2. Potęga nieprzystępna siłom ludzkim. Pożar w Hamburgu 1842
p. 314-316
Texte intégral
1Gazeta Warszawska, 1842
2Gazeta Rządowa Pruska zawiera następujący raport urzędowy z Hamburga otrzymany z poselstwa Hamburskiego w Berlinie.
3Hamburg 9 maja. Dziś dopiero jestem w stanie dać niejakie pewne wyobrażenie wielkości fatalnego pożaru, który znaczną część naszego miasta zniszczył. Wszystkie drukarnie pism pojedynczych albo zostały pastwą płomieni, albo, jeśli je zdołano ocalić, nie są jeszcze w stanie działalności. Dopiero dziś dzienniki nasze będą mogły połączyć swe raporta z doniesieniami sąsiednich dzienników, w znacznej części pewnych i autentycznych, ale nie wszędzie rozchodzących się. Łatwo pojąć, że pogłoski, którym rozpacz ludności pozbawionej domu i ogniska dodały olbrzymich skrzydeł, nie mogły ponieść w dalekie strony dokładnych i niezawodnych wiadomości o postępie okropnej katastrofy, której europejską ważność teraz dopiero ograniczone położenie pogorzeliska z niejaką dokładnością ocenić pozwala.
4Pożar, który w nocy Wniebowstąpienia (dnia 5 maja) wybuchnął w Starem mieście, w części nie bardzo przystępnej, ale najbogatszemi składami towarów napełnionej, unoszony wiatrem znalazł niezmierne podsycenie w wyszuszonem ciągłymi wschodnimi wiatrami drzewie, w magazynach napełnionych spirytusowemi płynami i łatwo palnymi towarami, tak, że w prędkiej chwili wzmógł się w potęgę nieprzystępną siłom ludzkim i rozszerzył w sposób grożący zupełnym zniszczeniem dwom piątym częściom miasta. W tych właśnie dwóch parafjach, które ogień z całą gwałtownością ogarnął, znajdowała się największa liczba gmachów publicznych i najpiękniejszy kwiat przemysłu, nagromadzony dokoła szanownych przez wiek swój kościołów, ratusza i giełdy. Wkrótce przekonano się, że środki gaszenia pożaru zaprowadzone u nas podług najsławniejszej metody, która i za granicą nieraz okazała się najskuteczniejszą, nie zdołają nic poradzić przeciw niszczącej wściekłości straszliwego żywiołu. Nie wahano się z powzięciem postanowienia przerwania postępu ognia przez zniszczenie domów i budynków łączących palące się części miasta z jego resztą, a sikawki musiały się ograniczyć na bronieniu niedosięgnionych jeszcze pożarem domów, leżących z drugiej strony szerokich kanałów, które palącą się część otaczały. Jakoż udało się ocalić bogate składy towarów złożone w parafji Św. Katarzyny; ale siekiery i bosaki nie mogły dość szybko rozrywać drewnianych budynków na Hopfen‑Markt.
5Przy znaczniejszych gmachach nawet w większej odległości, rozrywanie nawet przy największej szybkości mogłoby tylko posłużyć do otwarcia ogniowi przystępu do dachów. Senat nie wahał się przeto w wydaniu rozkazu użycia prochu. Tu gdzie doświadczenie miejscowe nie było dostatecznym, wkrótce połączyła się umiejętność i przezorność obcych i miejscowych inżynierów, obeznanych z siłą prochu w tak olbrzymim zastosowanu, z nieustraszoną odwagą obywateli, do zaprowadzenia systemu równie śmiałych co szczęśliwych wysadzeń, przez które udało się położyć tamę szerzeniu się ognia, który byłby niewątpliwie i całe nowe miasto zniszczył. Bo przy zapadnięciu się wieży Św. Mikołaja, która pomimo wszelkich usiłowań nie mogła oprzeć się pożarowi, ogień przestąpił granicę, którą spodziewano się położyć mu na samym początku. Druga noc zastała jeszcze senat zgromadzony w ratuszu pod przewodnictwem szanowanych jego naczelników, który to gmach obok starej giełdy i banku stanowi środek miasta. Ale już ogień groził sąsiednim źle zabudowanym i zapełnionym składami przemysłu ulicom. Stara giełda i sam nawet ratusz musiały być poświęcone ocaleniu najbogatszej części miasta, którą można uważać za właściwą rezydencję hamburskiego handlu świata. Z wielkim zaledwie trudem udało się uratować księgi hypoteczne, najważniejszą część archiwów. Na koniec senat musiał schronić się od niebezpieczeństwa, i w kilka minut po przybyciu jego do gmachu miejskiego na Neuewall okropny łoskot doniósł, że ratusz gruzami swemi pokrył skarby banku, od których zachowania zależy kupiecka przyszłość Hamburga. Ale jednak przez to nie osiągnięto ukończenia pożaru. Ogień przez mosty wdarł się do Neuewall i szybko ogarnął szereg hotelów i sklepów przy promenadzie Jungfernstieg i sąsiednie mieszkania bogaczy, napełnione wszystkimi skarbami sztuk, aż na koniec nowe wysadzenie kilku budynków w powietrze ocaliło nowy Jungferstieg, esplanadę i teatr. Jeszcze spodziewano się ocalić wieżę Św. Piotra, najstarszą w mieście. Ale i tu nie powiodły się bohaterskie wysilenia. Sławna odwieczna harmonika dzwonów zagrała sobie sama śmiertelną piosenkę. Ogień znowu znalazł wyłom. Na szczęście okna nowego gmachu dotykającego szkoły i bibljoteki były zamurowane i gmach ten nie chwycił ognia. Z nim ocalała wielka część miasta zamieszkana przez niższą klassę. Szybki zwrót gwałtownego nieustającego wiatru obudził nowe obawy o los przedmieścia Świętego Jerzego, które obok przeszło dwóch tysięcy chorych w szpitalach było przytułkiem niezliczonego mnóstwa mieszkańców części spalonych, które tu szukało ucieczki. Już zapalił się posterunek straży na wale, jednakże nadbiegłe z różnemi siłami sikawki, zdołały położyć tu tamę szerzeniu się pożaru. Prócz Opatrzności i wytrwałych usiłowań naszych obywateli, winni jesteśmy ocalenie pomocy sąsiednich a nawet najodleglejszych stron. (...)
6Bliższe wyliczenie szczegółów ogromnych strat w gmachach publicznych i prywatnych budynkach zostawiamy dziennikom. Dodamy tylko że nowa giełda jakby szczęśliwy znak wznosi się w pośród gruzów prawie nienaruszona. Więcej niż kiedykolwiek handel miasta potrzebuje najswobodniejszego ruchu.
7PRZEDRUK ZA: Gazeta Warszawska, 18 maja 1842 roku.
![Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0](/assets/images/by-nc-nd.png)
Le texte seul est utilisable sous licence Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0. Les autres éléments (illustrations, fichiers annexes importés) sont « Tous droits réservés », sauf mention contraire.