Précédent Suivant

„Nigdy więcej!” – historia pewnej utopii

p. 210-239


Texte intégral

1Jerzy Jedlicki w Zagadce wojny pisze:

Idea świata bez wojen wydaje się wciąż, mimo wszystko, utopijna. Wiele już było „ostatnich wojen”, które miały położyć kres wojnom. Wiele było pomysłów, instytucji i wynalazków, które miały zapewnić światu trwały pokój. Również przekonanie, że środki wojny stały się tak straszne i niszczące, że już […] nikt nie odważy się ich użyć, liczy sobie bez mała dwa stulecia. Tymczasem wszystkie zdobycze nauki, techniki i polityki nie zdołały wygasić skłonności do upominania się o swoje racje, prawa i interesy za pomocą siły.1

2Choć intelektualny i artystyczny sprzeciw wobec zbrojnej przemocy towarzyszy ludzkości od dawna, skupię się tylko na epoce następującej po roku 1945. Powtarzane w prasie, sztuce, literaturze skrzydlate wyrażenie „Nigdy więcej!” stało się w PRL nie tylko jednym z najbardziej nośnych i najłatwiej rozpoznawalnych haseł społecznych, ale i – niemal równocześnie – częścią komunistycznego arsenału propagandowego. Obecnie pedagogiczny wymiar „Nigdy więcej!” jest wydatnie osłabiony.

3W finale swych rozważań zastanowię się nad przyszłością wojny, a ściślej mówiąc, nad kręgiem wybranych zagrożeń wojennych, postaram się też wskazać powody, dla których ignorujemy te niebezpieczeństwa.

Autentyczny głos

4Retoryka „Nigdy więcej!” znajdowała wyjątkowo podatny grunt w Europie Środkowej i Wschodniej – na „skrwawionych ziemiach”, gdzie wojna przyjęła szczególnie okrutną postać, nieporównywalną z tym, co działo się na Zachodzie2. Nie ulega wątpliwości, że pacyfistyczne treści – nawet jeśli podszyte ideologią – były czynnikiem integrującym społeczeństwo (co skrupulatnie starały się wykorzystać władze komunistyczne).

5Literatura powojenna – zwłaszcza ta przedstawiająca doświadczenia obozowe – szybko, zdecydowanie i emocjonalnie odpowiedziała na zbrodnie faszyzmu. Ton sprzeciwu był jednoznaczny. Dało się go słyszeć tak u autorów marksistowskich (komunistów), jak i katolickich. W przekazach wspomnieniowych i relacjach z lagrów deklaracje antywojenne były często formułowane wprost w finalnym wołaniu do świata o zapobieżenie w przyszłości podobnej katastrofie. Wołanie to zwykle pochodziło od autora-narratora, a pacyfistyczne intencje twórcy ujawniały się poprzez obrazy bezprecedensowego cierpienia ofiar i bestialstwa sprawców.

6Pedagogika pacyfistyczna nie tylko głęboko przenikała do świadomości dorosłych, ale też stanowiła pożywkę dla dziecięcych uczuć i nastrojów. Marta Brodala – analizując codzienność lat 50. – konstatuje: „W listach często można przeczytać o obawach dzieci związanych z wybuchem nowej wojny. Zwłaszcza koszmarne obrazy wojny koreańskiej musiały silnie oddziaływać na dziecięcą wyobraźnię”3. Do nauczania szkolnego – kształtowanego w duchu odstraszania – trafiały tematy rozprawek i prac maturalnych, w których bezwzględny, negatywny osąd moralny hitleryzmu sąsiadował z wyraźnie wydobytym (poprzez przypominanie przerażających faktów z okupacji) aspektem edukacyjnym4. Mimo iż – nie bez powodu – najcięższy okres zimnowojenny kojarzymy z latami 50. i 60., Zuzanna Grębecka słusznie ukazuje, jak propaganda peerelowska oddziaływała również na lęki i obawy dzieci urodzonych w latach 70. wieku XX5. Strach przed wojną – choć w różnym nasileniu – za sprawą opowieści rodziców, dziadków, programów szkolnych, mediów towarzyszył polskim dzieciom przez cały PRL.

7Niemal powszechnie antywojenną retorykę i nadzieję na lepszy świat pisarze i autorzy wspomnień z „czasów pogardy” wiązali z koniecznością duchowej przebudowy człowieka. Oto końcowe fragmenty Z otchłani Zofii Kossak:

Wielka akcja wychowawcza – nowe systemy nauczania przywracające życiu jego właściwy boży sens – nowa wiedza, śmiała, lotna, zrywająca z ciasnotą nałogów okresu niewiary – nowe metody oparte o miłość Boga i miłość bliźniego – nowe radosne zakłady wychowawcze – będą orężem zdolnym wywalczyć żądaną przemianę i mogącym ją wywalczyć.6

8Ów rozległy projekt wychowawczy i naprawczy społeczeństwa polskiego miał być odpowiedzią na bestialstwo „epoki pieców”. Wewnętrzna metamorfoza rodaków w koncepcji Kossak była tyleż wskazówką dla odradzającej się powojennej rzeczywistości, co propozycją dla świata; propozycją, która miała zagwarantować uniknięcie powtórnych masowych eksterminacji, mordów i moralnego upadku człowieka.

9O konieczności duchowej odnowy, w którą należy zaangażować system edukacyjny, mówili niemal wszyscy. Wielu widziało to zadanie przede wszystkim w perspektywie uporania się z traumatyczną przeszłością. Józef Wasowski pisał: „Kiedy profesorowie, nauczyciele, pedagodzy, opiekunowie młodzieży wrócą do swej roli, niech wytężą wszystkie siły, by pomniejszyć zło nadchodzące. Będą mieli zadanie o wadze dziejowej: w latach odbudowy zniszczyć truciznę z lat wojny, która zawsze i długo mści się na latach pokoju”7. Z (niepełnego) rejestru głosów, wyrażających mocne przekonanie o możliwości ostatecznego odrzucenia wojny, przywołajmy wypowiedź Adolfa Rudnickiego z Niebieskich kartek:

Jest moim głębokim przekonaniem, iż – między innymi – czytanie i rozpowszechnianie książek mówiących nagą prawdę o obozach, nie unikanie tych książek, jak tego chcą niektórzy, lecz właśnie rozpowszechnianie, a nawet głośne ich czytanie na stadionach wielkich miast […] może w ludziach na nowo i z siłą obudzić nienawiść do okrucieństw, do wojen, do faszyzmu […].8

10Od początku wszakże powszechnie manifestowana nadzieja na przemianę ludzkości – ów vox populi – napotykała kontropowieść w postaci opowiadań oświęcimskich Tadeusza Borowskiego oraz Niepokoju Tadeusza Różewicza. Będąc może najwybitniejszym w naszej literaturze potępieniem tragedii Auschwitz, twórczość Borowskiego i Różewicza odrzucała łatwą wiarę w moralną przebudowę człowieka. Nadludzkie cierpienie, zbrodnie na masową skalę, gwałty i przemoc obydwaj młodzi autorzy (zwłaszcza Borowski) widzieli raczej jako powtarzającą się prawidłowość w dziejach, a nie przejaw chwilowej aberracji. Wprawdzie w Muzyce w Herzenburgu, a przede wszystkim w swej publicystyce Borowski podejmie wątek pokoju, wierząc w zdolności człowieka do wewnętrznej metamorfozy, jednakże trudno widzieć w nim wówczas obiektywnego (wolnego od ideologicznego zacietrzewienia) rejestratora rzeczywistości. Różewicz zaś w latach 60. Wycieczką do muzeum ujawni nie tylko niekomunikowalność Holokaustu, ale także właśnie porażkę pedagogiki „Nigdy więcej Auschwitz!”9. Straciła ona swoją zdolność naprawiania świata, budzenia sumień, stając się częścią języka sloganu, zbutwiałym, anachronicznym hasłem.

11Obok bestialstwa wojny na Wschodzie obraz konfliktu nuklearnego stanowił drugi doniosły czynnik napędzający ruchy pacyfistyczne. Zrzucenie bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki stanowi punkt graniczny, od którego trzeba liczyć zmianę myślenia o charakterze przyszłej wojny10. Coraz częściej dochodziła do głosu wizja samozagłady, zbiorowego samobójstwa całego gatunku. Wywoływało to paniczny lęk, z którym świat i Europa żyły bardzo długo (po roku 1989 napięcie z nim związane poczęło spadać). W socrealistycznej poezji „niemal [we] wszystkich wierszach traktujących o bombie […] zastąpiono zestawienie »zwycięstwo–porażka« innym: »zagłada– życie«”11.

12Jakkolwiek paradoksalnie by to brzmiało, nie wolno zapominać o dydaktycznym aspekcie zrzucenia dwóch bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki. Ponieważ użycie ponowne broni atomowej „równałoby się samobójstwu, skupiono się na wzmacnianiu politycznego i psychologicznego efektu samej groźby jej użycia”12. Jedynie Związek Radziecki – przewodzący krajom bloku socjalistycznego – mógł powstrzymać nadciągającą Apokalipsę. Stalinizm, malując w ciemnych barwach przyszłość świata, nie mógł się jednak sprzeniewierzyć ogólnemu optymistycznemu wydźwiękowi swego ideologicznego przekazu. Stąd sztuka socrealistyczna ostatecznie przedstawiała triumf idei postępowego komunizmu i obrońców pokoju nad reakcyjnym i regresywnym zachodnim imperializmem.

13Powszechną grozę, jaką wywoływała myśl o „broni absolutnej”, w USA – inaczej niż w Europie Wschodniej – neutralizowała w latach 40., i 50. popkulturowa tendencja do erotyzacji atomu. Przemysł filmowy Stanów Zjednoczonych przedstawiał bombę atomową jednocześnie jako obiekt fascynacji i obaw. Oficjalna propaganda polityczna początkowo prezentowała wynalazek „broni absolutnej” jako wyraz potęgi i triumfu amerykańskiej myśli technologicznej, główny powód uwielbienia dla jej wielkości i geniuszu13. Kino i literatura science fiction (przede wszystkim z nurtu postapokaliptycznego) prowadziły z widzami i czytelnikami grę, w której poczucie zagrożenia przeplatało się ze skrywanym zauroczeniem mocą tej broni.

Walka o pokój

14W kontekście pierwszych lat powojennych, w czasie gdy trwa wojna domowa, wypisywana na sztandarach polskich komunistów walka o pokój brzmiała fałszywie. W kraju, w którym sądy orzekały tysiące wyroków śmierci lub wieloletniego więzienia, oddziały KBW urządzały zasadzki na „bandy leśne”, w którym trwała likwidacja niedobitków UPA zwieńczona „akcją Wisła”, jedna ze stron zaanektowała pacyfistyczną retorykę i zawłaszczyła ją tak radykalnie, że przypisywanie jakichkolwiek dobrych intencji drugiej stronie zdawało się wewnętrzną sprzecznością.

15Idea pokoju została skompromitowana w PRL poprzez swoje skrajne upolitycznienie, cynizm i hipokryzję władzy. Paweł Sowiński – analizując marsze pierwszomajowe – stwierdza:

W prezentowanych w czasie pochodu ideach pokojowych próżno byłoby się doszukać elementów prawdziwego pokoju związanego z zaniechaniem agresji, kompromisem czy dialogiem. [….] Pokój, jakiego domagała się władza, można określić mianem pokoju zbrojnego. Jego nadejście poprzedzała walka o ostateczne zwycięstwo socjalizmu. Oczekujący na zapanowanie pokoju światowego nie powinni zapominać o powinności gotowania się do wojny.14

16W innym miejscu badacz tak mówi o uczestnikach manifestacji pierwszomajowych: „Mieli oni być jednocześnie czujni i rozradowani, powinni zachowywać się pokojowo, ale nie zatracać ani na chwilę bojowości”15. Takiej postawy wymagano też od innych członków peerelowskiego społeczeństwa.

17Retorykę walki o pokój, która w istocie oznaczała batalię o dusze obywateli komunistycznego państwa, podjęto bardzo szybko. Równie szybko wykrystalizowała się jej właściwa, ostateczna postać wyrażona w deklaracji „Nigdy więcej!”. Stawką była – ukazana w odpowiednim świetle – właściwa interpretacja procesów historycznych i rządzących nimi sił. Kapitalizm stawał się synonimem niesprawiedliwości i agresji. Jak dowodzi Marcin Kowalczyk, już sam fakt posiadania broni atomowej przez USA miał dowodzić moralnej niższości i ułomności kapitalizmu16. Badacz – omawiając teksty socrealistyczne – ukazuje ten sposób myślenia obecny w wierszach Władysława Broniewskiego (Słowo o Stalinie) oraz Mieczysława Jastruna (Odpowiedź T. S. Eliotowi). Był on powszechny w propagandzie komunistycznej, która starała się go narzucić mieszkańcom PRL.

18Szermując hasłem walki o pokój, rządzący zdawali sobie sprawę, że jest to płaszczyzna porozumienia z narodem, który wciąż ma w pamięci gehennę hitlerowskiej okupacji. Nawet ci, którzy z rezerwą patrzyli na poczynania nowych włodarzy kraju, z niechęcią myśleli o przedłużeniu lub powtórzeniu stanu anarchii i cierpienia z okupacyjnej nocy. Komuniści mogli liczyć na autentyczne wsparcie ze strony obywateli odradzającego się państwa, tym bardziej że społeczeństwo PRL wykazywało „wysoki poziom pesymizmu w postrzeganiu dalszego rozwoju stosunków międzynarodowych na świecie, a zwłaszcza szans utrzymania pokoju”17.

19Nie sposób wyliczyć wszystkich inicjatyw kulturalnych i rocznicowych, w których odwoływano się do pacyfistycznego imaginarium. Spośród głównych wydarzeń, instytucji i stowarzyszeń pacyfistycznych o skali międzynarodowej wymieńmy jedynie Światowy Kongres Intelektualistów w Obronie Pokoju we Wrocławiu (1948)18 (narzędzie propagandowe w rękach ZSRR) oraz Światowy Kongres Pokoju w Paryżu i Pradze (1949). Głośnym echem w propagandzie stalinowskiej, ale i w ówczesnej literaturze odbił się tzw. Apel Sztokholmski (1950) w sprawie zakazu produkcji i użycia broni atomowej (Piękne wakacje Tadeusza Borowskiego)19. Znacznie poważniejsze reperkusje w sztuce i świadomości społecznej miała sprawa małżeństwa Rosenbergów20. Ideologiczne uwikłanie „broni absolutnej” dobrze oddaje konstatacja Marcina Kowalczyka: „Mimo iż Związek Radziecki również dysponował nową bronią, bomba atomowa wchodziła do literatury poszczecińskiej jako nieodzowny atrybut Zachodu”21.

20Hasło „Nigdy więcej!” współistniało z demagogicznymi sloganami wyrażającymi niemożliwy do zażegnania konflikt dwóch systemów: komunistycznego i kapitalistycznego. Również w instytucjach o krajowej randze retoryka antywojenna gładko przechodziła w polityczną i ustrojową. W istocie więc pokój, którego stałe zagrożenie stanowić mieli „zachodni podżegacze”, przestawał być wartością samą w sobie, a stawał się środkiem do realizacji strategii propagandowej. Dawały temu wyraz zarówno przywołany Światowy Kongres Intelektualistów w Obronie Pokoju jak też Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów o Pokój i Przyjaźń (1955). Jak stwierdza historyk, Andrzej Krzywicki, festiwale młodzieży „stanowiły przykrywkę dla imperialistycznych dążeń i działań radzieckiej centrali komunistycznej, ukrytych pod hasłami […] walki o pokój i przyjaźń na świecie”22. Dla komunistów bowiem wojna nie zakończyła się ani z chwilą upadku Trzeciej Rzeszy, ani kilkadziesiąt lat później. Nim na dobre rozpętała się ideologia zimnowojenna na świecie, w Polsce toczono walkę z „reakcyjnym podziemiem”. Janina Broniewska tak ukazuje ostatnie chwile życia generała Karola Świerczewskiego.: „Krwią nasiąkł stary frontowy płaszcz. Choć na świecie był niby pokój, w ten marcowy dzień 1947 roku. Tylko jeszcze widać nie dla Niego i nie dla tych Jego chłopaków, co dnia ze śmiercią za pan brat, co dnia na ogniowych pozycjach”23. Podobna dwulicowość wybrzmiewa w wielu świadectwach posiadających imprimatur partii. Gdyby nie wiedza o tym, czym zajmują się i jak działają bohaterowie Łun w Bieszczadach, gotowi bylibyśmy uwierzyć w prostoduszne wyznanie doktora Pietrasiewicza z powieści Gerharda: „Powiadam panom, cywilizacja i kultura nie mają najmniejszego wpływu na prabestialstwo tkwiące w człowieku […]”24.

21Polityczne zawołanie „Nigdy więcej!” nie obejmowało zatem całości życia społecznego. W PRL znajdziemy nazbyt wiele zjawisk, których celem był ukryty bądź jawny militaryzm. Już w stalinizmie temat ten jest wyraźnie postawiony w swej „dialektycznej” wersji. Jak stwierdza Wojciech Tomasik w Słowniku realizmu socjalistycznego, „»obrona pokoju« nie wykluczała stosowania przemocy, a przeciw- nie – sprowadzała się właśnie do tego. Dlatego zamiennie z »obroną« używało się wyrażenia »walka o pokój«, które […] nie pozostawiało […] żadnych złudzeń, iż nie chodzi w nim o bierne potępienie wojny”25. Przywoływane przez badacza wiersze Arnolda Słuckiego (Moja mowa na kongresie pokoju) oraz Mariana Piechala (Apel) doskonale uwypuklają ów zabieg sięgania po „mądrą nienawiść”.

22Do „mądrej nienawiści” odwoływał się również analizowany przez Łukasza Polniaka „patriotyzm wojskowy”. Znalazł on swoich popleczników zarówno w kinie, prozie, publicystyce, jak i potocznej świadomości. Dorobek artystyczny takich reżyserów, jak Jerzy Passendorfer, Ewa i Czesław Petelscy, Konrad Nałęcki wiernie wcielał w życie prawdy zimnowojennej, wojskowej, niekiedy nacjonalistycznej propagandy26. W przejętym przez Mieczysława Moczara Związku Bojowników o Wolność i Demokrację odpowiedzialne za faszyzm i ewentualne wywołanie kolejnego konfliktu o zasięgu światowym były wyłącznie kraje zachodnie. Związek Radziecki zaś urastał nie tylko do rangi jedynego zwycięzcy, ale też konsekwentnego obrońcy wolności i zgodnego współżycia narodów.

23Od początku w PRL zderzają się ze sobą dwie tendencje w obrazowaniu wojny. W pierwszej – cywilnej – ster dzierżą relacje obozowe. Nie front, a okupacja dominuje w tym ujęciu. Są to różne strategie przetrwania, opowieści kreowane w zgodzie z wyzwaniem „jak przeżyć?”. Jeśli nawet pojawia się więc miejsce na bohaterstwo, to nie ma ono w sobie nic z ducha wojskowego. W tej optyce jednakże czasy pogardy nie muszą odsyłać tylko do lęku i grozy. Istnieje w niej blok tekstów (także obrazów filmowych), w których lata 1939–1945 ewokują pamięć o młodzieńczej przygodzie, gospodarczej enklawie dla „ludzi przedsiębiorczych i zaradnych”.

24Kwestię zasadniczą stanowi odpowiedź na pytanie, z jakiej pozycji jest snuta narracja o okupacji. Inaczej wyglądała ona w oczach kacetnika, inaczej chłopa, inaczej mieszkańca miast (zwłaszcza warszawiaka), inaczej członka konspiracji, a jeszcze inaczej zwykłego obywatela stojącego na uboczu i starającego się nie mieszać w politykę. Podobnych taksonomii możemy wprowadzić o wiele więcej.

25Świadectwa lagrowe zatem (poza nielicznymi wyjątkami) torowały drogę pacyfistycznej retoryce. Z racji swej specyfiki wzorcowo realizowały one inny postulat władzy: antyniemieckiej (antyimperialistycznej) nagonki. Im bardziej przerażająca wizja obozu, tym większa korzyść dla antywojennych, antyniemieckich i antyimperialistycznych haseł. Także i na tym polu rząd mógł liczyć nie tylko na zainteresowanie tematyką niemiecką, ale również na poparcie dla inicjatyw i przedsięwzięć wymierzonych w państwo zachodnioniemieckie27. Antyniemiecka obsesja Władysława Gomułki oraz mocno zaznaczający się w polityce lat 60. komunistyczny nacjonalizm znajdowały pozytywny oddźwięk wśród wielu obywateli PRL28. O tym, że wrogość, niechęć wobec Niemiec miały autentyczny, nie propagandowy wymiar, przekonuje reakcja na list episkopatu Polski do niemieckiego episkopatu z prośbą o wzajemne wybaczenie win29.

26Inny nurt – żołnierski – ma liczne realizacje w prozie doby PRL (choćby twórczość płk. Janusza Przymanowskiego). W publikacjach o tematyce wojskowej (frontowej) prym wiodło wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej. Trudno wyliczyć wszystkie dzieła (najczęściej o charakterze wspomnieniowym i autobiograficznym) wydrukowane w tej oficynie. Przywołajmy jedynie trzy publikacje: Łuny w Bieszczadach Jana Gerharda, O człowieku, który się kulom nie kłaniał Janiny Broniewskiej oraz Barwy walki Mieczysława Moczara. W zakłamanych Barwach walki Gwardia Ludowa i jej spadkobierca Armia Ludowa, nie tracąc wojskowej brawury, wykazują wiele dobrej woli i łagodności wobec wrogo do nich nastawionych „przestępców” z NSZ. Moczar – lokalny watażka – nie tylko zapomniał o swoich zbrodniczych czynach (także tych po klęsce hitleryzmu), ale także postanowił przekuć w jedno partyzancką krzepę oraz chrześcijańskie miłosierdzie – jakie miało cechować członków GL i AL30. W podobnym duchu utrzymanych jest szereg innych opowieści o walce z „bandami podziemia” (m.in. Żywy ogień i Rano przeszedł huragan Władysława Machejka). To połączenie umiłowania wolności i pokoju oraz potrzeby wojennej czujności tylko pozornie jest sprzeczne. Zbigniew Załuski, jeden z czołowych ideologów wojskowego patriotyzmu, na Kongresie Kultury Polskiej w 1966 roku z okazji Tysiąclecia Państwa Polskiego mówił o potrzebie rozprawienia się z antynomią między pacyfistyczną naturą człowieka a „koniecznością prowadzenia wojny jako warunku niezbędnego do zachowania i obrony […] kultury”31. Zatem wzgląd na zagrożenia, jakie niesie odrzucenie pokoju, nie może – wedle Załuskiego – przesłaniać korzyści płynących z utrzymywania nieustannej gotowości bojowej i wojskowego drylu.

27Wojskowa czujność i gotowość winna cechować również członków ZBoWiD. „Najważniejszym kontekstem funkcjonowania związku […] była propaganda zimnej wojny. Z oksymoronu walka o pokój wyrastało pojęcie bojownika w nazwie organizacji kombatanckiej”32. Bojownik – w przeciwieństwie do weterana – miał demaskować amerykańską propagandę. Miał do tego szczególne prawo i legitymację w postaci bezpośredniego udziału w walkach z hitlerowcami oraz doświadczenia obozowego33.

28Hasło „Nigdy więcej!” zbywało milczeniem wiele doświadczeń z lat 1939–1945. Z oczywistych względów nie rozciągało się ono nigdy na mord oficerów polskich w Katyniu. Na szczególnych zasadach, choć nieobjętych tak konsekwentnym milczeniem, traktowano powstanie warszawskie. „Nigdy więcej!” w przypadku wydarzeń z sierpnia 1944 roku wykorzystywano jako przestrogę przed II Rzeczpospolitą i jej nieodpowiedzialnymi dowódcami. Pokrętnie proponowano kult niewinnych ofiar. Ich niezawinione i bezsensowne cierpienie miało być ostrzeżeniem przed powrotem „nieludzkiego czasu”, jak i „panami z Londynu”34.

29Absolutny zakaz mówienia roztoczono nad sowieckimi lagrami. Niemal całkowity nakaz milczenia obowiązywał wobec wysiedleń autochtonów z Ziem Odzyskanych, jak też zagadnienia przejściowych obozów koncentracyjnych dla Niemców. Cierpienia cywilnej ludności niemieckiej wyjęto spod dyskursu potępiającego ludobójstwo i gwałt, traktując je nie jako straszliwe konsekwencje wojny, a jako słuszną karę, odpłatę za zbrodnie hitlerowców.

30Przyjęta w komunistycznej retoryce rządu uniwersalizująca perspektywa „Nigdy więcej!” znosiła rozróżnienia narodowościowe. Najlepiej opisanym przykładem owych manipulacji jest Holokaust. Jednak to przemilczenie losu Romów pozostaje bodaj najtrwalszym efektem polityki historycznej peerelowskiej elity władzy. Dość długo również w akademickim dyskursie o nazizmie i popełnionych przez niego zbrodniach nie było miejsca na mord półmilionowej społeczności cygańskiej35. Nie było też tego miejsca w dyskursie społecznym, w świadomości przeciętnego obywatela PRL. Kilka różnych przyczyn złożyło się na ten stan rzeczy. Od wieków rozsiani po Europie Cyganie tworzyli (tworzą) hermetyczną grupę koczowniczą, odporną na asymilację. Nie angażowali się w wewnętrzne spory i konflikty. Stanowili osobną enklawę kulturową i obyczajową, funkcjonującą na obrzeżach współczesnych społeczeństw. Traktowani jako element etnicznie i kulturowo obcy Zachodowi, gorszy, stali się stopniowo „niewidoczni”. Nie dostrzegano już ich gehenny, która – przebiegiem i stopniem okrucieństwa – przypominała niekiedy Endlösung.

31W „zapomnieniu” tragedii Cyganów swoją rolę odegrało też ich szczególne podejście do własnej przeszłości, zwłaszcza tej naznaczonej mordem i cierpieniem. Jak bowiem stwierdza Sławomir Kapralski,

zazwyczaj brak w tradycyjnych romskich kulturach rozbudowanego, publicznego dyskursu śmierci jako czegoś, co wprawdzie w oczywisty sposób osłabia grupę, jednak w jakimś szerszym planie przyczynia się do wzmocnienia jej potencjału egzystencjalnego. Nie ma w nich zatem dyskursu uświęcającego śmierć jako ofiarę lub odkupienie.36

32W ostatnich latach europejskiej historiografii zmienia się podejście do romskiego genocydu w czasie II wojny światowej. Powstają publikacje naukowe, tworzone są organizacje zajmujące się kultywowaniem pamięci o pomordowanych społecznościach cygańskich z całej Europy37.

Spojrzenie na Niemcy

33Powtarzane bezustannie w Europie skrzydlate słowa „Nigdy więcej Auschwitz!” największe wyzwanie stanowiły dla Niemiec i Niemców. Nakazana przez zwycięskie mocarstwa denazyfikacja okazała się problemem niezwykle złożonym i – jak widzimy to dziś, po latach – rozwiązywanym często w sposób budzący wątpliwości natury etycznej38. Działania aliantów zmierzały w dwóch kierunkach równocześnie. Mając w pamięci niedawne wydarzenia z I wojny światowej i odrodzony szybko potem niemiecki imperializm USA, Francja, Anglia, ZSRR przejmowały i likwidowały potężny arsenał broni, jaki pozostał po oddziałach Wehrmachtu i SS. Aliantom chodziło o to, by „zniszczyć niemiecki militaryzm i nazizm oraz stworzyć takie gwarancje, które nie pozwolą na odrodzenie się wojny w jakiejkolwiek postaci”39. Nie tylko zresztą obawa przed restytucją pruskiego militaryzmu kierowała ich działaniami. Napędzała je również wiedza o zbrodniach popełnionych przez hitlerowski reżim.

34Równie ważnym zadaniem była – obliczona na dłuższy czas – zmiana mentalności i kultury politycznej. „Powodzenie zamysłu wszechstronnej »reedukacji Niemców« zależało […] nie tylko od nacisku ze strony mocarstw okupacyjnych, ale także od gotowości pokonanego narodu do uczestnictwa w niej”40. Nie było to łatwe zarówno w kontekście rozbudzonych za rządów Hitlera ambicji imperialnych, jak i szoku wynikającego z ogromu poniesionej klęski. Proces odbudowy miał się rozpocząć na materialnych i duchowych ruinach pozostawionych przez Trzecią Rzeszę. Żywe było też przeświadczenie, iż Niemcy – jak pisał jeden z dziennikarzy w maju 1945 roku – są narodem, który z trudem przyjmuje oczywistą prawdę o wojnie jako złu wymierzonym w podstawy cywilizacji41. Zadbano zatem nie tylko o osądzenie największych zbrodniarzy, usunięcie z życia publicznego i zawodowego (co udało się tylko częściowo42) osób związanych z hitlerowską administracją i ideologią, ale też o likwidację nazistowskich czasopism, książek i broszur. Dokonano również weryfikacji nauczycieli szkół podstawowych i średnich. Przebudowie niemieckiego systemu wartości i odwróceniu się od nacjonalizmu, propagandy militarnej i imperialnej służyły doświadczenia ludności cywilnej: okoliczności wypędzenia z terenów wschodnich, bieda, upokorzenie, alianckie bombardowania. Zmianom psychologicznym i kulturowym sprzyjała również inna okoliczność: „Z powodu zbrodni nazistowskich i niepowodzenia strategii obronnej, wojsko straciło swój powab […]”43. Fakt ten umacniał w przekonaniu zwykłych mieszkańców Niemiec negatywny obraz wojny. Pacyfizm znajdował sobie zwolenników nie tylko wśród intelektualistów i w ruchach lewicowych, ale też w związkach zawodowych, środowisku ekologów i Kościele protestanckim.

35Tak jak pierwszym symbolicznym krokiem w stronę demilitaryzacji było zrzucanie mundurów i porzucanie broni przez niemieckich żołnierzy wiosną 1945 roku, tak jednym z pierwszych dzieł służących przełamaniu stereotypu zbrodniarza, barbarzyńcy skłonnego jedynie do popełnienia ponownych mordów był dramat Niemcy Leona Kruczkowskiego. Rozmiar dokonanej zbrodni i potworności, do jakich doprowadził reżim faszystowski na ziemiach polskich, nakazywał bowiem uznać za swoje uczucia i obrazy znane z wiersza Borowskiego Spacer po Monachium. Tymczasem dramat Kruczkowskiego próbował przełamać tendencje do widzenia wszystkich obywateli Trzeciej Rzeszy jako winnych bestialstwom nazizmu.

36Okupacja hitlerowska w Polsce skutkowała głęboką podejrzliwością i niechęcią wobec żywiołu germańskiego. Na tym polu konweniowały ze sobą intencje komunistów i zwykłych obywateli. Okrucieństwa niemieckiego faszyzmu były żywo komentowane przez społeczeństwo i władze PRL. Od lat 70., od momentu podpisania traktatu polsko-niemieckiego uznającego granicę na Odrze i Nysie, widać stopniową zmianę w obrazie zachodniego sąsiada. Do tego czasu w stosunku władzy oraz obywateli PRL do Niemiec bezwzględnie dominowało przekonanie o nieautentyczności przemian mentalnościowych, obyczajowych i światopoglądowych w RFN. Niemiecki rewizjonizm, antypolskość, ukrytą zbrodniczość podnosiły liczne publikacje publicystyczne i utwory literackie (dość przywołać Izrael a NRF Tadeusza Walichnowskiego oraz słynny Raport z Monachium Andrzeja Brychta).

37Potępienie wojny i jej sprawców nie oznaczało odcięcia się od tradycji militarnych i wojskowych. Niezależnie od kontrolowanych przez władzę organizacji kombatanckich znaczącą rolę odgrywała zakotwiczona w I Rzeczpospolitej i kultywowana w legendzie powstaniowej oraz w II Rzeczpospolitej pamięć o dniach chwały polskiego oręża i bitności polskiego żołnierza. Warto w tym kontekście pamiętać o tym, co pisał Jerzy Jedlicki, wskazując na charakterystyczny paradoks: „Ruch pacyfistyczny ma […] swoje pułapki. Idea nieprzeciwstawiania się siłą jawnej agresji i przemocy nie czyni świata bezpieczniejszym, a często oznacza małoduszną zdradę i pozostawienie ofiar najazdu ich własnemu losowi. Mając w pamięci polskie doświadczenie, szczególnie trudno bronić takiej idei”44.

38O ile powojenną historię RFN determinował dyskurs kata (oprawcy), o tyle PRL podtrzymywała i umacniała mitologię ofiary. Jeśli Niemcy Zachodnie po 1945 roku uczyniły bardzo dużo, by nie obudzić ponownie ducha pruskiego militaryzmu, to występująca w roli ofiary Polska Rzeczpospolita Ludowa sięgała po narrację wojskową, szukając tam rekompensaty i pokrzepienia za doznane porażki – rozmiar narodowych cierpień i zniszczeń. Wszelkie zatem próby (przede wszystkim we wczesnych dziełach Różewicza, Borowskiego i Szczepańskiego) zakwestionowania rangi i wyjątkowości partyzanckiej, konspiracyjnej czy powstańczej opowieści napotykały na autentyczne – niesterowane przez partyjnych dygnitarzy – votum separatum. Jak dowodzi Tomasz Szarota, wojna i okupacja wygenerowały trzy powody samouwielbienia (a jednocześnie trzy przyczyny, dla których wciąż do niej powracano we wspomnieniach z tego czasu): „ogrom własnych cierpień i ofiar”, obfitość „masowych przejawów odwagi i bohaterstwa”, „przekonanie Polaków, że podczas wojny okazali się narodem najdoskonalej potrafiącym »dawać sobie radę«”45. Zwłaszcza śmierć heroiczna – np. w obronie Poczty Polskiej czy Westerplatte, w powstaniu warszawskim czy los żołnierza wyklętego – konserwowała i konsolidowała narodową pamięć wokół czynu wojskowego, a nie cywilnego wyrzeczenia się przemocy. To szczególne, podwójne uwikłanie polskiej pamięci o wojnie nie pozwalało na bezwarunkowe opowiedzenie się po stronie idei pacyfistycznej. Nie sprzyjała temu też sytuacja Polski „po wyzwoleniu”, stan kolonialnej zależności do ZSRR46, i odbiór społeczny tego faktu.

39Stereotyp zbrodniarza inaczej widziała literatura emigracyjna. Syn zadżumionych Tadeusza Nowakowskiego to opowieść o odkupieniu win w wersji, o którą niełatwo w epoce towarzysza Gomułki. Potomek człowieka zaangażowanego we wspieranie nazizmu decyduje się na podróż do Polski (do Oświęcimia), aby pracując na terenie byłego obozu dokonać aktu ekspiacji, nie swojego, a pokolenia rodziców. W powieści Happy-end pisarz uderzał w narodowy patriotyzm, koncentrujący się na poszukiwaniu wroga i wyobrażeniu Niemiec jako tego samego społeczeństwa, które powierzyło Hitlerowi rządy nad krajem. Z odpowiednią dozą ironii Nowakowski rekonstruował świadomość zbowidowskiego działacza: „Nie dajmy się […] rozbroić legendą o dobrych, przemienionych Niemcach. Takich żyraf nie ma w europejskim zwierzyńcu! […] Miejmy nadzieję, że NRF nie uzna naszej zachodniej granicy. […] Przeciwko komu będziemy zbroić żołnierza i wychowywać naszą młodzież?”47.

40W RFN – widzianej oczyma Nowakowskiego – za sprawą młodych Niemców nadchodzi etap autentycznych rozliczeń i odkupienia win.

„Nigdy więcej!” – powolny zmierzch

41Niełatwo wskazać precyzyjnie datę, od której następuje powolny zmierzch retoryki „Nigdy więcej!”. To proces rozciągnięty nierównomiernie w czasie. Mamy raczej do czynienia z sinusoidą. Za punkt zerowy przyjmijmy podpisany 7 grudnia 1970 roku między Józefem Cyrankiewiczem i Willym Brandtem układ potwierdzający nienaruszalność zachodniej granicy Polski na Odrze i Nysie48. Widoczne w erze gierkowskiej niewątpliwe ocieplenie stosunków między Polską Rzeczpospolitą Ludową a Niemcami Zachodnimi – będące również funkcją ogólnego odprężenia w polityce światowej i relacjach między Wschodem a Zachodem – napotkało nową przeszkodę z chwilą wprowadzenia stanu wojennego. Wzmożona (od grudnia 1981 roku) antyniemiecka i antyamerykańska propaganda skutkowała powrotem nastrojów zimnowojennych. W jej świetle RFN i USA stali się największymi zagrożeniami dla pokoju światowego. Stale podnoszono ich agresywne i wrogie wobec Polski zamiary. Administrację prezydenta Reagana prezentowano zawsze przez pryzmat ogromu potencjału jądrowego wymierzonego w ZSRR, PRL oraz innych członków Układu Warszawskiego. Nie jest tylko kwestią spóźnionej recepcji tradycji zbowidowsko-moczarowskiej pojawienie się w latach 80. Zjednoczenia Patriotycznego Grunwald. Jego założenia znakomicie korespondowały z intencjami władzy, sytuacją międzynarodową i wewnętrzną w kraju. Dokładnie w tym samym czasie przeciwne hasła – antywojenne, pacyfistyczne, antymilitarne – pojawiają się na scenie rockowej, a zwłaszcza w ruchu punkowym. W tekstach młodych twórców, na festiwalach i przeglądach muzyki młodzieżowej słychać autentyczne przerażenie i autentyczny protest przeciwko wszelkim systemom, które szafują ludzkim życiem w imię głoszonych przez siebie ideologii49.

42Po roku 1989 słabnięcie oddziaływania hasła „Nigdy więcej!” wiąże się z wpływem trzech czynników: transformacja ustrojowa w Polsce, rozbrojenie i normalizacja stosunków między dawnym wrogimi obozami oraz zachodzące niezwykle dynamicznie przemiany cywilizacyjne i kulturowe.

43Myśląc o dokonującej się na naszych oczach metamorfozie dyskursu społecznego, obyczajowości oraz rytuałów życia codziennego, nie można zapominać o powiązanym z nimi zmniejszającym się udziale państwa w celebrowaniu świąt i rocznic, a mówiąc dokładnie – ich wycofaniu się do sfery sprywatyzowanego doświadczenia. To ostatnie zjawisko stanowi efekt tyleż nieobecności jawnej propagandy politycznej, co wspomnianych przeobrażeń cywilizacyjnych. Dodatkowo główny nurt transformacji kulturowej sprawia, że żyjemy – zwłaszcza młode pokolenie – w stanie permanentnej teraźniejszości. Przeszłość – nawet ta sprzed kilkudziesięciu lat – staje się czymś nierealnym, dalekim i „nieaktualnym”. Zbrodnie hitlerowskie czy stalinowskie – ich znaczenie i wagę – sprowadza się do coraz mniejszej grupy bezpośrednich świadków. Wprawdzie powstanie w getcie, powstanie warszawskie, wyzwolenie Auschwitz, zakończenie II wojny światowej czy zrzucenie bomby na Nagasaki i Hiroszimę wciąż zajmują w informacjach medialnych sporo miejsca, jednak funkcjonują w odmiennym kontekście kulturowym. Obowiązuje w nim terror newsów i traktowania jako równorzędnych informacji o różnej doniosłości poznawczej. Co równie znaczące, wojna – mimo iż od 1989 roku jest stale obecna w rodzimej sztuce (literaturze, filmie, kinie, piosence), tradycyjnych i nowych mediach – nie tworzy już, tak jak wcześniej, konsolidującej opowieści jednoczącej pamięć narodu. Na plan pierwszy wybijają się nie tyle (albo nie tylko) obrazy okrucieństwa i tortur, ile wszystkie te zagadnienia, które pozwalają spojrzeć na pytanie o polskość, narodową tożsamość. Lata 1939–1945 służą obecnie – w o wiele większym stopniu niż wcześniej – rozważaniom etycznym, historiozoficznym. Rozliczenia przeszłości, nowe rozpoznania starych problemów biorą górę nad pedagogiką przerażenia i strachu.

44W dyskusji o okupacji i epoce powojennej uczestniczą przede wszystkim środowiska akademickie, dziennikarze i publicyści, ale też użytkownicy sieci (wypowiadając się na forach internetowych). W debacie bierze udział również szkoła, jednak jeśli zabiera głos, to nie tyle z intencją tropienia bestialstwa hitleryzmu i stalinizmu, co raczej z pozycji dyskusji światopoglądowej, etycznej o uniwersalizującym wymiarze. Nie chodzi w niej o potępienie konkretnej nacji, lecz zbrodniczego systemu. Widać to zarówno w treściach podręczników, tematach prac pisemnych, jak i zagadnień maturalnych. Nie tyle już jest to strach przed realnością powtórzenia się wojny, co przerażenie tym, jak wyglądała w przeszłości.

Niebezpieczna futurologia

45Słowa „niebezpieczny” używam z zamiarem wskazania na pewien rodzaj ułudy, jaki tworzy współczesna cywilizacja. Chcę odwołać się do Kryształowego pałacu Petera Sloterdijka50, a za jego pośrednictwem również do refleksji Jeana Baudrillarda, z której niewątpliwie korzysta autor Pogardy mas. Kiedy myślimy o społeczeństwie konsumpcyjnym i rządzących nim potrzebach, konflikt zbrojny zdaje się ostatnim zagrożeniem, jakie przychodzi nam do głowy. Któż bowiem chciałby zrezygnować z poczucia spokoju i sytości będącego udziałem obywateli zachodniego społeczeństwa nadmiaru.

46Wieszczony przez Francisa Fukuyamę „koniec historii”51 jest zwieńczeniem rzeczywistości oglądanej przez pryzmat „kryształowego pałacu”. Warto jednak dostrzec ewolucję, jaką przebył Fukuyama. W Końcu człowieka odnotowuje on wiele niebezpieczeństw, które lęgną się w zachodnim organizmie. Amerykański badacz kieruje naszą uwagę ku biotechnologii i bioinżynierii52. To temat złożony i wymagający osobnego szkicu. Tu tylko wypada zaakcentować jeden problem, przed jakim stoi nasza cywilizacja – zakładniczka niepohamowanego i stale pobudzanego rozwoju technicznego. Jako ludzkość musimy się zmierzyć obecnie z dylematami, o których wcześniej nie słyszeliśmy i których istnienia nawet nie podejrzewaliśmy. Jakkolwiek nie są to zjawiska tożsame, to eugenika XXI wieku sytuuje się zatrważająco blisko nazistowskich pomysłów udoskonalania rasy53. Niewykluczone, że przyszła wojna dokona „unicestwienia” gatunku bez jednego wystrzału. Niewiele też wiemy o tym, jak będzie wyglądać wojna przyszłości. To zaś, co wiemy, jest „niebezpiecznie przestarzałe”54. Działania zbrojne prowadzone za pomocą dronów rodzą nowe problemy moralne – uchylają albo wydatnie modelują pytania etyczne. Podobnie jak działania z użyciem robotów-zabójców: „Jaką moralnością kierowałby się robot-zabójca, który może nie być zdolny do odróżnienia stanowiącego rzeczywiste zagrożenie wroga od przeciwnika, rozpaczliwie próbującego się poddać?”55.

47Masowa produkcja dóbr i usług nie eliminuje możliwości zaistnienia militarnej apokalipsy. Duchowa pustka będąca rewersem konsumpcji oraz rozliczne ułomności człowieczej natury diagnozowane niejednokrotnie w filozofii Emila Ciorana56 każą wątpić w ideę wiecznego pokoju. Wiara George’a Herberta Wellsa w postęp implikujący w sposób konieczny zgodne współistnienie narodów wydaje się dziś naiwna i przekonuje jedynie uprzednio przekonanych lub tych, którzy chcą być przekonani. Przed kilkudziesięciu laty Arnold Toynbee, pisząc o wojnie i myśląc o pokoju (a raczej jego perspektywach), nie mógł się wyzbyć targających nim wątpliwości57. Historia ostatnich sześciu tysięcy lat nie daje zbyt wielu powodów do optymizmu. Już choćby dlatego, że należy brać pod uwagę łatwo ulegającą pokusie i niewolną od złych przywar naturę ludzką. Pacyfizm – zadeklarowany jako stan permanentny, ostateczny – wymagałby od ludzi wzniesienia się na wyżyny duchowe, które są dla nich niedostępne.

48Nie tylko Toynbee i Fukuyama artykułowali swe obawy wynikające z przerażającej wiedzy o człowieku. Również Roger Caillois pojmował wojnę jako odpowiedź na istnienie pierwotnych i nieredukowalnych sił, które możemy jedynie na jakiś czas uciszyć, ale nigdy zagłuszyć całkowicie58. Interpretując wojnę przez pryzmat sacrum, widząc w niej odnowicielską moc, następującą po czasie zniszczenia, francuski etnolog ewentualny konflikt atomowy postrzegał jako kres gatunku ludzkiego, proces totalny i na tyle radykalny, że niepozwalający na uruchomienie w tym kontekście kategorii święta59. Caillois nie wykluczał nuklearnej katastrofy. Dlaczego? Zadajemy pytanie, którego nie formułuje autor Żywiołu i ładu. Możliwych jest zapewne wiele odpowiedzi. Wskażmy jedynie na trzy.

49Po pierwsze, wizja ataku jądrowego wydaje się przeciętnemu członkowi noeliberalnej zachodniej demokracji irracjonalna, niemożliwa do spełnienia. Żyjąc od siedemdziesięciu lat ze świadomością samozniszczenia ludzkość zdążyła się już z tą myślą oswoić, przyzwyczaić do niej. A wszystko, co jest częścią rutynowej wiedzy, traci swój odstraszający i prewencyjny aspekt. Inną kwestią jest fakt, że trudno się bać czegoś, co przekracza nasze zdolności imaginacyjne, naszą wyobraźnię. Katastrofa nuklearna – mimo Hiroszimy i Nagasaki – nie ma „realnego umocowania”, wciąż bardziej przynależy do porządku futurologicznych przepowiedni. Być może jest to efektem zaklinania rzeczywistości – nie mówiąc i nie myśląc o czymś, wierzymy, że nie sprowokujemy danego zdarzenia.

50Po drugie – banalna to prawda – od pokonania hitleryzmu upłynęło już wystarczająco dużo czasu, aby nie obawiać się jego powtórzenia. Odchodzą ostatni świadkowie epoki pieców, stanowiący rezerwuar „żywej pamięci”. Dodatkowo naturalny proces przekazywania pokoleniowej opowieści o przeszłości napotyka na przeszkody w postaci coraz bardziej rozluźniających się więzi między rodzicami i dziećmi, jak też między generacją dziadków i wnuków60. Różnica biologiczna jednego pokolenia przekłada się obecnie na kulturowy dystans kilku pokoleń.

51Po trzecie, dzisiejsze wyobrażenia na temat wojny coraz częściej są zakotwiczone w sferze wirtualnej, stanowią produkt wirtualnego świata. Internet i gry komputerowe wchłaniają stopniowo przedstawienia starć zbrojnych na wielkich polach bitew, w których gra toczy się o zagładę lub ocalenie ludzkości. Charakterystyczne, że – mimo swej brutalności – gry komputerowe nie zawierają raczej takich obrazów z czasów hitleryzmu, jak obozy koncentracyjne czy masowe egzekucje ludności cywilnej. Ich akcja toczy się zazwyczaj na froncie i ma niewiele wspólnego z prześladowaniami cywilów. Konflikt zbrojny przypomina wciąż bardziej starcie wrogich armii na polach bitew niż zachowania typowe dla genocydu (np. gwałt).

52Sieć i gry RPG odebrały wojnie jej realny wymiar. Wydarzenie autentyczne zastąpił cybernetyczny awatar61. Twórczość postapokaliptyczna – której gry wideo stanowią istotny fragment – oswoiła współczesnego człowieka z katastrofą i pośrednio uwolniła od lęków z nią związanych62. Przed kilkudziesięciu laty Baudrillard przekonywał, że Holokaust stał się – za sprawą potężnej machiny medialnej – faktem estetycznym, któremu odbiera się realność i historyczność, sytuując w obszarze fikcji filmowej, telewizyjnej i (dodalibyśmy obecnie) wirtualnej63:

Ten rodzaj społecznego i historycznego wymiaru, który jeszcze pozostaje do zapomnienia pod postacią poczucia winy […] – nawet on już nie istnieje, ponieważ dziś „wszyscy o tym wiedzą”, każdy z nas doznał już owego drżenia, zanosił się szlochem w obliczu Zagłady – to pewny znak, że „to” nigdy się już nie wydarzy.64

53Wobec groźby ludobójstwa przyjmujemy więc na poły postawę widza z teatru greckiego, który – oglądając zbrodnię na scenie – wierzył, że oczyścił się ze złych skłonności, na poły współczesnego odbiorcy świadomego, że to tylko film, inscenizacja niemająca nic wspólnego z rzeczywistością. Naszą dziecięcą naiwność wspiera wiara w żelazne prawa rozwoju, które postęp moralny i umiejętność uczenia się na błędach traktują jako niezbywalny składnik i zdobycz czasu.

54W umysłach ludzi początków XXI wieku na stałe zadomowiło się przeświadczenie, że w dobie internetu, uchodzącego za widomy triumf wolności, manifestację stałego progresu i jedną z miar pożegnania się z epoką barbarzyństwa, zbrodnie na masową skalę nie mogą mieć miejsca. Pisze Baudrillard: „Obraz, znak, przekaz – wszystko to, co »konsumujemy« – są wyrazem naszego spokoju ducha przypieczętowanego przez dystans wobec świata, dystans, który aluzja do rzeczywistości, choćby najbardziej brutalna, w większym stopniu utwierdza, niż naraża na jakikolwiek szwank”65. W tym „podmienionym świecie” przemoc i okrucieństwo „potrzebne są nie tylko po to, by jeszcze głębiej móc doświadczyć bezpieczeństwa jako takiego (w ramach ekonomii rozkoszy), lecz również po to, by móc je uznać w każdej chwili za uzasadnione jako wybór (w obrębie moralnej ekonomii zbawienia)”66.

55Czy nie zbyt łatwo dajemy się oszukać konsumpcyjnej iluzji szczęścia, które musi trwać, bo przecież nikt rozsądny nie zrezygnuje z dobrobytu, gdy dysjunkcją jest chaos, cierpienie, dyskomfort psychiczny? Jako ludzie Zachodu przyjęliśmy bezkrytycznie, iż noeliberalna demokracja jest jedyną alternatywą dla autokracji, taką, z której nie można nie skorzystać. Upewnił nas w tym dodatkowo upadek komunizmu, powszechnie odczytywany jako dowód na ostateczne zwycięstwo zasad wolnego rynku i swobód demokratycznych. „Konsumpcyjne rozpieszczenie” – jak by powiedział Sloterdijk – sprawia, że sprzed oczu zniknęła nam inna oczywista prawda – wojna dla gospodarki kapitalistycznej to nie tylko wizja zniszczenia, ale i szansa na zysk poprzez inwestowanie w obszary dotknięte kataklizmem; to nowe rynki zbytu67. To także wizja kryzysów ekonomicznych nawiedzających kapitalizm z regularną częstotliwością i zagrażających jego podstawom68. Poza tym globalizacja (ekonomiczna i kulturowa), postęp technologiczny i społeczeństwo dobrobytu nie rozprawiły się ostatecznie z nacjonalizmem (nacjonalizmami)69. Przybrał on tylko nieco inną formę, choć współczesny nacjonalizm nie musi – jak poprzednio w dziejach – być kołem zamachowym kolejnego konfliktu na skalę regionalną czy światową.

56Czy nie można mówić o zapisanej w kulturze pamięci o bestialstwach dokonanych przez totalitaryzm hitlerowski? Wydaje się, że istnieje takie zjawisko. Nazizm, tak jak okrucieństwa europejskich kolonizatorów z XIX i początków XX wieku, jest swoistym przekazem ponadhistorycznym. Wszak Stary Kontynent w czasie II wojny światowej nie tylko przekroczył kolejne tabu w doskonaleniu zbrodni, ale pokazał również, jak „z powodzeniem” można eksterminacyjne dziewiętnastowieczne projekty z czasów kolonii wcielać w życie.

57Wiele przemawia za tym, że bestialstwa epoki pieców, tak jak polityka kolonialna, zapisały swój ślad w cywilizacji europejskiej. Jakie jest prawdopodobieństwo, że obywatele Starego Świata nie powrócą do metod, które – choć przerażające – przed siedemdziesięciu laty raz już ujawniły swój pragmatyczny wymiar, a przede wszystkim zniszczyły kolejne tabu na eksterminacyjnej ścieżce Zachodu. Głosowi nadziei przeciwstawić można chłodne sądy Wolfganga Sofsky’ego. Wolno dostrzec w nich więcej racjonalnego i wyważonego krytycyzmu niż w niejednym pocieszeniu, jakie oferuje kultura i sztuka. Jak przekonuje Sofsky, „[w]iara w cywilizację jest eurocentrycznym mitem, w którym czasy najnowsze wychwalają się same”70. Przemoc jest mocno wpisana w fundamenty naszego gatunku71. Jednak przypisanie całej winy Naturze byłoby nazbyt proste i nie oddawałoby istoty rzeczy. To wszakże kultura – chcemy tego czy nie – odpowiada za doskonalenie narzędzi zbrodni. Prawda ta jest przeraźliwie łatwa do nazwania: „Im wyższy stopień rozwoju osiągnęła kultura materialna danego społeczeństwa, tym skuteczniejsza jest przemoc”72. Sofsky nie ustaje w swych demistyfikacyjnych sądach. Jak stwierdza, „[f]akt, że ludzie niekiedy robią przerwy w niszczeniu i zabijaniu, nie wynika z nagłego przypływu miłości do ludzi, ani z moralnej powściągliwości, lecz z tej przyczyny, że nie można ciągle żyć przemocą”73. W tej perspektywie – bliskiej pesymistycznej filozofii Ciorana z Odysei urazy – „Nigdy więcej!” nie jest niczym innym niż maską, jaką ludzkość zakłada pomiędzy paroksyzmami zbrodni74. Czy zatem ów topos ma jeszcze moc przekształcania rzeczywistości, czy może jedynie jej zasłaniania?

58Kiedy spojrzymy na Bałkany – do lat 90. bodaj ostatni, uformowany jeszcze przed epoką współczesnych migracji, bastion wielokulturowości w Europie – widać, że pamięć o okrucieństwie i popełnionych masakrach w II wojnie światowej potrafi niezwykle mocno i głęboko zakotwiczyć się w świadomości zbiorowej. Lektura Ciemnej strony państw narodowych Philippa Thera pokazuje, że dwudziestowieczna Europa pokryta była szeregiem mniejszych lub większych, płonących dłużej lub krócej, ognisk etnicznej nienawiści i rywalizacji. Zwłaszcza Europa Środkowa, Wschodnia, Południowa i Bałkany zdawały się nigdy nie ustawać w podtrzymywaniu wzajemnych animozji (nierzadko kończyły je okrutne mordy)75. Żyjąc przez lata w uśpieniu, hibernacji, zachowują one zdolność uaktywnienia się i pobudzania kolejnych pokoleń do zemsty i wyrównywania krzywd. Jak się okazuje, zawsze można wywiesić nacjonalistyczne sztandary, znaleźć dla nich nowych wyznawców i zaciekłych bojowników. Dwie dekady temu w byłej Jugosławii wspomnienie rzezi chorwackich ustaszy Ante Pavelicia powróciło w masakrach i krwawej zemście Serbów (bywało, że mordów dokonywano w tych samych miejscach, co kilkadziesiąt lat wcześniej).

59Wydaje się, że pamięć o przeszłości, z której czerpie swe siły pragnienie odwetu, nieposkromiona potrzeba zemsty, jest silniejsza niż przerażenie, jakie wywołuje obraz ukryty za apokaliptycznym „Nigdy więcej!”. Nie bez powodu Lech Nijakowski w żądzy rewanżu widzi kluczowy czynnik mobilizacyjny genocydu76. Jednak nie ten fakt jest najbardziej przerażający, a niezwykła żywotność pamięci o konfliktach i rzeziach z przeszłości, ich determinujący wpływ na współczesność. Tę prawdę potwierdza historia dwudziestowiecznej Europy. Mimo iż Stary Świat zdawał się ignorować „jądro ciemności” tkwiące w sercu europejskiej cywilizacji77, to przecież kulturowa pamięć o nim przetrwała. „Dziedzictwo legitymizowanego okrucieństwa wobec różnych kategorii obcych określiło […] projekty eksterminacyjne w nowoczesności”78. Czystki etniczne, obozy koncentracyjne „sprawdzone” poza Europą79 znalazły kontynuację w pomysłach faszystów, a zwłaszcza nazistów. Służyły one jako wypróbowane narzędzie, po które Europejczycy chętnie sięgnęli w imię państwa jednonarodowego.

* * *

60Od 2014 roku pewność, którą mieliśmy, że w europejskiej cywilizacji nie dojdzie już nigdy do wojny (epoka pieców zdawała się ostatecznie dowodzić absurdalności rozwiązań siłowych), nie ma już tego ciężaru i tej siły. „Kontynuując politykę »rekonkwisty«, Rosja popadnie w konflikt ze światem, izolację i w ostateczności sromotnie przegra. Ale zatruje atmosferę na planecie i ludzkie życia. Także w naszym sposobie myślenia sporo się będzie musiało zmienić. Wojny nie widać, ale nie można już żyć tak, jakby nigdy miało jej nie być”80. I to jest ta nowa „nienowa” wiedza, której nie da się pominąć ani zignorować.

Notes de bas de page

1 J. Jedlicki, Zagadka wojny: naturę winić czy cywilizację?, [w:] Człowiek i agresja. Głosy o nienawiści i przemocy. Ujęcie interdyscyplinarne, red. S. Amsterdamski, Warszawa 2002, s. 214.

2 Zob. T. Snyder, Skrwawione ziemie. Europa między Hitlerem a Stalinem, przeł. B. Pietrzyk, Warszawa 2011.

3 M. Brodala, Propaganda dla najmłodszych w latach 1948–1956. Instrumenty stalinowskiego wychowania, [w:] M. Brodala, A. Lisiecka, T. Ruzikowski, Przebudować człowieka. Komunistyczne wysiłki zmiany mentalności, Warszawa 2001, s. 85.

4 Zob. S. Karolak, Doświadczenie Zagłady w literaturze polskiej 1947–1991. Kanon, który nie powstał, Poznań 2014, s. 78–79. Oto jeden z wymienianych przez Karolak tematów maturalnych: „Współczesna literatura o tematyce wojennej jako dokument »czasów pogardy« i protest przeciw ludobójstwu” (s. 78).

5 Z. Grębecka, „Leci bomba, leci…” – „atomowe” lęki dzieci w latach osiemdziesiątych XX wieku, „Przegląd Humanistyczny” 2017, nr 1.

6 Z. Kossak, Z otchłani. Wspomnienia z lagru, Częstochowa–Poznań 1946, s. 259.

7 J. Wasowski, Dzieci, [w:] tegoż, Z pamiętnika wojennego, Warszawa 1945, s. 17.

8 A. Rudnicki, Wieczna pamięć, [w:] tegoż, Niebieskie kartki. Ślepe lustro tamtych lat, Kraków 1956, s. 285.

9 T. Różewicz, Wycieczka do muzeum, Warszawa 1966. Zob. ciekawą interpretację tego utworu napisaną przez Annę Filipowicz: Dwaj biedni Polacy patrzą na Auschwitz. Oświęcimskie strategie opresji w „Wycieczce do muzeum” Tadeusza Różewicza i „Tresurze” Marcina Świetlickiego, [w:] Wojna i postpamięć, red. Z. Majchrowski, W. Owczarski, Gdańsk 2011).

10 Zob. P. Grudziński, Teologia bomby. Narodziny systemu nuklearnego odstraszania 1939–1953, t. 1: Bomba atomowa, Warszawa 1988.

11 M. Kowalczyk, „Chcą urządzić masakrę, od której oślepłyby wieki…” – bomba atomowa a kultura Zachodu w polskiej poezji socrealistycznej, „Przegląd Humanistyczny” 2017, nr 1, s. 71.

12 E. Olzacka, Wojna w erze nuklearnej. Rozważania cywilów i wojskowych na temat bomby atomowej i skutków jej użycia, „Przegląd Humanistyczny” 2017, nr 1, s. 27.

13 P. Urbanowicz, W cieniu radiacji. Seksualizacje bomby atomowej w kulturze popularnej lat 40. i 50. w Stanach Zjednoczonych, „Przegląd Humanistyczny” 2017, nr 1.

14 P. Sowiński, Komunistyczne święto. Obchody 1 maja w latach 1948–1954, Warszawa 2000, s. 70.

15 Tamże, s. 72.

16 M. Kowalczyk, „Chcą urządzić masakrę, od której oślepłyby wieki…”, s. 72.

17 Ł. Polniak, Patriotyzm wojskowy w PRL w latach 1956–1970, Warszawa 2011, s. 287.

18 Zob. J. Ślusarczyk, Powstanie i działalność ruchu obrońców pokoju w latach 1948–1957, Wrocław 1987; M. Turski, H. Zdanowski, Ruch pokoju: ludzie, fakty. Z historii polskiego ruchu obrońców pokoju, Warszawa 1975. Nazwy innych organizacji i inicjatyw pokojowych znajdziemy w Leksykonie pokoju (oprac. J. Kukułka i in., Warszawa 1987). O historii pacyfizmu w PRL zob. m.in. W. Modzelewski, Pacyfizm w Polsce, Warszawa 1996.

19 T. Borowski, Piękne wakacje (notatki do opowiadania), [w:] tegoż, Proza 2, oprac. S. Buryła, Kraków 2004.

20 Wystarczy przywołać dramat L. Kruczkowskiego Juliusz i Ethel. Zob. na ten temat M. Wieczorek, „Juliusz i Ethel” – historia małżeństwa w dramacie Leona Kruczkowskiego z 1954 roku. Elementy dyskursu antywojennego w literaturze polskiej we wczesnych latach 50., „Przegląd Humanistyczny” 2017, nr 1.

21 M. Kowalczyk, „Chcą urządzić masakrę, od której oślepłyby wieki…”, s. 70.

22 A. Krzywicki, Postalinowski karnawał radości, Warszawa 2009, s. 34.

23 J. Broniewska, O człowieku, który się kulom nie kłaniał, Warszawa 1959, s. 121.

24 J. Gerhard, Łuny w Bieszczadach, t. 1, Lublin 1973, s. 100.

25 W. Tomasik, Walki o pokój temat [hasło], [w:] Słownik realizmu socjalistycznego, red. Z. Łapiński, W. Tomasik, Kraków 2005, s. 385.

26 W latach 80. kontynuatorem zimnowojennej, wojskowej i nacjonalistycznej retoryki było Zjednoczenie Patriotyczne Grunwald (zob. P. Gasztold-Seń, Koncesjonowany nacjonalizm. Zjednoczenie Patriotyczne Grunwald 1980–1990, Warszawa 2012).

27 Ł. Polniak, Patriotyzm wojskowy w PRL w latach 1956–1970, s. 284.

28 Na temat komunistycznego nacjonalizmu zob. pracę M. Zaremby Komunizm, legitymizacja, nacjonalizm. Nacjonalistyczne legitymizacja władzy komunistycznej w Polsce, Warszawa 2005.

29 Zob. P. Madajczyk, Na drodze do pojednania. Wokół orędzia biskupów polskich do biskupów niemieckich z 1965 roku, Warszawa 1994, s. 140.

30 W relacji Moczara „[n]akaz Partii o unikaniu agresywnych posunięć wobec oddziałów NSZ” zdaje się wynikać ze wspomnianej „łagodności”, przyzwoitości AL, a nie poczucia militarnej dysproporcji (Barwy walki, Warszawa 1965, s. 300).

31 Ł. Polniak, Patriotyzm wojskowy w PRL w latach 1956–1970, s. 223.

32 J. Wawrzyniak, ZBoWiD i pamięć drugiej wojny światowej (1949–1969), Warszawa 2009, s. 114.

33 Tamże, s. 115.

34 Więcej na temat peerelowskiej polityki pamięci wobec powstania zob. m.in. M. Napiórkowski, Powstanie umarłych. Historia pamięci 1944–2014, Warszawa 2016.

35 S. Kapralski, Naród z popiołów. Pamięć Zagłady a tożsamość Romów, Warszawa 2012. To pierwsze syntetyczne, rzetelne naukowo opracowanie ludobójstwa Romów na ziemiach polskich.

36 Tamże, s. 220.

37 Upamiętnianiu losów ludności cygańskiej w czasie II wojny światowej służy m.in. Romski Instytut Historyczny działający przy Stowarzyszeniu Romów w Polsce.

38 Zob. m.in. A. Wahl, Druga historia nazizmu w Federalnych Niemczech po 1945 roku, przeł. B. Zdaniuk, Warszawa 2009.

39 A. Wolff-Powęska, Między końcem a początkiem, [w:] tejże, Pamięć – brzemię i uwolnienie. Niemcy wobec nazistowskiej przeszłości (1945–2010), Poznań 2011, s. 199.

40 K. H. Jarausch, Po Hitlerze. Powrót Niemców do cywilizowanego świata 1945–1995, przeł. J. Serwański, Poznań 2013, s. 48.

41 Tamże, s. 60.

42 Na ten temat zob. m.in. N. Frei, Polityka wobec przeszłości. Początki Republiki Federalnej Niemiec i przeszłość nazistowska, przeł. B. Ostrowska, Warszawa 1999; A. Wahl, Druga historia nazizmu w Federalnych Niemczech po 1945 roku.

43 K. H. Jarausch, Po Hitlerze, s. 66.

44 J. Jedlicki, Zagadka wojny, s. 215.

45 T. Szarota, Polski autostereotyp w konfrontacji z doświadczeniami wojny i okupacji, [w:] tegoż, Karuzela na placu Krasińskich. Studia i szkice z lat wojny i okupacji, Warszawa 2007, s. 424–425.

46 W tej perspektywie epokę PRL widzi m.in. D. Skórczewski w książce Teorie – literatura – dyskurs. Pejzaż postkolonialny, Lublin 2013.

47 T. Nowakowski, Happy-end, Paryż 1970, s. 47.

48 Jednym z jego pośrednich efektów było porozumienie z 1975 roku, w wyniku którego wypłacono odszkodowania wojenne obywatelom Polski oraz zezwolono na wyjazd do RFN obywateli PRL w ramach „akcji łączenia rodzin” (realizowanej już wcześniej w drugiej połowie lat 50.). O polityce paszportowej prowadzonej przez PRL wobec Niemiec Zachodnich zob. D. Stola, Kraj bez wyjścia. Migracje z Polski 1949–1989, Warszawa 2012, s. 104–128 i 233–257.

49 Muzyka rockowa w PRL doczekała się już kilku znaczących opracowań. Zob. m.in. P. Zieliński, Scena rockowa w PRL. Historia, organizacja, znaczenie, Warszawa 2005.

50 P. Sloterdijk, Kryształowy pałac. O filozoficzną teorię globalizacji, przeł.

B. Cymbrowski, Warszawa 2011.

51 F. Fukuyama, Koniec historii, przeł. T. Bieroń, M. Wichrowski, Poznań 1996.

52 F. Fukuyama, Koniec człowieka. Konsekwencje rewolucji biotechnologicznej, przeł. B. Pietrzyk, Kraków 2004.

53 Zob. M. Klichowski, Narodziny cyborgizacji. Nowa Eugenia, transhumanizm i zmierzch edukacji, Poznań 2014.

54 A. i H. Toffler, Wojna i antywojna. Jak przetrwać na progu XXI wieku, przeł. B. i L. Budreccy, Poznań 2006, s. 11.

55 Tamże, s. 134.

56 Zob. E. Cioran, Historia i utopia, przeł. M. Bieńczyk, Warszawa 2008.

57 A. Toynbee, Wojna i cywilizacja, przeł. T. J. Dehnel, Warszawa 1963.

58 R. Caillois, Wojna i Sacrum, [w:] tegoż, Żywioł i ład, przeł. A. Tatarkiewicz, Warszawa 1973, s. 182.

59 Tamże, s. 182–183.

60 Zob. T. H. Eriksen, Tyrania chwili. Szybko i wolno płynący czas w erze informacji, przeł. G. Sokół, Warszawa 2003.

61 Warto na marginesie odnotować inną funkcję gier wideo. Pisze o niej

K. Wojnowski w monografii Pożyteczne katastrofy: „»Pożyteczność katastrof« i ich pozytywna wartość da się uchwycić jedynie w niemetafizycznym i pozamoralnym sensie. Nie chodzi więc o »dążenie do katastrof«, a o projektowanie takich systemów (teatrów, gier komputerowych etc.), które zezwalają na ryzyko wystąpienia nieoczekiwanych zdarzeń i potrafią je twórczo wykorzystać” (K. Wojnowski, Poza dobrem i złem, czyli wartość katastrofy, [w:] tegoż, Pożyteczne katastrofy, Kraków 2016, s. 429).

62 Gianni Vattimo tak oto mówi o postapokaliptycznym nurcie w światowej kinematografii: „Chodzi o utopię przede wszystkim dlatego, że postapokaliptyczny stan opisywany przez tego typu dzieła paradokslanie jest warunkiem skadinąd pomyślnym, przynajmniej w tym sensie, że katostrofa atomowa ciążąca nad nami jako stałe zagrożenie jest tam czymś, co już się zdarzyło i dla ocalonych oznacza swego rodzaju wyzwolenie” (zob. G. Vattimo, Utopia, kontrutopia, ironia, [w:] tegoż, Społeczeństwo przejrzyste, przeł. M. Kamińska, Wrocław 2006 s. 91).

63 Zob. J. Baudrillard, Holokaust, [w:] tegoż, Symulakry i symulacja, przeł. S. Królak, Warszawa 2005, s. 65–68.

64 Tamże, s. 65.

65 J. Baudrillard, Społeczeństwo konsumpcyjne. Jego mity i struktury, przeł. S. Królak, Warszawa 2006, s. 20–21.

66 Tamże, s. 22.

67 P. Sloterdijk, Kryształowy pałac.

68 Na niebezpieczeństwa wiążące się z angielską formą kapitalizmu nastawionego na kumulację kapitału prowadzącą do rozwarstwienia społecznego, demoralizacji społecznej, ale i zakładającą fale kolejnych kryzysów ekonomicznych wskazuje Andrzej Szahaj. Zob. m.in. A. Szahaj, Kapitalizm drobnego druku, Warszawa 2014.

69 Zob. A. D. Smith, Nacjonalizm. Teoria, ideologia, historia, przeł. E. Chomicka, Warszawa 2007, s. 168–188.

70 W. Sofsky, Traktat o przemocy, przeł. M. Adamski, Wrocław 1999, s. 224.

71 To problem wielokrotnie podnoszony przez współczesną socjobiologię. Zob. m.in. R. Wrangham, D. Peterson, Demoniczne samce. Małpy człekokształtne i źródła ludzkiej przemocy, przeł. M. Auriga, Warszawa 1999.

72 W. Sofsky, Traktat o przemocy, s. 219.

73 Tamże, s. 225.

74 E. Cioran, Odyseja urazy, [w:] Historia i utopia.

75 P. Ther, Ciemna strona państw narodowych. Czystki etniczne w nowoczesnej Europie, przeł. T. Gabiś, Poznań 2012.

76 L . M. Nijakowski, Rozkosz zemsty. Socjologia historyczna mobilizacji ludobójczej, Warszawa 2013.

77 S. Lindqvist, Wytępić całe to bydło, przeł. M. Haykowska, Warszawa 2009, s. 215.

78 L. M. Nijakowski, Rozkosz zemsty, s. 122.

79 Na temat ludobójstwa istnieje bogata literatura przedmiotowa. Jej przeglądu dokonałem w szkicu Najnowsze studia nad ludobójstwem. Wybrane zagadnienia, „Zagłada Żydów” 2014, nr 10.

80 W. Kuczyński, Powrót towarzysza Mauzera, Studio Opinii. Niezależny Portal Dziennikarski, http://wiadomosci.wp.pl/kat,126914,title,Waldemar-Kuczynski-dla-WPPL-powrot-towarzysza-Mauzera,wid,16469868,wiadomosc.html [dostęp: 13.03.2014].

Précédent Suivant

Le texte seul est utilisable sous licence Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0. Les autres éléments (illustrations, fichiers annexes importés) sont « Tous droits réservés », sauf mention contraire.