teorii optyki i języka mistyki można znaleźć też w korespondencji Zygmunta Kasińskiego.
4Kobiety są podobne do strun instrumentu ► 342
Pokaż mi się, Dialy! ► 392
Staję się cały camera obscura ► 393
Przestępcza falanga „wytwórców zdarzeń”
5Faktem jest, że nie tylko wyżej wspomniani szpiedzy, ale wręcz cała przestępcza falanga owych „wytwórców zdarzeń”2 powstała przeciwko mnie. Roku tamtego (1796) wszystko zależało bowiem od powodzenia powziętej przez nich próby sabotażu brytyjskiej floty, do której użyli oni swoich specjalistów, na przekór moim nieprzerwanym i donośnym ostrzeżeniom, wbrew moim wizytom i pismom wysyłanym do tego czy innego ministra, w których zaklinałem ich, aby zdobyli się na wysiłek zapobieżenia klęskom, do jakich dojdzie niechybnie, jeśli flotę uda się zdezorganizować. To z kolei kazało członkom owych szajek i ich specjalistom powziąć ostrożniejsze środki, dopóki się mnie nie pozbędą; pozostawali jednak bezsilni wobec moich delegacji – i to tylko dzięki nim fiasko poniosły intrygi, które bandyci ci knuli do spółki z Francuzami, by spłoszyć Brytyjczyków spreparowanym zawczasu zamętem. I to nie burzy, ale właśnie powstrzymaniu owej paniki zawdzięczać należy, że gen. Hoche, na czele swojej załogi, zwanej zresztą awangardą planowanej francuskiej inwazji, musiał wrócić tak, jak był przypłynął. I gdy rozjuszony, gen. Hoche zaczął wyrażać się o wytwórcach zdarzeń w gorzki sposób, został przez ich specjalistów – by tak rzec – odłączony (to znaczy – zdruzgotany mocą magnetycznego fluidu, który wypełnia kanały nerwowe i zabija bez naruszania żołądka i innych organów, jak czynią to inne trujące substancje), a tym samym powstrzymany przed publiczną denuncjacją istnienia ich kryminalnej profesji. Faktem jest także, że dużo łatwiej przyszło tym mordercom przekonać ministrów, sędziów etc. do wariackiej myśli o rzekomej mojej niepoczytalności, niż sprawić, abym odstąpił od moich wysiłków zdemaskowania ich planów i intryg. Przyjętą tak strategię udało im się ziścić i w końcu osadzić mnie siłą w Bedlam, gdzie – jak stale się zarzekali – zatrzymają mnie bez względu na rodzaj koniecznych po temu środków i skąd – jak powtarzali w ciągu ostatnich dwunastu lat już jakieś tysiąc razy – nie wydostanę się żywy, póki wszystkiego im nie zapomnę – sami jednak wiedzieli, że zawrzeć z nimi ugodę jest niemożliwością.
6John Haslam, Illustrations of Madness: Exhibiting a Singular Case of Insanity, and No Less Remarkable Difference of Medical Opinion: Developing the Nature of An Assailment, and the Manner of Working Events; with a Description of the Tortures Experienced by Bomb‑Bursting, Lobster‑Cracking, and Lengthening the Brain, etc., G. Hayden, London, 1810, s. 64–66. Przeł. J. Brzeziński.
7Autorem tej wypowiedzi jest James Tilly Matthews (1770–1815), walijski handlarz herbaty, którego w 1797 roku zamknięto w szpitalu psychiatrycznym Bethlem po tym, jak zakłócił obrady Izby Gmin, wykrzykując do lorda Liverpoola „Zdrada!”. Matthews wierzył, że w Londynie działa gang wyposażony w maszynę zdolną kontrolować ludzkie umysły. Sam czuł się ofiarą ich poczynań (był przekonany, że członkowie gangu umieścili w jego mózgu magnes, by zmuszać go do robienia różnych rzeczy wbrew jego woli), ale nie miał również wątpliwości, że wywierali oni wpływ na członków parlamentu. Teorie Matthewsa spisał pracujący w Bethlem lekarz, John Haslam. Do książki dołączył sporządzony przez swojego pacjenta sczegółowy rysunek przedstawiający maszynę, wykorzystywaną przez londyńską szajkę. To rodzaj powietrznej tkalni (ang. air‑loom), której praca polega na modulowaniu magnetycznie naładowanych gazów.
Świetliste ciało wprawia w wibrację kosmiczny eter
8P. Podkreślał pan wielokrotnie, że trans magnetyczny przypomina śmierć. Pod jakim względem?
9V. Kiedy mówię, że przypomina śmierć, mam na myśli to, że przypomina życie ostateczne. Albowiem w tym stanie zmysły szczątkowego bytu są uśpione i postrzeganie odbywa się wprost, nie zmysłami, lecz za pomocą środka, który będzie mi służył w ostatecznym, nieuorganizowanym życiu.
10P. Nieuorganizowanym?
11V. Owszem. Organy to urządzenia, za których pośrednictwem jednostka wchodzi w sensowne stosunki z określonymi rodzajami i postaciami materii, z wyłączeniem wszystkich pozostałych jej rodzajów i postaci. Zmysły człowieka przystosowane są do jego szczątkowego istnienia, i tylko do niego. Natomiast w swym ostatecznym, „nieuorganizowanym” stanie ogarnia on wszystko – z wyjątkiem natury boskiej woli, czyli ruchu materii bezcząstkowej. Bliższe wyobrażenie o ciele ostatecznym da panu porównanie go z mózgiem. Mózgiem, rzecz jasna, nie jest, lecz takie ujęcie przybliży panu jego istotę. Świetliste ciało wprawia w wibrację kosmiczny eter. Drgania eteru wywołują podobne wibracje w siatkówce; te z kolei przekazują je do nerwu wzrokowego. Nerw wzrokowy przesyła je do mózgu; mózg zaś do bezcząstkowej materii, która go przenika. Poruszenie tej ostatniej jest myślą, której pierwszym impulsem jest spostrzeżenie. Takim sposobem umysł szczątkowego bytu porozumiewa się z zewnętrznym światem; ten zaś jest dla niego organiczny, z racji ustroju jego zmysłów. Lecz w życiu ostatecznym, nieuorganizowanym postrzeganie zachodzi wprost całym ciałem (jego substancja ma wiele wspólnego z mózgiem, jak wspomniałem) – za pośrednictwem eteru nieskończenie rzadszego niż kosmiczny. Całe ciało wibrujące w rytm drgań owego eteru, wprawiając w ruch przenikającą je bezcząstkową materię. Nieograniczoną niemal percepcję w życiu ostatecznym należy zatem przypisać nieobecności zmysłów. Dla szczątkowych jestestw zmysły są niczym klatki, w których muszą przebywać, póki są nieopierzone.
12Edgar Allan Poe, Mesmeryczne objawienie, przeł. S. Studniarz, w: idem, Wybór opowiadań, przeł. S. Studniarz, Świat Książki, Warszawa 2003, s. 318–319.
13Opowiadanie Rewelacje mesmeryczne (tytuł oryg. Mesmeric Revelation) po raz pierwszy zostało opublikowane w „Columbian Lady’s and Gentleman’s Magazine” (1844, t. II). Nosi ono wyraźne ślady lektur związanych z magnetyzmem, którym pisarz interesował się już od jakiegoś czasu (za jedną z najbardziej pogłębionych publikacji na ten temat uważał on Facts in Mesmerism with Reasons for a Dispassionate Inquiry into It Chauncy Hare Townshend z 1840 roku). W liście do George’a Busha, profesora literatury hebrajskiej na uniwersytecie w Nowym Jorku, przyszłego autora książki Mesmer & Swedenborg; or, The Relation of the Developments of Mesmerism to the Doctrines and Disclosures of Swedenborg (1847), Poe zwierzał się: „artykuł ten jest czystą fikcją, ale zawarłem w nim pewne myśli, które są oryginalnie moje i niezmiernie się trwożę, czy mogą one rzeczywiście pretendować do całkowitej oryginalności i jak dalece zrobią na Panu wrażenie dobrze ugruntowanych”. W innym liście (do Rufusa W. Griswolda) Poe nazywa Rewelacje mesmeryczne esejem, co – jak dowodzi Thomas Mabbott we wstępie do swojego wydania tego utworu – sugeruje, że dla autora istotą tekstu nie była fikcyjna relacja o magnetycznym zjawisku, lecz omówienie idei dotyczących materialności bądź niematerialności Boga.
14Myśl może się przenosić przez undulacje ► 261
Allan Kardec ► 90
Zygmunt Krasiński ► 86
Czy wciąż śpisz? ► 254
Osłabić ciało, by zbadać duszę
15[G]dyby był sposób wybadania duszy jakiegokolwiek człowieka, oddzielonej od ciała, widzielibyśmy prawdy, które teraz są dla nas zakryte.
16Lecz niepodobna jest badać duszę oddzieloną od ciała; potrzeba się starać osłabić przynajmniej jej związek z ciałem. Uważamy, jakie do tego prowadzić mogą środki.
17Niewątpliwą jest rzeczą, iż sen, rozprzęgając organa, odrywa niejako duszę od ciała i nadweręża wyżej wspomniany związek. Dusza natenczas nie wywiera jak tylko słabe i fałszywe wrażenia na organa zmysłów. Jest to więc pierwszy środek osłabiający związek duszy z ciałem.
18Śmierć zwyczajna jest skutkiem choroby, która powoli zrywa związek duszy z ciałem aż do zupełnego skonu – słabość zatem ciała jest drugim środkiem.
19Obydwa wyżej wspomniane środki staną się jeszcze więcej skutecznymi, gdy organa z natury będą delikatne, jak np. organa płci żeńskiej.
20Nareszcie znajomy sposób magnetyzowania, sprawując drażliwość w pewnych nerwach, przyczynia się zapewne do osłabienia związku duszy z ciałem, dotąd przynajmniej, dopóki trwa sprawione na nerwach wrażenie. Stosując te uwagi do tego, co nam wskazuje doświadczenie, widzimy, że zwykle magnetyzuje się kobietę dlatego, że jej organa są delikatniejsze od organów mężczyzny; że magnetyzuje się kobietę słabą i bada się ją w stanie snu.
21A ZATEM 3
22Bada się duszę, której związek z ciałem znacznie jest osłabiony.
23Jak tylko sen i działanie siły magnetycznej ustają, Jasnowidząca staje się znów podległą wpływowi organów ciała; zapomina, co mówiła we śnie, i nie jest nawet w stanie mówić o tych przedmiotach.
24Człowiek rozumem swoim zdolny jest dociec wszystkiego, co tylko pewnym prawom jest podległe i co się nie tyczy rzeczy nadprzyrodzonych, jako to: wieczności i Boga. Rozum człowieka jest to doskonałość względna, tym bardziej jest przystępnym doskonałości bezwzględnej, czyli dla duszy. A ponieważ wszyscy mamy równe dusze, więc wszystkie wiadomości ludzkie znane są każdej duszy.
25Aby więc wytłumaczyć, jak może Jasnowidząca np. leczyć choroby, rozumuję w następujący sposób:
26Wiadomość lekarza jest doskonałością względną.
27Doskonałość jego bezwzględna większa jest od względnej.
28Lecz doskonałość jego bezwzględna równa jest doskonałości względnej, którą posiada Jasnowidząca, więc doskonałość bezwzględna Jasnowidzącej większa jest nierównie od doskonałości względnej lekarza. A jeżeli ten, doskonałym będąc, względnie leczy, a przynajmniej może wyleczyć każdą chorobę, która nie jest śmiertelną, to tym bardziej uczynić to może Jasnowidząca, będąc w chwili snu doskonałą bezwzględnie. Jasnowidząca może objawiać, co się stanie w pewnym czasie, jeżeli wypadek od pewnych praw, a nie od przypadku zależy.
29Osoba w śnie magnetycznym będąca widzi wszystkie osoby będące w pokoju, choć jej oczy są zamknięte; słyszy i rozmawia, chociaż jest w śnie pogrążoną. Jest to doskonałość bezwzględna; tu dusza sama zastępuje zmysły i działa bez ich pośrednictwa. Skutki są rzeczą fizyczną, człowiek je postrzegać, rozbierać i pod pewne prawa podciągać może. Lecz prawa żadnej z przyczyn tych skutków, czyli tak nazwanych sił przyrodzenia, dotąd nie rozumiemy. Widzę, że kamień spada, zboże rośnie, ciepło, grzeje itp., ale nie znam siły ciężkości, wegetacji, ciepła. Jeżeli więc tak prostych i codziennie pod oczy podpadających fenomenów nie rozumiemy, po cóż się kusić o to, co jest daleko wyższe jako tyczące się istoty niematerialnej, którą jest dusza4.
30Ludwik Sztyrmer, O magnetyzmie zwierzęcym, „Pamiętnik Umiejętności Moralnych i Literatury”, listopad 1830, zeszyt Xl, s. 127–131.
31Ludwik Sztyrmer (1809–1886) to pisarz i krytyk, uznawany za jednego z prekursorów polskiej prozy psychologicznej i fantastycznej, wielokrotnie porównywany z E. T. A. Hoffmannem. Artykuł O magnetyzmie zwierzęcym – tak jak wszystkie utwory Sztyrmera – ukazał się pod pseudonimem. Jej autorowi na posługiwanie się własnym nazwiskiem nie pozwalała kariera wojskowa. Rozprawkę, podpisaną „L. S‑r.”, redaktor naczelny „Pamiętnika Umiejętności Moralnych i Literatury”, Lach Szyrma opatrzył dwoma obszernymi przypisami, w których odcinał się od zawartych w niej poglądów, a także sugerował, że oparte są one na niedostatecznej znajomości przedmiotu. Publikacja ta stanowiła debiut Sztyrmera, piszącego dotąd do szuflady. Magnetyzmem zajął się on pod wpływem książki Justinusa Kernera o Jasnowidzącej z Prevorst (zob. Widzenia Fryderyki Hauffe), którą musiał przeczytać jeszcze po niemiecku. Pytanie o to, jak funkcjonuje ludzka psychika, nurtowało jednak pisarza znacznie wcześniej. Jeszcze w Szkole Wojskowej Aplikacyjnej po lekturze Jean de La Bruyère i François de La Rochefoucauld postanawia zostać badaczem charakterów. Pasja zgłębiania ludzkiego umysłu, zwłaszcza jego odmiennych stanów, znajduje odbicie w jego prozie, z której najbardziej znane utwory to Pantofel. Historia mego kuzyna (1841) i Powieści nieboszczyka Pantofla (1844).
32Przełamać szkodliwe monopolium ► 140
Uwaga do przedmiotu obcą mocą przybita
33Wszakże wiadomo, że jeżeli się na przykład usilnie wpatrujemy w biały na ciemnym tle położony papierek, to w miarę zmęczenia się wzroku zmieniać nam będzie kolory i kształty: to się przedłuży, to zwęzi, to się rozdwoi, to cieniem zabarwionym otoczy itp. Otóż każda z tych zmian rzekomych może tak samo działać na umysł wpół już odurzony, jak gdyby była rzeczywistą. On zaś przywidzi sobie w nich rozmaite kształty: papierek wyda się jak orzeł, jak poczwara lub barwisty wianek, a każdy z tych kształtów da punkt właściwemu szeregowi marzeń. Owe widzenia na dłoni arabskiego szarlatana lub na talerzu pokreślonym kabalistycznymi liniami, o których w poprzednim wspomniałem rozdziale, tym właśnie powstają sposobem: równie jak nie mniej sławne widzenia w tak zwanych zwierciadłach czarodziejskich, które Żyd Leon na początku tego wieku sprzedawał, a w których zrazu Cagliostro, na koniec zaś panna Lenormand5 swoim zabobonnym gościom pokazywała niby to nadprzyrodzone i do ich przyszłości odnoszące się widziadła.
34Jeżeli teraz zamiast martwego, lecz zmieniającego się przedmiotu, użyjemy do hipnotyzowania żyjącej istoty, zdolnej swym gestem, wyrazem twarzy, spojrzeniem i całym swym przedstawienia się sposobem zwrócić na się i należycie utrzymać uwagę, to wyższy jeszcze rzeczonego stosunku otrzymamy rozwój. Mistyczny związek między hipnotyzującym a hipnotyzowanym będzie naturalnie jeszcze żywszy i doskonalszy, bo gest jest wyrazem serca; sercowe więc stany hipnotyzującego będą wywoływały ekstatyczne marzenia w hipnotyzowanym i narzucały im stosownie do swej jakości niezliczone odcienia i formy.
35Otóż to ten właśnie rodzaj odurzenia wywołany przez istotę żyjącą i dozwalający jej władać marzeniem odurzonego nazywamy magnetyzmem zwierzęcym, który teraz właśnie ma być przedmiotem bliższego naszego rozbioru. Nim do tego jednak przyjdziemy, wzmiankować nam przypada, że pomimo wszelkiej niedającej się tu prześlepić analogii między hipnotyzmem i magnetyzmem zwierzęcym ta zachodzi ważna różnica, że w hipnotyzmie człowiek sam się odurza przez dobrowolne swojej uwagi wysilenie; w magnetyzmie zaś odurza go drugi, i to nieraz pomimo jego chęci i woli, co naturalnie na cały tryb odurzenia oraz na jego przypadłości niemały wpływ wywierać musi. Skoro uwaga nie sama na przedmiot się zwraca, lecz jest do niego obcą mocą przybita i pomimo wszelkiego usiłowania oderwać się od niego nie może, to oczywiście nie będzie już owego zesztywnienia umysłowego, jakie nam najczęściej hipnotyzm przedstawia, lecz owszem, pewne rozbudzenie władzy myślenia i czucia, chociażby też przez samą żądzę wybicia się spod owładniącej przemocy. Natrętne narzucanie się magnetyzera musi koniecznie niepokoić i rozdrażniać tego nawet, kto zrazu najdobrowolniej jego odurzającemu wpływowi się odda; gdy zaś wpływ ten silniej jeszcze owładać zacznie, pacjent czuć musi niecierpliwość oraz przygniecenie, sprawiające obawę i pomieszanie, dopóki zupełnemu poddaniu się nie ustąpi miejsca. W zwykłym hipnotyzmie tych wszystkich wrażeń brakuje i dlatego też wszystko w umyśle jakby zmartwiałe drętwieje: kiedy zaś tutaj pod ową na pozór martwą skorupą rozpala się ogień, który często w dziwny następnie rozpłomienia się sposób, w uderzające nieraz wybucha błyski, a który stosownie do swych zamiarów magnetyzer przygasza albo roznieca.
[...]
36Im więcej kto się obsłuchał o magnetycznych cudach, im więcej w nich wiarą utonął, tym łatwiej odurzeniu ulegnie: bo nim go zaczną magnetyzować, to w połowie już jest zahipnotyzowany. Mieszkańcy miast przesyceni opowiadaniami, zwłaszcza z mistycznym umysłowym zakrojem, dostarczają najlepszych tak zwanych jasnowidzących, a mianowicie z klasy panien nieco już przeżyłych, histeryczek, opuszczonych, pragnących sercem do kogoś się przytulić, lub też mężatek niezadowolnionych w swoich żądaniach. W nich zazwyczaj wiara w wszechwładność magnetyczną najsilniej się zagnieżdża. Wiara rodzi poddanie się magnetycznemu wpływowi oraz oczekiwanie niechybnie mającego nastąpić skutku, a ono, jak to widzieliśmy, samo przez się może już zrządzić odurzenie. Wprawdzie wiara w magnetyzm niekoniecznie musi istnieć już z góry; byle łatwowierność była, to ona roznieci się powoli podczas pierwszych posiedzeń, gdy prawić zaczną o jakimś cudotwórczym magnetycznym płynie, krążącym między niebieskimi ciałami, którego magnetyzer jest istnym magazynem, a który rzuca na magnetyzowanego garściami, zgęszcza go lub rozrzedza w jego ciele stosownie do swej woli, i całym jego cielesnym i moralnym mechanizmem kieruje. I jakimże sposobem osoba łatwowierna może nie ulec podobnym wywodom, zwłaszcza jeżeli są wystawiane jako niewątpliwe głębokich poszukiwań wyroki? Magnetyzer, stawając wśród świętej aureoli swego magicznego płynu, staje się niemal półbogiem, któremu magnetyzowany z pokorą poddaje swoją ludzką naturę. Jakkolwiek to jego odzianie się w mistyczne szaty może być bardzo pocieszne dla ludzi głębiej wtajemniczonych, nie należy wszelako odzierać go z nich, choćby dla samej miłości skutku: bo gdyby magnetyzowany miał w ręku wszystkie sekretne działania sprężyny, toby pewnie nie dał się odurzyć; samo bowiem porównanie magnetyzera z hipnotyzującym guzikiem lub zwierciadełkiem stawiałoby jego osobistość w niefortunnym świetle, a jego usiłowania mimicznego owładnienia obudzałyby tylko śmiech i politowanie.
37Kto ma doświadczyć skutków magnetyzowania, powinien koniecznie wiedzieć, że go magnetyzują. Konieczność ta jest wprost przeciwna zdaniu wielu magnetyzerów, którym się zdaje, że mogą usypiać ludzi nawet bez ich wiedzy; lecz ci panowie w wielkim są błędzie i zbić ich można doświadczeniami robionymi z największą oględnością. Jeżeli magnetyzer i magnetyzowany są umieszczeni w dwóch oddzielnych komnatach, jeżeli o sobie nie wiedzą, jeżeli przedsięwzięto wszelkie środki, iżby się magnetyzowany nie mógł domyśleć przytomności magnetyzującego, to skutku nigdy nie będzie, chociażby ich tylko przedzielało lekkie papierowe przepierzenie.
38Wiktor Feliks Szokalski, Fantazyjne objawy zmysłowe, t. 2, Senne marzenia, Księgarnia D. E. Friedleina, Kraków 1863, s. 339–351.
39Wiktor Feliks Szokalski (1811–1891) był naczelnym lekarzem Instytutu Oftalmicznego. Pracując jako okulista, przejawiał zarazem żywe zainteresowanie problematyką psychopatologiczną. Owoc tej pasji to wydane na początku lat sześćdziesiątych XIX wieku dwutomowe dzieło Fantazyjne objawy zmysłowe (t. 1: Sny, widma i przywidzenia, 1861; t. 2: Senne marzenia, 1863). Zakres poruszanych w nim zagadnień jest bardzo szeroki. Szokalski usiłuje tu dociec przyczyn omamów, halucynacji, pomyłek językowych, a także istoty snów, marzeń, wizji religijnych i narkotycznych, lunatyzmu. Osobne rozdziały poświęca magnetyzmowi zwierzęcemu i hipnotyzmowi. W jego rozważaniach dominuje ton zdroworozsądkowy; w przeciwieństwie do Kremera na przykład nie traktuje on mimowolnych czynności w kategoriach triumfu zwierzęcej strony człowieka nad jego duchem. Bartłomiej Dobroczyński to Szokalskiemu właśnie skłonny jest przydać miano „rodzimego Freuda”.
40To nie żaden płyn, lecz moralny wpływ ► 289
Spojrzenie odurza, chwytając za uwagę ► 315
Nastroiwszy magnetyzowanego instrument ► 339
Chodzi o bezwzględne panowanie nad duchowym pierwiastkiem życia ► 330
Notes de bas de page
1 Undulacja – poruszenie fal.
2 W oryginale: event‑workers.
3 To a zatem (ergo) jest właśnie tym niebezpiecznym punktem, nad którym by się zawsze dobrze zastanowić należało, nim się przejdzie do konkluzji: jest ono bowiem, że tak powiemy, śliskim mostem nad bezdenną przepaścią, w której się od wieków legły czary, wróżby, upiory, magia, czarnoksięstwo, zabobony, przesądy i wszelkie nienaturalności i fałsze rozum ludzki hańbiące. Nie mamy tu nic przeciw samym Pana S‑r dowodom i jako dowody nie są one bynajmniej złe ani bezzasadne, lecz jako promissy do stanowczego wniosku doprowadzić mające, nie zdają się wcale być dostateczne. Może być największa logiczność w rozumowaniu zachowana, a wniosek być przecie sprzeczny z istotą rzeczy i nie potwierdzać się z doświadczeniem. Dlatego wyznajemy otwarcie, że to przejście autora przez a zatem do konkluzji wydaje nam się być przynagłym skokiem i nabawia nas nieco obawy, żebyśmy sami nie wpadli i drugich za sobą nie pociągnęli w ową potworną przepaść, z której stroniące od mistycznego mędrkowania umysły tak szczerze nas uratować usiłowały. Nie przeczymy temu, że są tajemnice w naturze, a między nimi i magnetyzm zwierzęcy, i że jeszcze nowe się odkryją; lecz pamiętni na to, jak wieki po wiekach wyrzekały się mniemanych swych prawd i samowolnych omamień i jak złudzenia przed światłem rozumu znikały po złudzeniach lub były zastępowane przez drugie, równie śmieszne i niedorzeczne, trudno nam się wzbronić od mniemania, że wiek teraźniejszy nazbyt wiele do magnetyzmu zwierzęcego przywiązał cudowności, iż dla każdego, kto tylko nie chce stać się winnym łatwowierności, zamiast wierzenia w rozsławiane jego cuda, daleko lepiej niedowierzać. Z tym wszystkim powinnością jest naszą ścigać bez uprzedzenia prawdę w najskrytszych jej tajnikach, tak właśnie jak autor nasz czyni, i wielką byłoby z jego strony dlatego przedmiotu przysługą, gdyby gruntowność dowodzenia swego a priori stwierdził faktami na historii magnetyzmu zwierzęcego i na wiernej obserwacji jego zjawień oparty. To przedsięwzięcie warte jego pracy i ścisłego pióra. Z większą ufnością wówczas przyjmą się te cudowne zjawienia, gdyż prawdę będą miały za sobą, a nie jak gusła i upiory, które jakkolwiek są czcze, jednakże tak poważne nawet dzieło, jak Divina et vera metaphysica Portaga, każe w nie jak w rzecz niezawodną wierzyć. Wszystkie obłąkania rozumu i zabobony średnich wieków, jakich nowoczesny niemiecki autor Pan Horst spisał całą kięgę (Zauberbibliothek itd.) pochodziły właśnie ze zbytniej skwapliwości (praecipitantia) we wnioskowaniu i z dziecinnego ubiegania się za cudownością. (Przyp. Wyd.)
4 Nie możemy przystać na ostatnie autora twierdzenie, gdyż dusza ze swoich rozlicznych działań daje się równie dobrze poznać, a nawet lepiej i łatwiej niż sam świat materialny ze swoich własności. Już starożytni to dowodzili, a Locke i Dekart utwierdzili tę prawdę, że dziś już nikt o niej nie powątpiewa. (Przyp. Wyd.)
5 Marie Anne Adelaide Lenormand (1772–1843) – francuska wróżbitka, znana była przede wszystkim z czytania z kart.
Le texte seul est utilisable sous licence Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0. Les autres éléments (illustrations, fichiers annexes importés) sont « Tous droits réservés », sauf mention contraire.