2. Nie jest dobrze
p. 126-136
Texte intégral
A. Zagasnął blask dzienny
1Adam Mickiewicz (1798–1855)
2Miałem dziwny sen, może i nie całkiem senny
Zdało mi się, że nagle zagasnął blask dzienny,
A gwiazdy, w nieskończoność biorąc lot niezwykły,
Zbłąkawszy się, olsnąwszy, uciekły i znikły
Bez nadziei powrotu. Ziemia lodowata
Wisiała ślepa pośród zaćmionego świata.
Ranki weszły, minęły, ale dnia nie było –
I wszystkie namiętności zatłumiła trwoga.
Serce rodu ludzkiego jedną rządzą biło,
Cały ród ludzki prosił o jedno u Boga:
O światło. – Wszystko płonie: i wspaniałe gmachy
Panów koronowanych, i wieśniacze dachy.
Domy świata całego jako lampy płoną,
Miasta na kształt ogromnych stosów zapalono
I tłum ludzi dookoła pożarów się tłoczy;
Chcą jeszcze raz ostatni zajrzeć sobie w oczy.
O, jak zazdrości godni ci, co się przywlekli
Przed oblicze ognistej Etny albo Hekli!
Jak błogosławią wieczne wulkanów pożogi,
Wszyscy z jednym uczuciem nadziei i trwogi!
Rzucono ogień w puszce; i doczesnym blaskiem
Puszcze gorą, ciemnieją i walą się z trzaskiem;
Zaryły się w popiele drzew strawione czoła
I zagasły na wieki – znowu noc dokoła.
I twarz ludzi z rozpaczy nie po ludzku błyska
Odbijając ostatnie promyki ogniska.
Jedni padli i oczy schowawszy łzy leją,
Drudzy na chudych łokciach podparłszy się śmieją.
Ten biega tu i ówdzie, suche żagwie zbiera,
Karmi niknącą iskrę i w niebo poziera –
Nieporuszone widzi czarnych chmur zasłony,
Jak kir nad nieboszczykiem światem rozciągniony –
Znowu pada i bluźni, i w piasku się ryje,
Targa włos, zgrzyta zębem, ręce gryzie, wyje.
Dzikie ptastwo strwożone, skrzydły obwisłemi
Mocując się daremnie, czołga się po ziemi
Drapieżny zwierz, co w lasach i pustyniach żyje,
Jak swojski ciągnie w miasto. Gadziny i żmije
Pełzną ludziom pod nogi i żądłami syczą,
Nie kaleczą – i głodnym stają się zdobyczą.
Wojna, nieco ustała, wybuchnęła znowu:
Głodni żelazem sobie szukali obłowu
I z zakrwawionym kąskiem na stronie usiedli,
I w milczeniu rozpaczy samotni go jedli.
Nie została miłości iskra w ludzkim łonie,
Jedna była na całej ziemi myśl – o zgonie
Niechybnym i niesławnym – ząb głodu pożerał
Wszystkich – i narodami świat cały wymierał.
Nikt nie myślał o kości i o ciał pogrzebie,
Chudy karmił się jedząc chudszego od siebie.
Psy darły swoich panów. Jeden pies zachował
Wierność panu swojemu; żywego pilnował,
Teraz się umarłego wyżywieniem trudzi:
Znosi zdechłe lub słabe bydło, ptastwo, ludzi,
Sam nie dotknął pokarmu; z żałosnymi jęki
Lizał twarz pana swego, głaskał się u ręki,
Co go już nie głaskała – i zdechł. – I nareszcie
Wszyscy ludzie wymarli. – (...)
3PRZEDRUK ZA: Adam Mickiewicz, Ciemność (z Byrona), w: Dzieła, Wydanie Narodowe, Warszawa 1948, t. 1, s. 209–211, w. 1–58.
B. Ostatnia godzina wybiła
4Zygmunt Krasiński (1812–1857)
5Góry i miasta rozleciały się z trzaskiem. Wszystko się zmieszało, światło z ciemnością, z gwiazdami słońce. Ostatnia godzina dla materyi wybiła i zdało mi się jakbym był świadkiem sądu ostatecznego z tem strasznem przeświadczeniem, że i ja jemu podlegam. (...)
6PRZEDRUK ZA: Zygmunt Krasiński, Marzenie, w: Pisma Zygmunta Krasińskiego, wydał, objaśnił i wstępem poprzedził Józef Kallenbach, Warszawa–Kraków–Lwów–Poznań 1922, s. 32.
C. Tyle prawie jak w Egipcie
7Ambroży Grabowski (1782–1868)
Rok 1831.
8Klęski, które nieszczęśliwą Polskę w r. 1831
gnębiły, a było ich u nas tyle prawie, jak w Egipcie:
9Nieurodzaj. Za pierwsze ogniwo łańcucha klęsk, których nieszczęśliwa Polska w r. 1831 doznała, zaznaczyć trzeba chybiony urodzaj wszelkich płodów rolnych w r. 1830. Chociaż to słynna z żyzności ziemia nasza, przecież w roku tym tak skąpe dała zbiory, iż się ledwo zasiewy wróciły. Nie można z pewnością wskazać przyczyny tego nieurodzaju, gdyż w r. 1830 nie było ani zbytniej posuchy, ani długotrwałych deszczów, i najpodobniej, że uporczywa zima r. 1829–30 szkodziła jesiennym zasiewom. Chybiły wszelkie zboża, mały był zbiór siana, nie udały się jarzyny, nie zrodziły się ziemniaki (owa roślina, której uprawa tak się rozszerzyła i z powodu której chłopek nasz, tym surogatem chleba żyjący, właściwie soła‑no‑phagiem, nazwanym być może) tak, że ledwo w czwartej części zwykłego doszły plonu.
10Drożyzna. Skutkiem powyższej przyczyny, mieliśmy nader wielką drożyznę: w r. 1831 funt mięsa od gr. 5 doszedł do gr.12 – cena chleba prawie potroiła się; kaszki drobnej tatarczanej kwarta podniosła się od gr. 12 do zł. pol. 1; śmietany kwarta także doszła od gr. 12 do zł. pol. 1; masła garniec od zł. 4 do zł. 10; kurczęta od gr.5 do zł. pol. 1 i gr. 12. Stąd też przez cały ten rok nie jadłem drobiu, który też jak i wszelki nabiał podrożał z tego powodu, że z Warszawy najechało się do Krakowa mnóstwo osób, a szczególniej kobiet, które, odsuwając się od teatru wojny, całe lato tu przemieszkiwały.
11Ziemniaki do sadzenia płacone były na wiosnę r. 1831 korzec po zł. pol. 1:2.
12Stagnacya. Gdy wielka sprawa narodu, chcącego byt swój wywalczyć i rozszarpaną ojczyznę w jedno złączyć ciało, wszystkich zajęła uwagę, przeto nastąpiła wielka stagnacya w zarobkowaniu, która się najdotkliwiej uczuć dała trudniącym się handlem i wyrobem rzeczy, niewchodzących do liczby koniecznych potrzeb życia.
13W gronie tych znalazłem się i ja z moją księgarnią. Nikt prawie przez cały ten rok nie zapytał się o książkę; wyludniły się szkoły, bo prawie wszystka młodzież doroślejsza poszła do wojska – i cały ten czas tylko czytano gazety. Jedynie rzemiosła niektóre, jak np.szewcy, krawcy, siodlarze, rymarze it. p., którzy robili ubiory i potrzeby wojenne dla wojska narodowego, na brak zarobku uskarżać się nie mogli. Również i spekulanci dobre mieli żniwo, bo dostarczali broni (tajemnie sprowadzanej z Austryi). skór, płótna, sukna, koni itd.
14Brak gotowizny. Jak zwykle w czasie wojny wszelkie papiery kursowe upadają w kredycie (niewątpliwie wszyscy jeszcze pamiętają ogromne straty poniesione na bankocetlach austryackich1), tak i teraz upadły w kredycie papiery bankowe Królestwa Polskiego. Brzęczące pieniądze srebrne tak znikły, że nie dopatrzył się nikt dukata, talara ani dwuzłotówki, i tylko krążył po ręku lichy bilon i bilety bankowe, które chcąc przemienić na gotowiznę, stracić było trzeba 20–25 od sta. Z tego powodu zdrożało wszystko, a lud wiejski wcale tych papierów nawet przyjmować nie chciał.
15Cholera morbus. Straszna ta choroba wyszła z Azyi; najprzód zjawiła się w Rosyi, a w czasie tej wojny po starciu korpusu rosyjskiego gen. Pahlena pokazała się i w wojsku naszem. Przeciągła ona przez całą Europę, doszła i do Ameryki i miliony ludzi sprzątnęła. Szczególniej lud ubogi, nędznie żyjący, ludzie oddani nalogowi pijaństwa i nieporządnie żyjący ofiarą jej padali. Pierwszym jej objawem były womity i laksowanie gwałtowne – a chory dotknięty nią w kilka godzin życie kończył. Na zamku krakowskim (w pałacu królów!) urządzony był szpital choleryczny, dokąd co chwila znoszono chorych, w łóżkach umyślnie na to przeznaczonych, zieloną ceratą krytych – a w wieczór zwykle wywożono pełne wozy nieboszczyków. Wszędzie po wsiach urządzone były osobne cmentarze dla zmarłych na cholerę, które jako pomniki tej strasznej klęski długo o niej świadczyć będą.
16Gwałtowność tej choroby wykaże najlepiej definicya jej przez jednego doktora angielskiego: „Jest to choroba, która się od tego zaczyna, na czem się inne kończą, t. j. od śmierci”.
17Zamknięcie granic. Pod pozorem cholery otoczone były granice austryackie od Królestwa Polskiego i Rzpltej Krakowskiej ścisłymi kordonami wojskowymi. W odległości kilkudziesięciu kroków jeden od drugiego stał żołdak na straży i nielitościwie strzelał do chcących przejść przez granicę, a nawet pod zamkiem krakowskim wśród Wisły młody człowiek został zabity, a kobieta postrzeloną. A tymczasem cholera grasowała nadzwyczaj srogo (i daleko gwałtowniej niż u nas) poza kordonami. Takież było zamknienie i od strony Prus, i tak byliśmy tu w Krakowie ściśnieni, jak gdyby w jakiej twierdzy oblężonej. Znikąd nie mieliśmy dowozu żywności, związki między jednym a drugim brzegiem Wisły były przecięte, a to wszystko z przyczyny, aby nieszczęśliwym Polakom znikąd pomocy nie dawano.
18Resztę klęsk już tylko ogółem wspomnę, a te były: wojna z okropnymi skutkami, rabunek wszelkiej własności, zabieranie i wywożenie ludzi, prześladowanie za patryotyzm, więzienie najgodniejszych osób – zgoła wszelkie złe, jakie tylko rodzaj ludzki ucisnąć może, i nie pozostawało tylko oczy wznieść ku niebu i mówić:
Któżby o Boże, wytrwał na tej ziemi,
Któżby nieszczęściom potrafił wydołać?
Gdyby się z klęski, łzy i rany swemi
Nie mógł do ciebie odwołać!
(XXVIII).
19PRZEDRUK ZA: Wspomnienia Ambrożego Grabowskiego, wydał Stanisław Estreicher, Kraków 1909, t. 1, s. 109–112.
D. Musiała śrubka wypaść
20Julian Ursyn Niemcewicz (1791–1841)
26 kwietnia 1835
21Musiała w machinie świata lubo sprężynka jaka się zepsuć lub śrubka wypaść, wszystko bowiem idzie nie po swojemu. Dziś 26 kwietnia zimno większe jak w Gromniczną, pochmurno, grad i deszcze na przemiany. Są co to przypisują wyziewów Wezuwiusza, jakoby masa płonie z wnętrzności ziemi wyrzucając, gorącą skorupy jej zmniejszyła, jak gdyby kula ziemska więcej odbierała ciepła z wnętrza swego niżeli od słońca.
22Julian Ursyn Niemcewicz, Dzienniki 1835–1836, do druku przygotowała i przypisami opatrzyła Izabella Rusinowa, Warszawa 2005, s. 98.
E. Okropne szkody, przerwane komunikacje
23Julian Ursyn Niemcewicz (1791–1841)
24Zimno trwa, śniegi leżą zawsze, we Francji i w Anglii okropne szkody, przerwane komunikacje, zawalone drogi, ulice, w miastach mieszkańcy w domach zamknięci, brzegi morskie okryte rozbitymi okrętami, trupami, towarami.
25PRZEDRUK ZA: Julian Ursyn Niemcewicz, Dziennik 1837–1838, redakcja Izabella Rusinowa, Pułtusk 2006, s. 12.
F. W przeciągu 100 godzin
26Gazeta Codzienna, 1842
27Uczyniono takie spostrzeżenie, że pożar Hamburga zdarzył się 5go maja; spustoszenie części wyspy St. Domingo przez trzęsienie ziemi dnia 7 maja, a okropny przypadek na wersalsko‑paryzkiej kolei dnia 8 maja. Tym sposobem w przeciągu 100 godzin czasu zdarzyły się na różnych punktach kuli ziemskiej trzy katastrofy, które w historyi ludzkości zwykle nie przedstawiają się jak w długich przeciągach czasu.
28PRZEDRUK ZA: Gazeta Codzienna, 28 czerwca 1842 roku.
G. Jakieżto przygody
29Gazeta Lwowska, 1842
30Z Paryża pod dniem 28 września donoszą: Jakieżto przygody nie wydarzyły się w upłynionych dziewięciu miesiącach roku 1842! Zniszczenie wojska angielskiego w Afganistanie, pożar Hamburga, śmierć księcia Orleańskiego, pożar w Liverpoolu i mnóstwo innych strat poniesionych przez pożary, które się w Niemczech, Węgrzech, Polszcze, a teraz i we Francyji wydarzyły. Mianowicie w departamencie Sekwany i Marny powstają pożary w sposób bardzo niepokojący, prawie tak często jak w roku 1820 w Normandii. – Codziennie słychać o nowych pożarach, a przynajmniej o podpalanu; trwożliwość i niedowierzanie opanowały wszystkie umysły; z tego powodu w wielu okolicach połączyli się mieszkańcy dla odbywania ścisłej straży i dla zapobieżenia nieszczęściu, nad którym złoczyńcy potajemnie pracują. Dodajmy do tego, że się codzień wzmaga drożyzna, szczególniej co do mięsiwa, nabiału i jarzyny, przytem zupełny brak paszy dla bydła; dla tego z obawą oczekujemy nadchodzącej zimy.
31PRZEDRUK ZA: Gazeta Lwowska, 13 października 1842 roku.
H. Nic stałego nie ma
32Józef Ignacy Kraszewski (1812–1887)
Drezno 17 X 1881
33Wszystko to kiedyś pójdzie z dymem, rozproszy się i zginie. Tak bywało, jest i będzie na świecie. Stosunki się zmieniają. Nic stałego nie ma, après le tiers état teraz proletariat, po proletariacie przyjdą wibrony, robaki, meszki itp.
34Klimat też w całej Europie bardzo się zmienia, zdrowie z nim. Życie, para i elektryczność popędza w galop. Trudno wydołać (...)
35PRZEDRUK ZA: Józef Ignacy Kraszewski do brata Kajetana Kraszewskiego, w: Listy do rodziny, opracował Wincenty Danek i Stanisław Burkot, Kraków 1982, t. 2, s. 282.
Notes de bas de page
1 Bankocetli tych ogromne kwoty zostały w r. 1809 po panowaniu austryackiem w Krakowie. Później po wejściu Polaków tak upadły, że reński jeden znaczył tylko na monetę groszy polskich dziesięć, a zatem zeszły do 1/12 części wartości.
Auteurs
Le texte seul est utilisable sous licence Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0. Les autres éléments (illustrations, fichiers annexes importés) sont « Tous droits réservés », sauf mention contraire.