Zakończenie. Co dalej z literaturą kobiecą i dyskursem feministycznym w Polsce?
p. 379-406
Texte intégral
1Analizowane w tej książce teksty – literackie, publicystyczne, (auto)biograficzne, popularne – powstawały na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat. Czytane dziś funkcjonują nie tylko jako artefakty literackie, ale także historyczne: rejestrując procesy przemian polskiej kultury i społeczeństwa po 1989 roku, stanowią część zjawiska określanego przez współczesnych badaczy i badaczki literatury oraz kultury mianem „nowego dwudziestolecia”. W tym miejscu chciałabym pokusić się o podsumowanie owych przemian, jak również zastanowić się nad wyzwaniami stojącymi przed literaturą kobiecą i dyskursem feministycznym w Polsce: przyjrzeć się szansom, które się przed nimi rysują, oraz zagrożeniom, na jakie są narażone.
I. Zaangażowanie
2Badacze i badaczki polskiej literatury wskazują, że na początku lat 90. przeszła ona od fazy zaangażowanej, politycznej (charakterystycznej dla pisarstwa lat 70. i 80.) do niezaangażowanej, odpolitycznionej. Literatura przestała być wykładnią idei narodowych i/lub klasowych, przestała pełnić wyłącznie rolę służebną, a stała się przestrzenią wolności myśli i słowa, treści i formy1. W pracach Przemysława Czaplińskiego i Piotra Śliwińskiego pojawiają się szczegółowe typologie strategii pisarskich autorów i autorek debiutujących po 1989 roku, ale też twórców starszego pokolenia, dla których przełom ustrojowy stał się szansą i okazją do odważniejszej ekspresji artystycznej, a zarazem eksplorowania obszarów dotychczas marginalizowanych, a niekiedy zupełnie przemilczanych, takich jak cielesność, seksualność, pożądanie2.
3Kurs depolityzacji literatury zaznaczył się ucieczką od rzeczywistości. Chętniej niż otaczającym światem zajmowano się więc światem wewnętrznym (rozkwitła literatura psychologiczna, nastawiona na eksplorowanie stanów emocjonalnych i psychiki „ja” mówiącego), powrotem do utraconego dzieciństwa (renesans przeżywała nostalgiczna, sięgająca po poetykę mitu literatura „małych ojczyzn”), ale i do trudnego okresu dojrzewania (niezwykłą popularnością cieszyły się fabuły inicjacyjne)3. Ulubieni bohaterowie prozy lat 90., czyli dojrzewająca dziewczynka i chłopiec, a także emigranci, podróżnicy, postacie niezakorzenione – to oni stali się reprezentantami polskiej literatury i kultury okresu wczesnej transformacji: otwartej, entuzjastycznej, choć z bagażem pewnych doświadczeń; można dojrzeć w nich również metaforę Polski, przekształcającej się z niezbyt atrakcyjnej poczwarki w kolorowego motyla4.
4Kłopotliwa w tym kontekście okazała się literatura kobieca. Z jednej strony wyrastała ona z podobnych jak wyżej opisane założeń: zerwania z rolą służebną literatury i uczynienia jej przestrzenią nieskrępowanej niczym ekspresji twórczej. Z drugiej jednak strony podejmowane przez nią problemy – ciała, seksualności, ról płciowych i relacji między płciami w społeczeństwie, kulturowych konstrukcji męskości i kobiecości, ale też przemocy, dyskryminacji, wykluczenia – od dziesięcioleci definiowane były na Zachodzie jako „polityczne”. Działo się to za sprawą ruchu feministycznego, który upolitycznił to, co prywatne; jego hasła coraz odważniej przenikały do Polski, stając się ważnym punktem odniesienia dla organizującego się wokół kwestii zdrowia reprodukcyjnego rodzimego ruchu kobiecego5. Spór o „płeć literatury”, który wybuchł w Polsce w połowie lat 90., dotyczył zatem nie tylko płciowej polaryzacji sfery kulturalnej, literackiej i artystycznej, ale przede wszystkim roli literatury w społeczeństwie (jej funkcji komunikacyjnej, dyskursywnej), a więc – tak zdecydowanie odrzuconej po 1989 roku – kategorii polityczności i zaangażowania literatury. Pisze o tym Czapliński: „(…) kiedy w połowie lat 90. pojawiły się – zrazu rzadkie – określenia typu «powieść zideologizowana» czy «dzieło mocno upolitycznione», ich wydźwięk był zdecydowanie deprecjonujący. Okazywało się więc, że twórca niby jest wolny, więc może wybierać zaangażowanie, lepiej jednak, aby tego nie robił. Lepiej też, aby nie opisywał konfliktu wewnątrz wspólnoty, ponieważ literatura jest od treści i przekazów uniwersalnych – niech więc każdy opisuje się sam, a czytelnik wyciągnie z tego jakiś uogólniający wniosek”6.
5Podkreślmy jednak, że nie każdy przykład twórczości kobiet budził jednakowo silne kontrowersje wśród krytyków. Tam, gdzie dochodziło do gry i zabawy płcią, ciałem, seksualnością, postrzegania ich w kategoriach literackiej konwencji, traktowania jako obszaru eksperymentów, można się było spodziewać ocen pozytywnych, a niekiedy nawet entuzjastycznych. W ten sposób twórczość Nataszy Goerke została wpisana w nurt prozy płciowo androgynicznej7, pisarstwo Gretkowskiej opatrzono etykietką postfeministycznego8, a utwory Tokarczuk dołączyły do gatunku „literatury korzennej”, w której centrum znalazła się macierzyńska, pierwotna kobiecość9. Tam jednak, gdzie płeć ujmowano w kategoriach politycznych i uznawano za „poważną sprawę”, głosy krytyczne przybierały na sile. Najwięcej takich głosów wywołało pisarstwo Filipiak: mroczne, niepokojące, odsłaniające mechanizmy patriarchalnej opresji, ale też stawiające sobie za cel odmianę kobiecego losu. Jej „polityczna twórczość”10 nie ukrywała związków z myślą feministyczną, co utrudniało włączenie jej do tych nurtów literatury kobiecej, które traktowały kobiecość (czy szerzej: płeć) jako konwencję, bądź – inaczej – jako archetyp. Pozostała zatem na obrzeżach głównego literackiego nurtu jako widomy znak kobiecej (twórczej) inności, dysponującej wszakże silnym potencjałem rewolucyjnym.
6Wspomniane oceny pisarstwa kobiet stanowią jednak nie tylko „świadectwo swoich czasów” – zapis stanu świadomości i wrażliwości polskiej krytyki literackiej czy szerzej: polskiej kultury lat 90.; rozpoznają one także i nazywają procesy tożsamościowe zachodzące w Polsce po 1989 roku, dla których m.in. literatura kobieca i dyskurs feministyczny szukały formuły.
7Magdalena Grabowska wyróżnia trzy najważniejsze „typy” współczesnych feministycznych teorii tożsamości: „esencjalistyczny, oparty na koncepcji kolektywnego kobiecego podmiotu, którego emanacją jest polityka tożsamości, postmodernistyczny, którego centrum jest krytyka tożsamości, i wreszcie materialistyczny, proponujący postpozytywistyczną koncepcję tożsamości jako skontekstualizowanego lub przeżywanego doświadczenia”11. Analiza feministycznego przekazu z lat 90. (teksty publicystyczne, naukowe), którego częścią stała się także literatura kobieca (m.in. za sprawą angażowania się pisarek w działalność publiczną), pozwala stwierdzić, iż pozostawał on rozpięty między tendencjami esencjalistycznymi, upatrującymi w momencie dziejowym szansy na wyartykułowanie kobiecych pragnień i bolączek, oraz postmodernistycznymi, postulującymi wolność od wszelkiej tożsamości, włącznie z płciową i seksualną.
8Z jednej strony pojawiły się próby opisania sytuacji kobiet w społeczeństwie i w kulturze, dopuszczenia do głosu stłumionych kobiecych pragnień, doświadczeń ciała, a więc tego wszystkiego, co z racji polskiej specyfiki historycznej i geograficznej pozostawało przez długi czas niewypowiedziane, zduszone, wyparte. W prozie Olgi Tokarczuk, Zyty Rudzkiej, Hanny Kowalewskiej, Joanny Bator, ale też Izabeli Filipiak kobiety „znów mogły być kobietami”, nie zaś służebnicami narodowej i/lub klasowej sprawy, przy czym kobiecość owa miała nie tylko „blaski” (radość z odzyskania ciała, ekspresja pragnień seksualnych), ale i „cienie” (doświadczenie przemocy, dyskryminacji, wykluczenia). W ten nurt wpisuje się także charakterystyczna dla feministycznej krytyki literackiej spod znaku women’s studies rewizja kanonu literatury i sztuki pod kątem szukania zagubionych śladów kobiecej obecności, a przede wszystkim „wydobywanie z milczenia” zapomnianych postaci kobiet twórczych. Domaganie się równości między kobietami i mężczyznami idzie tu bowiem w parze z żądaniem prawa do manifestowania „kobiecej różnicy” i szacunku dla niej.
9Z drugiej strony w prozie takich pisarek jak Manuela Gretkowska czy Natasza Goerke, podobnie jak w krytyce literackiej inspirowanej nieśmiało queer studies, w latach 90. rozwijał się równolegle projekt wyzwolenia człowieka od jego uwarunkowań – postrzeganych tu jako ograniczające – tożsamościowych, w tym płciowych i seksualnych. Kładziono nacisk na „dynamiczny charakter podmiotowości, jej niestabilność, nieustannie zmieniające się znaczenia i niemożność konceptualizacji w ramach stabilnych i dostępnych kategorii dyskursu tożsamościowego (np. homoczy heteroseksualności)”12. Stąd ulubionym bohaterem tej prozy byli bohaterowie niezakorzenieni, obcy, Inni, postacie transgresyjne, „odmieńcy”13.
10W kolejnych latach obydwie tendencje utrzymywały się, jednak wyraźną przewagę zaczęła zyskiwać esencjalistyczna, na co zwrócił uwagę m.in. Czapliński w cytowanym już szkicu Kobiety i duch tożsamości. Krytyk zarzucił w nim kobietom pielęgnowanie różnicy płci, stanie na straży kobiecej odrębności w kulturze, co prowadzić miało do zahamowania charakterystycznego dla „kobiecej rewolucji” impetu i rozmachu. W jego odczuciu zamiast podążać „ścieżką inności” – drażnić, prowokować, niepokoić – pisarki wybrały drogę najprostszą z możliwych: „znormalizowanej kobiecości” rytualnie włączanej w główny nurt literatury, lub – szerzej – życia publicznego.
11Chociaż ocena Czaplińskiego wydaje się zbyt surowa i chwilami prowokacyjna (zwracałam już uwagę, że odpowiedzialnością za „efekt bierności” obarczał on pisarki, zbyt łatwo naginające się do masowych gustów i upodobań, podczas gdy w opinii Iwasiów była to raczej kwestia systemowa), trudno nie zgodzić się z wieloma rozpoznaniami badacza, które – w ostatnim zwłaszcza czasie – zyskują na aktualności (pamiętajmy, że szkic Czaplińskiego powstał w 2004 roku). Uprawiane w atmosferze konserwatywno-neoliberalnego backlashu pisarstwo kobiet, podobnie jak polityczna aktywność feministek, nastawione jest dziś głównie na „przetrwanie”: raczej utrzymanie zdobytych pozycji („łatanie dziur” w istniejących siatkach pojęciowych, uzupełnianie dyskursu dominującego o perspektywę grup marginalizowanych) niż podejmowanie działań ofensywnych (tworzenie nowego języka, niepowielającego mechanizmów represji dyskursu dominującego).
12Przykładów dostarczają takie inicjatywy polityczne jak Kongres Kobiet Polskich (organizowany od 2009 roku) czy Partia Kobiet założona przez Gretkowską w 2006 roku – ciała powołane w celu reprezentowania kobiecych interesów, definiowanych jako odmienne od interesów mężczyzn, bez określenia jednak, o interesy jakich kobiet chodzi. Dyskurs tożsamościowy, w którego obrębie się sytuują, „nie tylko konstruuje bowiem kobiety jako przeciwieństwo mężczyzn, ale również jako jednolity podmiot polityki feministycznej, w ramach której nie ma miejsca na rozmowę na temat różnic pomiędzy kobietami”14 – zauważa Grabowska. W duchu tak pojętej „polityki tożsamości” utrzymane są nowsze powieści Gretkowskiej – Polka, Europejka, Obywatelka – wyraźnie ewoluujące od, jak zauważa Magdalena Rembowska-Płuciennik, „postawy artystowskiej” do „obywatelskiej”15, miniaturowe political fictions Hanny Samson, których tytuły sygnalizują obrany przez autorkę kierunek zaangażowania: Wojna żeńsko-męska i przeciwko światu, Pokój żeńsko-męski na chwałę patriarchatu, Ja, prezydenta i inne głosy (2010), jak również antologia poezji kobiet Solistki (2009).
13Istotą tych projektów, definiowanych przez Grabowską jako esencjalistyczne, jest przekonanie, że kobiety różnią się od mężczyzn, a ich odmienność – w życiu publicznym będąca źródłem ich podrzędności i podporządkowania – może i powinna stać się wartością: źródłem siły i dumy. W tym ujęciu dochodzi do swoistej absolutyzacji doświadczenia kobiecego, przy czym kobiecość zyskuje tu wymiar uniwersalny, dla którego jedyny punkt odniesienia stanowi uniwersalna męskość. Zasadnicza słabość tego projektu polega jednak na tym, że tworząc definicję kobiecej/męskiej tożsamości i doświadczenia, unieważnia on różnice między samymi kobietami, wynikające z pochodzenia etnicznego, pozycji społecznej, orientacji seksualnej, wieku, wyznania, miejsca zamieszkania. „Uniwersalna kobiecość”, uznająca męską dominację za główne źródło opresji, okazuje się często kobiecością hegemoniczną, dla której wzorcem emancypacji jest hegemoniczna męskość: biała, heteroseksualna, z klasy średniej, z dużego miasta16.
14Zauważmy wszakże, iż hasło „polityka umiejscowienia”, które w latach 80. za sprawą eseju Adrienne Rich zrobiło karierę na Zachodzie, zaczyna być dziś coraz śmielej powtarzane także w Polsce. Miejsce oznacza przy tym nie tylko punkt na mapie świata, gdzie występuje określony rodzaj analizowanych nierówności, ale również przestrzeń, w której społeczne konstrukty, takie jak gender, rasa, klasa, doświadczenie, tożsamość, ciało, władza, rynek, są kształtowane i reprodukowane; to miejsce krzyżowania się różnych mechanizmów opresji. Stąd w najnowszych pracach feministycznych, inspirowanych powracającymi do łask teoriami marksistowskimi, pojawiają się ujęcia gender jako praktyki dyskursywnej będącej wytworem relacji władzy, a także różnicy płci jako matrycy reprodukowania stosunków dominacji17. Pozwalają one lepiej zrozumieć mechanizmy dyskursu władzy po to, by odszukać wpisane weń punkty oporu, zapowiedź opozycyjnej strategii: alternatywne projekty identyfikacyjne, inne od dotychczasowych koncepcje organizacji rzeczywistości społecznej. To właśnie w tego rodzaju pracach obserwuje się powrót do korzeni myśli feministycznej jako projektu krytycznego wobec panujących stosunków władzy i zaangażowanego w ich zmianę.
15Nowsza literatura feministyczna – dramat Między nami dobrze jest Doroty Masłowskiej, zbiór poetycki Utwór o Matce i Ojczyźnie Bożeny Keff, powieści Bambino (2008) Ingi Iwasiów oraz Piaskowa Góra Joanny Bator – coraz odważniej opowiada o doświadczeniach Polek i Polaków, ujmując owe doświadczenia nie jako naturalne, ale konstruowane, zależne od kontekstu historycznego, geograficznego, kulturowego, ekonomicznego. To w niej dokonuje się dziś rewizja komponentów tożsamości narodowej i etnicznej, prowadząca do reorganizacji zbiorowej wyobraźni. Drążąc delikatną, chwilami bolesną, tkankę pamięci (o) historii, pisarki zabierają głos w ważnych dyskusjach społecznych, w których pytanie o przeszłość stanowi de facto wstęp do pytania o teraźniejszość i kształt przyszłości: o to, kim jesteśmy i skąd pochodzimy, ale przede wszystkim o nasz stosunek do tradycji, religii, pracy, rynku, rodziny, ciała, preferencji seksualnych.
16Szczególna wartość tej twórczości polega na tym, że nie koncentruje się ona wyłącznie na „kwestii kobiecej”, lecz podejmuje problemy istotne z punktu widzenia zbiorowości: pamięć o wojnie i prze-pisywanie wojennej historii, (re)interpretacja doświadczenia PRL-u i narodowych mitów założycielskich. Z drugiej strony zaangażowanie w sprawy zbiorowości nie prowadzi tu do unieważnienia kobiecych doświadczeń, które – wyraźnie skontekstualizowane – są dla tych opowieści centralne. Siła tej twórczości tkwi w ogromnej wrażliwości na szczegóły, drobiazgi, z jakich zbudowana jest codzienność, a z niej dopiero – historia.
17Pozostaje więc zgodzić się z Igorem Stokfiszewskim, który zauważa: „Autorki «wyniosły się z pisma» ku «realności», przestały «mówić, co myślą», zaczęły natomiast myśleć o tym, co mówią i jak mówią – w jakim kontekście kulturowym, w jakiej przestrzeni społecznych rytuałów, dominujących języków publicznych (…). Przestały robić «wierszem zdjęcia współczesności», odrzucać wyższość percepcji nad poznaniem, zaczęły natomiast pisać o tym, kto robi zdjęcie, czyje jest oko, jakiego aparatu używa, dlaczego fotografuje z takiej, a nie innej pozycji”18. Dziś bowiem nie tyle zastanawiamy się nad tym, czy istnieje literatura zaangażowana (ani nie wartościujemy samej kategorii zaangażowania), ile raczej ją problematyzujemy: pytamy o to, w co angażuje się literatura i w jaki sposób to robi, w obrębie jakiego dyskursu się sytuuje, czyje doświadczenia wyraża. I najważniejsze: pytając o zaangażowanie literatury, pytamy de facto o nasze własne. Odbywa się zaś ono według wzorców narracyjnych, które (na)uczyły nas się angażować.
II. Historia i pamięć
18W tekście Patriarchat po Seksmisji Agnieszka Graff rekonstruowała proces maskulinizacji polskiego życia publicznego na przestrzeni dekady, która upłynęła od zmiany ustroju politycznego. Swój wywód zbudowała w nawiązaniu do Seksmisji (1984) – filmu Juliusza Machulskiego, wyemitowanego u schyłku PRL-u i funkcjonującego jako satyra na „komunę”, a zarazem na „rządy kobiet”. Reżyser doprowadzał je do absurdu: przedstawiał jako niedemokratyczne, krzywdzące dla mniejszości, czyli mężczyzn, karykaturalne, bo „nienaturalne”. W jego ujęciu „feminokracja” to jednak nie tylko alegoria PRL-u, prezentowanego jako totalitarny reżim, ale przede wszystkim jego owoc: konsekwencja oficjalnego kursu równouprawnienia kobiet i mężczyzn, który doprowadził do zaburzenia naturalnych ról płciowych – wykastrowania mężczyzn przez zmaskulinizowane kobiety.
19Przypomniawszy przekaz filmu, Graff ironicznie odniosła się do męskich lęków kastracyjnych, demaskując tym samym popularne wyobrażenia o „komunie” jako krainie silnych kobiet i słabych mężczyzn. W konkluzji dowodziła, że to kobiety – nienazywające siebie feministkami, ale zaangażowane w ruch „Solidarności” – walnie przyczyniły się do obalenia „komuny”, o czym ich niegdysiejsi koledzy wyraźnie zapomnieli. Przypomniała też, że rok 1989 odcisnął się w polskiej (czy szerzej: środkowoeuropejskiej) historii rozpoczęciem prac nad zaostrzeniem prawa dopuszczającego przerywanie ciąży, w których uczestniczyli członkowie „Solidarności”, nie bacząc na protesty swoich koleżanek. Spory wokół aborcji miały zaowocować feministycznym „przebudzeniem” wielu dawnych działaczek „Solidarności”, inicjując tym samym kolejną „falę” ruchu kobiecego w Polsce19.
20Tekst Graff, który wywołał ożywioną dyskusję na temat relacji między ruchem feministycznym a obywatelskim, niepodległościowym zrywem, jak definiowano „Solidarność”, a także na temat praw kobiet w nowym ustroju politycznym, stał się swoistym manifestem polityki tożsamości polskiego feminizmu: nakreślił rodowód współczesnego ruchu kobiecego w Polsce (solidarnościowy, inteligencki), jak też moment jego politycznej inicjacji (protesty przeciwko zaostrzeniu ustawy z 1956 roku o warunkach dopuszczalności przerywania ciąży). Obnażając niedostatki polskiej demokracji – łamanie praw kobiet i pomijanie ich wkładu w budowanie zrębów nowego ustroju – tekst nie kwestionował jednak samego kursu transformacji; pokazywał raczej, że problem polskich władz (i polskiego społeczeństwa) z prawami kobiet to jedna z wielu spuścizn PRL-u.
21Zdaniem Graff w latach 90. w zbiorowej wyobraźni Polaków i Polek istniał wyraźny związek między feminizmem i komunizmem. Dla wielu polskich feministek musiało to być kłopotliwe, gdyż stawiało ruch na rzecz praw kobiet w niekorzystnym świetle. Jawił się on bowiem nie jako nowoczesny, prozachodni ruch emancypacyjny świadomych siebie kobiet, ale raczej jako odprysk PRL-owskiego kursu równouprawnienia kobiet i mężczyzn – ustanowionego odgórnie i, jak podkreślano, „pozornego”. Feministki pragnęły akcesu kobiet do polityki – sfery władzy i prestiżu – tymczasem takie filmy jak Seksmisja przedstawiały politykę równościową jako projekt totalitarny, oparty na (nie)sprawiedliwości społecznej, dla której (skompromitowany) punkt odniesienia stanowiły emancypacyjne dyrektywy poprzedniego systemu. Stąd wysiłek wielu polskich feministek nakierowany był po 1989 roku na kwestionowanie związków feminizmu i „komuny” (terminu używanego jako synonim PRL-u, o określonym nacechowaniu estetycznym), co nie tylko przyczyniło się do zanegowania pozytywnych aspektów polityki władz PRL-u w zakresie praw kobiet, ale także do odcięcia myśli feministycznej w Polsce od jej tradycyjnie lewicowych korzeni.
22W jednej z nielicznych na przełomie XX i XXI wieku dyskusji poświęconych relacjom między feminizmem a lewicą Graff oponowała przeciwko definiowaniu „natury feminizmu jako lewicowej”20, swój sprzeciw motywując PRL-owskimi konotacjami lewicy w Polsce. W dyskusji, która odbyła się na łamach „Res Publiki Nowej” w 2000 roku, linię podziału wyznaczyła przede wszystkim data urodzenia. Starsze uczestniczki rozmowy – Bożena Umińska (ur. 1948), Kinga Dunin (ur. 1956) oraz Teresa Oleszczuk (ur. 1959) – zwracały uwagę, że zarówno feminizm, jak i lewica, definiując swoje polityczne interesy, stają po stronie wykluczonych, a „rola PRL-u w procesie emancypacji kobiet była co najmniej podwójna, co warto zbadać”21. Przywoływały przy tym, jeśli nie własne, to doświadczenia kobiet ze swojego pokolenia, które, jak Jadwiga Staniszkis (ur. 1942), znaczną część życia przeżyły w PRL-u i zawdzięczały mu wiele udogodnień socjalnych, o czym nie wstydziły się mówić publicznie: „Oglądałam program Okna Eichelbergera na temat matek samotnie wychowujących dzieci. Rozmawiał z profesor Staniszkis, która raczej komunistką nie jest. I Staniszkis mówi tak – no, ale wie pan, to jednak był PRL i ja miałam bardzo wiele ułatwień. Było przedszkole, bardzo wygodne dla mnie, była tania stołówka, ja mogłam w jakimś tam okresie jako samotna matka stosunkowo bez wysiłku, bez żyłowania się, wychowywać dziecko i robić swoje, czyli karierę. I ona to spokojnie powiedziała, ze spokojnym dystansem” – wspominała Umińska22. Z tej relacji PRL wyłoniła się jako okres, który być może nie stwarzał kobietom możliwości politycznego samostanowienia o ich prawach, o co wnoszą nowoczesne ruchy feministyczne, ale „pociągał – jak zauważyła w innym miejscu Anna Nasiłowska – zasadnicze zmiany obyczajowe: (…) kobiety, nie tylko dlatego, że miały oficjalnie zadekretowaną równość wobec mężczyzn, ale także z powodu konieczności ekonomicznych, poszły masowo do pracy, zaczęły zdobywać wcześniej uważane za mało kobiece zawody i wykształcenie”23.
23Ostrożna, pełna zastrzeżeń, ale w gruncie rzeczy dość pozytywna ocena polityki społecznej PRL-u przez Dunin, Umińską i Oleszczuk – urodzone w latach 40. i 50. ubiegłego wieku, w poprzednim ustroju dojrzewały, zakładały rodziny i zaczynały robić karierę – zderza się z negatywną oceną feministycznych intelektualistek urodzonych w latach 60. i 70. – Kazimiery Szczuki (ur. 1966), Agnieszki Graff (ur. 1970) oraz Agaty Araszkiewicz (ur. 1971). Te „dzieci «Solidarności»”, dla których doświadczeniem pokoleniowym był przełom 1989 roku, przywołują wspomnienie PRL-u (a raczej, z racji młodego wieku, jego schyłku) jako okresu naznaczonego całkowitą biernością Polek – przyzwyczajonych do „radzenia sobie” w każdych warunkach, jednak bez głębszej świadomości własnej kondycji społecznej. „Kobiety nadal żyją w PRL-u” – mówią o współczesnych Polkach Graff i Araszkiewicz, co oznacza, że kobiety w Polsce wciąż nie wiedzą, co jest dla nich dobre: żyjąc w przeświadczeniu, iż sobie poradzą, godzą się na dyskryminację, z którą nie umieją walczyć, gdyż PRL pozbawił je umiejętności myślenia o własnych interesach. Z wypowiedzi młodych feministek PRL wyłania się jako czas „zerwania” z liberalną, międzywojenną myślą emancypacyjną (uosabianą przez postać Ireny Krzywickiej, którą przywołuje Araszkiewicz), jako „wyrwa” w intelektualnej i społecznej aktywności ruchu kobiecego w Polsce, Kristevowski „wymiot”24 – coś, od czego trzeba się odciąć, by przeżyć. PRL funkcjonuje tu także jako rodzaj „przezwy”, określając z perspektywy „radzących sobie Polek” pewien rodzaj mentalnego zacofania, myślową zaściankowość, kulturowe wstecznictwo.
24Taka wizja PRL-u jako przeszłości, którą należy jak najszybciej wymazać z pamięci, to zdaniem Marty Trawińskiej cześć strategii retorycznej dyskursu transformacji:
W dyskursie potocznym oraz naukowym termin ten [transformacja – przyp. A.M.] ma silne zabarwienie normatywne – wiąże się
z oczekiwaniami lub też koniecznością naprawy czy reformy porządku społecznego, politycznego i gospodarczego. (…) Rok 1989 rozpoczyna patologizację realnego socjalizmu oraz apologię demokracji liberalnej. (…) Oznacza „rozliczenie” z przeszłością – PRL-em postrzeganym jako aberracja czy niewypał dziejowy – oraz wyznaczenie kształtu
przyszłości – w polskim dyskursie transformacyjnym kresem transformacji jest demokracja liberalna i gospodarka kapitalistyczna, które nieodłącznie kojarzone są z gwarancjami wolności i suwerenności.25
25Trawińska zauważa, że wiele współczesnych feministek nie ma dobrego zdania o możliwościach upodmiotowienia kobiet w PRL-u. Ich największe wątpliwości budzi kwestia „aktywizacji zawodowej”, a także niedostatecznej politycznej reprezentacji kobiet. Pierwsza, przy braku rozwiązań w zakresie podziału obowiązków domowych, groziła „podwójnym obciążeniem kobiet”. Druga, w połączeniu z fasadowością Ligi Kobiet Polskich i kół gospodyń wiejskich, świadczyła o „narzuconej”, nie zaś „dobrowolnej” emancypacji.
26Trawińska nie wybiela patriarchalnego kursu polityki społecznej PRL-owskich władz, wskazując m.in. na przenikanie się wątków katolickich, narodowych i socjalistycznych w zakresie definiowania (tradycyjnej) roli kobiety i rodziny w społeczeństwie. Z drugiej jednak strony podkreśla, że pochwycona w tryby dyskursu transformacyjnego feministyczna retoryka często operowała po 1989 roku stereotypowymi obrazami sytuacji kobiet w PRL-u, definiując je jako bierne, choć dzielne ofiary komunistycznych władz, pozbawione zdolności krytycznego myślenia na temat własnego losu i – co ważniejsze – możliwości jego odmiany26.
27Podobną obserwacją dzieli się Agnieszka Gajewska, która analizuje kategorię podmiotowości kobiet w PRL-u na przykładach zaangażowania Marii Jaszczukowej w kampanię na rzecz uchwalenia ustawy z 1956 roku (dopuszczającej przerywanie ciąży m.in. ze względów społecznych), działalności Michaliny Wisłockiej na rzecz świadomego macierzyństwa jak też aktywnego udziału kobiet w studenckich strajkach w marcu 1968 roku. Gajewska rewiduje mit założycielski współczesnego polskiego feminizmu, przyjmującego za moment politycznej inicjacji rok 1989 i początek protestów przeciwko groźbie (a od 1993 roku realizacji) zaostrzenia ustawy z 1956 roku. Uważa ona, że uznanie tego wydarzenia za symboliczny początek „drugiej fali” ruchu kobiecego w Polsce unieważnia wysiłek wielu kobiet, które w PRL-u działały m.in. na rzecz praw reprodukcyjnych. Gest ów stanowi także zapożyczenie z retoryki zachodniego dyskursu feministycznego, gdzie aktywność emancypacyjną kobiet „liczy się” od momentu podjęcia starań na rzecz liberalizacji prawa antyaborcyjnego. Gajewska podkreśla „odmienną chronologię” polskiego ruchu kobiecego, dla którego ustanowienie przez państwo zakazu przerywania ciąży oznaczało nie początek działalności, lecz wkroczenie w kolejny jej etap (choć w innych warunkach społeczno-ekonomicznych). Podobnie postrzega polską rewolucję 1968 roku: fakt, iż miała ona na sztandarach inne hasła niż te popularne na Zachodzie, nie oznacza, że Polki nie zapłaciły wysokiej ceny za walkę w ich imię27.
28Rewidując mit założycielski polskiego feminizmu, Gajewska nie zagłębia się jednak w analizę jego politycznych uwarunkowań. Nie nazywając bliższej (solidarnościowa) i dalszej (przedwojenna) tradycji, do jakiej odwołuje się współczesny ruch kobiecy w Polsce, badaczka traci de facto z oczu cel, któremu służy wykreowanie feministycznego mitu założycielskiego. Tymczasem podobnie jak w przypadku omawianych przeze mnie kobiecych (auto)biografii, masowo wypuszczanych na rynek po 1989 roku, nostalgiczne wspomnienie „czasów «Solidarności»”28, a także szukanie związków między współczesną a przedwojenną liberalną myślą emancypacyjną legitymizuje dyskurs feministyczny jako jeden z projektów transformacyjnych; habitus współczesnego ruchu kobiecego – liberalny, inteligencki, wielkomiejski – determinuje przy tym jego cele polityczne. Jak zauważa bowiem Magdalena Grabowska, feministyczna polityka tożsamości pozostaje sprzężona z polityką reprezentacji: określone dziedzictwo intelektualne feminizmu, jego zaplecze kulturowe, społeczne i ekonomiczne, ma zasadniczy wpływ na definiowanie grup interesów kobiet, które feminizm podejmuje się reprezentować (nazwanie obszarów problemowych, uszeregowanie ich w hierarchii ważności, a wreszcie przyjęcie określonej strategii retorycznej służącej artykulacji żądań)29.
29Wymazywanie PRL-u i/lub jego demonizacja to jeden z filarów współczesnej polityki historycznej; gra toczy się tutaj tyleż o pamięć, co o władzę. Pomijając i/lub negując emancypacyjny wymiar społecznej polityki PRL-u, ale też – co ważniejsze – unieważniając aktywność Polek w poprzednim ustroju, feministki nie tylko „manewrują” mitem założycielskim (w rozumieniu Hobsbawma: „wymyślają tradycję”), lecz przede wszystkim legitymizują własną strategię polityczną po 1989 roku, którą zdefiniować można jako politykę raczej kulturowej reprezentacji niż walki z nierównościami społecznymi i ekonomicznymi. Wyłoniony w toku sporów o historię i pamięć liberalny dyskurs feministyczny funkcjonuje – w ramach projektu liberalnej demokracji i sprzężonej z nią gospodarki wolnorynkowej – jako dyskurs hegemoniczny, roszczący sobie pretensje do reprezentowania interesów Polek30. Jednak zauważalny w ostatnich latach rozdźwięk między liberalnymi, wielkomiejskimi feministkami a „przeciętnymi” Polkami stawia pod znakiem zapytania skuteczność dotychczasowej strategii ruchu kobiecego w Polsce31.
30W książce Klęska „Solidarności” (2007) David Ost uznaje, że konserwatywny backlash, obserwowany w Polsce na przestrzeni ostatnich kilku lat, jest pokłosiem zdrady, jakiej liberalna inteligencja dopuściła się względem robotników po 1989 roku. Rozbieżność celów obu grup społecznych, przeżywających krótki moment zjednoczenia w latach 80., uwidocznić się miała tuż po przełomie ustrojowym, który obok wielkich nadziei na wolność przyniósł także ogromne frustracje, zrodzone na podłożu ekonomicznym. Zdaniem Osta, doszło wtedy do zerwania dialogu między robotnikami i inteligencją, a gniew popchnął tych pierwszych w ramiona narodowo-katolickiej prawicy: „Nie pytamy bowiem, czy gniew się pojawi – bo to nastąpi – ale kto go zawłaszczy? Jaka partia czy związek zawodowy? Jaki rodzaj narracji zaproponuje? Jaki rodzaj podziałów będzie popierać? Gniew rodzący się na podłożu ekonomicznym jest stałym elementem, który polityka musi brać pod uwagę. Zagadnieniem, jakim zajmuje się polityka, nie jest więc eliminacja gniewu, ale nim zarządzanie”32 – zauważał Ost.
31Podobna sytuacja staje się dziś udziałem kobiet i przemawiających w ich imieniu feministek. Raz po raz pojawiają się pytania o przyczyny braku porozumienia oraz – co ważniejsze – o możliwości nawiązania dialogu. W sytuacji gdy winy za komunikacyjne zerwanie nie da się dłużej przerzucać na stereotyp feministki, brak świadomości politycznej kobiet czy też – jakoby wciąż żywą w zbiorowej świadomości – analogię między komunizmem a feminizmem, polskie feministki zmuszone są nie tylko zrewidować swój stosunek do przeszłości, ale przede wszystkim wsłuchać się w głosy Polek i wyjść naprzeciw ich oczekiwaniom.
32Jeden z projektów przełamywania obecnego impasu wyłania się z książki Graff Rykoszetem (2008). Pojawia się tam postulat „odzyskania patriotyzmu”, „wydarcia go z rąk prawicy”: unieszkodliwienia jako narzędzia społecznej kontroli, ale też zaproponowania innej niż dominująca narracji historycznej. Realizacja owego postulatu dokonuje się w najnowszej literaturze feministycznej – (o)powieściach Bożeny Keff Utwór o Matce i Ojczyźnie oraz Sylwii Chutnik Kieszonkowy atlas kobiet – oraz w projektach kobiecych organizacji pozarządowych (m.in. film Powstanie w bluzce w kwiatki Fundacji Feminoteka), gdzie systematycznej rewizji poddawana jest historia Zagłady i powstania warszawskiego. Wyłania się z nich mroczny obraz polskiego społeczeństwa: antysemickiego, patriarchalnego i homofobicznego, w którym kobiety i inne mniejszości egzystowały i wciąż egzystują na prawach Innego, Obcego. Perspektywa feministyczna pozwala poszerzyć dyskusję zainicjowaną kilka lat temu przez Jana Tomasza Grossa odnośnie do wydarzeń w Jedwabnem: uwzględnić rolę kobiet w wojennej historii, upamiętnić ich aktywność, bohaterstwo (często ciche), przywołać ich głosy, wydobyć z cienia kontury ich postaci, ale też – jak w przypadku zbioru Keff – poddać krytycznej refleksji ich udział w budowaniu społeczeństwa, które swą tożsamość ufundowało na etosie ofiary.
33W duchu rewizjonistycznym utrzymane są także powieści Bambino Ingi Iwasiów oraz Piaskowa Góra Joanny Bator; przedmiotem oglądu jest w nich z kolei rzeczywistość powojenna. Pod naporem relacjonowanych zdarzeń – akcje przesiedleńcze, migracje ludności, awans rodzin robotniczych i chłopskich – pękają tu kolejne polskie mity: o społeczeństwie monoetnicznym, katolickim, szlacheckim; o wspólnocie bohaterów i ludzi nienagannych moralnie. Pisarki nie silą się na tworzenie całościowych portretów PRL-u, koncentrując się raczej na odsłanianiu fragmentów rzeczywistości. Śledząc historię miejsc (u Bator jest to Wałbrzych, u Iwasiów Szczecin) i ludzkich losów – jednostek, rodzin i/lub grup sąsiedzkich – drążą wstydliwe tajemnice, wyparcia, kompleksy (m.in. donoszenie na żydowskich sąsiadów, współpraca z władzą hitlerowską, a później komunistyczną, wyrządzanie krzywdy ze strachu, dla pieniędzy), obnażają biograficzne nieciągłości, pęknięcia, zerwania.
34Rewizja niedawnej historii Polski, dokonująca się w najnowszej literaturze feministycznej, stosunkowo gładko wpisuje się jednak w ten rodzaj dyskursu, który wskazując pewne rysy na narodowym pomniku (nacjonalizm, antysemityzm), zasłania jednocześnie inne (klasizm). Drążenie komponentów narodowych i etnicznych tożsamości, mimo iż mozolne, odbywa się tu niewątpliwie odważniej niż drążenie komponentów klasowych, wciąż traktowanych jako wstydliwe. Zdaniem Grabowskiej taki kierunek zaangażowania wyznacza „tradycja przedwojennej świeckiej lewicy, którą wiele feministek identyfikuje jako punkt wyjścia zarówno feminizmu, jak i antysemityzmu”33. Z kolei dyskusja o klasach, odsyłająca do kontekstu PRL-owskiego, kończy się nieodmiennie blokadą: upartym milczeniem bądź reprodukowaniem stereotypów, maskujących bezradność i strach.
35Widać to szczególnie u Bator. „Awans społeczny” nie czyni z jej urodzonych na wsi bohaterów – Jadzi i Stefana – inteligencji. Uparcie wychodzi z nich bowiem chłopski prymitywizm, bezmyślność i upodobanie do kiczu. Dopiero ich córka Dominika odetnie się od wstydliwych korzeni: zakwitnie niczym barwny, pyszny kwiat na jałowej ziemi, podobna do egzotycznego motyla na tle rodzimych, monotonnych okazów. Opowieść o zerwanej relacji matka–córka staje się w Piaskowej Górze metaforą zerwania współczesności z poprzednią epoką; dokonuje się ono jednak nie pod hasłem walki z totalitaryzmem (jak w Absolutnej amnezji Filipiak), ale raczej z PRL-owską pospolitością, wulgarnością, szarzyzną. Iwasiów „dopowie”, że porozumienie nie jest możliwe, gdyż nić została zerwana: „Języka uczymy się od matek, tylko co one nam mogły opowiadać w tych chatach z niską powałą i pamiątkowym oleodrukiem z Matką Boską-skądś tam? Co mogły mówić? Wolę nie słyszeć tych opowieści”34. Tak oto opowieść o PRL-u staje się opowieścią o korzeniach współczesnego polskiego feminizmu, a właściwie o ich braku – narodzinach self-made feminists i ich indywidualistycznego etosu: „Nie ma się czego trzymać, żadnego albumu, żadnego dziennika. Żadnej idei przewodniej, poza potrzebą. Opowieści raczej niezborne. Co sobie kto na swój temat wymyśli. Na temat postaci, którą jest”35.
36Jeśli istotą feminizmu jest zeskrobywanie lakieru z pomnika historii, nie może on zapominać o własnej w niej roli ani też o miejscu, z jakiego podejmuje dziś próby rewizjonistyczne. Miejsce to wyznaczają zaś ramy dyskursu dominującego. To on reguluje przepływ narracji, steruje nimi, umacniając istniejące stosunki władzy. Mimo iż w tekstach literackich współczesne feministyczne akademiczki (Iwasiów, Bator) i działaczki społeczne (Chutnik) zdają się mówić więcej, ale też odważniej na tematy, o których dotychczas milczały lub które zaledwie sygnalizowały w swoich artykułach naukowych i publicystycznych, feminizm w Polsce jest wciąż zbyt słaby, by rozsadzić dominującą opowieść. Bez krytycznej autorefleksji skazany jest zaś na reprodukowanie stosunków władzy: mieszczenie się w systemie z nadzieją, że uda się go zdemontować od środka. Zawsze jednak istnieje obawa, że tak pojęta rewolucja stanie się rewolucją kontrolowaną36.
III. Kultura masowa i media
37W latach 90. feministki funkcjonowały w polskim dyskursie publicznym na prawach Innego: zagrażającego dobrze zorganizowanej wspólnocie rodzinnej, lokalnej, narodowej, obcego, „niedopasowanego” do „całości”. W dyskusjach medialnych i naukowych kładziono nacisk na obcość treści feministycznych – ich importowany charakter, nieadekwatność do polskich warunków – ale też ideologiczność mającą odsyłać do wciąż świeżego wspomnienia PRL-owskiego kursu równouprawnienia kobiet i mężczyzn. W Świecie bez kobiet Agnieszka Graff ironizowała na temat jednego z sondaży, z którego wynikało, że „feministka byłaby równie niemile widzianym sąsiadem jak agent SB i nosiciel wirusa HIV”37. Ukształtowany na Zachodzie, a następnie przeszczepiony na polski grunt stereotyp feministki – „brzydka, sfrustrowana i pełna jadu, niegoląca nóg, nienawidząca mężczyzn, bez logiki, kobiecej intuicji i zdrowego rozsądku”38 – zdominował media, spychając na margines to, co najistotniejsze, czyli feministyczne postulaty walki o prawa kobiet.
38Graff zwracała uwagę, że po 1989 roku polskie media zaklasyfikowały feminizm do kategorii „michałków”, a więc „specyficznego typu narracji polegającego na piętrzeniu anegdot i epizodów – ot tak, dla zabawy, bez żadnego celu. Michałkową opowieść można przerwać rytualnym «no i co?», natomiast nie ma sensu pytać, «co z tego wynika?». Bo michałki to takie wiadomości, z których nic nie wynika – taki już ich urok”39. Jej zdaniem dziennikarze stosowali wobec feministek i głoszonych przez nie treści trzy rodzaje strategii: kagańca (nie dopuszczać do głosu), gettoizacji (pozwolić się wypowiedzieć w „dźwiękoszczelnym pomieszczeniu”) oraz złotego środka („przeciwstawić wariata wariatowi innego rodzaju, a norma pojawi się sama gdzieś po środku”)40. W podobnym duchu wypowiadała się Kinga Dunin, która podkreśla lekceważący, ironiczny stosunek polskich mediów do problemu dyskryminacji kobiet i do feministek jako reprezentantek kobiecych interesów. Oscylował on według niej między bagatelizowaniem problemu i karykaturalizowaniem go, ujęciem liberalnym i tradycjonalistycznym. Pierwsze „uchyla się od wartościowania i w związku z tym może być traktowane jako intelektualnie jałowe, nieprodukujące żadnej usensowniającej wizji świata. Ustanawia minimum reguł stojących na straży indywidualnych uprawnień, a każdą realizację tych uprawnień w ramach istniejących regulacji uważa za równie prawomocną”41. Drugie zaś poczytuje feminizm za „zaburzenie w dyskursie, wypowiedź nieprawomocną: niepoważną, ośmieszającą wypowiadające się. Krótko mówiąc – wariactwo. Budzi też często agresję, która nie potrafi się «zracjonalizować», nie prowadzi do nazwania i uporządkowania różnicy stanowisk”42.
39Z wypowiedzi Graff i Dunin, ale też wielu innych feministycznych badaczek, publicystek, pisarek, aktywistek wyłaniał się obraz feminizmu lat 90. jako zjawiska uparcie w mediach demonizowanego, ośmieszanego lub ignorowanego. Medialna polityka skandalu i spektaklu zadecydowała o koncentrowaniu się raczej na wizerunku feministek niż na ich postulatach. Feminizm jawił się jako Obcy, Inny, którego należało oswoić, spacyfikować za pomocą podręcznych stereotypów, etykietek. Pisała o tym Dunin: „Dopiero zastanawiając się nad talk-show z lesbijkami uświadomiłam sobie jasno, że mój problem, podobnie jak lesbijek, to problem cudzoziemca, który mówiąc głośno i wyraźnie, ma nadzieję sprawić, iż nie władający jego językiem tubylcy jednak go zrozumieją. Nic z tego”43.
40Feministki były więc „cudzoziemkami”, „obcą siłą, spoza wspólnoty”: trudno się z nimi porozumieć, stąd można je lekceważyć lub obnażać ich śmieszność, licząc, że skompromitowane same usuną się w cień.
41Ale feministki były również „rewolucjonistkami”, „rozbijaczkami każdej wspólnoty”44: czynnikiem groźnym, nieobliczalnym, krytycznym, prowokującym do buntu wobec zastanej rzeczywistości. Tak pojęty feminizm stał się siłą napędową rewolucji kulturalnej i obyczajowej w Polsce, prowadzonej z marginesu, który – w myśl słów bell hooks – wyznaczał „miejsce radykalnego otwarcia”. Deszyfrując polską rzeczywistość, przełamując tabu, wywołując z milczenia kwestie dotąd pomijane, wstrząsając centrum, feminizm wyłonił się jako kontrdyskurs obliczony na stworzenie alternatywnej rzeczywistości. Stąd w pierwszych feministycznych manifestach, rozprawach naukowych i tekstach publicystycznych dominował duch podejrzliwości względem mediów oraz kultury masowej, postrzeganych jako gwarancja patriarchalnego status quo. Krytycznym analizom dyskursu medialnego i kultury masowej poświęcono wiele feministycznych konferencji i publikacji45, a ich uczestniczkom i autorkom przyświecała troska o zasady obecności w mediach treści feministycznych, o granice kompromisu, który należało zawrzeć, by móc nagłaśniać własne postulaty, a zarazem nie dać się schwytać w tryby medialnej machiny.
42Zdaniem Dunin, przez lata pisującej felietony do „Wysokich Obcasów”, weekendowego dodatku do „Gazety Wyborczej”, feminizm od początku nie miał w Polsce zbyt wielkiego pola manewru: mógł się jedynie „mieścić” w przestrzeni, której ramy wyznaczone zostały przez media i kulturę masową. Rodzime feministyczne media były bowiem zbyt słabe, by stanowić przeciwwagę dla treści sączących się w głównym nurcie. Jednak cena za widzialność i słyszalność postulatów feministycznych okazała się wysoka: było nią stopniowe dopasowywanie się do obowiązujących wzorców, co Dunin konstatowała z nutą autoironii: „Co robię w kolorowym, wielkonakładowym magazynie, którego celem jest zaspokojenie potrzeb «normalnej» kobiety, podobanie się, sprawianie przyjemności oraz dalsze zdobywanie popularności ze szczególnym uwzględnieniem grupy najbardziej interesującej dla reklamodawców. Odpowiedź nie jest taka trudna: mieszczę się. Mieszczę się we współczesnej strategii pism kobiecych, mieszczę się w granicach normy, która uwzględnia też miejsce dla poglądów może dziwacznych, ale nie aż tak (…)”46.
43Zdaniem Graff świadomość tego, jak funkcjonują media, ale też warunków własnej w nich obecności, miałaby stanowić tarczę ochronną dla „cechy konstytutywnej feminizmu: polityczności, czyli zainteresowania mechanizmami władzy”47. W tekście Między polityką a poradnikiem (2003) badaczka, nauczona doświadczeniem zachodnim, wyrażała obawę, że feministyczny gniew na media i popkulturę, owocujący ignorowaniem dziennikarzy, grozić może nieobecnością treści feministycznych w sferze publicznej bądź ich wypaczeniem. Stąd też jej zachęta do współpracy z mediami, podyktowana nadzieją, że dopasowanie się do reguł dyskursu medialnego stanie się przepustką do rewolucji wewnątrz systemu: „Sądzę, że feminizm w wersji przetrawionej przez media, skomercjalizowanej, spłyconej i bezzębnej nadal niesie pewne zagrożenie dla patriarchalnej kultury”48.
44Dziś widać, że była to złudna nadzieja. Dwudziestolecie transformacji feministki uczciły na Kongresie Kobiet Polskich, którego program tworzyły wspólnie z polityczkami, przedsiębiorczyniami, akademiczkami, artystkami, dziennikarkami, dołączając tym samym do elity polskiej sceny publicznej. W ciągu zaledwie dwudziestu lat dyskurs feministyczny stał się w Polsce częścią mainstreamu, a feministki celebrytkami chętnie goszczonymi na salonach49.
45Stało się to w dużej mierze za sprawą akcesji Polski do Unii Europejskiej i przeszczepienia na polski grunt unijnej polityki gender mainstreaming, polegającej na włączaniu kategorii płci w główny nurt działań politycznych, ekonomicznych, kulturalnych i społecznych. Zmieniające się pod wpływem unijnych dyrektyw polskie prawo wpłynęło na zmianę sposobu mówienia o dyskryminacji mniejszości, wykluczeniu, przemocy czy konieczności wdrażania rozwiązań polityki równościowej. Dziennikarze przestali ignorować feministki czy też przedstawiać ich postulaty w krzywym zwierciadle, zaczęli natomiast traktować hasła ruchu kobiecego – podobnie jak gejowsko-lesbijskiego lub ekologicznego – jako część projektu liberalnej demokracji. Dzięki szybko rozprzestrzeniającym się w Polsce kierunkom gender studies do słownika mediów czy szerzej – do sfery publicznej – przeniknęły takie słowa jak „gender”, „stereotyp”, „dyskryminacja mniejszości”, „wyrównywanie szans”, „polityka różnorodności”, które dziś nie tylko nie śmieszą, ale funkcjonują jako norma w polskiej liberalnej demokracji50.
46Zdaniem krytyczek strategii gender mainstreaming ta niewątpliwie skuteczna pod wieloma względami inicjatywa edukacyjna, polityczna, społeczno-kulturowa oraz ekonomiczna oznacza kres feministycznej rewolucji. Sponsorowana przez instytucje państwowe polityka równościowa oznacza bowiem koniec (lub tylko marginalizację?) działań oddolnych, wywrotowych; „mainstreamowanie” treści emancypacyjnych to nic innego jak ujarzmianie (w rozumieniu Foucaulta) przez dyskurs dominujący idei krytycznych względem niego51. Media formatują feminizm, podobnie jak inne ruchy protestu, regulując przepływ ich treści i siłę społecznego oddziaływania. Trend ten widoczny jest w języku. Ewa Kraskowska zwraca uwagę na wypieranie women’s studies przez gender studies w przestrzeni akademickiej, dopatrując się w tym przyczyn politycznych: „Studia nad kobiecością kojarzą się jednoznacznie z feminizmem, ten zaś nie cieszy się w naszym makroregionie dobrą sławą”52. Postępująca instytucjonalizacja i profesjonalizacja feminizmu w sektorze państwowym, pozarządowym, naukowo-badawczym, kulturalnym prowadzi do jego „oswojenia”: liberalny feminizm dawno przestał być Innym, tworzącym na marginesie systemu alternatywę dla obowiązującego porządku. Stał się zaś „swoim”, który wprawdzie projektuje zmiany, ale robi to w granicach dopuszczalnych przez system.
47Prowadzona dziś w Polsce feministyczna rewolta dotyczy głównie kwestii wizerunku (walka ze stereotypami) oraz reprezentacji kobiet w sferze publicznej (parytet), w niewielkim zaś stopniu dotyka problemu rozwarstwienia zrodzonego na bazie różnic ekonomicznych53. Walcząc z dyskryminacją kobiet, feminizm liberalny upatruje przyczyn tego problemu w męskiej dominacji, nie zaś w organizacji i mechanizmach funkcjonowania systemu patriarchalnego sprzężonego z władzą kapitału. Na kwestie te w kontekście amerykańskim zwracała uwagę m.in. Naomi Klein, która zarzucała feministkom i aktywist(k)om innych ruchów społecznych „poruszanie się w sferze obrazu (image), a nie działania”: „Owo przeoczenie nie jest klęską feminizmu, lecz zdradą jego podstawowych zasad”54. Zbyt zajęty tropieniem stereotypowych ujęć kobiecości i męskości, a także swych własnych, feminizm przestaje żyć realnymi problemami społeczeństwa; zanurzony w rzeczywistości werbalnej i wizualnej, stopniowo odrywa się od rzeczywistości społecznej. Nie dostrzega także, jak łatwo przekształcił się w towar, którym sprawnie obraca dziś przemysł kulturalny. Feministyczna rewolucja, podobnie jak wszystkie inne, stała się „buntem na sprzedaż”, a jedyne, co zdaje się podlegać negocjacji, to cena: „Im większą wagę przykładamy do spraw reprezentacji w mediach, tym więcej miejsca zajmują one w naszym życiu – być może każdy społeczny ruch walczący o lepsze społeczne lustra, nie posiadając bardziej namacalnego politycznego celu, na którym mógłby się skoncentrować, skazany jest nieuchronnie na to, by prędzej czy później paść ofiarą własnego narcyzmu”55.
48W Polsce stało się to stosunkowo szybko, przede wszystkim dlatego, że w atmosferze konserwatywnego backlashu przełomu wieków główny cel polityczny – walka o liberalizację prawa antyaborcyjnego – został odsunięty na bok, a inne nie zdążyły się ukonstytuować. Rynek, media i kultura masowa określiły ramy komunikacji społecznej, w które wpisał się feminizm, a także inne głosy protestu. Jeśli w latach 90. dyskurs feministyczny ożywiał i zakłócał komunikację społeczną, to dziś raczej reprodukuje jej reguły. Widać to zarówno w literaturze, jak i krytyce feministycznej, coraz mniej zdolnych do pobudzania dyskusji, usytuowanych w środku, ale – jak zauważa Przemysław Czapliński – „za cenę komunikacyjnego konformizmu”56.
49Uderza brak pogłębionych feministycznych analiz kobiecej literatury popularnej: jej strategii narracyjnych, fabularnych, gatunkowych, które zadecydowały nie tylko o czytelniczym, ale przede wszystkim komunikacyjnym sukcesie. Powieściom Katarzyny Grocholi, Moniki Szwai, Izabeli Sowy czy Małgorzaty Kalicińskiej udało się niewątpliwie zagospodarować lęki, pragnienia i fantazje Polek, a stało się to, co ciekawe, pod szyldem haseł feministycznych – uproszczonych i dostosowanych do rodzimego kontekstu społeczno-ekonomiczno-kulturowego: dzielności, przebojowości, wiary we własne siły. Feministyczne krytyczki literackie chwalą dziś literaturę popularną za promowanie treści emancypacyjnych, lecz nie pytają o to, czy przeżute na zjadliwą papkę feministyczne ideały przyczyniają się do zmiany rzeczywistości społecznej, w jakiej funkcjonują czytelniczki; czy stanowią zachętę do buntu, który znajdowałby ujście w czymś więcej niż tylko w etosie indywidualnej przedsiębiorczości. Ów brak charakterystycznej dla feminizmu nieufności wobec zbyt łatwych rozwiązań – brak skłonności do upartego drążenia problemów – prowokuje pytanie o współczesną rolę feminizmu. Zdaje się on dziś coraz wyraźniej funkcjonować nie jako alternatywa, ale jeden z wielu języków kultury masowej, „dostarczającej nam – jak zauważa Igor Stokfiszewski – bohaterów, mitów, narracji, estetyk, stylów życia czy idei, za pomocą których jesteśmy w stanie się komunikować, a także analizować i oceniać rzeczywistość”57.
50Problemy przeżywa także literatura feministyczna, od połowy lat 90. rzucona na głębokie wody rynku, mediów i kultury masowej, którym nie potrafi się skutecznie przeciwstawić. Ewolucja pisarstwa Manueli Gretkowskiej – po 1989 roku zwiastującego rewolucję feministyczną w Polsce, awangardowego, a dziś wpisującego się w główny nurt kobiecej literatury, popularnego – najpełniej odwzorowuje proces przemian, którym podlega feministyczna twórczość, czy szerzej – feministyczna aktywność – w naszym kraju. Proza Gretkowskiej, w latach 90. świeża, (auto)ironiczna, niekonwencjonalna, w ostatnim czasie stała się przewidywalna, obliczona na łatwy sukces. Jej niegdyś wykraczające poza wszelkie normy bohaterki, bawiące się każdym wymiarem swej tożsamości, weszły w utarte kobiece role, względem których nie potrafią się zbuntować. Od celebrowania różnorodności, odrzucenia tożsamości, pisarka przeszła do pielęgnowania różnicy płci i kultywowania (polskiej) kobiecości. Zmiana widoczna jest także w formie jej prozy – coraz rzadziej sylwicznej, pastiszowej, „trudnej komunikacyjnie”, a coraz częściej „czytelnej”, (auto)biograficznej, tożsamościowej58. Zamiast subwersji otrzymujemy tu wypożyczalnię rekwizytów narracyjnych, fabularnych oraz estetycznych feminizmu.
51Zdaniem Czaplińskiego trend ten, widoczny nie tylko w pisarstwie Gretkowskiej, obrazuje „kapitulację” literatury z wyższej półki pod naciskiem wymogów rynku: „Dzisiejsza komunikacja zdaje się stawiać literaturę przed prostą alternatywą: albo będziesz mówiła zrozumiale, albo pozostaniesz na marginesach. Mówić zrozumiale znaczy jednak przede wszystkim «mówić to, co już wiemy», «upewniać nas, że mamy rację, czyli nie naruszać naszych zasobów komunikacyjnych”59. Współczesna literatura kobieca wychodzi naprzeciw społecznemu zapotrzebowaniu na określone wzorce kobiecości (i męskości), reprodukując je raczej, niż kwestionując: „Zataczamy koło i znów «kobiece» oznacza szczere, bolesne, prywatne i dające się czytać w odruchu wspólnotowym. Na te czasy potrzebujemy projektów bardzo podstawowych. Chyba że zwycięży feministyczna rewolucja, a fabuły drążące nowe formy zniewolenia i egzystencji w ramach patriarchatu zostaną napisane/przeczytane bez oglądania się na wmówienia ideologiczne i manipulacje, którym podlegamy wszyscy”60 – prognozuje Inga Iwasiów. Nieśmiałe zwiastuny owej rewolty przynosi najnowsza – wzmiankowana wyżej – literatura feministyczna: dramat Masłowskiej, powieści Bator i Iwasiów, a także zbiór poetycki Keff. Podejmuje ona próby zakłócania obowiązujących reguł komunikacyjnych, prze-pisywania dominujących opowieści, forsowania rozwiązań fabularnych, narracyjnych oraz estetycznych pod prąd oczekiwaniom masowej publiczności. Jednak i tu pojawia się sygnalizowane już ryzyko – feministycznej tym razem – schematyczności i reprodukowania mechanizmów dyskursu władzy61.
52Pomimo tej garści krytycznych uwag i wątpliwości, na pytanie, czy jest szansa, by wyjść poza zaklęte koło rynku, mediów i kultury masowej, w którym zamyka się dziś feminizm i inne ruchy protestu, odpowiem: tak, jest na to szansa. Jestem jednak zdania, że nie przerwie tego koła ani rytualne utyskiwanie na mainstreamowanie idei emancypacyjnych czy popularyzację literatury (utyskiwanie to stanowi de facto odprysk dyskursu konserwującego podział na kulturę elit i mas), ani też utrzymane w duchu fatalistycznym przeświadczenie, że nie ma ucieczki przed rynkiem (takie przeświadczenie tłumi wszelki bunt w zarodku). Rozwiązania upatrywałabym z jednej strony w powrocie do korzeni myśli feministycznej, a więc w upartym kontestowaniu systemu, demaskowaniu mechanizmów dyskursu władzy, z drugiej zaś strony – w krytycznej refleksji nad warunkami własnej w nim obecności. Powrót ów oznaczałby ograniczenie aktywności w sferze obrazu na rzecz zaangażowania w działalność społeczną, zwalczanie nierówności o podłożu – coraz częściej – ekonomicznym, a nie tylko kulturowym. Byłby to zatem (ponowny) zwrot ku marginesowi, gdzie dojrzewają nowe, oczekujące na nagłośnienie idee rewolucyjne. Ich artykulacja wymaga jednak stworzenia mediów alternatywnych dla już istniejących bądź wygospodarowania przestrzeni wewnątrz tych ostatnich (po ich uprzedniej reformie). To trudne skądinąd zadanie dla tych, którzy znaleźli się w centrum: prowadzenie działań odśrodkowych, przygotowujących grunt pod ideały wyhodowane poza systemem. Wymaga ono wielkiej odwagi i czujności, (samo)krytycyzmu oraz rewidowania własnych założeń, a także otwartości na nowe idee, woli współpracy, łączenia interesów indywidualnych z grupowymi. Tylko tak pomyślana rewolucja feministyczna ma szansę powodzenia.
Notes de bas de page
1 Por. H. Janaszek-Ivaničkova, Wstęp, [w:] Literatury słowiańskie po roku 1989. Nowe zjawiska, tendencje, perspektywy, t. 1: Transformacja, red. H. Janaszek-Ivaničkova, Warszawa 2005, s. 7–30.
2 Por. P. Czapliński, P. Śliwiński, Proza na przełomie – panorama, [w:] iidem, Literatura polska 1976–1998. Przewodnik po prozie i poezji, Kraków 1997, s. 239–283.
3 Pod koniec lat 90. Kinga Dunin pisała z przekąsem: „Wpatrzona tylko w siebie, nieszczęsna literatura polska miota się pomiędzy skrajnie wyidealizowaną wizją swoich powinności (…) a samodeprecjacją (…). Ten typowo neurotyczny splot prowadzi do odcięcia się od wszelkiej rzeczywistości, utraty kontaktu ze społecznym zapleczem, jest samonakręcającą się maszynką, produkującą nieadekwatne kulturowo reakcje”. K. Dunin, Karoca z dyni, Warszawa 2000, s. 63.
4 Por. P. Czapliński, Wobec tożsamości: tożsamość i wolność, czyli bohatera nowej prozy portret zbiorowy, [w:] idem, Ślady przełomu. O prozie polskiej 1976–1996, Kraków 1997, s. 225–253.
5 Zwracała na to uwagę Iwasiów: „(…) upowszechnienie kategorii «inności», uwrażliwienie na nierówność, stawianie pytań społecznych – zawdzięczamy feminizmowi. Gwałtowne odcięcie tego typu problematyki dokonało się po przełomie 1989 roku jako reakcja na upolitycznienie, w którym tkwiliśmy poprzednio. Jednak ton i preferowane tematy dyskusji o literaturze w latach 90. oderwały ją od życia. Rozwiązanie worka z martyrologią, estetyka postmodernistyczna zastąpiły socjologiczne rozbiórki tekstów. Feminizm, przez poruszane problemy, wymusił zwrot ku bardziej wszechstronnemu czytaniu dzieła”. I. Iwasiów, Blaski i cienie krytyki feministycznej w Polsce, [w:] Literatury słowiańskie po roku 1989. Nowe zjawiska, tendencje, perspektywy, t. 2: Feminizm, red, E. Kraskowska, Warszawa 2005,s. 40.
6 P. Czapliński, Polityka literatury, czyli pokazywanie języka, [w:] Polityka literatury. Przewodnik Krytyki Politycznej, Warszawa 2009, s. 16–17.
7 Por. W. Klemm, Czy Natasza Goerke jest kobietą?, [w:] Wiek kobiet w literaturze, red. J. Zacharska, M. Kochanowski, Białystok 2002, s. 279–295.
8 Por. P. Czapliński, Sztuka prozatorska Manueli Gretkowskiej, „Kresy” 1997, nr 2 (30), s. 72–84.
9 Por. K. Uniłowski, „Proza środka” lat dziewięćdziesiątych, czyli stereotyp literatury nowoczesnej, [w:] Stereotypy w literaturze (i tuż obok), red. W. Bolecki, G. Gazda, Warszawa 2003, s. 259–283.
10 I. Iwasiów, Pisarstwo kobiet w perspektywie zmian pokoleniowych i cywilizacyjnych, [w:] Napisać kobietę… Dyskusje bułgarsko-polskie w latach transformacji, red. M. Karabełowa, A. Nasiłowska, Sofia 2009, s. 50.
11 M. Grabowska, Pomiędzy Wschodem i Zachodem: problem tożsamości polskiego feminizmu, [w:] Kobiety – Feminizm – Demokracja, red. B. Budrowska, Warszawa 2009, s. 289.
12 Ibidem, s. 291.
13 Por. np. Odmiany odmieńca. Mniejszościowe orientacje seksualne w perspektywie gender, red. T. Basiuk, D. Ferens, T. Sikora, Katowice 2002; Queerowanie feminizmu. Estetyka, polityka, czy coś więcej?, red. J. Zakrzewska, Poznań 2006.
14 M. Grabowska, Pomiędzy Wschodem i Zachodem: problem tożsamości polskiego feminizmu, op. cit., s. 290. W swej analizie pierwszego Kongresu Kobiet Polskich Ewa Charkiewicz ostrzegała przed problematycznymi kategoriami polityki i reprezentacji: „Władza wytwarza podmiot, który reprezentuje. Jak twierdzi Butler, «krytyka feministyczna powinna badać totalizujące pretensje maskulinistycznej ekonomii znaczenia, a jednocześnie zachowywać czujność wobec totalizujących strategii samego feminizmu», w tym także tych związanych z polityką tożsamości i wypowiadaniem się w imieniu kobiet. Takie wypowiedzi zamazują różnice i asymetrie między kobietami, chyba że znajdziemy inny język, inne siatki pojęciowe, które przezwyciężą normatywne i wykluczające praktyki związane z reprezentacją MY kobiety”. E. Charkiewicz, O Kongresie Kobiet Polskich i neoliberalno-konserwatywnym zwrocie feminizmu w Polsce, Biblioteka Online Think Tanku Feministycznego, 2009; http://www.ekologiasztuka.pl/think.tank. feministyczny/readarticle.php?article_id=268, dostęp 30.09.2012.
15 M. Rembowska-Płuciennik, „Polka” – „Europejka” – Polki Anno Domini 2006. Strategie identyfikacyjne Manueli Gretkowskiej a świadomość feministyczna w Polsce, [w:] Napisać kobietę…, op. cit., s. 85.
16 W Polsce, gdzie inicjatywy genderowe pojawiły się najpierw w obszarze nauk literaturoi kulturoznawczych, przyjęło się rozumieć gender jako tożsamość społeczno-kulturową płci i badać jej kulturowe reprezentacje. Dyskurs genderowy, inspirowany przede wszystkim teoriami psychoanalitycznymi i poststrukturalistycznymi, skoncentrował się wokół ciała, seksualności, pożądania, języka. Mniej uwagi poświęcano natomiast warunkom, w jakich gender jest konstruowany, relacjom, w które wchodzi, jego przekształceniom na przestrzeni dziejów pod wpływem różnych czynników: geograficznych, społecznych, ekonomicznych. Por. J.W. Scott, Gender jako przydatna kategoria analizy historycznej, przeł. A. Czarnacka, Biblioteka Online Think Tanku Feministycznego, 2009, http://www.ekologiasztuka.pl/pdf/f0064scott.pdf, dostęp 30.09.2012.
17 Por. M. Barrett, Words and Things: Materialism and Method in Contemporary Feminist Analysis, [w:] Destabilizing Theory: Contemporary Feminist Debates, red. M. Barrett, A. Phillips, Cambridge 1992, s. 201–219. Wiele polskich artykułów, raportów i analiz pisanych z tej perspektywy można znaleźć w Bibliotece Online Think Tanku Feministycznego, http:// www.ekologiasztuka.pl/think.tank.feministyczny/articles.php?cat_id=9, dostęp 30.09.2012.
18 I. Stokfiszewski, Zwrot polityczny, Warszawa 2009, s. 176–177.
19 Graff cytowała tekst Shany Penn Tajemnica państwowa (1994), który stał się fundamentem jej książki Podziemie kobiet (2003).
20 Feminizm a lewica, czyli kobiety żyją w PRL-u. Dyskusja z udziałem: Bożeny Umińskiej, Agaty Araszkiewicz, Agnieszki Graff, Teresy Oleszczuk, Kazimiery Szczuki, Kingi Dunin, „Res Publica Nowa” 2000, nr 1–2 (152– –153), s. 27.
21 Ibidem, s. 32.
22 Ibidem, s. 34.
23 A. Nasiłowska, Kobiety, dyskurs, literatura w Polsce i w Bułgarii, [w:] Napisać kobietę… op. cit., s. 23.
24 Na jednym z plakatów, przygotowanych z okazji Manify na 8 marca, widać młodą kobietę, która wymiotuje goździkami. Podpis pod zdjęciem – „To mi się przejadło!” – wskazuje, że kobiety nie zadowolą się dłużej kwiatami, lecz będą głośno upominać się o swoje prawa. Zdjęcie goździków ma przypominać także o fikcji PRL-owskiej polityki równościowej czy szerzej – socjalistycznego projektu emancypacji, którego korekta możliwa jest jedynie w demokracji.
25 M. Trawińska, Współczesne polskie feministki o możliwościach upodmiotowienia kobiet w okresie PRL-u, [w:] PRL bez uprzedzeń, red. J. Majmurek, P. Szumlewicz, Warszawa 2010, s. 186–187.
26 Por. też K. Szumlewicz, Feministki wobec transformacji: ewolucja ruchu, [w:] Stracone szanse? Bilans transformacji 1989–2009, red. J. Majmurek, P. Szumlewicz, Warszawa 2009, s. 165–177.
27 A. Gajewska, Feministyczne rozrachunki z PRL-em, [w:] Kobiety w polskiej transformacji 1989–2009. Podsumowania, interpretacje, prognozy, red. M. Frąckowiak-Sochańska, S. Królikowska, Toruń 2010, s. 463–478.
28 Doświadczenie udziału w opozycji demokratycznej, strajkach studenckich, emigracji schyłku lat 80. znalazło wyraz w pierwszych utworach Izabeli Filipiak oraz Manueli Gretkowskiej. Także zbiorowy projekt autobiograficzny Feministki własnym głosem o sobie, zredagowany przez Walczewską, odsłonił portret polskiego feminizmu jako mocno zakorzenionego w doświadczeniu „Solidarności”, które zostało uznane za „graniczne”: fundament politycznej suwerenności Polek, swoisty test świadomości najpierw obywatelskiej, a później także feministycznej.
29 M. Grabowska, Pomiędzy Wschodem i Zachodem: problem tożsamości polskiego feminizmu, op. cit., s. 287. Grabowska analizuje problem reprezentacji interesów kobiet przez polski ruch feministyczny na przykładzie katoliczek i lesbijek, pomijając inne wymiary kobiecych doświadczeń i tożsamości, m.in. wiek, wykształcenie, pochodzenie etniczne i społeczne, miejsce zamieszkania.
30 Susan Gal zwraca uwagę, że „sposób, w jaki dany ruch się legitymizuje, nie wynika jedynie z uwarunkowań lokalnych. W dużej mierze zależy on od międzynarodowej dystrybucji dyskursów w postaci tekstów. Teksty rozpowszechniane są przez mass media, wskutek rozszerzania się określonych praktyk politycznych, dzięki podróżującym aktywistom, takim jak emigranci zarobkowi, uczeni, dziennikarze czy turyści”. S. Gal, Movements of Feminism: The Circulation of Discourses about Women, [w:] Recognition Struggles and Social Movements. Contested Identities, Agency and Power, red. B. Hobson, Cambridge, UK, 2003, s. 93. Polski feminizm liberalny wiele zawdzięcza z jednej strony rodzimej myśli emancypacyjnej (głównie przedwojennej, inteligenckiej, społecznikowskiej), z drugiej zaś inspiracjom zachodniej filozofii liberalnej (przekłady głośnych tekstów, wykłady ważnych myślicieli, wymiany naukowe i kulturalne). Por. K. Ghodsee, Feminism-by-Design: Emerging Capitalisms, Cultural Feminism, and Women’s Nongovernmental Organizations in Postsocialist Eastern Europe, „Signs: Journal of Women in Culture and Science” 2004, vol. 29, nr 3, s. 727–753.
31 Po likwidacji funduszu alimentacyjnego w 2004 roku samotne matki zwróciły się o pomoc do Prawa i Sprawiedliwości, oskarżając jednocześnie feministki o zdradę „przeciętnych” kobiet. Por. L. Ostałowska, Feministki kontra kobiety, „Wysokie Obcasy” 2007, nr 23 (424), s. 32–41.
32 D. Ost, Klęska „Solidarności”, Gniew i polityka w postkomunistycznej Europie, przeł. H. Jankowska, Warszawa 2007, s. 62–63. Ost zauważa, że frustracja zrodzona na podłożu ekonomicznym zostaje przejęta przez prawicę, która umiejętnie zarządza społecznym gniewem, wykorzystując go w wyścigu o władzę. Wprawdzie prawica kieruje ów gniew na obiekty zastępcze, jak polityka historyczna czy sfera obyczajów, pomijając całkowicie główne źródło społecznego niepokoju (warunki bytowe), jednak w odczuciu samych zagniewanych ich skargi zostają wysłuchane, a spokój – przynajmniej na chwilę – przywrócony.
33 M. Grabowska, Pomiędzy Wschodem i Zachodem: problem tożsamości polskiego feminizmu, Warszawa 2008, s. 310.
34 I. Iwasiów, Bambino, Warszawa 2008, s. 8.
35 Ibidem, s. 5. Już w Rewindykacjach Iwasiów uczyniła wyznanie, które później niejako „powtórzyła” narratorka Bambino: „Nie stał nade mną ojciec i nie tuliła mnie do siebie matka. Ani osobowa, ani instytucjonalna. Dziś, gdy przychodzi do publicznych wypowiedzi na ten temat, ze wstydem zauważam, że nie mam żadnej przyzwoitej, feministycznej biografii i genealogii”. I. Iwasiów, Rewindykacje. Kobieta czytająca dzisiaj, Kraków 2002, s. 9.
36 Por. J. Heath, A. Potter, Bunt na sprzedaż. Dlaczego kultury nie da się zagłuszyć, przeł. H. Jankowska, Warszawa 2010.
37 A. Graff, Świat bez kobiet. Płeć w polskim życiu publicznym, Warszawa 2001, s. 209.
38 Ibidem.
39 Ibidem, s. 101.
40 Ibidem, s. 103–109.
41 K. Dunin, Oczywiście, lesbijki!, [w:] eadem, Tao gospodyni domowej, Warszawa 1996, s. 21.
42 Ibidem, s. 35.
43 K. Dunin, Oczywiście, lesbijki!, op. cit., s. 35.
44 Feminizm a lewica, czyli kobiety żyją w PRL-u, op. cit., s. 33.
45 Por. B. Darska, Czas Fem: przewodnik po prasie feministycznej i tematach kobiecych w czasopismach kulturalnych po 1989 roku, Olsztyn 2008.
46 K. Dunin, Czego chcecie ode mnie, „Wysokie Obcasy”?, Warszawa 2002, s. 6.
47 A. Graff, Między polityką a poradnikiem – czyli o feminizmie w krainie popkultury, [w:] Gender w kulturze popularnej, red. M. Radkiewicz, Kraków 2003, s. 35.
48 Ibidem, s. 47.
49 Na uwagę zasługuje stała obecność feministycznych publicystek w mediach głównego nurtu (np. felietony Magdaleny Środy we „Wproście”, a wcześniej w „Gazecie Wyborczej”), pismach kobiecych czy szeroko rozumianym show-biznesie (m.in. udział Kazimiery Szczuki w programie rozrywkowym „Najsłabsze ogniwo”, emitowanym przez stację TVN w latach 2004–2005).
50 Por. A. Bihr, Nowomowa neoliberalna, przeł. A. Łukomska, Warszawa 2008.
51 Por. G. Griffin, Kooptacja czy transformacja? „Women’s” i „gender studies” na świecie, przeł. A. Grzybek, „Katedra” 2001, nr 3, s. 9–28.
52 E. Kraskowska, Płeć Słowiańszczyzny, [w:] eadem, Czytelnik jako kobieta. Wokół literatury i teorii, Poznań 2007, s. 193. W innym wszakże tekście Kraskowska (słusznie) zauważa, że „dyskurs feministyczny ma to do siebie, że nie ogranicza się do «ram myślenia» o kobiecie, kobiecości, dyskryminacji i równouprawnieniu kobiet, kobiecej tożsamości etc., lecz otwiera się na myślenie o płci w ogóle, a więc na problematykę, którą dziś określamy mianem genderowej i queerowej”. E. Kraskowska, Dyskurs feministyczny w słowiańskiej literaturze, krytyce i teorii po roku 1989, [w:] Litaratury słowiańskie po roku 1989, op. cit., s. 11. Por. też M. Evans, The Problem of Gender for Women’s Studies, [w:] Out of the Margins: Women’s Studies in the Nineties, red. J. Aaron, S. Walby, London 1991, s. 67–74.
53 Trzeba jednak oddać sprawiedliwość lewicowemu czy lewicującemu odłamowi ruchu feministycznego, który w odpowiedzi na liberalny Kongres Kobiet zaczął się organizować i nagłaśniać niemal niezauważane wcześniej problemy, takie jak rosnące bezrobocie, pogarszająca się opieka medyczna, spadek realnych płac, niskie świadczenia dla (samotnych) matek, groźba głodowych emerytur itd. „Manify” w latach 2010–1012 odbyły się pod hasłami walki z „umowami śmieciowymi” oraz przeciwko planom podwyższenia przez rząd wieku emerytalnego pracownic i pracowników w Polsce. Przybywa publikacji poświęconych zjawisku ubóstwa kobiet. Por. Oblicza biedy we współczesnej Polsce, red. M. Popow, P. Kowzan, M. Zielińska, M. Prusinowska, M. Chruściel, Gdańsk 2011. Organizowane są konferencje naukowe ujmujące w sposób kompleksowy problemy matek. Por. Macierzyństwo i polityka – niebezpieczne związki, Warszawa, wrzesień 2012.
54 N. Klein, No Logo, przeł. H. Pustuła, Izabelin 2004, s. 142.
55 Ibidem, s. 127.
56 P. Czapliński, Efekt bierności. Literatura w czasie normalnym, Kraków 2004, s. 41.
57 I. Stokfiszewski, Zwrot polityczny, op. cit., s. 169. Warto zwrócić uwagę, że na Zachodzie przesunięcie w feministycznej ocenie literatury popularnej i sposobu jej oddziaływania na czytelniczki dokonało się w atmosferze backlashu lat 80., kiedy z fazy realnej aktywności politycznej ruch feministyczny przeszedł w fazę celebrowania emancypacyjnych utopii. Na schyłek lat 70. i początek 80. przypada wysyp feministycznych utopii w literaturze, ale też dowartościowanie literatury popularnej jako przestrzeni, w której do głosu dochodzą kobiece pragnienia, z jakoby ukrytym wewnątrz potencjałem emancypacyjnym. W Polsce to przesunięcie dokonało się w pierwszym dziesięcioleciu XXI wieku, a widać je chociażby na przykładzie recepcji twórczości Katarzyny Grocholi przez feministyczną badaczkę Kazimierę Szczukę. Jeśli w 2001 roku na łamach „Res Publiki Nowej” Szczuka krytycznie oceniała pierwszy tom przygód Judyty (Nigdy w życiu), to w 2008 roku w tygodniku „Polityka” przychylnie recenzowała Trzepot skrzydeł – powieść Grocholi o przemocy. Krytyczka optymistycznie uznała, że literatura popularna zyskała „świadomość emancypacyjną”, co zadecydowało o zaproszeniu Grocholi do udziału w jednym z paneli na Kongresie Kobiet Polskich (2009). Sama pisarka, jeszcze do niedawna odżegnująca się od feminizmu, dziś chętnie nazywa siebie „feministką, chociaż niewojującą”. Podobnie zresztą mówi o sobie inna popularna autorka, Małgorzata Kalicińska, której feministyczne sympatie nie przeszkadzają jednak w upowszechnianiu na łamach „mazurskiej trylogii” treści pro-life. Przykłady te pokazują, że rola krytyki feministycznej nie może ograniczać się do konstatowania obecności emancypacyjnych treści na kartach literatury popularnej czy celebrowania feministycznych deklaracji ich autorek, ale do stawiania kłopotliwych pytań tej zwykle konserwatywnej odmianie kobiecego pisarstwa. Interesujące jest bowiem nie to, czy takie treści się pojawiają, ale dlaczego, w jakiej formie, jaki jest ich wpływ na życie czytelniczek. Nurtuje także zależność między przesunięciem w feministycznej recepcji literatury popularnej w Polsce (aprobata, akceptacja, optymizm) a kondycją polskiego ruchu feministycznego po 1989 roku (osłabienie siły politycznego oddziaływania).
58 Por. A. Mrozik, „The Time of Visionary Artists Has Come To an End”? Manuela Gretkowska’s Literary and Political Activity, [w:] Women’s Voices and Feminism in Polish Cultural Memory, red. U. Chowaniec, U. Phillips, Newcastle upon Tyne 2012, s. 109–123. W nowszych powieściach – przede wszystkim w Transie (2011) – Gretkowska zdaje się zataczać koło: po celebracji ustatkowanego życia w rodzinnym gronie wraca pamięcią do swej niespokojnej, emigranckiej przeszłości. Rozstanie z mężem, namiętny, będący rodzajem uzależnienia – transu właśnie – romans ze starszym mężczyzną (znanym reżyserem), narkotyczne upojenie, ezoteryka – wszystko to, co już było obecne w twórczości Gretkowskiej w latach 90., wraca w niezwykle intensywnym wydaniu. Pytanie brzmi jednak, czy jest to „nowa jakość”? Krytycy pozytywnie oceniają powrót Gretkowskiej do „formy sprzed lat” – jej opisy seksualnych uniesień znów elektryzują, czasem bawią, innym razem niepokoją – a jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że to wszystko już było, a skoro było, to – jak napisała Justyna Sobolewska – „nie ma nic do dodania, zamykamy książkę i więcej o niej nie myślimy”. J. Sobolewska, Szamanka orgazmu, „Polityka” 2011, nr 22, s. 84. Szczególnie że narratorka nie szczędzi nam psychologicznych wynurzeń na temat relacji damsko-męskich czy wręcz poradnikowych analiz przyczyn uzależnień w kontaktach z drugim człowiekiem. Trans odsłania kulisy romansu pisarki z Andrzejem Żuławskim, stając się – szczególnie w kontekście zakończonego na sali sądowej skandalu wywołanego powieścią reżysera Nocnik (2010), do której materiału dostarczyć miał jego związek z Weroniką Rosati – narzędziem „kobiecej zemsty” na mężczyźnie-mizoginie czy szerzej – na kulturze patriarchalnej, która wytwarza nierówne, pełne przemocy relacje między młodymi kobietami i starszymi mężczyznami. Przy tym różnica – niegdyś fascynująca, dziś frustrująca – jest zawsze u Gretkowskiej różnicą jednego rodzaju: płci, w którą wpisane są stosunki dominacji, władzy mężczyzn nad kobietami.
59 P. Czapliński, Efekt bierności, op. cit., s. 17.
60 I. Iwasiów, Pisarstwo kobiet w perspektywie zmian pokoleniowych i cywilizacyjnych, op. cit., s. 53
61 Lucyna Marzec krytycznie ocenia Kieszonkowy atlas kobiet Chutnik i Piaskową Górę Bator, uznając, że „są tak napisane, by nikt nie miał wątpliwości, jak je interpretować. Autorki nie pozwalają na inną wykładnię niż znane feministyczne pomysły. Dlatego teorie są serwowane wprost, ich język jest bardzo poprawny, a same opowieści czasem przypominają obrazek do konkretnej tezy”. Lekturowa uczta. O literaturze feministycznej rozmawiają Lucyna Marzec i Agnieszka Gajewska, „Zadra” 2009, nr 1–2 (38–39), s. 29.
Le texte seul est utilisable sous licence Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0. Les autres éléments (illustrations, fichiers annexes importés) sont « Tous droits réservés », sauf mention contraire.
Zapomniana rewolucja
Rozkwit kobiecego pisania w dwudziestoleciu międzywojennym
Agata Araszkiewicz
2014
Warszawa w oczach pisarek
Obraz i doświadczenie miasta w polskiej prozie kobiecej 1864-1939
Małgorzata Büthner-Zawadzka
2014
Płeć i naród : Trans/lokacje
Maria Komornicka/Piotr Odmieniec Włast, Else Lasker-Schüler, Mina Loy
Karolina Krasuska
2012
Problem religii w polskich dziennikach intymnych
Stanisław Brzozowski, Karol Ludwik Koniński, Henryk Elzenberg
Katarzyna Nadana-Sokołowska
2012
Poradzieckie
Najnowsza migracyjna literatura żydowska w Stanach Zjednoczonych
Karolina Krasuska
2021