Précédent Suivant

Legenda Westerplatte w tekstach literackich

p. 33-60


Texte intégral

Miejsce pamięci

Żadne wydarzenie polskiego Września 1939 r. nie doczekało się tak obfitego i różnorodnego upamiętniania jak obrona Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte. Mamy […] do czynienia z ogromną ilością przyczynków historycznych, setkami artykułów i wspomnień, przewodnikami, wywiadami i reportażami, audycjami radiowymi, filmami dokumentalnymi i fabularnymi, dziesiątkami relacji żołnierzy, zdjęciami i albumami, wreszcie z pamiątkami rzeczowymi w muzeach czy „śladami” bitwy zachowanymi w przestrzeni topograficznej.1

1Krzysztof Zajączkowski, analizując genezę legendy Wojskowej Składnicy Tranzytowej, wskazuje na wydarzenia z pierwszych trzech dni września: polityczne i symboliczne komunikaty Sztabu Głównego polskiej armii oraz przemówienie płk. Wacława Lipińskiego, żołnierza I Brygady Legionów.

To wówczas po raz pierwszy posłużono się metaforami opisującymi niezłomną walkę: „Morski Batalion” (określenie związane z poetyką morza), „lwy Westerplatte” walczące w „odcięciu od krzepiącej wspólnoty” i „Naczelny Wódz pozdrawia dzielną załogę na Westerplatte i liczy na dalsze jej trwanie na posterunku…”. Metafory te powodowały przeniesienie nazw i znaczeń kilku różnych zjawisk (już rozpoznanych) na inne, dopiero rozpoznane, tj. obronę Westerplatte.2

2Radiowym przekazom wtórowała lokalna i ogólnopolska prasa. Do powstania legendy Westerplatte – poza niekwestionowaną bitnością i odwagą samych obrońców oraz nagłośnieniu medialnemu – bardzo przyczyniły się teksty literackie, a zwłaszcza dwa z nich: Pieśń o żołnierzach z Westerplatte Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego oraz reportaż Westerplatte Melchiora Wańkowicza. W przypadku pierwszego utworu można by rzec, iż dzieło sztuki w pewnym porządku zastąpiło samo wydarzenie. Oto bowiem niczym w romantycznym pierwowzorze – Reducie Ordona Adama Mickiewicza – sugestywny obraz poetycki modyfikuje samą rzeczywistość. Wizja obrońców zmierzających na śmierć w Pieśni o żołnierzach z Westerplatte była na tyle wyrazista, że w świadomości społecznej pokutowało (pokutuje) przekonanie o zbiorowej, męczeńskiej śmierci westerplatczyków. Zbigniew Flisowski, przygotowując pierwsze wydanie Westerplatte (najchętniej wznawianej publikacji na temat Wojskowej Składnicy Tranzytowej), wzbudzał zdziwienie, gdy opowiadał znajomym dalsze losy obrońców. Powszechnie bowiem przyjmowano, że wszyscy oni zginęli na posterunku3. Tymczasem z blisko dwustuosobowej załogi Westerplatte poległo kilkunastu obrońców4. Na tle ukształtowanego przez wiersz Gałczyńskiego potocznego obrazu przekaz historyczny wydaje się więc w szczególny sposób nieprawdziwy, wręcz kłamliwy.

3Nim jednak bliżej przyjrzymy się słynnemu lirykowi Gałczyńskiego oraz reporterskiej relacji Wańkowicza, trzeba odwołać się do zagadnienia szerszego. Poniekąd naprowadza nas na to Westerplatte, które Wańkowicz umieścił w cyklu pt. Wrzesień żagwiący. Bohaterskiej obrony polskiego wybrzeża – w tym również tej jego części, na której znajdowała się Wojskowa Składnica Tranzytowa dowodzona przez mjr. Henryka Sucharskiego – nie wolno oddzielać od dziejów kampanii wrześniowej. Pojmował to doskonale Wańkowicz, komponując Wrzesień żagwiący. Otwiera go – zgodnie z porządkiem chronologicznym – opis ostatnich chwil w Gdańsku przed hitlerowskim atakiem, dalej następują relacje z pierwszych starć, ze szczególnym uwzględnieniem Poczty Polskiej, Westerplatte, obrony Helu, bitew toczonych przez wojska gen. Stanisława Sosnowskiego i gen. Władysława Andersa, a zamykają losy ostatnich żołnierzy września – mjr. Henryka Dobrzańskiego („Hubala”) i jego oddziału.

4Różnie ocenia się we współczesnej historiografii i dyskursie społecznym wydarzenia z jesieni 1939 roku. Zofia Nałkowska w Dzienniku czasu wojny nie jest bynajmniej zaślepioną apologetką międzywojnia, choć daleko jej do totalnego potępienia. Krytycznie, bez ważenia racji, do finału II Rzeczpospolitej podchodzą Jerzy Putrament (Wrzesień) i Wojciech Żukrowski (Dni klęski)5. Ich miażdżąca, skrajnie nieprzychylna opinia zarówno o Dwudziestoleciu, jak i o samej kampanii wrześniowej, będącej w ich ocenie dostatecznym dowodem nieudolności państwa, miała przekuć odwagę w szaleństwo, zdyskredytować czyn zbrojny polskiego żołnierza.

5Nawet jednak najbardziej zaciekli krytycy elit rządowych i politycznych tamtych lat nie są w stanie zanegować jednego – kampania wrześniowa dowiodła niezwykłej waleczności i poświęcenia nie tylko żołnierzy, ale i całego polskiego społeczeństwa, a wyrazem tych wartości była heroiczna obrona niewielkiego przyczółka na Westerplatte. Pisał na ten temat Kazimierz Wierzyński w Pobojowisku stanowiącym zbiór opowieści z „polskiej jesieni”:

Żyliśmy w kraju podobnym do innych, pełnym grzechów i cnót, nie lepsi i nie gorsi od reszty, wyposażeni w zalety i przywary, które równają wszystkich w ludzką niedoskonałość. Jest wśród nich jedna właściwość, szczególnie rozwinięta w Polsce: miłość do ojczyzny, niekiedy może zabobonna, acz u większości ludzi tak głęboka, jak bywa tylko w wierzeniach religijnych. Urazić tę miłość znaczy tyle, co wyzwolić w Polakach siły większe niż siły życia; one to pozwalają im umierać z poświęceniem, znanym z odległych epok, gdy umierano za wiarę. […] Wrzesień 1939 roku uraził nas w samo serce tej miłości. Najazd Niemców nastąpił w czasie, kiedy zdawało się, że wolno nam będzie odejść od przyjętej na siebie dyscypliny polskiego zakonu. Chcieliśmy żyć, jak żyją inni, nie lepsi i nie gorsi od nas. Bo ekstaza umierania nie jest bynajmniej ideałem dla Polaków, choć wybór śmierci ponad zdradę wolności stał się długotrwałym nałogiem naszej historii.6

6Notabene w jednej z zamieszczonych w tomie relacji (Garść wody) nadmienia się o bohaterstwie żołnierzy z Wojskowej Składnicy Tranzytowej.

7Westerplatte stało się znakiem rozpoznawczym września. Obok postawy hubalczyków, obrony Warszawy i zachowania jej ostatniego prezydenta Stefana Starzyńskiego, bitwy nad Bzurą, desperackiej obrony Helu, Westerplatte stanowi synonim odwagi i ofiarności polskiego żołnierza. W autobiograficznym Wielkim strachu Juliana Stryjkowskiego ojciec młodej żydowskiej dziewczyny podsumowuje wojnę we wrześniu: „Polacy nie mają się czego wstydzić. Słuchałem wtedy radia z Warszawy. Ale ona się broniła! Jak lew. A Westerplatte”7.

8Charakterystyczne, że nawet w PRL, a zwłaszcza w nader wrogiej tradycjom II Rzeczpospolitej epoce stalinowskiej, Wojskowa Składnica Tranzytowa nie była otwarcie atakowana. Westerplatte weszło do panteonu narodowych symboli. Komuniści – chętnie przecież odwołujący się do haseł internacjonalistycznych – wykorzystywali Westerplatte do legitymizacji nowej władzy, postrzegając je jako element patriotycznej tradycji i umieszczając w znamiennym kontekście: „Jesteśmy krwią z krwi i kością z kości Pułaskiego, Kościuszki, Traugutta, Henryka i Jarosława Dąbrowskiego, Ludwika Waryńskiego i innych sławnych bojowników o wolność narodu polskiego. Westerplatte i Warszawa żyją w sercach Polaków”8. Nie jest też przypadkiem, że mianem obrońców Westerplatte nazwano brygadę pancerną rodzącej się w ZSRR armii Zygmunta Berlinga9. To w jej szeregach walczyli słynni pancerni z książki Janusza Przymanowskiego Czterej pancerni i pies (Westerplatte jest w niej przywołane kilkakrotnie).

9Oczywiście, westerplatczycy w czasach stalinowskich nie byli otaczani przez władze należnym im szacunkiem. Przeciwnie, spotykały ich jako reprezentantów dawnej tradycji wojskowej (burżuazyjnej II Rzeczpospolitej) liczne szykany. Do najbardziej okrutnych należy aresztowanie tuż po wojnie i zamordowanie przez UB kpt. Mieczysława Słabego, lekarza z Wojskowej Składnicy Tranzytowej. Jego śmierć jednak najprawdopodobniej nie miała wymiaru politycznego.

10Mimo iż sam czyn zbrojny westerplatczyków raczej rzadko był otwarcie deprecjonowany, a Westerplatte zachowało wyjątkowy status miejsca w pewnym sensie świętego, zarówno samo wydarzenie, jak i żołnierze Wojskowej Składnicy Tranzytowej bywali w PRL przedmiotem gier politycznych10. Przywołana już I Brygada Pancerna im. Bohaterów Westerplatte wchodząca w skład armii Berlinga miała „akcentować sowiecko-polski charakter »nosicieli pamięci«, czyli ludowych żołnierzy, którzy we współpracy z Armią Czerwoną mieli wypełniać dziejowo słuszną i zwycięską misję na szlaku do Berlina”11.

Reportaż zaangażowany

11O genezie Westerplatte Wańkowicz w wywiadzie rzece udzielonym Krzysztofowi Kąkolewskiemu mówi:

Byłem w Rzymie zajęty pisaniem Monte Cassino. Pojechałem do Ankony, gdzie był sztab korpusu. Przede wszystkim miałem zebrać poprawki do III tomu z kartek rozdanych uczestnikom bitwy. […] Chodziło mi nie tylko o uzgodnienie ostatecznej wersji przebiegu bitwy, ale o uzupełnienie, pobudzenie pamięci, dodatkowy napęd dla książki. […] W kasynie miałem umówione spotkanie z poprawiaczami, których ustawiła się cała kolejka. Żona tymczasem zaczęła grać w szachy z jakimś majorem. Grała bardzo słabo, więc poczułem się zobowiązany i chcąc zrekompensować, zapytałem z ziewnięciem:
Czy pan uczestniczył w kampanii wrześniowej?
Tak, ale tylko dziesięć dni – odparł major.
Jakaż dywizja? – ciągnąłem udręczony (znowu zacznie się piła).
To był wydzielony oddział.
Jaki? Gdzie?
Westerplatte.
Co pan tam robił?
Byłem komendantem.
Zgorzałem! Pamiętałem jeszcze z radia w 1939 roku: „Westerplatte się broni!”. Zgłosiłem się do sztabu z prośbą o urlop dla Sucharskiego i przysiadłem go na wiele dni. I to była nasza ostatnia rozmowa. Nigdy go więcej nie widziałem, bo wkrótce potem zmarł.12

12Jak czytamy dalej, działo się to latem 1946 roku, na kilka tygodni przed śmiercią Sucharskiego.

13Już w pierwszych fragmentach Westerplatte widać, że autor nie miał zamiaru pozostać wierny żelaznym prawom reporterskiego fachu – zachowaniu bezstronnej, niezaangażowanej i chłodnej narracji o faktach. Tych ostatnich nie zmienia, a ściślej mówiąc, przytacza je za bezpośrednim świadkiem – mjr. Sucharskim13. Wańkowicz znany był z tego, że próbował poszerzać ramy reportażu, między innymi odwołując się do wyobraźni, która miała wypełniać miejsca niemożliwe w inny sposób do zapełnienia. W Westerplatte nie tylko chce nam rzetelnie przedstawić zdarzenia, odtworzyć zgodnie z ich następstwem, ale również je zinterpretować. Autor, pozwalając przemawiać faktom, oddając im głos, zarazem delikatnie, acz sugestywnie nadaje im znaczenie zgodne z koncepcją rzeczywistości, którą wyznaje. To nowa – w wydaniu mniej radykalnym, czyli słabiej nasyconym dydaktyzmem – uwspółcześniona, dostosowana do wymogów konwencji reportażu wersja Sienkiewiczowskiej historii „ku pokrzepieniu serc”. Tak jak w Hubalczykach czy Pierwszych trzech dniach wojny w Gdańsku, tak i w Westerplatte znajdziemy odniesienia do heroicznych dni oręża polskiego. Te reminiscencje nie są bynajmniej popisem erudycji Wańkowicza ani też rodzajem ubarwienia samej opowieści. Służą raczej jej uwzniośleniu, pozbawiają zdarzenia doraźnego wymiaru (a co najmniej go osłabiają), przenosząc je na plan odwiecznej walki o polskość. Utwór Wańkowicza jest bardziej opowieścią o dziejach polskości w Gdańsku, krańcowym poświęceniu ludzi przez wieki zażarcie walczących o dostęp do morza. O ile publicystyka (np. Przepustka do historii Zbigniewa Załuskiego) i niektóre teksty literackie próbowały za wszelką cenę przykłady odwagi z września 1939 roku przedstawiać jako jednostkowe, a nade wszystko oderwane od polskiej tradycji narodowo-wyzwoleńczej, odebrać im zakorzenienie w naszej przeszłości, o tyle Wańkowicz konsekwentnie umiejscawia je na tle dziejów polskiego oręża i narodowej mentalności.

14Westerplatte jest więc reportażem zaangażowanym. Narrator nie kryje swoich uczuć: „paniczowie z Herrenvolku14, „»Schleswig-Holstein« znów rozpoczął swoją ponurą robotę”15, „okropna to rzecz – nie mieć czym odpowiadać artylerii, nie mieć czym odpowiadać kontrtorpedowcom, nie mieć czym się bronić przeciw samolotom”16. Dwa niezwykle wymowne porównania ze świata przyrody wskazują na olbrzymią przewagę militarną wroga, osamotnienie, bezbronność oraz beznadziejność sytuacji, w jakiej znaleźli się obrońcy, a jednocześnie podświadomie zmuszają do opowiedzenia się po stronie słabszego: „Tak jak na te rosnące w polu widzenia sylwety okrętów wojennych patrzała załoga Westerplatte, patrzy przycupnięty zwierz w terenie na zbliżającą się nagonkę”17. Ten metaforyczny obraz wystarcza Wańkowiczowi za skrupulatne wyliczenia różnic w uzbrojeniu między armią polską a niemiecką. W innym miejscu czytamy: „Westerplatte jest jak owad porażony przez osę, ale nie zabity, jak owad, który pożerać się zabierają osie liszki”18. Notabene przez kilka miesięcy przed agresją hitlerowską zapasy broni i amunicji w garnizonie były nielegalnie powiększane, podobnie wzmacniano liczebność załogi.

15Maestria Wańkowicza objawia się w tym, że nie pozwala emocjom zdominować relacji, trzyma je na wodzy. By uzyskać odpowiedni efekt dramaturgiczny, pisarz selekcjonuje obrazy. Sytuacje o dużym natężeniu emocjonalnym – niczym dramaturg – gromadzi w jednym punkcie, który w klasycznej tragedii nazywa się punktem kulminacyjnym. W Westerplatte wyznacza go moment rozpoczęcia bitwy, hitlerowskiego ataku na polską placówkę. Dramaturgiczny zmysł autora ujawnia się na przestrzeni całego tekstu. Wańkowicz więc stopniuje napięcie. Nim ukaże przebieg obrony, relatywnie długo prezentuje miejsce i czas akcji oraz kreśli portrety wybranych postaci. Rolę prologu pełni spotkanie z mjr. Sucharskim – rok po klęsce nazistów. To właśnie ta perspektywa czasowa (kilkanaście miesięcy od zwycięstwa aliantów nad Niemcami) stanowi rodzaj klamry spinającej opowieść (zamyka ją nekrolog Sucharskiego). Pomiędzy tymi dwoma punktami zamieszczono reportaże z września 1939 roku. Co daje takie ujęcie? Włącza obronę Westerplatte w długi ciąg heroicznych zmagań Zachodu z hitleryzmem.

16Wańkowicz w Westerplatte często zmienia perspektywę czasową, skraca dystans. Przechodzi płynnie od opowieści w czasie przeszłym do czasu teraźniejszego i narracji prezentującej, unaoczniającej. Tym samym przenosi jakby odbiorcę w bezpośrednie sąsiedztwo historii, która rozgrywa się na naszych oczach. Identycznemu celowi – wciągnięciu czytelnika w wir wydarzeń – służą zabiegi stylistyczne. Chcąc oddać dramaturgię walki i sprawić, by udzieliła się ona słuchaczowi, Wańkowicz urozmaica rytm narracji poprzez wykrzyknienia i pytania retoryczne. Gospodaruje jednak nimi rozważnie, tak by ich obecność nie dawała wrażenia przesytu.

17Wszakże co pewien czas reportażysta odwołuje się do emocji: „Natarcie – zaległo. Obrońcy – żyją!…”19. W finalnych fragmentach czyn zbrojny polskiego żołnierza porównuje się do stacji Męki Pańskiej. Na uczucia odbiorcy mocno musi oddziaływać także końcowa scena kapitulacji, powracająca zresztą we wspomnieniach świadków. Oto wyżsi rangą oficerowie niemieccy z uznaniem przyjmują postawę Sucharskiego, salutując dowódcy i jego dzielnym żołnierzom. Sposób, w jaki zwycięzcy traktują polskiego majora, jest nie tylko wyrazem podziwu, ale też sam w sobie pochodzi jakby z innej epoki. Przywodzi na myśl czasy, kiedy pokonanych traktowano z należnym im szacunkiem. Obyczaje te konsekwentnie łamano podczas II wojny światowej. Być może więc w naszym myśleniu o Westerplatte, w którym słusznie dominuje obraz oddanych i niezłomnych obrońców ojczyzny, winno się też znaleźć nieco miejsca dla postawy zwycięzców. Nie można przecież odmówić im zachowania godnego żołnierzy. Co ciekawe, u Wańkowicza Sucharski – nie przestając być świetnym dowódcą odcinka, który mu powierzono – nie jest kreowany na romantycznego, straceńczego bohatera (a więc jego obraz jest inny niż w powszechnym mniemaniu). Pytany przez niemieckiego generała Eberhardta o powody kapitulacji, odpowiada: „Skłonił mnie brak amunicji, wyczerpanie żołnierzy, stan rannych”20. Zadecydowało nie siła ostatniego natarcia, jak tego oczekiwał dowódca sił niemieckich, ale poczucie odpowiedzialności za życie swych podwładnych.

18Jakkolwiek opis działań zbrojnych zajmuje około połowy tekstu, to jednak ich prezentacja ma bardziej charakter szkicu niż wnikliwego sprawozdania. Nie, Westerplatte nie traci przez to na wiarygodności. Wańkowicz w opisie nie podbarwia ani nie przemilcza walk, po raz kolejny sięga do selekcji – prawa przysługującego każdemu pisarzowi. Reportażysta rezygnuje z dokładnego omawiania każdego, najdrobniejszego epizodu i skupia się na najbardziej znaczących fragmentach. Tym samym nie przeładowuje nadmiernie informacjami swego dzieła i chroni czytelnika przed znużeniem. Z siedmiu dni walki wybiera kilka najbardziej znaczących fragmentów, z których próbuje odtworzyć obraz całości. By uchwycić jakieś zjawisko w pełni, należy je oświetlić z kilku punktów. Jest to zgodne z koncepcją „cyklu reportażowego” Wańkowicza, w myśl której każdy tekst z osobna dopełnia obraz nadrzędny. Tak zbudowany jest przecież Wrzesień żagwiący – gromadzący kilka opowieści, pośród których jest również Westerplatte.

Pieśń o „lwach z Westerplatte”

19Co najmniej trzy czynniki złożyły się na to, że Pieśń o żołnierzach z Westerplatte należy dziś do najbardziej znanych utworów o walkach prowadzonych na polskim wybrzeżu we wrześniu 1939 roku. Jednym z nich z pewnością było włączenie liryku Gałczyńskiego do spisu lektur szkolnych. Bodaj pierwszy raz uczyniono to w podręczniku do nauczania języka polskiego z 1958 roku21. Poza tym wiersz ten należał do najczęściej przedrukowywanych w prasie podziemnej, a w kwietniu 1945 roku w jednym z pierwszych swoich numerów na tytułowej stronie umieścił go „Tygodnik Powszechny”. Sława liryku Gałczyńskiego rozpoczęła się więc na długo przed tym, zanim Maryla Rodowicz zaśpiewała Pieśń o żołnierzach z Westerplatte. Pewnie jakąś rolę odegrała też osoba autora, niezwykle popularnego i chętnie czytanego. Wszystkie te czynniki, mimo iż doniosłe, są podrzędne wobec jednego – kunsztu artystycznego i mocy oddziaływania samego tekstu.

20W związku z wierszem Gałczyńskiego przywołuje się niekiedy Redutę Ordona Adama Mickiewicza oraz zakończenie Pana Wołodyjowskiego Henryka Sienkiewicza. Pieśń o żołnierzach z Westerplatte – niezależnie od intencji poety – odsyła do tych dwóch dzieł, a nade wszystko do pewnego ideału bohatera, któremu hołduje rodzima tradycja. Ten romantyczny wzorzec zakłada ofiarę z życia poniesioną na gruzach bronionej twierdzy. Ani Ordon, ani Wołodyjowski nie zginęli na posterunku. To efekt literackiej kreacji. Analogicznie jest w Pieśni o żołnierzach z Westerplatte, choć w tym przypadku wskazany jest krótki komentarz. Gałczyński najprawdopodobniej nie zafałszowywał świadomie historii. Przekonanie, że załoga Wojskowej Składnicy Tranzytowej zginęła, miało realne podstawy22.

21W początkach września pojawiły się w prasie nekrologi westerplatczyków mówiące o śmierci wszystkich obrońców. Flisowski wspomina o pożarze, jaki wybuchł w nocy z 6 na 7 września wskutek eksplozji niemieckiej cysterny. W wyobraźni obserwatorów mógł uruchomić – znany z przeszłości – obraz załogi, która w bohaterskim geście wysadza się w powietrze23. Gałczyński, znajdując się wówczas z dala od oficjalnych informacji prasowych, skazany na „wieść gminną”, na powtarzaną z ust do ust plotkę, mógł być rzeczywiście przeświadczony o grupowej śmierci westerplatczyków. Wpływ na przekonanie o takim właśnie finale dziejów Wojskowej Składnicy Tranzytowej miała też – przywołana już – romantyczno-martyrologiczna wyobraźnia, kluczowa dla uformowania się naszej świadomości narodowej. Gdyby odwołać się do słynnego zdania z liryku Gałczyńskiego, to „czwórkami do nieba szli” raczej Niemcy. Zginęło ich podczas szturmu na Westerplatte kilka razy więcej niż obrońców. Dość długo zresztą panowało przekonanie, że było około 300–400 hitlerowskich ofiar24.

22Trzeba najpierw stwierdzić, że Pieśń o żołnierzach z Westerplatte spełnia wszelkie wymogi utworu, który ma „wpadać w ucho”, wzorcowo realizując właściwą Gałczyńskiemu muzyczną organizację tekstu. Krótkie, zrytmizowane wersy łatwo dają się zapamiętać i deklamować. Dodatkowo rytmizuje całość refren „żołnierze z Westerplatte”. Jedynie dla porządku odnotujmy w tym momencie – do czego wypadnie nam jeszcze powrócić – że regularna rytmika wiersza jest jednak od czasu do czasu zakłócana przez wtrącenia parenetyczne. Dzięki temu poezja Gałczyńskiego wymyka się zbanalizowanej melodyjności.

23Na muzyczny aspekt Pieśni o żołnierzach z Westerplatte wskazuje już tytuł odsyłający do gatunku pieśni, a więc jednego z najstarszych i najbardziej rozpowszechnionych w liryce; do epoki, kiedy słowo poetyckie było nierozdzielnie złączone z muzyką (melika). Powstały 16 września 1939 roku utwór Gałczyńskiego odwołuje się do konwencji pieśni żołnierskich. Wykorzystuje charakterystyczną dla niej swoistą nonszalancję w podejściu do zagadnienia życia i śmierci oraz dezynwolturę wobec wroga:

W Gdańsku staliśmy tak jak mur,
gwiżdżąc na szwabską armatę,
teraz wznosimy się wśród chmur,
żołnierze z Westerplatte.

24W tej optyce odwaga, poświęcenie, heroizm stają się czymś naturalnym, czymś oczywistym i w konieczny sposób związanym z losem żołnierza. Nie słyszymy zatem nic o miłości do ojczyzny. Nie ma tu deklaracji składanych wprost. Nie padają górnolotne frazy, nikt w patetycznych i pełnych emfazy słowach nie zapewnia o swym oddaniu dla ojczyzny. Przeciwnie, dominują proste i dla każdego zrozumiałe zdania. To właśnie w umiejętności mówienia zwykłymi słowami o sprawach wielkich kryje się tajemnica powodzenia i zarazem poetyckiego kunsztu autora. Uprawiając lirykę obywatelsko-patriotyczną, Gałczyński przewartościowuje obowiązującą w niej stylistykę. Przede wszystkim więc rezygnuje z uderzania w wysokie tony. Konstatacji takiej przeczy nieco ostatnia strofa, pozostałe jednak utrzymane są w tonacji, która oscyluje między nieco frywolną żołnierską przyśpiewką a nastrojem właściwym poezji religijnej.

25Owa końcowa strofa, wyróżniająca się na tle pozostałych, brzmi zaś następująco:

Lecz gdy wiatr zimny będzie dął
i smutek krążył światem,
w środek Warszawy spłyniemy w dół,
żołnierze z Westerplatte.

26Wraz z nią pojawia się nowy, złowieszczy duch – duch zemsty, zniszczenia. Strofa ta nie tylko przypomina o istotnym dla całego wiersza kontekście, jaki wprowadza liryka patriotyczno-obywatelska, ale też wnosi akcenty tyrtejskie. W tradycji tego typu dzieł zawarte jest nawoływanie do walki, do zdecydowanego przeciwstawienia się najeźdźcy. Żyjący w VII w. p.n.e. Tyrteusz – legendarny autor elegii – w poezji dostrzegał możliwość formowania rzeczywistości, reagowania na aktualne wypadki dziejowe. Pieśń o żołnierzach z Westerplatte jest doskonałym przykładem tak pojętego interwencjonizmu literatury. Powstawała wtedy, gdy zaczęła się obrona Warszawy. Gałczyński łączy ze sobą te dwa zdarzenia niczym bohater Stryjkowskiego w Wielkim strachu. Dwa końcowe wersy roztaczają przed nami wizję duchów żołnierzy z Westerplatte gotowych nieść pomoc stolicy. „Spłyniemy w dół” – to metafora, która stanowi semantyczne i wizualne centrum ostatniej zwrotki. Nie sposób nie dostrzec ambiwalencji, jaką wnosi ten obraz, spajając w sobie łagodność („spłynęła”) z agresywnym dynamizmem („spłynąć w dół” to jakby runąć). Wydaje się, iż „spłynięcie w dół” niesie ze sobą nieuchronne fizyczne zniszczenie. Wygląda to tak, jakby „spłynięcie w dół” było czymś na kształt bicza bożego, karą dosięgającą wroga. Ale możliwa jest też i taka interpretacja, która – łagodząc ekspresywny aspekt zajmującej nas metafory – ujrzy w owym „spłynięciu w dół” akt duchowy, wzmocnienie woli walki obrońców, jaką daje pamięć o postawie westerplatczyków. W tym przypadku chodziłoby przede wszystkim o duchowy aspekt ich czynu, nieustannie mobilizującego i pobudzającego do niezłomnego oporu. Doniosłość postawy żołnierzy Wojskowej Składnicy Tranzytowej polegałaby więc nie na bezpośrednim wymiarze militarnym (związanie części sił wroga w konflikt na wybrzeżu, a tym samym odciążenie niektórych polskich oddziałów), lecz na czymś, co jest znacznie trudniejsze do zniszczenia – bezcennym przykładzie bohaterstwa.

27Pieśń o żołnierzach z Westerplatte to kolejny utwór w dorobku Gałczyńskiego polemiczny wobec ideologii romantycznej. Autor Matki Boskiej stalagów nie odrzuca bynajmniej w całości romantycznego dziedzictwa. Nie wchodząc w szczegółowe dywagacje, powiedzmy tylko tyle, że właściwym adresatem krytycznych uwag Gałczyńskiego jest m.in. dziewiętnastowieczny indywidualizm. Jego nośnikiem i propagatorem była inteligencja, jako warstwa roszcząca sobie prawo do duchowego przewodzenia narodowi. Pieśń o żołnierzach z Westerplatte to votum separatum dla indywidualizmu. To bodaj jedyny tekst spośród tych w całości poświęconych wydarzeniom na Westerplatte, w którym nie wspomina się z imienia i nazwiska dowódcy ani żadnego z innych oficerów. Bohaterem jest zbiorowość.

28Gałczyński rezygnuje z nakreślenia bliższych realiów historycznych. Nie pojawiają się Schleswig-Holstein, wrzesień 1939, Sucharski. Nie ma dat ani liczb. Zostały w tle, zasłonięte przez ludzkie poświęcenie, ból i śmierć. Oczywiście, liryk Gałczyńskiego nie jest całkowicie pozbawiony rekwizytów, które umożliwiałyby identyfikację historyczną. Słyszymy więc o Gdańsku, „szwabskiej armacie”, Morskim Batalionie i przede wszystkim o „żołnierzach z Westerplatte”. Idzie o co innego. Nastrój wiersza, jego niepowtarzalny urok wytwarza wspaniale oddana i uchwycona atmosfera kończącego się lata. Konflikt zbrojny jest jakby za nią schowany, zdominowany przez nią (co nie znaczy, że zanegowany czy unieważniony).

29To właśnie kontrastowe zestawienie uroków odchodzącego lata ze śmiercią (choćby najchwalebniejszą – za ojczyznę) stanowi o zasadniczym dysonansie w Pieśni… Jego ślady odnajdujemy już na poziomie wersu. Dwa parenetyczne fragmenty („A lato było piękne tego roku” oraz „A na ziemi tego roku było tyle wrzosu na bukiety”) wyraźnie naruszają harmonię rytmiczną poprzedzających je strof. Ich świadomie niesymetryczna konstrukcja rzutuje na warstwę znaczeniową. Oto bowiem w głosie podmiotu lirycznego daje się słyszeć nie tyle zwątpienie w sens ofiary, co żal. Nie jest łatwo żegnać się ze światem, tym bardziej kiedy kusi on swymi wdziękami i gdy trzeba czynić to w młodym wieku. Przyroda – jej bolesna intensywność, bogactwo – pełni w Pieśni… rolę kusiciela. Nie jest to pokusa natrętna, naprzykrzająca się, agresywna w prezentacji swych walorów. To raczej delikatne, ale nie mniej boleśnie przeszywające serce wspomnienie rozmiaru straty, świadomość powabów życia, które nigdy nie staną się już udziałem westerplatczyków. Ducha walki i przekonanie o konieczności śmierci Gałczyński przyprawia nutą nostalgii, niewypowiedzianej tęsknoty, żalu. Doniosłość treści zawartych we fragmentach parenetycznych dodatkowo wzmacnia ich umiejscowienie w uporządkowaniu wersyfikacyjnym (zostały wyodrębnione w postaci niezależnego wersu). Błędem byłoby jednak stawianie na jednej szali śmierci w obronie ojczyzny i przemożnego pragnienia życia. Poeta nie konstruuje tragedii wynikającej ze zderzenia dwóch równoprawnych racji. On zaledwie mówi o zwykłym, naturalnym żalu umierania.

30Gałczyński nie był typem intelektualisty, umysłem filozoficznym traktującym słowo artysty jako narzędzie do wyrażania wielkich dylematów rozumu. I jeśli dawał im wyraz, to czynił to pamiętając, by wypełniać nadrzędne przykazanie – komunikatywności. Ono bowiem zapewniało uznanie czytelników, o które tak zabiegał. Mając je na względzie, wstrzemięźliwie i z umiarem czerpał ze skarbnicy chwytów stylistycznych. Mimo finezji w posługiwaniu się nimi, dbał o to, by wynalazczość formalna nigdy nie zniechęcała odbiorcy. Już po pierwszej lekturze wszystkie te wymogi i postulaty twórcze jesteśmy w stanie odnaleźć w Pieśni o żołnierzach z Westerplatte.

31W dokonanej tu krótkiej rekonstrukcji artystycznego światopoglądu poety brakuje jeszcze jednego składnika. Gałczyński pojmował poezję jako środek do duchowej przemiany, do uwznioślenia człowieka. Dzieje obrony Westerplatte doskonale nadawały się do odegrania tej roli. Stanowiły widomy i wyrazisty przykład żołnierskiego honoru, waleczności i solidarności. Przemawiały wprost do sfery uczuć, konstruując płaszczyznę wartości nie w oparciu o intelektualne spekulacje, ale o powinność sumienia, głos serca rozstrzygającego wszelkie dylematy jednym „tak trzeba”.

32Z właściwą sobie łatwością przechodzi Gałczyński od obrazów realnych do ujęć fantastycznych. Mocą swobody wyobraźni roztacza przed nami wizję pozagrobowych losów Morskiego Batalionu. Posiłkując się starotestamentowymi wyobrażeniami raju (opartymi na pieśniach i psalmach), w zgodzie z własną poetyką i światem wyobraźni ludowej przedstawia go jako dopełnienie żywota ziemskiego. To miejsce, które stanowi rodzaj rekompensaty za to, czego westerplatczycy nie zdążyli doświadczyć na ziemi:

I śpiew słyszano taki: – By
słoneczny czas wyzyskać,
będziemy grzać się w ciepłe dni
na rajskich wrzosowiskach.

33W raju – co charakterystyczne, choć znów zgodne z powszechnymi, nie tylko ludowymi, wyobrażeniami – bohaterowie z Westerplatte pozostają nadal tym, kim byli za życia: żołnierzami („I ci, co dobry mają wzrok / i słuch, słyszeli pono, / jak dudnił w chmurach równy krok / Morskiego Batalionu”). Żołnierzami gotowymi stawić się na rozkaz w każdym momencie, gdy ojczyzna tego zażąda.

Inne teksty

34Niezłomna postawa oddziału dowodzonego przez mjr. Sucharskiego podnosiła na duchu, mobilizowała przez okres okupacji nie tylko Polaków, ale i Żydów w warszawskim getcie. Kartka z dziennika „akcji” Władysława Szlengla, będąca bezpośrednią reakcją na wieść o śmierci Janusza Korczaka, jest tego dobitnym przykładem. W finalnych fragmentach wiersza czytamy:

Na tym froncie, gdzie śmierć nie osławia,
W tym koszmarnym tańcu śród nocy,
Był jedynym dumnym żołnierzem –
Janusz Korczak, opiekun sieroty.

Czy słyszycie, sąsiedzi zza murka,
Co na śmierć naszą patrzycie przez kratę? Janusz Korczak umarł, abyśmy
Mieli także swe Westerplatte.25

35Westerplatte jest u Szlengla tyleż synonimem odwagi, co mostem przerzuconym ponad tragedią narodów, symbolicznym połączeniem walki Polaków i Żydów, zjednoczeniem dwóch dusz – polskiej i żydowskiej.

36Sława Pieśni o żołnierzach z Westerplatte przyćmiła inne teksty poświęcone heroicznej obronie Wojskowej Składnicy Tranzytowej. Trzeba wszakże od razu zaznaczyć, iż są one literacko o wiele słabsze, sztampowe i nieudolne. Nie dorównują w żadnym stopniu utworowi Gałczyńskiego ani Wańkowicza. Nie jest to też grupa zbyt liczna. Utwory te mają dziś głównie wartość dokumentalną. Poza rozwlekłością i zbytecznym przeładowaniem szczegółami grzeszą zbyt widocznym dydaktyzmem. Nie trzeba dodawać, że nie jest to najlepsza droga do młodego odbiorcy, najczęściej indyferentnie podchodzącego do przeszłości.

37„Wrzesień 1949” – taka data widnieje na końcowej karcie powieści Zofii Meisner Obrońcy Westerplatte, wydanej w okresie popaździernikowej odwilży w 1957 r. To fabularyzowana opowieść o siedmiu dniach obrony i o samych westerplatczykach, przede wszystkim o Sucharskim, rozpoczynająca się latem 1939 r. Tak jak wszystkie pozostałe, o których zaraz wspomnę, stylizowana jest na dokument, wszelkie zdarzenia zaś – a nawet dialogi postaci – w zamierzeniu mają oddawać autentyczne wypowiedzi. Podobnie też jak pozostałe, powieść Meisner u współczesnego czytelnika raczej nie wzbudzi większego zainteresowania.

38W dwudziestą piątą rocznicę wydarzeń na Westerplatte Janina Skowrońska-Feldmanowa opublikowała sztukę Kronika siedmiu dni w pięciu aktach z prologiem i epilogiem (zamieścił ją jako dodatek „Głos Młodzieży Wiejskiej” w numerze 5 z 1966 roku)26. Premiera odbyła się 31 sierpnia 1965 r. w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Jak zaznacza autorka w słowie wstępnym, akcja dramatu wiernie oddaje zdarzenia sprzed lat, a partie dialogowe wzięte są wprost ze wspomnień świadków. W Kronice siedmiu dni… pojawiają się postaci historyczne pod swoimi nazwiskami, m.in. mjr Henryk Sucharski, kpt. Franciszek Dąbrowski, kpt. Mieczysław Słaby (lekarz), por. Stefan Grodecki, por. Leon Pająk, chor. Jan Gryczman. Czas akcji został dokładnie określony – od 31 sierpnia do 7 września. Co ciekawe, Skowrońska-Feldmanowa nawiązuje do Pieśni o żołnierzach z Westerplatte – jest ona recytowana w prologu przez piechura. Autorka zaznacza, że chce opowiedzieć faktyczne dzieje załogi, która wbrew sugestii poety i powstałej na podstawie jego wiersza legendzie, poza nielicznymi wyjątkami, przeżyła wojnę. Nie umniejsza to, zdaniem Skowrońskiej-Feldmanowej, wagi czynu tych żołnierzy. Taki sam dokumentalny charakter ma fabularyzowana opowieść Janusza Roszki Westerplatte broni się jeszcze27 oraz Kawalerowie Virtuti Kazimierza Radowicza28.

39Najnowszym dziełem poświęconym w całości dziejom Wojskowej Składnicy Tranzytowej jest Westerplatte. Załoga śmierci, dedykowana pamięci kpt. Dąbrowskiego, a wydana w 2004 r. w formie komiksu29. Trzeba jednak powiedzieć, że książka Mariusza Wójtowicza-Podhorskiego i Krzysztofa Wyrzykowskiego niewiele ma wspólnego tak z beletrystyką, jak i z klasycznym komiksem. To w pełnym tego słowa znaczeniu dokumentalna relacja o zdarzeniach na wybrzeżu, w której formy komiksu użyto zapewne z intencją uprzystępnienia treści historycznych współczesnemu odbiorcy, którego wrażliwość w znaczącym stopniu kształtuje tzw. kultura obrazkowa. Westerplatte. Załoga śmierci jest wynikiem blisko dwuletnich przygotowań jej autorów, lektur najnowszych publikacji i kwerendy w archiwach. To rzetelne i godne polecenia opracowanie dokumentalne, bardzo dobry przewodnik historyczny zawierający m.in. plany ilustrujące kierunek natarcia sił niemieckich, mapy obrazujące położenie poszczególnych fortów, informacje o rodzajach użytej broni.

40Warto jeszcze wspomnieć – nie tylko na zasadzie pewnej ciekawostki – o publikacji zbiorowej pod redakcją Krystyny Chałas30. Gromadzi ona wypracowania uczniów na temat „Moje Westerplatte”, wśród tekstów znajdziemy też próby poetyckie. Całość odwołuje się do słów Jana Pawła II wygłoszonych w homilii do młodzieży zgromadzonej na Westerplatte 12 czerwca 1987 r.: „Każdy z Was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte. Jakiś wymiar zadań, o które nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można »zdezerterować«. Wreszcie – jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i bronić, tak jak to Westerplatte w sobie i wokół siebie”31. Homilia papieska dobrze oddaje to, co współcześnie wydaje się kwintesencją wydarzenia historycznego sprzed kilkudziesięciu lat. Jest nią conradowska wierność wartościom i krótkie „tak trzeba”, o których wspaniale pisał Jan Józef Szczepański w eseju W służbie Wielkiego Armatora32.

41Literatura nie mówi nic o powojennych losach westerplatczyków. Spora część z nich pozostała na emigracji33, reszta wróciła do kraju, a potem żyła i pracowała w różnych miejscach Polski. Ich dzieje odzwierciedlają tragiczne wybory, przed jakimi stanęło wielu Polaków po wojnie. Ta historia jest jednak mniej wzniosła, niż głosi wiedza powszechna, i bardziej skomplikowana.

Przyczynek do antylegendy „lwów z Westerplatte”

42Westerplatte stało się legendą już w pierwszych dniach wojny. Było niejako na nią skazane: przeważające siły wroga, mała liczba obrońców i ich bezprzykładne bohaterstwo, położenie militarne, które sprawiało, że Polacy byli odcięci od świata, długo stawiany opór, wreszcie zapotrzebowanie społeczne na symbol odwagi, poświęcenia w chwili, gdy rząd wyjeżdżał z kraju, a siły polskie ponosiły straszliwe straty. Radio wciąż powtarzało komunikat o stałym utrzymywaniu przyczółka, który – w planach militarnych – miał być broniony jedynie przez 12 godzin. Po wojnie, oprócz literatury, niemało dla utrwalenia obrazu walecznego majora zrobił film Stanisława Różewicza Westerplatte, w którym postać tę zagrał Zygmunt Hübner34.

43W przedmowie do drugiego wydania swojej książki Westerplatte: w obronie prawdy Mariusz Borowiak stwierdza: „W 2001 roku nastąpił koniec mitu Westerplatte”35. Dlaczego akurat w 2001 roku? Gdyż wtedy ukazała się pierwsza edycja wspomnianej pracy. Nie zamierzam wdawać się w osobną polemikę z apodyktyczną konstatacją publicysty i historyka, znanego „odbrązawiacza przeszłości”. Mogę jedynie równie kategorycznie stwierdzić, że legenda Westerplatte w świadomości społecznej nie straciła aż tak wiele zarówno po publikacji Borowiaka, jak i kontrowersjach wokół projektu Tajemnica Westerplatte w reżyserii Pawła Chochlewa36. Dodajmy tylko, że już w latach 90. ukazał się artykuł Janusza Roszki, w którym jego autor przed Borowiakiem podejmował drażliwe sprawy związane z dziejami Wojskowej Składnicy Tranzytowej.

44Wątpliwości wokół Westerplatte są znane od lat (wspominaliśmy już o niewyjaśnionym do dziś losie kilku żołnierzy z załogi Wojskowej Składnicy Tranzytowej). Do „czarnej legendy” Westerplatte należą tragiczne okoliczności śmierci kpr. Andrzeja Kowalczyka. Koledzy pozostawili go rannego w niedużej odległości od pobliskiej wartowni. Zginął najprawdopodobniej zasypany ziemią po wybuchach artyleryjskich. Historia Kowalczyka pojawia się po raz pierwszy bodaj w Kawalerach Virtuti Radowicza, a potem u Roszki w Westerplatte broni się jeszcze. Kawalerowie Virtuti rozgrzeszają kolegów Kowalczyka, u Roszki natomiast znajdziemy sporo żalu wobec zachowania towarzyszy młodego kaprala. Rzadziej komentowanym faktem jest opuszczenie posterunku (dezercja) przez kilku obrońców w początkowej fazie bitwy oraz przypadkowa śmierć (5 września) legionisty Mieczysława Krzaka – wziętego omyłkowo za żołnierza nieprzyjaciela.

45W centrum toczonych dyskusji znajduje się osoba i postawa Sucharskiego. Należałoby zatem przybliżyć istotę konfliktu, tym bardziej że literatura jest w tym procesie jedną ze stron. Powiedzmy od razu, że główne pretensje kierowane są pod adresem Wańkowicza, którego posądza się o „sfałszowanie” prawdy o Westerplatte. Podał on bowiem tylko relację Sucharskiego, nie konfrontując jej – wbrew praktyce reporterskiej – z opiniami innych świadków. Idzie o to, że – zdaniem Borowiaka, Roszki oraz kilku obrońców Wojskowej Składnicy Tranzytowej – opowieść Sucharskiego nie ukazuje zdarzeń tak, jak one rzeczywiście wyglądały.

46Jakie są zatem zarzuty wobec Sucharskiego? Da się je sprowadzić do następujących twierdzeń. Po pierwsze, próbował poddać Westerplatte już 2 września. Tego też dnia – w najkrwawszym momencie obrony – załamał się psychicznie i de facto placówką dowodził jego zastępca kpt. Franciszek Dąbrowski („Kuba”). Następnie 5 i 6 września Sucharski ponownie namawiał oficerów i podoficerów do kapitulacji. Poddał Westerplatte 7 września. Nie jest moją intencją wcielać się w rolę adwokata majora37. „Sprawa Sucharskiego” zajmuje mnie o tyle, o ile została wyartykułowana w przekazach literackich. A chodzi przede wszystkim o dwa utwory – Westerplatte broni się jeszcze oraz Kawalerowie Virtuti. Nie są one tak znane jak dzieła Wańkowicza czy Gałczyńskiego, ale to właśnie w nich znalazła swe odbicie złożona tematyka moralna.

47W obydwu książkach moment szczególnego napięcia wnosi starcie Dąbrowskiego z Sucharskim, wyeksponowane zwłaszcza u Roszki. U Radowicza – jakkolwiek spór dwóch oficerów zajmuje istotne miejsce w porządku fabularnym – nie ma on aż tak dramatycznego wymiaru. W Kawalerach Virtuti narrator zdaje się przyjmować punkt widzenia Sucharskiego, stając po stronie jego zdroworozsądkowej argumentacji: „Co przyjdzie krajowi z martwych bohaterów?”38.

48Fabularyzowany dokument Roszki ukazuje przebieg walk na Westerplatte w sposób bardziej skomplikowany, niż ma to miejsce w Kawalerach Virtuti, a zarazem pogłębia portrety psychologiczne postaci. Zacznijmy od Sucharskiego. Odmiennie niż Radowicz – a w zgodzie z tym, co wiemy o majorze ze świadectw jego podkomendnych – Roszko przedstawia Sucharskiego jako samotnika, milczka, człowieka zamkniętego w sobie, zasadniczego, mającego słaby kontakt z podwładnymi. Wszystkie te „przywary” lepiej widać w zderzeniu z Dąbrowskim. „Kuba” nie tylko należał do osób towarzyskich, miał znakomity kontakt z żołnierzami, którzy go uwielbiali, ale i fizycznie nie przypominał w niczym Sucharskiego – przystojny, wysoki, świetnie prezentujący się w mundurze. Różniło ich też pochodzenie. Major urodził się w małej wsi Gręboszowa39. Wychowany w rodzinie wielodzietnej, był niezwykle religijny. Najbliższe otoczenie w Wojskowej Składnicy Tranzytowej odbierało go jako „świętego starego kawalera, który przywiózł na Westerplatte siedem książeczek do nabożeństwa”40. Przeszedł typową drogę awansu społecznego – od chłopstwa do inteligencji. Być może jego pragmatyzm, który dał o sobie znać podczas obrony Westerplatte, wynikał po części z typowego dla stanu plebejskiego praktycznego podejścia do życia. Inaczej wyglądała biografia Dąbrowskiego. Jego ojciec (Romuald Dąbrowski) był wysokiej rangi przedwojennym oficerem (karierę wojskową zakończył w stopniu generalskim). Kapitan wychowywał się więc i dorastał w innych warunkach niż major. Mimo tych różnic Roszko kreśli portret dwóch oficerów, którzy darzą się szacunkiem, a nawet mają dla siebie trochę sympatii (Dąbrowski był bodaj jedynym członkiem załogi, z którym Sucharski był „na ty”). Obydwu też łączył krytyczny stosunek do rządów sanacji. U Roszki major wprawdzie jest oschły w obejściu, ale zna dobrze swoje rzemiosło i nie wynosi się ponad innych.

49Czy jest to – jak się ją zwykle przedstawia – konfrontacja racjonalnego, pragmatycznego światopoglądu (który reprezentowałby Sucharski) z romantyczną apologią heroizmu, straceńczej odwagi (którą uosabiałby Dąbrowski)?41 Nie mam takiej pewności. Major nie jest jedynie „praktykiem”. Przez cały czas się miota, do końca nie będąc przekonanym, czy myśl o kapitulacji nie zrodziła się w nim zbyt wcześnie, czy agitując za poddaniem placówki, nie osłabia tylko ducha bojowego, nie sieje defetyzmu. Jest w klinczu. Zna bowiem sytuację na froncie:

Bardzo szybko zepchnięto naszych, to aż nieprawdopodobne. A ci tutaj myślą, że cała nasza armia tkwi na swoich pozycjach i zapewne, jak zapowiadał Śmigły, nie oddała ani guzika. Czy można ich utrzymywać w takim ogłupieniu, jak chce Dąbrowski? A z drugiej strony, jeżeli mają się bronić, to przecież nie można żołnierzy dobijać psychicznie – Sucharski to wie. Nie kolportować złych wiadomości.42

50Jako jedyny wie również, że nikt nie przyjdzie im z pomocą i że „załoga śmierci” jest zdana na siebie. Będąc człowiekiem głęboko religijnym, ma też świadomość, że „to wszystko idzie na [jego] sumienie”43. Czy brzmi to tak bardzo pragmatycznie i pozytywistycznie?

51Z kolei nie podając w wątpliwość odwagi Dąbrowskiego, trzeba stwierdzić, że jego „romantyczne szaleństwo” ma racjonalne uzasadnienie. „Kuba” jest przeświadczony, że utrzymanie Westerplatte ma nader doniosłe znaczenie dla systemu obronnego, przez cały czas liczy też na odsiecz.

52Przeciwnicy Sucharskiego, twierdząc, że zbyt szybko zdecydował o kapitulacji Wojskowej Składnicy Tranzytowej, wciąż zdolnej do walki, zdają się nie słyszeć dramatycznego pytania dźwięczącego w uszach majora:

Jaka ma być granica […] trwania na pozycji bez żadnej najmniejszej nadziei? Aby w jakiejś książce, którą napisze kiedyś po latach historyk, nie przeczytano o nim: dowódca, który bezsensownie zgubił powierzonych sobie żołnierzy. Co prawda nigdy jeszcze w podręcznikach historii tak nie napisano, a każdą większą ilość poległych w walce nieodmiennie otaczano nimbem bohaterstwa. Można jednak przypuszczać, że po latach pojawią się bardziej krytyczni historycy, którzy zapytają o sens wysiłku zbrojnego. I będzie to pytanie o wiele walk, stoczonych na tym globie, pytanie straszliwe.44

53Być może więc „problem Westerplatte” nie sprowadza się do zagadnienia potencjału militarnego Wojskowej Składnicy Tranzytowej na dzień 7 września 1939 roku, ale – przynajmniej od ataku lotniczego z 2 września – dotyczy pytania o sens dalszej walki. Na naradzie oficerów 5 września Dąbrowski w słowach do Sucharskiego ujawnia – w histerii, wzburzeniu emocjonalnym – straceńczy zapał: „Po co ciągle mówisz o sensie?! Nasza walka od początku ma niewiele wspólnego z rozsądkiem”45. Roszko jednak nie kreuje Dąbrowskiego na samobójcę, samotnego, romantycznego wojownika, upewnionego co do konieczności złożenia ofiary z życia na ołtarzu ojczyzny. Kapitan chce walczyć, gdyż znaczenie Westerplatte pojmuje jako kluczowe dla podtrzymania ducha bojowego wśród narodu. Sucharski postrzega to inaczej:

„Westerplatte broni się jeszcze”. Co oni tak zachwycają się tymi słowami powtarzanymi przez radio?! Czy nie rozumieją, że jakiś cyniczny bubek od propagandy dla bogoojczyźnianych celów zechciał uczynić z małego Westerplatte symbol tej wojny? Po to, aby odwrócić uwagę od miast, które oddaje się prawie bez walki w ręce wroga, od ewakuacji rządu z Warszawy, od uporczywego cofania się wszystkich armii na wszystkich frontach. […] Symbol nieugiętości w walce, który ma zatrzeć złe wrażenie tamtych tragicznych wiadomości, choć Westerplatte nie może mieć żadnego wpływu na bieg wydarzeń tej wojny. Staliśmy się przedmiotem szalbierstwa propagandy. Czy dla tego szalbierstwa mają wszyscy umierać na piachu tego półwyspu?!46

54Stając przed alternatywą: kapitulować i ratować życie żołnierzy albo bić się do ostatniej kropli krwi, Sucharski odrzuca pokusę trwania przy oporze. Odrzuca także i dlatego, że patrzy krytycznym okiem na ten splot zdarzeń i decyzji, który dziś nazywamy „polskim Wrześniem”. W istocie i Sucharski, i Dąbrowski są po stronie męskości militarnej, ścierają się jednak w tym punkcie ze sobą dwa spojrzenia na taktykę wojskową.

55W świecie dwudziestego wieku, w którym zmianie uległ też sposób prowadzenia wojen, nie wolno przeoczyć momentu, w którym szaleńcze poświęcenie w najmniejszym stopniu nie jest już w stanie zniwelować przewagi technicznej. Ten sposób myślenia pojawiał się już u twórców i żołnierzy doby Dwudziestolecia:

Z jednej strony literatura heroizująca nie rozstaje się z tradycyjnym sztafażem rodem z epoki napoleońskiej oraz typowymi rekwizytami Polaka-katolika-powstańca […], symbolizującymi straceńczą odwagę, waleczność, brawurę, patriotyzm oraz eksponującymi sakralizację motywów walki, z drugiej zaś pojawia się w niej pozbawiona emfazy, patosu i retoryki afektywnej trzeźwa analiza konstrukcji męskości militarnej w epoce wojny maszyn […]47.

* * *

56W Westerplatte Wańkowicza narrator, wysłuchując opowieści komendanta Wojskowej Składnicy Tranzytowej, wygłasza znamienny sąd: „temat mówił za majora Sucharskiego”48. Reportażysta akcentuje tym samym stopień uwikłania wrześniowych dziejów Wojskowej Składnicy Tranzytowej w sferę mitu. Wydarzenia na wybrzeżu już wtedy (kilka, kilkanaście miesięcy po zakończeniu działań zbrojnych) przestały być li tylko własnością świadków, historyków i badaczy epoki. Przebyły drogę od konkretnego faktu umiejscowionego w czasie i przestrzeni do obszaru uniwersum; stały się prawzorem postaw, zachowań dla kolejnych pokoleń, punktem odniesienia w budowaniu tożsamości narodowej. Być może śmierć w walce uczyniłaby wybory Sucharskiego i Dąbrowskiego zgodnym ze wzniosłymi wyobrażeniami o bohaterstwie. Przeżyli jednak i każą nam zadawać pytania.

Notes de bas de page

1 K. Zajączkowski, Westerplatte jako miejsce pamięci 1945–1989, Warszawa 2015, s. 7.

2 Tamże, s. 39.

3 Z. Flisowski, Westerplatte, Gdańsk 1989, s. 41.

4 Dokładna liczba zabitych podczas walk o Westerplatte wciąż budzi emocje. Flisowski wymienia 15 ofiar po stronie polskiej (tamże, s. 32–34). M. Borowiak – autor kontrowersyjnej książki Westerplatte: w obronie prawdy, Warszawa 2008 – pisze natomiast (s. 102): „8 września 1939 roku Niemcy odnaleźli w grobie koło placówki »Elektrownia« rozstrzelanych 4 żołnierzy za bunt w drugim dniu walk. Brak jest nazwisk. […] Straty polskie wyniosły 21–23 obrońców. Pięciu żołnierzy było ciężko rannych, a 34 lekko rannych i kontuzjowanych”. Powołuje się przy tym na materiały zgromadzone przez J. Żebrowskiego (Zanim poddał się Hel, Łódź 2003). S. Górnikiewicz (Lwy z Westerplatte, Gdańsk 1988, s. 8) twierdzi, że w Wojskowej Składnicy Tranzytowej zginęło 17 obrońców. Z kolei J. Tuliszka (Westerplatte 1926–1939. Dzieje Wojskowej Składnicy Tranzytowej w Wolnym Mieście Gdańsku, Toruń 2003, s. 235) mówi o 17 zabitych, ale przyznaje też, że los 7 żołnierzy (według stanu osobowego z 31 VIII 1939 r.) pozostaje do dziś nieznany.

5 Ten sam Żukrowski kilka lat wcześniej w debiutanckim zbiorze Z kraju milczenia zamieścił Lotną – opowiadanie, które przyczyniło się do wykreowania legendy wojny obronnej.

6 K. Wierzyński, Pobojowisko, Warszawa 1989, s. 8–9.

7 J. Stryjkowski, Wielki strach. To samo, ale inaczej, Warszawa 1990, s. 225.

8 Do robotników, chłopów i inteligencji. Do wszystkich patriotów polskich!, [w:] Polska Partia Robotnicza. Dokumenty programowe 1942–1948, oprac. M. Malinowski, R. Halaba, B. Hillebrandt, R. Nazarewicz, T. Sierocki, Warszawa 1984; cyt. za: M. Zaremba, Komunizm, legitymizacja, nacjonalizm. Nacjonalistyczna legitymizacja władzy komunistycznej w Polsce, Warszawa 2005, s. 126.

9 Na ten temat zob. m.in. K. Przytocki, Z dziejów 1 Warszawskiej Brygady Pancernej im. Bohaterów Westerplatte 1943–1946, Warszawa 1981. Zob. też J. Przymanowski, Westerplattowcy w boju o Gdynię i Gdańsk, [w:] Antologia polskiego reportażu wojennego, 1939–1945, oprac. S. Nadzin, Warszawa 1962.

10 Status taki nie przysługiwał już chociażby powstaniu warszawskiemu. W epoce stalinowskiej znajdziemy zaskakująco wiele literackich obrazów czynu powstańczego. Wszystkie one jednak, od trzeciej części Pokolenia Bohdana Czeszki począwszy, zawsze opluwają i bezczeszczą pamięć czynu zbrojnego z sierpnia 1944 roku. Na marginesie tylko zaznaczmy, że jedną z najbardziej oszczerczych książek atakujących powstanie jest Człowiek nie umiera Kazimierza Brandysa.

11 K. Zajączkowski, Westerplatte jako miejsce pamięci 1945–1989, s. 351.

12 K. Kąkolewski, Wańkowicz krzepi. Wywiad-rzeka, Lublin 1984, s. 39–40.

13 Wańkowicz bywa oskarżany o to, że – idąc tropem opowieści Sucharskiego – nie mówi całej prawdy o zdarzeniach na Westerplatte (chodzi np. o decyzję majora Sucharskiego o wywieszeniu białej flagi 2 września, której nie podporządkował się kapitan Dąbrowski). Zob. M. Borowiak, Westerplatte: w obronie prawdy.

14 M. Wańkowicz, Westerplatte, [w:] tegoż, Wrzesień żagwiący, Warszawa 1990, s. 78.

15 Tamże, s. 74.

16 Tamże, s. 78.

17 Tamże, s. 67.

18 Tamże, s. 78.

19 Tamże, s. 77.

20 Tamże, s. 83.

21 Na temat obecności wiersza Gałczyńskiego w programach nauczania w PRL zob. R. Jedliński, Miejsce Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego w podręcznikach języka polskiego dla szkół podstawowych, [w:] Dzieło i życie Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, t. 1, red. A. Kulawik, J. Ossowski, Kraków 2005.

22 Pisze o tym szerzej K. Zajączkowski (Westerplatte jako miejsce pamięci 1945–1989, s. 44–50).

23 Z. Flisowski, Westerplatte, s. 41.

24 Podobnie jak w przypadku wielkości strat obrońców również w kwestii liczby zabitych Niemców skazani jesteśmy na dane, których nie można uznać za ostateczne. Według Jarosława Tuliszki (Westerplatte 1926–1939, s. 242–243) w walkach o Westerplatte poległo 50 żołnierzy wroga.

25 W. Szlengel, Kartka z dziennika „akcji”, [w:] tegoż, Co czytałem umarłym, Warszawa 1979, s. 78.

26 J. Skowrońska-Feldmanowa, Westerplatte. Kronika siedmiu dni w pięciu aktach z prologiem i epilogiem, „Głos Młodzieży Wiejskiej” 1966, nr 5.

27 J. Roszko, Westerplatte broni się jeszcze, Kraków 1989.

28 K. Radowicz, Kawalerowie Virtuti, Warszawa 1979.

29 M. Wójtowicz-Podhorski, K. Wyrzykowski, Westerplatte. Załoga śmierci, Gdańsk 2004.

30 W młodzieńczym życiu mam swoje Westerplatte i bardzo go bronię, red. K. Chałas, Sandomierz 2007.

31 Homilia w czasie liturgii słowa skierowana do młodzieży zgromadzonej na Westerplatte. Gdańsk, 12 czerwca 1987, [w:] Jan Paweł II, Pielgrzymki do ojczyzny. Przemówienia. Homilie, Kraków 2005, s. 481.

32 Zob. J. J. Szczepański, W służbie Wielkiego Armatora, [w:] tegoż, Przed nieznanym trybunałem. Autograf, Warszawa 1975.

33 S. Górnikiewicz (Lwy z Westerplatte, s. 21) – w zgodzie w oficjalną propagandą – tłumaczyła następująco decyzję pozostania na Zachodzie grupy westerplatczyków pochodzących z Kielecczyzny: „W swych relacjach mówią jasno o przyczynach wyboru życia poza krajem. Obawy natury politycznej nie stanowią przyczyny głównej. Tą główną była pamięć o pospolitej biedzie wsi na terenach przedwojennej centralnej Polski – w Kieleckiem, Sandomierskiem. Pamięć o emigracji za przysłowiowym chlebem, bardzo licznej właśnie z tych piaszczystych ziem, zagrożonych raz suszą, raz powodzią, słabo doinwestowanych, zapomnianych przez bogów i ministrów… Także pamięć o tym, że ten i ów spośród rodziny czy sąsiadów po paru latach w »Hameryce« czegoś się dorobił, a już na pewno nie głodował”.

34 Premiera filmu odbyła się w Gdańsku 1 września 1967 r. Scenariusz napisał Jan Józef Szczepański.

35 M. Borowiak, Westerplatte: w obronie prawdy, s. 7.

36 Tajemnica Westerplatte, reż. P. Chochlew. Premiera filmu odbyła się 15 lutego 2013 r. Taki też tytuł nosił artykuł Janusza Roszki („Polityka” 1993, nr 24).

37 Te i inne zarzuty odpiera Tuliszka. Jako dowódca Sucharski zgodnie z regulaminem mógł podjąć decyzję o kapitulacji. Poza tym 2 września minął czas utrzymywania przyczółka określony rozkazem na 12 godzin. Sucharski nie miał więc powodu, aby czuć się winnym niewypełnienia żołnierskiego obowiązku. Według Tuliszki, nie ma ostatecznych i rozstrzygających dowodów na psychiczne załamanie dowódcy. Przekonując do kapitulacji 5 i 6 września, jak też decydując dzień później o poddaniu przyczółka, Sucharski nie tylko miał do tego prawo, ale też zachował się słusznie, gdy spojrzeć na tę decyzję z punktu widzenia militarnego znaczenia dalszej obrony i jej celowości, troski o życie podwładnych oraz w świetle przygotowywanego na 8 września generalnego szturmu oddziałów niemieckich (J. Tuliszka, Westerplatte 1926–1939, s. 225–228).

38 K. Radowicz, Kawalerowie Virtuti, s. 300.

39 Biografia Sucharskiego – zob. A. Drzycimski, Major Henryk Sucharski, Wrocław 1990.

40 J. Roszko, Westerplatte broni się jeszcze, s. 17.

41 Tak też miała wyglądać główna oś konfliktu w projekcie Pawła Chochlewa oparta na zderzeniu postawy romantycznej i pozytywistycznej. Tajemnica Westerplatte Chochlewa to jeden z żywiej i najczęściej komentowanych filmów w dziejach polskiej kinematografii. Odnalezienie najważniejszych płaszczyzn sporu to temat na osobny artykuł.

42 J. Roszko, Westerplatte broni się jeszcze, s. 156.

43 Tamże, s. 152.

44 Tamże, s. 184.

45 Tamże, s. 196.

46 Tamże, s. 198.

47 M. Szczepaniak, Habitus żołnierski w literaturze i kulturze polskiej w kontekście Wielkiej Wojny, Kraków 2017, s. 187.

48 M. Wańkowicz, Westerplatte, s. 64.

Précédent Suivant

Le texte seul est utilisable sous licence Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0. Les autres éléments (illustrations, fichiers annexes importés) sont « Tous droits réservés », sauf mention contraire.