12. Narodziny państwa opiekuńczego
p. 191-214
Texte intégral
1Pod koniec xviii wieku wielu mieszkańców Wysp Brytyjskich żyło w poczuciu narastającego kryzysu społecznego. Warstwy uprzywilejowane obawiały się szczególnie tego, że skrajnie rewolucyjne idee jakobinów pokonają kanał La Manche i trafią na podatny grunt, doprowadzając ostatecznie do wojny domowej i obalenia obowiązującego porządku publicznego1. Niepokój wśród bogatych kupców, ludzi przemysłu, zamożnych mieszczan oraz członków arystokracji wzbudzały gwałtownie powiększające się obszary biedy. Zasadniczą przyczyną tego zjawiska był przede wszystkim niezwykle intensywny wzrost demograficzny, za którym przestała nadążać produkcja rolna. Między rokiem 1755 a 1801 populacja Wielkiej Brytanii zwiększyła się aż o 45%. Szczególnie trudna sytuacja panowała w Irlandii, która liczyła w 1740 r. 2 mln mieszkańców, a w 1800 r. już 5 mln2. Rzesze zdesperowanych ubogich robotników i chłopów coraz odważniej wyrażały swój sprzeciw wobec podwyżek cen i obniżających się standardów życiowych, domagając się natychmiastowej reakcji ze strony możnych i reprezentantów władzy3.
2Do szczególnie trudnej sytuacji doszło w latach 1795–1796. Nadzwyczaj sroga zima, długotrwała susza i w ostateczności niskie zbiory zbóż przyczyniły się do prawie dwukrotnego wzrostu cen owsa i jęczmienia. Atmosfera stała się niezwykle napięta, kiedy to na wiosnę 1796 r. niemal całkowicie wyczerpały się zeszłoroczne zapasy zboża4. Liczni przedstawiciele niższych warstw społecznych znaleźli się w dramatycznej sytuacji. W wielu miejscach Anglii i Walii co rusz wybuchały zamieszki (tzw. food riots) wzniecane nierzadko przez zrozpaczone kobiety, a nawet dzieci5. O desperacji uczestników protestów najlepiej niech świadczy okrzyk z tych czasów, który zapisał się w pamięci zbiorowej brytyjskiego społeczeństwa: We’d rather be hanged than starved!6. Wielu obywateli Wielkiej Brytanii nabrało przekonania, że sytuacja wymyka się spod kontroli rządu. Uczestnicy zamieszek niszczyli piekarnie i plądrowali sklepy. Młyny i magazyny stały się obiektami strategicznymi, do ochrony których oddelegowano oddziały regularnego wojska. Większe transporty żywności były konwojowane, aby uchronić je przed rabunkiem podczas podróży. Gwałtowna industrializacja i urbanizacja sprawiły, iż linie zaopatrzeniowe wielu angielskich miast uległy znacznemu rozciągnięciu, przez co ich mieszkańcy w większym stopniu stali się narażeni na niekorzystne efekty zamieszek i napaści w odległych rejonach kraju. Niebezpieczeństwo zbiorowego głodu stało się realne. Brakiem żywności dotkniętych zostało setki tysięcy brytyjskich obywateli. W połowie 1796 r. chleb, podstawowy składnik diety robotników i rolników, stał się dla nich praktycznie nieosiągalny7. W tej sytuacji warstwy posiadające obawiały się, że zdesperowane masy bardzo łatwo mogłyby zostać zmanipulowane przez operujących na terenie królestwa szpiegów pracujących dla obcych mocarstw. W społeczeństwie angielskim, jak pisze Charles F. Bahmueller, zapanowała nerwowość przeradzająca się miejscami w panikę, której źródłem były lęki dwojakiego rodzaju: strach przed głodem oraz przed zbliżającą się rewolucją8.
Nekropolityka głodu
3W środowisku intelektualistów oraz w kręgach rządowych rozpoczęły się wówczas poszukiwania wyjścia z tego niezwykle groźnego dla brytyjskiego społeczeństwa problemu. Doświadczenie rewolucji francuskiej dowodziło, że stosowanie przemocy wobec bezbronnego tłumu okazuje się bardzo niebezpiecznym rozwiązaniem, gdyż sytuacja może szybko wymknąć się spod kontroli. Śmierć niewinnych kobiet i dzieci mogła łatwo wzburzyć opinię publiczną. Przedmiotem namysłu stał się system pomocy biednym utworzony jeszcze na początku xvii wieku, w ramach którego wsparcia potrzebującym udzielały poszczególne parafie zgodnie z właściwymi sobie zasadami9. Pomoc, organizowana przez wiele dobroczynnych towarzystw, dotyczyła wyłącznie jednostek zamieszkałych na terenie określonych parafii, co skutecznie blokowało mobilność społeczną, czyli dość istotny czynnik wspierający proces industrializacji10. Jedną z prób reform obowiązującego prawodawstwa w zakresie pomocy biednym była odrzucona przez parlament ustawa Williama Pitta z 1797 r.11. W obliczu klęski głodu także dieta warstw pracujących stała się przedmiotem wielu drobiazgowych analiz i roztrząsań. W ramach tzw. reformy odżywiania (dietary reform) podjęto m.in. próbę spopularyzowania wśród ubogich nietradycyjnych dań, a przede wszystkim różnego rodzaju zup. Członków niższych warstw społecznych zachęcano także do wprowadzenia do swojego jadłospisu nowych produktów, wśród których zalecano szczególnie ziemniaki, co wzbudzało wiele kontrowersji, ponieważ postrzegano to warzywo jako karmę dla bydła12. Pojawiło się jednak sporo głosów wzywających do zdecydowanie bardziej radykalnych rozwiązań, które miały polegać na ograniczeniu, a nawet zaprzestaniu jakichkolwiek form zorganizowanej i systemowej pomocy dla biednych. Zwolenników zniesienia praw ubogich (poor laws) zaczęto określać mianem abolicjonistów. Jednym z orędowników tego radykalnego rozwiązania był Joseph Townsend, autor naturalistycznego traktatu A dissertation on the Poor Laws, by a Well Wisher to manking (1796). Jego zdaniem, klęskę głodu należało wykorzystać tak, żeby powrócić do stabilnej sytuacji sprzed kryzysu demograficznego13. Pomoc należałoby zatem okazać jedynie nielicznym, i to na zasadzie dobrowolnej działalności charytatywnej prowadzonej przez najbogatszych obywateli. Ci, którzy przeżyliby głód dzięki takiemu wsparciu, odczuwaliby wdzięczność wobec swoich dobroczyńców. W ten sposób udałoby się jeszcze silniej związać emocjonalnie niższe warstwy społeczne ze swoimi „opiekunami”14.
4Analizy przedstawione przez Townsenda wydają się być ufundowane na nieludzkim braku empatii i solidarności z cierpiącymi i słabszymi. Szczególne oburzenie we współczesnych czytelnikach może wzbudzać wyrachowana obojętność, z jaką krzywdę ubogich wykorzystuje się do umocnienia własnej pozycji społecznej. W ten sposób klęska głodu miała się stać jednym z zasadniczych narzędzi nowoczesnej nekropolityki w najczystszej postaci15, a jej ofiary stratami ubocznymi w procesie odnowy brytyjskiego społeczeństwa. W podobny sposób głód został wykorzystany do radykalnego zarządzania populacją w przypadku Wielkiego Głodu na Ukrainie czy w Korei Północnej.
5Jednym z tych, którzy szczególnie krytycznie odnieśli się do propozycji przedstawionych przez abolicjonistów, był właśnie Jeremy Bentham. Przyjaźnił się z Townsendem i być może dlatego w swoich pismach o pomocy ubogim nie zaatakował go bezpośrednio. Czasami, dla dobra bliskiej relacji, określał Townsenda enigmatycznie, m.in. jako „Oponenta” (nfpd 276) lub „znamienitego przyjaciela” (opmi 484). Dopiero z kontekstu można się domyślić, kogo w tych sytuacjach miał w rzeczywistości na myśli. W niepublikowanym traktacie Pauper Systems Compared (1796–1797) koncepcje Townsenda i jego zwolenników zaklasyfikował niezwykle dobitnie jako „system morzenia głodem” (starvation system) (psc 147). Był głęboko przekonany, że państwo, które nie podejmie żadnych działań w obliczu klęski urodzaju i tym samym pozwoli swoją bierną postawą umrzeć własnym obywatelom z głodu, będzie w ten sposób wymierzać świadomie niewinnym jednostkom karę śmierci. Tymczasem, zgodnie z zasadą sprawiedliwości, wolno ukarać jedynie tych, którzy popełnili przestępstwo i skazani zostali prawomocnym wyrokiem niezawisłego sądu. Propozycje skrajnych abolicjonistów jawiły się Benthamowi jako niezgodne z fundamentalnymi zasadami praworządnego państwa (epl 10)16. Nie ograniczył się wyłącznie do krytyki wypowiedzi swoich przeciwników, ale rozpoczął prace nad alternatywnym rozwiązaniem kryzysu społecznego z końca xviii wieku17.
Wsparcie ubogich
6Podczas polemiki z przeciwnikami pomocy osobom ubogim i narażonym na głód Bentham okazał się wytrawnym socjologiem. Miał świadomość, że poglądy abolicjonistów osadzone były w znacznej mierze w ich światopoglądzie religijnym. Dwaj najważniejsi przedstawiciele tego nurtu, czyli Townsend i Malthus, byli nawet duchownymi. Zgodnie z chrześcijańską tradycją Raj był miejscem cechującym się nadmiarem i obfitością. Wszystko, co otaczało Adama i Ewę, było darem od Boga. Pierwsi ludzie nie musieli zmagać się z nieprzyjazną im rzeczywistością i przekształcać ją nieustannie swoimi mozolnymi działaniami. Dopiero po wygnaniu z Edenu człowiek został skazany na ciężką pracę. W ten sposób religijna narracja, przedstawiając biedę jako zjawisko naturalne, ułatwiała jej społeczną akceptację. Dlatego też Bentham uznał, że należy na nowo określić grupę osób, którym miałoby przysługiwać wsparcie ze strony państwa. Wiedział, że ubóstwo (poverty) postrzegane było przez uprzywilejowaną część społeczeństwa jako nieunikniony i naturalny stan, co wynikało w dużym stopniu właśnie z siły chrześcijańskiej tradycji. Dlatego już w pierwszych pismach poświęconych biednym, czyli Essays on the subject of the poor laws (1796), określił nową grupę społeczną jako nędzarzy (indigent). Miały to być jednostki, które nie są w stanie samodzielnie się utrzymać, gdyż otrzymują zbyt niskie wynagrodzenie, albo ze względu na wiek lub zdrowie nie mają sił wykonywać jakąkolwiek pracę (epl 3). Istnienie tego zjawiska uznał za nikczemność, której należy jak najszybciej zaradzić (epl 4). Równocześnie podkreślał – jakby pragnąc uspokoić swoich czytelników – że biedy nie da się wyeliminować, gdyż oznaczałoby to wyeliminowanie ludzkości (epl 5). W ten niezwykle zręczny i przemyślny sposób starał się osłabić moc religijnej ramy interpretacyjnej. Nędzarze mieliby znaleźć się w potrzebie nie tylko ze względu na własne lenistwo, brak zmysłu oszczędności czy też skłonność do nieumiarkowanych rozrywek, ale także w wyniku okoliczności od nich niezależnych, z których część wynikała ze specyfiki ówczesnego rynku pracy.
7Co należało zrobić w tej sytuacji? Bentham, w przeciwieństwie do abolicjonistów, uznał, że pomoc materialna dla biednych i potrzebujących powinna mieć charakter scentralizowany i skoordynowany. W ramach poprzedniego systemu każda z parafii wprowadziła własne rozwiązania i kryteria jej udzielania18. Zatem najlepiej będzie, jeżeli stanie się ona domeną państwa, które w tym celu powinno dysponować odpowiednimi narzędziami. W ten sposób polityka społeczna przestałaby być wyłącznie zbiorem rozproszonych i oddolnych działań o charakterze dobroczynnym19. Z tych względów Bentham postulował utworzenie Krajowej Kompanii Dobroczynnej (National Charity Company), która miała być prywatną instytucją realizującą z ramienia państwa zadania związane z pomocą obywatelom znajdującym się w niezwykle trudnej sytuacji życiowej. Nowo powstała Kompania miała zarządzać siecią 250 placówek pomocy społecznej rozmieszczonych równomiernie w odległości 10 mil na terenie całej Południowej Brytanii. Bentham nazwał je domami przemysłowymi (Industry Houses). Zgodnie z obliczeniami przedstawionymi w Outline of a work entitled Pauper Management Improved [1798] w każdym z nich przebywać miało 2 tys. ubogich, co łącznie daje pół miliona podopiecznych (pmi 91). Na czele każdej z placówek miał stać uroczyście powołany na to stanowisko gubernator. Główną siedzibę Kompanii (central Office) Bentham umieścił w metropolii (Metropolis). Stanowiłoby ono centrum utworzonej sieci (epl 66). Zakładał także funkcjonowanie bezustannej komunikacji pomiędzy biurem a poszczególnymi placówkami rozrzuconymi na obszarze całej Anglii. Raporty dotyczące każdego aspektu funkcjonowania placówki miały spływać do centralnego biura raz w tygodniu. Przedsięwzięcie, jak zwykle w przypadku Benthama, było niezwykle ambitne i przygotowane z właściwą troską o każdy detal.
8Zgodnie z fundamentalną zasadą utylitaryzmu podkreślał zawsze, że szczęście jest zasadniczym celem całego projektu: „Stan najwyższego szczęścia jest jedynym celem każdego racjonalnego planu działania, zarówno publicznego, jak i prywatnego” (opmi 653). Dlatego drobiazgowo opisał także wiele wygód czekających na ubogich na terenie prowadzonych przez Kompanię placówek (pauper comforts, opmi 638). Chodziło bowiem o coś więcej niż tylko nakarmienie głodujących. Oznaczałoby to wyłącznie uśmierzenie chwilowego cierpienia, a Bentham miał zdecydowanie bardziej ambitne plany. Dlatego wśród wyliczonych wygód zasadnicze miejsce zajmuje bezpieczeństwo. Wskazuje on kolejno jego rozliczne formy: „najwyższe gwarancje w zakresie zdrowia” (opmi 638), „prawdopodobieństwo długiego życia” (opmi 638), pewność zatrudnienia służącego zdrowiu i rekreacji (opmi 640). Zamierzał także uchronić swoich podopiecznych przed takimi dolegliwościami związanymi ze stylem życia nędzarzy jak złe zapachy i nieprzyjemne widoki (opmi 497). Wśród komfortów czekających na ubogich znajduje się też gwarancja bezpieczeństwa od przemocy ze strony innych biednych. Bentham wierzył, że w placówkach Kompanii będą chciały schronić się nie tylko osoby obawiające się głodu, ale także ofiary domowej tyranii (domestic tyranny, opmi 611)20. Uważał, że podobnie postąpią też prostytutki. Widział w nich zdesperowane kobiety, które sprzedają swoje ciała wyłącznie z konieczności, a więc ze względu na skrajnie trudną sytuację życiową. Liczył także na to, że rodziny wielodzietne będą oddawać pod opiekę Kompanii dobrowolnie i chętnie swoje dzieci w nadziei, że spotka je tam lepszy los.
9Bezpieczeństwo stało się dla Benthama zasadniczym wyznacznikiem w trakcie pracy nad projektem Krajowej Kompanii Dobroczynnej, ale zaskakująco dużą rolę w opisie wygód i dostatków czekających na podopiecznych w domach przemysłowych odgrywają także doświadczenia cielesne. Wyliczając korzyści wynikające z pobytu w Panoptykonie przeznaczonym dla biednych, wskazuje na możliwość regularnych ćwiczeń, która powinna ucieszyć szczególnie słabsze jednostki (feeble hands, opmi 644). Jako formy rekreacji wymienia także m.in. bieganie i podnoszenie ciężarów. Jednak z jakiegoś względu szczególną rolę w programie poprawy kondycji i tężyzny fizycznej podopiecznych odgrywa dla niego pływanie. Było to wyjątkowo ważne doświadczenie somatyczne. Postanowił szczególnie je wyróżnić na liście zasadniczych korzyści i wygód jako „Odpoczynek poprzez zażywanie kąpieli” oraz „Zabezpieczenie przed niebezpieczeństwem utonięcia – dzięki praktyce i instrukcjom z zakresu sztuki pływania” (opmi 653). Opisywał je z nieskrywanym entuzjazmem i z wyraźnym żalem podkreślał, że zazwyczaj młodych ludzi zniechęca się do tej naturalnej dla człowieka czynności ze względu na obawy rodziców czy starszyzny, która miała traktować to jako zachowanie wyjątkowo nieprzyzwoite. Czynność pływania doskonale wpisywała się w utylitarystyczny światopogląd Benthama. Za jej pośrednictwem można było osiągnąć kilka celów równocześnie. Dlatego też podkreślał, że daje ono nie tylko poczucie komfortu, ale także stanowi formę rozrywki, która wzmacnia siłę jednostki, poprawia jej zdrowie i higienę. Pływaniem i kontaktem z wodą był zafascynowany do tego stopnia, że planował nawet organizację regularnych, bo mających odbywać się kilka razy do roku, kąpieli morskich (opmi 653). Z uwag poświęconych pływaniu wyłania się wizja szczęścia jako doświadczenia spontanicznej radości. Jednak wszelkie przyjemności o charakterze cielesnym, jakie przewidział dla swoich podopiecznych, miały mieścić się w granicach przyzwoitości.
10Stanowisko Benthama wyartykułowane podczas sporu z abolicjonistami jest ważnym etapem w dziejach idei nowoczesnego państwa opiekuńczego. W zasadzie po raz pierwszy w historii europejskiej pojawia się tak zaawansowany projekt, który odchodzi od myślenia o pomocy społecznej w kategoriach chrześcijańskiego miłosierdzia. Spontaniczna i nieskoordynowana działalność instytucji religijnych oraz gminnych ma być zastąpiona przez scentralizowany aparat administracyjny państwa21. Bez wątpienia jest to projekt niezwykle śmiały. Za jego sprawą rozpoczyna się zatem systemowe myślenie o pomocy społecznej, które ma odwoływać się do naukowych i racjonalnych, a nie religijnych argumentów. Dobroczynność wynikająca z empatii, poczucia solidarności czy też więzi rodzinnych jawiła się Benthamowi jako zbyt przygodna i kapryśna, a więc pozbawiona obiektywnych i sprawiedliwych fundamentów. Był głęboko przekonany, że nie można tak poważnego zadania jak pomoc społeczna powierzać emocjom i uczuciom, choćby najwznioślejszym. Dlatego też Bahmueller w zakończeniu swojej książki poświęconej w całości projektowi angielskiego reformatora pisze: „Bentham był pierwszym znaczącym i systemowym obrońcą państwa opiekuńczego”22.
11W tej historii niepokoić może tylko jedna kwestia. We właściwy dla siebie sposób zadbał o wszystkie drobiazgi. Nie omieszkał zatem także przedstawić projektu modelowej placówki:
plan architektoniczny, podporządkowany nowej i prostej zasadzie – zasadzie centralnej inspekcji. Ogólny kształt na planie koła lub, ze względu na oszczędność, wielokąta wpisanego w okrąg – powiedzmy o dwunastu bokach – z których każdy wyznacza oddzielną część budynku (opmi 503).
12Już ten skrócony opis bryły budynku wydawać się może znajomy. Twórca utylitaryzmu wyraźnie proponował utworzenie archipelagu rozrzuconych po całym kraju Panoptykonów. Dlaczego zamierzał osoby potrzebujące pomocy i narażone na głód poddać takiej samej dyscyplinie i procesowi kontroli jak przestępców i zbrodniarzy? Zapewne dostrzegł kolejną szansę na urzeczywistnienie swojego śmiałego projektu, dlatego wymienił kilka powodów uzasadniających wprowadzenie planu dozoru (inspection plan) (pmi 104). W pierwszej kolejności obawiał się nieporządku i nieczystości, jakie mogłyby zapanować na terenie placówki za sprawą niechlujnego trybu życia biedoty. Architektura dozoru (Inspection Architecture) miała także zapobiegać szerzeniu się pijaństwa pośród podopiecznych i zabezpieczać ich przed aktami przemocy ze strony personelu, a także przed wybuchem pożaru. Wszechobecne spojrzenie władzy miało równocześnie skutecznie eliminować wszelkie niepożądane cechy, takie jak lenistwo, nieprzyzwoitość czy też skłonność do obsceniczności i wulgarności (pmi 105). Jednak uważna lektura pism o ubogich pozwala nabrać pewnych podejrzeń w stosunku do zasadniczych intencji Benthama.
To pułapka!
13Ogólne założenia całego projektu nie budzą większych zastrzeżeń (szczególnie gdy ma się w pamięci propozycje abolicjonistów). Diabeł czai się natomiast w szczegółach skrytych za kolejnymi paragrafami oraz niezliczonymi podpunktami. Można odnieść wrażenie, że skomplikowany prawniczy żargon skutecznie pełni rolę przemyślnego kamuflażu zasadniczych intencji autora. Dlatego zadaniem czytelnika jest ich umiejętnie zidentyfikowanie i zrekonstruowanie całej maszynerii władzy w jej ostatecznej postaci.
14Niektóre fragmenty pism o ubogich autorstwa Benthama mogą szczególnie zaniepokoić współczesnego czytelnika. Na terenie każdej placówki obowiązywać miał nakaz noszenia przez nędzarzy i żebraków pozostających pod opieką państwa identycznych uniformów. Angielski filozof uznał, że na rękawach mundurów powinna zostać wyszyta litera „P”, która w sposób bardzo czytelny pozwalała zidentyfikować daną jednostkę jako biedaka (poverty)23. Nie uważał bynajmniej, że w ten sposób wyrządza komuś jakąkolwiek krzywdę, bowiem symbol „P” nie miałby charakteru degradującego jednostkę nim naznaczoną – nikt nie umniejszałby przecież statusu społecznego osób biednych. Stwierdzano by w ten sposób wyłącznie oczywisty i niezaprzeczalny fakt24. Brytyjscy żołnierze także noszą mundury i nie ujmuje im to godności, wręcz przeciwnie – jest powodem do dumy ze służby ojczyźnie, przekonywał (opmi 535). Teren każdej placówki miał być szczelnie oddzielony od otaczającej ją przestrzeni za pomocą specjalnie zaprojektowanego przez niego ogrodzenia: „dokoła podwójne ogrodzenie: przestrzeń pomiędzy płotami obsadzona drzewami. Można ją nazwać pasem sekwestracyjnym” (opmi 510). W pewnym momencie, zupełnie mimochodem, Bentham dodał, że częścią tego systemu izolacji będą także ruchome strażnice (moveable Watch-Houses) (opmi 498). W jego zamyśle ułatwiałyby one nadzorowanie pracy w polu (pmi 107). Można odnieść uzasadnione wrażenie, że projektowane instytucje pomocy społecznej funkcjonowałyby zgodnie z regułami właściwymi przestrzeniom karceralnym. Na terenie każdej placówki Kompanii miał obowiązywać nakaz noszenia identycznej odzieży. W tym kontekście ujednolicenie wyglądu odbierało jednostce poczucie własnej wyjątkowości.
15Dalszy niepokój może budzić projekt panujących tam zasad. Bentham uznał, że bezwzględnie powinna obowiązywać surowa reguła „nic za darmo” (earn-first principle), zgodnie z którą najpierw należy wykonać pracę, a dopiero później można spożyć posiłek. Dotyczyć to miało wszystkich ubogich, a w szczególności tych, którzy właśnie przybyli i dopiero co przekroczyli próg placówki. Podobnie jak abolicjoniści, obawiał się, że biedni szybko staną się pasożytami biernie czekającymi na pomoc i darmowe wsparcie ze strony gminnych towarzystw lub indywidualnych darczyńców25. Dlatego postanowił w ten sposób bardzo wymownie uzmysłowić im, że należy sumiennie wykonywać powierzone im zadania: „Na wszystko trzeba sobie zasłużyć” (epl 57). Pracować musieli wszyscy. Dla każdego z wyjątkiem szaleńców miało znaleźć się jakieś zadanie na terenie placówki. Niepełnosprawność nie zwalniała z tego obowiązku. Ubodzy pozbawieni nóg mogą przecież pełnić rolę kontrolerów i inspektorów, proponował (epl 46). Każdej formie niepełnosprawności należy znaleźć odpowiednią dla niej formę działania. Bahmueller w przekonujący sposób dowodzi, że w pismach Benthama o pomocy społecznej odnaleźć można zsekularyzowaną formę protestanckiej etyki pracy, w ramach której bezczynność i lenistwo są zasadniczym źródłem wszelkiego zła26. Praca pochłaniająca umysł prostego człowieka urasta zatem do rangi najwyższej wartości.
16Równocześnie Bentham nie planował wypłacania podopiecznym Kompanii żadnej zapłaty. Obawiał się, że w ten sposób będzie tylko promować rozpustę i hulaszczy tryb życia. Biedni, którzy nie nawykli do posiadania pieniędzy i planowania przyszłości, mogli je zbyt szybko bezmyślnie roztrwonić: „korzystajmy z jadła i napitku, gdyż niebawem czeka nas śmierć” [podkreśl. – J.B.] (pmi 263). Jedyną rekompensatę stanowić miało prawo do otrzymania pomocy społecznej. Podopieczni mieli pracować, dopóki „wartość ich pracy nie zrównoważy poniesionych na pomoc wydatków” (pmi 369). Zgodnie z zasadą samowyzwolenia (self-liberation principle) przed odejściem każdy z nich musiał zamknąć tzw. rachunek samowyzwolenia (self-liberation account) (opmi 521–522). Oznaczało to, że trzeba było spłacić wszystkie koszty poniesione przez Kompanię, a więc wyżywienie, mieszkanie, leki i utrzymanie infrastruktury. Bentham nie omieszkał nawet obciążyć potrzebujących kosztami ubezpieczania, na wypadek gdyby zmarli przed okresem spłacenia długu wobec państwa. W przyjętej przez Marksa narracji rzemieślnik był właścicielem wytwarzanych przez siebie produktów. Tymczasem proletariusz musiał sprzedawać swój czas kapitaliście. Towary, które wytwarzał pracownik fabryki, nie były już bowiem jego własnością. Bentham miał świadomość narodzin nowych zjawisk i procesów społecznych w związku z rozwojem cywilizacji i industrializacji. Można nawet powiedzieć, że w swoim myśleniu o pracy wyprzedził diagnozy autora Kapitału. W przypadku Kompanii to kapitalista sprzedawał robotnikowi możliwość wykonywania pracy. W Panoptykonie przeznaczonym dla biednych praca równoznaczna była z konsekwentnym zaciąganiem długu wobec państwa. Podopieczni nie byli traktowani ulgowo i musieli nawet płacić podatki, tak jak wszyscy obywatele Wielkiej Brytanii. Z tego względu można powiedzieć, że model Benthama antycypował rozwiązania stosowane w chińskich fabrykach firmy Foxconn, których pracownicy nierzadko mogą mieszkać tylko w hotelach, robić zakupy w sklepach i kupować posiłki w restauracjach znajdujących się na terenie zakładów pracy. Wszystkie miejsca oczywiście należą do pracodawcy. W ten sposób zmuszeni są praktycznie całą pensję niejako oddać mu z powrotem, stając się niemalże niewolnikami27.
17W świecie zaprojektowanym przez Benthama, w którym wszystko zostało podporządkowane pracy, nie było miejsca na taką stratę czasu jak rozrywka. Placówka Kompanii to instytucja skrajnie ascetyczna. Los, który czekał tam kobiety, sam Bentham opisał jako celibat poddany inspekcji28. W klasztorze utylitaryzmu wypoczywa się i odpręża jedynie w niedzielę, słuchając religijnej muzyki, kazań lub popularyzujących naukę wykładów29. Co ciekawe, umieszcza on te „atrakcje” na liście wygód i komfortów czekających ubogich w placówkach Kompanii na wysokiej, bo dziesiątej pozycji (opmi 641). Zaiste intrygujące musiał mieć rozumienie tego, czym jest rozrywka i odpoczynek30.
18Czy Kompania miała zatem w rzeczywistości zarządzać niezwykle rozbudowaną siecią nowoczesnych obozów pracy przymusowej? Kluczowy traktat Benthama z obszaru pism o biednych, czyli Pauper Management Improved rozpoczyna się od nadania instytucji możliwości stosowania środków przymusu (pmi 7). Zdaniem Gertrude Himmelfarb, jest to jeden z najważniejszych fragmentów pism o ubogich jego autorstwa. Kompania miała nie tylko biernie czekać na zdesperowane jednostki poszukujące pomocy, ale także aktywnie penetrować lokalne społeczności w celu wyszukania osób kwalifikujących się do zatrzymania i osadzenia na terenie określonej placówki31.
19Bentham zakładał, że w pierwszych dniach działania systemu do zakładów zostanie skierowane pół miliona osób. Przez następne dwadzieścia jeden lat trzeba będzie podwoić liczbę ośrodków, ponieważ należy przygotować wolne miejsca dla kolejnego pół miliona podopiecznych32. W ten sposób cały ten archipelag utylitarnych obozów pracy liczyłby sobie dokładnie milion mieszkańców. Wszystko miało odbywać się bez wyroku sądu. Każdy obywatel, który przyłapał żebraka na gorącym uczynku, miał prawo odprowadzić go do najbliższej jednostki Kompanii33. Jak to się stało, że Bentham, będąc wybitnym prawnikiem, który wielokrotnie bronił prawa jednostki do wolności osobistej, opracował taką procedurę? Uznał przede wszystkim, że pobyt w Kompanii nie jest formą kary, tylko opieki i pomocy. Dlatego Bahmueller, rekonstruując logikę jego argumentacji, pisze: „bez kary, a więc bez przestępstwa; bez przestępstwa, a więc bez procesu; bez procesu, a więc i bez sędziego”34.
20Panoptyczna maszyneria władzy w przypadku biednych miała działać niczym pułapka. Chodziło o to, żeby zwabić potencjalne ofiary obietnicami bezpieczeństwa i rozlicznych wygód, a następnie zmusić do ciężkiej pracy. Bentham miał świadomość opresyjnego charakteru całego przedsięwzięcia. Nie bez powodu spodziewał się, iż wielu biednych będzie próbowało zbiec i wymknąć się systemowi pomocy społecznej. Pod pewnym względem zbiegły nędzarz był niebezpieczniejszy od uciekającego więźnia. Jego domem była ulica i z łatwością mógłby stać się częścią nieokreślonego i niezróżnicowanego tłumu ubogich i żebraków przemieszczającego się płynnie i w sposób niekontrolowany od miasta do miasta. W związku z tym starał się za wszelką cenę ustabilizować i pochwycić tożsamość wszystkich podopiecznych. Kompania miała regularnie publikować listy zbiegów (escape lists). Każdy z nich miał być drobiazgowo opisany ze szczególnym uwzględnieniem znaków szczególnych (opmi 567). Bentham był niezwykle zainteresowany ciałami ubogich. Zalecał ich baczne oględziny w celu zidentyfikowania znamion. Zbieg mógł zmienić imię, podszyć się pod kogoś lub przybrać całkowicie nową tożsamość, ale nie mógł pozbyć się swojego ciała35. Za każdego uciekiniera Kompania miała wyznaczyć nagrodę, żeby w ten sposób zachęcić i zmotywować pozostałych obywateli do udziału w obławie.
Dzielić i rządzić
21Jak jednak kontrolować blisko milionowy tłum biedaków? Nie wystarczy przecież zamknąć ich w odgrodzonych od świata domach pracy przymusowej. Nadal, niczym tykająca bomba zegarowa, mogą stanowić zagrożenie dla porządku społecznego. Odpowiedź Benthama brzmiałaby następująco: trzeba sprawić, żeby sami zaczęli się kontrolować. Sięgnął zatem po rozwiązanie, które zastosował wobec skazańców. W tym przypadku nie chodziłoby jednak o konkretne jednostki, ale o wyjątkowo złożoną i liczną grupę społeczną. Jak jednak to osiągnąć? Jak skłonić ludzi, żeby zaczęli działać wbrew swojemu najlepiej pojętemu interesowi społecznemu?
22W projekcie angielskiego reformatora można wyróżnić dwie zdecydowanie nowe strategie, w których pokładał wyraźnie największe nadzieje. Dla niego źródłem zagrożenia była nieokiełznana masa ludzka i niezróżnicowany tłum, który szczególnie trudno kontrolować i którego działania nie sposób jest przewidzieć, gdyż podejmowane są w atmosferze silnych, zbiorowych emocji i uniesień. Dlatego zalecał zarządcom kolejnych placówek konsekwentne działanie zgodnie z zasadą „dziel i rządź”36. Po pierwsze, należy wpierw osłabić pracę obecnych mechanizmów sprzyjających integracji środowiska biednych. Dlatego postulował zlikwidowanie przez rząd Friendly Societies, czyli społecznych kas oszczędnościowo-zapomogowych37. Po drugie, należy bezwzględnie wykorzystywać naturalne podziały wśród niższych warstw społecznych. Wskazane jest także tworzenie samemu kolejnych szczelin i pęknięć, które rozbijałyby solidarność ubogich. Oczywiście, wszystkie te działania powinny być prowadzone w sposób wyjątkowo subtelny i dyskretny, tak żeby podopieczni Kompanii nie przejrzeli całego planu38.
23W ramach tworzenia nowych podziałów społecznych Bentham planował powołać instytucję Guardian Elders, a więc osób dojrzałych wiekiem i odznaczających się dobrym charakterem, które czuwałyby nad odpowiednim wychowaniem młodych podopiecznych, a szczególnie tych, których dziś określić można jako podatnych na złe wpływy otoczenia. Obawiał się, że młody człowiek przebywający w placówce będzie miał zbyt dużo okazji, żeby zetknąć się z nieodpowiednimi ludźmi. Zatem rolą Guardian Elders, czyli nowej starszyzny, było blokowanie procesu moralnej korupcji. Dlatego wszelka komunikacja z młodymi ludźmi powinna się odbywać w obecności zaufanych jednostek. Zamierzał w ten sposób uczynić użytecznymi dla Kompanii przynajmniej część osób, które ze względu na swój podeszły wiek nie były już w stanie wykonywać żadnej pracy fizycznej.
24W przypadku klasycznego modelu Panoptykonu Bentham starał się utrzymać bardzo wyraźną opozycję pomiędzy więźniami a strażnikami. W pismach o ubogich zdaje się natomiast świadomie odstępować od tej zasady. W sytuacji, gdy w wyniku podziału tworzą się nowe, mniejsze i łatwiejsze w zarządzaniu grupy, można część z nich obdarzyć przywilejami. Zależało mu jednak na zdecydowanie bardziej intensywnej modyfikacji charakteru więzi pomiędzy ubogimi. Jak rozbić solidarność międzyludzką i osłabić dążenie do współpracy i pomocy? Trzeba sprawić, żeby ubodzy zaczęli ze sobą rywalizować. Należy zatem stworzyć takie warunki, w ramach których przywileje staną się nagrodami dla najlepszych. Dlatego planował wprowadzenie systemu nagród, które miały motywować podopiecznych do cięższej pracy i być wyrazem uznania ze strony przedstawicieli władzy. Zgodnie z zasadą optymalizacji kosztów nowe szczególne względy, jakimi będą cieszyć się wybrani podopieczni, poza mikrokosmosem Kompanii miały nie mieć praktycznie żadnego znaczenia finansowego39. W ten sposób, kalkulował zapewne, posłuszeństwo zostanie wynagrodzone, a beneficjenci systemu będą bronić za wszelką cenę swojego nowego, uprzywilejowanego statusu.
25Jak wyglądały te dodatkowe nagrody? Wiadomo, że Bentham pozbawił biednych prawa do prywatności. Jednak ci, którzy zasłużyli na zaufanie, mogliby otrzymać na określony czas do swojej dyspozycji specjalne przegrody (screens) pozwalające na konstruowanie własnych, tymczasowych przestrzeni quasi-prywatności. Oczywiście, jak podkreślał, oni także każdej chwili powinni być gotowi na inspekcję. Uznał jednak, że taka nagroda stanowić będzie niewystarczającą podnietę (excitement) dla konkurentów (competitors), dlatego zaproponował wiele dalszych strategii motywacyjnych. Chciał za pomocą nieznacznych kwot pieniędzy wypłacanych nielicznym ubogim wpływać pozytywnie na zachowanie szerokiej konkurencji (opmi 523), czyli zwiększać wysiłek (exertion) wkładany w codzienną pracę. Najwięcej miejsca poświęcił opisowi nagród, które nazwał honorowymi (honorary-reward) (opmi 523). Były one dla niego szczególnie interesujące, ponieważ „W tym przypadku, nagroda nic nie kosztuje” (opmi 523). Zalecał stosowanie tego typu nagród przede wszystkim wobec unripe hands (opmi 523), czyli jednostek sklasyfikowanych jako nieodpowiedzialne, które mogłyby roztrwonić otrzymane pieniądze. Takim wyrazem uznania dla osiągnięć i działań podopiecznych mogły być, zdaniem Benthama, „pierwszeństwo przy stole lub w innych sytuacjach” (opmi 523). Odebrał zatem temu rodzajowi nagród wartość ekonomiczną, aby nadać im symboliczną. Wyróżniający się zaangażowaniem ubodzy mogli liczyć na pierwszeństwo (precedence), czyli honorowe miejsce podczas organizowanych przez Kompanię publicznych procesji i ceremonii (pmi 125).
26Ogólna strategia Benthama polegająca na wzmacnianiu rywalizacji zdaje się doskonale wpisywać w logikę społeczeństwa kapitalistycznego. Bez trudu jednak rozpoznać można w tym działaniu charakterystyczny dla krajów socjalistycznych model indywidualnego współzawodnictwa w ramach ruchu stachanowskiego. Podopieczni Kompanii nie otrzymywaliby wprawdzie dyplomów i medali, ale Bentham również planował wprowadzenie elementów różnicujących ubiór (distinction in dress), które opisywał także jako odznaczenia (decoration) (opmi 523). W ten sposób wyróżnialiby się w przestrzeni publicznej i stanowili wzór dla innych. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że rywalizacja może prowadzić także do wzbudzania w podopiecznych niespołecznych pasji (dissocial passions), czyli rozczarowania, zazdrości czy też pragnienia zemsty. Uznał jednak, zgodnie z rachunkiem szczęśliwości, że narzędzie to w rękach zręcznego zarządcy sprawi, iż potencjalne dobro przewyższy bez wątpienia niekorzystne skutki (opmi 523). Na rozbijaniu solidarności i wzbudzaniu ducha nieustannej rywalizacji jednak nie poprzestał. Ostatnim etapem procesu ujarzmiania było powiązanie obowiązków biednych z ich ekonomicznym interesem. Planował sprzedaż niewielkiej liczby, pozbawionej w zasadzie jakiejkolwiek realnej wartości, akcji Kompanii zaufanym podopiecznym. W ten sposób za symboliczne pieniądze kupowano by ich całkowitą lojalność. Zgodnie z kapitalistycznym światopoglądem zakładał, że najlepszą motywacją będzie ta o charakterze ekonomicznym. W ten iście diaboliczny sposób chciał scementować związek pomiędzy placówkami Kompanii a jej podopiecznymi, którzy konsekwentnie stawaliby się swoimi własnymi nadzorcami40.
27Wyraźnie widać, że zaprojektował nie tylko system nagród, ale także wewnętrzny system społecznych dystynkcji, który skutecznie osłabiał solidarność podopiecznych. Wstępne upokorzenie jest częścią złożonej strategii. Rozbita i osłabiona jednostka zostaje następnie dowartościowana przez przedstawicieli władzy. Początkowa dezorientacja, którą wzmacnia umieszczenie człowieka w mikrokosmosie instytucji totalnej rządzącej się nieznanymi mu zasadami, ustępuje wraz z przystosowaniem się do reguł placówki. Praca i posłuszeństwo zostają wynagrodzone, a jednostka odzyskuje poczucie godności i wiary we własne siły, ale już na zasadach wyznaczonych przez Benthama. Zaprojektował on ten proces zgodnie z przyjętymi założeniami, a więc niewielkim kosztem i w bardzo zawoalowany sposób.
28W porównaniu z listami o Panoptykonie i klasycznym modelem więzienia widać wyraźną modyfikację całego projektu. W przypadku Panoptykonu-więzienia mechanizm dyscyplinarny ma przede wszystkim charakter psychiczny. Jednostka odcięta od kontaktu z innymi ma uwewnętrznić wszechobecne spojrzenie władzy i w ten sposób zacząć sama kontrolować swoje działanie. Tymczasem projektując zakłady pracy przymusowej, Bentham przenosi bardzo wyraźnie punkt ciężkości na techniki o charakterze społecznym. Tłumaczy to brak w zasadzie jakiegokolwiek zainteresowania psychologią człowieka ubogiego41. Dlatego w przypadku pism dotyczących biedy i państwowej pomocy materialnej można mówić o Benthamie socjologu, który stara się tak manipulować relacjami społecznymi i procesami grupowymi, żeby masy biednych i ubogich zaczęły same się nadzorować i karać, przekształcając w ten sposób w posłuszną siłę roboczą.
Świadomość sytuacyjna
29W 1797 r. angielski filozof zwrócił się do Arthura Younga, redaktora „Annals of Agriculture, and other useful Arts”, z prośbą o wydrukowanie przygotowanego przez niego kwestionariusza. Czytelnicy pisma mieli go następnie wypełnić i odesłać z powrotem. Bentham chciał w ten sposób zdobyć statystyczne informacje dotyczące osób wymagających wsparcia i oszacować skalę kryzysu. Już sam układ przesłanej Youngowi ankiety, którą zatytułował Table of Cases calling for Relief, przywodzi na myśl taksonomiczne systemy klasyfikacji zwierząt (toc lvii). Ubogich trzeba bowiem nie tylko precyzyjnie policzyć. Kłębiące się masy ludzkie należy równocześnie odpowiednio zróżnicować, zaklasyfikować i włączyć w systematyczny układ, aby następnie móc nimi skutecznie zarządzać. Interesujące są także kryteria, którymi Bentham się posłużył. Wyraźnie zainteresowany był tylko tymi, którzy w jego oczach mogli w obliczu skrajnie trudnej sytuacji życiowej zdecydować się na desperackie i radykalne kroki. Z tego względu nie uwzględnił w swoim kwestionariuszu żebraków, prostytutek czy drobnych złodziei. Postrzegał ich bowiem jako jednostki, które świadomie zdecydowały się na życie na marginesie, żeby wykorzystywać naiwność i dobroduszność pozostałych członków społeczeństwa. Środowisko to nie stanowiło w jego oczach potencjalnego ogniska zapalnego i realnego zagrożenia dla porządku społecznego. To głodne masy nowych biednych i potrzebujących były dla niego nie tylko cierpiącymi, którym należy pomóc w imię solidarności i w duchu miłosierdzia, ale przede wszystkim wyjątkowo niebezpieczną, polityczną siłą. Dlatego też w przypadku kwestionariusza przesłanego Youngowi zasadnicze kryteria to przydatność i zdolność do wykonywania pracy zarobkowej. Bentham wyraźnie lękał się bezrobocia. Było ono dla niego równoznaczne z bezczynnością umysłu, który łatwo mógłby zostać zatruty szkodliwymi i niezwykle niebezpiecznymi ideami. Eksperyment z ankietami dla czytelników „Annals of Agriculture” zakończył się niepowodzeniem. Bentham otrzymał bardzo mało zwrotów, dlatego musiał opierać się później przede wszystkim na własnych przypuszczeniach i szczątkowych danych.
30Przedstawił zatem wiele dalszych rozwiązań instytucjonalnych, których celem, jak zapewniał czytelnika, była pomoc i ułatwienie życia członkom niższych warstw społecznych. Już zgodnie z założeniami przedstawionymi w trzecim eseju o prawach ubogich zakładał utworzenie sieci (network) lub łańcucha (chain) placówek (epl 66). Na terenie każdej z nich miała działać instytucja świadcząca ubogiej ludności usługi finansowe, takie jak udzielanie pożyczek (Poor Man’s Loan Office) czy prowadzenie kont oszczędnościowych (Poor Man’s Bank). W ten sposób planował uchronić biednych przez pazernością prowadzących lombardy i zaproponować potrzebującym pomocy wsparcie finansowe na zdecydowanie uczciwszych warunkach. Dodatkowo liczył na wyrobienie w niższych warstwach społecznych zdrowego nawyku oszczędności. Oprócz tego zakładał prowadzenie zajazdów dla biednych (Poor Man’s Inns) (epl 92). Miał świadomość, że osoby niemajętne zmuszone często trudną sytuacją życiową poszukują szczęścia w innych rejonach Anglii. W takiej sytuacji nierzadko biedni padają ofiarami nieuczciwych przedsiębiorców prowadzących gospody, wykorzystujących ich niewiedzę, desperację i naiwność. Przepłacając za noclegi, ubodzy dodatkowo się rujnują, zamiast poprawić swoją życiową sytuację. Za tymi wszystkimi łagodnymi urządzeniami, którym daleko do technik przymusu i represji stosowanych wobec nędzarzy, skrywa się jednak niezwykle rozbudowany model zarządzania populacją dzięki rozwiniętej infrastrukturze kontroli. Pamiętać należy o tym, iż Bentham zakładał wszechobecną i uporczywą księgowość (book-keeping) (pmi 152). Było to konieczne rozwiązanie, które pozwalało precyzyjnie śledzić „rozliczenia” między ubogimi a Kompanią. W księgach miały zostać opisane wszystkie aspekty funkcjonowania każdej placówki, a kopie miały bezustannie spływać do znajdującej się w metropolii centrali42. Dzięki procedurze rejestracji i akumulacji danych Kompania uzyskałaby bardzo dokładne informacje dotyczące kondycji finansowej znacznej części społeczeństwa, co pozwoliłoby niezwykle trafnie zidentyfikować osoby znajdujące się w trudnej sytuacji, aby następnie uczynić z nich kolejne ofiary przymusowych obozów pracy. Wciągając ubogich w nadzorowany przez nią system sprawujący władzę, zyskiwano nie tylko wiedzę, ale także realną kontrolę nad ich finansami. Podobnie strategicznie rozmieszczona sieć Panoptykonów przeznaczonych dla biednych pełniłaby także rolę infrastruktury kontroli migracji. Gospody dla ubogich stałyby się w utopijnym świecie Benthama odpowiednikami dzisiejszych punktów kontrolnych (check points, passage points), a więc na przykład punktów kontroli bezpieczeństwa na lotniskach pozwalających określić tożsamość przemieszczających się po terytorium kraju jednostek43. Im więcej biednych stałoby się „użytkownikami” tego systemu, tym pełniejszy byłby nadzór nad niższymi warstwami. Dzięki zaprojektowanej przez Benthama sieci instytucji pomocy społecznej aparat państwa mógł bezustannie obserwować funkcjonowanie tkanki społeczeństwa i gromadzić kluczowe informacje dotyczące np. skali migracji oraz ich kierunków. Wszystko to, łącznie z wiedzą na temat zamożności społeczeństwa, stanowiło bezcenne dane z punktu widzenia przedstawicieli warstw uprzywilejowanych, których członkowie niemalże panicznie obawiali się zamieszek i rozruchów. Państwo opiekuńcze, monitorując bezustannie kondycję finansową biednych, a także kierunki oraz skalę migracji, mogło znacząco poprawić swoją świadomość sytuacyjną, a co za tym idzie, także skutecznie przewidywać możliwe zagrożenia, unikać ich i aktywnie im przeciwdziałać.
31Zdaniem Benthama, przemiany społeczne i cywilizacyjne, takie jak konsekwentny podział pracy, mechanizacja produkcji i industrializacja, doprowadziły do gwałtownej urbanizacji i narodzin miast przemysłowych. W efekcie tych procesów wyłoniły się całkowicie nowe zjawiska o charakterze społecznym. W ten sposób rozróżnienie na wewnętrzne, czyli psychiczne, predyspozycje do prowadzenia nieuporządkowanego życia i zewnętrzne przyczyny nędzy doprowadziło go do przekonania, że zwolennicy naturalistycznych koncepcji popełnili fundamentalny błąd. Pod koniec xviii wieku w dobie rewolucji przemysłowej nie mogło być już mowy o powrocie do sytuacji sprzed kryzysu demograficznego i społecznego. Dodatkowo uważał, że wiara abolicjonistów we wspólnotę odrodzoną za sprawą miłosierdzia okazanego nielicznym i pokładanie nadziei we wdzięczności ze strony ocalonych przed głodem są świadectwami skrajnej naiwności. Biednym nie można w żadnym przypadku ufać, a na pewno nie wolno liczyć na serdeczne uczucia wobec zamożnych dobroczyńców. Trzeba ich traktować jak dzieci, jeśli nie jak wrogów44, lub nawet jak groźne i dzikie zwierzęta, które należy wpierw ujarzmić i następnie wytresować45. Cóż nie nadawałoby się do tego celu lepiej niż Panoptykon? Podopieczni Kompanii, zgodnie z fundamentalnym założeniem panoptycznej maszynerii władzy, mieli jeść, spać i pracować w tych samych pokojach (opmi 505). Poddane stałej inwigilacji centralnej nieprzebrane rzesze nędzarzy, żebraków i prostytutek trzeba było przetworzyć w jednostki niestanowiące dłużej zagrożenia dla warstw posiadających, ale także przydatne nadchodzącemu społeczeństwu utylitarnemu.
32Równocześnie Bentham był głęboko przekonany, że ubodzy i nędzarze potrzebują pomocy ze strony państwa. Odpowiadając na pytanie o konieczność udzielania wsparcia, w pierwszej kolejności wskazywał na ludzką solidarność (humanity) (epl 10). Jednak niższe warstwy społeczne w jego odbiorze stanowiły także źródło realnego zagrożenia dla stabilności struktury społecznej, a co za tym idzie – dla grup uprzywilejowanych i posiadających. Dlatego też obecny w jego pismach bardzo niekonsekwentny stosunek do osób ubogich i potrzebujących sprawiał i do dziś sprawia badaczom jego twórczości wiele kłopotów46. Wydaje się, że ostatecznie zwyciężył lęk, a cały projekt pomocy społecznej nabrał zdecydowanie dyscyplinarnego charakteru47. W ten sposób powstał niemalże modelowy przykład karceralnego humanitaryzmu, na który miała składać się sieć instytucji dziś określanych mianem obozów lub ośrodków odosobnienia (detention centers)48.
Notes de bas de page
1 L. C. Boralevi, Bentham and the Oppressed, s. 96.
2 Ch. Evans, Revolution Debate: Britain in the 1790s, I.B.Tauris, London–New York 2006, s. 87; J. Bohstedt, The Politics of Provisions: Food Riots, Moral Economy, and Market Transition in England, C. 1550–1850, Routledge, London 2010, s. 167.
3 Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 1–2.
4 Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 88; J. Bohstedt, The Politics of Provisions, s. 173–175.
5 Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 33.
6 J. Bohstedt, The Politics of Provisions, s. 10.
7 Ch. Evans, Revolution Debate, s. 88–89.
8 Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 33.
9 M. Quinn, Editorial Introduction, w: J. Bentham, Writings on the Poor Laws. Vol 1, Clarendon Press, Oxford 2001, s. xiii.
10 Historia postaw opiekuńczych oraz instytucji pomocy ubogim i nędzarzom zob. B. Geremek, Litość i szubienica. Dzieje nędzy i miłosierdzia, Warszawa 1989.
11 Za życia Benthama kwestia pomocy ubogim stała się także przedmiotem namysłu w kręgach polskich intelektualistów. Niezwykle istotnym głosem jest praca Fryderyka Skarbka O ubóstwie i ubogich (1827). Należy zwrócić uwagę także na propozycję Stanisława Staszica utworzenia dobrowolnych domów zarobkowych dla młodocianych i dorosłych. Zob. D. Raś, Rodziny ubogie i przestępczość…, s. 27–30.
12 Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 95.
13 Tamże, s. 79.
14 M. Dean, The Constitution of Poverty: Towards a Genealogy of Liberal Governance, Routledge, London 2013, s. 173–192; Ch. Evans, Revolution Debate, s. 96–97.
15 A. Mbembé, Necropolitics.
16 Zob. także: Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 90.
17 Najmocniej w społeczeństwie brytyjskim wybrzmiały słowa innego z abolicjonistów. Thomas Malthus w dziele zatytułowanym Prawo ludności (1798), wskazując na ścisły związek pomiędzy procesami demograficznymi a rozwojem społeczno-gospodarczym, ostrzegał czytelników przed gwałtownym przyrostem naturalnym. Angielski duchowny przekonywał, że nadmiar rąk do pracy doprowadzić musi do sytuacji, w której zarobki robotników będą stopniowo spadać, a oni sami – zamiast poprawiać swoje standardy życiowe – zaczną się konsekwentnie pogrążać w nędzy. Dlatego w już nieodległej przyszłości nie będzie możliwości, żeby zapewnić wyżywienie dla wszystkich brytyjskich obywateli, przekonywał Malthus. Deficytu żywności i depopulacji nie da się w żaden sposób powstrzymać i prędzej czy później staną się one faktami, gdyż jest to prawo natury, którego działanie już nie raz można było obserwować w historii ludzkości (T. Malthus, Prawo ludności, przeł. K. Stein, Kraków 1925, s. 89–90). Wsparcie okazywane biednym tworzyć miało wyłącznie podmioty niesamodzielne i ubezwłasnowolnione, a więc całkowicie bezużyteczne z punktu widzenia industrialnego i kapitalistycznego społeczeństwa. Kształtowałoby się w ten sposób bowiem tylko jednostki bez inicjatywy, które nie troszczą się o własną przyszłość i są mniej produktywne. Dlatego też, przekonywał Malthus, trzeba w przypadku pomocy społecznej znieść system zapomóg parafialnych i oprzeć się przede wszystkim na „indywidualnej dobroczynności” (tamże, s. 83). Majętni obywatele bardzo dobrze znają przecież mieszkańców swojej gminy i dlatego umieją trafnie wskazać tych, którzy ze względu na swoją pracowitość mogą być wartościowymi członkami społeczeństwa, zatem zasługują na wsparcie (zob. Ch. Evans, Revolution Debate, 98–102). Rozwiązanie to Malthus określił mianem paliatywnego (T. Malthus, Prawo ludności, s. 82). W pismach Benthama dotyczących ubogich nie można odnaleźć żadnego odwołania do koncepcji Malthusa, gdyż obaj autorzy pracowali równolegle nad swoimi tekstami.
18 M. Quinn, Editorial Introduction, s. xiii.
19 L. C. Boralevi, Bentham and the Oppressed, s. 100.
20 Zob. także: Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 170.
21 Ogólna historia pomocy społecznej uwzględniająca ustawodawstwo angielskie zob.: J. Radwan-Pragłowski, K. Frysztacki, Społeczne dzieje pomocy człowiekowi: od filantropii greckiej do pracy socjalnej, Śląsk, Katowice 1998. Zob. także rozdział Europejska myśl społeczna wobec kwestii ubóstwa w pracy: M. Piotrowska-Marchewa, Nędzarze i filantropi. Problem ubóstwa w polskiej opinii publicznej w latach 1815–1863, Toruń 2004.
22 Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 214.
23 Tamże, s. 209.
24 Tamże, s. 162.
25 Tamże, s. 5.
26 Tamże, s. 87.
27 Niewolnicy Apple’a. Wyzysk i opór w chińskich fabrykach Foxconna, red. P. Ngai, L. Huilin, G. Yuhua, S. Yuan i R. Ruckus, przeł. M. Walulik, Poznań 2013.
28 L. C. Boralevi, Bentham and the Oppressed, s. 105.
29 Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 168.
30 Bentham zwraca uwagę na to, że sieć dwustu pięćdziesięciu Panoptykonów ułatwi przede wszystkim podróż ubogim, którzy nie mają na nią środków finansowych, a także nierzadko sił. Ich przyjaciele będą mogli też bez trudu odwiedzać ich w pobliskich placówkach Kompanii (opmi 502). Ten ostatni argument jest dość istotny. W dyskusji nad więzieniami typu supermax w Stanach Zjednoczonych często podkreśla się, że stawiane są one na ziemi oddalonej od jakichkolwiek miast. Oczywiście ułatwia to kontrolowanie więźniów, ale główna przyczyna tego stanu rzeczy ma charakter ekonomiczny. Taka ziemia jest po prostu najtańsza. Skutki tego rozwiązania są jednak bardzo dolegliwe dla osadzonych, ponieważ ich najbliższych często nie stać na dojazd do więzienia albo nie mają czasu na tak długie podróże. W efekcie osadzeni czują się jeszcze bardziej odizolowani nie tylko od społeczeństwa, ale również od swoich rodzin.
31 G. Himmelfarb, Bentham’s Utopia: The National Charity Company, „Journal of British Studies” 1970, vol. 10, s. 88. Uzasadniał on wprowadzenie tego systemu na dwa sposoby. Przede wszystkim jako niezbędne zabezpieczenie przed bliżej nieokreślonymi obcymi. Któż jednak chciałby wkraść się do obozu pracy przymusowej? Bahmueller sugeruje, iż obcy symbolizuje w tym przypadku to, co przygodne i przypadkowe. Zatem próba całkowitego odizolowania podopiecznych Kompanii nie jest podyktowana lękiem przed jakimś konkretnym zewnętrznym intruzem, szpiegiem czy też zagrożeniem, ale raczej pragnieniem totalnej kontroli nad wydarzeniami wewnątrz kompleksu (Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 161).
32 P. Schofield, Bentham, s. 82; Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 105.
33 Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 152.
34 Tamże, s. 150.
35 Tamże, s. 158.
36 Tamże, s. 124.
37 Tamże, s. 123–124.
38 Tamże, s. 125.
39 Tamże, s. 125.
40 Tamże, s. 125.
41 L. C. Boralevi, Bentham and the Oppressed, s. 112.
42 Zob. także: G. Himmelfarb, Bentham’s Utopia, s. 86–87.
43 F. Klauser, Surveillance and Space, sage, London 2016, s. 76.
44 Ch. F. Bahmueller, The National Charity Company, s. 87.
45 Tamże, s. 129.
46 Bentham był przekonany także, że rozwiązanie polegające na naturalnym zmniejszeniu populacji biedoty poprzez wstrzymanie pomocy można by ewentualnie zastosować w przypadku Szkocji. Niższe warstwy społeczne od wieków przyzwyczajone są tam do głodu. Tymczasem w przypadku Anglii i Walii takie działania mogłyby tylko sprowokować zamieszki i doprowadzić do katastrofy: „WSzkocji, a przynajmniej w pewnych częściach Szkocji, ludzie nie mają nic przeciwko głodowi, ponieważ (jak sami twierdzą) przywykli do niego [podkreśl. – J.B.]. Natomiast w Anglii nie przywykli i mogli by go nie znieść” (psc 150).
47 Zdaniem Boralevi, gdyby Bentham był konsekwentny w swoim myśleniu o szczęściu i nowych zjawiskach społecznych, to jego koncepcja mogłaby w dużym stopniu upodobnić się do klasycznego marksizmu, jak w przypadku koncepcji Williama Godwina (L. C. Boralevi, Bentham and the Oppressed, s. 97).
48 K. Oliver, Carceral Humanitarianism: Logics of Refugee Detention, University of Minnesota Press, Minneapolis 2017.
Le texte seul est utilisable sous licence Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0. Les autres éléments (illustrations, fichiers annexes importés) sont « Tous droits réservés », sauf mention contraire.
Maszynerie afektywne
Literackie strategie emancypacji w najnowszej polskiej poezji kobiet
Monika Glosowitz
2019