List XI. „Fantazja i bliższy jej rozbiór”
p. 325-328
Texte intégral
1Młodości porannej wspomnienie – to zielnik stary, bo w nim wszystko przechowane z dawnych lat; co serce niegdyś ukochało, co szczęsna podała chwila lub przygoda ciemna w tęsknej zrodziła godzinie, toć spoczywa wszystko oznaczone w duszy głębi to listkiem róży, to gałązką cyprysową, to ułomkiem wawrzynu lub fiołkiem cichym. A zmarły róże jak miłości młode, zbladły zawczesne1 tryumfy młodzieńcze jak wawrzynu listki, a uczucia wonne duszy zżółkły jak fiołek biedny i umilkły w piersiach pogrzebione żywcem; dochowały się same jedne pamiątki cyprysowe – owe niezabudki młodych łez.
2Młodości lata – one rajskie ogrody strojne kwiatów rodem, pojone niebios rosą – one dziś głuchym, rozłożystym cmentarzem; wśród jesiennej szarugi życia, na grobie czarodziejskiej ułudy, wśród mroźnego świata tchu, stanęła posągiem troska blada. One radosne kwiaty wszystkie oddały niby dusze swoje; a te ich dusze uniosły się w górę i dziś przyświecają nam gwiazd ogrodem; więc też człowiek, w tęsknocie swojej, tak chętnie okiem w gwiazdach tonie i powierza im serca boleści i łamania swoje; a gwiazdy, cichą stopką po niebie chodząc, słuchają tych żalów jego, w serce chore pociechą świecą i płonącą dróżką swoją na niebios przestrzeni wodzą pielgrzyma po zamroczonej ścieżce ziemskiego żywota.
3Świecą w chore serce gwiazdki niebiańskie, rozjaśniając ciemne ducha tęsknice! Więc – patrz! W miejsce zmarłych miłości róż, laurów zawodnych, a wonnych ogrodów marzeń, zapłoną w sercu firmamentem światła, których nie przyćmią nigdy ziemskie burze ani przygaszą wichry jesienne żywota. Poznasz, że jedynie co doczesne umarło – co zacne, wiekuiste, uniosłeś z sobą po wszystek twój wiek.
4Tak, komu zacnego ojca uśmiech był jutrznią ducha, a nieskażona cnota wzorem, kto jego błogosławną modlitwę wziął posagiem w świat; z kim za dziecięcych lat matka, miłości pełna, prawiła o kochaniu ludzi, o bojaźni Bożej, o zmarłych braciszkach, co dziś już aniołkami proszą za pacholątkiem pozostałym na ziemi, by było dobre i pobożne; kogo wypiastowały zacność i święty obyczaj domowy, ten zaiste nie będzie samotnym na świecie, bo nieśmiertelna jest puścizna miłości rodzinnej i cnoty ojcowskiego domu. Choć mu niejedno w sercu zgaśnie, choć mu życie zbiednieje, a niejedno uczucie lodem zajdzie, nie będzie samotnym na świecie. W chwilach szarych, ckliwych cofnie się w siebie, zamknie się w sercu własnym, jakby w przenajświętszej świątnicy istoty swojej; w cichocie uroczystej, sam na sam z Bogiem będąc, tajemniczej treści ducha swojego da posłuchanie: i pojawi mu się postać ojca, co napoi pociechą i posili otuchą w sobie; i stanie przed nim matka i pochwali, i przytuli, i scałuje boleści trud ze znękanego czoła. A te postacie ich, wolne i swobodne od ziemskiej niemocy, odziane będą nieskończonym niebiańskim wdziękiem i wstaną z martwych najdroższe młodości kwiaty, a wszystkie jej radosne obrazy wypłyną z przepaścistych duszy głębin; zbudują się znowu stare ściany ojcowskiego domu i znowu zahuczą ochotą wesołą towarzysze z chłopięcych lat; a roztoczą się barwą tęczową malowane wizerunki gajów, łąk, potoków, onych świadków dawnych młodzieńczych marzeń. A te wszystkie obrazy, te wszystkie postacie, ochuchane2 czarodziejskim urokiem, zabrzmią światłem i cieniem, barwą i harmonią, jakby z innego świata wysłanniki. Wszak w chwilach takowych i to nawet życie rzeczywiste, obecne nam, co tak ubogie, tak puste, co nie dostało przyrzeczeniom szczęścia, co nie dotrzymało słowa młodości nadziejom, i to nawet życie zrzuci z siebie żebracze szaty i uśmiechem, jakby czarnoksiężniczka w bajce, okaże ci w głębokim podziemnym szybie górskim gorejące skarby i klejnoty błyszczące, których się dobierzesz, bylebyś je w imię Boże zaklął miłością i zacną a niestrudzoną nigdy pracą. I tak pogodzisz się ze światem.
5Lecz powiedz, skąd tym dawno zmarłym postaciom ten wdzięk nadziemski i ta uroda jakby od aniołów pożyczona? Skąd im ta wieczna młodość, co nigdy nie starzeje, choć się zjawią w najgłębszej życia twojego jesieni? Skąd tym obrazom ta czarodziejska barwa, co nie spłowiała, nie przygasła, choć one tak długie lata przeleżały w otchłani pamięci twojej? Wszak gdy wzrokiem serca obaczysz twojej matki wizerunek święty i to jej ostatnie pożegnalne spojrzenie, co utonęło na zawsze wiekuistości promieniem w duszy twojej, już i sam siebie widzieć będziesz w ówczesnej młodocianej, prawie pacholęcej postaci; tak to dawno, tak bardzo dawno od owej boleści pełnej a uroczystej chwili. Wszak i grono szkolnych towarzyszy od tak wielu lat przebrzmiało gdzieś echem po świecie; ten spoczął w małej jeszcze trumience, tamtego znów wysoko podrzucił świecisty los; ów przepadł gdzieś w młaku3; owemu znowu dawno na skon „zadzwoniły konie kopytami, a wojacy ostrogami – a wypiła oczy wrona z dalekich stron” (stara pieśń)4.
6Pytasz, skąd te dziwy? – pytaj się własnych piersi twoich; wszak to ty sam te obrazy odziałeś pięknością, ty sam w nie tchnąłeś anielskie wdzięki poczęte we własnym duchu twoim. Tyś własnymi oczarowany czary. Ot, patrz, w cichej istocie duszy naszej składa zewnętrzny świat wizerunki swoje, wmykają się w nią tłumne postacie, zrodzone w rzeczywistości ziemskiej; więc też nie dziw, że te postacie a obrazy tak są niby prozaiczne, powszednie, bez barwy, blasku i dźwięku; one tam gdzieś na dnie ciemnej otchłani duszy leżą zapomniane, przyprószone. Gdy atoli życie uderzy w nas brzemieniem swoim, gdy urazi dawne, bolejące jeszcze rany, lub gdy dźwięki radosne świata rozbudzą dawne, oniemiałe w sercu wesela, wtedy odpowiednie im wizerunki zadygocą w sobie, wtedy duch nawróci ku sobie i wstępuje w głębie swojego wnętrza; wtedy on zajaśnieje płomieniem jakby z nieba spadłym, a owe wizerunki i postacie zapomniane, przyćmione, jakby na kryształowych szkłach malowane figury latarni magicznej, przepromienione teraz poświatą czarodziejską ducha twojego, zjawią się zewnątrz ciebie i przesuwać się będą poprzed oczy5 istoty twojej wiekuistej; będziesz je widział pływające we falach nieskończonej, niebiańskiej piękności. Tak jest, to twoja własna sprawa; te uroki, jakby znad gwiazd zrodzone, to duch twój własny, który się z nich do siebie samego uśmiecha niebiańskim obliczem; on to we własnych zrodzeniach swoich tak się rozmiłował rzewnie i siebie w nich uwielbił, i do nich serdecznie się zamodlił. Nie pytaj przeto już, skąd przyszła tym postaciom owa piękność nadświatna6, skąd one tak anielskie, tak przeczystego uroku – oto w duszy twojej rzewnie i uroczysto. Te przeto wszystkie obrazy są jedynie naczyniem ducha twojego, jego szatą widomą, mową niebian przetłumaczoną na język ziemski.
7Przecież potęga duchowa, która dokonywa tych cudów, która zdoła nadać nieskończoności ciało, nie jest samym tylko przypominaniem, nie jest oną jałową wyobraźnią, umiejącą jedynie cucić kopie wierne, dagerotypy niewolnicze, choć zwietrzałe, przedmiotów zewnętrznych; tą potęgą, odziewającą wiekuistość we formy doczesne, jest – fantazja.
Notes de bas de page
1 Tutaj: wczesne, dawne.
2 Od „ochuchać”, a więc „chuchać na kogoś”, „ogarnąć kogoś swoim oddechem”.
3 Tj. bagnisku, mokradle. Słowo ma dwie formy: „młaka” (częstsza) i „młako”.
4 Jedyne bezpośrednie nawiązanie do owej pieśni odnajduję w czwartej części Pobojowi- ska Augusta Bielowskiego („Ziewonia. Noworocznik”, Lwów 1834, s. 150).
5 Tzn. przed oczami.
6 Tzn. nad światem będąca albo prześwietna. Częściej spotykaną formą tego przymiotnika jest „nadświetny”.
Le texte seul est utilisable sous licence Creative Commons - Attribution - Pas d'Utilisation Commerciale - Pas de Modification 4.0 International - CC BY-NC-ND 4.0. Les autres éléments (illustrations, fichiers annexes importés) sont « Tous droits réservés », sauf mention contraire.
Metafory pamięci
Ce livre est diffusé en accès ouvert freemium. L’accès à la lecture en ligne est disponible. L’accès aux versions PDF et ePub est réservé aux bibliothèques l’ayant acquis. Vous pouvez vous connecter à votre bibliothèque à l’adresse suivante : https://0-freemium-openedition-org.catalogue.libraries.london.ac.uk/oebooks
Si vous avez des questions, vous pouvez nous écrire à access[at]openedition.org
Référence numérique du chapitre
Format
Référence numérique du livre
Format
1 / 3